rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Wniosek o wpis w księdze wieczystej. Komentarz praktyczny. Opłaty sądowe. Wzór wniosku o wpis. Przemysław Biernacki, Grzegorz Mikołajczuk
Ocena 9,0
Wniosek o wpis... Przemysław Biernack...

Na półkach:

Moim zdaniem najlepsza na rynku pozycja opisująca postępowanie wieczystoksięgowe z praktycznego punku widzenia, uwzględniająca historyczne instytucje typu: "ciężar realny" czy "powzdanie".
Nieodzowne narzędzie pracy dla praktyków, szczególnie aplikantów notarialnych i notariuszy, ale również dla osób zainteresowanych tematem.
Bardzo przejrzysta szata graficzna, szczegółowy spis treści i indeks rzeczowy znacznie ułatwiają korzystanie z książki i wyszukiwanie potrzebnych informacji, bez konieczności czytania całego rozdziału. Polecam.

Moim zdaniem najlepsza na rynku pozycja opisująca postępowanie wieczystoksięgowe z praktycznego punku widzenia, uwzględniająca historyczne instytucje typu: "ciężar realny" czy "powzdanie".
Nieodzowne narzędzie pracy dla praktyków, szczególnie aplikantów notarialnych i notariuszy, ale również dla osób zainteresowanych tematem.
Bardzo przejrzysta szata graficzna, szczegółowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na taką książkę Marka Krajewskiego czekałem. Tym bardziej, że zbiegło się to w czasie z moim zainteresowaniem autentyczną postacią – majora Żychonia – gwieździe przedwojennego wywiadu, która pojawia się w „Mieście szpiegów”.
Mimo że przeczytałem już wiele książek tego autora, nie znudziłem się jego charakterystycznym stylem. Jeśli ktoś z czytelników marudził, że Krajewski „zjada własny ogon” i wciąż eksploatuje te same wątki, to po przeczytaniu „Miasta szpiegów” powinien zmienić zdanie.
Osadzenie akcji w Wolnym Mieście Gdańsku jak dla mnie zadziałało odświeżająco na cały cykl, a jednocześnie fajnie nawiązuje do wcześniejszych tomów.
Czytając czułem klimat zatęchłych knajp i widziałem zmęczenie i znudzenie portowych dam. Odczuwałem niemal fizycznie wzrost napięcia między Polakami i Niemcami w Gdańsku lat 30-tych XX wieku.
Przypomniały mi się filmy: „Na kłopoty Bednarski” i „Pogranicze w ogniu”.
Powtarzam się, ale muszę to powiedzieć po raz kolejny. Powinien powstać porządny serial (albo dwa) na podstawie książek Marka Krajewskiego o Mocku i Popielskim. Nie rozumiem dlaczego polscy reżyserzy kręcą jakieś błahostki, gdy tutaj mają niemal gotowe scenariusze. Netflix zapowiedział „Erynie”…Zobaczymy :)
Niezależnie od powyższego, książkę „Miasto szpiegów” jak najbardziej polecam. Dla mnie kolejne tomy Krajewskiego to jak powrót do starego przyjaciela, który zawsze gdzieś tam na mnie czeka i dyskretnie uchyla kapelusza na przywitanie.

Na taką książkę Marka Krajewskiego czekałem. Tym bardziej, że zbiegło się to w czasie z moim zainteresowaniem autentyczną postacią – majora Żychonia – gwieździe przedwojennego wywiadu, która pojawia się w „Mieście szpiegów”.
Mimo że przeczytałem już wiele książek tego autora, nie znudziłem się jego charakterystycznym stylem. Jeśli ktoś z czytelników marudził, że Krajewski...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przydatna książka dla wszystkich praktyków, zajmujących się na co dzień gospodarką nieruchomościami i problemami, które muszą rozwiązywać. Przejrzysty układ i szczegółowy spis treści, które ułatwiają wyszukiwanie informacji. Cenna pomoc, kiedy potrzebujemy szybkiej i kompleksowej odpowiedzi na pytanie. Polecam.

