-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2020-08-02
2020-07-12
No i jak ja mam potraktować to dzieło Ciorana? On tak na poważnie myślał? Tyle tu różnorodnych spostrzeżeń: uduchowionych i bezbożnych, wyszukanych i przeciętnych, poetyckich i przyziemnych, niektóre wydają się być przebłyskami geniuszu, podczas gdy inne są po prostu tanią prowokacją.
Początek jest niezły. Odniesienie do ogrodu i małości człowieka wobec Boga. Nie jest to jednak średniowieczna, pełna pokory małość. Człowiek jawi się jako butny uzurpator, gotów szybko stać się większym od Stwórcy i odbić z jego rąk świat. Bogu nie pozostaje nic innego niż z czystej nudy i złośliwości pustoszyć ogrody człowieka po to, żeby ten tęskniąc za rajem stworzył sobie religię. Mieszkańcom raju nie była ona przecież potrzebna… No a potem to już istny rollercoaster krytyki rozmaitych religii, z chrześcijaństwem na czele, zachęta do rozwijania blokowanego przez religię „ja” i do kultywowania w sobie nietolerancji. Jako, że nie przepadam za wybujałością ego i krytyką byle skrytykować, nie oceniam tej części szczególnie wysoko. Nie moja bajka.
Za to część odnosząca się do Rumunii wydaje mi się zdecydowanie bardziej dojrzała. Tu mamy Ciorana w odsłonie refleksyjnej, poetyckiej i tak zwyczajnie smutnej. Język tej części pełen jest działających na zmysły metafor: słyszymy pohukiwanie puszczyka nad głowami ojców narodu tworzących rumuńską państwowość; w nozdrza uderza woń prześcieradeł przypominająca zapach całunu. Oczywiście sięgnę po drugą odsłonę „Brewiarza zwyciężonych”.
No i jak ja mam potraktować to dzieło Ciorana? On tak na poważnie myślał? Tyle tu różnorodnych spostrzeżeń: uduchowionych i bezbożnych, wyszukanych i przeciętnych, poetyckich i przyziemnych, niektóre wydają się być przebłyskami geniuszu, podczas gdy inne są po prostu tanią prowokacją.
Początek jest niezły. Odniesienie do ogrodu i małości człowieka wobec Boga. Nie jest to...
2020-05-02
Lekturę dzieł Ciorana zaczynam od jednej z jego wcześniejszych książek, napisanej kiedy ten pesymistyczny rumuński myśliciel jeszcze tworzył w języku ojczystym ale ciałem i duszą już był nad Sekwaną. Zaledwie kilka kroków w czasie dzieli go od stania się całkowicie i do końca pisarzem francuskojęzycznym. Za jego oddanie nowej ojczyźnie, odpłaci mu ona po latach zaliczeniem go do klasyków swego języka.
Czytając początkowe strony „O Francji” można odnieść wrażenie, że Cioran darzy tytułowy kraj bałwochwalczym wręcz uwielbieniem. Francja jawi się tu jako jedna z dwóch najważniejszych kolebek cywilizacji europejskiej. Od trzymającej się natury, mocno metafizycznej Grecji odróżnia ją poruszanie się po torze do natury równoległym, skupionym mocno na sensie. Tajemnica, emocje, dusza to zdewaluowane wartości spowalniające postęp rozumu – elementu, któremu Francja oddała się na całą epokę i uczyniła zeń nowego boga, dawnego spychając wraz z całą sferą religii i wszelakiej duchowości na margines, który dodatkowo zostaje odcięty i pozostawiony daleko w tyle, czyli tam, gdzie zatrzymały się pozostałe ludy europejskie.
Rozum, który osiąga doskonałość zaczyna się stawać czystą formą. Jego wyrafinowanie rodzi się z nudy ale nawet nuda przyjmuje finezyjną postać „ennui”. Najwyższą sztuką staje się konwersacja, mowa pełna jest subtelnych ornamentów a jeżeli ozdobniki te nabierają jednak form mniej ulotnych, dających się utrwalić w postaci postrzegalnej dla zmysłów, to najbardziej powinowate im są menuety, gobeliny, koronki, wytworne meble czy rezydencje.
