Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Dobrze że ta książka powstała, gdyż temat jest wart tego, by się nad nim pochylić. Architektura PRL to zderzenie wizji architektów z szarą rzeczywistością czasów, których wyróżnikiem był chroniczny niedobór materiałów i wykonawców. Dołóżmy do tego ideologiczne wzmożenie w gremiach decydujących o projektach i mamy obraz pracy architekta w PRL. Mimo tych okoliczności, wielu z nich wychodziło obronną ręką z tych zmagań, realizując projekty nietuzinkowe.

Temat frapujący ale sama książka pozostawiła pewien niedosyt. Po pierwsze: brak tu jakichkolwiek planów czy rysunków. Przy rozmowie o architekturze to poważne niedopatrzenie. Nawet laik jest w stanie zrozumieć więcej, gdy może ocenić na planie to, o czym jest mowa w tekście. Przy czym (i tu drugi zarzut) więcej jest o osobach, a mniej o samych realizacjach. Gdyby na przykład wykład na temat "formy otwartej" był zilustrowany jakimiś planami, a dom Hansenów był lepiej obfotografowany, przekaz byłby zdecydowanie silniejszy.

Chwała autorowi za zbliżenie się do wielu bohaterów tego tekstu na tyle, by uchwycić ich zarówno w wymiarze profesjonalnym jak i osobistym. Dzięki tej książce, wiem o architektach PRLu dużo więcej niż wcześniej. Aby dowiedzieć się więcej o samej architekturze, będę musiał niestety sięgnąć po inną pozycję.

Dobrze że ta książka powstała, gdyż temat jest wart tego, by się nad nim pochylić. Architektura PRL to zderzenie wizji architektów z szarą rzeczywistością czasów, których wyróżnikiem był chroniczny niedobór materiałów i wykonawców. Dołóżmy do tego ideologiczne wzmożenie w gremiach decydujących o projektach i mamy obraz pracy architekta w PRL. Mimo tych okoliczności, wielu z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Język. Siła słowa jest tutaj wszechogarniająca. Każdy gest, cień, szmer, myśl. Wszystko karmi tu naszą wyobraźnię. Łapałem się na tym, że celowo czytam książkę powoli, by dłużej delektować się jej smakiem. Dodajmy do tego nastrój prowincjonalnego, amerykańskiego miasteczka i ten szczególny czas w życiu, gdy ma się 13 lat, a świat zdaje się studnią tajemnic, czekającą na odkrycie. Panie Harmony Korine, panie Lynch: ja poproszę ekranizację. Po "Lost River" dałbym nawet szansę Ryanowi Goslingowi. Ten film już jest w słowach. Trzeba go tylko nakręcić.

Język. Siła słowa jest tutaj wszechogarniająca. Każdy gest, cień, szmer, myśl. Wszystko karmi tu naszą wyobraźnię. Łapałem się na tym, że celowo czytam książkę powoli, by dłużej delektować się jej smakiem. Dodajmy do tego nastrój prowincjonalnego, amerykańskiego miasteczka i ten szczególny czas w życiu, gdy ma się 13 lat, a świat zdaje się studnią tajemnic, czekającą na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia po tej lekturze. Opowieść człowieka, który przez całe dekady był świadkiem dziejącej się historii, wnikliwym obserwatorem i wrażliwym komentatorem wielkich wydarzeń i cichych dramatów. Dzięki rozmowie z synem, towarzyszymy mu do ostatnich chwil. To etap życia gdzie Terzani osuwa się we wschodni mistycyzm i próbuje się tym doświadczeniem podzielić z czytelnikami. Mam nieodparte wrażenie, że bycie sadhu do niego nie pasuje. Gesty i teorie sprawiają wrażenie wymuszonych lub naiwnych. O oddzieleniu ciała i ducha łatwiej mówić temu, kto do końca zachowuje sprawność umysłu. Wystarczyłaby jednak jakakolwiek choroba neurodegeneracyjna i okazałoby się, że o żadnym oddzieleniu nie ma mowy. Podobnie jest z kołową naturą czasu o której opowiada Tiziano. Teoria tyle efektowna, co naiwna i uproszczona. Nie dziwi skłonność do uogólnień i podsumowań - w pewnym momencie życia ta potrzeba jest zapewne paląca. Trochę jednak szkoda, że głębia tych przemyśleń jest umiarkowana. W reportażach Tiziano był bliżej życia niż śmierci, a o życiu potrafił pisać dobrze, jak mało kto. Niech tak zostanie.

