rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Widocznie każde pokolenie potrzebuje własnych „Dzieci z dworca zoo.” Strasznie to przygnębiające.

Widocznie każde pokolenie potrzebuje własnych „Dzieci z dworca zoo.” Strasznie to przygnębiające.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niby ciekawe, ale nic z tego nie wynika. Mam wrażenie jakby to był najwyżej pierwszy tom jakiegoś cyklu. Wówczas można by mieć nadzieję, że akcja rozkręci się dopiero później... Albo to, albo się po prostu przyzwyczaiłem do seriali.

Niby ciekawe, ale nic z tego nie wynika. Mam wrażenie jakby to był najwyżej pierwszy tom jakiegoś cyklu. Wówczas można by mieć nadzieję, że akcja rozkręci się dopiero później... Albo to, albo się po prostu przyzwyczaiłem do seriali.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,


Okładka książki Społeczeństwo populistów Przemysław Sadura, Sławomir Sierakowski
Ocena 7,4
Społeczeństwo ... Przemysław Sadura,&...

Na półkach: ,

Dużo się dowiedziałem o motywach kierujących ludźmi z różnych warstw społecznych. Trochę podejrzewałem, ale sporo nawet bym sobie nie wyobraził.

Szkoda, że nie da się przeprowadzić podobnych badań nad motywacjami samych polityków…

Dużo się dowiedziałem o motywach kierujących ludźmi z różnych warstw społecznych. Trochę podejrzewałem, ale sporo nawet bym sobie nie wyobraził.

Szkoda, że nie da się przeprowadzić podobnych badań nad motywacjami samych polityków…

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakby dzisiaj pisane…

Jakby dzisiaj pisane…

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Prawdziwa i niewymownie smutna. Ale lepsza niż najbardziej wciągający kryminał.

Prawdziwa i niewymownie smutna. Ale lepsza niż najbardziej wciągający kryminał.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fantastyczne. Powieść powstała później niż cykl Roboty i większość Fundacji, ale da się ją interpretować jako część tej samej linii czasowej. Przedstawia bowiem wydarzenia, które mogłyby być preludium Imperium Galaktycznego a jeden z bohaterów zastanawia się nawet jak taki twór mógłby funkcjonować. Według niego niezbyt dobrze, co znajduje potwierdzenie już w Fundacji. Uwielbiam tę konsekwencję Asimova! Choćby z tego względu warto go czytać.

Fantastyczne. Powieść powstała później niż cykl Roboty i większość Fundacji, ale da się ją interpretować jako część tej samej linii czasowej. Przedstawia bowiem wydarzenia, które mogłyby być preludium Imperium Galaktycznego a jeden z bohaterów zastanawia się nawet jak taki twór mógłby funkcjonować. Według niego niezbyt dobrze, co znajduje potwierdzenie już w Fundacji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż mogę powiedzieć, ani tej "zwariowanej wściekłości" nie zauważyłem, ani też specjalnie
mnie ta książka nie wzruszyła...
Przede wszystkim jest przewidywalna do bólu. Nie chcę psuć nikomu zabawy, ale wystarczy
spojrzeć na opis z ostatniej strony okładki i już wiadomo jak potoczy się akcja. Coś jak ostatnie
kuszenie Chrystusa.
Owszem, napisana jest (lub przetłumaczona, bo nie znam oryginału) dość prostym językiem,
początkowo nawet trochę wciąga. Główny kierunek akcji jest oczywisty ale, podobnie jak to bywa np. w
kryminałach, ciekawe są konkretne szczegóły. W tym przypadku pytanie co w końcu przeważy szalę
skłaniając głównego bohatera do zejścia z drogi cnoty. Sprawa staje się ewidentna mniej więcej w
połowie opowieści, toteż dalszą lekturę uprawiałem już raczej z obowiązku, niż prawdziwej ochoty.
Niemniej mógłbym polecić ją jako lekką literaturę, tzw. biwakową (jeśli dziś ktoś jeszcze organizuje
biwaki i w dodatku podczas nich czyta). W każdym razie na plażę czy pod namiot, nadaje się od biedy
do zabicia czasu.
Na razie mówię o głównym bohaterze, ponieważ wbrew tytułowi, nie jest nim Władimir Putin, a
jego opiekun. Sam prezydent to już inna historia. I może nie śmieszy mnie ona ze względów
osobistych, jako że miałem w życiu sporo doświadczenia z bliskimi chorującymi na demencję o
objawach alzheimero-podobnych. I powtarzam: nic w tym zabawnego nie widzę. Groteskowość
podobnych sytuacji bywa bardziej żenująca, chwilami żałosna ale nie śmieszna i to bez względu na
osobę chorego.
Zastanawia mnie cel napisania takiej historii. Nie wiem nic o autorze, bo to zdaje się pierwsza
jego książka dostępna w Polsce. Jednakże gdyby mnie kto pytał, widzę tu pewną analogię do polskich
okupacyjnych motywów z seri "siekiera, motyka, piłka, szklanka." To również nie były utwory o jakimś
szczególnym stopniu wysublimowania, umówmy się. Ot, rubaszna, czasem wręcz ordynarna, ale
chwytliwa zaśpiewka mająca na celu oswojenie strachu przed zagrożeniem. I być może stopień owego
zagrożenia, lub też jego bliskość usprawiedliwiały ten rodzaj humoru. Jakoś tej okoliczności w naszych,
a już tym bardziej brytyjskich warunkach nie dostrzegam. Tym bardziej więc mam wrażenie, że jest to
osobista terapia autora. Tyle że najlepszym miejscem dla większości tego typu utworów jest szuflada.
Znam w literaturze podobne dzieła, w tym wiele wybitnych klasyków. Tak to jednak jest z książkową
autoterapią: albo wychodzi wiekopomne dzieło, albo zwykły gniot, ale nigdy nic pomiędzy. I chyba jasne
już jest, gdzie na owej skali plasują się w moim przekonaniu "Ostatnie dni Władimira P.

