Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Obcość Aleksandra Bednarska, Michał Brzozowski, Daria Czyszkowska, Filip Duval, Sylwia Finklińska, Dorota Gdańska, Natalia Kędra, Natalia Klimaszewska, Natalia Kubicius, Marcin Bartosz Łukasiewicz, Krzysztof Marciński, Krzysztof Niedzielski, Marcin Opolski, Aleksandra Paprota, Arkadiusz Pindral, Kamila Regel, Weronika Rogalska, Aleksandra Rybacka, Ewa Ryfun Jakubowska, Tymoteusz Adam Leonard Sokołowski, Katarzyna Szelenbaum, Szymon Szymański, Peter Watts, Sylwia Wełna, Anna Wołosiak-Tomaszewska, Aleksandra Woźniak-Marchewka, Paweł Zbroszczyk
Ocena 7,0
Obcość Aleksandra Bednarsk...

Na półkach:

Słyszeliście o projekcie "Zapomniane sny"? Ja dowiedziałam się o nim dopiero teraz, przy okazji ukazania się kolejnego tomu z tej serii. To już piąty cykl antologii opowiadań, który dostępny jest na zasadzie charityware. E-book można pobrać za darmo, a w zamian wesprzeć finansowo konkretną organizację. Tym razem inicjatorzy konceptu proszę o wsparcie stowarzyszenia "Otwarte Klatki", działającego na rzecz poprawy losu zwierząt hodowlanych.

Piąta antologia z serii nosi tytuł "Obcość" i zawiera aż 30 krótkich opowiadań fantastycznych. Jak zapewne się domyślacie, motywem przewodnim jest szeroko pojęta obcość. Możemy przeczytać nie tylko o obcych rasach czy światach, ale też o innych kulturach, technologiach przyszłości. Bohaterowie muszą odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości, stawić czoło nieznanemu czy niezrozumiałemu. Obcym może stać się też drugi człowiek, czasem bardzo nam bliski. Teksty są bardzo zróżnicowane, zarówno pod względem podejścia do tematu, jak i stylu. Bywa mrocznie, zaskakująco, tragicznie, komicznie, a innym razem dziwacznie.

Antologię rozpoczyna Kamila Regel ze swoim tekstem "Siedem wrót ki-gal". Na początku sądziłam, że będzie to osadzona w dawnych czasach opowieść o sumeryjskich bogach. Autorka jednak mnie zaskoczyła. Dokonała zgrabnego połączenia mitycznej przeszłości z kosmiczną przyszłością.

W niniejszym zbiorze dwa razy pojawia się Szymon Szymański. Jego pierwszy tekst "Mój ulubiony czerwoniec" opowiada o tęsknocie za własną planetą, o niezrozumieniu, o poczuciu wyobcowania wynikającym z życia wśród odmiennych od nas ludzi. Z kolei w drugim opowiadaniu "Taniec w piekle" kontakt z Obcym budzi fascynację. Różnice są ewidentne, ale jednocześnie jest też pewien element łączący.

"Azyl Organizmów Naturalnych" Krzysztofa Niedzielskiego przypomniał mi świetne, tytułowe opowiadanie George'a Saundersa ze zbioru "Sielanki". Może ze względu na główny koncept swego rodzaju azylu dla pewnej grupy ludzi. W każdym razie tekst Niedzielskiego jest jednym z ciekawszych w antologii i warto się z nim zapoznać.

Jeśli lubicie twórczość Philipa K. Dicka z pewnością zauważycie, że również Peterowi Wattsowi jest ona bliska. W "Pokrewnych" mamy rozmowę Phila i pewnej Istoty, która wieki temu została stworzona przez ludzi. Tak naprawdę jest to jednostronny dialog. Słyszymy tylko odpowiedzi Istoty, dzięki którym możemy się zorientować co się wydarzyło. Pod koniec pojawia się jeszcze jeden gracz - Palmer. Tekst ponury, ale w interesujący sposób napisany. To jedna z moich ulubionych opowieści w tym zbiorze.

Do moich ulubieńców zaliczyłabym też opowiadania Natalii Klimaszewskiej. W "Już cię nie poznaję" mamy motyw tajemniczego Obcego z kosmosu, a jednocześnie aż kipi tu od ludzkiego uprzedzenia, karania tych, którzy chcą postępować inaczej. Z kolei "Ta druga" to zręcznie napisana opowieść grozy. Tym razem obcym staje się coś wyjątkowo nam bliskiego, a mianowicie fragment ciała.

"Może mam paranoję, ale co jeśli jej nie mam!" Michała Brzozowskiego jest dokładnie takie, jak zapowiedział autor w tytule swojego opowiadania. Jest wypełnione paranoją. Mamy tutaj temat tak powszechnych w dzisiejszym świecie relacji internetowych oraz wciąż rozwijającej się technologii AI. Klimatyczny tekst, bardzo dobrze się go czytało.

Mocnym akcentem są "Ludzkie odruchy" Aleksandry Paproty. Grupa ludzi żyje w szklanej kuli, która zapewnia im przetrwanie. Niby prowadzą pod nią normalne życie, ale jednocześnie dokładnie widzą, co dzieje się na zewnątrz. A uwierzcie mi, to nie są przyjemne widoki. Czy da się przeżyć i nadal żywić ludzkie emocje patrząc nieustannie na takie obrazy? Naprawdę dobry tekst.

Widzieliście film "Mucha" z Jeffem Goldblumem? Ja widziałam raz, dawno temu, w czasach mojej młodszej młodości. Mimo upływu lat cały czas pamiętam ten cały dyskomfort, te emocje, które odczuwałam w czasie jego oglądania: strach, obrzydzenie, a jednocześnie zaciekawienie, co będzie dalej. To był naprawdę pokręcony film, a przypomniałam sobie o nim przy okazji "Małej muszej zemście" Weroniki Rogolskiej. Tutaj może tak strasznie nie było, ale obrzydliwie i obleśnie już zdecydowanie tak.

"Sto lat, sto lat" Arkadiusza Pindrala to sprawnie napisana opowieść w transhumanistycznych klimatach. Autor porusza temat duszy, ale i problem kwestii prawnych dotyczących technologii przyszłości. Z kolei Paweł Zbroszczyk w tekście "Adapt" w interesujący sposób opowiada o wirusach zmieniających ludzi.

Bardzo dobrze czytało mi się "Ten, który nie spadł z nieba" Aleksandry Bednarskiej. Bohaterką jest młoda dziewczyna, córka przybysza, niezaakceptowana przez miejscowych. Świetnie napisany tekst, pełen emocji.

Na antologię składa się bardzo duża ilość opowiadań, więc trudno wspomnieć o wszystkich. Niektóre teksty wciągają bardziej, inne mniej. Wiadomo, gusta są różne. Jednak myślę, że w tym bogactwie opowieści każdy znajdzie coś dla siebie. Zachęcam do zapoznania się z tym zbiorem. I fajnie będzie, jeśli zerkniecie też na stronę stowarzyszenia "Otwarte Klatki".

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/10/obcosc-antologia.html

Słyszeliście o projekcie "Zapomniane sny"? Ja dowiedziałam się o nim dopiero teraz, przy okazji ukazania się kolejnego tomu z tej serii. To już piąty cykl antologii opowiadań, który dostępny jest na zasadzie charityware. E-book można pobrać za darmo, a w zamian wesprzeć finansowo konkretną organizację. Tym razem inicjatorzy konceptu proszę o wsparcie stowarzyszenia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tarnowskie Góry niesamowite Dagmara Adwentowska, Agnieszka Biskup, Sylwester Gdela, Izabela Grabda, Wojciech Gunia, Łukasz Krukowski, Łukasz Kucharczyk, Szymon Majcherowicz, Marcin Majchrzak, Paweł Mateja, Anna Musiałowicz, Paulina Rezanowicz, Magdalena Świerczek-Gryboś, Istvan Vizvary, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec
Ocena 8,1
Tarnowskie Gór... Dagmara Adwentowska...

Na półkach: , , ,

Kolejny zbiór opowiadań, których akcja rozgrywa się w Tarnowskich Górach. Tym razem mamy odsłonę niesamowitą, ukazującą bardziej mroczną stronę miasta. Jak zwykle książka została wzbogacona o zdjęcia. Wojciech Gunia postarał się, by klimatem idealnie wpasowały się w temat przewodni zbioru. Spoglądamy na czarno-białe fotografie, które sprawiają wrażenie, jakby było w nich więcej tej czarności niż bieli. Widzimy budynki nadgryzione zębem czasu, miejsca porzucone, do których po zmroku lepiej się nie wybierać, okna, za którymi może kryć się tajemnica. To wszystko, także ukazana faktura (przyznam, że np. cegły na zdjęciach wyjątkowo mocno przyciągają mój wzrok) podkreśla nastrój panujący w opowieściach.

Antologię otwiera "Nie zostawisz mnie" Anny Musiałowicz. Autorka porusza temat przeszłości, która nie daje człowiekowi spokoju. Chce nim zawładnąć, pochłonąć, zniszczyć życie. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, bohaterka krąży między jawą a snem, próbując uciec przed nawoływaniami przeszłych zdarzeń. Opowieść "Rybon" Anny Marii Wybraniec nie brzmi już tak mrocznie i dramatycznie. Jest chwila na oddech. Mamy rodzinę, od której główna bohaterka chce się odciąć. By rozpocząć nowe życie nie waha się bezwstydnie szastać kłamstwami na prawo i lewo. Akcja warta, a tekst naprawdę dobrze się czyta.

Dalej mamy duet Agnieszki Biskup i Dagmary Adwentowskiej. W ich opowiadaniu "Po nas nic" Tarnowskie Góry chylą się ku upadkowi. Od ponad dwóch miesięcy nieustannie pada deszcz, wszędzie jest mokro, ponuro, a do tego zaczynają znikać ludzie. Były policjant próbuje rozwikłać zagadkę zaginięć. Czuć wszechogarniającą wilgoć, czające się gdzieś za rogiem tajemnicze zagrożenie, a do tego główny bohater wzbudza sympatie, cóż chcieć więcej. Świetnie napisana opowieść, jedna z moich ulubionych w tym zbiorze.

"Argyropoeia" Sylwestra Gdeli ma w sobie coś baśniowego. Marek w interesach przyjeżdża do Tarnowskich Gór. Siedząc nad szklanką mrożonego latte rozmyśla nad swoim życiem i bynajmniej nie są to radosne myśli. Jest zmęczony, przytłacza go codzienność, rozczarowuje kierunek, w jakim potoczył się jego żywot. W pewnym momencie dosiada się do niego nieznajomy, który ma dla niego pewną propozycje na odmianę losu. W sumie można powiedzieć, że kolejne opowiadanie "Wszystko, czego nie zabrała" Izabeli Grabdy również porusza temat dróg, jakimi toczy się życie. Główna bohaterka wraca do swojego dawnego mieszkania. Wspomina dzieciństwo, skrajną biedę, w której żyła, matkę, która córką się nie interesowała. To był naprawdę ciężki żywot, a jednak udało się jej z tego świata wyrwać. Jak to zrobiła? O tym musicie koniecznie sami przeczytać.

