-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2021-12-07
2021
Jeszcze kilka lat temu, kiedy ktoś namawiałby mnie do przeczytania książki fantasy opierałabym się rękami i nogami. Przez całe moje dorosłe życie trwałam w przekonaniu, iż historie o wróżkach, elfach i fantastycznych stworach zostawiłam już dawno za sobą, zamknięte w szufladzie "dzieciństwo".
Wszystko zmieniło się, gdy mój syn dorósł na tyle by sam wybierać sobie lektury i seriami zaczął pochłaniać książki z serii "Magiczne Drzewo" czy z cyklu o smoku Lungu z "Krainy smoków".
A że mój prawie nastolatek nadal uwielbia czytać na głos byłam mimowolnym słuchaczem tych historii i ku mojemu zdziwieniu pochłonęły mnie one tak jak moją latorośl.
Nabrałam więc chęci aby sięgnąć po literaturę tego typu dedykowaną starszym czytelnikom. I choć nadal jestem raczkującym czytelnikiem, jeśli chodzi o literaturę fantasy to mam już na koncie kilka ciekawych przeczytanych książek.
Sięgając po "Żelaznego wilka" Siri Pettersen byłam pełna nadziei na wciągającą, opartą na mitologii nordyckiej opowieść. I taką dostałam, ale...
Mimo iż jest to początek nowego cyklu (Vardari) to mnóstwo w nim odniesień do wcześniejszych książek autorki "Kruczych pierścieni". Czytelnik nie zostaje wprowadzony w świat wykreowany przez pisarkę, która (pewnie słusznie) założyła, że po powieść tę sięgną wielbiciele jej wcześniejszej twórczości. Ja właściwie do końca nie mogłam się zorientować w regułach, zasadach i fundamentach na których opierał się świat "Żelaznego wilka".
Mimo to wciągnęła mnie historia młodej łowczyni wilków Juvy, buntowniczki i niespokojnego ducha, która musi stawić czoła sekcie "wiecznym", elitarnej grupie vardari. Chce ona posiąść sekret, który skrywają kobiety wieszczki zwane "czytającymi z krwi". Juva będzie musiała stawić czoła niebezpiecznemu przeciwnikowi a jej sojusznikiem niespodziewanie okaże się sam diabeł.
Zauroczył mnie klimat tej powieści, rodem z legend północy. Wciągnęła wartka akcja i jej nieoczekiwane zwroty. Jednak, fakt iż wiele aspektów świata w którym toczy się "Żelazny wilk" było dla mnie niezrozumiałych utrudniał mi lekturę. Jestem przekonana, że fani twórczości tej autorki i znawcy jej wcześniejszych książek będą zachwyceni tą pozycją.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Rebis.
Jeszcze kilka lat temu, kiedy ktoś namawiałby mnie do przeczytania książki fantasy opierałabym się rękami i nogami. Przez całe moje dorosłe życie trwałam w przekonaniu, iż historie o wróżkach, elfach i fantastycznych stworach zostawiłam już dawno za sobą, zamknięte w szufladzie "dzieciństwo".
Wszystko zmieniło się, gdy mój syn dorósł na tyle by sam wybierać sobie lektury i...
2021-12-29
Ta historia musiała mieć ciąg dalszy, bo jak w jednej książce opisać ogrom strat, jakie poniosła polska kultura w trakcie II wojny światowej. Grabiono, niszczono i nielegalnie sprzedawano obrazy, rzeźby, meble, książki i bibeloty, które przez lata były ozdobą kolekcji muzealnych i prywatnych. Naziści i wycofujący się żołnierze Armii Czerwonej w swej zachłanności nie mieli obie równych. Z Polski wywieziono setki tysięcy dzieł, z których niestety większość do kraju nie powróciła.
Do dziś Ministerstwo Kultury, dziennikarze i pasjonaci śledzą światowy rynek sztuki szukając skradzionych przedmiotów na aukcjach i wystawach. To praca, choć w tym przepadku lepiej pasowałoby tu słowo misja, wymagająca niezwykłego zaangażowania i wiedzy. Najbardziej zaś boli fakt, że odnalezienie jakiegoś dzieła, którego przynależność do polskich zbiorów da się udokumentować wcale nie oznacza, iż wróci ono do kraju. Prawo znowu nie sprzyja ofiarom.
Włodzimierz Kalicki i Monika Kuhnke w swojej kolejne książce o polskich dobrach kultury skradzionych w czasie II wojny światowej "Sztuka zagrabiona 2. Madonna znika pod szklanką kawy" opowiadają jedenaście fascynujących historii o dziełach powszechnie znanych jak i tych o których wiedzę mieli do tej pory tylko nieliczni historycy sztuki.
Bo pewnie większość z nas kojarzy prace Aleksandra Gierymskiego, Leona Wyczółkowskiego czy malowidła Lucasa Cranacha Starszego, mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że przed wojną w prywatnej kolekcji Czartoryskich znajdował się imponujący zbiór średniowiecznego rzemiosła, w tym wyjątkowej klasy zabytki emalierstwa z Limoges, w Warszawie zaś manuskrypty dzieł Fryderyka Chopina oraz trzy dagerotypy z wizerunkami kompozytora, które nigdy już do Polski nie powróciły.
Do mnie bardzo przemówił ten dobór dzieł, gdyż warto pamiętać, że polskie straty to nie tylko dzieła z pierwszych stron gazet (jak chociażby "Portret młodzieńca" Rafaela) ale też przedmioty mniej znane ale nie mniej cenne.
Tak jak w poprzedniej publikacji tak i w tej każdy rozdział to niezwykle ciekawa, wnikliwa i wielowątkowa historia danego dzieła uzupełniona licznymi fotografiami i dziesiątkami przypisów. To nie tylko swoista lekcja historii sztuki ale historii w ogóle, bo autorzy niezwykle szczegółowo czas wojny i jej skutki związane nie tylko z dziedziną kultury.
Porwała mnie ta książka, dostarczyła mnóstwo wiedzy i wywołała morze emocji. Poczułam nieodpartą ochotę aby wybrać się do Muzeum Narodowego w Warszawie i nieśpiesznie oglądać zgromadzone tam zbiory, te które przetrwały wojenną zawieruchę i którym udało sie do Polski wrócić.
Zachęcam Was o lektury tej i poprzedniej książki. W moim prywatnym rankingu na rok 2021 to pozycje, które zdecydowanie uplasowały się w pierwszej piątce przeczytanych przeze mnie książek.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.
Ta historia musiała mieć ciąg dalszy, bo jak w jednej książce opisać ogrom strat, jakie poniosła polska kultura w trakcie II wojny światowej. Grabiono, niszczono i nielegalnie sprzedawano obrazy, rzeźby, meble, książki i bibeloty, które przez lata były ozdobą kolekcji muzealnych i prywatnych. Naziści i wycofujący się żołnierze Armii Czerwonej w swej zachłanności nie mieli...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-25
Wojna nie zna litości. To niewyobrażalne cierpienie, śmierć, rozpacz i świat zamieniony w jedno wielkie gruzowisko. Kiedy mówimy o milionach ofiar, o miastach zrównanych z ziemię często zapominamy, że wojna to też gwałt zadany i sztuce, kiedy to najeźdźca dewastuje i grabi skarby będące często bezcennymi zabytkami klasy światowej. Bez refleksji, bez skruchy, bez zastanowienia.
W trakcie II wojny światowej okupant niemiecki i cofające się oddziały Armii Czerwonej zrabowały z polskich kolekcji (muzealnych i prywatnych) setki tysięcy dzieł sztuki, z których tylko niewielka część powróciła do kraju po zakończeniu działań wojennych. Wiele uległo zniszczeniu, jeszcze więcej stało się łupem zachłannych oficjeli na najwyższych szczeblach władzy jak i zwykłych żołdaków, którzy zabierali "na pamiątkę" bardziej poręczne obrazy, biżuterię czy bezcenne księgi z bibliotecznych zbiorów.
