rozwiń zwiń
Sylwek

Profil użytkownika: Sylwek

Gdańsk Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 23 tygodnie temu
469
Przeczytanych
książek
473
Książek
w biblioteczce
107
Opinii
859
Polubień
opinii
Gdańsk Mężczyzna
Dodane| 3 książki
Student prawa, paladyn, dżentelmen i, a jakże, książkofil. Pochłania wszelką napotkaną fantastykę, chociaż innymi gatunkami nie pogardzi. Z uzależnienia altruista, hobbystycznie buc.

Opinie

Okładka książki Zombie.pl Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Ocena 5,5
Zombie.pl Robert Cichowlas, Ł...

Na półkach: , , ,

Motyw zombie pojawia się praktycznie w każdym medium. Mamy filmy, seriale, komiksy, gry planszowe bądź komputerowe, a także, co chyba oczywiste, książki. Temat żywych trupów był już eksploatowany przez rzeszę ludzi z całego świata, czy zatem można wymyślić w tych ramach coś nowego? Cóż, mimo że motyw wydaje się mocno oklepany, wciąż wielu twórców próbuje swoich sił w tym ryzykownym przedsięwzięciu, starając się wprowadzić jakąś innowację. “Zombie.pl”, powieść znanego duetu Cichowlas&Radecki, to właśnie taka próba - autorzy postanowili osadzić żywe trupy w naszej ojczyźnie. Czy zrobili to w interesujący sposób?

Dla Karola Szymkowiaka, młodego biznesmena i restauratora, to miał być znakomity dzień - dopiero co zawarł korzystną umowę, którą wraz ze swoim menadżerem uczcił imprezą pełną alkoholu, a teraz miał wracać do domu, do żony i ukochanego synka. Choć poranki na kacu nigdy nie należą do łatwych, ten jeden okazał się być wyjątkowo fatalny - po przebudzeniu Karol znajduje się w świecie, w którym doszło do apokalipsy. W ciągu jednej nocy większość ludzi zamieniła się w bezmyślne zombie, kierujące się jedynie pierwotnym głodem, a wszelka cywilizacja po prostu upadła. Choć świat stanął w chaosie, Karol postanowił za wszelką cenę dotrzeć z Gdańska, do Poznania, do swojej rodziny. Nie będzie to jednak zadanie łatwe: hordy żywych trupów stanowią potężną przeszkodę, a w takich okolicznościach i nielicznym ocalałym ludziom nie bardzo można ufać…

Opis fabuły nie brzmi szczególnie nowatorsko, czyż nie? Cóż, nie jest to pierwsza historia z zombie w tle, w której to główny bohater, oczywiście kompletnie nieprzygotowany do walki o swoje życie, stara się przetrwać i jednocześnie uratować swoich bliskich. Związany z tym wszystkim motyw drogi również często przewija się w tym gatunku. Mimo to autorom udało się wprowadzić do tekstu powiew świeżości - niewątpliwie na plus po wieści działa tutaj rodzima otoczka, w jaką ubrano powieść. Osadzenie fabuły w polskich realiach to bardzo miły akcent (a jako rodowity Gdańszczanin jeszcze bardziej doceniam użycie tego miasta jako tła historii), a jeszcze przyjemniej oceniam fakt, że wydarzenia w drugiej połowie książki bardzo mocno nawiązują do polskiej przeszłości.

“Zombie.pl” boryka się z tymi samymi problemami, co większość powieści o żywych trupach. Świat, w którym nastąpiła nagła apokalipsa, a nasi bliscy zamienili się wygłodniałe bestie, jest dość specyficznym miejscem, w którym nie każdy jest w stanie przetrwać. Dlatego też naturalnym jest, że powieściach tego typu bohaterowie przechodzą liczne przemiany wewnętrzne i odnajdują w sobie skrywane cechy charakteru. Niestety, jak w wielu innych wypadkach, tak i tu wiele z takich przemian wydaje się być nienaturalnych, sztucznych, sprzecznych z ogólnym usposobieniem postaci; czasem też to, co dzieje się z psychiką niektórych osób, nie wydaje się być odpowiednio uzasadnione albo wystarczająco dobrze ukazane.