Bardzo przydatna książka dla wszystkich praktyków, zajmujących się na co dzień gospodarką nieruchomościami i problemami, które muszą rozwiązywać. Przejrzysty układ i szczegółowy spis treści, które ułatwiają wyszukiwanie informacji. Cenna pomoc, kiedy potrzebujemy szybkiej i kompleksowej odpowiedzi na pytanie. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka porównywana do słynnej „Na zachodzie bez zmian” Ericha Remarque’a. Dla mnie to porównanie zdecydowanie na wyrost. Oczekiwałem po tej książce więcej niż otrzymałem. Razi przede wszystkim prostacki i wulgarny język. Zdaję sobie sprawę, że żołnierze – ochotnicy to często młodzi i niewykształceni ludzie, ale czy naprawdę są aż takimi prymitywami jak przedstawia to Anthony Swofford ?
Liczyłem na większą ilość snajperskich przygód, opisów akcji i potyczek, a tego tutaj po prostu zabrakło. W zamian brnąłem przez niewiele wnoszące opisy życia w bazach i przegadane historie na temat błędnych decyzji tych, którzy postanowili zostać żołnierzami amerykańskiej piechoty morskiej, a po odejściu ze służby nie mieli pomysłu na dalsze życie.
Dla wybitnie zainteresowanych, reszcie nie polecam. Jest wiele ciekawszych książek o tematyce wojennej i wojskowej.

Książka porównywana do słynnej „Na zachodzie bez zmian” Ericha Remarque’a. Dla mnie to porównanie zdecydowanie na wyrost. Oczekiwałem po tej książce więcej niż otrzymałem. Razi przede wszystkim prostacki i wulgarny język. Zdaję sobie sprawę, że żołnierze – ochotnicy to często młodzi i niewykształceni ludzie, ale czy naprawdę są aż takimi prymitywami jak przedstawia to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo broniłem się przed tą lekturą. Może podświadomie dlatego, że polecała mi ją jeszcze „pani od polskiego” w liceum, stąd uznałem, że pewnie mnie nie zaciekawi. :)
Wreszcie dojrzałem na tyle, by zmierzyć się z trudną problematyką. Na szczęście autor nie epatuje nadmiernie makabrycznymi opisami, do których przyzwyczaili mnie autorzy piszący o współczesnych konfliktach.
Książka w swojej wymowie zdecydowanie antywojenna i poddająca w wątpliwość sens rozwiązywania zbrojnie konfliktów międzynarodowych. Autor trafnie ocenia, komentuje i celnie oddaje nastroje i odczucia ludzi tamtej epoki. Chciałoby się powiedzieć: ludzie tacy jak my, którzy nie umieli oprzeć się manipulacji polityków i zapłacili za to bardzo wysoką cenę. Z uwagi na wydarzenia ostatnich miesięcy książka nabrała aktualności.
Po wielu latach uważam, że to jedna z tych książek, którą wypada i należy znać.
Proszę o wybaczenie Panią Profesor :)
ps. Dotarłem do wydania z 1930 r., które z uwagi na archaizmy czyta się jeszcze ciekawiej.

Długo broniłem się przed tą lekturą. Może podświadomie dlatego, że polecała mi ją jeszcze „pani od polskiego” w liceum, stąd uznałem, że pewnie mnie nie zaciekawi. :)
Wreszcie dojrzałem na tyle, by zmierzyć się z trudną problematyką. Na szczęście autor nie epatuje nadmiernie makabrycznymi opisami, do których przyzwyczaili mnie autorzy piszący o współczesnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z Aldousem Huxleyem i z pewnością zrobię sobie przerwę przed sięgnięciem po „Nowy wspaniały świat”, bo jego przydługa narracja zmęczyła mnie. Autor zdecydował się na dziwną konwencję połączenia dzieła filozoficznego z romansem. Wyszło ani jedno, ani drugie.
Pozytywne raczej opinie na LC i opis książki intrygował. Liczyłem na bardziej rozbudowaną fabułę, zamiast ciągłej analizy tego, co główny bohater myślał i czego się wstydził. Zamiast przyjemności z czytania, autor zafundował mi przedzieranie się przez gąszcz zawiłych i nudnych dywagacji (popis erudycji ?).
Do plusów jak zawsze zaliczam kieszonkowy format (moja ulubiona seria „Koliber” !), ale treść niestety rozczarowuje i pozostawia niedosyt.
Dla wytrwałych i zdesperowanych czytelników.