Cóż mogę powiedzieć, ani tej "zwariowanej wściekłości" nie zauważyłem, ani też specjalnie
mnie ta książka nie wzruszyła...
Przede wszystkim jest przewidywalna do bólu. Nie chcę psuć nikomu zabawy, ale wystarczy
spojrzeć na opis z ostatniej strony okładki i już wiadomo jak potoczy się akcja. Coś jak ostatnie
kuszenie Chrystusa.
Owszem, napisana jest (lub przetłumaczona, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak dla mnie to cała para poszła w gwizdek. Dwie reklamowane ciekawostki (bo wszak nie są to żadne najnowsze badania) są właściwie najciekawsze. Reszta to kilka innych, mniej spektakularnych, okraszonych przydługimi dywagacjami. Zresztą, nihil novi sub sole: każdy przeciętnie inteligentny człowiek zna te fakty, jeśli nie ze szkoły to z literatury. Biorę jednak pod uwagę, że to w końcu pozycja głównie dla licealistów - stąd aż pięć gwiazdek.

Jak dla mnie to cała para poszła w gwizdek. Dwie reklamowane ciekawostki (bo wszak nie są to żadne najnowsze badania) są właściwie najciekawsze. Reszta to kilka innych, mniej spektakularnych, okraszonych przydługimi dywagacjami. Zresztą, nihil novi sub sole: każdy przeciętnie inteligentny człowiek zna te fakty, jeśli nie ze szkoły to z literatury. Biorę jednak pod uwagę, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna, jak wszystko co czytałem tego autora. Szerokość horyzontów, które w każdej trylogii przed nami otwiera, przyprawia o zawrót głowy. Za każdym razem, kiedy wydaje się, że docieramy do ostatniej, najwyższej perspektywy, Werber rozsuwa nad nami kolejne piętro.

W tej opowieści jest podobnie, jednak mam żal o zakończenie. Zawieszone w próżni, bez konkluzji… Rozumiem zamysł, jednak, gdybym nie znał tego autora, pomyślałbym, ż zabrakło mu wyobraźni.

Rewelacyjna, jak wszystko co czytałem tego autora. Szerokość horyzontów, które w każdej trylogii przed nami otwiera, przyprawia o zawrót głowy. Za każdym razem, kiedy wydaje się, że docieramy do ostatniej, najwyższej perspektywy, Werber rozsuwa nad nami kolejne piętro.

W tej opowieści jest podobnie, jednak mam żal o zakończenie. Zawieszone w próżni, bez konkluzji…...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta opinia to dla mnie modelowy przykład cancel culture: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4319848/obcy-w-obcym-kraju/opinia/64578348#...