Do dziś trwa nieustanna walka o odzyskanie bezcennego dziedzictwa narodowego. Walka niezwykle żmudna, czasochłonna i nie zawsze zakończona sukcesem. Bowiem fakt iż znajdzie się eksponat, który przed wojną należał do polskich zbiorów i uda się to udokumentować wcale automatycznie nie oznacza iż wróci on do kraju. Wymaga długich (czasem wieloletnich) zabiegów dyplomatycznych a niekiedy ogromnych funduszy by dane dzieło po prostu kupić angażując w ten proces prywatnych sponsorów i darczyńców.
"Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona" autorstwa Włodzimierza Kalickiego, dziennikarza Gazety Wyborczej od lat piszącego i tropiącego polskie skarby narodowe ukradzione w czasie wojny i Moniki Kuhnke, historyczki sztuki specjalizującej się w problematyce polskich strat wojennych to fascynująca opowieść o kilkunastu bezcennych dzieła, których część udało się sprowadzić do kraju, część zaś nadal uważa się za zaginione.
"Pomarańczarka" Aleksandra Gierymskiego odnaleziona po latach na jednej z aukcji, "Bitwa pod Grunwaldem" Jana Matejki ukryta i przechowywana w czasie wojny w jednej z podlubelskich wsi, średniowieczna kołata z drzwi klasztoru w Czerwińsku po której zdaje się ślad bezpowrotnie zaginął czy w końcu jedno z najcenniejszych dzieł światowego malarstwa, a tym samym jedna z najdotkliwszych strat, "Portret młodzieńca" Rafaela to tylko niektórzy bohaterowie tej książki.
Każdy rozdział, to niezwykle drobiazgowa historia o pochodzeniu danego dzieła, jego autorze, wojennych losach i powojennych próbach prześledzenia wędrówki zrabowanego skarbu. To lektura bogata nie tylko w wiedzę z dziedziny historii sztuki ale także historii Polski z okresu II wojny światowej. Napisana z pasją i znawstwem tematu, bogato ilustrowana i przepięknie wydana cieszy nie czytelniczą duszę ale i oko.
Nie sposób oderwać się od tej opowieści, która miejscami przypomina powieść sensacyjną a miejscami przepięknie ilustrowanych przewodnik po muzeum. "Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona" to książka, która mnie oczarowała i do lektury której chciałabym Was gorąco zachęcić. Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.
Wojna nie zna litości. To niewyobrażalne cierpienie, śmierć, rozpacz i świat zamieniony w jedno wielkie gruzowisko. Kiedy mówimy o milionach ofiar, o miastach zrównanych z ziemię często zapominamy, że wojna to też gwałt zadany i sztuce, kiedy to najeźdźca dewastuje i grabi skarby będące często bezcennymi zabytkami klasy światowej. Bez refleksji, bez skruchy, bez...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-23
Ta książka już od dawna otoczona była nimbem tajemnicy i niedostępności.
Czytelnicy, którzy zauroczyli się "Dżentelmenem w Moskwie" Amora Towlesa szukali jego debiutanckiej powieści "Dobre wychowanie" na aukcjach internetowych i w osiedlowych bibliotekach, gdyż w regularnej sprzedaży od lat była niedostępna. Dzięki wydawnictwu Znak trafiła w końcu w ręce zniecierpliwionych wielbicieli literatury najwyższej próby.
Przepiękne wydanie z uroczym zdjęciem na okładce i dekadencką złotą oprawą wprowadza nas w klimat szalonych lat 30-tych w Ameryce tętniących jazzową muzyką, gdzie wystawne przyjęcia w gronie śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku ukazują życie elit szastających pieniędzmi i goniących za rozrywką na najwyższym poziomie. Modne kluby, butelki schłodzonego szampana i niekończąca się zabawa są esencją życia najbogatszych .
Do tego grona, zupełnie przez przypadek dołącza zwykła, ciężko pracująca dziewczyna Katey Kontent, która bawiąc się w sylwestra 1937 roku z przyjaciółką w jednym z klubów poznaje młodego i ustosunkowanego bankiera Tinkera Greya.
Ta znajomość zmienia jej życie na zawsze. Dzięki przystojnemu i znanemu w towarzystwie mężczyźnie wkracza w zupełnie obcy sobie świat elit i wielkich wielkich pieniędzy, który choć obcy wydaje jej się pociągający i pełen nowych możliwości.
Inteligenta i otwarta na nowe doświadczenia dziewczyna stara się nie zatracić w nowej rzeczywistości, która jak odkrywa powoli jest pełna zakłamania, obłudy i fałszu.
Pod płaszczykiem cudownego i beztroskiego życia kryje się egzystencja pozbawiona moralnych zasad, oparta li tylko na pozorach prawdy i uczciwości.
"Dobre wychowanie" to napisana z rozmachem i oddająca ducha epoki powieść o ludzkich przywarach, słabościach i pragnieniach. Choć opisuje świat sprzed kilkudziesięciu lat jest przesłanie jest uniwersalne i aktualne również dzisiaj. Amor Towles odsłania zakamarki ludzkiej duszy, która kuszona pięknem i bogactwem jest w stanie zaprzedać się samemu diabłu.
Oczarowała mnie ta historia, zmusiła do refleksji i swoistego rachunku sumienia. Jestem przekonana, że trafi w gusta czytelników lubiących wyrafinowaną rozrywkę najwyższych lotów.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.
Ta książka już od dawna otoczona była nimbem tajemnicy i niedostępności.
Czytelnicy, którzy zauroczyli się "Dżentelmenem w Moskwie" Amora Towlesa szukali jego debiutanckiej powieści "Dobre wychowanie" na aukcjach internetowych i w osiedlowych bibliotekach, gdyż w regularnej sprzedaży od lat była niedostępna. Dzięki wydawnictwu Znak trafiła w końcu w ręce ...
Choć czasami zdarza mi się psioczyć na popkulturę to trzeba jej przyznać, że ma ogromną moc: dociera do milionów, kreuje trendy i odkrywa na nowo zapomniane już książki, filmy czy utwory muzyczne. Cieszy, że współcześni twórcy odważnie sięgają po dzieła trochę już zakurzone ale nadal aktualne i niosące ze sobą ważne przesłania.
Tak było chociażby w przypadku "Opowieści Podręcznej" Margaret Atwood, która dzięki popularnemu serialowi znowu stała się przedmiotem ożywionej dyskusji i rozważań czytelników i znawców literatury.
Była też inspiracją dla współczesnych autorów, którzy wzięli na warsztat tematykę związaną z walką kobiet o swoje prawa, wspominając tutaj chociażby głośną książkę Christiny Dalcher "Vox".
"Widowland" C.J.Carey to kolejna interesująca pozycja z gatunku prozy antyutopijnej, którą miałam okazję przeczytać. Autorka zabiera nas do Wielkiej Brytanii roku 1953, która właśnie szykuje się do koronacji nowego króla i królowej: Edwarda i jego żony, amerykańskiej rozwódki Wallis Simpson. Na te uroczystość ma przybyć Wódz, który rządzie niepodzielnie starym kontynentem po wygranej II wojnie światowej. Po jej zakończeniu Niemcy zawarli z Anglią sojusz, wprowadzając w niej niemiecki ład i porządek. Mówienie o przeszłości jest zakazane, obowiązuje ścisła cenzura a kobiety pozbawione pełni praw są podzielone na klasy. Najwyższa z nich to klasa Geli, do której należy bohaterka powieści Rose Ransom , najniższa to Fridy - wdowy, stare panny nieprzydatne reżimowi i zepchnięte na margines społeczeństwa.