To moje pierwsze spotkanie z Aldousem Huxleyem i z pewnością zrobię sobie przerwę przed sięgnięciem po „Nowy wspaniały świat”, bo jego przydługa narracja zmęczyła mnie. Autor zdecydował się na dziwną konwencję połączenia dzieła filozoficznego z romansem. Wyszło ani jedno, ani drugie.
Pozytywne raczej opinie na LC i opis książki intrygował. Liczyłem na bardziej rozbudowaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z dużym zaciekawieniem i niepewnością sięgnąłem po „Adama i Ewę” Sergiusza Piaseckiego, którego twórczość w większości znam i cenię. Wystraszyłem się trochę informacji na okładce, że to „romans”., ale jednocześnie liczyłem na wątki historyczne i opisy „Kresów”. Na szczęście jeden z moich ulubionych pisarzy mnie nie zawiódł.
Bardzo lubię te (jakby od niechcenia) reporterskie i oszczędne w słowach, ale jakże plastyczne opisy – tutaj: Wileńszczyzny. Niektórzy czytelnicy krytykują ten utwór, pisząc, że „niedopracowany” i taki trochę „byle jaki”. Cóż, jak to mówią „każdy mechanik ma swój planik”. Jednemu spodoba się styl Piaseckiego, innemu nie. Ja należę do tej pierwszej grupy. Cenię sobie tego pisarza za jego bezkompromisowość i zmysł obserwacji. Chłonąłem opisy Wilna w 1939 r. i przykro mi się robiło, gdy utożsamiając się z bohaterami zdawałem sobie sprawę, że za chwilę nastąpi koniec tej „sielanki” i że bohaterowie nieuchronnie „zbliżają się do przepaści”. Nie byłem w stanie uciec od porównań od dzisiejszej sytuacji politycznej i wojny w Ukrainie. Nie jestem w stanie pojąć tego, że zawsze znajdą się kreatury, które w imię realizacji swoich urojeń napadają na swego sąsiada, by zabijać, rabować i niszczyć czyjeś życie. Dla mnie tacy ludzie swymi działaniami wykluczają się z kręgu ludzi cywilizowanych i zasługują na wieczne potępienie i najwyższą kary.
Podobnie jak użytkowniczka LC – „Wiech” – staram się przeczytać kolejno wszystkie dostępne książki Sergiusza Piaseckiego i cieszę się, że jeszcze choć parę przede mną. Kończąc każdą kolejną książkę tego autora zawsze nachodzi mnie smutna refleksja i zdziwienie, że tak wartościowy pisarz nadal pozostaje poza kręgiem zainteresowania polskiego przemysłu filmowego. Moim zdaniem warto przywrócić Sergiuszowi Piaseckiego pamięć i skromne (jak on sam) miejsce w polskiej kulturze.

Z dużym zaciekawieniem i niepewnością sięgnąłem po „Adama i Ewę” Sergiusza Piaseckiego, którego twórczość w większości znam i cenię. Wystraszyłem się trochę informacji na okładce, że to „romans”., ale jednocześnie liczyłem na wątki historyczne i opisy „Kresów”. Na szczęście jeden z moich ulubionych pisarzy mnie nie zawiódł.
Bardzo lubię te (jakby od niechcenia) reporterskie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytam na LC niektóre opinie o „Molochu” Marka Krajewskiego i przyznam szczerze, że nie rozumiem zarzutów o wtórność i brak nowych pomysłów. Moim zdaniem autor wypracował własny styl, stworzył katalog bohaterów z ich charakterami i pewnego rodzaju „uniwersum”, za co należy go docenić. Nie sposób porównywać kolejnych tomów powieści o Mocku z innymi autorami, którzy co rusz tworzą nowych bohaterów i ich światy.
Cenię Krajewskiego za konsekwencję i benedyktyńską cierpliwość w „relacjonowaniu” czytelnikowi kolejnych śledztw, wzbogaconych każdorazowo o ciekawostki historyczne i osadzenie akcji w moim ukochanym Wrocławiu, a dokładniej przedwojennym Breslau. Za każdym razem wzbogacam swoją wiedzę o przeszłości rodzinnego miasta, a jeśli dodatkowo są to miejsca, które bardzo dobrze znam, jak w tym tomie - w przypadku Nadodrza, to odczuwam jeszcze większą radość z czytania i delektuję się „dekoracjami”. Jak to mówią: „jednemu córka, drugiemu teściowa (się podoba)”, więc jak ktoś marudzi, to niech czyta innych autorów, których na szczęście na rynku wydawniczym nie brakuje :)
Dla mnie „Moloch” to jeden z lepszych tomów serii o Eberhardzie Mocku i tym bardziej cieszę się, że nie ostatni. Liczę na mojego ulubionego autora i mam nadzieję, że starczy mu chęci i pomysłów na jeszcze nie jedną trzymającą w napięciu opowieść.
Tymczasem, gorąco polecam i zachęcam do lektury !