Francuskość staje się synonimem kompletności, wszystko co najbardziej istotne w kulturze sztuce czy historii nie ominęło Francji. Ta obfitość wszystkiego, nieustanna sytość, niepohamowane spełnienie i poczucie supremacji zaowocowały niechęcią do ekspansji, Francuzi zaczęli stawać się coraz bardziej osiadli i… coraz bardziej przeciętni. Nie było tu miejsca na chamstwo i prostactwo ale skoro finezja była normą, to stała się w końcu pospolitością, geniusze przestali być potrzebni w tak genialnym narodzie.
Mówi się, że jeżeli osiągnęło się dno, to wszystko, co następuje potem może być wyłącznie lepsze. A co stanie się, jeśli osiągnęło się szczyt? Odpowiedź jest oczywista i niepozostawiająca nawet cienia złudzeń – degeneracja, rozkład i upadek. Francja jednakże, jakżeby inaczej, nawet to wymyśliła i wcieliła w życie po swojemu, rodząc dekadentyzm i rewolucję. Jak przystało na naczelnego pesymistę XX wieku, Cioran metodycznie, krok po kroku dekonstruuje obraz kraju doskonałego, czyniąc to tak brawurowo, że lektura „O Francji” staje się prawdziwą ucztą intelektualną.
Lekturę dzieł Ciorana zaczynam od jednej z jego wcześniejszych książek, napisanej kiedy ten pesymistyczny rumuński myśliciel jeszcze tworzył w języku ojczystym ale ciałem i duszą już był nad Sekwaną. Zaledwie kilka kroków w czasie dzieli go od stania się całkowicie i do końca pisarzem francuskojęzycznym. Za jego oddanie nowej ojczyźnie, odpłaci mu ona po latach zaliczeniem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02-16
Właściwie to mógłbym się podpisać pod opinią użytkownika o nicku Stepan_Astachow - przytaczam ją w całości:
"Wybitny poeta. Wielu rzeczy nie skumałem, ale co z tego, skoro czuło się podczas lektury, że ma się przyjemność obcowania z poetą wybitnym?"
Ja również maiłem wrażenie, że dane mi jest dostąpić bliskości jednego z największych poetów XX wieku. Celan pisze lapidarnie, nie marnuje słów. Czytając wiersze odnoszące się do czasów wojny, czułem wręcz ból, którym dzielił się ze mną poeta. Dużo było bólu w tym tomie, niemniej jednak warto było przez to przejść. To nic, że niektórych wierszy nie rozumiałem - mój umysł ich nie ogarniał, jestem jednak pewien, że one wcale nie są do rozumienia tylko właśnie do czucia.
Właściwie to mógłbym się podpisać pod opinią użytkownika o nicku Stepan_Astachow - przytaczam ją w całości:
"Wybitny poeta. Wielu rzeczy nie skumałem, ale co z tego, skoro czuło się podczas lektury, że ma się przyjemność obcowania z poetą wybitnym?"
Ja również maiłem wrażenie, że dane mi jest dostąpić bliskości jednego z największych poetów XX wieku. Celan pisze...
2020-02-16
W "Kowalach i alchemikach" Eliade dokonuje analizy kulturowej stosunku człowieka do metalu na przestrzeni dziejów. Mistycyzm towarzyszył tej relacji od samych początków ludzkości, bo jakże można było wytłumaczyć naszym praprzodkom pochodzenie kawałków metalu spadających z nieba w postaci meteorytów, jak tylko epifanią boskiej obecności.
Inne aspekty metalu: jego wydobywanie z głębin ziemi, właściwości kowalne, powinowactwo z ogniem, transformacje rudy siłą rzeczy musiały zrodzić kulty, mity i misteria. Osoby posiadające wiedzę na temat metali i ich wykorzystania awansowały w społeczeństwach do rangi kapłanów i świętych strażników tajemnicy.
Człowiek nie ograniczył się tylko do biorcy metalu danego od bóstw nieba i ziemi, ale wzniósł się na poziom tego, który daje innym ludziom cały szereg metali, które przyśpieszyły rozwój cywilizacji. Stawał się coraz bliższy bogom, a stąd już tylko dzielił go krok od poważenia się na dorównanie im - tak narodziła się alchemia, która była nauką jak każda inna, rządziła się swoimi niepodważalnymi prawami. Jej potędze nie dawało się zaprzeczyć, a dowody na jej nieograniczoną moc sprawczą były w percepcji ludzi żyjących przed wiekami wszechobecne.