Jednak to tam w Krainie Wdów zaczyna tlić się zarzewie buntu przeciw reżimowi. Na budynkach publicznych zaczynają pojawiać się cytaty z książek zakazanych pisarek, które mają obudzić w ludziach chęć walki o swoje prawa.
Rose, należąca do elity i będąca pod opieką wysokiego urzędnika niemieckiego będzie musiała zdecydować czy pozostanie bierna czy też przyłączy się do rewolucji, która może zmienić losy jej kraju.
Uwierzyłam w świat stworzony w tej książce przez C.J. Carey. Świat, gdzie egzystencja sprowadza się tylko do przetrwania dnia, a potem następnego i kolejnego.
Świat, gdzie na nowo przepisuję się klasyki literatury, tak by dostosować je do opresyjnego reżimu. według którego kobieta jest tylko przedmiotem a nie podmiotem.
I w końcu świat w którym to ci najbardziej pokrzywdzeni mają najwięcej siły i odwagi aby walczyć o inne, lepsze jutro.
I choć mam odrobinę pretensji do autorki za to jak zakończyła tę historię (nie jestem fanką otwartych zakończeń) to zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.
Choć czasami zdarza mi się psioczyć na popkulturę to trzeba jej przyznać, że ma ogromną moc: dociera do milionów, kreuje trendy i odkrywa na nowo zapomniane już książki, filmy czy utwory muzyczne. Cieszy, że współcześni twórcy odważnie sięgają po dzieła trochę już zakurzone ale nadal aktualne i niosące ze sobą ważne przesłania.
Tak było chociażby w przypadku "Opowieści...
Fanką kryminałów jestem od zawsze. Jako dziecko musiałam się ukrywać z moją miłością do tego typu literatury, gdyż mama uważała, że krwawe morderstwa i zagadki kryminalne nie są najlepszą literaturą dla kilkunastolatki.
Jak dziś pamiętam jak siedzę obłożona książkami udając, że odrabiam lekcje a pod zeszytami mam schowaną powieść Agathy Christie., którą czytam ukradkiem. Dziś wspominam to z sentymentem, ale wtedy nie było mi do śmiechu.
Dziś rynek wydawniczy aż pęka od książek dla młodzieży, które garściami czerpią z klasycznej literatury kryminalnej.
Nie ma w nich tyle brutalności i przemocy jak w pozycjach dla dorosłych a potrafią wciągnąć młodego czytelnika w świat zagadek i policyjnych dochodzeń.
Autorką, którą darzę szczególnym sentymentem jest
Maureen Johnson, która w swoich książkach nie ukrywa fascynacji książkami Agathy Christie. Jej tętniące życiem, nowoczesne i pełne zwrotów akcji powieści z cyklu Truly Devious, z nastoletnią detektywką Stevie Bell, czasami subtelnie a czasami wprost nawiązują do klasycznych powieści niekwestionowanej królowej kryminałów.
Mnie niezwykle podoba się to puszczenia oka do czytelnika, bo to pokazuje, że jeszcze długo klasyka nie odejdzie w zapomnienie.
"Skrzynia w lesie" to czwarty tom cyklu w którym główna bohaterka musi zmierzyć się z zagadką tajemniczego zabójstwa sprzed lat do którego doszło przed wielu laty na wakacyjnym obozie. Śmierć w lesie poniosły wtedy cztery osoby a zagadki ich śmierci nie udało się rozwiązać.
Wraz ze swoimi przyjaciółki Stevie Bell stara się odkryć prawdę. Napotyka jednak na mur milczenia lokalnej społeczności a świadkowie niechętnie dzielą się swoimi wspomnieniami z tamtych wydarzeń.
Jednak jej konsekwencja, umiejętność logicznego myślenia i kojarzenia faktów sprawiają iż powoli dociera do do odpowiedzi kto i dlaczego wiele lat temu zabił grupę nastolatków.
To co cenię w książkach tej autorki to dotykanie tematów i problemów z którymi borykają się w dzisiejszych czasach młodzi ludzie: począwszy od problemów psychicznych a na tych związanych z orientację seksualną kończąc. To niebagatelny atut.
Polecam tę książkę (jak i cały cykl) zarówno Wam jak i Waszym nastolatkom. "Skrzynia w lesie" jak i wcześniejsze powieści Maureen Johnson mogą być dobrym pomysłem na gwiazdkowy prezent dla młodszych czytelników.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.
Fanką kryminałów jestem od zawsze. Jako dziecko musiałam się ukrywać z moją miłością do tego typu literatury, gdyż mama uważała, że krwawe morderstwa i zagadki kryminalne nie są najlepszą literaturą dla kilkunastolatki.
Jak dziś pamiętam jak siedzę obłożona książkami udając, że odrabiam lekcje a pod zeszytami mam schowaną powieść Agathy Christie., którą czytam ukradkiem....
2021-12-12
Jeśli ktokolwiek z Was wierzył że koncerny farmaceutyczne wprowadzając na rynek nowe medykamenty kierują się troską o zdrowie i dobrostan cierpiącego pacjenta, to po lekturze książki Barry'ego Meiera raz na zawsze pozbędziecie się tych złudzeń.
"Zabić ból. Imperium oszustwa i kulisy epidemii opiatowej w USA" to wstrząsająca opowieść o chciwości, kłamstwie i niepochamowanej żądzy zysku, która w ostateczności doprowadziła do ogromnego wzrostu liczby osób uzależnionych od opiatów w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku. A wszystko to z powody leku o nazwie OxyContin, który miał być, według zapewnień jego producenta firmy Purdue Pharma, bezpiecznym i skutecznym środkiem w walce pacjentów z przewlekłym bólem. Dzięki formule o przedłużonym działaniu miał też być specyfikiem, nieatrakcyjnym dla osób uzależnionych, bo według zapewnień producenta 'nie dawał natychmiastowego kopa", którego potrzebują narkomani.
Stało się jednak zgoła inaczej. Już chwilę po wprowadzeniu OxyContinu na rynek do producenta zaczęły dochodzić sygnały, że formułę przedłużonego działania łatwo złamać, a lek ma silne działania uzależniające.
Przez lata firma robiła wszystko aby ukryć te informacje, bo specyfik ten, nachalnie reklamowany wśród lekarzy i przepisywany pacjentom nawet jeśli nie cierpieli na chroniczny ból o dużym nasileniu, zaczął przynosić firmie miliardowe zyski.
Dopiero zaangażowanie w sprawę lekarza z prowincjonalnego miasteczka, który zauważył w swojej miejscowości problem uzależnienia szczególnie młodych ludzi od nielegalnie zdobywanego OxyContinu, pozwoliło uruchomić machinę, która przez lata dążyła do wycofania leku z rynku i przez lata odbijała się od muru arogancji, wielkich pieniędzy i powiązań politycznych.
Ten reportaż, napisany jak najlepsza powieść sensacyjna odkrywa przed czytelnikami kulisy branży farmaceutycznej jej interesowność i niepohamowaną chęć zysku.
Piękne slogany o pomocy pacjentom to tylko środki do osiągnięcia głównego celu: miliardów na koncie. Nawet jeśli w przypadku OxyContinu oznaczało to uzależnienie i śmierć tysięcy osób.
To niestety nie jest opowieść z dobrym zakończeniem. Po latach walki zarząd firmy spotkały tylko kary finansowe. Nikt nie trafił do więzienia, mimo że dysponowano tonami akt, wewnętrznej korespondencji, która jest dowodem na to, że od początku Purdue Pharma wiedziała jakie nadużycia wiążą się ze sprzedażą tego leku.
To świetnie napisana i udokumentowana historia, którą przeczytałam z przerażeniem ale też z niesłabnącym zainteresowaniem. Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.
