-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2020-10-16
2020-09-23
Do tej pory żyłam przekonaniem, że jestem urodzonym domatorem. Mój światopogląd pękł w gruzach w momencie zderzenia się z historiami opowiedzianymi przez Zuzanne Bukłaha w książce „Nomadzi. Życie w drodze”. Zachłysnęłam się opowieścią o wolności i różnorodności świata. Najchętniej spakowałabym plecak i ruszyła przed siebie…
Cyfrowi nomadzi, bo tak określa się współczesnych wędrowców, swoją podróż zaczynają z różnych powodów. Tomek wyrusza na drugi koniec świata bo chce uczyć się serfować. Margo zmienia miejsca zamieszkania bo ma to we krwi - cała jej rodzina podróżuje. A Helena uczy jogi na Bali, gdzie kieruje ją serce po trudnym rozstaniu. Wszystkie te historie są niesamowite ale najbardziej niezwykła jest dla mnie 7 osobowa rodzina Mitali, która wybrała się camperem zwiedzać Stany Zjednoczone.
Każdy z bohaterów zdradza nam swój patent na podróżowanie. Nikt nie kryje, że nie zawsze jest jak z bajki. Na drugim końcu świata też trzeba zarabiać, dlatego sporo osób decyduje się, że część roku poświęca pracy, a resztę spędza na wędrówce. Kto raz wyruszy, nie chce już wracać. Jedyną pewną w życiu nomady jest zmiana. Nawet jeśli czasem potrzebuje dłuższej chwili w jednym miejscu, to po kilku miesiącach świat go znowu wzywa.
Cudowna książka o wspaniałych ludziach. Uświadomiła mi jak mało potrzebujemy do szczęścia. A ten bagaż nadmiaru, który posiadamy w swoich domach, przeszkadza nam żyć pełnią życia. Mamy miliony gadżetów, na które wydajemy ciężko zarobione pieniądze, nie myśląc, że to coś więcej niż tylko banknoty, to nasz czas i nasze życie… na posiadanie marnotrawimy swoje cenne chwile na ziemi. A możemy spędzić je zupełnie inaczej, z plecakiem w górach patrząc w rozgwieżdżone niebo albo kąpiąc się na bezludnej wyspie. Bukłaha uświadomiła mi, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Do tej pory żyłam przekonaniem, że jestem urodzonym domatorem. Mój światopogląd pękł w gruzach w momencie zderzenia się z historiami opowiedzianymi przez Zuzanne Bukłaha w książce „Nomadzi. Życie w drodze”. Zachłysnęłam się opowieścią o wolności i różnorodności świata. Najchętniej spakowałabym plecak i ruszyła przed siebie…
Cyfrowi nomadzi, bo tak określa się...
2020-09-16
2020-07-21
2020-05-25
2020-05-25
„Niewidzialna obrona” jest niesamowitą opowieścią o układzie immunologicznym. Momentami trudna, przesiąknięta medycznym językiem ale wciągająca jak najlepszy kryminał. Z tym, że po jej lekturze wiem tyle samo co i przed – układ odpornościowy człowieka jest nieprzewidywalny.
Kwintesencją tej całej historycznej wiedzy z dziedziny immunologii, którą przedstawia nam Matt Richtel jest bioróżnorodność człowieka. Ludzie różnią się od siebie pod każdym względem, dzięki czemu udało się nam, jako gatunkowi przetrwać. W innym wypadku już dawno byśmy wyginęli – przykładowo w czasach panującej dżumy.
Zaskakujący jest fakt, że każdy z nas nosi w sobie komórki nowotworowe. Kwestią czasu jest tylko to, kiedy się aktywują, Wraz z naszym wiekiem rośnie ryzyko. Przyczynia też się do tego między innymi liczba urazów czy zwykłych skaleczeń, które się nam przydarzają. W trakcie urazu dochodzi w organizmie do masowej reakcji - namnażania się komórek, stanu zapalnego i wielu innych mechanizmów, w które wyposażone są nasze ciała.
Richtel łączy historię medycyny z opowiadaniem o czwórce zwyczajnych ludzi, z której każdy boryka się ze śmiertelnym zagrożeniem. Przybliża nam życie Jasona, Boba, Merredith i Lindy, tak że ich historie stają się niezwykle namacalne. Są przypowieścią o możliwościach ludzkiego organizmu. Osobiście najbardziej skupiłam się na rozdziałach o Lindzie i Merredith, które tak jak ja, chorują na tocznia i reumatoidalne zapalenie stawów. U jednej z nich remisję przyniosły leki, z kolei Merredith poszła inną drogą – zdrowej diety, ćwiczeń i medytacji.