Czytam na LC niektóre opinie o „Molochu” Marka Krajewskiego i przyznam szczerze, że nie rozumiem zarzutów o wtórność i brak nowych pomysłów. Moim zdaniem autor wypracował własny styl, stworzył katalog bohaterów z ich charakterami i pewnego rodzaju „uniwersum”, za co należy go docenić. Nie sposób porównywać kolejnych tomów powieści o Mocku z innymi autorami, którzy co rusz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dalszy ciąg "Piątego etapu". Mam wrażenie, że Roman Zabawa, główny bohater tego tomu, zatracił się zupełnie w tym co robił. Jak sam stwierdza: "nawet narkotyk nie dał mi zapomnienia i nie pozwolił na ucieczkę od rzeczywistości, która wpędziła mnie w depresję i przygnębienie." W tym tomie więcej jest mrocznych przemyśleń i refleksji pisarza, który analizuje i podsumowuje marność losu ludzkiego i bezsilność jednostki w walce z systemem totalitarnym. Ze smutkiem zauważa, że system stworzony, aby w swych założeniach ulżyć robotnikom, staje się ich najbardziej okrutnym i bezwzględnym oprawcą. Odczytuję ten tom jako kronikę tamtych czasów, ale i przestrogę przed ułudą oferowaną przez wszelkiej maści wyznawców idei. Lektura obowiązkowa.

Dalszy ciąg "Piątego etapu". Mam wrażenie, że Roman Zabawa, główny bohater tego tomu, zatracił się zupełnie w tym co robił. Jak sam stwierdza: "nawet narkotyk nie dał mi zapomnienia i nie pozwolił na ucieczkę od rzeczywistości, która wpędziła mnie w depresję i przygnębienie." W tym tomie więcej jest mrocznych przemyśleń i refleksji pisarza, który analizuje i podsumowuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po raz kolejny Sergiusz Piasecki mnie nie zawiódł. Niesamowite jak bardzo aktualna jest ta książka, szczególnie w kontekście rosyjskiej napaści na Ukrainę w 2022 r. Warto zaznaczyć, że autor napisał „Piąty etap” w 1934 r., a opisuje w niej sytuację i swoje przygody jako agenta polskiego wywiadu na wschodnim pograniczu w latach 20. XX w. Opisy przedstawicieli narodów: rosyjskiego i białoruskiego pozostają zaskakująco aktualne. Ktoś kiedyś powiedział, że „Rosja” to stan umysłu. Niestety nie mogę nie zgodzić się z tą opinią. Lektura daje nam wiele przykładów na potwierdzenie ww. tezy. Uderza aktualność ocen i opinii. Można podsumować tę książkę stwierdzeniem, że czasy się zmieniają, a Rosja nie. Tam nadal panuje bieda i trwa proces upadlania ludzi przez władzę. Człowiek „radziecki” jako efekt działalności ZSRR żyje w głowach obywateli i ma się dobrze, niestety. Mimo że Rosja chce uchodzić za kraj cywilizowany. Jak ma się rzeczywistość do teorii widzimy dziś w Ukrainie.
Mój podziw budzi umiejętność formułowania ogólnych wniosków przez Piaseckiego, który nie był przecież bardzo wyedukowany jak na tamte czasy. Uważał się za prostego człowieka - szpiega i przemytnika. Warto zauważyć, że miał bardzo trzeźwą ocenę sytuacji. Szybko i umiejętnie „rozszyfrowywał” ludzi, co nie rzadko wpędzało go w kolejne kłopoty.
Dziwne, że do tej pory przemysł filmowy nie zainteresował się książkami Sergiusza Piaseckiego. Jego życie to gotowy scenariusz na niejeden film. Nie trzeba nic wymyślać, wystarczy pokazać jak było.
Jeśli ktoś interesuje się czasami II RP i chce poznać trochę tamtejszej rzeczywistości („bez lukru”), to powinien sięgnąć po książki Sergiusza Piaseckiego. Ja już mam w „kolejce do czytania” tom 2 pt. „Bogom nocy równi”. Zachęcam do lektury.

