-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2023-11-19
2022-10-14
2022-02-13
2021-01-16
2019-12-26
2018-12-28
2018-12-22
2013-11-28
2016-06-17
Opowieść o tym, jak człowiek potrafi zaprzyjaźnić się z koniem. O wytrzymałości i zaufaniu. O relacjach międzyludzkich w Amerykach lat 20. XX wieku.
Tschiffely od razu uprzedza, że nie jest pisarzem. Może właśnie to nadało jego książce tak surowy, prawdziwy wydźwięk. Żadnego owijania w bawełnę i lania wody, czysta relacja z podróży, którą wielu jemu współczesnym uważało za absurdalną i absolutnie niemożliwą do odbycia (swoją drogą, sądzę, że i dziś wielu by tak sądziło).
Krajobrazy i ludzie Ameryki Łacińskiej opisane są tak cudnie, że podczas czytania dosłownie miałam ochotę rzucić wszystko, wsiąść w siodło i pojechać tą samą trasą, co autor. Dużo cieplejsza relacja człowiek-człowiek, niż w Polsce.
Pozycja aż emanuje ogromną miłością i szacunkiem dla Manchy i Gato - wspaniałych koni, które ruszyły w wyprawę wraz z autorem. Autor świetnie pokazuje, jak ważne jest, by umieć się "dogadać" z takim zwierzęciem, i jak pięknie jest, kiedy uda się to osiągnąć.
Polecam wszystkim "awanturniczym" duszom, podróżnikom i miłośnikom koni - każde z nich znajdzie w tej książce coś dla siebie.
Opowieść o tym, jak człowiek potrafi zaprzyjaźnić się z koniem. O wytrzymałości i zaufaniu. O relacjach międzyludzkich w Amerykach lat 20. XX wieku.
Tschiffely od razu uprzedza, że nie jest pisarzem. Może właśnie to nadało jego książce tak surowy, prawdziwy wydźwięk. Żadnego owijania w bawełnę i lania wody, czysta relacja z podróży, którą wielu jemu współczesnym uważało za...
2015-01-21
2014-01-18
Po raz kolejny sprawdził się mój nos do książek i potwierdziło się moje uwielbienie dla pudła "Tanie czytanie" w Matrasie, w którym zawsze znajduję jakąś perełkę (albo przynajmniej dobre czytadło).
Książka jest historią rodziny, którą prześladuje argentyński reżim wojskowy (akcja dzieje się w roku 1976). Historię opowiada dziesięcioletni Harry - starszy syn tej rodziny. Jest to, jak wspomniano na okładce, "historia o normalnym dzieciństwie w nienormalnych czasach". Treningi w celu zostania eskapistą, pogrzeby ropuch, gry TEG i chodzenie do szkoły przeplatają się w niej ze zmianą nazwisk, ukrywaniem się i ucieczkami.
Co mi się podobało w tej książce? Dosłownie - wszystko. Piękne opisy, przemyślenia (jedynymi książkami, w których dotąd znalazłam taką masę cytatów wartych zapamiętania, były książki Zafóna), garść naukowych ciekawostek, długość rozdziałów idealna na czytanie w szkole czy podczas podróży autobusem (najdłuższe miały dosłownie po 5 stron). A najbardziej podobała mi się religia opisana oczami Harry'ego, którego rodzice wychowywali na niewierzącego - opis dlatego genialny, że pokazuje dokładnie to, co sama myślę.
Pozycja opowiadająca o czasach trudnych i bolesnych, o zaginionych i ukrywających się, a zarazem pełna ciepła i pozbawiona brutalności. Niesamowity kunszt pisarski. Z autorem na pewno jeszcze nie raz będę mieć do czynienia, a do książki będę wielokrotnie wracać. Doskonała.
Po raz kolejny sprawdził się mój nos do książek i potwierdziło się moje uwielbienie dla pudła "Tanie czytanie" w Matrasie, w którym zawsze znajduję jakąś perełkę (albo przynajmniej dobre czytadło).
Książka jest historią rodziny, którą prześladuje argentyński reżim wojskowy (akcja dzieje się w roku 1976). Historię opowiada dziesięcioletni Harry - starszy syn tej rodziny....
Fenomenalna. Przepiękna, ponadczasowa opowieść o miłości, ale nie o tej typowo literackiej i oklepanej, która rzekomo jest silniejsza niż śmierć, tylko o tej prawdziwej, towarzyszącej ludziom z krwi i kości, ze wszystkimi jej drobnymi błędami, utyskiwaniami i problemami.
Marquez zaczyna snuć swoją opowieść jakby od końca, dociera do momentu przełomowego, po czym odbywamy podróż w czasie i poznajemy losy bohaterów od samego początku. Jest to historia Florentino Arizy i Ferminy Daza, którzy w młodości zakochują się w sobie, by potem ona go zostawiła i wyszła za mąż z rozsądku zamiast z miłości. Florentino decyduje się dochować jej wierności poprzez ciągłą miłość i czekać na śmierć jej męża, która w zamierzeniu ma uwolnić go od bólu nieodwzajemnionego uczucia.
Miłość przedstawiona w tej książce nie jest zawsze taka sama – mamy tu miłość macierzyńską, fizyczną, miłość, której trzeba się nauczyć, miłość przyjacielską. I właśnie to spojrzenie na miłość z różnych stron pozwala nam odkryć jej głębię i różnorodność.
Coś czuję, że z panem Gabrielem się polubimy – właściwie już się polubiliśmy. A to za sprawą jego przepięknego języka, daru opowiadania, tego, że niemal nie potrzebuje dialogów, by jego dzieło zapierało dech w piersiach. W stworzonej przez niego opowieści można się rozsmakować, jest dosłownie ucztą dla oczu, cała przesycona klimatem, zapachami i odgłosami Karaibów, do których odwiedzenia autor zdecydowanie mnie zachęcił.
Polecam tę pozycję smakoszom słowa pisanego, natomiast nie spodobać może się osobom, które w książkach szukają wartkiej akcji i dialogów, bo tego w niej nie ma. Jest za to całe mnóstwo pięknych myśli, chociażby „Mieć kogoś, kto by mnie rozumiał - oto moja jedyna potrzeba życiowa.” lub „(…) na tym świecie nie ma nic trudniejszego od miłości.”.
Jak dla mnie – wprost doskonała. Znalazła sobie ciepłe miejsce w moim sercu.
Fenomenalna. Przepiękna, ponadczasowa opowieść o miłości, ale nie o tej typowo literackiej i oklepanej, która rzekomo jest silniejsza niż śmierć, tylko o tej prawdziwej, towarzyszącej ludziom z krwi i kości, ze wszystkimi jej drobnymi błędami, utyskiwaniami i problemami.
więcej Pokaż mimo toMarquez zaczyna snuć swoją opowieść jakby od końca, dociera do momentu przełomowego, po czym odbywamy...