Tak naprawdę książka jest nie tyle o zrozumieniu, ile szerzej, o filozofii religii. Bardzo głęboka, choć przyznam że zakończenie mnie rozczarowuje. Jest ciekawa, inteligentnie napisana i daje dużo do myślenia. Jednak nie komuś, kto zachłystuje się wzburzeniem moralnym.

Owszem, zgadzam się, przytoczony przykład tekstu na temat gwałtu jest obrzydliwy i nie sposób przejść obok niego obojętnie. Podobnie jak mocno homofobiczne wypowiedzi jednego z bohaterów, a nawet te przemycone nie całkiem subtelnie w samej narracji. Ale tego jest w sumie bodaj mniej niż trzy strony na całą, dość obszerną i fascynującą powieść.

Nie idźmy na łatwiznę, nie pozbywajmy się z przestrzeni kultury (bo tylko o tym się wypowiadam) wszystkiego, co nam się nie podoba. Inaczej pozostaniemy z wyłącznie z garstką tekstów czy spektakli pośmierdujących propagandą. "Włączmy myślenie," jak to się dzisiaj mówi, tylko niech to będzie myślenie krytyczne. Każdy średnio inteligentny człowiek powinien umieć przyjąć ciekawe idee odsiewając te szkodliwe w jednym tekście. Czarno-białe widzenie świata (także literatury) prowadzi do fanatyzmu w jedną lub drugą stronę.

Ta opinia to dla mnie modelowy przykład cancel culture: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4319848/obcy-w-obcym-kraju/opinia/64578348#...

Tak naprawdę książka jest nie tyle o zrozumieniu, ile szerzej, o filozofii religii. Bardzo głęboka, choć przyznam że zakończenie mnie rozczarowuje. Jest ciekawa, inteligentnie napisana i daje dużo do myślenia. Jednak nie komuś,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To ta sama książka co "Marsjanin." Warunki wyjściowe trochę inne, zadane trudności również. Ale to ten sam bohater, ta sama dynamika i w zasadzie ta sama opowieść o nadziei i przetrwaniu w skrajnych warunkach kosmicznych. Podobały mi się obie, ale jeśli autor zamierza snuć tę opowieść w kolejnych książkach to chyba spasuję.

To ta sama książka co "Marsjanin." Warunki wyjściowe trochę inne, zadane trudności również. Ale to ten sam bohater, ta sama dynamika i w zasadzie ta sama opowieść o nadziei i przetrwaniu w skrajnych warunkach kosmicznych. Podobały mi się obie, ale jeśli autor zamierza snuć tę opowieść w kolejnych książkach to chyba spasuję.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety, nie przebrnąłem do końca. Rzadko mi się to zdarza, ale naprawdę nie mogłem. Rozumiem, że to może wybitne, ale ja chyba już jestem za stary. W jakiejś recenzji, bodaj w Polityce przeczytałem, że książka jest "inteligentnie przesadzona."

No cóż, przesadzona to ona jest na pewno, pytanie, czy inteligentnie? Albo ja nie łapię już pewnych kodów kulturowych, co jest jak najbardziej możliwe. Dość wybiórczo konsumuję bowiem współczesną kulturę popularną. "Grę o tron" obejrzałem na przykład, ale dopiero w zeszłym roku. Natomiast "Breaking Bad" czy "Rodziny Soprano" jeszcze wcześniej nie zdzierżyłem. Nie mogłem się przebić przez pierwsze odcinki, tak jak tutaj przez pierwsze rozdziały.

Nowe/stare eksperymenty formalne też nie pomagają mi w lekturze. Zdania z małej litery, każde od nowego wiersza powodują, że dodatkowo gubię się w tekście. Miałem nadzieję, że tego rodzaju "rewolucyjne" zabiegi odeszły do lamusa jakoś w początkach XX wieku (Finnegan's Wake).

Zaznaczam jako przeczytaną, żeby mnie za kilka lat nie skusiło, jak zapomnę że próbowałem. Dla mnie nie warto, chociaż młodszym może się spodobać. Pod warunkiem, że będą umieli czytać krytycznie i wyłapać sarkazm...

Niestety, nie przebrnąłem do końca. Rzadko mi się to zdarza, ale naprawdę nie mogłem. Rozumiem, że to może wybitne, ale ja chyba już jestem za stary. W jakiejś recenzji, bodaj w Polityce przeczytałem, że książka jest "inteligentnie przesadzona."

