Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Jedna myśl przewija się przez całą opowieść i wypływa przy prawie każdym omawianym temacie. Chiny są ogromne i choćby się człowiek dwoił i troił, nie da się oddać pełnego obrazu na kilkuset stronach. Już od pierwszych akapitów widać jednak, że Chiny to prawdziwa pasja autora. Jacoby poświęcił im całe życie zawodowe i choć, jak słusznie zauważyli inni czytelnicy, czasami przez narrację przebija nuta wykładowcy, to mimo wszystko książkę czyta się lekko i przyjemnie. Polecam szczególnie osobom, które swoją przygodę z Chinami dopiero zaczynają.

Jedna myśl przewija się przez całą opowieść i wypływa przy prawie każdym omawianym temacie. Chiny są ogromne i choćby się człowiek dwoił i troił, nie da się oddać pełnego obrazu na kilkuset stronach. Już od pierwszych akapitów widać jednak, że Chiny to prawdziwa pasja autora. Jacoby poświęcił im całe życie zawodowe i choć, jak słusznie zauważyli inni czytelnicy, czasami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytelnik, który pobieżnie przejrzał "Wojnę futbolową", mógłby z pewnym zdziwieniem stwierdzić, że ta książka jest antologią luźno (lub wcale) powiązanych reportaży z wielu wydarzeń politycznych zarówno na kontynencie afrykańskim, jak i amerykańskim. Tytułowa wojna futbolowa, czyli konflikt zbrojny pomiędzy Salwadorem i Hondurasem, stanowi tylko jeden rozdział w tym jakże ważnym dziele.

Kapuściński przeniósł reportaż na zupełnie inny wymiar; pokazał, że kluczem do odpowiedniego opisania jakiegoś wydarzenia jest właściwa relacja z człowiekiem, przyglądanie się z pozoru nieistotnym szczegółom i przede wszystkim nadawanie reportażowi charakteru literackiego.

U Kapuścińskiego, zapomniani przez świat ludzie odzyskują głos, nadają sens wojnie, ponieważ pragną odzyskać swoją wolność. Zadaniem reportera jest być zawsze tam, gdzie piszą historię, a te miejsca najczęściej są również najbardziej niebezpieczne. Pomimo strachu i lęku, na przekór rozumowi, Kapuściński w „Wojnie futbolowej” wielokrotnie spotyka śmierć, ociera się o nią, by ostatecznie wyjść cało z nawet największych opresji i zdać relację z samej linii frontu.

Poprzez między innymi Ghanę, Kongo, RPA, Algierię, Etiopię, Somalię czy Salwador i Honduras, Kapuściński prowadzi nas ciągle aktualnymi, choć już tak dawnymi reportażami.

Czytelnik, który pobieżnie przejrzał "Wojnę futbolową", mógłby z pewnym zdziwieniem stwierdzić, że ta książka jest antologią luźno (lub wcale) powiązanych reportaży z wielu wydarzeń politycznych zarówno na kontynencie afrykańskim, jak i amerykańskim. Tytułowa wojna futbolowa, czyli konflikt zbrojny pomiędzy Salwadorem i Hondurasem, stanowi tylko jeden rozdział w tym jakże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do tej pory udało mi się przeczytać większość książek Billa Brysona i po chwili refleksji muszę powiedzieć, że "Śniadanie z kangurami" jest jedną z najlepszych jego opowieści. Ten człowiek za każdym razem zadziwia mnie swoją prostotą, niedoskonałościami, ale też olbrzymią elokwencją, dzięki której potrafi wszystkie swoje wady, czy też możliwie najnudniejsze informacje zamienić w niekończące się pasmo śmiechów, chichów i fascynacji.

Bryson tym razem odwiedza kraj wielkich przestrzeni, zwariowanych ludzi i zwierząt dotkniętych dziwnymi objawami ewolucji, czyli jedyny kontynent-państwo - Australię.

Jak wielu z nas jest w stanie z ręką na sercu odpowiedzieć na pytania: Kto rządzi obecnie Australią? Dlaczego stolicą jest... (no właśnie, co jest stolicą Australii?), a nie Sydney? Jakie cuda natury skrywa ten kontynent prócz Uluru i Wielkiej Rafy Koralowej? Na te i wiele innych pytań Bryson znajduje wyśmienite odpowiedzi i choć książka wydana została w oryginale w 2000 roku, nie straciła niczego na swej wartości.

Książkę czytałem z zapartym tchem, wielokrotnie googlując podane w niej informacje, czasami nie dowierzając, czasami z czystej ciekawości i muszę przyznać, że Bryson po raz kolejny pokazał klasę, wertując dziesiątki książek, albumów i rozmawiając z lokalną ludnością, by na końcu spisać wszystkie ciekawostki w jednej pozycji. "Śniadanie z kangurami" polecam przede wszystkim miłośnikom książek tego autora, którym pasuje jego wszędobylskie poczucie humoru!

