-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2011-11-15
Gemina, czyli druga część trylogii Illuminae jest po prostu - WOW! Dosłownie nie mogłam się od niej oderwać! Tym razem akcja przenosi się z uciekającej floty na międzygalaktyczną stację kosmiczną Heimdall a głównymi bohaterami są Hanna Donnelly i Niklas Malikov.
Pocztąkowo książka zaczyna się powoli. Śledzimy realia życia na stacji kosmicznej na obrzeżach galaktyki. Poznajemy Hannę, córkę dowódcy stacji, typową bogatą i uprzywilejowaną dziewczynę z kwitnącym życiem uczuciowym oraz Niklasa, jej dealera i drobnego kryminalistę, który jest w niej kompletnie i beznadziejnie zakochany. Wszyscy na stacji są podekscytowani nadchodzącym świętem (Terra Day) i nie mogę się doczekać przepustki, by wrócić do domów. Jednak skorumpowana korporacja nie spoczywa na laurach i już wkrótce tę kosmiczną sielankę spotka gwałtowny koniec.
Tu muszę nadmienić, że ilustracje i szkice w Geminie są po prostu cudowne! Nie mogłam się na nie napatrzeć. Jestem pełna podziwu dla odwagi autorów przy tworzeniu formy tej książki. Ze zniecierpliwieniem przewracałam kolejne strony, by odkrywać kolejne małe dzieła sztuki. I dzięki temu, mimo że książka ma 659 stron, czyta się bardzo szybko. Pochłonęłam ją w dwa dni!
Kiedy akcja rozpocznie się na dobre, to już nie ustaje aż do końca książki, zabierając nas w dziką przejażdżkę pełną zwrotów i niespodzianek. Wydarzenia różnią się od tych z poprzedniej części, bohaterowie muszą zmierzyć się z zupełnie innymi zagrożeniami, które są równie wciągające. Nie chcę tu się nad tym rozpisywać, żeby nie zdradzić Wam zbyt wiele. Bohaterowie ponownie będą walczyć o przetrwanie i pokażą nam się z zupełnie innej strony niż byśmy po nich oczekiwali.
Nie sądzę, żeby była potrzeba by zachwalać Geminę dalej. Jestem pewna, że ci z Was, którzy przeczytali Illuminae i tak już nie mogą się jej doczekać i nie potrzebują więcej zachęty! Powtórzę to jeszcze raz, ta książka jest po prostu niesamowita! Uważam, że ten nowy format to ogromny krok naprzód i na dobre zmieni nasze postrzeganie tego, jak książka "powinna" wyglądać. Autorzy udowodnili, że jeśli opowieść jest zajmująca, to absolutnie nie ma ograniczeń do tego w jaki sposób ją przedstawią.
Dziękuję z całego serca Amie i Jay'owi za tę wspaniałą przygodę! Jestem oczarowana i już nie mogę się doczekać aż przeczytam Obsidio i poznam zakończenie tej kosmicznej sagi. Jeśli nie czytaliście jeszcze trylogii Illuminae, zróbcie to teraz, natychmiast! Nie pożałujecie, mogę Wam to obiecać!
Gemina, czyli druga część trylogii Illuminae jest po prostu - WOW! Dosłownie nie mogłam się od niej oderwać! Tym razem akcja przenosi się z uciekającej floty na międzygalaktyczną stację kosmiczną Heimdall a głównymi bohaterami są Hanna Donnelly i Niklas Malikov.
Pocztąkowo książka zaczyna się powoli. Śledzimy realia życia na stacji kosmicznej na obrzeżach galaktyki....
2013-06-29
2018-04-02
Player One przeczytałam niedawno i była to najprzyjemniejsza książka z jaką zetknęłam się w zeszłym miesiącu.
Co prawda nie była zbyt głęboka ani zaskakująca. Nie było wielkiego zwrotu akcji i można było łatwo przewidzieć jak historia się potoczy. Ale wcale mi to nie przeszkadzało, bo sama tematyka mnie urzekła.
Pomimo, że dorastałam w latach 90tych, nie 80tych to większość odniesień do popkultury znałam. A moja geekowa dusza kwiczała radośnie przez cała książkę. Kiedyś przez jakiś czas grałam w World of Warcraft (piękne czasy) więc wszelkie zbieranie doświadczenia, robienie questów i szukanie magicznych artefaktów budziły przyjemne wspomnienia.
Podobała mi się również dysotopijna wizja, gdzie ludzie woleli żyć w wirtualnym świecie nieskończonych możliwości niż stawiać czoło trudnej rzeczywistości.
Szczerze polecam tę książkę, jeśli macie ochotę poczytać coś lekkiego i zabawnego. I jeśli jesteście w głębi serca Geekami, tak jak ja 🤓
Player One przeczytałam niedawno i była to najprzyjemniejsza książka z jaką zetknęłam się w zeszłym miesiącu.
Co prawda nie była zbyt głęboka ani zaskakująca. Nie było wielkiego zwrotu akcji i można było łatwo przewidzieć jak historia się potoczy. Ale wcale mi to nie przeszkadzało, bo sama tematyka mnie urzekła.