Muszę przyznać, że "Hosanna" Szymona Majcherowicza podniosła mi ciśnienie. Bohaterem opowieści jest Artur, stary kawaler, mężczyzna nijaki, trzymający się zawsze na uboczu, żyjący wciąż razem z matką. Artur rzuca tekstami w stylu: "Piękno to najperfidniejsza z form przemocy", "Piękno jest jednak gorsze od brzydoty". Im dalej czytałam, tym głośniej wszystko we mnie krzyczało: "Arturze, głupoty gadasz!" (tak delikatniej mówiąc), bo w tym opowiadaniu aż kipi od brzydoty, okrucieństwa, bezsensownej przemocy. Autor też nieźle mi namieszał, bo w końcu się pogubiłam, czy to jawa czy sen. Czy to działo się naprawdę, czy może Artur podświadomie zsyłał sobie takie masochistyczne sny, by wyzwolić się z tej miałkości i braku energii? Już nie wiem. W każdym razie tekst jest mocny, wzbudza emocje i jest bardzo dobrze napisany.

Łukasz Krukowski w "Dzień dobry" poszedł w klimaty ekologiczne. Mamy chłopca, który pewnego dnia postanawia nieco otworzyć się na współpasażerów autobusu, z którymi codziennie jeździ do szkoły i w końcu się z nimi przywitać. Myślę, że opowieść ta dobrze pokazuje to, co dzieje się teraz. Nie przejmujemy się środowiskiem, czerpiemy z niego garściami, ale za tę grabież nie my zapłacimy największą cenę, tylko kolejne pokolenia.

Kolejny Łukasz, tym razem Kucharczyk w "Chłopcu zwanym Żukiem" opowiada historię przyjaźni, ale takiej nietypowej, bo nawiązanej już po śmierci jednego z chłopców. To też tekst o życiu, niewłaściwych wyborach, kolejach losu. Ładnie napisany, wzbudził we mnie jakiś sentyment. Zapada w pamięci. Bohaterem następnego opowiadania "Maszynka" Marcina Majchrzaka jest niespełniony scenarzysta. Pewnego dnia dostaje niespodziewaną przesyłkę, która całkowicie zmienia jego życie. I nie tylko jego. Choć nie brakuje tu elementu grozy, to samą opowieść czyta się lekko i przyjemnie. Na pewno wam się spodoba.

W "Grzybni" Mariusza Wojteczka główny bohater opowiada o swoim życiu, o dzieciństwie spędzonym z dziadkiem i babcią, w którym istotną rolę odgrywa fosforyzujący grzyb. Ze stron opowieści wylewa się zapach lasu, pleśni i grzybów. Po przeczytaniu tej historii wzrosła moja ciekawość powieścią autora pt. "Ćmy i ludzie", która nabyłam na ostatnim Kapitularzu.

Czytając "Jaśniej" Pawła Matei nie mogłam pozbyć się skojarzeń z kosmitami. Dokładniej z opowieściami o tym, jak to przybysze z kosmosu w nocy badają ludzi. Choć tak naprawdę to tekst o ludziach, o ich radzeniu sobie z rzeczywistością, stratą i o tym, jak czasem trudno pomóc najbliższej nam osobie. W następnym opowiadaniu "A dom cieknie" Magdaleny Świerczek-Gryboś główny bohater może wreszcie zakończyć swe poszukiwania. Bronek Wełenka znajduje w końcu dom, który "żyje i jest martwy, jest wszystkim i niczym". Jest przesiąknięty czynami, emocjami, bólem, strachem ludzi, którzy się w nim znaleźli. Tekst mroczny, z nutą szaleństwa i świetnie napisany. W kolejnym opowiadaniu "Porzucony bus na polu nawłoci" Pauliny Rezanowicz elementem grozy nie jest już dom, ale niewielki, niepozorny obrazek przedstawiający odrapany, stary bus. Intrygujący pomysł i ciekawe poprowadzenie fabuły.

W opowiadaniu "Bytomska 12a" Istvana Vizvary głównym bohaterem jest stary, od dawna niezamieszkany dom. Co jakiś czas Agent Nieruchomości oprowadza potencjalnych kupców, ale z upływem lat nadzieja na sprzedaż domu całkiem niknie. Czytając to opowiadanie wyobrażałam sobie wiekowy dom, kiedyś pełen życia, który wiele już widział i wiele słyszał, który żył życiem swoich mieszkańców i który nauczył się doskonale wyczuwać ich emocje, lęki, tęsknoty. Wiecie, taki dom z duszą. A co się dzieje z takim budynkiem, kiedy nagle robi się w nim pusto? Teraz już wiem. Śni! I uwierzcie mi, dom śni naprawdę zwariowane sny! Świetny tekst, rewelacyjnie napisany. Tylko podziwiać wyobraźnię autora. To jeden z tych moich ulubionych w tym zbiorze. A tak w ogóle to autor popełnił ostatnio powieść "Lagrange. Listy z Ziemi". Myślę, że warto się nią zainteresować.

Antologię zamyka tekst "O snach, zbawieniu i krwi" Wojciecha Guni (tak, dobrze pamiętacie, jest on też autorem zdjęć, a także jednym z redaktorów prowadzących). Czytamy o dosyć nietypowej kamienicy. Niezwykłej, ponieważ życie tętniło tam w nocy. Dzieciaki bawiły się na korytarzach, dorośli świętowali. Nikt nie chciał spać, bo sen nie przynosił ukojenia ani odpoczynku. Co też czaiło się w tej kamienicy? Co zakłócało spokojny sen mieszkańców? O tym obowiązkowo musicie przeczytać sami. Z pewnością fani grozy nie będą zawiedzeni.

Rety, strasznie się rozpisałam. Dotrwał ktoś do końca? Jeśli tak, to miło mi bardzo. Na koniec powiem jeszcze, że to zdecydowanie udany zbiór. Niezwykle różnorodny pod względem natężenia grozy, mroku, lęku i niesamowitości. Co najważniejsze, te wszystkie historie są naprawdę wspaniale napisane. Nie zastanawiajcie się, po prostu czytajcie. "Tarnowskie Góry niesamowite" koniecznie warto poznać.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/09/tarnowskie-gory-niesamowite-antologia.html

Kolejny zbiór opowiadań, których akcja rozgrywa się w Tarnowskich Górach. Tym razem mamy odsłonę niesamowitą, ukazującą bardziej mroczną stronę miasta. Jak zwykle książka została wzbogacona o zdjęcia. Wojciech Gunia postarał się, by klimatem idealnie wpasowały się w temat przewodni zbioru. Spoglądamy na czarno-białe fotografie, które sprawiają wrażenie, jakby było w nich...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dzień po najczarniejszej nocy Sabina Bacior-Chadryś, Dariusz Jacek Bednarczyk, Adrianna Filimonowicz, Anna Karnicka, Tomasz Kozłowski, Martyna Pawłowska-Dymek, Michał Pięta, Anastazja Pluta, Joanna Krystyna Radosz, Istvan Vizvary
Ocena 5,8
Dzień po najcz... Sabina Bacior-Chadr...

Na półkach: , ,

Zanim będzie można zagłębić się w lekturę opowiadań natrafi się na audiodeskrypcję okładki dla osób niewidomych oraz listę triggerów, czyli tematów, które dla wrażliwego czytelnika mogą stać się czynnikiem wywołującym silne reakcje emocjonalne. Dalej mamy wstęp napisany przez Tomasza Kozłowskiego. I to mocno zaskakujący. Zaczęłam czytać i myślę sobie: "dziwny ten wstęp, brzmi jak opowiadanie". Przechodzę na następną stronę, a tam już typowe słowa wprowadzające w lekturę antologii. Kolejna strona i ciąg dalszy opowiadania. Potem znów wprowadzenie. Niestety takie przeplatanie opowieści i przedmowy mnie akurat nie przekonało. Nie pozwoliło dobrze skupić się ani na jednym, ani na drugim tekście.

Antologię otwiera opowiadanie "Ostatnie zadanie Franciszki" Joanny Krystyny Radosz. Razem z bohaterką mierzymy się z bólem straty bliskiej osoby. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie przez autorkę elementu niesamowitości, który uatrakcyjnia tekst, ale też podkreśla tęsknotę i pustkę po zmarłym. Dalej mamy "Koniec wakacji" Anny Karnickiej. Autorka porusza bardzo dziś aktualny temat wojny i uchodźstwa. Tym razem patrzymy z perspektywy małego chłopca, któremu nagle cały świat wywrócił się do góry nogami. Adrianna Filimonowicz w swoim opowiadaniu "To nieważne" zabiera nas do świata wykładowców Instytutu Nauk Magicznych. Tym razem też mamy do czynienia ze stratą, ale jak przystało na świat czarodziejów, dosyć nietypową. Widzimy tutaj jak ważne w takich chwilach jest wsparcie innych osób.

"Nim wzejdzie styczniowe słońce" Dariusza Jacka Bednarczyka czyta się niczym sprawozdanie z działań, mających na celu przywrócenie władzy cywilnej na wyzwolonych Ziemiach Łódzkich. Jak przystało na prawdziwą relację, nie brakuje tu cytatów i odnośników. Z kolei dzięki Sabinie Bacior-Chadryś i jej opowieści "Panta rhei" mamy możliwość spojrzenia na świat oczami rzeki. Tekst krótki, ale wspaniale ukazuje życie jako ciągłą zmianę. Raz jest gorzej, raz lepiej. W jednym okresie zmagamy się z przeszkodami, a za chwilę radujemy słońcem i spokojem. W "Myślach awaryjnych" Martyna Pawłowska-Dymek porusza temat samobójstwa. Na sytuację patrzymy z perspektywy osoby, której przyjaciel targa się na własne życie. Jak widzimy w opowiadaniu bycie świadkiem takich wydarzeń sprawia, że człowiek zaczyna przyglądać się własnemu życiu i decyzjom, które podjął.

"Było warto" Istvana Vizvary przenosi nas w przyszłość. Od czasu pojawienia się osobliwości technologicznej życie stało się znacznie prostsze. Jednak Opiekunkę, jak nazywają ją ludzie, my wcale nie obchodzimy. Kiedy znajduje coś ciekawszego poza Ziemią zwyczajnie ją opuszcza, a bohaterka opowiadania musi nagle stawić czoło tej nowej rzeczywistości. Doskonale napisany tekst, wypełniony emocjami i mimo że raczej ponury, to na końcu jednak w głowie pojawia się pozytywna refleksja. Żyć jest naprawdę wspaniale! Anastazja Pluta w "Dniu, którego miało nie być" podobnie jak Pawłowska-Dymek zgłębia temat samobójstwa. Tym razem jednak patrzymy na sytuację oczami niedoszłej samobójczyni. Bardzo dobre opowiadanie, świetnie oddanie uczucie zagubienia, poczucie wyobcowania, bezradności. Antologię zamyka Michał Pięta i jego tekst "Tylko nostalgia". Czytając tę opowieść nie sposób nie pomyśleć o inspiracji autora powieścią "Droga" McCarthy'ego. Także tutaj mężczyzna i chłopiec podróżują przez apokaliptyczny świat. Można powiedzieć, że jest to tekst o zmianie perspektywy, przewartościowaniu. Dzięki temu nowemu spojrzeniu, nawet jeśli otaczający nas świat się nie zmienia, to jednak robi się lżej na duszy i łatwiej poradzić sobie z przeciwnościami losu. Interesującym elementem jest wprowadzenie przez autora pewnej nieubłaganej cykliczności o barwie fioletu i słodkim zapachu.

Większość opowiadań ze zbioru "Dzień po najczarniejszej nocy" krąży wokół straty, zmiany i wydaje się to całkiem naturalne. Kiedy umiera bliska nam osoba, tracimy kontakt z przyjacielem czy przyjaciółką (z powodu jakiejś głupoty i nawet już nie pamiętamy, o co poszło), znika gdzieś poczucie bezpieczeństwa, sensu, wiary czy stabilności, tracimy coś, co do tej pory było nierozerwalną częścią naszej codzienności, bardzo często może pojawić się ból i strach. Życie nie jest już takie same. Wszystko się zmienia i od nas zależy czy ta nowa droga stanie się mrokiem, czy jednak, jak bohaterowie niniejszej antologii, dostrzeżemy w niej światełko nowych możliwości.