Innym mankamentem charakterystycznym dla tekstów o zombie jest swoista konstrukcja akcji. Szczęśliwe sploty wydarzeń przemieszane z nagłymi zagrożeniami są tu praktycznie na porządku dziennym i niestety nierzadko ich umieszczenie w fabule jest bardzo sztuczne. Nieco negatywnie oceniłbym też tempo powieści - choć sporo tu dynamicznych scen, w wielu momentach wartkość wydarzeń znacznie spadała, a dłużące się opisy zaczynały mnie po prostu nudzić. Na szczęście nie zdarzało się to notorycznie, ale i tak było to zauważalne.

Oczywiście te opisywane przeze mnie wady nie są jakoś szczególnie uciążliwe - rzekłbym raczej, że sięgając po tego typu książkę należy się spodziewać tego zestawu cech i w sumie nie bardzo można narzekać na fakt ich wystąpienia. Nie spodziewałem się natomiast zupełnie innej rzeczy: otóż “Zombie.pl” nie ma zakończenia. Wszystkie znaki umieszczone w fabule jak nic wskazują, że śmiało można wypatrywać kontynuacji. Nie dość, że główny wątek nie doczekał się finiszu, to jeszcze sporo poboczny historii pootwierało się w drugiej połowie tekstu. Tym samym jako czytelnik zostałem z uczuciem sporego niedosytu.

“Zombie.pl” nie jest może tekstem innowacyjnym, wprowadzającym w gatunek coś zupełnie nowego, jednak na tle innych tego typu książek powieść Roberta Cichowlasa i Łukasza Radeckiego wypada co najmniej przyzwoicie. Osobiście uważam, że niemałym atutem książki jest osadzenie historii w naszych ojczystych realiach - nie wiem jak inni, ale ja lubię czytać powieści, w których znajduję pewne punkty odniesienia do znanej mi rzeczywistości. Dlatego też z niecierpliwością oczekuję kontynuacji, zwłaszcza, że “Zombie.pl” pozostawiło mnie z licznymi pytaniami w głowie, na które chciałbym poznać odpowiedzi...

------------------------------------------
http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2016/03/robert-cichowlas-ukasz-radecki-zombiepl.html

Motyw zombie pojawia się praktycznie w każdym medium. Mamy filmy, seriale, komiksy, gry planszowe bądź komputerowe, a także, co chyba oczywiste, książki. Temat żywych trupów był już eksploatowany przez rzeszę ludzi z całego świata, czy zatem można wymyślić w tych ramach coś nowego? Cóż, mimo że motyw wydaje się mocno oklepany, wciąż wielu twórców próbuje swoich sił w tym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki The Superior Spider-Man: Ostatnie życzenie Sal Buscema, Stephanie Buscema, Giuseppe Camuncoli, J. M. DeMatteis, Edgar Delgado, Richard Elson, Antonio Fabela, Klaus Janson, Victor Olazaba, Humberto Ramos, Dan Slott, Jen van Meter
Ocena 7,0
The Superior S... Sal Buscema, Stepha...

Na półkach: ,

Spider-Man. Jedni go uwielbiają, inni zaś nienawidzą, nie ma jednak wątpliwości, że to jedna z najbardziej ikonicznych postaci ze świata komiksu. Perypetie Człowieka-Pająka publikowane są od ponad pięćdziesięciu lat, a sam bohater doczekał się jednej z najdłuższych (jeśli nie najdłuższej) serii komiksowej: siedemset zeszytów na przestrzeni półwiecza to wynik oszałamiający, zwłaszcza że w tym czasie cykle o innych bohaterach niejednokrotnie były resetowane i rozpoczynane na nowo. Czy zatem seria musiała doczekać się końca? Wydaje się, że nie, ale nie zapominajmy, że koniec może być też początkiem czegoś zupełnie nowego. I tym właśnie jest “Ostatnie życzenie”.

