-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-07-27
2013-07-10
2014-09-09
2013-12-31
2017-06-02
2016-12-30
Anatomia śmierci i trwania w obleganym mieście. Pisana tak lekkim i niezaangażowanym emocjonalnie językiem, że w opisy prozaizmu trwania, trudów walki z głodem, chłodem i brakiem nadziei mieszające się co chwilę z wdzierającymi się ze zgrzytem przerażającymi suchymi danymi statystycznymi o ilości ofiar, wydają się dotyczyć zupełnie różnych historii. Paraliżująca grozą książka o kaloriach, stopniach Celsjusza, bajkowej, zimowej scenerii i ciszy. Nieprawdopodobnie kontrastująca z relacjami o walce, bestialstwie, mordach i pożodze, w książkach o Powstaniu Warszawskim. Pozbawiona dynamizmu, trwogi, kanonad, opisów okaleczeń wojennych, rozstrzeliwań, gwałtów, pożarów, bohaterstwa, walki do ostatniej kropli krwi opowieść o blokadzie, która z dnia na dzień odmieniła życie mieszkańców miasta. Monotonia opisów o stopniowym gaśnięciu ludzkiego życia przeraża i wstrząsa czytelnikiem. Spokojna narracja o pięknej mroźnej zimie 1941/42, zasypanych śniegiem ulicach, których nikt nie odśnieża, skutej lodem Newie, bajkowym arystokratycznym mieście, tysiącach mieszkańców nie mających sił na opuszczenie mieszkań i ciszy (ponieważ wszystko co żywe zostało już zjedzone) budzi nieprawdopodobną grozę. Gdzieś tam mimochodem pojawiają się sugestie o zezwierzęceniu mieszkańców, kanibalizmie, trupożerstwie, rozkładzie relacji rodzinnych, stosach trupów, ale i tak są one zdominowane monotonnym opisem trwania i nieubłaganą acz powolną śmiercią bliskich (chłopiec po prostu osunął się w szkole i już nie wstał). Książka, którą przeczytałem jednym tchem. Na koniec cytat:
" Wreszcie Leningrad niemal na pewno zostałby gruntownie zniszczony, najpierw przez wychodzących z miasta Sowietów, a następnie przez Niemców, w momencie ich ostatecznego odwrotu na zachód. W rezultacie jedno z najpiękniejszych miast w całej Europie byłoby dziś albo jedną z bezbarwnych, typowo stalinowskich aglomeracji - jak Charków lub Kaliningrad - albo sztucznym, częściowo zrekonstruowanym tworem, jak Warszawa czy Drezno".
Anatomia śmierci i trwania w obleganym mieście. Pisana tak lekkim i niezaangażowanym emocjonalnie językiem, że w opisy prozaizmu trwania, trudów walki z głodem, chłodem i brakiem nadziei mieszające się co chwilę z wdzierającymi się ze zgrzytem przerażającymi suchymi danymi statystycznymi o ilości ofiar, wydają się dotyczyć zupełnie różnych historii. Paraliżująca grozą...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-17
Rewelacyjna książka składająca się zasadniczo z trzech części - Władzy, Prawdy i Miłości. Pomimo, że przytacza ogromną ilość faktów historycznych, zagłębia się w meandry i dywagacje natury moralno - chrześcijańskiej napisana jest w niezwykły i intrygujący sposób fascynujący czytelnika od pierwszych stron.
Peter de Rosa przyoblekając togę adwokata diabła eksponującego na światło dzienne skandaliczne i wstydliwe fakty z historii i polityki Watykanu, ani na chwilę nie ulega taniej sensacji czy bulwarowym uproszczeniom. Im cięższy zarzut tym bardziej wieloaspektowa jego analiza z licznymi referencjami, często z niepowiedzianą puentą pozwalającą czytelnikowi na wyrobienie sobie własnej oceny.
Część pierwszą "Władzę" czyta się w zasadzie jednym tchem. To historia papiestwa opowiedziana ze swadą, często podszyta nutką ironii, bez uproszczeń i przemilczeń. Ilość i jakość skandali wywoływanych przez kolejnych namiestników Chrystusa przyprawia o zawrót głowy. Przy bezwzględności i nieustępliwości walki o Piotrowy Tron pikanteria fabuły "Gry O Tron" Martina zdecydowanie blaknie.