Najważniejsza dla układu immunologicznego jest równowaga. Zbyt pobudzony może zabijać sam siebie. Często też bywa oszukiwany przez komórki rakowe, którym pomaga się rozrastać. Dlatego tak ważna jest harmonia. I tak istotne są dokonania wszystkich immunologów na świecie.
„Układ immunologiczny uczy nas, że lepiej opowiadać się po stronie współpracy i akceptacji. (…) W naszej pogoni za sprawnie działającym, doskonałym światem nieco przesadziliśmy z poprawianiem natury.”
Nowe odkrycia niosą za sobą wydłużenie ludzkiego życia i poprawę jego jakości. Niestety powszechne stosowanie antybiotyków w niedalekiej przyszłości doprowadzi do powstania nowych bakterii. Pokonamy raka i choroby autoimmunologiczne, a zaczniemy umierać na zwykłe infekcje i choroby neurodegeneracyjne.
Nie będę Wam streszczać całej książki, bo ominie Was zabawa podróży przez historię immunologii. Na koniec zacytuję tylko treść nekrologu dr. Englemana, giganta immunologii, który dożył 104 lat. Jest to lista sekretów długowieczności, którą opracował sam dla siebie.
„Unikaj podróży samolotem, często uprawiaj seks, pamiętaj o oddychaniu i, najważniejsze, czerp przyjemność z tego, co robisz, cokolwiek by to było, albo nie rób tego wcale”.
„Niewidzialna obrona” jest niesamowitą opowieścią o układzie immunologicznym. Momentami trudna, przesiąknięta medycznym językiem ale wciągająca jak najlepszy kryminał. Z tym, że po jej lekturze wiem tyle samo co i przed – układ odpornościowy człowieka jest nieprzewidywalny.
Kwintesencją tej całej historycznej wiedzy z dziedziny immunologii, którą przedstawia nam Matt...
2020-04-05
Książka „W zdrowym ciele zdrowy mózg” w całości poświęcona jest wpływowi ruchu na nasz mózg. Dowiemy się z niej, że wysiłek fizyczny podnosi nie tylko naszą sprawność fizyczną ale i umysłową. A najlepszą formą ruchu jest spacer, bieg bądź nordic walking. Hansen udowadnia w swojej książce, że już po 6 tygodniach aktywności fizycznej odczujemy pozytywne oddziaływanie ruchu na nasz mózg.
Autor co prawda nie odkrywa ameryki, jednak przypomina nam, co jest ważne, a o czym chyba zapomnieliśmy. Nasze obecne życie różni się od życia naszych przodków. Oni cały czas byli w bezustannym ruchu. Nie mieli aut – większość dróg przemierzali pieszo. Nie spędzali kilkunastu godzin dziennie przed ekranem. Byli silniejsi i sprawniejsi. A co za tym idzie, ich umysł lepiej pracował.
Pozwolę sobie zacytować Hipokratesa: „Jeśli jesteś w złym nastroju, idź na spacer. Jeśli nadal jesteś w złym nastroju, idź na drugi spacer”.
Mówiąc odpowiedni trening, autor ma na myśli ruch naprzemienny. To głównie taka forma ćwiczeń utrzymuje mózg w ciągłej sprawności. Lepiej też wtedy radzimy sobie ze stresem i poprawia się nam koncentracja. Co ciekawe szybciej przyswajamy wiedzę ucząc się na stojąco.
Badania pokazują, że im dłużej zachowujemy sprawność fizyczną, tym bardziej spowalnia się proces starzenia. Demencje można odwlec w czasie, nawet jeśli mamy ku niej predyspozycje genetyczne. To samo dotyczy alzheimera. Im więcej korzystnego dla zdrowia ruchu, tym mniejsze prawdopodobieństwo zachorowania. Brzmi kusząco, prawda?
Lektura obowiązkowa dla każdego niedowiarka, który uważa, że to jest zbyt proste żeby było prawdziwe. Polecam również wszystkim rodzicom i nauczycielom. Na prawdę, nie potrzebujemy żadnych magicznych pigułek żeby się wyciszyć. Ewolucja odwaliła za nas kawał dobrej roboty, nawet jeśli nasz rozbudowany mózg jest tylko wynikiem błędnej mutacji.
Książka „W zdrowym ciele zdrowy mózg” w całości poświęcona jest wpływowi ruchu na nasz mózg. Dowiemy się z niej, że wysiłek fizyczny podnosi nie tylko naszą sprawność fizyczną ale i umysłową. A najlepszą formą ruchu jest spacer, bieg bądź nordic walking. Hansen udowadnia w swojej książce, że już po 6 tygodniach aktywności fizycznej odczujemy pozytywne oddziaływanie ruchu na...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-10
Przeczytałam większość książek autorstwa Jojo Moyes, jednak żadna do tej pory nie wzbudziła we mnie tyle pozytywnych uczuć, co „Światło w środku nocy”. Owszem, wszystkie były intrygujące i wciągające ale ta historia ma w sobie coś, co urzeka. Być może chodzi o czas, w którym rozgrywa się cała akcja – są to lata 40. ubiegłego wieku. Albo o sam główny motyw książki, jakim jest konna biblioteka.
