-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać58
Biblioteczka
Uwaga! Pragnę Wam przedstawić thriller doskonały. Taki, który przeczytałam w ciągu 24 godzin. Jest w nim wszystko to, co czego oczekuję od dobrego thrillera: intrygująca historia, nieoczywiste zakończenie, różnorodni bohaterowie, tajemnice, dramaty, małe lub większe kłopoty.
Gdy sięgam po thriller chcę odczuwać emocje takie jak niepokój czy niepewność podczas czytania. Chcę, aby napięcie rosło z każdym kolejnym rozdziałem. Chcę, aby zagadka była dla mnie zaskakująca. Te wszystkie cechy właśnie znalazłam w "Ostatnim dniu" Luanne Rice.
"Dostęp do prawdy ma swoje wady: nie możesz się spodziewać, że inni wiedzą tyle, co ty."
Powieść rozpoczyna się tajemniczą śmiercią ciężarnej kobiety. Beth Lathrop - właścicielka galerii sztuki została zamordowana we własnym domu. Jej siostra Kate wraz z policją znajdują jej zwłoki. Na miejscu okazuje się też, że zniknął cenny obraz, skradziony i odzyskany wiele lat temu. Z tym obrazem wiąże się tragiczna historia rodziny Lathrop, dotycząca napadu podczas którego zginęła matka Beth i Kate.
Teraz Kate przeżywa kolejną tragedię i nie spocznie dopóki nie znajdzie winnego śmierci swojej siostry.
Śledztwo w sprawie morderstwa Beth toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy dochodzenie policji, szczególnie jednego policjanta, który zajmuje się tą sprawą w dużej mierze z powodu osobistych przesłanek. Z drugiej strony mamy działania Kate i jej drogę do poznania prawdy na temat siostry. To naprawdę świetny i przemyślany zabieg, dzięki któremu historia zyskuje kilka wymiarów. Bardzo szybko głównym podejrzanym okazuje się być mąż Beth ale z biegiem czasu autorka podsuwa nam też inne osoby z otoczenia kobiety i praktycznie każda z nich pasuje na zabójcę xD Jednak do ostatnich stron nie wiadomo jakiego obrotu spraw możemy się spodziewać i kto tak naprawdę zamordował Beth.
"Ostatni dzień" to książka napisana płynnie, jest wciągająca, zaś postacie są tak dobrze określone, że o każdym z bohaterów możemy wyrobić sobie własne zdanie ale! i tak trzeba uważać bo mają oni po kilka twarzy.
Bardzo podobał mi się wątek zaginionego obrazu i ogólnie ten dotyczący sztuki. Na wspomnienie zasługuje też fakt, że akcja toczy się w nadmorskiej miejscowości, co sprawia, że książka ma świetny klimat (taki jak lubię).
Była to dla mnie ekscytująca historia, w której nie wszystko jest takie, jak nam się początkowo wydaje. Nie ma w niej absolutnie nic przewidywalnego czy oczywistego. Polecam wszystkim fanom thrillerów. Mnie on nie zawiódł.
Uwaga! Pragnę Wam przedstawić thriller doskonały. Taki, który przeczytałam w ciągu 24 godzin. Jest w nim wszystko to, co czego oczekuję od dobrego thrillera: intrygująca historia, nieoczywiste zakończenie, różnorodni bohaterowie, tajemnice, dramaty, małe lub większe kłopoty.
Gdy sięgam po thriller chcę odczuwać emocje takie jak niepokój czy niepewność podczas czytania....
2020-11
2020-11
Książkę "Daisy Jones and The Six" czytałam z zapartym tchem. Historia fikcyjnego zespołu opowiedziana w formie wywiadu mogła się udać albo nie. Jak dla mnie wyszło to rewelacyjnie. Przepadłam. Każda część książki była dla mnie jak nowy odcinek ulubionego serialu. Jak piosenka, którą chce się słuchać do końca. Nie chciałam kończyć tej historii, chciałabym żeby trwała i trwała.
Jest w niej coś czarującego i jednocześnie nostalgicznego. To książka o sławnych ale nieszczęśliwych ludziach. O muzyce, która łączy i o uczuciach, które dzielą.
Zauważyłam, że Taylor Jenkins Reid ma dar do tworzenia wyrazistych bohaterek. Każda postać kobieca nieważne czy główna bohaterka czy postać drugoplanowa zapadła mi w pamięć. Gwiazda jaką jest Daisy Jones świeci najjaśniej ale inne bohaterki związane z zespołem też mają swój blask.
