rozwiń zwiń
Marcin

Profil użytkownika: Marcin

Poznań Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 2 tygodnie temu
119
Przeczytanych
książek
437
Książek
w biblioteczce
19
Opinii
58
Polubień
opinii
Poznań Mężczyzna

Opinie


Na półkach:

Rok 2013, salaficka organizacja terrorystyczna rośnie w siłę, przygotowując się do proklamowania dżihadystycznego quasi-państwa, które nam znane jest jako Państwo Islamskie bądź ISIS lub IS. Przez lata członkowie grupy intensywnie rekrutowali w swoje szeregi ludzi z całego świata, w tym także z Europy. Tytułowe dwie siostry - Ayan i Leila - Norweżki somalijskiego pochodzenia, dały skusić się propagandzie wyjeżdżając w tajemnicy przed swoją rodziną do Syrii.

Na granicy turecko-syryjskiej, przez pas ziemi niczyjej co noc trwał wyścig o życie. Toczył się on w dwóch kierunkach. Jedni biegli by brać udział w dżihadzie, inni uciekali przed wojną. Pośród nich byli tacy jak Sadiq, zdesperowany ojciec próbujący odszukać swoje córki.

Lecz jak znaleźć 2 kobiety w nikabach, które wcale nie chcą być znalezione? W kraju, który niczym nie przypomina naszej rzeczywistości. Pośród wzajemnie zwalczających się grup islamistycznych, popierających lub sprzeciwiających się dżihadowi oraz opozycji walczącej z siłami reżimu prezydenta Baszszara al-Asada.

Jak to się zresztą stało, że dwie nastolatki wychowane w skandynawskiej kulturze postanowiły przywdziać nikab, porzucić Norwegię, a więc i swoją europejską przyszłość? Perspektywę życia „na zachodzie”, o którą walczą codziennie dziesiątki tysięcy osób przeprawiając się przez Morze Śródziemne, białoruską granicę, czy Bałkany?

Autorka szczegółowo opisuje życie sióstr oraz ich otoczenie społeczne. Nie odpowiada nam jednak na zadane pytanie. Ocenę zapisanych treści pozostawia czytelnikowi, gdyż jak to zwykle bywa w takich przypadkach, nie istnieje jedna, obiektywna prawda.

Rok 2013, salaficka organizacja terrorystyczna rośnie w siłę, przygotowując się do proklamowania dżihadystycznego quasi-państwa, które nam znane jest jako Państwo Islamskie bądź ISIS lub IS. Przez lata członkowie grupy intensywnie rekrutowali w swoje szeregi ludzi z całego świata, w tym także z Europy. Tytułowe dwie siostry - Ayan i Leila - Norweżki somalijskiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zanurzmy się w historię pewnej rodziny z Górnego Śląska. A może z Lwowa? W każdym razie tej, która wygrała wojnę. Chociaż czy oni czasem nie przegrali? Tej pochodzącej z dawnego cesarstwa. Albo z kresów? Tej wypędzonej po wojnie. Tylko czy to nie ona wypędzała? Nie sposób się w tym połapać. Ciekawie jednak zaczyna się robić gdy zdamy sobie sprawę, że to cały czas jedna i ta sama rodzina. Dajmy się więc zaprosić autorowi w podróż do podstaw jego tożsamości, a przy okazji może uda nam się zgłębić historię całkiem pokaźnej części naszego kraju. Części, która jako jedyna leżała w 3 zaborach. A może sama była jednym z zaborców?

Mowa tutaj oczywiście o Górnym Śląsku. Krainie leżącej obecnie w granicach województwa śląskiego oraz opolskiego, a także w Czechach. Regionie, którego niewielki skrawek po Wielkiej Wojnie trafił w polskie ręce, choć wcale nie było to takie oczywiste. Równie prawdopodobnym scenariuszem mógł okazać się np. ten niepodległościowy, który dzisiaj pewnie nazwalibyśmy inaczej - separatystycznym. Światowe mocarstwa podpisując Traktat Wersalski zdecydowały jednak nie dawać takiej szansy mieszkańcom. Zarządzony więc został plebiscyt, w którym ok. 60% Ślązaków opowiedziało się za przynależnością do Niemiec. Czy możemy się dziwić? Czy my sami, postawieni przed takim wyborem wybralibyśmy państwo w zasadzie od pokoleń nieistniejące? Państwo, którego ostatecznego przebiegu granic jeszcze nie znamy? Polska w osobie m.in. Wojciecha Korfantego nie zaakceptowało jednak takich wyników głosowania, co doprowadziło do wybuch III Powstania Śląskiego. W rezultacie rejon ten w 20-leciu międzywojennym został rozdarty pomiędzy dwa kraje. Oczywiście w całej tej międzynarodowej kłótni nie chodziło o ludzi, czy o spuściznę. Tylko o przemysł.