No cóż, przesadzona to ona jest na pewno, pytanie, czy inteligentnie? Albo ja nie łapię już pewnych kodów kulturowych, co jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cudne. Faktycznie nadaje się na scenariusz sezonu „Black Mirror.” Ktoś to określił mianem fantastyki bliskiego zasięgu. Też się zgadza. Ale najlepsze jest to, że nie koncentruje się na gadżetach z przyszłości, nie jest space operą czy westernem w kosmosie (w ogóle nie jest w kosmosie). Ma za to coś, czego od lat 80-tych bardzo mi w fantastyce brakuje: pomysł. Inteligentną ideę zaprezentowaną w ciekawy sposób. Wraca tym samym do podstawowej w moim pojęciu płaszczyzny gatunku, a mianowicie diagnozy ludzkiej kondycji. W tej kategorii ma mojego prywatnego nobla.

Cudne. Faktycznie nadaje się na scenariusz sezonu „Black Mirror.” Ktoś to określił mianem fantastyki bliskiego zasięgu. Też się zgadza. Ale najlepsze jest to, że nie koncentruje się na gadżetach z przyszłości, nie jest space operą czy westernem w kosmosie (w ogóle nie jest w kosmosie). Ma za to coś, czego od lat 80-tych bardzo mi w fantastyce brakuje: pomysł. Inteligentną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem, czy takie to przewrotne jak głosi reklama wydawnictwa. Tu czytam z kolei opinie że hermetyczne i mało zrozumiałe. Cóż, to chyba zależy od wrażliwości. Nie ilościowo, raczej rodzajowo. Dla mnie to ciepłe, piękne i tak bardzo intymne, jak tylko literatura być potrafi zanim stanie się pornografią (w szerokim sensie). Język Karpowicza jakoś we mnie rezonuje, chyba w każdej książce, a czytałem go sporo i dalej będę i innym polecam. Metafora, fraza, rytm, słownictwo - ten gość włada polszczyzną jak mało kto ze współczesnych pisarzy.

Nie wiem, czy takie to przewrotne jak głosi reklama wydawnictwa. Tu czytam z kolei opinie że hermetyczne i mało zrozumiałe. Cóż, to chyba zależy od wrażliwości. Nie ilościowo, raczej rodzajowo. Dla mnie to ciepłe, piękne i tak bardzo intymne, jak tylko literatura być potrafi zanim stanie się pornografią (w szerokim sensie). Język Karpowicza jakoś we mnie rezonuje, chyba w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba pierwsza w moim życiu książka, która na koniec niczego nie wyjaśnia. A mimo to jakoś satysfakcjonuje. Niezłe.

Chyba pierwsza w moim życiu książka, która na koniec niczego nie wyjaśnia. A mimo to jakoś satysfakcjonuje. Niezłe.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacja! Tym bardziej że to debiut.

Nie, to nie jest opowieść podręcznej, chociaż są podobieństwa. Ale jest w tej książce uchwycony ten fascynujący moment, kiedy apokalipsa dopiero się zaczyna. Pani Atwood pominęła ten etap w swojej opowieści i rozgrywa ją w już ukształtowanych warunkach społecznych. W "Księdze" widzimy rozpadający się świat właściwie krok po kroku. Tu można by znaleźć analogię do takich rzeczy jak "I Am a Legend," świetny film z Willem Smithem, będącym adaptacją powieści Richarda Mathesona (tego nie czytałem, ale film świetny).

Rewelacja! Tym bardziej że to debiut.

Nie, to nie jest opowieść podręcznej, chociaż są podobieństwa. Ale jest w tej książce uchwycony ten fascynujący moment, kiedy apokalipsa dopiero się zaczyna. Pani Atwood pominęła ten etap w swojej opowieści i rozgrywa ją w już ukształtowanych warunkach społecznych. W "Księdze" widzimy rozpadający się świat właściwie krok po kroku. Tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie to może niezbyt odkrywcza literatura, bo sporo już na temat klimatu przeczytałem, ale wyróżnia się relatywnym optymizmem. Ogólnie rzecz biorąc wniosek z tego mam taki, że jak już Bill Gates na serio weźmie się do czipowania ludzi, to powiedzcie mi tylko, gdzie stanąć w kolejce.