Na blogu jest jeszcze parę zdjęć ze spotkania z autorami.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/09/dzien-po-najczarniejszej-nocy-antologia.html

Zanim będzie można zagłębić się w lekturę opowiadań natrafi się na audiodeskrypcję okładki dla osób niewidomych oraz listę triggerów, czyli tematów, które dla wrażliwego czytelnika mogą stać się czynnikiem wywołującym silne reakcje emocjonalne. Dalej mamy wstęp napisany przez Tomasza Kozłowskiego. I to mocno zaskakujący. Zaczęłam czytać i myślę sobie: "dziwny ten...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spacerownik: Łódź Filmowa Joanna Podolska, Jakub Wiewiórski
Ocena 7,7
Spacerownik: Ł... Joanna Podolska, Ja...

Na półkach: ,

Książka podzielona jest na cztery części. Pierwsza poświęcona jest "Ziemi obiecanej" (1974 r.) Andrzeja Wajdy, ekranizacji powieści Władysława Reymonta. Nie powinno to dziwić, w końcu jest to niewątpliwie jeden z ważniejszych filmów o Łodzi. Do tego praktycznie 95 procent scen kręconych było w prawdziwych fabrykach, pałacach oraz na ulicach tego miasta. Większość budynków nadal istnieje, więc wędrówka po tych miejscach może być prawdziwą gratką dla fanów filmu.

Kolejna część poświęcona jest łódzkiemu Muzeum Kinematografii, które swoją siedzibę ma w Pałacu Karola i Anny Scheiblerów. Budynek powstał w roku 1856. Potem był dwukrotnie przebudowywany, ostatni raz w latach 1884-1887. Miejsce to ma też bogatą historię filmową - jego wnętrza były scenografią do wielu filmów i etiud. Muzeum w swoich zbiorach ma m.in. oryginalny fotoplastykon (sygnowany przez Augusta Fuhrmanna), który wystąpił chociażby w filmie "Vabank" (reż. Juliusz Machulski, 1981).

W trzecim rozdziale wyruszamy na wyprawę śladami filmowych plenerów Łodzi, którą autorzy ułożyli alfabetycznie. Spacerujemy po ulicach, parkach, cmentarzach - miejscach, które wystąpiły w wielu filmach. Czasem pojawiały się tylko na chwilkę, a innym razem grały zupełnie inne lokalizacje. Dla przykładu na łąkach niedaleko lotniska na Lublinku, na potrzeby filmu "Panienka z okienka" (reż. Maria Kaniewska, 1964), zbudowano gdańską ulicę Długą.

Ostatnia część opowiada historię łódzkiej szkoły filmowej. To miejsce ważne ma mapie Łodzi, w końcu miasto to było kiedyś prawdziwą mekką dla osób ze świata polskiego filmu, a szkołę ukończyło wiele znanych dziś postaci.

Tak naprawdę "Spacerownik. Łódź filmowa" to nie tylko podróż filmowa, ale i historyczna. Można w nim obejrzeć dużo zdjęć z planów filmowych, zdjęć aktorów, reżyserów, kadrów z filmów, cytatów, fragmentów wywiadów czy anegdot. Autorzy jednak nie ograniczają się jedynie do głównego, filmowego tematu, ale przybliżają też nieco historię prezentowanych miejsc i ulic. Jest zatem również wiele zdjęć archiwalnych, na których można zobaczyć dawną Łódź, np. taką z lat 30. XX wieku. Dziennikarze pokazują, jak było kiedyś, gdzie były kina czy teatry. Niektóre kina pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, a inne zniknęły zanim mogłam w ogóle uświadomić sobie ich istnienie. Opowiadają także o miejscach, w których bywali wszyscy znani wówczas artyści z branży filmowej, ale również literaci czy plastycy. Takim miejscem spotkań łódzkiej bohemy była chociażby "Honoratka", niewielki lokal na Moniuszki 2, po którym obecnie nie ma żadnego śladu.

Czytając książkę nie sposób nie dostrzec, że napisały ją osoby zafascynowane tematem, które musiały poświęcić mnóstwo czasu na obejrzenie filmów, na zebranie informacji, na rozmowy, poszukiwania. Trzeba przyznać, że wyszło im to naprawdę dobrze. Dla mnie, jako mieszkanki Łodzi, była to szczególnie interesująca podróż. Z jednej strony nieco sentymentalna, a z drugiej czasami także odkrywcza. Myślę, że również dla turysty taki tematyczny spacer ścieżkami filmowymi może być ciekawym sposobem na zwiedzenie miasta. Po "Spacerownik. Łódź filmowa" zdecydowanie warto sięgnąć.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/02/spacerownik-odz-filmowa-joanna-podolska.html

Książka podzielona jest na cztery części. Pierwsza poświęcona jest "Ziemi obiecanej" (1974 r.) Andrzeja Wajdy, ekranizacji powieści Władysława Reymonta. Nie powinno to dziwić, w końcu jest to niewątpliwie jeden z ważniejszych filmów o Łodzi. Do tego praktycznie 95 procent scen kręconych było w prawdziwych fabrykach, pałacach oraz na ulicach tego miasta. Większość budynków...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zanim wystawi się receptę, najpierw trzeba postawić diagnozę. I temu właśnie poświęcone są dwa pierwsze rozdziały książki. Posiłkując się badaniami naukowymi autor pokazuje, jak bardzo nasza działalność wpłynęła na zmianę klimatu. Nie wszędzie skutki tej zmiany widać w takim samym stopniu, ale nie sposób zaprzeczyć, że są i pogłębiają się. Zima stała się jakaś taka mało zimowa. Latem coraz więcej jest dni upalnych oraz tropikalnych nocy. Jak nie dokuczają susze, to padają potężne, niszczące ulewy. Miasta są betonowane, panuje chaos przestrzenny, nie docenia się zieleni, transport publiczny mocno kuleje, a i z koleją nie jest najlepiej. Jest źle, ale jak przekonuje dziennikarz, nie czas na narzekanie. Trzeba działać. Jeśli poprawimy nasze otoczenie, życie w mieście stanie się o wiele przyjemniejsze i zdrowsze.

Szymon Bujalski przemierzył Polskę, by pokazać, że zmiana jest możliwa. Podaje przykłady ludzi, których zapał i determinacja sprawiły, że doszło do pozytywnej transformacji miejskiej przestrzeni. Lasy Miyawakiego w Poznaniu i w Krakowie, sadzenie wysokich drzew w Łodzi, zielony dach Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, ogrody deszczowe w Gdańsku, ogrody społeczne. Zwiększenie powierzchni zielonych w miastach sprawia, że nie tylko upały stają się mniej dokuczliwe. Jak pokazuje wiele badań również nam lepiej się żyje, czujemy się spokojniejsi i zdrowsi, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Oczywiście sama zieleń nie wystarczy. Trzeba efektywniej wykorzystywać energię, zmniejszyć smog, przeorganizować transport i komunikację publiczną. Temu poświęcony jest kolejny rozdział książki. Autor podaje przykład Jaworzna, którego władze skorzystały z doświadczenia inżynierów transportu, by przebudować infrastrukturę miasta na bardziej bezpieczną dla kierowców i dla pieszych. Warto podkreślić, że dziennikarz ma dużą łatwość przekazywania treści. Podaje różne dane, statystyki, ale wszystko podane jest w bardzo przystępny i lekki sposób. Tę pozycję naprawdę dobrze się czyta.

"Recepta na lepszy klimat" ma przynieść nieco optymizmu i myślę, że to się udało. Okazuje się bowiem, że można realizować projekty z głową. Projekty, które poprawią jakość życia w mieście i usprawnią jego funkcjonowanie. Potwierdzają to opisane tu konkretne przykłady z polskich miast. Wydaje mi się, że głównym przesłaniem książki jest jednak co innego, a mianowicie zachęcenie do zainteresowania się tym, jak wygląda nasza najbliższa przestrzeń. Jak pisze autor: "Czyste powietrze w polskich miejscowościach nie ma nic wspólnego z Chinami. Powstanie skweru w twojej okolicy nie zależy od tego, co zrobi Joe Biden". To od nas zależy, jak będą wyglądać nasze miasta i jak będzie się nam w nich mieszkać.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/02/recepta-na-lepszy-klimat-zdrowsze.html

Zanim wystawi się receptę, najpierw trzeba postawić diagnozę. I temu właśnie poświęcone są dwa pierwsze rozdziały książki. Posiłkując się badaniami naukowymi autor pokazuje, jak bardzo nasza działalność wpłynęła na zmianę klimatu. Nie wszędzie skutki tej zmiany widać w takim samym stopniu, ale nie sposób zaprzeczyć, że są i pogłębiają się. Zima stała się jakaś taka mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bracia Phil i George prowadzą wspólnie ranczo. Phil jest wysoki, szczupły, elokwentny, oczytany, uzdolniony, a jednocześnie złośliwy, bez skrupułów mówi każdemu prosto w oczy, co o nim myśli, przyjemność sprawia mu wkurzanie ludzi, nawet bratu lubi grać na nerwach. George jest jego przeciwieństwem - niski, krępy, łagodny, przyzwoity, nie ciągnie go do książek, nie ma rzeczy, które wzbudzałyby w nim większy entuzjazm. Mimo tych przeciwieństw zawsze są razem. Wspólnie podejmują decyzje, jeżdżą razem przy zaganianiu bydła i nadal sypiają w tym samym pokoju, który dzielili jako chłopcy. Wszystko się zmienia, gdy George decyduje się w końcu zmienić coś w swoim życiu. Pewnego dnia sprowadza do domu Rose, swoją świeżo poślubioną żonę. Po jakimś czasie dołącza do nich też syn kobiety, Peter.

Powieść reklamowana jest jako westernowy klasyk. Gatunek ten kojarzy mi się z wartką akcją, pojedynkami o wschodzie słońca, bójkami, pościgami na koniach. "Psie pazury" zupełnie nie pasują do tego schematu. W książce zdecydowanie czuć klimat tamtego okresu, surowość przyrody, wielkie przestrzenie. Jest też wątek Indian zamkniętych w rezerwacie przez białego człowieka. Jednak nie ma tu dynamicznej akcji czy strzelania. To przede wszystkim świetna opowieść psychologiczna, z realistycznymi postaciami, mroczna i gęsta od emocji.

Autor wiele miejsca poświęca swoim bohaterom. Nakreśla ich osobowość, myśli, przybliża przeszłość, relacje z innymi. Nie mówi wszystkiego wprost, pozostawia miejsce na domysły, niedopowiedzenia, własną interpretację faktów. Na pierwszy plan wysuwa się Phil, który uważa się za lepszego od innych. Za prawdziwego twardziela, mężczyznę z krwi i kości, który myje się raz w miesiącu w rzece, nie nosi rękawic do prac na ranczu, mówi co myśli, nie znosi słabości, gardzi delikatnymi mężczyznami, potrafi zgotować piekło innym, jeśli coś nie układa się zgodnie z jego wolą. Z drugiej strony pojawia się w nim czasem nutka sentymentu, kiedy wspomina o Bronco Henrym, swoim idolu z młodzieńczych lat.