Zmierzmy się więc z czasami, kiedy górnośląska, polsko - niemiecka granica była tą najczęściej uczęszczaną. Mimo tego z biegiem lat, społeczności po obu jej stronach coraz bardziej się od siebie różniły. Piszę „zmierzmy się”, jako że w rejonie tym tożsamość nie jest rzeczą oczywistą. Tutaj, w babcinych komodach do dzisiaj leżą zakurzone dokumenty, sygnowane swastyką, a na pytania o dziadków reaguje się raczej nerwowo.

Uczą nas w szkołach jak „wyzwalane” były przedwojenne polskie terytoria przez Armię Czerwoną. Wyobraźmy sobie więc przez chwilę jak to musiało wyglądać na przedwojennie niemieckich ziemiach Górnego Śląska. Na początku wraz z frontem dotarli tu Rosjanie. Zaraz po nich przyszli polscy szabrownicy, a następnie urzędnicy z zadaniem zmazania wszelkich znaków niemieckości tych ziem. Zmieniano więc imiona, nazwiska, nazwy ulic. Palono książki, niszczono przedmioty. Polska wróciła na swoje dawne, piastowskie włości z impetem - buldożerem.

„Nie przekraczaliśmy granic, to one nas przekraczały”

Historii nie da się jednak tak łatwo wymazać. Tym bardziej nie w regionie, który w trakcie życia zaledwie kilku pokoleń zmieniał przynależność państwową kilkukrotnie. Po roku ’89, już w wolnej Polsce, z szuflad starych mebli wysypały się niemieckie fotografie, a śląskie dzieci zaczęły nosić się w ubraniach przysłanych przez Familie z Zagłębia Ruhry o podobnym nazwisku, ale pozbawionym znaków diakrytycznych.

Obecnie województwo śląskie jest ułamkiem tej historycznej krainy sięgającej niegdyś od Ostrawy do Zgorzelca (wraz z Dolnym Śląskiem). Paradoksalnie, większość jego administracyjnej granicy wypełnia Małopolska. Można by się więc zastanowić nad poprawnością jego nazwy.

Znajdziemy tutaj przenikające się miasta, konurbację, w której ciężko zauważyć granice. Niektóre z tych miast, jak np. Bytom są żywym ostrzeżeniem do czego może prowadzić nieprzemyślana gospodarka górnicza. Miasto dosłownie zapada się w podziurawionej jak ser szwajcarski skale. Sztandarowym przykładem jest dzielnica Karb leżąca obecnie 18 metrów niżej niż jeszcze 50 lat temu.

To wszystko składa się na niesamowity obraz miejsca i zamieszkujących go ludzi. Obraz, który nie jest czarno-biały i warto żebyśmy wszyscy to rozumieli.

Zanurzmy się w historię pewnej rodziny z Górnego Śląska. A może z Lwowa? W każdym razie tej, która wygrała wojnę. Chociaż czy oni czasem nie przegrali? Tej pochodzącej z dawnego cesarstwa. Albo z kresów? Tej wypędzonej po wojnie. Tylko czy to nie ona wypędzała? Nie sposób się w tym połapać. Ciekawie jednak zaczyna się robić gdy zdamy sobie sprawę, że to cały czas jedna i ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jest wiele przyczyny głodu. Brak żywności już do nich nie należy.”

Zastanawialiście się kiedyś co to znaczy być głodnym? Po ilu godzinach bez jedzenia dopada nas to uczucie? Czy osoba spoczywającą codziennie taki sam, jednoskładnikowy posiłek, może być zakwalifikowana do kategorii niedożywionych?

Tym razem zamiast recenzji książki będzie to raczej zbiór myśli jakie kłębiły się w mojej głowie podczas czytania.

