-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać4
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2016-12-14
2015-01-26
Przeczytałam wywiad-rzekę z Markiem Piekarczykiem, przeprowadzony przez Leszka Gnoińskiego. Jeśli mam w kilku słowach określić, jakiego pana Marka poznałam dzięki „Zwierzeniom kontestatora” i miałabym stworzyć hasło „Marek Piekarczyk” w słowniku who is who, to napisałabym coś w stylu:
Normalny, dobry, honorowy mężczyzna, który potrafi zagrać Jezusa, potrafi zaśpiewać tak, że z podziwu wzdychasz „O, Jezu”, i który jest prawdziwy tak, że Jezus może być o niego spokojny, bo zwycięstwo zaczyna się od prawdy.
Brakuje w dzisiejszym świecie artystów z prawdziwego zdarzenia, którzy pozostają dobrzy, honorowi, NORMALNI. A Marek Piekarczyk taki jest, w tej książce nie ma żadnej ściemy. To nie jest autobiografia, którą mógł pisać zastanawiając się milion razy nad każdym słowem i koloryzując przeżyte historie wedle potrzeb. To były rozmowy z cenionym dziennikarzem muzycznym (i podejrzewam, że serdecznym kumplem Piekarczyka), w których nie było miejsca na mijanie się z prawdą.
Przypuszczałam, że to będzie interesująca rozmowa. Pytający Gnoiński (o rocku wiedzący bardzo wiele) i odpowiadający Piekarczyk (rockman) – wspaniały duet na rozmowę. Nazwisko Leszka Gnoińskiego nie jest mi obce; „Encyklopedia Polskiego Rocka”, której jest współautorem, stoi w moim pokoju na półce, a film „Beats of Freedom – zew wolności” (współreżyser) – zachęcam do obejrzenia.
Panowie rozmawiają. Piekarczyk o(d)powiada o swoim dzieciństwie, rodzicach, dorastaniu, nauce, o tym, ilu prac w życiu się imał, ile koncertów zagrał, o depresji, o „Jesus Christ Superstar”, o swoich dzieciach, wegetarianizmie, Nowym Jorku, o pisaniu tekstów, o kolegach z TSA i o innych kolegach, o honorze, Jezusie Chrystusie i Biblii Gutenberga. O „The Voice of Poland” i kulisach programu również trochę się znajdzie.
Bardzo polecam „Zwierzenia kontestatora” wszystkim fanom TSA i po prostu tym, którzy są ciekawi Marka Piekarczyka. Jestem pewna, że takich osób nie brakuje, bo przecież jeśli ktoś pojawia się w tv jako juror talent show, to od razu ludzie są nim bardziej zainteresowani. W tym przypadku – bardzo dobrze! Interesujcie się i sprawdzajcie dorobek artystyczny Piekarczyka!
Przeczytałam wywiad-rzekę z Markiem Piekarczykiem, przeprowadzony przez Leszka Gnoińskiego. Jeśli mam w kilku słowach określić, jakiego pana Marka poznałam dzięki „Zwierzeniom kontestatora” i miałabym stworzyć hasło „Marek Piekarczyk” w słowniku who is who, to napisałabym coś w stylu:
Normalny, dobry, honorowy mężczyzna, który potrafi zagrać Jezusa, potrafi zaśpiewać tak,...
2015-01-08
2014-07
2014-06-13
2014-04-23
Piotr Kaczkowski – wszyscy wiemy kto to (prawda? Prawda?!). „42 rozmowy” to zbiór wywiadów, które Kaczkowski przeprowadził ze znanymi artystami w latach 1999-2004.
Dzisiaj przeczytałam większość. W autobusie, w tramwaju, na parapecie, na podłodze. Nie mogłam się oderwać. Zazdroszczę miliarda spotkań z wybitnymi muzykami, możliwości porozmawiania z nimi. Bardzo podoba mi się sposób prowadzenia rozmów, przygotowanie Kaczkowskiego do każdego spotkania... Chciałabym kiedyś wiedzieć o muzyce i o artystach tyle, co on.
Kilka luźnych przemyśleń i zaraz spadam, serio.
Wybór muzyków – znakomity. Same wielkie osobowości. Nie przypuszczałam, że Piotr Kaczkowski rozmawiał z Peterem Gabrielem, Mobym, Tori Amos, Robertem Plantem, Markiem Knopflerem. Co ja wiem o świecie... Chyba nic!
Te wywiady mają dla mnie ogromną wartość, szczególnie te z muzykami, których ubóstwiam. Ale nie tylko! Dzięki Kaczkowskiemu zwróciłam uwagę na Tori Amos, której nigdy nie słuchałam, jakoś mi nie podchodziła, a dzisiaj słucham już drugiego jej albumu i jestem pod wrażeniem. Tak bardzo zainteresowało mnie to, co mówiła w wywiadach, że po prostu od razu, natychmiast, chciałam poznać jej muzykę.