Skąd w Philu tyle gniewu i bezwzględności wobec innych? Można odnieść wrażenie, że jego sposób bycia jest swego rodzaju zbroją, która ma go chronić przed światem, ale przede wszystkim przed samym sobą, przed skrywanymi głęboko skłonnościami homoseksualnymi, przed poczuciem samotności. Można powiedzieć, że jest w nim strach, do którego nie chce się przyznać sam przed sobą. Zupełnie inną postawę prezentuje Peter, syn Rose. Jest delikatny, zniewieściały, niby bezbronny, a jednocześnie czuć w nim jakąś siłę, obojętność wobec przytyków i wyśmiewań, ale też pewien chłód. Sprawia wrażenie, jakby opinia innych na jego temat zupełnie go nie obchodziła. Jest matka, na której mu zależy, a inni się nie liczą.

Peter jest w tym świecie kowbojów wyobcowany, ale czy mu to przeszkadza? Czy czuje się samotny? Nie powiedziałabym. Prawdę mówiąc jego postać wzbudza jakiś niepokój, nawet we własnej matce. W każdym razie temat samotności jest w powieści mocno zaznaczony. Także Rose jest sama. Nie ma wsparcia ze strony męża, który zupełnie nie dostrzega (albo może raczej nie chce widzieć), jaka czuje się odosobniona i jak bardzo przeraża ją Phil. George sam nie radzi sobie z bratem, woli żyć w swojej wyobrażonej wizji szczęśliwego małżeństwa. Ale w tym domu nikt nie jest szczęśliwy.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/01/psie-pazury-thomas-savage.html

Bracia Phil i George prowadzą wspólnie ranczo. Phil jest wysoki, szczupły, elokwentny, oczytany, uzdolniony, a jednocześnie złośliwy, bez skrupułów mówi każdemu prosto w oczy, co o nim myśli, przyjemność sprawia mu wkurzanie ludzi, nawet bratu lubi grać na nerwach. George jest jego przeciwieństwem - niski, krępy, łagodny, przyzwoity, nie ciągnie go do książek, nie ma...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tarnowskie Góry Romantycznie Iwona Banach, Krystyna Chodorowska, Agnieszka Gil, Magdalena Grajcar, Anna Hrycyszyn, Magdalena Kucenty, Bożena Mazalik, Monika Michalik, Olga Niziołek, Lucyna Olejniczak, Bernadeta Prandzioch, Anita Scharmach, Weronika Wierzchowska, Agnieszka Włoka, Anna Zgierun-Łacina
Ocena 7,8
Tarnowskie Gór... Iwona Banach, Kryst...

Na półkach:

Miłość... Jakież niezwykłe to uczucie! Trudno jednoznacznie je zdefiniować, mimo że jest wszechobecne. Od wieków o miłości rozprawiali filozofowie, poeci i pisarze. Nazywali ją siłą napędową życia, największym sensem istnienia. Z jednej strony potrafi dodać nam energii, lekkości, sprawia że wypełnia nas szczęście, stajemy się lepszymi ludźmi, z drugiej - może przyprawić nas o smutek, depresję, brak spełnienia, rozczarowanie, niekiedy wywołuje w nas zazdrość, a czasem może przerodzić się w nienawiść. Miłość ma wiele twarzy: inną miłością obdarzamy nasze dzieci czy rodziców, a inną jej formą darzymy naszych partnerów, żony, mężów. Jest pełna kolorów! Tę jej różnorodność i wielość oblicz widać doskonale w kolejnej antologii przygotowanej przez Alka Kusza. Tym razem, po odsłonach fantastycznych i kryminalnej, dostajemy do rąk "Tarnowskie Góry Romantycznie".

Antologia składa się z siedemnastu opowiadań, których autorki (tym razem nie ma tu żadnego pana) zinterpretowały temat na swój własny, indywidualny sposób. To jest siła tego typu zbiorów. Dostaje się zróżnicowane opowiadania, również pod względem długości, dzięki czemu jest ciekawie i barwnie. Poziom romantyczności, jak i nasilenia emocji w opowiadaniach jest różny, czasem jest poważnie, innym razem zabawnie. Dodatkowo na końcu każdej historii możemy obejrzeć stare pocztówki, które pozwalają wczuć się w klimat Tarnowskich Gór z dawnych lat. Okładkę zaś zdobi baśniowy obraz Barbary Mróz.

Muszę przyznać, że nie jestem wielką fanką literatury romantycznej i nie wszystkie opowieści przypadły mi do gusty w jednakowym stopniu. Niemniej jednak były też i takie, od których nie mogłam się oderwać, jak chociażby te, napisane przez Annę Hrycyszyn czy Krystynę Chodorowską. "Gołębie" Hrycyszyn to niezwykle sympatyczna opowieść o tym, że na miłość nigdy nie jest za późno. Można powiedzieć, że to taka historia, która może każdemu się przydarzyć, a czytelnika wzruszyć i wywołać uśmiech na jego twarzy. Z kolei drugie opowiadanie tej autorki "Rękawiczki" ma już w sobie więcej niesamowitości i młodszych bohaterów, ale jest równie wciągające. "Zespół Nagłej Śmierci" Chodorowskiej jest opowieścią o dużo cięższym ładunku emocjonalnym. To tekst wypełniony wspomnieniami, niespełnioną miłością, zadumą, melancholią, ale i muzyką (bardzo podobała mi się scena z koncertu). Obie panie mogą się pochwalić naprawdę dobrym warsztatem literackim, więc czytanie tych historii sprawia tym większą przyjemność.

Jeśli potrzebujecie nieco lżejszych klimatów, to z pewnością spodoba się wam "Księżniczka Tygrys-córka królowej" Anny Zgierun-Łacina czy "Kto miłością wojuje..." Iwony Banach. Pierwsze opowiada o spotkaniu po latach, a drugie o tym, że dobrze jest zastanowić się nad wyborem partnerki, ale przede wszystkim przyjrzeć się też jej rodzinie. Oba teksty czyta się lekko i przyjemnie. Interesujące jest również opowiadanie Bożeny Mazalik "Czas zmian", choć znacznie cięższe pod względem emocji. Autorka porusza problem zmian klimatycznych, ale przede wszystkich relacji - uzależnienia od drugiego człowieka; kwestię związku, po którym zostaje w nas strach i rany, przez co trudno nam zaufać kolejnej osobie.

Mogłabym wymienić jeszcze parę historii, ale najlepiej będzie, gdy sami sięgnięcie po ten zbiór. Na dworze coraz cieplej, zbliża się lato, czas urlopów, wyjazdów, większej swobody, czyli okres, kiedy często nasze serca są bardziej skłonne do romantycznych uniesień. "Tarnowskie Góry Romantycznie" bardzo dobrze wpasują się w ten czas. Pozwolą się zrelaksować, a czasem może skłonią do zastanowienia nad tym, czym dla nas jest miłość, o czym marzymy i czego pragniemy. Nie pozostaje mi nic innego, jak serdecznie zachęcić was do przeczytania tej antologii i zakończyć mój wywód okrzykiem: "Niech żyje miłość!"

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/

Miłość... Jakież niezwykłe to uczucie! Trudno jednoznacznie je zdefiniować, mimo że jest wszechobecne. Od wieków o miłości rozprawiali filozofowie, poeci i pisarze. Nazywali ją siłą napędową życia, największym sensem istnienia. Z jednej strony potrafi dodać nam energii, lekkości, sprawia że wypełnia nas szczęście, stajemy się lepszymi ludźmi, z drugiej - może przyprawić nas...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tarnowskie Góry Kryminalnie Iwona Banach, Dariusz Barczewski, Agnieszka Chodkowska-Gyurics, Rafał Dębski, Piotr Górski, Dawid Kain, Kazimierz Kyrcz jr, Bożena Mazalik, Piotr Rogoża, Arkady Saulski, Andrzej W. Sawicki, Jacek Sobota, Robert Ziębiński
Ocena 7,3
Tarnowskie Gór... Iwona Banach, Dariu...

Na półkach: , ,

Tak jak i w poprzednich tomach, tak i w tym autorzy do tematu przewodniego podeszli w bardzo różnorodny sposób. Znajdzie się tu klasyczne opowieści kryminalne, ale pojawia się również sporo elementów fantastycznych. Bywa zabawnie, tajemniczo i mrocznie. Jedne historie wciągają bardziej, inne mniej, ale w zasadzie można powiedzieć, że wszystkie czyta się naprawdę dobrze. Generalnie warsztat autorów jest przyzwoity, jak nie bardzo dobry, co z pewnością wpływa na pozytywny odbiór całego zbioru.

"Tarnowskie Góry kryminalnie" otwiera stara, dobra klasyka gatunku. "Zbrodnia doskonała" Bożeny Mazalik to jedno z zabawniejszych oraz przyjemniejszych opowiadań w tym zbiorze. Jest tu i sympatyczna bohaterka, jak i ciekawie opowiedziana historia. Dobry początek. W "Srebrnych szponach chciwości" Rafała Dębskiego mamy już zupełnie inne klimaty. Tym razem dostajemy kryminał z silnymi akcentami fantasy. Kat posiadający pewne nietypowe umiejętności mierzy się z zagadką zaginionego srebra. Może i nie jest to opowieść trafiająca w moje gusta czytelnicze, ale muszę przyznać, że jest solidna napisana i dobrze mi się ją czytało. Dariusz Barczewski i Kazimierz Kyrcz Jr ze swoją "Aferą z deszczem w tle" dostarczyli mi naprawdę przedniej rozrywki. To świetnie napisane opowiadanie detektywistyczne, w którym nie brak ironii oraz czarnego humoru.

Dawid Kain w "Gwoździach" funduje nam mroczny thriller z psychopatą na pierwszym planie. Dużą rolę odgrywa tu wspaniale wykreowany nastrój, dzięki któremu opowieść wciąga. Przy "Dziewczynie" Roberta Ziębińskiego możemy odpocząć po wcześniejszych cięższych klimatach. Sympatyczny bohater musi stawić czoło miejscowym gangsterom, a wszystko, jak to zwykle bywa, przez kobietę. Bardzo dobrze napisane, lekkie i przyjemne opowiadanie. Jedno z moich ulubionych w niniejszym tomie. Dalej mamy "Chmarę" Piotra Rogoży. Tym razem celem zbrodni stają się modni obecnie youtuberzy, vlogerzy i inni influencerzy. Dobry tekst, choć może niespecjalnie w moim typie.

Agnieszka Chodkowska daje nam kryminał w pełnej krasie. W "Hotelu na skraju miasta" mamy świetnie poprowadzoną akcję, bohatera wzbudzającego sympatię i wciągającą historię. Jest wszystko, co potrzeba. Bardzo mi się podobało. Dla odmiany Arkady Saulski w "Srebrnej Górze" zabiera nas w przyszłość. Muszę przyznać, że to jedyny tekst w tym zbiorze, który tak ciężko mi się czytało. Zupełnie nie moje klimaty, zarówno pod względem fabularnym, jak i stylu pisarskiego. Wytchnieniem było dla mnie kolejne opowiadanie, a mianowicie "Wieczór kawalerski" Iwony Banach. Lekka, z akcentami humorystycznymi, dobrze napisana historyjka.

"Rozmyta zbrodnia" Piotra Górskiego to kryminał w klimatach cyberpunkowych. Jeden z lepszych tekstów w niniejszym tomie, przemyślany i bardzo zgrabnie napisany. Dalej mamy "Dociekania leminga. Pamiętnik znaleziony w wannie". Jacek Sobota przedstawia historię śledztwa prowadzonego przez emerytowanego policjanta, dorabiającego sobie jako prywatny detektyw. Zaczyna się niepozornie, ale im dalej, tym atmosfera robi się gęstsza i coraz bardziej niesamowita. Rewelacyjne opowiadanie, wciągające i intrygujące. Na koniec Andrzej W. Sawicki w "Doktorze Plagi" zabiera nas w przeszłość. Cofamy się w czasie do XVIII wieku, by rozwikłać zagadkę medyczną. Dostajemy doskonale wykreowany świat, postaci oraz wciągającą narrację, czegóż chcieć więcej.