Głód, czyli chroniczne niedożywienie w zasadzie nie jest traktowany jako jednostka chorobowa. Ciężko oszacować więc jego wpływ na śmiertelność. Niedostatecznie odżywiony organizm staje się jednak łatwym celem i pożywką dla szerokiego wachlarza powszechnie obowiązujących schorzeń. Samo zwalczanie głodu mogłoby zatem skutecznie wspomóc walkę z innymi epidemiami. Jednocześnie można powiedzieć, że jest to „choroba” niesamowicie łatwa do wyleczenia, a mimo to zbiera największe śmiertelne żniwo.

Głód ma skrajnie różne oblicza w zależności od kraju, w którym się znajdujemy. W tych najbiedniejszych jest on brutalnie dosłowny - ludzie głodni, po prostu nie mają co jeść. W krajach bogatych przybiera inną, choć nadal smutną formę. Problemy żywieniowe społeczeństwa z niewystarczającymi środkami do życia, zaspokajane są poprzez pomoc publiczną i organizacje non-profit. Na taką pomoc trzeba się jednak odważyć, gdyż np. w USA potrzebują ją nierzadko nielegalni imigranci narażone tym samym na ryzyko deportacji, lub też pracujący obywatele, wystawieni na opinię sąsiadów. W efekcie osoby biedne, które czasem stać na jedzenie, kupują je po najniższych możliwych kosztach, co paradoksalnie prowadzi ich nierzadko do otyłości.

„Jak przeciwstawić się degradacji słów? Zdanie „Miliony ludzi cierpią glód" powinno coś znaczyć, coś w nas poruszać, wywoływać jakąś reakcję. Ale zazwyczaj słowa nie maja już tego efektu.”

Słowo miliony mimo swojego ogromu jest wielkim niedopowiedzeniem. Należałoby je zmienić na setki milionów, a kto wie może nawet na miliard. Jednakże, podążając za autorem, kompletnie nie zmienia to naszego odbioru. Dzieje się tak dlatego, że zarówno takie liczby jak i samo pojęcie głodu jest dla nas, społeczeństwa szeroko rozumianego zachodu, zupełnie abstrakcyjne. Autor zauważa, że wśród czytelników tej książki nie znajdziemy osób dotkniętych tą plagą. Co więcej takich osób nie znajdziemy nawet w ich otoczeniu. Obnażając oblicza głodu zabiera więc nas w podróż do Nigru, Indii, Bangladeszu, Sudanu Południowego, Madagaskaru, ale także co może zaskakiwać do USA, Argentyny czy Chin.

Podczas tej podróży jak na dłoni widać różnice naszych światów. Przykładowo w Nigrze umiera 1 dziecko na 7 poniżej 5 roku życia. W krajach bogatych 1 na 150.

Kraje bogate wydają na ochronę zdrowa kilkaset lub nawet kilka tysięcy razy więcej w przeliczeniu na mieszkańca niż te najbiedniejsze. Mają też nieporównywalnie więcej lekarzy. Jeśli jedynak przyjrzymy się problemowi uchodźców to mury stawiane są przed tymi biednymi, niewykształconymi, natomiast specjaliści np. z zakresu medycyny są przyjmowani z otwartymi rękoma. Taka sytuacja jeszcze bardzie ogranicza ochronę zdrowia państw trzeciego świata.

Poruszmy inny aspekt. Jako społeczeństwo zachodnie jesteśmy już mocno uświadomieni skąd pochodzi znakomita większość produktów, np. z branży tekstylnej, dostępnych na naszym rynku. Do mediów dość często przedzierają się informacje o wyzyskiwaniu pracowników w krajach takich jak Bangladesz, o pracy dzieci, nieludzkich warunkach, godzinach roboczych czy katastrofach budowlanych. Wiedząc o tym „Co zrobimy? Porozbieramy się, żeby nie nosić na swojej skórze skóry tych kobiet, zdartej na strzępy? (…) Uczcimy je dwudziestoma dwiema sekundami milczenia? Powiemy sobie, że dzięki nam Ci ludzie mają pracę, mają co jeść?”. Możemy zadać sobie wiele trudnych pytań i na końcu zorientować się, że nie ma na nie odpowiedniej odpowiedzi.