Rozmowy z muzykami utwierdziły mnie również w przekonaniu, że artyści zapamiętują twarze. Zapamiętują twarze swoich oddanych fanów, którzy zjawiają się na wielu koncertach. Zapamiętują twarze dziennikarzy. Według mnie to jest niesamowite, ogromnie miłe.
Znaczące jest także to, że wywiady zostały zarejestrowane 10 i więcej lat temu. Jak na dłoni widać, że rynek muzyczny - ba! - świat ogólnie rzecz biorąc! - od tego czasu zmienił się baaardzo. Przykład? Moby, chwalący się, że ma takie fajne urządzonko – iPad, na którym mieści się tysiąc utworów. W dobie smartfonów i gadżeciarstwa posiadanie iPada chyba nikogo już nie dziwi.
Jest nawet wywiad z wokalistą Budgie; do tej pory nie wpadło mi do głowy, żeby poczytać coś o Shelleyu, a przecież między innymi na Budgie się wychowałam.
Piotr Kaczkowski zwrócił moją uwagę na artystów, których może nie do końca znam, a właśnie dzięki tym rozmowom mam ochotę poznać ich twórczość
Piotr Kaczkowski – wszyscy wiemy kto to (prawda? Prawda?!). „42 rozmowy” to zbiór wywiadów, które Kaczkowski przeprowadził ze znanymi artystami w latach 1999-2004.
Dzisiaj przeczytałam większość. W autobusie, w tramwaju, na parapecie, na podłodze. Nie mogłam się oderwać. Zazdroszczę miliarda spotkań z wybitnymi muzykami, możliwości porozmawiania z nimi. Bardzo podoba mi...
2014-04-04
W dzieciństwie oglądałam programy muzyczne: Szansę na sukces, 30 ton – lista, lista przebojów, Disco Relax (phyyyy yyy, nie nie, wróć :P), Wideotekę Dorosłego Człowieka (choć byłam jeszcze mocno niedorosła). W którymś momencie pojawił się także długowłosy Robert Janowski i „Jaka to melodia?”. Trochę bardziej komercyjna, trochę bardziej kiczowata, ale miło się oglądało i słuchało.
W ostatnich latach „Melodię” widuję już tylko przerywnikiem podczas odwiedzin u dziadków. Niemniej sentyment pozostał, bo wokal i charyzma Roberta Janowskiego wciąż mi się podobają, a jego wiedza muzyczna imponuje.
Wśród nowości książkowych ostatniego miesiąca można znaleźć wywiad-rzekę z Robertem Janowskim, zatytułowaną „Przypadki”. Raczej bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie kolejny sentyment – osobą rozmawiającą z Janowskim jest Maria Szabłowska, którą można pamiętać między innymi ze wspomnianej wyżej „Wideoteki…”.
Sporo miał przypadków w życiu pan Robert. Choć przecież nic nie dzieje się przypadkiem. Każde zdarzenie z życia doprowadziło go do momentu, w którym jest teraz. A jak wynika z książki, jest szczęśliwy, więc… błogosławione przypadki :)
Świetnie się czyta tę rozmowę, między innymi dlatego, że między Marią Szabłowską a Robertem Janowskim wyczuwa się luz i koleżeńskość. Dziennikarka nie nagabuje swojego rozmówcy, nie zadaje pytań bez pardonu. Po prostu rozmowa na poziomie. Okazuje się, że nie zniżając się do stylu brukowcowego, można wiele informacji wyciągnąć z człowieka.
Nieprzypadkowo wspominam o brukowcach. Robert Janowski wraz ze swoją obecną partnerką byli ofiarą „dziennikarzy”, którzy napsuli im sporo życia. Dobrze, że znana osoba mówi o tym głośno. Mówiła już o tym Anna Przybylska i wiele innych osób. Trudno uwierzyć, jak bardzo potrafi zszargać czyjąś opinię niezbyt przychylny artykuł w gazecie, na dodatek wyssany z palca.
Ale „Przypadki” nie są nagonką na papparazich. Janowski opowiada o studiach weterynarii, o początkach swojej kariery w musicalu „Metro” i właściwie ten temat stanowi największą część publikacji. Oprócz tego Szabłowska pyta o program „Jaka to melodia?”, o miłość i planie B na przyszłość.
Moja babcia co jakiś czas przypomina mi: „Powinnaś wziąć udział w Jaka to melodia?!”. Po przeczytaniu „Przypadków” czuję się zachęcona, bo pan Robert bardzo przychylnie wypowiada się o programie i jego uczestnikach. Może w końcu zgłoszę się na casting… A babcia znajdzie „Przypadki” pod choinką!
W dzieciństwie oglądałam programy muzyczne: Szansę na sukces, 30 ton – lista, lista przebojów, Disco Relax (phyyyy yyy, nie nie, wróć :P), Wideotekę Dorosłego Człowieka (choć byłam jeszcze mocno niedorosła). W którymś momencie pojawił się także długowłosy Robert Janowski i „Jaka to melodia?”. Trochę bardziej komercyjna, trochę bardziej kiczowata, ale miło się oglądało i...
więcej Pokaż mimo to