Część druga "Prawda" to ponura i zatrważająca opowieść o prześladowaniach, inkwizycji, reformacji, dławieniu poglądów dysydenckich czy krucjatach. Niezwykle ciekawa, ale z uwagi na tematykę ponura i depresyjna.
Część trzecia "Miłość" jest najbardziej wymagająca dla czytelnika. Szczegółowo analizująca zasadnicze problemy, w których rozstrzyganie papiestwo jest żywotnie zaangażowane, wymaga dużej koncentracji i samozaparcia. W części tej zostały szczegółowo omówione zagadnienia celibatu, kontroli urodzeń, aborcji, seksu, małżeństw i rozwodów, molestowania wśród kleru itp.
Szczerze polecam.
Rewelacyjna książka składająca się zasadniczo z trzech części - Władzy, Prawdy i Miłości. Pomimo, że przytacza ogromną ilość faktów historycznych, zagłębia się w meandry i dywagacje natury moralno - chrześcijańskiej napisana jest w niezwykły i intrygujący sposób fascynujący czytelnika od pierwszych stron.
Peter de Rosa przyoblekając togę adwokata diabła eksponującego na...
2016-11-18
Znakomita ze spójną i logiczną argumentacją, które są jej głównymi zaletami. Może teza nie jest ultra zaskakująca, ale rzeczowa i wielowątkowa jej analiza jest jak najbardziej. Bardzo zaskakujące są przedruki karykatur z niemieckich pism satyrycznych z epoki
Znakomita ze spójną i logiczną argumentacją, które są jej głównymi zaletami. Może teza nie jest ultra zaskakująca, ale rzeczowa i wielowątkowa jej analiza jest jak najbardziej. Bardzo zaskakujące są przedruki karykatur z niemieckich pism satyrycznych z epoki
Pokaż mimo to2015-07-11
2018-09-27
Na pohybel Newtonowi i całej matematyce!
"...I tutaj John Keats zgodził się z Lambem:
- "Newton przez zredukowanie tęczy do kolorów pryzmatu zniszczył całą jej poetyckość!"
Nie można było temu zaprzeczyć -wspomina Haydon - po czym wszyscy wznieśliśmy toast:
- "Na pohybel Newtonowi i całej matematyce!"
- "Na pohybel!"
Wiele lat później Haydon przywołuje ów „niezapomniany wieczór” w liście do Wordswortha, ostatniego, poza nim samym, żyjącego uczestnika przyjęcia.
- "A pamiętasz Keatsa wznoszącego toast „na pohybel Newtonowi” i to, że gdy poprosiłeś o wyjaśnienia, powiedział: „Ponieważ zniszczył poezję tęczy, redukując ją do błyskotki pryzmatu”?"
- "Ach, drogi przyjacielu, ani ty, ani ja nie przeżyjemy już nigdy takich dni!..."
Niezwykła i wspaniała książka Richarda Dawkinsa "Rozplatanie tęczy. Nauka, złudzenia i apetyt na cuda" przytaczająca zdumiewającą, uwzględniając jej niewielką objętość, ilość faktów i hipotez naukowych. W zasadzie jest ich tyle, że czytelnicy uwielbiający zakreślać żółtym markerem najwartościowsze fragmenty książki, do których zamierzają kiedyś powrócić, musieliby zaznaczyć niemal cały tekst. No może poza wstępem, który będąc nieco zbyt zagmatwanym i mało intrygującym potrafi zniechęcić do lektury mniej zapamiętałego czytelnika. Im dalej tym książka staje się coraz bardziej intrygująca. Autor przytacza liczne, niezwykłe hipotezy, którymi obrazuje przykłady dobrej i złej poezji i rozważania te są lifemotivem całej książki, bowiem "...podstawowa teza tej książki głosi, że nauka, w najlepszym swym wydaniu, powinna pozostawiać miejsce dla poezji. Powinna uwzględniać pożyteczne porównania i metafory, które pobudzają wyobraźnię i oczarowują umysł obrazami i skojarzeniami wykraczającymi daleko poza potrzebę prostego rozumienia różnych zjawisk. Obok dobrej poezji istnieje jednak i zła, a zła poezja nauki prowadzi wyobraźnię ludzką błędnymi ścieżkami..." Zatem autor opowie nam pasjonująco o kodzie kreskowym dla gwiazd, kodzie kreskowym w powietrzu, kodzie kreskowym na sali rozpraw, magii bez tajemnic, chmurnych symbolach wysokiego romansu, genach i samolubnych współpracownikach, genetycznej księdze umarłych, ponownym spleceniu światła i znieczulającym działaniu powszechności.