Spośród niezliczonej hordy przeciwników, z jaką w swojej karierze superbohatera zmierzył się Spider-Man, jednym z najgroźniejszych złoczyńców jest bez wątpienia Otto Octavius. Ten zaciekły wróg Petera Parkera był jednym z jego pierwszych antagonistów, jednak wygląda na to, że już nikomu nigdy nie zaszkodzi - Doktor Octopus znajduje się ściśle tajnym więzieniu, w dodatku jest śmiertelnie chory i najdalej za kilka godzin umrze. Sytuacja w rzeczywistości jest jednak zgoła inna: tak naprawdę to Spider-Man stoi u progu śmierć, bowiem Otto Octavius zamienił jego i swoją jaźń miejscami! Czy umierający Peter Parker, uwięziony w obcym, wyniszczonym ciele, da radę po raz kolejny pokonać swojego wroga?

Fabuła tego tomu jest przewidywalna, ale nikogo to nie powinno dziwić - raz, że bądź co bądź to koniec jednej serii i preludium do całkowicie nowej, więc pewne szokujące zwroty w fabule były więcej niż spodziewane, a dwa: twórcy komiksu głośno mówili o tym, co zrobią z bohaterem. Jedyną niewiadomą był więc sposób ukazania tego wszystkiego oraz to, czy wszystko wypadnie wiarygodnie i ciekawie. Cóż, w gruncie rzeczy fabułę tomu mogę ocenić pozytywnie - dzieje się dużo, akcja jest szybka i dynamiczna, a w całości historii widać, że scenarzysta miał jasno postawiony cel i konsekwentnie do niego dążył. Problem w tym, że momentami akcji jest za dużo. Ewidentnie robiono wszystko, żeby finał serii wypadł idealnie na siedemsetnym numerze, przez co momentami widać zbytnie stłoczenie historii tam, gdzie przydałaby się choć chwila oddechu.

Polski wydawca zdecydował się rozpocząć wydawanie serii “The Superior Spider-Man” od komiksów, które formalnie do niej nie należą, ale stanowią swoiste jej otwarcie. Z jednej strony jest to niesamowicie rozsądne rozwiązanie - nowy czytelnik nie musi odnajdywać się sam w bardzo nietypowym momencie fabuły, lecz zostaje wprowadzony w całą sytuację. Z kolei z drugiej strony ujawnia się pewien problem - zeszyty zamieszczone w tym tomie stanowią finał głównej serii o Spider-Manie, nie dało się więc ustrzec przed odniesieniami do wcześniejszych wydarzeń. Pozamieszczane tu i ówdzie informacje, że coś odnosi się do poprzednich przygód bohatera, to niestety w wielu wypadkach za mało. Jasne, idąc tym tropem, można by cofać się w nieskończoność, by uniknąć takich nawiązań, a Egmont zaczął publikację od najlepszego możliwego momentu, ale nie zmienia to faktu, że nie zaszkodziłoby choćby malutkie tekstowe wprowadzenie i wyjaśnienie pojedynczych wątków, jak to się zdarza u innych wydawców.

Warstwa graficzna komiksu stoi na wysokim poziomie, choć i do niej mam pewne uwagi, Jasne i żywe kolory przemieszane z ciemniejszymi barwami, realistyczne cieniowanie - to wszystko przykuwa wzrok. Jedynym problemem są tak naprawdę twarze postaci. Momentami są one do bólu uproszczone, bez żadnego wyrazu; jest to sprowadzone do takiego poziomu, że w paru wypadkach jedyną różnicę między bohaterami stanowił kolor skóry bądź włosów. Żeby było jeszcze gorzej, to powiem, że są kadry, na których mamy do czynienia z czymś zupełnie przeciwnym, aczkolwiek też negatywnym: na paru ujęciach twarze osób są narysowane z przesadną szczegółowością, pełne ogromnej ilości rys i zmarszczek, co wygląda wręcz groteskowo…