A jakie są moje trzy ulubione opowiadania? Prawdę mówiąc ciężko mi się zdecydować, żeby wskazać tylko trzy konkretne tytuły. Może nie wszystkie historie trzymają się ściśle kryminalnego tematu przewodniego, ale to zupełnie nie przeszkadza. To naprawdę solidny, urozmaicony i wart przeczytania zbiór. Serdecznie zachęcam was byście się z nim zapoznali. Przekonacie się, że Tarnowskie Góry niejedno mają oblicze.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2021/06/tarnowskie-gory-kryminalnie-antologia.html

Tak jak i w poprzednich tomach, tak i w tym autorzy do tematu przewodniego podeszli w bardzo różnorodny sposób. Znajdzie się tu klasyczne opowieści kryminalne, ale pojawia się również sporo elementów fantastycznych. Bywa zabawnie, tajemniczo i mrocznie. Jedne historie wciągają bardziej, inne mniej, ale w zasadzie można powiedzieć, że wszystkie czyta się naprawdę dobrze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku sierpnia 1925 r. trójka przyjaciół wyruszyła w podróż po Europie, w trakcie której Diana (nowiusieńki automobil sportowy Sunbeam Tourer) musiała sprostać nie lada wyzwaniom drogowym. Przemierzyli Niemcy, Austrię, Włochy, by dotrzeć w końcu do Grecji. Byron prowadził skrupulatne notatki, które zaowocowały powstaniem niniejszej książki.

Widzimy w niej beztroskich młodzieńców, pełnych energii, niejednokrotnie zwracających na siebie uwagę (nie zawsze pozytywną, jak np. wtedy, gdy tłukli kieliszki w restauracji), których główną rozrywką jest porównywanie "życia nocnego" w odwiedzanych miastach. Mimo tego "Europę..." czyta się z przyjemnością. Autor okazuje się być czujnym obserwatorem ówczesnej rzeczywistości, ludzi, obyczajów. Bardzo bliska jego sercu jest sztuka, a zwłaszcza architektura, ale bynajmniej nie jest wobec niej bezkrytyczny. Nie brakuje tu celnych, a nawet i ciętych uwag, gorzkich refleksji czy też szczypty humoru. Są również plastyczne opisy krajobrazów, dzięki którym łatwiej przenieść się wyobraźnią do tamtych miejsc i czasu. Interesująca lektura.

Na początku sierpnia 1925 r. trójka przyjaciół wyruszyła w podróż po Europie, w trakcie której Diana (nowiusieńki automobil sportowy Sunbeam Tourer) musiała sprostać nie lada wyzwaniom drogowym. Przemierzyli Niemcy, Austrię, Włochy, by dotrzeć w końcu do Grecji. Byron prowadził skrupulatne notatki, które zaowocowały powstaniem niniejszej książki.

Widzimy w niej beztroskich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie ma tu zawrotnego tempa czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, opowieść snuta jest wolno, nie ma tu dekoracji, ubarwień. Dostaje się prostą historię przyjaźni gosposi i jej syna z profesorem matematyki. Ale mimo tej prostolinijności w wyrazie od książki trudno się oderwać. Bije od niej niesamowicie ciepło, pełno w niej serdeczności, przyjaźni, zachwytów czy dostrzegania piękna w rzeczach prostych. Zauroczyła mnie ta powieść, przyniosła spokój i otuliła ciepłem.

Nie ma tu zawrotnego tempa czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, opowieść snuta jest wolno, nie ma tu dekoracji, ubarwień. Dostaje się prostą historię przyjaźni gosposi i jej syna z profesorem matematyki. Ale mimo tej prostolinijności w wyrazie od książki trudno się oderwać. Bije od niej niesamowicie ciepło, pełno w niej serdeczności, przyjaźni, zachwytów czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sciascia opiera swą opowieść na prawdziwej historii osiemnastowiecznego oszustwa, którego dopuścił się maltański mnich Giuseppe Vella. Nasz bohater bierze arabski manuskrypt opowiadający o losach Mahometa i przekształca go w dokument przedstawiający historię muzułmanów na Sycylii. Czemu to robi? Jego motywacja jest bardzo prosta - "...z lęku przed utratą świeżo zakosztowanych uciech, z wrodzonego skąpstwa, z mrocznej pogardy dla bliźnich...". Pragnie prestiżu, pieniędzy, dobrego jedzenia. Trzeba jednak przyznać, że przykłada się do swojej pracy. Studiuje dokumenty, uczy się, rozwija, staje się prawdziwym fałszerzem, twórcą. Z oszusta staje się pisarzem pragnącym uznania dla jego umiejętności literackich oraz stworzonego przez niego wielkiego dzieła.

W opozycji do Velli mamy postać adwokata, intelektualisty i patrioty Francesca Di Blasi. Planuje on spisek mający na celu przekształcenie Sycylii w republikę (dla niego był to ustrój idealny). To osoba, która nie udaje, jest wierna sobie oraz swoim ideałom. Do samego końca wierzy w przyszłą zmianę, w której wszyscy ludzie są sobie równi, w życie pozbawione przemocy i tortur. Muszę przyznać, że ostatnia część poświęcona Di Blasi naprawdę porusza.

Mamy zatem z jednej strony manipulatora, który działa dla własnej wygody, a z drugiej - idealistę, pragnącego ulepszyć świat. Te dwie, tak różne postaci, ich odmienne postawy i działania bezlitośnie odsłaniają mierność sycylijskiej szlachty. Szczególnie w dialogach widać ich chciwość, ignorancję, małostkowość, tchórzostwo. Chcą tylko jednego - zachować swoje przywileje. Nie dopuszczą do jakichkolwiek zmian, które mogłyby nawet w minimalnym stopniu wpłynąć na ich obecny status.

Przedstawiony w książce obraz ludzkości nie napawa optymizmem. Jest też niestety uniwersalny, prawdziwy niezależnie od czasu historycznego. Co ważne, Sciascia odmalował go w sposób umiejętny, sugestywny oraz interesujący. "Rada egipska" nie należy może do powieści lekkich, ale z pewnością warto się z nią zapoznać.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2020/12/rada-egipska-leonardo-sciascia.html

Sciascia opiera swą opowieść na prawdziwej historii osiemnastowiecznego oszustwa, którego dopuścił się maltański mnich Giuseppe Vella. Nasz bohater bierze arabski manuskrypt opowiadający o losach Mahometa i przekształca go w dokument przedstawiający historię muzułmanów na Sycylii. Czemu to robi? Jego motywacja jest bardzo prosta - "...z lęku przed utratą świeżo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Włochy. Mozaika kultur Karolina Golemo, Agnieszka Małek
Ocena 7,0
Włochy. Mozaik... Karolina Golemo, Ag...

Na półkach: , , ,

Jeśli zastanawiam się nad zróżnicowaniem Włoch, pierwszą myślą jaka przychodzi mi do głowy jest podział na część północną i południową. Na dwa światy różniące się ekonomicznie, językowo i mentalnie. Autorki tej książki uświadomiły mi, że Włosi od wieków dzielą się na znacznie więcej grup, co pokazuje ogromna ilość dialektów czy lokalnych tradycji.

W niniejszej publikacji czytelnik ma okazję przyjrzeć się historii Włoch, konsekwencjom zjednoczenia kraju, ale też spojrzeć na kwestię różnorodności kulturowej z perspektywy współczesnej. Szczególną uwagę autorki poświęcają regionom o statusie specjalnym, czyli takim, które leżą na granicy Włoch z innymi państwami (Trydent-Górna Adyga, Dolina Aosty i Friuli-Wenecja Julijska), albo cechuje je wyspiarskość, jak to ma miejsce w przypadku Sycylii i Sardynii.

Trzeba przyznać, że można tu znaleźć naprawdę wiele ciekawych informacji. Widać, że autorki bardzo dogłębnie zbadały temat wielokulturowości Włoch. Muszę jednak zaznaczyć, że jest to raczej książka naukowa niż popularnonaukowa. Ze względu na zawartość i sposób przekazania informacji może być zatem bardziej wciągająca dla badaczy kultury, socjologów, studentów. Osobiście nie mieszczę się w żadnej z tych kategorii, a jednak nawet i ja wyciągnęłam z tej pozycji coś dla siebie. Jeśli zatem chcielibyście dowiedzieć się czegoś o tym kraju, lepiej go poznać, zrozumieć, zachęcam do przeczytania tej książki. Z pewnością również i Wy znajdziecie w niej coś, co Was zainteresuje.

Jeśli zastanawiam się nad zróżnicowaniem Włoch, pierwszą myślą jaka przychodzi mi do głowy jest podział na część północną i południową. Na dwa światy różniące się ekonomicznie, językowo i mentalnie. Autorki tej książki uświadomiły mi, że Włosi od wieków dzielą się na znacznie więcej grup, co pokazuje ogromna ilość dialektów czy lokalnych tradycji.

W niniejszej publikacji...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tarnowskie Góry Fantastycznie 2 Jakub Bielawski, Michał Cetnarowski, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn, Grzegorz Janusz, Marta Kładź-Kocot, Paweł Matuszek, Marcin Melon, Sławomir Nieściur, Tadeusz Oszubski, Romuald Pawlak, Bernadeta Prandzioch, Michał Studniarek, Aleksandra Zielińska
Ocena 7,1
Tarnowskie Gór... Jakub Bielawski, Mi...

Na półkach: , ,

Zaledwie rok temu, choć mam wrażenie jakby to było w zupełnie innym świecie, na rynku pojawiła się antologia "Tarnowskie Góry fantastycznie", będąca wyrazem fascynacji tytułowym miastem. Jedenastu pisarzy zabrało mnie w podróż do Tarnowskich Gór, ukazując mi jego niecodzienne, czasem wręcz magiczne oblicze. Do dziś pamiętam krwiożerczego chomika, mężczyznę, który zmienił się w kota, zawirowania czasowe, pracownika ratusza i jego moc "znikania" czy biedną rodzinę, której życie odmienia anioł i srebrne monety. To był naprawdę interesujący zbiór opowiadań. We wrześniu 2020 pojawił się drugi tom powyższej antologii. Po raz kolejny miałam okazję przenieść się oczami wyobraźni do Tarnowskich Gór. Czy było to równie udane i niezapomniane spotkanie?

W pierwszym tomie w większości przypadków nawiązania do Tarnowskich Gór były subtelne. Miasto pełniło głównie rolę miejsca akcji. Podobnie jest też w drugiej odsłonie antologii, choć są również opowiadania inspirowane historią Tarnowskich Gór, jak chociażby "Srebro" Marty Kładź-Kocot. Znajdzie się również historię opowiedzianą po śląsku. Muszę powiedzieć, że czytanie "Podciepanego" Marcina Melona było dla mnie, nie-Ślązaczki, sporym wyzwaniem. Natomiast jeśli chodzi o zakres gatunkowy, to jest on naprawdę szeroki. Są tu teksty fantasy, sf, opowieści obyczajowe i takie z dreszczykiem. Jest przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość. Do wyboru, do koloru. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Moje serce podbił tekst "LOS Tarnowskie Góry" Anny Hrycyszyn. To przygodowa opowieść o smoczym jaju, napisana z niesamowitą swobodą, humorem oraz pomysłem. Historia wciąga od samego początku i utrzymuje zainteresowanie czytelnika aż do końca. Z prawdziwym żalem pożegnałam się z jej bohaterami. Niezwykle sympatyczne i pozytywne opowiadanie, coś tak na przekór obecnym czasom. Naprawdę dobrze się przy nim bawiłam i odpoczęłam po nieco cięższych nastrojach wcześniejszych opowiadań.