Opracowanie Eliadego jest w moim odczuciu jedną z najlepszych jego książek dotyczących mitów i tradycji skupionych na konkretnej dziedzinie życia. Po odświeżeniu swojej dawnej znajomości z książkami tego autora, bez wahania dodaję go do ulubionych.
W "Kowalach i alchemikach" Eliade dokonuje analizy kulturowej stosunku człowieka do metalu na przestrzeni dziejów. Mistycyzm towarzyszył tej relacji od samych początków ludzkości, bo jakże można było wytłumaczyć naszym praprzodkom pochodzenie kawałków metalu spadających z nieba w postaci meteorytów, jak tylko epifanią boskiej obecności.
Inne aspekty metalu: jego...
2015-03-13
Niesamowita książka!
W "Regale ostatnich tchnień" autorka/narratorka niezwykłym, bardzo osobistym językiem opisuje życie rodzinne, a w szczególności swoje relacje z ukochaną ciotką, której odchodzenie było dla niej życiową katastrofą. Choroba, degeneracja ciała a wreszcie śmierć i przygotowania do pogrzebu opisane są krótkimi pełnymi niesamowitych emocji zdaniami przelewającymi się przez strony książki jak szkiełka w kalejdoskopie. Wszystko zmienia się szybko i przychodzi nieregularnymi falami: teraźniejszość i przeszłość, miłość i chłodna obserwacja, strach przed utratą i ciekawość fizjologii śmierci, zdania rozdzierająco smutne i pełne humoru.
Dla mnie osobiście jest to bardzo ważna książka, ponieważ jako człowiek wychowany w tradycyjnej wiejskiej rodzinie doświadczałem podobnych emocji. Kilkakrotnie w życiu towarzyszyłem umierającym osobom z mojej rodziny, a potem zajmowałem się przygotowaniem ciała do pogrzebu, od zamknięcia oczu, podwiązania żuchwy, poprzez mycie i ubieranie, aż po włożenie do trumny. Ktoś, kto to przeżył, zna emocje temu towarzyszące... i ten spokój, niezwykłą intymność tych chwil. Aglai Veteranyi udało się to opisać. Szkoda, że nie napisze już niczego więcej...
Gorąco polecam!
Niesamowita książka!
W "Regale ostatnich tchnień" autorka/narratorka niezwykłym, bardzo osobistym językiem opisuje życie rodzinne, a w szczególności swoje relacje z ukochaną ciotką, której odchodzenie było dla niej życiową katastrofą. Choroba, degeneracja ciała a wreszcie śmierć i przygotowania do pogrzebu opisane są krótkimi pełnymi niesamowitych emocji zdaniami...
2015-03-14
2008
1999-06-25
Jeśli w swojej opinii o pierwszej części "Brewiarza zwyciężonych" porównywałem zapoznawanie się z poglądami Ciorana do jazdy rollercoasterem, to w drugiej części bombardowanie przez autora jego impresjami na rozmaite tematy mogę porównać do bycia puszczonym ze zbocza góry w beczce o ścianach wyłożonych ruchomymi obrazami kalejdoskopu. Multum sentencjonalnych stwierdzeń i przeskakiwanie z tematu na temat sprawiły, że nie potrafiłem się skupić na jakimś klarownym przekazie. Po skończeniu lektury i zatrzymaniu tej wirującej psychodelicznej beczki zupełnie niewiele z tego, co przeczytałem potrafiłem zatrzymać w mojej głowie, reszta gdzieś się powytrząsała na wybojach... A może Cioranowi chodziło właśnie o to, żeby oszołomić czytelnika? No, dobra wkrótce pewnie dam mu kolejną szansę, a sobie zafunduję jeszcze jedną literacką jazdę bez trzymanki. Łudzę się, że będzie lepiej. Zobaczymy :)
Jeśli w swojej opinii o pierwszej części "Brewiarza zwyciężonych" porównywałem zapoznawanie się z poglądami Ciorana do jazdy rollercoasterem, to w drugiej części bombardowanie przez autora jego impresjami na rozmaite tematy mogę porównać do bycia puszczonym ze zbocza góry w beczce o ścianach wyłożonych ruchomymi obrazami kalejdoskopu. Multum sentencjonalnych stwierdzeń i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to