Po raz kolejny Sergiusz Piasecki mnie nie zawiódł. Niesamowite jak bardzo aktualna jest ta książka, szczególnie w kontekście rosyjskiej napaści na Ukrainę w 2022 r. Warto zaznaczyć, że autor napisał „Piąty etap” w 1934 r., a opisuje w niej sytuację i swoje przygody jako agenta polskiego wywiadu na wschodnim pograniczu w latach 20. XX w. Opisy przedstawicieli narodów:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Coraz bardziej podoba mi się cykl o Edwardzie Popielskim, szczególnie w nowej odsłonie – na Kresach II Rzeczpospolitej. Dodatkowo udało mi się wreszcie zdobyć „lekturę uzupełniającą” czyli „Piąty etap” Sergiusza Piaseckiego. Obie lektury doskonale się dopełniają.
Wracając do Krajewskiego. Jak dla mnie autor trzyma wysoki poziom i w interesujący dla mnie sposób odtwarza realia tamtych czasów. Ma swój niepowtarzalny styl, który sprawia, że mimo, iż kolejne tomy opisują rzeczywistość bohaterów niechronologicznie, czytelnik wraca bez problemu do urwanej w poprzednim tomie opowieści bez straty dla czytelniczych doznań. Nawet gdybym trafił na egzemplarz książki bez okładki i strony z nazwiskiem autora, który w dodatku zmieniłby głównych bohaterów, wiedziałbym że to Marek Krajewski. Chyba każdy pisarz dąży do takiej rozpoznawalności i to się niewątpliwie autorowi „Pomocnika kata” udało.
Generalnie nie przepadam za seriami i cyklami, ale dla bohaterów wykreowanych przez Marka Krajewskiego zawsze robię wyjątek i z każdym kolejnym tomem czuję dreszcz emocji przed nową przygodą. Jak dla rozrywka na wysokim poziomie. Gorąco polecam.

Coraz bardziej podoba mi się cykl o Edwardzie Popielskim, szczególnie w nowej odsłonie – na Kresach II Rzeczpospolitej. Dodatkowo udało mi się wreszcie zdobyć „lekturę uzupełniającą” czyli „Piąty etap” Sergiusza Piaseckiego. Obie lektury doskonale się dopełniają.
Wracając do Krajewskiego. Jak dla mnie autor trzyma wysoki poziom i w interesujący dla mnie sposób odtwarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jednego z pierwszych słonecznych dni tej wiosny, spacerując w Ogrodzie Botanicznym we Wrocławiu, w budce z książkami typu: „Bookcrossing” natrafiłem na „Kroki” Jerzego Kosińskiego. W oczekiwaniu na lekturę „Malowanego ptaka” zainteresowałem się tą niewielką objętościowo książką. Lubię te w podręcznym formacie, bo zawsze można mieć przy sobie coś do czytania.
Lekturę skończyłem w weekend, lecz do tej pory nie jestem pewien czy właściwie ją odebrałem. Czytając niektóre fragmenty miałem wrażenie, że tekst nie jest skończony, że to jedynie szkic, pomysł na fabułę, która się zaraz rozwinie. Miejscami zapowiadało się intrygująco, ale zamiast dalszego ciągu następował koniec i zmiana wątku. Trochę mnie to frustrowało i rozczarowało.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony najłatwiej ocenić autora pisząc, że ma obsesję na punkcie seksu i różnego rodzaju perwersji, ale czy na pewno. Może to jedynie prowokacja i swoista gra z czytelnikiem – przysłowiowe „wodzenie za nos” ?
Inne wątki dotyczą (mam wrażenie) osobistych przeżyć autora, bądź zasłyszanych historii, które opowiada nam jako ciekawostki, scenki rodzajowe.
Książka miejscami interesująca, ale według mnie nie trzyma równego poziomu. Być może kiedyś można było ją uznać za „skandalizującą”, ale dziś gdy rynek nasycony jest pozycjami zawierającymi dosadne opisy erotyczne lub wręcz pornograficzne, niektóre zawoalowane próby opisów i niedopowiedzeń Kosińskiego trącą naftaliną i bywają mało interesujące.
To moje pierwsze spotkanie z autorem. Za jakiś czas pewnie sięgnę po jego najsłynniejszą powieść. Sam jestem ciekaw czy mnie zaciekawi czy odepchnie.
Na koniec ciekawostka: egzemplarz, który miałem w rękach, należał wcześniej do czytelnika, który mieszkał na moim osiedlu. Wiem stąd, że książka jest ostemplowana „wizytówką” z adresem zamieszkania. Korci mnie, żeby wrzucić książkę dawnemu właścicielowi do skrzynki na listy :)