Książkę "Daisy Jones and The Six" czytałam z zapartym tchem. Historia fikcyjnego zespołu opowiedziana w formie wywiadu mogła się udać albo nie. Jak dla mnie wyszło to rewelacyjnie. Przepadłam. Każda część książki była dla mnie jak nowy odcinek ulubionego serialu. Jak piosenka, którą chce się słuchać do końca. Nie chciałam kończyć tej historii, chciałabym żeby trwała i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10
2020-09-28
2020-09
Chyba każdy z nas ma takich autorów/autorki, których książki jeszcze nigdy nas nie zawiodły. U mnie jest to Taylor Jenkins Reid. Ta pisarka absolutnie zachwyciła mnie powieścią "Siedmiu mężów Evelyn Hugo". Później była fascynująca "Daisy Jones & The Six". I teraz do tego grona dołączyło "Malibu płonie" - najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka w tym roku.
Miałam duże oczekiwania względem niej i na szczęście wszystkie się spełniły. Dostałam ekscytującą historię w oldschoolowym stylu a klimat Malibu totalnie na mnie zadziałał. Tę książkę naprawdę można pochłonąć w jeden dzień!
Gdybym miała napisać z jakimi widokami kojarzy mi się "Malibu płonie" wymieniłabym od razu: surfing, luksusowe rezydencje, wysportowane ciała.
Gdybym miała wybrać jakimi zapachami jest ta książka to byłby to zapach trawki, olejku do opalania i morskiej bryzy.
Gdyby "Malibu płonie" miałoby swój soundtrack to znalazłyby się na nim utwory Prince, Madonny czy Tiny Turner.
Taylor Jenkins Reid zaprasza nas do świata rodzeństwa Riva. Nina, Jay, Hud i Kit są piękni, młodzi i bogaci. Tak ich na początku odbieramy - takie sprawiają wrażenie. Spędzamy z tymi bohaterami 24 godziny, które przeplatane są wstawkami z ich przeszłości - wtedy możemy poznać burzliwą historię ich rodziny, relacje z matką i praktycznie brak kontaktu ze sławnym ojcem.
Punktem kulminacyjnym jest wyczekiwana przez wszystkich impreza. To będzie szalona noc, pełna uniesień i wśród przepychu. Uczestnicy upojeni alkoholem i odurzeni narkotykami stracą kontrolę, będą łamać sobie nosy i serca, niejedno życie zostanie wywrócone do góry nogi. Malibu zapłonie - dosłownie i w przenosi! 🔥
Taylor kolejny raz w swojej książce prezentuje nam niezwykłych bohaterów (są to gwiazdy żyjące w blasku fleszy i na rozkładówkach gazet) ale zmagających się problemami, jak każdy inny człowiek. Autorka pokazuje, że rodzinne dramy nie oszczędzają nawet sławnych ludzi. Nie tworzy bohaterów idealnych, nie robi z nich posągów. Jej postacie nie są czarne czy białe (może oprócz Micka Rivy - bo to całkowicie czarny charakter). Jednak reszta członków rodziny Riva to osoby, które popełniają błędy, płaczą, cierpią, możemy zobaczyć w nich różne uczucia i emocje.
W "Malibu płonie" znajdziemy przekrój życia dwudziestokilkulatków rodem z lat 80. Ich rzeczywistość tylko na pozór jest beztroska. Ale rodzeństwo Riva daje przykład jak silna łączy ich więź. Potrafią się wspierać i być ze sobą w najlepszych, jak i najgorszych momentach. I my jako czytelnicy również tego doświadczamy.
Uwielbiam "Malibu płonie" za całokształt, za klimat i świetne zakończenie. To płynna, wciągająca i mimo wszystko lekka lektura, która sprawi, że zatęsknimy za latem. Bardzo polecam ❤️.
Chyba każdy z nas ma takich autorów/autorki, których książki jeszcze nigdy nas nie zawiodły. U mnie jest to Taylor Jenkins Reid. Ta pisarka absolutnie zachwyciła mnie powieścią "Siedmiu mężów Evelyn Hugo". Później była fascynująca "Daisy Jones & The Six". I teraz do tego grona dołączyło "Malibu płonie" - najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka w tym roku.
więcej Pokaż mimo toMiałam duże...