„Światło w środku nocy” zaczynamy od poznania Alice, która wpada w pułapkę zauroczenia i bierze szybki ślub z Amerykaninem. Wyjeżdża z nim do Stanów Zjednoczonych, gdzie ma nadzieję odnaleźć upragnione szczęście. Na miejscu spotyka się jednak ze światem, w którym dominują mężczyźni, a zadaniem kobiety jest milczeć. Z zaklętego kręgu samotności uwalnia ją konna biblioteka, której inicjatorką była żona prezydenta Roosevelta. Głównym założeniem całej inicjatywy było szczerzenie wiedzy wśród mieszkańców odległych, górskich rejonów. Praca trudna i początkowo niewdzięczna z czasem daje Alice pełną satysfakcję i staje się miejscem ucieczki od osobistych problemów.
Do konnej biblioteki dołącza również kilka miejscowych dziewcząt, na czele których staje nieustraszona Margery. To ona przeciwstawia się najgorszemu tyranowi w miasteczku – teściowi Alice, który dla dobra swoich ciemnych interesów jest w stanie poświęcić nawet ludzie życie.
„Światło w środku nocy” to opowieść o skomplikowanych relacjach i ludzkich emocjach. O pokonywaniu swojego wewnętrznego strachu i braniu losu w swoje ręce. To wspaniała historia o kobiecej przyjaźni. Oraz o walce kobiet o godność w świecie z dominowanym przez mężczyzn.
Przeczytałam większość książek autorstwa Jojo Moyes, jednak żadna do tej pory nie wzbudziła we mnie tyle pozytywnych uczuć, co „Światło w środku nocy”. Owszem, wszystkie były intrygujące i wciągające ale ta historia ma w sobie coś, co urzeka. Być może chodzi o czas, w którym rozgrywa się cała akcja – są to lata 40. ubiegłego wieku. Albo o sam główny motyw książki, jakim...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pandemią obecnych czasów jest złe funkcjonowanie naszego układu odpornościowego. Kiedy on zaczyna szwankować, w naszym ciele zaczyna panować chaos. Pojawiają się różnego typu schorzenia i choroby. Początkowo występujące infekcje są sporadyczne, jednak z czasem przechodzą w stany przewlekłe. Niestety najczęściej leczymy wyłącznie ich objawy – nie skupiamy się na przyczynie i pogłębiamy swój problem.
Podstawą zdrowego organizmu jest dobrze pracujący układ immunologiczny. Na jego sprawność wpływa wiele czynników: dobra dieta, ruch, odpowiednio dobrane suplementy i zioła, długi sen, unikanie stresu oraz relaksacja. O tych wszystkich aspektach naszego zdrowia doskonale opowiada lekarka Mirosława Gałęcka w swojej książce “Nawracające infekcje. Jak wspomagać układ odpornościowy”. Dzięki niej dowiadujemy się, jakie popełniamy błędy w codziennym życiu. Oraz jak, im skutecznie przeciwdziałać.
Mam wrażenie, że nam ludziom wydaje się, iż do wyleczenia danego schorzenia potrzebujemy czegoś “mocnego” i to najlepiej od ręki. A czasem wystarczy odpowiednia dawka snu, zwiększenie podaży spożywanych warzyw i owoców w diecie i nasz stan zdrowia się poprawia. Przede wszystkim musimy być cierpliwi. Odbudowanie flory bakteryjnej jelit trwa wg niektórych badań nawet do 4 lat. Dlatego, jak powtarza Gałęcka unikajmy antybiotyków. Przyjmujmy je tylko z zalecenia lekarza, i stosujmy skrupulatnie wg jego zaleceń. Nadmierne stosowanie antybiotykoterapii u ludzi i zwierząt hodowlanych, w niedalekiej przyszłości doprowadzi do powstania lekoopornych superbakterii.
Rozdział, który najbardziej przykuł moją uwagę dotyczy suplementów oraz superfoods. Tutaj też pokusiłam się o dokładne notatki dla własnego użytku.