Na koniec przykład "dobrej poezji" Wordswortha:
...Nawet światło samo, co ujawnia wszystkie rzeczy.
Było niejawne, aż gdy jaśniejszy zamysł
Rozwinął świetlistą szatę dnia.
I każdy promień, każdy wątek, mając swój początek
W płomienistej zorzy, bieżał do naszych oczarowanych oczu.
Wpierw żywo wytrysnęła czerwień,
Dalej śniady oranż, pyszny żółcień, świeża zieleń,
I zaraz już lekki błękit, ten, co zwykł przepełniać
Jesienne nieba, zetlałe i melancholijne.
Po nich zagrał głębszy ton indygo z nitką srebra,
Rysującą deseń mrozu w szacie tkanej światłem.
Na koniec ukazał się żałobny fiolet.
A podobne misterium odsłania się wędrowcowi,
Gdy po burzy widzi na niebie siedmiobarwny łuk,
Wyświecony z rosistej chmury przez niski promień słońca,
Załamany w miriadach kropel, ów cud natury;
Nieskończone źródło piękna, odwieczne i zawsze nowe.
Czy umiałby wysnuć z siebie coś równie doskonałego poeta,
Gdy marzy w lubym gaju, przy cichym wtórze strumienia?
Albo ów prorok, któremu same niebiosa podszeptują prawdy świata?
Nawet teraz zachodzące słońce i płynące chmury.
Widziane, o Greenwich, z twych miłych pagórków, oznajmiają mi,
Jak słuszne i jak piękne jest prawo załamania światła.
Na pohybel Newtonowi i całej matematyce!
"...I tutaj John Keats zgodził się z Lambem:
- "Newton przez zredukowanie tęczy do kolorów pryzmatu zniszczył całą jej poetyckość!"
Nie można było temu zaprzeczyć -wspomina Haydon - po czym wszyscy wznieśliśmy toast:
- "Na pohybel Newtonowi i całej matematyce!"
- "Na pohybel!"
Wiele lat później Haydon przywołuje ów...
2019-07-08
O błogosławieństwa współczesnej komunikacji miejskiej...chyba tylko dzięki niej czytam znacznie więcej niż kiedykolwiek przedtem:)
Wspaniała i porywająca książka, napisana lekkim i dowcipnym piórem, serwująca potężną dawkę faktów historycznych okraszonych żartobliwym komentarzem z dykteryjkami i anegdotami. Nie ma cudów aby na 600 stronach opisać rzetelnie całą historię Rzymu - to chyba oczywiste. I należałoby doceniać trud autora, który koncentruje się na wybranych epokach historycznych, o innych zaledwie napomykając, a nie czynić mu zarzutów z tytułu tych uproszczeń. Przecież wybór jest zaiste królewski - August, Cesarstwo, początki chrześcijaństwa, średniowiecze, renesans, dojrzały barok, Grand Tour i w zasadzie można by na tym poprzestać. Autor jednak kontynuuje swą opowieść poprzez ortodoksję, modernizm, futuryzm i faszyzm i Ci którzy poprzestali na Grand Tour mogą żałować bo dalsza historia jest równie intrygująca mimo, że nie traktuje o Rafaelu, Buonarrotim, Berninim, Borrominim, Carravagio czy Renim. Za to można się sporo dowiedzieć o Mussolinim i Berlusconim :)
Z przyjemnością kiedyś do niej wrócę
O błogosławieństwa współczesnej komunikacji miejskiej...chyba tylko dzięki niej czytam znacznie więcej niż kiedykolwiek przedtem:)
Wspaniała i porywająca książka, napisana lekkim i dowcipnym piórem, serwująca potężną dawkę faktów historycznych okraszonych żartobliwym komentarzem z dykteryjkami i anegdotami. Nie ma cudów aby na 600 stronach opisać rzetelnie całą historię...