Mam mieszane uczucia po tej lekturze. Opowieść człowieka, który przez całe dekady był świadkiem dziejącej się historii, wnikliwym obserwatorem i wrażliwym komentatorem wielkich wydarzeń i cichych dramatów. Dzięki rozmowie z synem, towarzyszymy mu do ostatnich chwil. To etap życia gdzie Terzani osuwa się we wschodni mistycyzm i próbuje się tym doświadczeniem podzielić z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety zmuszony jestem przyłączyć się do chóru krytyków LeDuffa. Jest tu nieco wartościowych informacji i kilka barwnych opisów postaci, istotnych dla historii miasta. Niestety jako całość, ta książka to zmarnowana okazja. Na pierwszym planie jest sam autor i jego rodzina, oraz wszczynane przez niego awantury domowe, po których interweniować musi policja. Od biedy przyjąć można optykę pt. "spójrzcie co to miasto ze mną zrobiło", ale raczej nie na to liczył czytelnik, sięgając po ten tytuł. Liczyłem na sugestywny, wibrujący portret miasta, na wielowymiarową analizę jego konstrukcji, charakteru, historii i przyczyn upadku, wpisaną w kontekst całego kraju. To miała być "sekcja zwłok Ameryki", a wyszło bardziej jak dłubanie wykałaczką we własnym uzębieniu.

Niestety zmuszony jestem przyłączyć się do chóru krytyków LeDuffa. Jest tu nieco wartościowych informacji i kilka barwnych opisów postaci, istotnych dla historii miasta. Niestety jako całość, ta książka to zmarnowana okazja. Na pierwszym planie jest sam autor i jego rodzina, oraz wszczynane przez niego awantury domowe, po których interweniować musi policja. Od biedy przyjąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie da się ukryć, że Ray jest przede wszystkim inżynierem, a nie pisarzem. Walorów literackich tu nie uświadczymy - nie o to jednak chodzi. Kluczowym jest pytanie czy wizja autora odnośnie przyszłości technologii jest spójna, czy może ma luki w rozmowaniu? Wygląda na to, że w kluczowych punktach Ray ma rację (potwierdzają to też głosy innych specjalistów). Jedyny słaby punkt to moim zdaniem nadmierny optymizm autora w odniesieniu do aspektów ekonomicznych i społeczno-politycznych. Czuć że jest on dzieckiem amerykańskiej gospodarki wolnorynkowej z jej świetlanego okresu i nie docenia siły z jaką kryzysy oddziałują na rzeczywistość. Nie wpływa to jednak na istotę wywodu, opóźnia jedynie nadejście nieuniknionego. Pojawienie się silnej AI to tylko kwestia czasu, a konsekwencje tego wydarzenia porównać można jedynie z lądowaniem kosmitów. Przyjdzie nam żyć w ciekawych czasach.

Nie da się ukryć, że Ray jest przede wszystkim inżynierem, a nie pisarzem. Walorów literackich tu nie uświadczymy - nie o to jednak chodzi. Kluczowym jest pytanie czy wizja autora odnośnie przyszłości technologii jest spójna, czy może ma luki w rozmowaniu? Wygląda na to, że w kluczowych punktach Ray ma rację (potwierdzają to też głosy innych specjalistów). Jedyny słaby...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rewolucja u bram. Pisma Lenina z roku 1917 Włodzimierz Lenin, Slavoj Žižek
Ocena 7,4
Rewolucja u br... Włodzimierz Lenin,&...

Na półkach: ,

Decyzja o sięgnięciu do Lenina, a nie do modnego dziś Marksa, jest zabiegiem bardzo świadomym. Żiżka nie interesują teoretyczne konstrukty dotyczące struktur makroekonomicznych. W charakterystycznym dla siebie stylu, tam gdzie inni się zatrzymują, on robi kolejny krok, a potem następny. Truizm o kryzysie współczesnego kapitalizmu, prowadzi do nieuchronnego pytania: co dalej? Odpowiedź nieuchronnie brzmi: rewolucja - w tej czy innej formie. A któż wie na ten temat więcej niż Lenin? Żiżek zdaje sobie oczywiście sprawę z tego czym stał się zbudowany przez Lenina system. Ciekawi go jednak sam akt rewolucji - w wymiarze teoretycznym i praktycznym. Dlatego analizuje też inne rewolucje (np. fracuską). Próbuje dotrzeć do istoty politycznego przełomu. Kto czytał inne jego prace wie, jak charakterystycznym stylem się przy tym posługuje. Filozofia, literatura, historia, kinematografia i psychoanaliza spod znaku Lacana, mieszają się tu w zaskakujących konfiguracjach. Nie jest to może pozycja przełomowa, ale czas poświęcony na lekturę, nie będzie straconym.