Zakończenie serii komiksowej na siedemsetnym zeszycie to niemałe osiągnięcie, które bez wątpienia zasługuje na pewne uhonorowanie. Włodarze ze stajni Marvela zdecydowali się na opublikowanie krótkich, dość nietypowych historyjek, który polski czytelnik ma okazję przeczytać w tym tomie. Pierwsza z nich to osadzona w alternatywnej przyszłości opowieść o Peterze Parkerze w roli pradziadka. Stanowi ona ciekawe ujęcie kwestii starości i przemijania przy zachowaniu superbohaterskiego tła. Z kolei drugi dodatkowy komiks to króciutka historia o randce Spider-Mana i Black Cat - jest ona na tyle prosta (a wręcz infantylna), że w sumie nie bardzo wiem jaki był sens jej zamieszczenia..

Spider-Man jest postacią, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jeśli więc chcielibyście poznać jego najnowsze przygody, w dodatku bardzo nietypowe, teraz jest na to najlepsza okazja. Publikowane obecnie tomy pozwalają bez problemu wgryźć się w historię Człowieka-Pająka bez nadmiernych dolegliwości w postaci nieznajomości wydarzeń z minionych zeszytów. Spider-Man startuje tu z niemalże czystą kartą, jeśli więc czujecie się zainteresowani - bez obaw sięgajcie po publikację.

------------------------------------------
http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2016/03/piatkomiks-nieregularny-6-superior.html

Spider-Man. Jedni go uwielbiają, inni zaś nienawidzą, nie ma jednak wątpliwości, że to jedna z najbardziej ikonicznych postaci ze świata komiksu. Perypetie Człowieka-Pająka publikowane są od ponad pięćdziesięciu lat, a sam bohater doczekał się jednej z najdłuższych (jeśli nie najdłuższej) serii komiksowej: siedemset zeszytów na przestrzeni półwiecza to wynik oszałamiający,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moją znajomość z komisarzem Montalbano rozpocząłem dość nietypowo, bo nie od pierwszego, czy nawet drugiego tomu, ale od czternastego. Wiem, szaleństwo, ale mimo to wkroczenie w cykl w tak zaawansowanym momencie okazało się być całkiem przyjemnym doświadczeniem. “Wiek wątpliwości” wciągnął mnie w klimatyczną Vigatę i nawet odczuwalny momentami brak znajomości bohaterów czy wcześniejszych wydarzeń nie wpłynął na przyjemność płynącą z lektury, wiedziałem więc, że z pewnością jeszcze kiedyś sięgnę po przygody Salvo Montalbano. Co prawda nie planowałem w najbliższym czasie zaznajamiać się z wcześniejsze przeżyciami komisarza, ale zdecydowanie chciałem na bieżąco śledzić nowe tomy. Cóż, dość powiedzieć, że najnowszy z nich nieco mnie zaskoczył…

Zdziwienie wywołane przez “Śmierć na otwartym morzu” było podwójne. Po pierwsze, książka okazała się być zbiorem opowiadań. Dość niespodziewane, zwłaszcza że gabarytowo nie różni się ona on poprzedniej, z którą miałem do czynienia. Poza tym kryminały jako krótka forma zawsze wydawały mi się pomysłem dość ryzykownym - w końcu jak na ledwie kilkudziesięciu stronach zamieścić interesującą zagadkę, która od początku będzie intrygować, a czytelnik co rusz będzie zmieniał swoje domysły na temat rzeczywistego przebiegu wydarzeń? Okazuje się jednak, że jest to możliwe; kluczem do sukcesu okazały się prowadzone sprawy. Książkowa Vigata jest raczej spokojną, niezbyt dużą miejscowością, zatem osadzenie w niej kilku rozbudowanych śledztw z licznymi morderstwami byłoby co najmniej wątpliwe patrząc na to pod kątem prawdopodobieństwa. Nic więc dziwnego, że Camilleri postawił na sprawy bardziej przyziemne, mniej spektakularne, ale za to wiarygodne i nierzadko dotykające przeciętnych ludzi. Co więcej, niektóre ze śledztw okazały się być ciekawiej skonstruowane, niż niektóre pełnowymiarowe kryminały, jakie miałem okazję czytać.