2016-12-22
Wstrząsająca do głębi. Z jednej strony zwięzły i rzeczowy z drugiej dramatyczny i niemal osobisty opis ludobójstwa na gigantyczną skalę. Omówienie Powstania Warszawskiego zamknięto w kilku akapitach, nie jest to jednak mankamentem przy tak przekrojowym dziele. Akcenty są dobrze rozłożone, wnioski rzeczowe i obiektywne. Zaskakująco przenikliwie i rzetelnie potraktowane są epizody związane z eksterminacją narodu Polskiego i Żydowskiego. Ta książka to zaprzeczenie braku obiektywizmu Tomasza Grossa.
Wstrząsająca do głębi. Z jednej strony zwięzły i rzeczowy z drugiej dramatyczny i niemal osobisty opis ludobójstwa na gigantyczną skalę. Omówienie Powstania Warszawskiego zamknięto w kilku akapitach, nie jest to jednak mankamentem przy tak przekrojowym dziele. Akcenty są dobrze rozłożone, wnioski rzeczowe i obiektywne. Zaskakująco przenikliwie i rzetelnie potraktowane są...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-23
2013-11-30
2018-03-01
Ostatnio w tramwaju, autobusie, metrze, przeczytałem bardzo dobrą książkę Alexandry Richie - "Warszawa 1944 Tragiczne Powstanie". Nie zetknąłem się jak dotąd z tak rzeczową, bezstronną i pozbawioną patriotycznych emocji książką na ten temat. Autorka z reporterską bezstronnością i dystansem przytacza ogromną ilość nieznanych historycznych faktów, relacji świadków, analiz sytuacji politycznej i międzynarodowej. Mimo, że pisze o rzeczach strasznych, nie stara się ich emocjonalnie komentować. Wnioski czytelnik musi wysnuć sam. Dla jednych Powstanie będzie to bohaterstwem dla innych obłędem. Zdecydowanie nie jest to książka podobna do emocjonalnie zaangażowanego "Obłędu 44" Zychowicza. Jako próbkę przytoczę opinię o Niemcach świadka, członka Verbrennungskommanda czyli oddziału palącego zwłoki po rzezi Woli:
"Niezależnie od tych wewnętrznych spięć Klimaszewski dziwił się, jak bardzo zwyczajnie wyglądają Niemcy, gdy są już po akcji. „Toczyli rozmowy o swoim życiu, rodzinie, dyskutowali na temat sztuki, malarstwa, literatury, muzyki. Wydawali się wtedy innymi ludźmi. Twarze ich łagodniały. Znikało z nich surowe napięcie, oczy nabierały ludzkiego ciepła. Gdyby wtedy ściągnąć z nich mundury, pozdejmować czapki świecące metalem trupich główek i ubrać w cywilne ubrania, mogliby przedstawiać grupę sympatycznych, dobrze ułożonych ludzi, z którymi obcowanie jest satysfakcją. Jakże łatwo wtedy można było wyobrazić ich sobie jako szanowanych, wartościowych ludzi swego środowiska, jako dobrych mężów, ojców, synów. Pasowali idealnie do schludnych niemieckich domków, z pięknie utrzymanymi ogródkami, do rannych pantofli i fajek, do kufli piwa, do eleganckich, czystych ulic ich miast”
Ostatnio w tramwaju, autobusie, metrze, przeczytałem bardzo dobrą książkę Alexandry Richie - "Warszawa 1944 Tragiczne Powstanie". Nie zetknąłem się jak dotąd z tak rzeczową, bezstronną i pozbawioną patriotycznych emocji książką na ten temat. Autorka z reporterską bezstronnością i dystansem przytacza ogromną ilość nieznanych historycznych faktów, relacji świadków, analiz...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-07
Peter Ackroyd - London the Biography. Co za ponura, przygnębiająca i depresyjna książka. Muszę jednak przyznać, że to skarbnica bardzo wielu (900 stron) interesujących i małoznanych faktów o tym "fascynującym mieście". Nie jest to prosta i przyjemna lektura. Po pierwsze nie posiada linearnej chronologii, pomijając całe epoki lub zbywając je pojedynczymi rozdziałami, koncentrując się na innych a wręcz delektując się każdym aspektem ich trwania. Dodatkową trudność stanowi topografia samego miasta, szczegółowo opisywana przez autora i powiedzmy sobie szczerze czytelna jedynie dla kogoś kto w Londynie spędził co najmniej kilka tygodni - czyli nie dla mnie.