Jeśli ktokolwiek z Was wierzył że koncerny farmaceutyczne wprowadzając na rynek nowe medykamenty kierują się troską o zdrowie i dobrostan cierpiącego pacjenta, to po lekturze książki Barry'ego Meiera raz na zawsze pozbędziecie się tych złudzeń.
"Zabić ból. Imperium oszustwa i kulisy epidemii opiatowej w USA" to wstrząsająca opowieść o chciwości, kłamstwie i...
Z książkami Larsa Keplera jest jak z filmami Hitchcocka - zaczynają się od trzęsienia ziemi a potem napięcie już tylko rośnie. Nie inaczej jest w przypadku "Człowieka w lustrze", ósmej już części cyklu z detektywem Joona Linną. Dwójka szwedzkich pisarzy Alexander Ahndoril i Alexandra Coelho Ahndoril piszących pod pseudonimem ponownie zabiera czytelnika w mroczny świat zbrodni, tajemnic i skrywanych przed światem sekretów.
Okrutne morderstwa, polowanie na nieuchwytnego porywacza - sadystę i traumy z przeszłości z którymi zmagają się bohaterowie sprawiają, że atmosfera powieści pulsuje strachem i nie pozwala nawet na chwilę odetchnąć od emocji.
Nie dotarłam jeszcze do setnej strony a zaczęłam zadawać sobie pytanie, jak akcja może rozwinąć się dalej skoro już teraz wrażenia sięgają zenitu. Okazało się.. że może a zaskakujący finał zaspokoi nawet największego malkontenta.
Z napięciem śledzimy polowanie nieustępliwego policjanta Joona Linny na tajemniczego zbrodniarza, porywającego młode dziewczyny, po których ginie ślad. Znalezienie zwłok jednej z nich po latach od zniknięcia jest impulsem do podjęcia pościgu za sprawcą, który wydaje się być nieuchwytny. Pojawia się jednak świadek, który może popchnąć sprawę do przodu. Kłopot jednak w tym, że sam od lat walczy z własnymi lękami i jest pod opieką szpitala psychiatrycznego.
"Człowiek w lustrze" to wyborny kryminał, ze znakomitą intrygą, wartką akcja i nieoczywistym zakończeniem. Delektowałam się tą lekturą czego i Wam życzę!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Z książkami Larsa Keplera jest jak z filmami Hitchcocka - zaczynają się od trzęsienia ziemi a potem napięcie już tylko rośnie. Nie inaczej jest w przypadku "Człowieka w lustrze", ósmej już części cyklu z detektywem Joona Linną. Dwójka szwedzkich pisarzy Alexander Ahndoril i Alexandra Coelho Ahndoril piszących pod pseudonimem ponownie zabiera czytelnika w mroczny świat...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba nikt nie ma złudzeń, że faszyzm skończył się wraz z samobójstwem Hitlera i zakończeniem II wojny światowej. Nacjonalizm, totalitaryzm czy antykapitalizm to hasła, które od lat pojawiają się w przestrzeni publicznej, również na naszym rodzimym podwórku.
Tajne organizacje, zrzeszające sympatyków tej ideologii mają się świetnie a potencjalnych członków chętnych do wejścia w ich szeregi nie brakuje.
Szczególnie w Niemczech wielu nadal śni sen o potędze a narodowy socjalizm jest tam po cichu kultywowany i rośnie w siłę.
To zainspirowało Magdalenę Parys do napisani "Księcia", ostatniej pozycji z cyklu Trylogii Barlińskiej. To opowieść która umiejętnie łączy wątki historyczne z wartką akcją gdzie sensacja przeplata się z polityką tworząc wybuchową mieszankę (w przenośni i dosłownie).
Znani z "Magika" bohaterowie: dziennikarka Dagmara Bosch, komisarz Kowalski czy prezydent berlińskiej policji Tschapieski tropią tytułowego Księcia, przywódcę ruchu nacjonalistycznego, którego celem jest przywrócenie do życia Imperium Germanum. Nie cofnie się on przed niczym aby osiągnąć swój cel. Jego droga do władzy usiana jest trupami, akcjami terrorystycznymi i sianiem strachu.
Wydaje się że nic nie jest w stanie go zatrzymać. Jednak lekceważenie przeciwnika może doprowadzić Księcia do upadku.
Historia ta nie pozostawia czytelnikowi chwili na wytchnienie.. Z rozdziału na rozdział akcja zagęszcza się i nabiera tempa. Wciągająca intryga, nietuzinkowi bohaterowie i nawiązanie do wielu problemów, które trawią współczesny świat sprawia, że lektura "Księcia" to nie tylko wyrafinowana rozrywka ale też opowieść zmuszająca do refleksji nad kierunkiem w którym zmierza ludzkość.
Nazwisko Magdaleny Parys na pewno wpiszę sobie na listę autorów, których twórczość należy śledzić. "Tunel", "Magik" i "Książę" to powieści w których historia XX wieku miesza się ze współczesnością.
Warto bowiem pamiętać, że pokolenie które ignoruje historię nie ma przeszłości ani przyszłości.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.
Chyba nikt nie ma złudzeń, że faszyzm skończył się wraz z samobójstwem Hitlera i zakończeniem II wojny światowej. Nacjonalizm, totalitaryzm czy antykapitalizm to hasła, które od lat pojawiają się w przestrzeni publicznej, również na naszym rodzimym podwórku.
Tajne organizacje, zrzeszające sympatyków tej ideologii mają się świetnie a potencjalnych członków chętnych do...
156 kilometrów Muru Berlińskiego przez ponad 28 lat oddzielało Berlin Zachodni od Berlina Wschodniego i NRD. Ten symbol zimnej wojny zaminowany, otoczony zaporami drutowymi i pilnowany przez strażników niewahających się użyć broni przez lata był symbolem ludzkich dramatów, rodzinnych tragedii i śmierci.
Do dziś historycy nie są w stanie dokładnie oszacować ilu obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej zginęło podczas próby sforsowania tej zapory. Byli też tacy którym się udało przedrzeć na zachód.
Były specjalne grupy i organizacje zajmujące się organizacją ucieczek na tę drugą, lepszą stronę. Jednym ze sposobów było kopanie podziemnych tuneli łączących NRD z RFN. Te kilkaset metrów to była droga do wolności, lepszego życia, możliwości połączenia rodzin oddzielonych murem.
Ten trudny okres w powojennej historii Niemiec zainspirował Magdalenę Parys, polską pisarkę od lat mieszkająca w Berlinie, do napisania książki "Tunel", która otwiera fantastyczny cykl zwany Trylogią Berlińską.
Ta niezwykle wyrafinowana narracyjnie opowieść poruszająca w czytelniku całą gamę emocji. Jej osią jest historia dwóch braci rozdzielonych murem. Ucieczka do Berlina Zachodniego staje się dla starszego z braci jego idée fixe i nie cofnie się przed niczym aby osiągnąć cel.
Z pomocą młodszego brata mieszkającego po tej lepszej stronie zaczyna organizować swoją ucieczkę, tunelem budowanym przez grupę grupę jego znajomych i przyjaciół. To z ich perspektywy śledzimy tę historię pełną namiętności, skrywanych tajemnic i osobistych ambicji. Z tych opowieści wyłania się obraz ówczesnych Niemców, którym mur przedzielił ich dom na pół i mimo zjednoczenia kraju te podziały są nadal widoczne do dziś.
"Tunel" to wymagająca lektura, o skomplikowanej konstrukcji ale mnie bardzo poruszyła i zaciekawiła. Jestem miłośniczką historii, a ta współczesna, cięgle pełna białych plam, jest dla mnie szczególnie interesująca.
Zachęcam Was do sięgnięcia po pierwszą część Trylogii Berlińskiej. Ja zaś zabieram się za "Magika".
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.