Martín Caparrós, opowiadając o skrajnym niedożywieniu rozszerza nasz horyzont na tematy poboczne, takie jak medycyna i gospodarka, pokazując jak bardzo złożony jest to problem.

„Rolnictwo stanowi 6% światowej gospodarki a pracuje w nim 43% aktywnej zawodowo ludności (1,4 mld)„

Łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że automatyzacja rolnictwa, zwiększanie plonów i efektywności, wydające się nam remedium na całe zło, w przyszłości może przynieść jeszcze więcej szkody. Z czego bowiem żyć będą rolnicy pozbawieni jedynego źródła dochodu? Czy jednak obecne status quo jest jedynym słusznym? Przecież miliony ludzi pracujących w rolnictwie jest skazanych na nieludzki na dzisiejsze czasy i archaiczny wysiłek. Czy taka forma tradycji powinna podlegać ochronie? Z drugiej jednak strony ludność wiejska napływająca do miast sprawiła, że istnieją wielomilionowe ośrodki miejskie z przyklejonymi do nich jeszcze większymi pod względem ludności slumsami.

Jako europejczycy latami wyzyskiwaliśmy afrykańskie zasoby, niszczyliśmy gospodarkę. Obecnie oczekujemy wdzięczności za dostarczaną pomoc humanitarną, bez wątpienia potrzebną ale nie rozwiązującą problemu.

Decyzje Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego nakazujące zaprzestanie dotacji dla rolnictwa i „uwolnienie” rynku w byłych koloniach doprowadziły do sytuacji, w której Afryka nie jest w stanie wyżywić się sama. Większość produktów żywnościowych eksportuje, a import nie zaspokaja zapotrzebowania. W tym czasie amerykańskie czy europejskie rolnictwo jest dotowane na potęgę. Być może te decyzje doprowadziły do 4-krotnego wzrostu niedożywionej liczby ludności na tym kontynencie, przez ostatnie 40 lat.

Z jednej strony Państwa, które pozostały związane z kolonizatorami, gospodarczo radzą sobie lepiej, ale z drugiej strony utraciły one swoją tożsamość.

Odpowiedzią „zachodu” na problem głodu są odpowiednio zaprojektowane racje żywieniowe w formie np. smacznych i zawierających pełną gamę składników odżywczych batoników. Rozwiązanie wydaje się być proste i skuteczne. Problemem jednaj jest działanie post factum, a nie próba pozbycia się przyczyny problemu.

Hélder Câmara pisał „Kiedy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie maja chleba, nazywają mnie komunistą”

Najbogatsi tego świata zaangażowani są w największe organizacje pomocy humanitarnej. Daje to mylne wrażenie, że bogacenie się jednostek pozwala na ich pomocną i pożądana filantropię, że bez niej walka z ubóstwem była by jeszcze trudniejsza. Często jednak nie widzimy, że właśnie nierównomierna dystrybucja środków do życia jest podwaliną ubóstwa. Skoro tak, to czy idea komunizmu mogła by być remedium na całe zło? Mieliśmy ten przywilej jako Polacy przekonać się o tym na własnej skórze.

Co lubisz jeść? Jakie potrawy? Jaka restauracja jest w Twoim mieście najlepsza? Czy zdażyło Ci się nie zjeść czegoś bo było niedobre? A może porcja była zbyt duża?

Wszystkim nam zdarzyło się wyrzucić jedzenie do kosza. Przyczyny są różne. Kupiony produkt się przeterminował, nie mieliśmy już ochoty na sałatkę wykonaną kilka dni wcześniej w nadmiernej ilości, zamówione danie w restauracji okazało się niewspółmiernie duże w stosunku do pojemności naszego żołądka. Z jednej strony intuicyjnie wydaje się nam, że takie marnotrastwo jednostki nie wpływa w żaden sposób na ludzi żyjących tysiące kilometrów od nas. Ale czy zastanawialiśmy się ile rocznie marnujemy żywności w ten sposób jako społeczeństwo?