Jednego z pierwszych słonecznych dni tej wiosny, spacerując w Ogrodzie Botanicznym we Wrocławiu, w budce z książkami typu: „Bookcrossing” natrafiłem na „Kroki” Jerzego Kosińskiego. W oczekiwaniu na lekturę „Malowanego ptaka” zainteresowałem się tą niewielką objętościowo książką. Lubię te w podręcznym formacie, bo zawsze można mieć przy sobie coś do czytania.
Lekturę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł drugiej części przygód Sygurda Wiśniowskiego – „W pogoni za nową przygodą” - chyba najlepiej oddaje klimat tej niepozornej książeczki. Podróżnik wydaje się stale gonić za nowymi doznaniami i okazjami do stania się zamożnym i niezależnym. Śledząc kolejne „kłopoty” i „chwilowe sukcesy” otrzymujemy sporo szczegółowych informacji dotyczących życia codziennego w czasie rozwoju w XIX wieku Australii i Oceanii oraz przyczynach sukcesu gospodarczego tego rejonu świata.
Jestem pod nieustającym wrażeniem łatwości i pomysłowości rozwiązywania przez Wiśniowskiego notorycznych problemów i osobistych porażek oraz lekkości, z jaką autor podchodził do kolejnych nieudanych interesów, w związku z czym, po raz kolejny tracił środki do życia i musiał zaczynać walkę o przetrwanie od nowa.
Ta książka dodaje sił i pokazuje, że „nigdy nie jest tak, żeby jakoś nie było.” :)
Tytuł z pewnością wart uwagi.

Tytuł drugiej części przygód Sygurda Wiśniowskiego – „W pogoni za nową przygodą” - chyba najlepiej oddaje klimat tej niepozornej książeczki. Podróżnik wydaje się stale gonić za nowymi doznaniami i okazjami do stania się zamożnym i niezależnym. Śledząc kolejne „kłopoty” i „chwilowe sukcesy” otrzymujemy sporo szczegółowych informacji dotyczących życia codziennego w czasie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znałem do tej pory twórczości Sygurda Wiśniowskiego, ale już niedługo zamierzam sięgnąć po kontynuację tej książeczki XIX-wiecznego reportera pt. „W pogoni za nową przygodą.”
W I. tomie pt. „Na kraj świata po złoto i przygody” autor zabiera nas w podróż do dziewiczej i mało znanej ówcześnie Australii i Nowej Zelandii. Niech Was do końca nie zwiedzie romantyzm zawarty między stronami, opiewający kraj i jego możliwości, choć na szczęście nie bezkrytycznie. Bezinteresowność sąsiadów i braterska więź osadników dziś już jest raczej nieobecna w australijskich miastach kraju zapatrzonego na drapieżny kapitalizm rodem ze Stanów Zjednoczonych. Może w tzw. „country” czyli na wsi lub w kopalniach Interioru jest jeszcze obecny duch męskiej przygody i samopomocy, ale ja mieszkając przez rok w Australii zapamiętałem jedynie pęd za pieniądzem i dystans między ludźmi.
Wracając do autora. Wiśniowski miał wyostrzony zmysł obserwacji i umiejętność dokonywania trafnych ocen przy opisach różnych grup społecznych. Duże wrażenie zrobiła na mnie aktualność jego sądów na temat przywar poszczególnych nacji emigrantów szukających szczęścia „na końcu świata”. Moim ulubionym cytatem z tej książki jest zdanie: „Złych ludzi tworzy najczęściej brak oświaty i nędza.” Prawda, że aktualne ?
Jeśli ktoś lubi czytać o świecie minionym, interesuje go Australia i lubi podróże, to książka z pewnością go zainteresuje. Są też ciekawe wątki dotyczące postrzegania Polski i Polaków przez osadników i ciekawe komentarze zebrane przez autora, tak więc Ahoj przygodo ! :)

Nie znałem do tej pory twórczości Sygurda Wiśniowskiego, ale już niedługo zamierzam sięgnąć po kontynuację tej książeczki XIX-wiecznego reportera pt. „W pogoni za nową przygodą.”
W I. tomie pt. „Na kraj świata po złoto i przygody” autor zabiera nas w podróż do dziewiczej i mało znanej ówcześnie Australii i Nowej Zelandii. Niech Was do końca nie zwiedzie romantyzm zawarty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jazzus Band” to moje drugie spotkanie z prozą mało znanego Tadeusza Żuczkowskiego. Piękna, nostalgiczna, okładka rzuciła mi się w oczy na kiermaszu organizowanym cyklicznie przez fundację „Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci”. Kto nigdy nie był, to polecam, można tam znaleźć prawdziwe „skarby” – tak jak mnie udało się w tym przypadku. Nakład wyczerpany, pozycja nie do kupienia, a tu leży i się do mnie „uśmiecha”…
Intuicja mnie nie zawiodła. Lubię opowieści, w których muzyka i jej przeżywanie odgrywa ważną rolę. Czy też tak macie, że nie możecie słuchać pewnych utworów muzycznych, bo zbyt jednoznacznie wiążą się z pewnymi osobami i wydarzeniami ? Ja tak mam. Od lat.
Też udzielałem się w różnych zespołach i też miałem swoje „środowicho”, które odeszło w niepamięć. Nie ma już tamtych ludzi, tamtych klubów i przyjaciół. Pozostały ogromne emocje, niespełnione miłości i muzyka (w głowie), której nie można zapomnieć. Opowieść Żuczkowskiego to wspomnienie „raju utraconego”, marzeń o „zespole” i codziennej walce z siermiężną „PRL-owską” rzeczywistością. Dla jednych będzie to powrót do młodości, a dla innych opowieść „dziadka – partyzanta”, ale moim zdaniem warto znać. Cenię autora za trafne i nieoczywiste spostrzeżenia i zdania dające do myślenia.
Chciałbym polecić „Jazzus Band” wszystkim miłośnikom muzyki, „vratislavianistom” (wątki wrocławskie !) i szukającym intrygującej polskiej prozy.