156 kilometrów Muru Berlińskiego przez ponad 28 lat oddzielało Berlin Zachodni od Berlina Wschodniego i NRD. Ten symbol zimnej wojny zaminowany, otoczony zaporami drutowymi i pilnowany przez strażników niewahających się użyć broni przez lata był symbolem ludzkich dramatów, rodzinnych tragedii i śmierci.
Do dziś historycy nie są w stanie dokładnie oszacować ilu obywateli...
2021-12-03
Najnowsza historia jest pełna białych plam, które odkrywane krok po kroku uświadamiają nam, że ostatnie dziesięciolecia to fascynujący ale też mroczny okres w dziejach Europy. Żelazna kurtyna, która podzieliła ją na dwa obozy przez lata była granicą między lepszym światem na zachodzi a tym na wschodzie - zniewolonym i żyjącym w strachu.
Wielu marzyło o ucieczce, niektórzy podjęli się tego ryzyka stawiając wszystko na jedną kartę, ale tylko nielicznym udało się przedostać na zachód do RFN, Szwecji czy Francji.
Magdalena Parys, polska pisarka od lat mieszkająca w Niemczech postanowiła zgłębić ten temat. gdy natrafiła na informację, że w Urzędzie do Spraw Materiałów Stasi swego czasu zniszczono akta dotyczące ucieczek setek osób na zachód przez bułgarską granicę. Wielu z nich poniosło śmierć a niektórzy, szczególnie opozycjoniści z bloku wschodniego celowo byli wabieni przez służby w tamte okolice aby móc ich zgładzić przy próbie ucieczki.
Te wydarzenia sprzed lat stały się kanwą do powieści "Magik", będącej drugą częścią Trylogii Berlińskiej.
Utrzymana w konwencji powieści sensacyjnej opowiada o odkrywaniu prawdy o wydarzeniach sprzed lat. Fakty te nawet po upływie tak długiego czasu stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo i wywołują spiralę zbrodni i przemocy. Bo są tajemnice, które nigdy nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego.
Wielka polityka, osobiste dramaty i brawurowe śledztwo łączą się w wartką, wciągającą i trzymającą w napięciu akcję gdzie mroczna przeszłość nadal strzeże swoich sekretów.
Autorka, tak jak w poprzedniej książce, wplata w akcję wątki polskie, a także postacie bohaterów mających korzenie w naszym kraju. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że co drugi Niemiec ma jakieś związki rodzinne z Polską o czym chociażby świadczą polskobrzmiące nazwiska bohaterów.
"Magik" opowiada fascynującą historię, opartą na wydarzeniach z niedalekiej przeszłości, która ma szansę przypaść do gustu zarówno czytelnikom spragnionym mocnych wrażeń jak i tych zafascynowanych wydarzeniami z okresu zimnej wojny.
Zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę. Mnie lektura wciągnęła bez reszty. Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.
Najnowsza historia jest pełna białych plam, które odkrywane krok po kroku uświadamiają nam, że ostatnie dziesięciolecia to fascynujący ale też mroczny okres w dziejach Europy. Żelazna kurtyna, która podzieliła ją na dwa obozy przez lata była granicą między lepszym światem na zachodzi a tym na wschodzie - zniewolonym i żyjącym w strachu.
Wielu marzyło o ucieczce,...
2021-11-28
Biorąc do ręki trzeci tom cyklu o Karli Linde, autorstwa Marzeny Rogalskiej, byłam przekonana, że to finał tej napisanej z ogromną dbałością o szczegóły i prawdę historyczną historii, która skradła serca wielu czytelniczkom (i czytelnikom). Jakież było moje zdziwienie gdy pod koniec lektury zobaczyłam zdanie informujące iż "Ostatnia nadzieja" to trzecia ale nie ostatnia część tej serii, a w przygotowaniu jest już czwarty tom.
To doskonała wiadomość, bo w mojej ocenie każda kolejna książka opowiadająca losy niezwykle silnej, zdeterminowanej i odważnej Polki, wciągniętej w wir wydarzeń historycznych, które na zawsze zmieniły świat i życie milionów ludzi jest lepsza od poprzedniej. Widać, że autorka rozwija się z książki na książkę, budując coraz bardziej wciągającą fabułę, co istotnie nieoderwaną od realiów czasów które opisuje. Jest więc wielka historia, ludzkie dramaty, miłość przeplatana śmiercią i żałobą oraz nadzieja, która w dramatycznych sytuacjach pozwala przetrwać nawet największy koszmar.
A tragedii i wstrząsających splotów okoliczności w "Ostatniej nadziei" nie brakuje. Karlę Linde II wojna światowa zastaje w Anglii, która po miesiącach względnego spokoju staje się dla nazistów jednym z głównych celów niemieckich sił powietrznych. Bombardowania stają się codziennością, pod gruzami giną setki ludzi a wojna jeszcze niedawno tak odległa staje się dla Brytyjczyków realnym zagrożeniem. Bohaterka, podejmuje pracę w szpitalu aby czuć się potrzebną i ulżyć poszkodowanym. To też jej sposób na poradzenie sobie ze żałobą po śmierci najbliższych: narzeczonego, członków rodziny i ojca, którego odejścia jednak nie dopuszcza do świadomości. Żyje nadzieją, że natrafi na jego ślad i dzięki temu udaje jej się przeżyć dzień za dniem.
A tymczasem los zsyła na nią naprzemiennie smutek i radość, osobiste tragedie i kolejne pożegnania ale też przebłyski nadziei na lepsze jutro.
Trzeci tom cyklu o Karli Linde wzrusza do łez, budząc całą gamę emocji w czytelniku, który z zapartych tchem śledzi poczynania głównej bohaterki. To doskonała lektura dla wielbicieli wielowątkowych powieści obyczajowych z wielką historią w tle. Ja jestem urzeczona tą historią i z niecierpliwością czekam na finał tej poruszającej opowieści. A was zachęcam do sięgnięcia po ten i wcześniejsze tomy cyklu autorstwa Marzeny Rogalskiej. Nie zawiedziecie się.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.
Biorąc do ręki trzeci tom cyklu o Karli Linde, autorstwa Marzeny Rogalskiej, byłam przekonana, że to finał tej napisanej z ogromną dbałością o szczegóły i prawdę historyczną historii, która skradła serca wielu czytelniczkom (i czytelnikom). Jakież było moje zdziwienie gdy pod koniec lektury zobaczyłam zdanie informujące iż "Ostatnia nadzieja" to trzecia ale nie ostatnia...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-27
Można śmiało powiedzieć, że Małgorzata Oliwia Sobczak miała mocne wejście jeśli chodzi o rodzimy rynek wydawniczy. Już pierwsza część jej trylogii Kolory Zła "Czerwień" spotkała się z dużym zainteresowaniem czytelników i pochlebnymi opiniami recenzentów i kolegów po piórze. Było wiadomo, że jest to nowe nazwisko, które należy obserwować z uwagą, bo autorka udowodniła, iż ma niemały talent i dryg do pisania. Kolejne części serii "Czerń" i "Biel" potwierdziły tylko te opinie dlatego też z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po jej najnowszą książkę "Szelest", szykując się na niebanalną zagadkę kryminalną i mroczny klimat Trójmiasta i okolic. Intrygująca, budząca grozę okładka (chropowata w dotyku, co też jest pewnym novum) tylko podgrzała moje oczekiwania. Do lektury więc zasiadałam już zaintrygowana i gotowa na duża dawkę emocji.