“Kiedy skończyli jeść, ojciec powiedział przy pożegnaniu z gorzkim uśmiechem:
- Mimo że zaprosiłeś mnie tylko dlatego, że potrzebowałeś informacji, i tak się ucieszyłem ze spotkania.
Montalbano poczuł się jak ostatnia świnia.”[s. 173-174]

Drugim zaskoczeniem był dla mnie fakt, że historie zawarte w zbiorze dzieją się wiele lat przed tym, o czym czytałem w “Wieku wątpliwości”. Dużo młodszy Montalbano dał autorowi możliwość ukazania jego relacji z resztą bohaterów w zupełnie inny sposób, który moim zdaniem wypadł znakomicie. Oczywiście ze względu na konstrukcję tomu ciężko tu o ukazanie długotrwałego budowania więzi - mamy do czynienia z pojedynczymi migawkami, scenami, które jednak bardzo bezpośrednio ukazują relacje między głównych bohaterem, a innymi postaciami. Jedyne moje zastrzeżenie to fakt, że mimo osadzenia akcji sporo wcześniej, niż miało to miejsce w poprzedniej czytanej przeze mnie książce, gros postaci zachowuje się w obu częściach identycznie. Jasne, niektórzy ludzie się nie zmieniają, ale tutaj zdecydowanie nie został zachowany umiar w tym aspekcie.

Niewątpliwą siłą książek Camilleriego jest szerokie tło obyczajowe ukazane na kartach jego opowieści. Włoskie społeczeństwo jest dość specyficzne i autor nie boi się tego pokazywać. Jasne, można mieć wrażenie, że mamy tu do czynienia ze schematami opartymi na pewnych stereotypach, ale fakt, że opisuje to wszystko rodowity Włoch, nadaje wszystkiemu wiarygodności. Zewnętrzna prostoduszność podszyta układami i korupcją; otwarta religijność skonfrontowana ze swobodą seksualną - choć nie jest to coś, co szczególnie lubię, to jako tło kryminałów sprawdza się to znakomicie.

Poprzednią książkę Camilleriego oceniłem jako lekturę pociągową i tak samo mogę postąpić ze “Śmiercią na otwartym morzu” - z tą różnicą, że tym razem mamy do czynienia z książką idealną na podróże na bliskich odcinkach. Krótkie opowiadania (na trzystu stronach zmieściło się ich aż osiem) to idealny wypełniacz czasu podczas przejazdu koleją miejską czy autobusem - sam przeczytałem książkę w takich warunkach. Jasne, czas lektury rozciąga się przez to na kilka dni, ale to żaden problem: każda historia jest samodzielna i nie musimy na bieżąco dokładnie pamiętać tego, co wydarzyło się w opowiadaniach już przez nas przeczytanych. Ciekawa i przystępna lektura - czegóż więcej oczekiwać od takiej książki?

------------------------------------------
http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2016/02/andrea-camilleri-smierc-na-otwartym.html

Moją znajomość z komisarzem Montalbano rozpocząłem dość nietypowo, bo nie od pierwszego, czy nawet drugiego tomu, ale od czternastego. Wiem, szaleństwo, ale mimo to wkroczenie w cykl w tak zaawansowanym momencie okazało się być całkiem przyjemnym doświadczeniem. “Wiek wątpliwości” wciągnął mnie w klimatyczną Vigatę i nawet odczuwalny momentami brak znajomości bohaterów czy...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Sylwek

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
469
książek
Średnio w roku
przeczytane
34
książki
Opinie były
pomocne
859
razy
W sumie
wystawione
467
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
2 403
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
31
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
3
książek [+ Dodaj]