No właśnie, nastrój... Większość opowiadań jest dobrze napisana i całkiem interesująca. Jednak pewnym zarzutem z mojej strony może być poziom ponurości niniejszej antologii. W moim odczuciu spora część tekstów oscyluje w dosyć przygnębiających i mrocznych klimatach. Kiedy dookoła jest teraz tak, jak jest, to człowiek chętnie przeczytałby coś mającego w sobie więcej światła. Przynajmniej takie jest moje subiektywne odczucie. Wydaje mi się, że pierwszy tom pod względem natężenia emocji ciemniejszych i jaśniejszych był nieco bardziej zrównoważony.

Jak już wspomniałam, mój osobisty numer jeden to "LOT...", ten tekst na pewno zostanie w mej pamięci na dłużej (po cichu przyznam się, że ta smocza historia pojawiła się potem też w moim śnie). A co z numerem dwa i trzy? W przypadku pierwszego tomu wybór był dla mnie bardziej oczywisty. Przyznam, że teraz trudno mi się zdecydować na dalsze stopniowanie. Wybrać teksty wyraźniejsze od innych, te które bardziej by mną zawładnęły niż inne. Paweł Matuszek w swoim tekście "Ku światłu śniące się życie" ciekawie poprowadził historię o niespodziewanym spadku. "Królowa Dramy" Aleksandry Zielińskiej przygniata zawartym w opowieści ładunkiem emocjonalnym. W "Sprzedawcach aniołów" Michał Cetnarowski przenosi nas w przyszłość, w której mamy interesujące rozważania nad androidami - nad ich pozycją w świecie oraz nad ich prawami. Jakub Bielawski swoimi "Drzewami" wzbudził we mnie nieprzyjemne ciarki. Mogłabym jeszcze dalej wymieniać, ale po co? Nie ma to większego sensu. Nie potrafię wybrać pełnego podium. Najlepiej będzie jak sami przeczytacie antologię i wybierzecie swoją najlepszą trójkę, do czego Was gorąco zachęcam.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2020/10/tarnowskie-gory-fantastycznie-2.html

Zaledwie rok temu, choć mam wrażenie jakby to było w zupełnie innym świecie, na rynku pojawiła się antologia "Tarnowskie Góry fantastycznie", będąca wyrazem fascynacji tytułowym miastem. Jedenastu pisarzy zabrało mnie w podróż do Tarnowskich Gór, ukazując mi jego niecodzienne, czasem wręcz magiczne oblicze. Do dziś pamiętam krwiożerczego chomika, mężczyznę, który zmienił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Życie pełne jest sposobności, problem jednak polega na tym, aby je rozpoznać, a to wcale nie jest takie łatwe". Takimi słowami Terzani rozpoczyna swoją książkę. Zgadzacie się z nim? Ja tak, szczególnie w drugiej części zdania, dotyczącej kłopotów z rozpoznaniem pojawiającej się możliwości. Czasem przytrafia się sytuacja, która wywołuje w nas zbyt wiele emocji, bólu, albo wręcz odwrotnie - wydaje się zupełnie nieistotna, by potraktować ją jako sposobność, która może coś zmienić w naszym życiu czy je wzbogacić. A niekiedy po prostu brakuje odwagi do podjęcia konkretnej decyzji. W każdym razie na swoim przykładzie autor pokazuje, że jeśli jednak uda się dostrzec tę okazję, to mamy szansę na rozwój i przeżycie całkiem nowych doświadczeń.

Sposobność autora przybrała formę przepowiedni: "Strzeż się! Istnieje wielkie ryzyko, że umrzesz w roku 1993. Dlatego nie wolno ci w tym roku latać. Ani razu!". Wróżbita wypowiedział te słowa wiosną 1976 roku, więc ta niepokojąca przyszłość wydawała się bardzo odległa. Tym bardziej dla osoby, która ma sceptyczne podejście do świata paranormalnego i nie traktuje poważnie informacji o spełniających się przepowiedniach. Jednak umysł ma w sobie coś takiego, że zapamiętuje słowa, które nas dotyczą; zwłaszcza, jeśli mogę one mieć wpływ na nasze życie. Siedzą sobie gdzieś przyczajone w głowie, a kiedy przychodzi odpowiednia chwila wychodzą na powierzchnię. I tak było w przypadku dziennikarza. Kiedy rok 1992 zbliżał się ku końcowi powróciła myśl o starej przepowiedni i pojawiło się pytanie: "I co teraz? Uwierzyć w nią czy zlekceważyć?". Terzani w tej wróżbie rozpoznał możliwość. Szansę na zmianę rytmu swoich dni, spojrzenia na świat, na bliższe przyjrzenie się ludziom poznanym w podróży i uważniejszą obserwację krajobrazów.

Dla autora ten rok był prawdziwym błogosławieństwem. Podróżując pieszo, łodziami, statkami, samochodami, autobusami, pociągami na nowo poczuł smak życia. Odwiedził Tajlandię, Kambodżę, Chiny, Mongolię, Indonezję czy chociażby Singapur. Każde miejsce było inspiracją do przemyśleń, wspomnień, odkrycia na nowo tej egzotycznej dla nas kultury, opowiedzenia dawnej historii, a także przekazania bieżących wydarzeń. Jednocześnie pewnym rytuałem stało się poszukiwanie najlepszych miejscowych wróżbitów, proroków czy szamanów. Zaczął się interesować tym, jak ludzie podchodzą do świata sugestii, gdzie szukają porad i czy mimo rozwoju jaki przeżywa Azja, stare wierzenia i zabobony wciąż mają się dobrze.

"Powiedział mi wróżbita" to po części świetny reportaż napisany przez uważnego obserwatora rzeczywistości, a po części opowieść lądowego podróżnika, który przelewa na papier swoje osobiste przemyślenia, refleksje i subiektywne odczucia dotyczące zmieniającego się świata, jak chociażby te dotyczące nowoczesności, konsumpcjonizmu, materializmu. Tiziano Terzani, niezależnie od tego jaką rolę przybiera, reportera czy podróżnika, snuje swą historię niespiesznie, z namysłem, w taki sposób, że człowiek (a przynajmniej ja) ma chęć wraz z nim zatrzymać się i oddać przemyśleniom. Była to dla mnie bardzo przyjemna podróż. Interesująca, refleksyjna, w pewnym stopniu również inspirująca. To moje pierwsze spotkanie z autorem, ale zdecydowanie nie ostatnie.

http://wporywienatchnienia.blogspot.com/2020/10/powiedzia-mi-wrozbita-tiziano-terzani.html

"Życie pełne jest sposobności, problem jednak polega na tym, aby je rozpoznać, a to wcale nie jest takie łatwe". Takimi słowami Terzani rozpoczyna swoją książkę. Zgadzacie się z nim? Ja tak, szczególnie w drugiej części zdania, dotyczącej kłopotów z rozpoznaniem pojawiającej się możliwości. Czasem przytrafia się sytuacja, która wywołuje w nas zbyt wiele emocji, bólu, albo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Języczni. Co język robi naszej głowie Aleksandra Niepsuj, Jagoda Ratajczak
Ocena 6,2
Języczni. Co j... Aleksandra Niepsuj,...

Na półkach: , ,

"Języczni" to zbiór tekstów poświęconych językowi, a dokładniej znajomości języków obcych. Każdy z nich stanowi swoistą mieszankę, w której prezentowane są badania naukowe, przykłady z życia, zabawne niekiedy anegdoty oraz ciekawe metafory. Dzięki temu warstwa naukowa nie przytłacza, a całość czyta się lekko i szybko. Dodatkową zaletą jest fakt, że książka została napisana ładnym, plastycznym stylem.

Autorka przygląda się definicji dwujęzyczności - jak to było z nią kiedyś, jak jest teraz i jak wiele dylematów wiąże się z definiowaniem języka. Zastanawia się nad kryterium oceny biegłej znajomości języka obcego. Czy osoba dwujęzyczna to taka, która w głowie ma cały słownik? Raczej nie, bardziej logiczne wydaje się to, że biegłość ta zawiera w sobie znacznie szersze spektrum umiejętności. Ratajczak opowiada też o związkach emocji z językiem. Czy w języku ojczystym łatwiej nam je wyrażać? Czy mówiąc w innym języku stajemy się inni? A może dwujęzyczność sprzyja pozbyciu się zahamowań? Czy pojęcia emocjonalne są uniwersalne czy może tylko do pewnego stopnia? Pisze o języku i kulturze. Zwraca uwagę na to, iż niektóre słowa mogą być przetłumaczalne językowo, ale nie kulturowo.

Nie zabrakło również zagadnień związanych z nauką języka obcego. Czy nauka kolejnego języka nie namiesza w głowie? Czy można na zawołanie wyłączyć jeden język, by łatwiej przyswajać sobie ten nowy? A jak wygląda sprawa z motywacją? Czy można wzbudzić w sobie chęć nauki języka obcego, jeśli wcześniej się jej nie odczuwało? Czy native speaker to faktycznie taki dobry wzór? W końcu każdy z nas jest native speakerem jakiegoś języka; my - dla przykładu - języka polskiego. Czy zatem każda z brzegu osoba mogłaby uczyć obcokrajowca naszego języka? Oczywiście, że nie. Nie każdy przecież mówi piękną polszczyzną czy ma w jednym palcu zasady polskiej gramatyki.

Książka "Języczni" z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Osoby obeznane z tematem raczej nie znajdą tutaj nic odkrywczego. Rozczarowani mogą być też ci, którzy szukają gotowych przepisów na sukces w zgłębianiu języków obcych, albo ci, którzy patrząc na podtytuł będą, przykładowo, szukać informacji o relacji między nauką języka a funkcjonowaniem mózgu. Dla mnie lektura była interesująca. Jedne informacje były dla mnie znane, ale parę rzeczy sobie uświadomiłam, albo spojrzałam na nie z innej perspektywy. Podczas czytania wyczuwa się, że autorka jest zafascynowana omawianym tematem. Ma się wrażenie, jakby z książki płynęła jakaś pozytywna energia zachęcająca do ciekawości świata, języka, poszerzania horyzontów, bo na to nigdy nie jest za późno. Według mnie to ogromna zaleta tej książki.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2020/08/jezyczni-co-jezyk-robi-naszej-gowie.html

"Języczni" to zbiór tekstów poświęconych językowi, a dokładniej znajomości języków obcych. Każdy z nich stanowi swoistą mieszankę, w której prezentowane są badania naukowe, przykłady z życia, zabawne niekiedy anegdoty oraz ciekawe metafory. Dzięki temu warstwa naukowa nie przytłacza, a całość czyta się lekko i szybko. Dodatkową zaletą jest fakt, że książka została napisana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podtytuł niniejszej pozycji brzmi: „Jak internet zmienił Polskę”. Jak zatem się domyślacie, Michał R. Wiśniewski snuje opowieść o tym wszechobecnym medium z perspektywy bliskiej każdemu z nas, z naszego, że tak się wyrażę „podwórka”. Ale nie tylko. Można również powiedzieć, że jest to sentymentalna podróż w przeszłość samego autora. Mamy tu wiele osobistych elementów – relacji, odczuć i przemyśleń osoby, która bacznie obserwowała rozwój internetu od samego początku jego istnienia. Dla mnie to plus. Dzięki temu historia nabrała życia i autentyczności. Przestała być jedynie suchym opisem zjawisk.