Mogę śmiało powiedzieć, że "Szelest" mnie nie rozczarował, jednak okazało się iż nie jest to pozycja, która zupełnie mnie pochłonęła i dzięki temu zapamiętam ją na długo. To bardzo przyzwoity, logiczny jeśli chodzi o zagadkę kryminalną i napisany z dużą dbałością o szczegóły thriller. Trudno się jednak czyta najlepszą nawet książkę, jeśli główny bohater danej powieści jest postacią nie wzbudzającą sympatii a tak jest w przypadku "Szelestu". Dziennikarka Alicja Grabska, ma mnóstwo cech które mnie drażniły a jej postawa życiowa i sposób radzenia sobie z problemami jest daleki od tego co jestem w stanie zaakceptować. W trakcie lektury trudno było mi odsunąć na bok te refleksje i dlatego książka ta nie wzbudziła mojego entuzjazmu. A szkoda bo sam pomysł na fabułę był naprawdę doskonały.
Seryjny morderca, polujący na młode dziewczyny, tajemnicza aplikacja kierująca jej użytkowników w opuszczone i niezwykłe miejsca, traumatyczne wydarzenia sprzed lat i postać byłego męża brutala, który nie może przeboleć odejścia Alicji ze swojego życia zapowiadały thriller idealny. I tak zapewne bym go oceniła gdyby nie moja antypatia do głównej bohaterki.
Niemniej "Szelest" to obiektywnie rzecz biorąc kawał porządnej literatury dla miłośników mocnych wrażeń, tajemnic sprzed lat i mrocznej atmosfery. Autorka tą książką udowodniła, że już na dobre zagościła na polskim rynku księgarskim i z uwagą należy śledzić jej dalsze poczynania.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Można śmiało powiedzieć, że Małgorzata Oliwia Sobczak miała mocne wejście jeśli chodzi o rodzimy rynek wydawniczy. Już pierwsza część jej trylogii Kolory Zła "Czerwień" spotkała się z dużym zainteresowaniem czytelników i pochlebnymi opiniami recenzentów i kolegów po piórze. Było wiadomo, że jest to nowe nazwisko, które należy obserwować z uwagą, bo autorka udowodniła, iż ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-23
Wiele lat temu w moim rodzinnym domu, w regale na najwyższej półce, pod swetrami obok "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej ukryta przed dziećmi leżała też druga książka - "365 obiadów za 5 złotych" Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Do dziś łamię sobie głowę dlaczego rodzice uznali, że nie jest to lektura przeznaczona dla dzieci. Może był to jakiś biały kruk, może pamiątka rodzinna przekazywana z pokolenia na pokolenie. Niezależnie od wszystkiego jej przeglądanie pod nieobecność dorosłych w domu było grzeszną przyjemnością, która wywoływała we mnie dreszcz emocji.
W siermiężnych czasach PRL-u czytanie tych przepisów było jak obcowanie z poezją: ich różnorodność, mnogość produktów, egzotyczne przyprawy przenosiły mnie w inny, lepszy świat. a nazwisko autorki na trwałe zapisało się w mojej głowie.
Cieszy fakt, że ta nietuzinkowa postać nie utonęła w mroku dziejów i nadal wzbudza zainteresowanie współczesnych. Bo Lucyna Ćwierczakiewiczowa to nie tylko autorka książek kulinarnych i poradników dla pań domu ale też propagatorka zdrowego trybu życia, orędowniczka praw kobiet i wielka patriotka. Nie bała się głosić swoich odważnych poglądów w czasach gdy Polski nie było na mapie świata a emancypacja kobiet dopiero raczkowała.
Tą nietuzinkową postacią zainteresowała się Manuela Gretkowska, która od lat godzi pisanie z działalnością społeczną na rzecz faktycznego równouprawnienia kobiet. "Mistrzyni" to opowieść o ostatnich latach życia Lucyny Ćwierczakiewiczowej, która wiedziona porywem serca zaryzykowała swoją reputację i dobre imię dla miłości do dużo młodszego mężczyzny: lekkoducha, bawidamka i utracjusza.
To barwna, napisana z rozmachem historia o postaci ponad miarę swoich czasów: odważnej, bezkompromisowej, będącej autorytetem dla każdej ówczesnej kobiety ale też samotnej, niespełnionej w macierzyństwie, która przez całe życie musiała udowadniać swoją wartość.
Manuela Gretkowska stworzyła postać pełną emocji i namiętności, którą czytelnik z miejsca lubi i której kibicuje. Wykonała ogromną pracę aby oddać realia ówczesnej Warszawy; począwszy od nastrojów politycznych, poprzez modę, wydarzenia kulturalne na jedzeniu kończąc.
To powieść kompletna, napisana z pasją i ogromnym zaangażowaniem. Jestem przekonana, że podbije serca wielu czytelników, bo mojej już podbiła. Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.
Wiele lat temu w moim rodzinnym domu, w regale na najwyższej półce, pod swetrami obok "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej ukryta przed dziećmi leżała też druga książka - "365 obiadów za 5 złotych" Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Do dziś łamię sobie głowę dlaczego rodzice uznali, że nie jest to lektura przeznaczona dla dzieci. Może był to jakiś biały kruk, może pamiątka...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-20
Od wielu już miesięcy Francja wrze. Regularnie w środkach masowego przekazu pojawiają się informacje o kolejnych protestach i zamieszkach na ulicach największych miast. Manifestacje ruchu "żółtych kamizelek" sprzeciwiającego się rosnącym kosztom życia, protesty islamistów po wprowadzeniu zakazu noszenia burek, czy ataki na znienawidzoną policję, które przeradzają się w krwawe zamieszki podczas których Francja płonie (dosłownie i w przenośni) a kraj rozpada się na dwa antagonistyczne obozy a linia podziału między nimi tylko się pogłębia.
Bieda, brak perspektyw, izolacja i różnice kulturowe tej części społeczeństwa składającego się z emigrantów i byłych mieszkańców francuskich kolonii to przysłowiowe krople, które już przelewają czarę. Francja musi się zmienić. Pytanie tylko jak ta zmiana będzie wyglądać.
Najnowsza powieść Bernarda Miniera "Polowanie" to głęboko osadzona w realiach dzisiejszej Francji. W trakcie lektury miałam wrażenie, że dla autora ważniejsze było ukazaniu problemów z którymi mierzy się ten kraj niż sama intryga kryminalna, która zazwyczaj stanowi trzon jego książek.
Pisarz, którego niezwykle sobie cenię, pozwolił sobie na stworzenie dzieła, w którym zawarł niezwykle wnikliwą diagnozę problemów, które toczą Francję. Akcja tej powieści rozgrywa się na tle zamieszek i ataków na posterunki policji i niepokojów społecznych,
Martin Servaz musi wytropić sprawcę, który sam wymierza sprawiedliwość przestępcom, którzy uniknęli kary za swoje czyny. Ten poluje na nich jak na zwierzynę: z precyzją i okrucieństwem. Szybko okazuje się, że przeciwnik jest potężniejszy niż mogłoby się wydawać a jego schwytanie dla komisarza to nie tylko sprawa honorowa ale też walka o zdrowie i życie jego i jego najbliższych.
Część czytelników może czuć się odrobinę rozczarowana, bo zagadka kryminalna w "Polowaniu" jest dość łatwa do rozszyfrowania. Jednak to nie ona, jak już wspominałam, stanowi jądro tej powieści.
Bernard Minier napisał książkę o swoim kraju, szarpanym wewnętrznymi konfliktami. I chwała mu za to, bo podejrzewam, że jej przekaz szybciej i głębiej dotrze do przeciętnego Francuza niż wypowiedzi polityków z pierwszych stron gazet.
To trochę inny Minier, ale nadal znakomity. Polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Rebis.