„Głód oznacza, że pewne osoby nie mają dostatecznej ilości jedzenia. Nie, że nie ma dostatecznej ilości jedzenia”

Z analiz wynika, że w krajach bogatych konsumenci - my - wyrzucają 30 - 50% tego co zakupili. W krajach biednych żywność też się marnuje lecz z nieco innych powodów, związanych bardziej z logistyką jej dostarczania i nieumiejętnym przechowywaniem. W kontekście żywności to nie wielkość produkcji jest problemem. Już dzisiaj produkujemy jej ilość wystarczającą dla nawet 9 miliardów ludzi. Lubimy narzekać na rosnące ceny spożywanych produktów, szczególnie widoczne było to w czasie największego inflacyjnego uderzenia w roku 2022. Zestawiając to z powyższą statystyką należałoby zapytać, czy naprawdę powinniśmy narzekać.

Martín Caparrós nie znajduje remedium na problem głodu. Punktuje za to jego przyczyny, przez co dla wielu z nas, zanurzonych w kapitalistycznym świecie, wygłaszane w książce poglądy mogą brzmieć kontrowersyjnie, czy nawet budzić wewnętrzny sprzeciw. Warto jednak skonfrontować swoje spojrzenie na świat biorąc w ręce opisywaną lekturę.

„Jest wiele przyczyny głodu. Brak żywności już do nich nie należy.”

Zastanawialiście się kiedyś co to znaczy być głodnym? Po ilu godzinach bez jedzenia dopada nas to uczucie? Czy osoba spoczywającą codziennie taki sam, jednoskładnikowy posiłek, może być zakwalifikowana do kategorii niedożywionych?

Tym razem zamiast recenzji książki będzie to raczej zbiór myśli jakie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Marcin Plackowski

z ostatnich 3 m-cy
Marcin Plackowski
2024-04-14 16:56:19
Marcin Plackowski ocenił książkę Wędrówka tusz na
8 / 10
2024-04-14 16:56:19
Marcin Plackowski ocenił książkę Wędrówka tusz na
8 / 10
Wędrówka tusz Bartek Sabela
Średnia ocena:
8.2 / 10
271 ocen
Marcin Plackowski
2024-04-09 21:03:51
2024-04-09 21:03:51
Irlandia wstaje z kolan Marta Abramowicz
Średnia ocena:
8.1 / 10
464 ocen
Marcin Plackowski
2024-04-09 21:03:05
2024-04-09 21:03:05
Marcin Plackowski
2024-03-03 09:12:38
Marcin Plackowski dodał książkę Oswajanie świata na półkę Chcę przeczytać
2024-03-03 09:12:38
Marcin Plackowski dodał książkę Oswajanie świata na półkę Chcę przeczytać
Oswajanie świata Nicolas Bouvier
Średnia ocena:
7.8 / 10
200 ocen
Marcin Plackowski
2024-03-03 09:10:21
2024-03-03 09:10:21
Marcin Plackowski
2024-03-03 09:06:40
Marcin Plackowski ocenił książkę Obcy w domu na
7 / 10
2024-03-03 09:06:40
Marcin Plackowski ocenił książkę Obcy w domu na
7 / 10
Obcy w domu Raja Shehadeh
Średnia ocena:
7.3 / 10
106 ocen

ulubieni autorzy [5]

Michał Rusinek
Ocena książek:
7,4 / 10
54 książki
1 cykl
127 fanów
Dariusz Kortko
Ocena książek:
7,3 / 10
12 książek
0 cykli
13 fanów
Éric-Emmanuel Schmitt
Ocena książek:
7,2 / 10
45 książek
1 cykl
3329 fanów

Ulubione

Paul Kalanithi Jeszcze jeden oddech Zobacz więcej
Paul Kalanithi Jeszcze jeden oddech Zobacz więcej
Richard Powers Listowieść Zobacz więcej
Richard Powers Listowieść Zobacz więcej
Ryszard Kapuściński Heban Zobacz więcej
Åsne Seierstad Dwie siostry Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Paul Kalanithi Jeszcze jeden oddech Zobacz więcej
Richard Powers Listowieść Zobacz więcej
Richard Powers Listowieść Zobacz więcej
Ryszard Kapuściński Heban Zobacz więcej
Åsne Seierstad Dwie siostry Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
119
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
58
razy
W sumie
wystawione
119
ocen ze średnią 7,6

Spędzone
na czytaniu
667
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
11
minut
W sumie
dodane
5
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]