Książka zaczyna się od wspomnień o telewizji – tym pierwszym oknie na świat i potrzebie interakcji, w wyniku której pojawiły się np. pomysły telefonów do studia czy głosowania SMS-owe. Kiedy pojawił się internet, okazało się, że jest tam wszystko, co do tej pory oferowała telewizja: informacja, kultura, rozrywka, sport, a nawet więcej, bo „internet jest przede wszystkim siecią społeczną” (s. 24). Przeczytać zatem można o blogowaniu, memach, hejtach, youtuberach czy Facebooku. O początkowej anonimowości, której bardzo łatwo się pozbyliśmy oraz o doxxingu. O dzieciach w sieci, które niejednokrotnie trafiają do niej jeszcze w niemowlęctwie (tzw. sharenting), a także o seniorach, miłości z internetu, mniejszościach i wielu innych zjawiskach.

Czy można powiedzieć, że internet jest jednoznacznie zły lub dobry? Oczywiście, że nie: „Sieć podzieliła się na bańki, nie zawsze hermetyczne, ale wpływające na rzeczywistość. [...] Nie zniósł też (internet) podziałów klasowych, wiekowych i płciowych” (s. 19). Nie brakuje w nim rasistów, nienawiści, nietolerancji, płytkich relacji. Ale to tylko jedna strona medalu. Internet przyniósł też wiele korzyści, jak chociażby dostęp do informacji, muzyki, seriali czy książek. Ułatwia poruszanie się w mieście czy zakupy bez stania w kolejkach. Nie zastąpi rozmów i spotkań na żywo, ale gdy nie ma takiej możliwości, bo np. rodzina mieszka daleko, to zawsze można zobaczyć się chociaż online. Są zatem plusy i minusy. A jak będzie w przyszłości? Może jednak internet kiedyś prawdziwie nas zjednoczy? Sprawi, że świat stanie się lepszy? Kto wie? Na razie jedyne, co można zrobić, to korzystać z niego z większym rozsądkiem i świadomością.

„Wszyscy jesteśmy cyborgami” naprawdę dobrze mi się czytało. Dowiedziałam się też paru ciekawych rzeczy. Trzeba przyznać, że Michał R. Wiśniewski nie tylko bardzo dobrze zna się na temacie, ale również jest to dla niego zagadnienie fascynujące. Dla starszych czytelników, podobnie jak dla autora, może to być taka nieco sentymentalna lektura, a dla młodszych – swego rodzaju kompendium o dziejach internetu i naszej w nim bytności.

http://wporywienatchnienia.blogspot.com/2020/01/wszyscy-jestesmy-cyborgami-micha-r_14.html
Tekst powstał w ramach współpracy z Szortalem.

Podtytuł niniejszej pozycji brzmi: „Jak internet zmienił Polskę”. Jak zatem się domyślacie, Michał R. Wiśniewski snuje opowieść o tym wszechobecnym medium z perspektywy bliskiej każdemu z nas, z naszego, że tak się wyrażę „podwórka”. Ale nie tylko. Można również powiedzieć, że jest to sentymentalna podróż w przeszłość samego autora. Mamy tu wiele osobistych elementów –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść zabiera nas do Silvertjärn. To niczym niewyróżniająca się, niewielka, wyizolowana osada górnicza, która pozostałaby nieznana reszcie świata, gdyby nie jedno wydarzenie. Pewnego dnia zniknęli bez śladu wszyscy jej mieszkańcy. Co się stało? Gdzie się podziali? Nie wiadomo. Zagadka zniknięcia pozostała nierozwiązana. Po sześćdziesięciu latach od tego wydarzenia całej historii postanawia przyjrzeć się Alice. Wraz z niewielką ekipą przybywa do miasteczka z planem nakręcenia dokumentu o jego tajemnicach. Na miejscu szybko okazuje się, że nie będzie to lekki i przyjemny wypad. Nie można czuć się bezpiecznie, gdy przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a jej złowroga aura wciąż czai się w Silvertjärn.

„Osadę” można zakwalifikować jako thriller. Znajdzie się tu bowiem dreszczyk emocji oraz tajemniczość. Zdecydowaną zaletą książki jest fabuła. Autorka powoli odkrywa kolejne elementy zagadki i stopniuje napięcie. Dodatkowo akcja prowadzona jest równocześnie w dwóch przedziałach czasu – w teraźniejszości oraz w przeszłości, co sprawiło, że opowieść bardziej mnie wciągnęła. Człowiek naprawdę jest ciekawy, co się stało z tymi ludźmi. Na koniec sama lokalizacja. Tylko sobie wyobraźcie: opuszczone, mroczne, odizolowane od cywilizacji miasteczko z enigmatyczną przeszłością. Od takiego miejsca musi wiać chłodem i nieokreśloną grozą. Tak, klimat ta powieść z pewnością ma.

Książka Sten nie jest jednak pozbawiona wad. Za słaby punkt można uznać przede wszystkim postacie. Albo nie wzbudzają żadnych emocji, albo są wyjątkowo drażniące, jak na przykład główna bohaterka (powiem tylko, że moje domysły co do jej wieku okazały się błędne). Nie ma zatem nikogo, komu chciałby się jakoś szczególnie kibicować. Język powieści również nie jest specjalnie zachwycający, nie działa za bardzo na wyobraźnię. Autorka nie ma lekkiego pióra, jej styl wydaje się raczej surowy, toporny i mało wyszukany, co widać nie tylko w opisach, ale i w dialogach.

Dobrze, to teraz czas na krótkie podsumowanie. Na plus mamy interesujący pomysł, klaustrofobiczny nastrój oraz sprawnie poprowadzoną fabułę. Na minus – postaci oraz niedoszlifowany warsztat pisarski. Można zatem powiedzieć, że ogólnie nie jest źle. Tym bardziej, że finalnie powieść potrafi zaskoczyć, a swoim klimatem dobrze wpasowuje się w takie bardziej ponure, zimniejsze wieczory w ciepłym fotelu (albo łóżku, na krześle czy wszędzie tam, gdzie czyta wam się najlepiej). Jeśli więc lubicie tajemnice i wciągającą akcję, a przy tym niespecjalnie zwracacie uwagę na styl, to „Osada” będzie dobrym wyborem.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2019/11/osada-camilla-sten.html
tekst powstał w ramach współpracy z Szortalem

Powieść zabiera nas do Silvertjärn. To niczym niewyróżniająca się, niewielka, wyizolowana osada górnicza, która pozostałaby nieznana reszcie świata, gdyby nie jedno wydarzenie. Pewnego dnia zniknęli bez śladu wszyscy jej mieszkańcy. Co się stało? Gdzie się podziali? Nie wiadomo. Zagadka zniknięcia pozostała nierozwiązana. Po sześćdziesięciu latach od tego wydarzenia całej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tarnowskie Góry Fantastycznie Tomasz Bochiński, Wojciech Gunia, Aleksandra Janusz, Andrzej Kozakowski, Paweł Majka, Jan Maszczyszyn, Łukasz Orbitowski, Rafał W. Orkan, Radek Rak, Robert J. Szmidt, Istvan Vizvary
Ocena 7,2
Tarnowskie Gór... Tomasz Bochiński, W...

Na półkach: , ,

Na początku września tego roku odbyła się kolejna odsłona imprezy kulturalno-historycznej "Gwarki Tarnogórskie". Na niej właśnie swoją premierę miała antologia "Tarnowskie Góry fantastycznie". Jak się domyślacie jej motywem przewodnim są Tarnowskie Góry, ale takie niecodzienne, ukazane z zupełnie innej strony. Tej bardziej niezwykłej, tajemniczej, magicznej.

Nie ma antologii idealnych (a przynajmniej ja na taką jeszcze nie trafiłam), w których wszystkie teksty byłyby na tym samym, wysokim poziomie. Zawsze trafiają się opowieści gorsze i lepsze. Mimo tego lubię sięgać po tego typu zbiory. Dają one niepowtarzalną okazję do spotkania z twórczością różnorodnych osobowości, stylów i wyobraźni. Pokazują w jak odmienny, nieraz zaskakujący sposób autorzy interpretują dany temat. Można zobaczyć, jak w krótszej formie czuje się nasz ulubiony pisarz, albo odkryć jakieś nowe dla nas nazwisko, którego opowiadanie zachęci nas do zapoznania się z jego innymi utworami. Także i tutaj znalazłam coś dla siebie. Historie, które mnie zadziwiły, poruszyły czy po prostu, przy których miło spędziłam czas.

W "Tarnowskich Górach fantastycznie" mamy jedenaście opowiadań, krótszych i dłuższych. Bardzo interesującym urozmaiceniem jest umieszczenie czarno-białych zdjęć Tarnowskich Gór autorstwa Krzysztofa Millera. Dodają one niezwykłego klimatu, niekiedy są idealnym uzupełnieniem opowieści (jak np. w przypadku "Znikacza" Pawła Majki), a także pozwalają poznać nieco miasto. Zaletą wydania jest również czcionka, której wielkość pozwala na przyjemne czytanie, bez męczenia oczu.

Wśród jedenastu autorów znalazła się tylko jedna kobieta - Aleksandra Janusz. "W poszukiwaniu zaginionego czasu" jest jednym z tekstów, który zostaje dłużej w pamięci. Napisany lekko, dynamicznie, pokazuje, że z czasem nie ma żartów. Przyjemnie czyta się również opowieść rozpoczynającą antologię, czyli wspomnianego wcześniej "Znikacza" Pawła Majki. Autor opowiada o Łukaszu, który potrafi wpływać na otaczające go budynki i ludzi. W znacznie cięższych klimatach jest opowiadanie Wojciecha Guni "Płyną", w którym rozpada się świat młodego chłopca. Jeśli zaś miałabym wskazać trzy najlepsze według mnie teksty, takie, które najbardziej do mnie przemówiły i zachwyciły, to byłyby to opowiadania (kolejność przypadkowa) Łukasza Orbitowskiego "Srebro głupców", Istvana Vizvary "Sklepik ze zwierzętami" oraz Radka Raka "Pełnia Światła".

Łukasz Orbitowski snuje opowieść o tej codziennej, szarej rzeczywistości, która okazuje się jednak nie tak całkiem pozbawiona niezwykłości. "Srebro głupców" to bardzo sprawnie napisana historia pewnej rodziny, na której losy duży wpływ miały anioły i srebrne monety. Tekst wciąga oraz pokazuje, że autor jest uważnym obserwatorem ludzkiej natury. Mamy tu zawiść, zazdrość, głupotę, cwaniactwo, biedę, a jednocześnie wyczuwa się też ciepło i siłę, której źródłem są najbliżsi. Dzięki nim, nawet jeśli są braki, to i tak żyje się dobrze.

"Pełnia Światła" opowiada o Grzegorzu, który pewnego ranka budzi się i odkrywa, iż przemienił się w kota. Radek Rak potrafi wspaniale operować słowami, tworząc z nich niezwykle plastyczne, malownicze obrazy. Jego opowieść była dla mnie niczym pięknie napisana baśń wypełniona melancholią, samotnością, a jednocześnie zmysłowością oraz szczyptą humoru.

"Sklepik ze zwierzętami" to zajmująca opowieść o krwiożerczym chomiku. Jest to zdecydowanie najbardziej zwariowane opowiadanie w tym zbiorze. Istvan Vizvary udowadnia nie tylko, że ma niesamowitą wyobraźnię, ale też, że świetnie radzi sobie z językiem polskim, dzięki czemu ten tekst czyta się z prawdziwą przyjemnością. Co ciekawe, wraz z przewracaniem stron dochodzi się do wniosku, że to nie jest tylko jakaś fantastyczna historia dziwacznego zwierzaka, ale również opowiadanie z wątkiem romantycznym, w którym jest miejsce na zastanowienie się nad definicją miłości.