Od wielu już miesięcy Francja wrze. Regularnie w środkach masowego przekazu pojawiają się informacje o kolejnych protestach i zamieszkach na ulicach największych miast. Manifestacje ruchu "żółtych kamizelek" sprzeciwiającego się rosnącym kosztom życia, protesty islamistów po wprowadzeniu zakazu noszenia burek, czy ataki na znienawidzoną policję, które przeradzają się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-18
Kiedy myślę "Alaska" to od razu przed oczami staje mi łoś z czołówki serialu "Przystanek Alaska"., swego czasu, bardzo popularnego i lubianego przez widzów, którzy z zapartym tchem śledzili losy młodego nowojorskiego lekarza, który swoją pierwszą posadę dostaje w miasteczku Cicely na Alasce liczącym sobie 839 mieszkańców. Dla tego mieszczucha, praca w największym, ale najmniej zaludnionym stanie USA jawi się jako zesłanie. Z dala od cywilizacji, szybkiego tempa życia, w otoczeniu dzikiej przyrody początkowo nie może się odnaleźć. Jednak stopniowo, daje się oczarować temu magicznemu miejscu i mieszkańcom, którzy żyją tam jak jedna wielka rodzina.
Bo Alaska to miejsce magiczne, gdzie żyje się może wolniej ale na pewno bardziej o czym przekonał się Damian Hadaś, autor książki "Alaska. Przystanek na krańcu świata". Po latach spędzonych na Islandii postanowił osiąść w rodzinnym stanie swojej żony Elizabeth i szybko uzmysłowił sobie, że jest to jego miejsce na ziemi. O Alasce mówi z miłością, troską i prawdziwym zaangażowaniem. Zaprasza czytelnika do świata, wydawać by się mogło, dziewiczej przyrody, nieznanych tradycji i silnych, żyjących w zgodzie z prawami natury ludzi. Nie przemilcza jednak tematów trudnych opowiadając do latach dyskryminacji rdzennych mieszkańców, postępującej degradacji środowiska naturalnego czy nierównego dostępu do edukacji.
W książce nie mogło oczywiście zabraknąć rozdziału o wyścigach psich zaprzęgów, łosiach i niedźwiedziach coraz częściej nawiedzających ludzkie siedziby czy łowieniu ryb, które to zajęcie jest wręcz sportem narodowym tamtejszych mieszkańców. Ciekawe teksty uzupełniają fotografie oddające surowe piękno tego przystanku na krańcu świata.
Ta książka powstała z miłości do Alaski i z troski o jej przyszły los. To właśnie rozdziały o zmianach klimatu, które powoli acz systematycznie zaczynają odciskać tam swe piętno
zrobiły na mnie największe wrażenie.
To lektura dla ciekawych świata. napisana prosto i od serca. Na pewno trafi w gusta szerokiego grona czytelników. Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu.
Kiedy myślę "Alaska" to od razu przed oczami staje mi łoś z czołówki serialu "Przystanek Alaska"., swego czasu, bardzo popularnego i lubianego przez widzów, którzy z zapartym tchem śledzili losy młodego nowojorskiego lekarza, który swoją pierwszą posadę dostaje w miasteczku Cicely na Alasce liczącym sobie 839 mieszkańców. Dla tego mieszczucha, praca w największym, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-15
Za nami 11 listopada. Z okazji Święta Niepodległości ulicami stolicy przeszedł marsz, który po raz kolejny zamiast patriotyzmu, dumy z bycia Polakiem i szacunku do każdego niósł na sztandarach hasła nienawiści, wrogości i awersji do wszystkich, którzy nie popierają idei nacjonalizmu, antysemityzmu czy nie plują jadem na osoby LBGT+. Jak co roku też wśród wyzwisk i przekleństw spłonęła tęczowa flaga, zaprojektowana jako symbol dumy i ruchu na rzecz równouprawnienia gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transpłciowych.
Gdy na świecie coraz więcej krajów legalizuje związki partnerskie czy małżeństwa par jednopłciowych w Polsce jest to temat, który wywołuje niezdrowe emocje, niepozwalające na merytoryczną dyskusję. Tak jest już od lat, a obecny klimat polityczny nie daje nadziei na poprawę tej sytuacji.
Anna Konieczyńska, dziennikarka i prawniczka, w swojej ostatniej książce "Polacy po tęczową flagą" postanowiła oddać głos osobom LGBT+, które na co dzień mierzą się z trudną polska rzeczywistością. Mimo to próbują odnaleźć się w tym świecie pełnym nienawiści i pogardy.
Bohaterami tego reportażu są zarówno osoby znane w przestrzeni publicznej, działające na rzecz swojej społeczności jak i zupełnie anonimowe, które zdecydowały się opowiedzieć swoje historie.
Każdy rozdział to opowieść o potrzebie normalności, codziennej walce o święty spokój i życie według własnych reguł. Historie te wzruszają, zmuszają do refleksji i dają do myślenia nam, osobom heteronormatywnym, bo to my tworzymy świat w którym przyszło żyć osobom LGBT+.
Mnie najbardziej poruszyła historia mamy, która wychowuje transpłciowe dziecko. Jej determinacja aby zapewnić synowi szczęśliwe, spokojne i pełne miłości dzieciństwo wzruszyła mnie do łez.
Ta książka to głos niemałej części społeczeństwa, która na co dzień żyje na marginesie. Na osoby LGBT+ patrzymy przez pryzmat Parad Równości, głośnych kampanii społecznych a trudno nam po prostu zaakceptować ich takich jakimi są i pozwolić im stać się pełnoprawnymi obywatelami tego kraju: z prawami i obowiązkami. Zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę. Otwiera oczy.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.
Za nami 11 listopada. Z okazji Święta Niepodległości ulicami stolicy przeszedł marsz, który po raz kolejny zamiast patriotyzmu, dumy z bycia Polakiem i szacunku do każdego niósł na sztandarach hasła nienawiści, wrogości i awersji do wszystkich, którzy nie popierają idei nacjonalizmu, antysemityzmu czy nie plują jadem na osoby LBGT+. Jak co roku też wśród wyzwisk i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-13
Jeśli ktoś zadałby pytanie z czym kojarzy się Wam Szwecja to pewnie większość odpowiedziałaby, że ze meblami z Ikei, bułeczkami cynamonowymi i mrocznymi kryminałami, które wiele lat temu skradły serca czytelników na całym świecie. Nie był to chwilowy trend i dziś gdy bierzemy do ręki książkę autorki lub autora z mroźnej Skandynawii, niewielkie jest prawdopodobieństw, że nie przypadnie nam ona do gustu. Szczególnie gdy jesteśmy miłośnikami wielowątkowych śledztw, skomplikowanych zagadek i bohaterów, którzy oprócz groźnych przestępców walczą też ze swoimi wewnętrznymi demonami.
Klimat literatury z północy wyraźnie zainspirował Beatę i Eugeniusza Dębskich, gdyż kolejny tom cyklu o prywatnym detektywie Tomaszu Winklerze, który nosi tytuł "Szwedzki kryminał" to opowieść pełna mroku, tajemnic skrzętnie skrywanych przez lata, gdzie bohaterowi przyjdzie zmierzyć się z przeciwnikiem, który nie ma już nic do stracenia.
Z zakładu psychiatrycznego ucieka przestępca skazany za morderstwo dziecka, który w chwili słabości przyznaje się współwięźniowi, że ofiar było więcej. Nikt jednak nie drążył wcześniej tej sprawy, bo dowody które pozwoliły go skazać i tak były wątłe. Kiedy informacja ta dociera do uszu byłego policjanta, nie może on uwolnić się od myśli, iż musi zbadać dogłębnie tę sprawę. Śledztwo które prowadzi odsłania tajemnice pewnej rodziny należącej do religijne sekty, która została okrutnie naznaczona przez los. Zabójstwo córki, samobójstwo ojca i niechciana ciąża to wydarzenia, które odcisnęły swe piętno na pozostałych członkach rodziny. Tomasz Winkler zanurzając się w ich przeszłość czuje jakby wchodził w kolejne kręgi piekła, bo prawda którą odkrywa jest jak zły sen: przerażająca i budząca grozę. Zło rodzi zło, a przerwanie tego łańcucha wydaje się niemożliwe.