Pomimo, że dorastałam w latach 90tych, nie 80tych to...
2020-12
“Rytm Wojny” to czwarta część cyklu „Archiwum Burzowego Światła” – epickiej serii fantasy autorstwa Brandona Sandersona. Była to jedna z moich najbardziej wyczekiwanych książek tego roku i jak zwykle w przypadku tego autora przekroczyła moje oczekiwania.
Autor wita nas pełnymi akcji pierwszymi rozdziałami, gdzie znajdziemy emocjonujące pojedynki, szalone pościgi i cudowne wynalazki. Po tych zapierających dech rewelacjach tempo nieco zwalnia, za to atmosfera robi się znacznie cięższa, a bohaterowie będą musieli stawić czoła nie lada wyzwaniom.
W tej części sagi najważniejszą rolę odgrywał rozwój bohaterów. Jak dla mnie gwiazdami tutaj byli Kaladin, Shallan i Navani, z Adolinem deptającym im po piętach. Każde z nich będzie zmuszone do zmierzenia się ze swoimi najbardziej bolesnymi i przerażającymi traumami i wspomnieniami. Bardzo podobało mi się w jaki sposób Sanderson pokazał problem chorób psychicznych i jak były one traktowane w jego świecie. Niepokojące jest to, że pokazane podejście wcale nie było dalekie od tego, co często obserwujemy w rzeczywistości.
Czwarty tom jest również nie lada gratką dla wszystkich fanów uniwersum Cosmere. Znajdziemy tu sporo wstawek i elementów, które znamy z innych książek autora. Po tym jak rozwija się fabuła możemy oczekiwać, że wkrótce dowiemy się więcej o wydarzeniach i postaciach, które łączą Cosmere.
„Rytm Wojny” jest oparty na dobrze nam znanym z poprzednich części szablonie. Napięcie jest budowane powoli przez całą książkę, by eksplodować na końcu w epickim wybuchu akcji i rewelacji. Końcówki książek są zdecydowanie silną stroną autora. Każda kolejna powieść zostawia mnie zwykle ze szczęką na podłodze. Byłam tak kompletnie wciągnięta w tę książkę, że śmiałam się i płakałam razem z bohaterami. A po jednej scenie musiałam ją odłożyć i poczekać aż moje emocje opadną, zanim zaczęłam czytać ponownie.
Kolejny raz jestem pod wrażeniem kompleksowości zarówno Rosharu jak i całego uniwersum Cosmere. To ile pracy wymagało stworzenie czegoś tak szczegółowego i oryginalnego jest niesamowite. Często musiałam sprawdzać niektóre elementy na wszelkiego rodzaju wiki, żeby wyłapać wszystkie subtelne sugestie i powiązania. Jest to jeden z głównych powodów, dla których tak uwielbiam tę serię.
Jak i w poprzednich książkach, jednymi s moich ulubionych rozdziałów były te z Witem snującym swoje opowieści. Każda z tych historii jest miniaturowym dziełem sztuki. Sanderson oficjalnie potwierdził, że będzie dążył do tego, by dwie z tych historii opublikować w formie ilustrowanych książek dla dzieci. Ja z pewnością je kupię, jak tylko pojawią się w księgarniach!
Po raz kolejny zachwycił mnie warsztat pisarski autora. Niektóre zdania były sformułowane w taki sposób, że przyprawiały mnie o ciarki. Proste zdania, składające się z zaledwie kilku słów, ale jednocześnie zawierające w sobie przekaz, który rezonuje z czytelnikiem na wielu płaszczyznach równocześnie. Podczas czytania zanotowałam sobie mnóstwo cytatów, ale póki co nie mogę się nimi podzielić, bo zawierają zbyt wiele spoilerów.
Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że pokochałam „Rytm Wojny” i z pewnością powieść ta awansowała na moją ulubioną książkę 2020 roku. Sanderson z każdą swoją kolejną książką utwierdza mnie w przekonaniu, że jest jednym z najbardziej kreatywnych pisarzy fantastycznych. „Archiwum Burzowego Światła” jest jedną z najbardziej epickich serii fantasy jakie czytałam i mam nadzieję, że dotrze do znacznie większej liczby czytelników niż dotychczas. Bo w całej swojej złożoności jest to po prostu dzieło sztuki.
“Rytm Wojny” to czwarta część cyklu „Archiwum Burzowego Światła” – epickiej serii fantasy autorstwa Brandona Sandersona. Była to jedna z moich najbardziej wyczekiwanych książek tego roku i jak zwykle w przypadku tego autora przekroczyła moje oczekiwania.
Autor wita nas pełnymi akcji pierwszymi rozdziałami, gdzie znajdziemy emocjonujące pojedynki, szalone pościgi i...
„Rozjemca” był pierwszą książką Sandersona jaką przeczytałam. Sama nigdy bym po nią nie sięgnęła, stare wydanie było tak paskudne, że nawet nie spojrzałabym na nie w księgarni. Ale tak się złożyło, że dostałam ją w prezencie, więc na szczęście dałam jej szansę. No i się zakochałam i postanowiłam sobie, że sięgnę po kolejne książki autora. Na chwilę obecną przeczytałam większość jego powieści i z niecierpliwością czekam na kolejne premiery. Oczywiście sprawiłam sobie nową, piękną angielską edycję książki!