Dla mnie to może niezbyt odkrywcza literatura, bo sporo już na temat klimatu przeczytałem, ale wyróżnia się relatywnym optymizmem. Ogólnie rzecz biorąc wniosek z tego mam taki, że jak już Bill Gates na serio weźmie się do czipowania ludzi, to powiedzcie mi tylko, gdzie stanąć w kolejce.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z dużym trudem przeczytałem i pierwsze, co mi się nasunęło, to że dawno nie czytałem takich bzdur. Przykro to pisać o Umberto Eco, którym tak wielu się zachwyca, niemniej takie jest moje zdanie.

Owszem, kojarzę, że rzecz jest poniekąd alegorią życia pisarza, doceniam głęboki realizm epoki, klimat Boccaccia zarówno w formie jak i treści, jednak to wszystko za mało, żeby dorównać na przykład opowieści Romaina Rollanda: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/26534/colas-breugnon

Nie piszę tego jednak, żeby się znęcać nad autorytetem, czy też jego dziełem, Zainteresowały mnie wątki, które skojarzyły mi się mocno z "Dziennikami gwiazdowymi" Stanisława Lema. Zastanawiam się, czy tylko ja to widzę? Gdzie znalazłbym krytyka, który akurat te dwie książki przeczytał z masy jaka nam jest dostępna...

Dwa oddzielne, choć w obu książkach wspólnie występujące wątki. Jednym jest istnienie i sposób opisu innych, poza człowiekiem, inteligentnych gatunków. W przypadku Eco to na przykład Hypatie i Skiapodzi, żyjący na pograniczu mitycznego królestwa księdza Jana, u Lema będą to powiedzmy Melmaniici czy Ardyci, naturalnie żyjący na innych planetach. Wszystkie te rasy charakteryzują się tym, że u podstaw ich opisu jest zniekształcony człowiek. A to centaur, a to człowiek z uszami do ziemi czy też posiadający małżowiny uszne na dłoniach, itd. Sam sposób pisania o nich jest zresztą podobny. Biorąc pod uwagę chronologię (Lem jest wcześniejszy o niemal 50 lat), to Eco jest wtórny, ale wydaje mi się, że obaj twórcy czerpali pełnymi garściami z Dekameronu, przynajmniej jeśli chodzi o styl.

Drugim, nawet oryginalniejszym wątkiem jest problem Odkupienia w przypadku odkrycia istot zamieszkujących inne planety. U Lema wynika on naturalnie z założenia całej opowieści, jaką jest podróż misyjna do gwiazd. U Eco to tylko wtręt w przygodnych rozważaniach filozoficznych bohaterów. Niemniej jest to tak rzadko w literaturze poruszany problem, że musi zastanawiać. Chodzi o dylemat, czy zbawienie przez śmierć Jezusa na krzyżu zachowuje swoją unikalność w sytuacji istnienia innych ras inteligentnych. Potrzeba było kunsztu, by zmieścić to w realiach epoki, niemniej udało się.

Znając rozmiary biblioteki Umberto Eco i jego zamiłowanie do czytania, nie wydaje mi się niemożliwym, aby czytał Lema. Czy jednak uznał go na tyle interesującym, by się nim inspirować, czy też to tylko zadziwiający zbieg okoliczności? Szkoda, że nie można go już zapytać...

Z dużym trudem przeczytałem i pierwsze, co mi się nasunęło, to że dawno nie czytałem takich bzdur. Przykro to pisać o Umberto Eco, którym tak wielu się zachwyca, niemniej takie jest moje zdanie.

Owszem, kojarzę, że rzecz jest poniekąd alegorią życia pisarza, doceniam głęboki realizm epoki, klimat Boccaccia zarówno w formie jak i treści, jednak to wszystko za mało, żeby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna rzecz. O gniewie w polityce, ale przede wszystkim o różnicach między konserwatystami a liberałami i o źródłach populizmu. Sporo o tym czytam ostatnio, a to jest najbardziej obrazowe i przejrzyste wyjaśnienie dzisiejszego świata, na jakie trafiłem. Lepsze niż Harari, bardzo polecam.

Rewelacyjna rzecz. O gniewie w polityce, ale przede wszystkim o różnicach między konserwatystami a liberałami i o źródłach populizmu. Sporo o tym czytam ostatnio, a to jest najbardziej obrazowe i przejrzyste wyjaśnienie dzisiejszego świata, na jakie trafiłem. Lepsze niż Harari, bardzo polecam.

Pokaż mimo to