„Jazzus Band” to moje drugie spotkanie z prozą mało znanego Tadeusza Żuczkowskiego. Piękna, nostalgiczna, okładka rzuciła mi się w oczy na kiermaszu organizowanym cyklicznie przez fundację „Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci”. Kto nigdy nie był, to polecam, można tam znaleźć prawdziwe „skarby” – tak jak mnie udało się w tym przypadku. Nakład wyczerpany, pozycja nie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Opowieści o przedwojennych mieszkańcach Wrocławia” to książka rarytas dla każdego „Vratislavianisty”. Tom drugi tom z cyklu „Kamienice”. Piszę te słowa w chwili, kiedy można już zamawiać przedpremierowy tom 3. pt. „Wrocławskie opowieści, które łączą”.
Drugi tom był dla mnie naturalną kontynuacją pierwszego. Spacerując ulicami mojego rodzinnego miasta, szczególnie Nadodrza, na którym się wychowałem, nie można nie zadumać się nad przeszłością i jego dawnymi (przedwojennymi) mieszkańcami. Oddzielając myśli od polityki i tzw. „rewanżyzmu” łatwo można wyobrazić sobie, że w Breslau też żyli ludzie, którzy może trochę różni od nas, ale jednak w dużej mierze do nas podobni. Od dzieciństwa zastanawiałem się jak wyglądały podwórka, szkoły, z bawiącymi i uczącymi się tam dziećmi, w jakich sklepach robiono zakupy i jak spędzano wolny czas. Jak urządzone były mieszkania i budynki użyteczności publicznej ?
Nie zliczę chwil, w których marzyłem o cudownym wehikule czasu, który umożliwiłby mi zobaczyć ulice i znajome miejsca np. w 1920, 1930 i 1940 r., by porównać zmiany w architekturze i zagospodarowaniu miasta. Chciałbym dożyć chwili, gdy taki „wirtualny spacer” będzie możliwy.
Mimo całej sympatii dla autorki i jej dzieła, dla mnie kolejny tom „Kamienic” jest zdecydowanie za krótki. Nie wiem czy jest to wynikiem braku dostatecznej ilości „materiału”, czy chęć zachowania zwartej formy, ale ja chciałbym poznać tych historii znacznie więcej, dlatego mam nadzieję na jakąś kontynuację. Póki co, nie mogę się doczekać, by poznać kolejne historie mieszkańców wrocławskich kamienic, do czego wszystkich gorąco zachęcam.

„Opowieści o przedwojennych mieszkańcach Wrocławia” to książka rarytas dla każdego „Vratislavianisty”. Tom drugi tom z cyklu „Kamienice”. Piszę te słowa w chwili, kiedy można już zamawiać przedpremierowy tom 3. pt. „Wrocławskie opowieści, które łączą”.
Drugi tom był dla mnie naturalną kontynuacją pierwszego. Spacerując ulicami mojego rodzinnego miasta, szczególnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę poleciła mi córka, zachwycona stylem pisarskim Jakuba Małeckiego. Trochę się broniłem przed tą lekturą, bo wcześniej (zwykle) nie miałem szczęścia do książek napisanych przez współczesnych autorów młodszych ode mnie.
Przeczytałem bardziej z ciekawości niż przekonania. I coś w tym jest: niby fajnie, nie ma się do czego przyczepić, ale z drugiej strony to trochę jak "przelany na papier" film dla młodzieży. Potoczny język i takie bycie "cool" trochę z musu, bo tak wypada. Można przeczytać, ale to chyba nie moja "bajka". Dla koneserów.