Londyn miasto emanujące swą atrakcyjnością, elegancją i uporządkowaniem, największe z europejskich miast, przyciągające swym legendarnym magnetyzmem rzesze obcokrajowców i imigrantów, pełne świateł, reklam i neonów zostało opisane z dość nietypowej perspektywy. Londyn to nie miasto, to żywy organizm, który dla własnych potrzeb przyciąga, absorbuje, zużywa, trawi i wydala bezosobowe rzesze mieszkańców. Aby zostać Londyńczykiem wystarczy mieszkać w mieście kilka tygodni, bo Londyn potrzebuje mieszkańców, aby ich wyeksploatować, zapomnieć o nich i zażądać kolejnych. Miasto o nienasyconym apetycie.
Czytelnik odnosi wrażenie że autora fascynują ciemne strony miasta - brutalność, przemoc, egzekucje, więzienia, bieda, głód, brud, slumsy, pożary, powodzie, prostytucja, dzieci porzucane na ulicy, gnoza, wojna, zniszczenia czy alkoholizm. Poświęca im nieproporcjonalnie dużo miejsca w swojej książce. Czytelnik przewracając karty ma wrażenie że wydobywa się z nich żar pożarów, smród rynsztoków, odór niemytego ludzkiego ciała, dymiące kominy i nieodłączny ryk i gwar tego bezsennego miasta.
Niemniej jednak z uwagi na olbrzymią dawkę informacji serdecznie polecam tę książkę.
Peter Ackroyd - London the Biography. Co za ponura, przygnębiająca i depresyjna książka. Muszę jednak przyznać, że to skarbnica bardzo wielu (900 stron) interesujących i małoznanych faktów o tym "fascynującym mieście". Nie jest to prosta i przyjemna lektura. Po pierwsze nie posiada linearnej chronologii, pomijając całe epoki lub zbywając je pojedynczymi rozdziałami,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-25
Ależ ta książka jest niepoprawna politycznie. Napisana w 2004 tuż przed tragedią w Biesłanie, wydana w 2005 w Rosji. Z uwagi na niepoprawność polityczną przez długi czas nie mogła znaleźć wydawców we Francji, Niemczech, krajach Beneluxu. W Turcji wydana w podziemnym obiegu, w Polsce w 2012, ostatecznie w Niemczech 2017.
Powieść z gatunku political fiction, której akcja toczy się w 2048 w Islamskiej Republice Francji, wchodzącej w skład zachodniego bloku euroislamskiego. Dynamicznie rozrastające się populacyjnie wspólnoty muzułmańskie w Europie Zachodniej (na skutek imigracji i przyrostu naturalnego) w rezultacie demokratycznych wyborów przejmują pod koniec drugiej połowy XXI wieku kontrolę w swoich krajach. Po zwycięskich wyborach wprowadzają na terenie państw zachodnich prawo szariatu. Zlaicyzowane społeczeństwa zachodnie zostają postawione przed wyborem bądź konwersji na Islam bądź zamknięcia w gettach. Katedra Notre Dame w Paryżu zostaje przekształcona w centralny meczet Francji Al-Frankoni.
W książce omówione jest szerokie tło polityczno-społeczne całej Europy w tym w Rosji, Serbii, Grecji Kosowie, Albanii, Turcji z obszernymi odniesieniami na temat sytuacji w Polsce. Autorka nie kryje swoich sympatii i antypatii krytykując zlaicyzowaną, liberalną, agnostyczną i tolerancyjną Europę, słabość i naiwność zreformowanego kościoła katolickiego, agresję i podstęp Islamu. Sympatie wiąże przede wszystkim z lefebrystami i cerkwią prawosławną. Cięte i dosadne konstatacje kontrastują tutaj jednak z niezwykle barwnym, pełnym trafnych, niemal poetyckich paraleli i alegorii językiem literackim. Zaskakujące jest to, że w książce roi się od przypisów , wyjaśniających pojęcia i terminy historyczne, muzułmańskie i chrześcijańskie.