Do tej pory udało mi się przeczytać większość książek Billa Brysona i po chwili refleksji muszę powiedzieć, że "Śniadanie z kangurami" jest jedną z najlepszych jego opowieści. Ten człowiek za każdym razem zadziwia mnie swoją prostotą, niedoskonałościami, ale też olbrzymią elokwencją, dzięki której potrafi wszystkie swoje wady, czy też możliwie najnudniejsze informacje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Tropem zaginionych" to opowieść o codziennej, żmudnej, ale też i satysfakcjonującej pracy treserów-ratowników i ich niezwykle inteligentnych psach. Autorka ukazuje w świetny sposób relacje zachodzące pomiędzy opiekunem a psem ratowniczym od samego momentu poznania do zdobycia najwyższych kwalifikacji terenowych.

Puzzle, bo obok Susannah Charleson, to właśnie ta golden retrieverka jest główną bohaterką książki, emanuje rozpierającą ją energią, rwie się do pracy i brojenia w domu. Charleson, kobieta doświadczona w wielu ekstremalnych dyscyplinach, poznaje na własnej skórze, co to znaczy zawiązać głęboką relację z psem i jak ważna jest umiejętność zaufania zwierzęciu, od którego może zależeć życie wielu osób. Co najbardziej zwróciło moją uwagę w tej historii, to odsetek wezwań do zaginionych ludzi, których nigdy nie udaje się odnaleźć, pomimo olbrzymiej ilości grup poszukiwawczych. Okazuje się, że psy-ratownicy także odczuwają zawód przy nieudanych poszukiwaniach aczkolwiek ten termin ma dla nich trochę inne znaczenie.

Książka napisana jest bardzo przyjemnym i przystępnym językiem aczkolwiek momentami Autorka popada w przewidywalność i powtarzalność opisów za co tylko trzy gwiazdki a nie cztery.

"Tropem zaginionych" polecam każdemu kto z bliska chciałby się przyjrzeć światu ludzi, którzy poświęcają najlepsze lata swego życia, by w każdej chwili być dostępnym i razem ze swoim psim partnerem wyruszyć na poszukiwanie ofiar katastrof, chorych na Alzheimera czy też po prostu zbuntowanych nastolatków.

"Tropem zaginionych" to opowieść o codziennej, żmudnej, ale też i satysfakcjonującej pracy treserów-ratowników i ich niezwykle inteligentnych psach. Autorka ukazuje w świetny sposób relacje zachodzące pomiędzy opiekunem a psem ratowniczym od samego momentu poznania do zdobycia najwyższych kwalifikacji terenowych.

Puzzle, bo obok Susannah Charleson, to właśnie ta golden...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor oprowadza nas po, myślę, że większość przyzna mi rację, mało znanych przez naszą część świata krajach, a mianowicie po 6 ówczesnych republikach radzieckich: Gruzji, Armenii, Turkmenistanie, Tadżykistanie, Kirgizji i Uzbekistanie.

O ile książka od samego początku wywołuje zachwyt poprzez świetne relacje z Gruzji czy Armenii o tyle dalsze kraje przywołują na myśl jedynie peany na cześć wielkości i wspaniałości ZSRR. Jak dla mnie za dużo tam o Sekretarzach KC, Kominternach, Kołchozach. Jedynie pod sam koniec autor, opowiadając o Bucharze i Samarkandzie, kontrastując je ze sobą w iście filmowy sposób, przykuwa moją uwagę rozproszoną socjalistyczną gadką szmatką.

Opisy te nie dominują jednak całej książki i nieprawdą byłoby stwierdzenie, że Kapuściński nie sprostał wymaganiom czytelnika. Wręcz przeciwnie, informacje podawane przez Autora są niezwykle interesujące; Kapuściński często zbacza ze szlaków by porozmawiać z tamtejszymi artystami czy też zwykłymi ludźmi.

"Kirgiz schodzi z konia" (do tej pory zastanawiam się, dlaczego tytuł jednego z ostatnich rozdziałów stał się tytułem całej książki) mogę stanowczo polecić miłośnikom literatury Ryszarda Kapuścińskiego. Ze znanym wszystkim polotem i oryginalnością potrafi ukazać z pozoru nieciekawe i dawno zapomniane miejsca.

Autor oprowadza nas po, myślę, że większość przyzna mi rację, mało znanych przez naszą część świata krajach, a mianowicie po 6 ówczesnych republikach radzieckich: Gruzji, Armenii, Turkmenistanie, Tadżykistanie, Kirgizji i Uzbekistanie.

O ile książka od samego początku wywołuje zachwyt poprzez świetne relacje z Gruzji czy Armenii o tyle dalsze kraje przywołują na myśl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza książka Coelho wydana po polsku (z tego co kojarzę) i zarazem pierwsza po jaką sięgnąłem. Wszyscy mówią - Coelho, wielki pisarz - więc czemu nie?