Decyzja o sięgnięciu do Lenina, a nie do modnego dziś Marksa, jest zabiegiem bardzo świadomym. Żiżka nie interesują teoretyczne konstrukty dotyczące struktur makroekonomicznych. W charakterystycznym dla siebie stylu, tam gdzie inni się zatrzymują, on robi kolejny krok, a potem następny. Truizm o kryzysie współczesnego kapitalizmu, prowadzi do nieuchronnego pytania: co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia po tej lekturze. Gdy jakaś książka obrosła taką legendą jak ta, nietrudno o sytuację, gdy poprzeczka naszych oczekiwań ulokowana jest zbyt wysoko. Powieść jest oczywiście wieloznaczna i w poszukiwaniu sensów można kopać głęboko, ale na pierwszy plan wysuwają się moim zdaniem trzy kwestie: diagnoza społeczna (psychologiczna, socjologiczna), zagadnienie postrzegania czasu oraz wątek edukacji filozoficzno-światopoglądowej. Najsolidniej moim zdaniem, zrealizowany jest ten pierwszy aspekt. Psychologia postaci jest spójna i ciekawa, relacje wiarygodne i pogłębione, a bogactwo bohaterów pozwala protagoniście (oraz narratorowi) na swobodne "buszowanie" w tym intrygującym środowisku. Dobry warsztat pisarski przynosi zarówno fragmenty głębsze, wyciszone (jak relacja Joachima z dziadkiem), jak i bardziej dynamiczne (jak np. narciarska wycieczka w góry). Nad tym wszystkim, niczym w filmowym "Kabarecie", unosi się duch rodzącego się nazizmu. Drugi aspekt: upływ czasu, zrealizowany jest moim zdaniem nieco nieudolnie. Z jednej strony mamy serwowane wprost, dość naiwne analizy na temat subiektywnego odczuwania czasu (o tym, że czas z gorącą dziewczyną płynie szybko, a przy trzymaniu gorącego garnka sekunda wydaje się wiecznością, każdy wie intuicyjnie). Z drugiej mamy próbę oddania upływu czasu poprzez narrację samej powieści. Problem w tym że tutaj moim zdaniem Mannowi zabrakło kunsztu i ta forma po prostu nuży, zamiast tworzyć oczekiwaną impresję. Jeśli ktoś ma wątpliwości jak sama forma powieści może oddawać zmaganie z czasem, polecam sięgnąć po "Zamek" Kafki. Na deser otrzymujemy trzeci główny składnik tego bigosu, czyli edukacyjne wywody Settembriniego i Naphty. Może jestem po prostu zbyt wybredny, ale dyskusje te drażniły mnie niemożliwie, brakiem elementarnej logiki i rozbuchaną pseudoerudycją. Większość z nich, należałoby zakończyć po drugim wyssanym z palca argumencie, bo budowanie dalej na takich fundamentach to zwykłe bicie piany. Złożyło się tak, że równolegle czytałem też "Rewolucję u bram" Żiżka i "Chorobę na śmierć" Kierkegaarda - trudno było nie zauważyć różnicy poziomów. Na tym tle, Naptha u Manna zdaje się po prostu mętnie bełkotać. Podsumowując: książka warta lektury, choć w moim odczuciu, na tle "wielkiej literatury" (a na czytanie innej szkoda czasu) nie błyszczy jakimś wyjątkowym blaskiem.

Mam mieszane uczucia po tej lekturze. Gdy jakaś książka obrosła taką legendą jak ta, nietrudno o sytuację, gdy poprzeczka naszych oczekiwań ulokowana jest zbyt wysoko. Powieść jest oczywiście wieloznaczna i w poszukiwaniu sensów można kopać głęboko, ale na pierwszy plan wysuwają się moim zdaniem trzy kwestie: diagnoza społeczna (psychologiczna, socjologiczna), zagadnienie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lektura tej pozycji prowadzi do wniosku, że autor jest człowiekiem niezwykle pracowitym, lecz niestety niezbyt utalentowanym. Uchwycił się jednego pomysłu (nie swojego zresztą), aby przedstawić losy świata po niespodziewanym wyludnieniu. Wykonał tytaniczną pracę, jeżdżąc po świecie i zbierając od dziesiątek fachowców z wielu dziedzin, informacje o procesach jakie zachodzą w przyrodzie samoistnie, oraz w wyniku ludzkich działań. Opisał wyczerpująco i ze szczegółami zebrane relacje, dbając o takie detale jak np. łacińskie nazwy wymienianych gatunków. Dołączył obszerną bibliografię książek i artykułów. Problem w tym, że lektura przypomina brnięcie przez książkę telefoniczną. Zabrakło tu pomysłu na jakąś formę narracji, jakiś suspens, który nadałby tej podróży przez fakty choć odrobiny napięcia. Krótko mówiąc - wartościowe ale męczące.

Lektura tej pozycji prowadzi do wniosku, że autor jest człowiekiem niezwykle pracowitym, lecz niestety niezbyt utalentowanym. Uchwycił się jednego pomysłu (nie swojego zresztą), aby przedstawić losy świata po niespodziewanym wyludnieniu. Wykonał tytaniczną pracę, jeżdżąc po świecie i zbierając od dziesiątek fachowców z wielu dziedzin, informacje o procesach jakie zachodzą w...

więcej Pokaż mimo to