Doll story Michał Paweł Urbaniak 7,1
ocenił(a) na 79 tyg. temu Po „Doll story” sięgnęłam głównie z uwagi na wysokie oceny, jak też bardzo przyjemne w czytaniu opinie. Pomysł na przeczytanie powieści podsunęła mi jednak przede wszystkim prowadząca blog/vlog o nazwie Wielki Buk. Ten, kto dużo czyta i szuka ciekawych tytułów, ten doskonale wie, co to za kanał internetowy. Według niej tekst Michała Pawła Urbaniaka to najlepsza polska książka 2023 roku. Jak więc mogłam tego nie sprawdzić? Sądzę, że dobrze zrobiłam, bo choć „Doll story” jest dość obszerną opowieścią, to jednak nie nudziłam się, a niektóre dialogi bardzo mocno mną wstrząsnęły. Szkoda, że to, o czym pisze autor, może dziać się naprawdę. A co takiego? Już wyjaśniam.
Książka podzielona jest na dwie części, ale już cytat dodany do początku powieści daje mocno do myślenia i zapowiada bardzo emocjonującą fabułę. Autor podkreślił bowiem, że „nawet cień przyjaciela starczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym”. W sumie to samo można powiedzieć o miłości i uznać, że „jeden rok miłości jest lepszy, niż całe samotne życie” (za: grupa Queen, piosenka „One year of love”). Zapoznajemy się z osobą Wolfganga Rajcherta- piętnastolatka chorego niegdyś na białaczkę. Z powodu wycięcia śledziony chłopak dużo choruje, niemal nie opuszcza swojego domu, a na dodatek przeszedł na nauczanie domowe nadzorowane między innymi przez apodyktyczną matkę.. Wielu mogłoby mu początkowo zazdrościć- Wolf mieszka bowiem w ogromnym domu, ma swój pokój, a do dyspozycji pokój muzyczny z fortepianem. Nie musi nawet sprzątać, bo robi to za niego sprzątaczka. Niegdyś rodzice, upadły muzyk i dawna nauczycielka historii, wierzyli, że ich dziecko zyska wielką muzyczną sławę, a fortepian będzie jego narzędziem pracy. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Warto się tego dowiedzieć i bardziej zagłębić w szczegóły życia Wolfa.
Wolf odczuwa wręcz bolące uczucie samotności. Z uwagi na to, że wiecznie choruje i nie wychodzi z domu, nie zna dobrze życia typowego nastolatka. Wyjścia do kina czy po prostu na spacer pozostają tylko w sferze jego marzeń. Nastolatek postanawia namówić rodziców na Maskotkę. Nie chodzi jednak o pluszaka, a o przyjaciela do wynajęcia. Jak wiemy, ludzie mogą nam służyć do różnych celów- można urodzić komuś dziecko, udawać narzeczoną, sprzątać. Autorzy projektu Maskotka wierzą więc, że przyjaciele na wynajem pomogą samotnym dzieciom, a ich pomysł przyniesie wielkie pieniądze. W końcu zatem w życiu Wolfa pojawia się siedemnastoletni Mariusz Lisiecki. Sama myślałam, że postać wynajętej Maskotki będzie zupełnie inna. Miałam wrażenie, że będzie to ktoś niemal zaprogramowany na życzenia Wolfa, trochę jak zabawka na baterie. Kim jest Mariusz i jak wpłynie na życie schorowanego i nieszczęśliwego Wolfa? Nie podaję żadnych szczegółów, gdyż jest to bardzo niecodzienna historia…
Zainteresowała mnie nie tylko postać Mariusza, ale bardziej atmosfera panująca w ogromnym domu Wolfa. Jeszcze chyba nigdy tak mocno nie bolała mnie głowa podczas czytania danej książki. Nie mam na myśli samego procesu czytania. Autor tak dobitnie i często opisywał awantury dziejące się w domu Rajchertów, że wspomniany ból jest wręcz gwarantowany. Ich życie to istna sinusoida- istnieje minuta spokoju, a kilka wersów dalej pojawiają się wulgarne wyzwiska, wylewanie na siebie dawnych niepowodzeń, a rękoczyny też nie są tutaj nowym zjawiskiem. Dlaczego rodzice Wolfa ciągle się kłócą i fundują synowi piekło na ziemi? Dlaczego matka nastolatka kreuje się niemal na generała i nie ma w niej krzty ciepła, luzu, zrozumienia? Nie chcę zdradzać szczegółów, ale niekończące się tu kłótnie to dowód na to, że nawet w pięknym, ogromnym domu wcale nie musi panować bajkowa atmosfera.
Książkę mogę uznać za bardzo dobrą, ale nie wybitną czy rewelacyjną. Osoby niezaznajomione z graniem na fortepianie mogą się trochę nudzić- żmudnych ćwiczeń i rozmów o nutach czy odpowiednim rozstawie palców na klawiaturze jest tu zdecydowanie zbyt dużo. Podobnie jak dialogów historycznych. Plusem jest jednak bardzo kontrastowe ujęcie osoby samego Wolfa- w osłupienie wprowadzi czytelnika nie tylko jego specyficzny wygląd, ale tryb życia.. Czy tak powinien żyć nastolatek? Sami się nad tym zastanówcie…
Książkę z pewnością można polecać innym czytelnikom.