Mimo, że trudno nazwać ją w pełni obiektywną i wyważoną, znajdują się w niej bowiem zarówno fragmenty obrazoburcze jak i mocno przejaskrawione, część z spostrzeżeń skłania do refleksji. W posłowiu autorka rozprawia się bezpardonowo z wszechobecnymi we współczesnej medialnej przestrzeni poglądami, że nie wszyscy muzułmanie to terroryści, że tożsamość chrześcijańska jest jedynie anachronizmem i zabobonem, że laicyzacja i liberalizm są motorami postępu społecznego, odnosi się również do zgubnych zmian w zreformowanym kościele rzymskokatolickim (po soborze watykańskim II, odbywającym się w latach 1962-1965).
Do tego dochodzi jeszcze wartka sensacyjna akcja i kontrowersyjne opisy – np. publicznego kamieniowania na Polach Elizejskich…
„…Zeïnab zawahała się. Też miała ochotę nazbierać kamieni, ostatecznie dłonie mogłaby potem przetrzeć nawilżanymi perfumowanymi chusteczkami, jakie zawsze przy sobie nosi, ale co z paznokciami? Żal byłoby zniszczyć, dopiero co wczoraj robiła manicure takim dobrym lakierem! Tak nawiasem mówiąc, mogliby za opłatą udostępniać ludziom z wyższych sfer coś bardziej wytwornego. Przynajmniej te kamienie mogliby owijać celofanem….Furia tłumu trwała nie dłużej niż piętnaście minut i prędko ucichła. Zakrwawiona miazga ciała bezwładnie zwisała ze słupa skuta kajdanami. Kamieni wokół było po kolana. Prawdopodobnie śmierć zlitowała się nad mężczyzną na długo przedtem, nim ustał kamienny grad.
Zeïnab wycierała już dłonie pachnącą jaśminem chusteczką. Jeden paznokieć był całkiem złamany. To nic, manikiurzystka podklei go plastikową podkładką, pod lakierem nic nie będzie widać…”
Ależ ta książka jest niepoprawna politycznie. Napisana w 2004 tuż przed tragedią w Biesłanie, wydana w 2005 w Rosji. Z uwagi na niepoprawność polityczną przez długi czas nie mogła znaleźć wydawców we Francji, Niemczech, krajach Beneluxu. W Turcji wydana w podziemnym obiegu, w Polsce w 2012, ostatecznie w Niemczech 2017.
Powieść z gatunku political fiction, której akcja...
2023-03-25
Książka wchłania czytelnika jak herbata kostkę cukru. Wybitnie poczytny styl narracji, który intryguje, zaskakuje, momentami przeraża lecz nigdy nie nuży. Oderwać się od niej równie trudno jak od magnesu neodymowego.
Niezaprzeczalnym atutem książki jest również to, że traktuje o małoznanych epizodach historycznych. W szczególności dla nas, dla których historia skupia się na husarii, drugiej wojnie i Grunwaldzie, natomiast Sycylia zwykle kojarzy się z mafią i cytrynami, Wenecja z gondolami, Malta z wakacjami i nauką angielskiego a Cypr z piaszczystymi plażami i tłumami Rosjan.
Książka wchłania czytelnika jak herbata kostkę cukru. Wybitnie poczytny styl narracji, który intryguje, zaskakuje, momentami przeraża lecz nigdy nie nuży. Oderwać się od niej równie trudno jak od magnesu neodymowego.
Niezaprzeczalnym atutem książki jest również to, że traktuje o małoznanych epizodach historycznych. W szczególności dla nas, dla których historia skupia się na...
To nie jest książka naukowa. Jest to poradnik dla osób przeżywających kryzys w małżeństwie lub związku. To poradnik, który krok po kroku, strona po stronie pozwala czytelnikowi przeprowadzić systematyczną analizę problemu, podjąć negocjacje, kroki zaradcze w celu ratowania związku.
To że książka nie odkrywa nic nowego, trudno uznać za zarzut pod adresem tego typu publikacji. Podobnie wizyty u psychologa nie odkrywają niczego czego pacjent nie wie (może nie być świadomy konsekwencji ale ogólnie wizyty takie trudno uznać za odkrywcze).