Powrót do "Rozjemcy" był jak spotkanie ze starym przyjacielem. To, co uwielbiam w książkach Sandersona, to jego niesamowity styl. Każda jego powieść wciąga i oczarowuje już od pierwszych stron. Może to jedynie moja subiektywna opinia, ale nigdy nie miałam problemu z żadną jego książką. Oczywiście w „Rozjemcy” mamy już standardowy u autora oryginalny system magiczny. Tym razem oparty jest on na Biochromie i Oddechach. Ludzie posiadający wystarczająco dużo Oddechów potrafią używać ich do ożywiania i kontrolowania przedmiotów. Jest również możliwe stworzenie nieumarłej armii kontrolowanej za pomocą zestawu haseł. I tak właśnie wygląda życie w Hallandrenie. Dodatkowo niektórzy ludzie wracają do życia jako bogowie.
Bardzo podobali mi się bohaterowie w „Rozjemcy”. Mamy tu dwie siostry, które zmuszone zostały do zmiany ról. Vivienna, idealna księżniczka, która całe życie była przygotowywana do roli żony Króla-Boga by ocalić swój kraj przed wojną oraz Siri – beztroska i "bezużyteczna" najmłodsza córka. Młode kobiety wytrącone ze swej strefy komfortu muszą stawić czoła niebezpiecznemu i podstępnemu społeczeństwu Hallandrenu. Przez całą książkę obie przechodzą tak niesamowitą metamorfozę, że przy końcu trudno je rozpoznać.
Mamy tu również bardzo silne postaci poboczne. Inteligentny i zabawny Dar Pieśni, bóg, który nie wierzy we własną boskość. Vasher, tajemniczy samotny wilk, który zdaje się być zamieszany we wszystkie problemy Hallandrenu. Denth i Tonk Fah – dwójka najemników, których komentarze potrafiły rozbawić mnie do łez. Jednak pod pozorami lekkich i humorystycznych konwersacji często ukryte były prawdy, nad którymi każdy z nas się zastanawiał, i które wcale nie są zabawne.
Cała książka pełna jest zwrotów akcji, to co braliśmy za pewnik, okazuje się jedynie grą pozorów, zmieniając naszą percepcję w każdym kolejnym rozdziale. Siri zostaje uwikłana w skomplikowaną politykę pałacu i kapłanów, podczas gdy Vivienna stara się podburzyć mieszkających w mieście rodaków by opóźnić wojnę i uratować siostrę.
Pomimo tego, że czytałam „Rozjemcę drugi raz, minęło wystarczająco dużo czasu, żebym zapomniała wiele szczegółów tej historii. Dodatkowo, zupełnie inaczej się ją czyta znając już inne opowieści ze świata Cosmere. Mogłam wyłapywać drobne elementy, które pojawiają się również w innych publikacjach autora.
Wiem, że to bardziej pean niż recenzja, ale nie potrafię być obiektywna przy książkach Brandona Sandersona. Uwielbiam wszystkie jego powieści i mogę je z czystym sumieniem polecić wszystkim fanom i entuzjastom fantastyki. Jeśli lubicie oryginalne i kompleksowo stworzone światy, to na jego książkach z pewnością się nie zawiedziecie!
„Rozjemca” był pierwszą książką Sandersona jaką przeczytałam. Sama nigdy bym po nią nie sięgnęła, stare wydanie było tak paskudne, że nawet nie spojrzałabym na nie w księgarni. Ale tak się złożyło, że dostałam ją w prezencie, więc na szczęście dałam jej szansę. No i się zakochałam i postanowiłam sobie, że sięgnę po kolejne książki autora. Na chwilę obecną przeczytałam...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ostrzegam, że to będzie bardziej pochwała niż recenzja 😁 ale nic nie poradzę, że uwielbiam książki Sandersona.
Akcja nie ustaje ani na chwilę a zakończenie zostawiło mnie ze szczęką na podłodze. Potem spać nie mogłam z wrażenia!
Podoba mi się allomatyczna magia w nowocześniejszych czasach, z bronią palną i innymi wynalazkami. Uwielbiam duo Waxa i Wayne’a, podobała mi się również postać Melaan. Pozytywnie zaskoczyła mnie również Steris, która była bardziej ludzka i prawdziwa.
Oczywiście książkę polecam gorąco, jak zresztą i wszystkie inne tego autora 😍
Ostrzegam, że to będzie bardziej pochwała niż recenzja 😁 ale nic nie poradzę, że uwielbiam książki Sandersona.
więcej Pokaż mimo toAkcja nie ustaje ani na chwilę a zakończenie zostawiło mnie ze szczęką na podłodze. Potem spać nie mogłam z wrażenia!
Podoba mi się allomatyczna magia w nowocześniejszych czasach, z bronią palną i innymi wynalazkami. Uwielbiam duo Waxa i Wayne’a, podobała mi się...