Ta powieść doskonale trafiła w mój gust. Tak jak lekturze wcześniejszego tomu "Zimny trop" towarzyszyły raczej letnie emocje tak "Szwedzki kryminał" zaintrygował mnie i trzymał w napięciu do końca. Byłam nawet w stanie przymknąć oko na fakt, iż główny bohater myśli na głos (co koszmarnie mnie irytowało we wcześniejszej powieści), gdyż akcja z każdym rozdziałem przyśpieszała i nie było czasu by skupiać się na drobiazgach.
Powieść ta, która czasami niebezpiecznie ociera się o pastisz, ale nie przekracza tej cienkiej granicy, na pewno przypadnie do gustu miłośnikom powieści z mroźnej północy. Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.
Jeśli ktoś zadałby pytanie z czym kojarzy się Wam Szwecja to pewnie większość odpowiedziałaby, że ze meblami z Ikei, bułeczkami cynamonowymi i mrocznymi kryminałami, które wiele lat temu skradły serca czytelników na całym świecie. Nie był to chwilowy trend i dziś gdy bierzemy do ręki książkę autorki lub autora z mroźnej Skandynawii, niewielkie jest prawdopodobieństw, że nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-11
Od razu się przyznam, że jeśli chodzi o Kasię Bulicz-Kasprzak, autorkę Sagi Wiejskiej (i wielu innych książek) nie jestem obiektywna.
Swego czasu miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w warsztatach Kreatywnego Pisania, które z pasją, ogromnym zaangażowaniem i wiarą w talent i umiejętności swych podopiecznych prowadziła. Zawsze świetnie przygotowana, uśmiechnięta, znajdująca czas na czytanie naszych wprawek skradła serca wszystkich kursantów. Wcześniej nie miałam okazji czytać jej książek jednak teraz robię to regularnie i z przyjemnością, a cykl o mieszkańcach zamojskiej wsi Tynczyn należy do moich ulubionych dzieł Kasi Bulicz-Kasprzak.
"Zielone pastwiska" to trzecia (i nie ostatnia na szczęście) część Sagi Wiejskiej. Jej dwa wcześniejsze tomy "Skrawek pola" i "Gościniec" podbiły serca czytelników, choć nikt pewnie wcześniej nie przypuszczał, że opowieść o życiu na wsi i losy jej mieszkańców mogą tak przypaść do gustu rzeszy wielbicieli rodzinnych epopei.
Co więc stoi za sukcesem tego cyklu? Z pewnością ogromna wiedza autorki na temat tego jak dawniej wyglądało życia na wsi: poczynając od specyfiki prac na polu, poprzez skrupulatnie i ciekawie opisane czynności gospodarskie (hodowla zwierząt, uprawa ogrodu, przygotowywanie posiłków) a na zwyczajach i obrzędach ludowych kultywowanych od wieków kończąc.
Poza tym wplecenie codziennych trosk i radości bohaterów w wielką historię, która wbrew pozorom nie omijała wsi i bezpośrednio wpływała na życie jej mieszkańców.
Jeśli dodamy do tego świetnie wykreowane postacie pierwszo i drugoplanowe, pełne życia, sprzeczności i emocji to otrzymamy powieść kompletną, od której nie sposób się oderwać.
"Zielone pastwiska", najlepsza jak dotąd w mojej skromnej ocenie część sagi, to powrót do Tynczyna położonego nad rzeką Huczwą w czasie kiedy polska wieś już wie że odzyskana przez Polskę niepodległość nie wpłynie bezpośrednio na poprawę sytuacji chłopów. To też czas zaostrzania się stosunków polsko-ukraińskich, Hołodomoru i rozkwitu stalinizmu, który systematycznie pochłania kolejne miliony ofiar. Na tle tych wydarzeń obserwujmy losy kolejnego już pokolenia mieszkańców wsi, którzy obok codziennej pracy od świtu do zmroku kochają się, zdradzają, rodzą i umierają a ich życie upław pod dyktando zmieniających się pór roku.
Zauroczyła mnie ta opowieść. Z przyjemnością wróciłam do moich ulubionych bohaterów, którzy żadnego czytelnika nie pozostawią obojętnym.
Z pełnym przekonaniem polecam Wam tę lekturę i zachęcam do sięgnięcia po cały cykl. Moc emocji i wrażeń gwarantowana.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Pruszyński i S-ka.
Od razu się przyznam, że jeśli chodzi o Kasię Bulicz-Kasprzak, autorkę Sagi Wiejskiej (i wielu innych książek) nie jestem obiektywna.
Swego czasu miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w warsztatach Kreatywnego Pisania, które z pasją, ogromnym zaangażowaniem i wiarą w talent i umiejętności swych podopiecznych prowadziła. Zawsze świetnie przygotowana, uśmiechnięta,...
To nie jest książka dla wątpiących, dla tych którzy zagubili się gdzieś na drodze swojej wiary i nie wiedzą jak i czy w ogóle chcą wrócić na łono Kościoła.
To lektura dla tych, którzy tylko na chwilę się gdzieś zagapili, stracili cel z oczu i potrzebują odpowiedniej motywacji aby dalej iść ścieżką wiary, będąc mądrzejszym o nowe doświadczenia i świadomi błędów jakie popełnili (by się ich w przyszłości wystrzec).
Zmarły w 2020 roku ksiądz Piotr Pawlukiewicz na swoje kazania w warszawskim akademickim kościele św. Anny ściągał przez lata tłumy. Nie kokietował swojego audytorium. Mówił wprost o ludzkich grzechach, słabościach, wprost wytykał błędy i zaniechania. Jego interpretacje Pisma Święto zmuszały do refleksji nad kondycją własnej wiary, często obnażając nasze lenistwo, głupotę i konformizm.
"Włącz światło! Nie bój się ciemności" to zbiór wybranych kazań księdza, które dotykają najważniejszych problemów współczesnego świata i są drogowskazem dla ludzi wierzących, aby Ci mogli mierzyć się z pokusami pułapkami jakie stają na ich codziennej życiowej drodze.
To co mnie uderzyło in minus w tej książka , ale składam to na karb tego, że większość tekstów było pisanych co najmniej 10 lat temu, to brak refleksji nad kondycją Kościoła jako instytucji. Teraz kiedy światło dzienne ujrzało mnóstwo afer związanych z osobami duchownymi, a wiele spraw nadal stara się zamieść pod dywan, taka postawa budzi co najmniej niesmak, choć zdecydowanie można tu użyć mocniejszych słów.
Książka jest pięknie wydana: każdy rozdział opatrzony jest cytatem z Biblii a oryginalne ilustracje i szata graficzna nadają jej rys nowoczesności.
Dla osób wierzących i praktykujących będzie to doskonała lektura umacniająca ich w wierze i dodająca sił do tego aby żyć zgodnie z bożymi przykazaniami.
Tym którzy dopiero szukają swojego miejsca w Kościele może wydać się zbyt zasadnicza. Do takich czytelników z pewnością lepiej dotrze słowo ks. Jana Kaczkowskiego. Cieszmy się, że jako czytelnicy mamy w czym wybierać.
Polecam tę pozycję Waszej uwadze.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.
To nie jest książka dla wątpiących, dla tych którzy zagubili się gdzieś na drodze swojej wiary i nie wiedzą jak i czy w ogóle chcą wrócić na łono Kościoła.
więcej Pokaż mimo toTo lektura dla tych, którzy tylko na chwilę się gdzieś zagapili, stracili cel z oczu i potrzebują odpowiedniej motywacji aby dalej iść ścieżką wiary, będąc mądrzejszym o nowe doświadczenia i świadomi błędów jakie...