Dużym wsparciem dla układu odpornościowego jest:
witamina D (witamina K2MK7, magnez)
nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3
siara/colostrum
żelazo
selen
cynk
probiotyki
Jeśli chodzi o żywność, autorka poleca spożywanie:
cebula
czosnek
miód i propolis (miód manuka)
aronia
czarny bez
maliny
kurkumina
Szczerze mówiąc po lekturze “Nawracające infekcje. Jak wspomagać układ odpornościowy” z zamkniętymi oczami oddałabym się w ręce pani doktor Gałęckiej. Jej holistyczne podejście do pacjenta daje niesamowite wyniki.
Tak, już na sam koniec dodam kilka słów na swój temat. Bardzo żałuję, że te kilkanaście lat temu nie miałam takiej wiedzy, jak teraz. Być może ustrzegłabym się przed zachorowaniem na tocznia i RZS. Mój organizm dawał mi dziesiątki sygnałów, które ja zbywałam. Albo inaczej – w momencie kiedy szukałam pomocy u lekarzy, ci jedynie leczyli objawy. Nikt nigdy nie powiedział mi, żeby poszukać przyczyny.
Dlatego tak ważne są tego typu książki. Są jak drogowskazy.
Pandemią obecnych czasów jest złe funkcjonowanie naszego układu odpornościowego. Kiedy on zaczyna szwankować, w naszym ciele zaczyna panować chaos. Pojawiają się różnego typu schorzenia i choroby. Początkowo występujące infekcje są sporadyczne, jednak z czasem przechodzą w stany przewlekłe. Niestety najczęściej leczymy wyłącznie ich objawy – nie skupiamy się na przyczynie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak już zauważyliście zachwycam się większością książek na tematy około medyczne. Jednak im więcej ich czytam, tym bardziej uświadamiam sobie, że nigdy nic nie jest albo czarne albo białe. Tak jest z naszą odpornością. Jesteśmy dopiero w trakcie jej poznawania, sądzę, że układ immunologiczny nas jeszcze nie raz zaskoczy. Dlatego „Była sobie odporność” jest wg mnie jedna z lepszych pozycji z tej dziedziny.
Jenny Macciochii porusza każdy temat związany z szeroko pojętą odpornością. Właściwie chyba jako jedyna odpowiedziała na pytania, które gdzieś tam krążyły po mojej głowie ale nigdy na głos ich nie wypowiedziałam. Teraz wiem, że żadne suplementy nie dadzą nam tego co prawidłowa dieta. Ba, nawet mogą nam zaszkodzić. Suplementy są modą ostatnich czasów, to jaki wpływ mają na nasz organizm wyjdzie dopiero w przyszłości. Powtórzę więc – jedynie dobrze zbilansowana dieta może nas trzymać przy zdrowiu.
Ruch jest kolejnym brakującym ogniwem w naszym życiu. Bez niego staczamy się powoli w otchłań chorób autoimmunizacyjnych i innych, tak charakterystycznych dla naszej cywilizacji. I nie chodzi o intensywne trenowanie, tylko o codzienny ruch, jakim jest zwykły spacer.
W książce pojawia się całe mnóstwo ciekawostek, które zostają w głowie na długo. Przykładowo, aktywni seksualnie mężczyźni mają większą odporność. Z kolei kobiety w swoje dni płodne, są bardziej narażone na infekcje. Czyż natura nie jest cwana? Zaskoczę również fanów szczupłej sylwetki, pisząc, że niedobór tłuszczyku także może rodzić problemy, ponieważ to w tłuszczu znajduje się rezerwuar ważnych komórek pamięci immunologicznej.
Poradnik dr Jenny Macciochii uświadamia nam, że walczymy nie tylko z wirusami ale również z powszechną dezinformacją. Cały Internet, aż pęka od dobrych rad i pseudonaukowych artykułów, a przecież nasz układ immunologiczny jest w stałym kontakcie z mózgiem. Nasze zdrowie psychiczne, tak jak dobry sen wpływa na nasze ciało.
Zachęcam Was do sięgnięcia po „Była sobie odporność”, choćby tylko po to, żeby dowiedzieć się, iż dwie pistacje dziennie regulują poziom melatoniny, dzięki czemu wpadniemy szybciej w objęcia morfeusza. A tak na poważnie, Jenny Macciochii jest świetnym specem od immunologii, a jej książka kopalnią wiedzy – kto wie, co w niej znajdziecie.
Jak już zauważyliście zachwycam się większością książek na tematy około medyczne. Jednak im więcej ich czytam, tym bardziej uświadamiam sobie, że nigdy nic nie jest albo czarne albo białe. Tak jest z naszą odpornością. Jesteśmy dopiero w trakcie jej poznawania, sądzę, że układ immunologiczny nas jeszcze nie raz zaskoczy. Dlatego „Była sobie odporność” jest wg mnie jedna z...
więcej Pokaż mimo to