Książkę poleciła mi córka, zachwycona stylem pisarskim Jakuba Małeckiego. Trochę się broniłem przed tą lekturą, bo wcześniej (zwykle) nie miałem szczęścia do książek napisanych przez współczesnych autorów młodszych ode mnie.
Przeczytałem bardziej z ciekawości niż przekonania. I coś w tym jest: niby fajnie, nie ma się do czego przyczepić, ale z drugiej strony to trochę jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spotkana po latach dawna „miłość” poleciła mi książkę, która zrobiła na niej wrażenie. Przypadek zatem sprawił, że sięgnąłem po „Torowisko” Tadeusza Żuczkowskiego.
Nieznany mi wcześniej autor jest dla mnie osobistym odkryciem 2021 roku. Niespotykany zmysł obserwacji i przenikliwość myśli, brutalna (naturalistyczna) ocena postaw i motywacji. Niektórych zniechęci, innych (jak mnie) zauroczy…
Senne, małe miasteczko i zderzenie bohaterów z rzeczywistością tzw. „transformacji ustrojowej” to mieszanka wybuchowa, która wstrząśnie nie tylko mieszkańcami, ale także niejednym czytelnikiem, który stoczy z sobą wewnętrzną walkę związaną z odbiorem tez postawionych przez autora…
„Prawdziwa miłość nie istnieje.”
„Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki.”
„Wszystko to marność. Marność nad marnościami.”
Jeśli nie obawiacie się poznać odpowiedzi na pytania, których boicie się głośno wypowiedzieć, sięgnijcie po „Torowisko”, lecz uważajcie, bo może być jak u Dantego: „porzućcie wszelką nadzieję, Ci, którzy tu wchodzicie !”

Spotkana po latach dawna „miłość” poleciła mi książkę, która zrobiła na niej wrażenie. Przypadek zatem sprawił, że sięgnąłem po „Torowisko” Tadeusza Żuczkowskiego.
Nieznany mi wcześniej autor jest dla mnie osobistym odkryciem 2021 roku. Niespotykany zmysł obserwacji i przenikliwość myśli, brutalna (naturalistyczna) ocena postaw i motywacji. Niektórych zniechęci, innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To książka, która na przeczytanie przeze mnie czekała ok. 30 lat, odkąd usłyszałem jej fragmenty w radiowej „Trójce”. Zapamiętałem tytuł i doskonały humor, dlatego obiecałem sobie kiedyś ją odszukać i przeczytać. Wreszcie się udało. Recenzję, z innych przyczyn, mogę napisać dopiero teraz.
Jeśli szukacie odskoczni od zwariowanego świata i życia w pędzie, sięgnijcie koniecznie po tę pozycję. Autor jak stary przyjaciel i dobry przewodnik zabiera nas w niesamowitą podróż do XIX–wiecznej Anglii – na wycieczkę. Przy okazji dowiadujemy się wiele na temat realiów epoki i dostrzegamy, że pewne problemy i stres związane z wypoczynkiem pozostają aktualne.
Jest ciekawie, zaskakująco i jak dla mnie smakowicie. Znalazłem tutaj to co lubię: przygodę, podróż łodzią (uwielbiam !), nieco historii w tle i pełno inteligentnego (czasem rubasznego – a jakże !) humoru. To idealna książkę na poprawę nastroju i złapanie dystansu do świata. Polecam gorąco, nie tylko miłośnikom wypoczynku nad wodą :)

To książka, która na przeczytanie przeze mnie czekała ok. 30 lat, odkąd usłyszałem jej fragmenty w radiowej „Trójce”. Zapamiętałem tytuł i doskonały humor, dlatego obiecałem sobie kiedyś ją odszukać i przeczytać. Wreszcie się udało. Recenzję, z innych przyczyn, mogę napisać dopiero teraz.
Jeśli szukacie odskoczni od zwariowanego świata i życia w pędzie, sięgnijcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem pod nieustającym wrażeniem talentu i wyobraźni autorki. Dodatkowa pochwała należy się jej za napisanie książeczki w szczytnym celu - wspomożenia dzieci, które nie mają tyle szczęścia, co dzieci posiadające normalny dom.
Książka - rarytas - dla fanów Harrego i spółki, więc i dla mnie. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności :)
Doskonała zabawa dla młodszych i starszych. Polecam.

Jestem pod nieustającym wrażeniem talentu i wyobraźni autorki. Dodatkowa pochwała należy się jej za napisanie książeczki w szczytnym celu - wspomożenia dzieci, które nie mają tyle szczęścia, co dzieci posiadające normalny dom.
Książka - rarytas - dla fanów Harrego i spółki, więc i dla mnie. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności :)
Doskonała zabawa dla młodszych i...

więcej Pokaż mimo to