Ogromną siłą tej książki jest systematyka, możliwości racjonalnej oceny sytuacji, dostrzeżenie wielu perspektyw problemu, który z reguły jest postrzegany tylko z jednej strony.
To również lektura zarówno dla osób, które osaczone problemami małżeńskimi, nie dzielą się nimi z otoczeniem w osamotnieniu i chaotycznie się z nimi szamocąc, jak i dla tych którzy bezradni wobec problemów dzielą się swoją frustracją z otoczeniem i aplikują potem w konflikt dewastacyjne "porady" rodziny i znajomych nakręcające spiralę niezrozumienia i nienawiści.
Reasumując świetna, konkretna i systematyczna książka napisana w formie poradnika, która może znacznie pomóc w zażegnaniu konfliktów małżeńskich.
To nie jest książka naukowa. Jest to poradnik dla osób przeżywających kryzys w małżeństwie lub związku. To poradnik, który krok po kroku, strona po stronie pozwala czytelnikowi przeprowadzić systematyczną analizę problemu, podjąć negocjacje, kroki zaradcze w celu ratowania związku.
To że książka nie odkrywa nic nowego, trudno uznać za zarzut pod adresem tego typu...
2018-05-17
Pomimo, że to typowy Osprey, gdzie trzeba przebijać się przez charakterystyki armii i przywódców oponentów, "zanim akcja rozkręci się na dobre", czyta się go niczym powieść sensacyjną. Topografia bitwy jest tak charakterystyczna, że czytelnik niemal od razu wchłania ukształtowanie terenu, zatok, półwyspów i fortów. Historia samego zmagania więcej niż ciekawa, wręcz intrygująca. Książka zapewne nie zachwyci znawców tematyki, ale dla laików wybierających się na Maltę (zaliczam się do takich) z pewnością sprawi, że widok zatoki i wielkiego portu nie będzie kolejnym śródziemnomorskim obrazkiem nagromadzenia zabytków i turkusowej wody, ale ożywioną przez wyobraźnię areną gwałtownych zmagań wojennych zapewne z odgłosem huku tureckich armat oblężniczych i jazgotem zbroi zakonników.
Pomimo, że to typowy Osprey, gdzie trzeba przebijać się przez charakterystyki armii i przywódców oponentów, "zanim akcja rozkręci się na dobre", czyta się go niczym powieść sensacyjną. Topografia bitwy jest tak charakterystyczna, że czytelnik niemal od razu wchłania ukształtowanie terenu, zatok, półwyspów i fortów. Historia samego zmagania więcej niż ciekawa, wręcz...
więcej mniej Pokaż mimo to
Świat stworzony przez Andersona potrafi zaintrygować. Nie jest to totalnie abstrakcyjnie nakreślone uniwersum, ale potrafi czytelnika nieźle zaskoczyć. I co najważniejsze wydaje się być spójne i logiczne.
Więc przygotujcie się na arcyburze, burzowe światło, pancerze odprysku, dusznikowanie i strzaskane równiny. Niemniej jednak strasznie trudno przebić się przez kilkaset pierwszych stron, gdzie autor z benedyktyńską cierpliwością kreśli zarysy stworzonego w głowie świata. Akcja toczy się bardzo monotonnie, los głównych bohaterów wydaje się być przesądzony, trudno oczekiwać ze coś niezwykłego się wydarzy. Dlatego po kilkuset stronach, znużony odłożyłem książkę na półkę, po czym powróciłem do niej po miesiącu. Okazało się, że świat i postacie nie wyparowały z mojej pamięci, a akcja zaczęła zdecydowanie przyspieszać, osiągając kulminację na ostatnich kilkuset stronach.
Zdecydowanie warto chociaż wymaga to sporo samozaparcia i przezwyciężenia kilku momentów zwątpienia.
Świat stworzony przez Andersona potrafi zaintrygować. Nie jest to totalnie abstrakcyjnie nakreślone uniwersum, ale potrafi czytelnika nieźle zaskoczyć. I co najważniejsze wydaje się być spójne i logiczne.
więcej Pokaż mimo toWięc przygotujcie się na arcyburze, burzowe światło, pancerze odprysku, dusznikowanie i strzaskane równiny. Niemniej jednak strasznie trudno przebić się przez kilkaset...