Nigdy nie byłam w Tarnowskich Górach i nie wiem, czy kiedyś tam trafię. Wiem za to jedno. Teraz, po przeczytaniu tej antologii i obejrzeniu zawartych w niej zdjęć, to miasto już zawsze będzie mi się kojarzyło z atmosferą pewnej tajemniczości i nierealności. Zachęcam i Was do sięgnięcia po "Tarnowskie Góry fantastycznie". Pozwólcie autorom odciągnąć Was choć na chwilę od tej szarej codzienności. Dajcie się ponieść ich fantazji i wkroczcie do świata, w którym wszystko jest możliwe.

http://wporywienatchnienia.blogspot.com/2019/10/tarnowskie-gory-fantastycznie-antologia.html

Na początku września tego roku odbyła się kolejna odsłona imprezy kulturalno-historycznej "Gwarki Tarnogórskie". Na niej właśnie swoją premierę miała antologia "Tarnowskie Góry fantastycznie". Jak się domyślacie jej motywem przewodnim są Tarnowskie Góry, ale takie niecodzienne, ukazane z zupełnie innej strony. Tej bardziej niezwykłej, tajemniczej, magicznej.

Nie ma...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wyspa. Opowieści podróżne Anna Arno, Tomasz Dostatni OP, Szymon Hołownia, Grzegorz Kapla, Andrzej Meller, Jarosław Mikołajewski, Arun Milcarz, Piotr Milewski, Michał Olszewski, Aleksandra Pawlicka, Marek Pernal, Wojciech Ponikiewski, \\Robb\\ Maciąg Robert, Witold Szabłowski
Ocena 6,5
Wyspa. Opowieś... Anna Arno, Tomasz D...

Na półkach: ,

„Wyspa” stanowi zbiór najlepszych reportaży, relacji z podróży i esejów, które pierwotnie ukazały się w kwartalniku „Kontynenty” w latach 2012–2018. Wraz z autorami niniejszej publikacji zwiedzamy archipelagi (np. Galapagos i Wyspy Boromejskie), chodzimy po wyspach dużych (np. Madagaskarze, wyspie Honsiu czy Nowej Zelandii), ale i tych małych, jak szwedzka wyspa Fårö czy włoska Lampedusa. W miarę przewracania kartek okazuje się, że słowo „wyspa” niekoniecznie musi być traktowane dosłownie, słownikowo. Może mieć również wydźwięk metaforyczny czy symboliczny. Dzięki temu mamy okazję zajrzeć na Świętą Górę położoną na greckim półwyspie Athos, do klasztoru Mar Musa w Syrii albo chociażby do kościoła trapistów w Novém Dvoře w Czechach. A jeśli chodzi o zawartość tekstów? O czym są? W skrócie – o wszystkim. Każdy z piszących na swój własny sposób snuje opowieść o miejscu, w którym był. Mówi o tym, co go poruszyło, zauroczyło, o tym, co jest dla niego ważne. Jedni skupiają się na kulturze i ludziach, kolejni – na historii (też tej burzliwej – wojennej, kolonizacyjnej) czy na sytuacji bieżącej, a jeszcze inni do swoich opowieści wlewają więcej refleksji, zadumy, otaczającej ich natury.

Trudno trafić (być może to niemożliwe) na antologię, w której wszystkie teksty podobałyby nam się w równym stopniu. Tak samo jest w przypadku „Wyspy”. W końcu zebrano tu wielu autorów, o różnym poziomie umiejętności literackich, stylu, łatwości przekazywania swoich myśli, odmiennym postrzeganiu świata i wrażliwości. To sprawia, że jedne opowieści wciągają mocniej, są nam bliższe, potrafią bardziej poruszyć, zaciekawić, a wobec innych przechodzimy obojętnie. Nie jest to wada. Dzięki temu dostajemy barwny zbiór, w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. Coś, co sprawi, że dowiemy się czegoś nowego o świecie, ludziach, historii, co zapadnie nam w serca albo zainspiruje do działania.

Oczywiście i ja znalazłam w „Wyspie” swoje ulubione opowieści. Jedną z nich jest „Podróż do źródeł czasu” Marka Pernala o jego wyprawie na Galapagos. Tekst podobał mi się z dwóch powodów. Po pierwsze pozwolił mi spojrzeć na ten archipelag z innej strony. Do tej pory kojarzył mi się on jedynie z badaniami naukowymi (dla przykładu mogę polecić książkę Jonathana Weinera „Dziób zięby”), a tu nagle stał się celem wyprawy turystycznej, pozwalającej na własne oczy zobaczyć ten niezwykły, tak długo odseparowany od reszty świata ekosystem. Po drugie – przemówił do mnie styl prowadzenia opowieści, niespieszny, plastycznie opisujący otoczenie, nieco refleksyjny. Podobnie miałam (w sensie powodu nr 2) z Piotrem Milewskim i jego „Do piekła, a potem dalej. Dziennik podróży na Półwysep Shimokita”. Autor potrafił w niezwykle malowniczy sposób oddać atmosferę miejsca, dzięki czemu można było niemalże poczuć, jakby samemu chodziło się po świątyni Bodai-ji, spędzało czas w barze Saro czy podziwiało wschód słońca w porcie Ōma.

Aleksandra Pawlicka i Jacek Pawlicki w tekście „Życie z ta moko” pokazali inną stronę tatuaży. Podczas pobytu w Rotorua na Wyspie Północnej Nowej Zelandii zetknęli się z kulturą Maorysów, dla których tatuaż to nie tylko moda, wybryk, lecz coś znacznie głębszego. To ich dziedzictwo, historia, duma, narodowa tożsamość. Bardzo ciekawa i poruszająca opowieść. Z kolei Paweł Cywiński w „Mar Musa” opowiada o klasztorze położonym w pobliżu miasta An-Nabk w Syrii. Przede wszystkim jednak jest to historia niezwykłego człowieka – włoskiego jezuity Paola Dall’Oglio. To dzięki niemu klasztor odżył na nowo i stał się miejscem prawdziwego dialogu, otwartości, atmosfery jedności, mimo tego, że przybywali tam pielgrzymi różnych wyznań. Naprawdę dobry tekst, wzbudzający emocje i dający do myślenia.

Chętnie wspomniałabym jeszcze o paru innych opowieściach, ale mój tekst mógłby osiągnąć wtedy nieprzyzwoicie długi rozmiar. Najlepiej będzie, jeśli sami sięgnięcie po tę książkę i poszukacie własnych perełek – historii, które zostaną z wami na dłużej. Świat jest wspaniały. Warto go poznawać, nawet jeśli miałaby to być jedynie wędrówka palcem po mapie czy siedzenie z nosem w książkach.

Tekst powstał przy współpracy z Szortalem.
https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2019/08/wyspa-opowiesci-podroznicze-antologia.html

„Wyspa” stanowi zbiór najlepszych reportaży, relacji z podróży i esejów, które pierwotnie ukazały się w kwartalniku „Kontynenty” w latach 2012–2018. Wraz z autorami niniejszej publikacji zwiedzamy archipelagi (np. Galapagos i Wyspy Boromejskie), chodzimy po wyspach dużych (np. Madagaskarze, wyspie Honsiu czy Nowej Zelandii), ale i tych małych, jak szwedzka wyspa Fårö czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwszą poświęcono składnikom kosmetyków, ich badaniom oraz reklamie. To w niej przeczytacie o parabenach, konserwantach, bezpieczeństwie, kwestii testowania kosmetyków na zwierzętach, „naukawym” języku reklamy czy strategiach reklamowych (choć i w drugiej części nie brakuje też informacji o różnych trikach marketingowych). Autorka przykłada dużą wagę do metodyki badań i bardzo krytycznie odnosi się do źle uprawianej nauki. Nie wystarcza stwierdzenie, że coś szkodzi, trzeba jeszcze dostarczyć na to dowodów, wykazać związek przyczynowo-skutkowy, zdefiniować proces, który za to odpowiada, przeprowadzić badania na odpowiedniej liczbie osób, mieć do porównania grupę kontrolną. Taka niesprawdzona informacja o szkodliwości jakiegoś związku może przynieść dużo szkody. I to nam, konsumentom. Bo producent będzie musiał zastąpić ten „niemodny” już składnik jakimś innym, pełniącym tę samą funkcję (np. konserwującą i zapobiegającą rozwojowi bakterii). Ma wtedy dwie możliwości: albo pójdzie na łatwiznę, wybierając inny konserwant (do czasu, aż stanie się niemile widziany przez kupujących, gdyż okaże się rzeczywiście lub znowu tylko prawdopodobnie szkodliwy), albo próbować rozwiązań bardziej twórczych, pracując nad nowymi recepturami.

W drugiej części „Bez parabenów” Mautino skupia się już na kosmetykach przeznaczonych do konkretnych części ciała i ich problemów. Mamy zatem rozdziały o włosach, niechcianym owłosieniu, cellulicie, zmarszczkach i skórze. Dowiadujemy się z nich m.in. o tym czym jest włos, co zawierają szampony, jak działa krem do depilacji i wosk, czym jest cellulit, o skuteczności sposobów na pozbycie się zmarszczek, jak zbudowana jest skóra czy też o tym, jak stosować kremy przeciwsłoneczne, żeby faktycznie dawały nam ochronę przed promieniowaniem ultrafioletowym. Na koniec autorka przedstawia krótką historię rozwoju kosmetyki, którą można podzielić na trzy etapy: epokę założycieli, czasy imperium i „next generation” (kooperanci).

Muszę przyznać, że biorąc tę książkę do ręki, miałam nieco inne wyobrażenie o jej zawartości. Sądziłam, że będzie więcej o składnikach, może coś o odczytywaniu etykiet. Mimo tego nie czuję się rozczarowana lekturą. Interesujący był rozdział o włoskim kooperancie (choć on sam nie lubi tej nazwy) – Renacie Ancorottim. Uzyskałam parę wartościowych informacji, doszłam do kilku wniosków, a przede wszystkim trochę inaczej spojrzałam na ten cały świat kosmetyków, stał się on mniej tajemniczy. Mautino nie daje gotowych recept, bo, jak pisze, bardzo często ich po prostu nie ma. Zamiast tego gorąco namawia do bycia świadomym konsumentem, który nie wierzy we wszystko, co mówią w reklamach. Choć podkreśla również, że bycie takim klientem nie jest łatwe. Wymaga włożenia pewnego wysiłku w zdobycie wiedzy o budowie własnego organizmu, śledzenia badań naukowych (tych rzetelnych oczywiście) czy zorientowania się w stosowanych w kosmetykach składnikach. Bo jeśli wiesz, jak zbudowany jest włos, to wiesz też, czy mają sens teksty w stylu: „specjalna formuła pozwala włosom oddychać” i jak najlepiej je chronić. Czy ten wysiłek wart jest zachodu? O tym musicie już zdecydować sami.

Tekst powstał przy współpracy z Szortalem.
https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2019/08/bez-parabenow-jak-bronic-sie-przed.html

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwszą poświęcono składnikom kosmetyków, ich badaniom oraz reklamie. To w niej przeczytacie o parabenach, konserwantach, bezpieczeństwie, kwestii testowania kosmetyków na zwierzętach, „naukawym” języku reklamy czy strategiach reklamowych (choć i w drugiej części nie brakuje też informacji o różnych trikach marketingowych). Autorka...

więcej Pokaż mimo to