-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
„Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie” – tytuł co najmniej intrygujący. Przyznam szczerze: oceniłam tę książkę po okładce i wyszłam z założenia, że pod takim tytułem musi się kryć coś niezwykłego. I było niezwykłe.
Prozę, z jaką mamy styczność w tej pozycji, określiłabym mianem poetyckiej. I to nie tylko ze względu na barwny, poetycki język, cieszące oczy metafory, krótkie, trochę poszarpane zdania. Jest to bowiem książka, w której akcja toczy się w głowach bohaterów. Ich dramaty, nieraz irracjonalne lęki i duchy przeszłości przeplatają się z pośrednim opisem ich losów – losów trudnych i pełnych wyrzeczeń. Zła sytuacja polityczna, powracające zjawy minionej wojny, chęć ucieczki, wyjazdu, walka o paszport, który staje się sensem, a za który trzeba słono zapłacić i to nie tylko pieniędzmi. Wszystko to buduje atmosferę przygnębienia i beznadziei, która jest jakby obłokiem otaczającym bohaterów. Bohaterów, których nie poznajemy zbyt dobrze, a z których każdy posiada specyficzną historię, charakter, usposobienie. Osłaniają się oni jednak powoli, po kawałku, zupełnie jak poznawani ludzie.
Nie jest to jednak dzieło dla wszystkich. Jeśli ktoś liczy na wartką akcję, zawiła fabułę, czy choćby zwyczajną prozę, z jaką mamy styczność w powieściach, na pewno się rozczaruje. Jest to raczej utwór poetycki, nad którym można podumać, który czaruje swoją magią, który jednak docenią tylko ci, którzy lubią ten gatunek literacki. Jednym słowem jest to książka o tyle magiczna i urzekająca, co specyficzna, a to czyni ją – w moich oczach – piękną.
„Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie” – tytuł co najmniej intrygujący. Przyznam szczerze: oceniłam tę książkę po okładce i wyszłam z założenia, że pod takim tytułem musi się kryć coś niezwykłego. I było niezwykłe.
Prozę, z jaką mamy styczność w tej pozycji, określiłabym mianem poetyckiej. I to nie tylko ze względu na barwny, poetycki język, cieszące oczy metafory,...
"Wie wujek, kiedy byłem małym chłopcem, bawiłem się w konie. Zamieniałem się w konia i z rozwianą grzywą pędziłem przez podwórko i ulice. A teraz wujku, nie mogę się zmienić w człowieka, choć jestem dyrektorem instytutu."
Kartoteka niemal od pierwszej strony stała się dramatem mi bliskim. Bohater, który jest zupełnie pustym naczyniem, czasem zmieni imię, czasem zawód, wiek. Bohater, który przejęty jest wewnętrzną pustką, który jak mówi - wszystko już zrobił, wydawał się być moim najlepszym przyjacielem.
Widać tutaj powojenne, duchowe spustoszenie, do którego wiele jest nawiązań. Nikt nie był takim samym człowiekiem po wojnie, nikt nie był niewinny, a duchy przeszłości nawiedzały nieustannie.
W Kartotece jest jednak coś więcej poza historyczną prawdą, a jest tym ponadczasowy obraz natury człowieka. Człowieka, który z czasem pustoszeje, szarzeje i robi się obojętny na wspomnienia, ludzi niegdyś bliskich. Człowieka, który się odsuwa, zaszywa w cieniu, a życie przechodzi obok niego, jak postacie przez pokój. Ktoś przystanie, ktoś porozmawia, ktoś weźmie coś z portfela, ale w sumie to wszystko jedno. Pokazuje zmęczenie ciągłym chaosem, życiem tak zmiennym, iż nikt nie jest pewien, kim jest i czy jest. Ta życiowa pustka, po prostu pustka - "jestem pusty jak bazylika w nocy", brak planów, chęci, pokazany w tak plastyczny sposób przejęły mnie.
Nawet, gdybym próbowała, nie wyrażę słowami wszystkich przemyśleń, które Kartoteka nasuwa i zostawia w umyśle. Nie potrafię tego wszystkiego zebrać, dlatego napisałam tylko o części. Wielu ludziom wydaje się, że to zagmatwana abstrakcja, jednak do tego dramatu trzeba zwolnić, usiąść, zastanowić, zadumać.
"Wie wujek, kiedy byłem małym chłopcem, bawiłem się w konie. Zamieniałem się w konia i z rozwianą grzywą pędziłem przez podwórko i ulice. A teraz wujku, nie mogę się zmienić w człowieka, choć jestem dyrektorem instytutu."
Kartoteka niemal od pierwszej strony stała się dramatem mi bliskim. Bohater, który jest zupełnie pustym naczyniem, czasem zmieni imię, czasem zawód,...
"Kiedy widzicie kobietę i mężczyznę w urzędzie stanu cywilnego, zastanówcie się, które z nich stanie się mordercą"
To urocze motto skłoniło mnie do sięgnięcia po króciutki dramat jakim są "Małe zbrodnie małzeńskie", wszak sama stoję na progu zamążpójścia - warto się przygotować. I wiecie co? Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego, że będzie tak dobrze.
"Małe zbrodnie małżeńskie" to, jak wspomniałam, krótki dramat Erica - Emmanuela Schmitta (tak, to ten od Oskara i Pani Róży), który może być przyjemnym przerywnikiem nudnego popołudnia. W zabawnych i zaskakujących dialogach poznajemy małżeństwo z piętnastoletnim stażem, które rozlicza swój związek. Problemy, nienawiść, miłość, żal, przywiązanie, przyzwyczajenie - wszystko to ubrane w żartobliwy i komediowy kostium, który sprawia, iż te straszne małżeńskie tragedie stają się znakomitą rozrywką. To dramat, który czyta się lepiej niż niejedną powieść, a że krótki i lekki, to polecam wszystkim.
"Kiedy widzicie kobietę i mężczyznę w urzędzie stanu cywilnego, zastanówcie się, które z nich stanie się mordercą"
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo urocze motto skłoniło mnie do sięgnięcia po króciutki dramat jakim są "Małe zbrodnie małzeńskie", wszak sama stoję na progu zamążpójścia - warto się przygotować. I wiecie co? Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego, że będzie tak dobrze.
"Małe zbrodnie...