Z początku nie do końca rozumiałem pierwotny zamysł "Pielgrzyma", ale kiedy stało się dla mnie jasne, że Autor bazuje wszystkie te historyjki na swoim własnym życiu, stwierdziłem, że chyba ma nie po kolei w głowie... Później doczytałem, że w swoich młodych latach Coelho był hipisem.. no cóż, to wiele tłumaczy...:)

"Pielgrzym" to opowieść... eee.. fantastyczna, o samcu alfa przynależącym do Bractwa RAM, który w wyniku swojej chciwości zostaje zesłany na "ścieżkę zdrowia" - szlak św. Jakuba prowadzący do Santiago de Compostela - ażeby odnaleźć swój... miecz... [co? jaki miecz? po co komuś miecz?]
Prowadzony przez cichociemnego, wtajemniczonego we wszystko i wszystkich przewodnika Petrusa odkrywa co raz to kolejne praktyki Bractwa RAM. Owe ćwiczenia duchowe to kręgosłup filozoficzny całej powieści i szczerze powiedziawszy, gdyby nie trącały na kilometr magią i szarlatanizmem, powiedziałbym, że są w jakimś stopniu ciekawe.

Jeżeli ktoś lubi tematykę sekt, kręgów wtajemniczenia, demonów czy też może ma ochotę na szukanie miecza w Hiszpanii, polecam "Pielgrzyma". Mnie książka wciągnęła i z zapartym tchem wsłuchiwałem się w opowiesć, czekając na niesamowite zakończenie, które uzasadni wyżej wspomniane dyrdymały.
"Jedźmy, nikt nie woła..."

Pierwsza książka Coelho wydana po polsku (z tego co kojarzę) i zarazem pierwsza po jaką sięgnąłem. Wszyscy mówią - Coelho, wielki pisarz - więc czemu nie?

Z początku nie do końca rozumiałem pierwotny zamysł "Pielgrzyma", ale kiedy stało się dla mnie jasne, że Autor bazuje wszystkie te historyjki na swoim własnym życiu, stwierdziłem, że chyba ma nie po kolei w głowie......

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Od początku do końca Olga Morawska, Piotr Morawski
Ocena 7,1
Od początku do... Olga Morawska, Piot...

Na półkach: ,

Wiele oczekiwałem po tej książce, być może moje rozczarowanie było przez to tym większe. Piotr i Olga Morawscy, to małżeństwo, które wybrało bardzo trudną drogę życia. Z jednej strony ukazuje nam się, dla wielu ludzi niezrozumiała ale przy tym imponująca, pasja "człowieka gór". Pasja, bez której nie można żyć i dla której można poświęcić wszystko... No właśnie, czy wszystko? Bowiem z drugiej strony ten sam "człowiek gór" zakłada rodzinę, ma dwóch synów i żonę, która pomimo wielu trudności potrafi sprostać życiowym wyborom. Żonę, która nie odrzucała odpowiedzialności za małe istoty, nie ryzykowała co miesiąc przypadkowym wypadkiem..

Życiorys państwa Morawskich, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, szczęścia i smutku, wdzięczności i zazdrości a także zwyczajnej, szarej egzystencji skontrastowanej z niebezpieczną wspinaczką wysokogórską aż prosi się o piękną opowieść. Niestety "Od początku do końca" sukcesywnie prowadzi przez w większości powtarzające się opisy wspinaczki (zmienia się w zasadzie tylko nazwa góry), wyrażanie tęsknoty za pozostawionym domem oraz luźnymi myślami obojga autorów.
Należy pamiętać, że notatki i krótkie wpisy w dzienniku himalaisty, które żona odnalazła w formie elektronicznej już po śmierci męża, były pisane pod dużym wpływem zmęczenia i wielu emocji targających człowiekiem w tak trudnych warunkach. Z jednej strony można zrozumieć chęć wiernego odtworzenia wypraw, ale osobiste notatki traktowałbym jedynie jako bazę pod dopracowany tekst pisany z myślą o ostatecznym odbiorcy. Pewne zastrzeżenia budzą także teksty pisane przez panią Olgę Morawską. Czasami stylistyka i treść wydawała mi się nieprzemyślana, jednak najbardziej uderzał mnie brak wyczucia idealnej historii. W pewnym momencie poruszane są bardzo ciekawe wątki i jednocześnie, dosłownie zdanie później, są marginalizowane i przygniatane kolejnymi powtórzeniami.

Książkę "Od początku do końca" polecam przeczytać osobom, które rzeczywiście chcą uparcie torować sobie drogę w śniegu, poręczować rozkładając liny na wielu kilometrach, dostawać zadyszki z braku tlenu czy też bardziej po ludzku, mozolnie piąć się na sam szczyt i to nie tylko gór... Nie znajdziemy tu jednak porywających opisów i trzymających w napięciu relacji z jednego z najbardziej niedostępnych miejsc świata.

Wiele oczekiwałem po tej książce, być może moje rozczarowanie było przez to tym większe. Piotr i Olga Morawscy, to małżeństwo, które wybrało bardzo trudną drogę życia. Z jednej strony ukazuje nam się, dla wielu ludzi niezrozumiała ale przy tym imponująca, pasja "człowieka gór". Pasja, bez której nie można żyć i dla której można poświęcić wszystko... No właśnie, czy...

więcej Pokaż mimo to