-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Biblioteczka
2013-08-01
Zadam pytanie, zadawane już tyle razy:
Jak można oceniać biblię?
Bardzo trudno Biblię skomentować, bo dla chrześcijanina ma inną wartość, a dla ateisty inną.
Poza tym, NIE UMIEM Pisma Świętego doczytać do końca.
Poza tym, podpisuje się pod słowami violino:
Ale jest sprawa którą chciałam poruszyć:
BIBLIA TO NIE FANTASTYKA. Owszem, występują anioły i diabły, w końcu to Pismo Święte, ale czy wy widzicie jakieś krasnoludy, trolle, olbrzymy? Jak we "Władcy Pierścienia" czy w Harrym Poterze? Ja nie.
Rozumiem, każdy ma prawo swoją opinie powiedzieć, ale trzeba też ją uzasadnić. Według mnie komentarze bez uzasadnienia są równoznaczne ze słowami "Łał, jestem wielki, bo oceniłem Biblię". Wiadomo, nie trzeba uzasadniać pochwał. (Czasem pozytywną ocenę trudno uzasadnić.)
Wiadomo, są specjalne wydania Pisma Świętego dla dzieci, dlatego, żeby dzieci czytały przekład dla dzieci. Każdy zrozumie taki przekład, jaki jest dla niego najprostszy. Ale rozumiem komentarze, które mówią o tym, że niektóre fragmenty Pisma Świętego są brutalne.
Rzecz, która mnie wprawiła w świetny humor, dzięki której tarzałam się po podłodze:
Półki, do których dodałeś Biblię: Horror i triller, religijne, przeczytane, posiadam. Nie wiem jak swoje zdanie uzasadnić, ale rozśmieszyło mnie to. Może i słusznie pododawane, ale jakoś mi nie pasuje. Biblia horrorem? Może i tak.
I ostatnia rzecz:
Ludzie, nie piszcie komentarzy typu "Nie podoba mu się Pismo Święte? Powinni za to wieszać" albo podobnych, bo nie taka jest nauka Kościoła. A mnie takie komentarze naprawdę wkurzają, bo nie trzeba być chyba chrześcianinem, aby Biblię czytać, tak jak nie musi się Biblia każdemu podobać. Jednakże, patrz w górę, komentarz swój uzasadnij, to się nie przyczepię.
Zadam pytanie, zadawane już tyle razy:
Jak można oceniać biblię?
Bardzo trudno Biblię skomentować, bo dla chrześcijanina ma inną wartość, a dla ateisty inną.
Poza tym, NIE UMIEM Pisma Świętego doczytać do końca.
Poza tym, podpisuje się pod słowami violino:
Ale jest sprawa którą chciałam poruszyć:
BIBLIA TO NIE FANTASTYKA. Owszem, występują anioły i diabły, w końcu...
2012-09-07
2013-08-01
2013-08-01
2013-07-31
2013-07-31
2013-07-30
Światowej sławy pisarz angielski John Ronald Reuel Tolkien, był profesorem filologii germańskiej w Oksfordzie, znawcą literatury i języka staroangielskiego, autorem wielu prac naukowych. Jako powieściopisarz dał się poznać dopiero w roku 1937 publikując „Hobbita”, który przyniósł mu ogromną popularność. W samej Anglii, książka ta miała dziesiątki wydań. Zachęcony powodzeniem i błaganiami zachwyconych czytelników Tolkien powrócił do tematyki „Hobbita”, wydając trylogię zatytułowaną „Władca Pierścieni”. Zarówno „Hobbit, czyli tam i z powrotem” jak i „Władca Pierścieni” powstały pod wpływem dobrze znanych autorowi legend, pełnych magii, smoków, trollów, olbrzymów i innych dzikich stworów, oraz przedmiotów o nadprzyrodzonych właściwościach. Jednakże sam hobbit jest oryginalnym pomysłem Tolkiena, co pokazuje nam, jaką wspaniałą wyobraźnię miał autor. Fantastyczny, przemyślany do najdrobniejszych szczegółów i dopięty na ostatni, mosiężny guzik świat z powieści także powstał w głowie pisarza, a barwna fabuła kryje wiele analogii do współczesności, a także motywację do podróży i wyjazdów.
Przeczytaj tytuł „Hobbit – czyli tam i z powrotem”. Zamknij oczy. Co widzisz? Liliputa, olbrzyma, krasnoluda? Elfa? A może czarodzieja? Nie, hobbit nie jest żadną z tych istot. Tego pewnie sami się domyśliliście. Hobbit nie może być, przykładowo, elfem, bo elf jest elfem, a hobbit jest hobbitem! Powracając do początku naszej opowieści, wiemy, że hobbit jest to… No właśnie. Czym jest hobbit? Na pewno nie jest czarodziejem, zresztą, po co mu magiczne zdolności? Krasnoludem też na pewno nie jest, są na to dowody. Czy to olbrzym? Nieee. Nie jest wcale duży. Ale jest większy od liliputa. Tak, hobbit to dziwne stworzenie. W żadnych baśniach ani mitach nie ma ani słowa o hobbitach. Więc, aby pojąć cóż to za stworzenie trzeba się wgłębić w jego historię. A więc na początek wypadałoby zapytać, jak taki hobbit wygląda. Jest troszkę mniejszy od krasnoluda i nie umie władać mieczem. A kto z was słyszał o hobbicie z brodą? Nikt, bo takiego nie ma. A więc mamy jedną cechę hobbita: jest niski i mały. Słyszałam także, że hobbici nie noszą butów, bo pod stopami mają skórę tak grubą, że może uchodzić za podeszwę. Ponad to, stopę obrośniętą maja zazwyczaj czarnym, kręconym włosiem. Potrafią poruszać się cicho i przemykać się niepostrzeżenie. W głowę mają podobną do ludzi, tyle, że zawsze włosy są kędzierzawe. Hobbit jest dosyć inteligentny i sprytu mu także nie brakuje. Gdzie mieszka? W norze. Ale nie jest to żadna szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym by można usiąść, bo jest to nora hobbita! A to oznacza wygody, dobre jedzenie, fotel przy kominku i brak poczucia, że można to stracić. Szczególnie ważne w norkach są spiżarnie pełne przekąsek. Och, tak. Hobbici uwielbiają swoje norki i za nic w świecie ich nie opuszczają. A już w ogóle nie wyruszają na przygodę! Przygody są obślizgłe, a w dodatku oznaczają nieprzyjemności! Któż by chciał na taką wyruszyć? Na pewno nie żaden Baggins z Bag End. To nadzwyczaj szanowani hobbici, którzy za żadne skarby nie wychodzą ze swoich domków z innych powodów, niż wzięcie drewna do kominka. Ale przecież nie tylko z takich hobbitów świat jest ułożony! Są jeszcze Tukowie, oj, ci są mniej szanowani i zupełnie dziwaczni. Przygód im się chce! Phi! Są za to dosyć bogaci. Ale ciągle im mało wypraw! Naprawdę, straszne! Ale zdarza się i tak, że jakiś Baggins wychodzi za mąż, albo żeni się z Tukiem. Dziwne to połączenie! Niby spokojni i za żadne skarby nie chcą wyruszyć gdzieś poza swój obszar, ale gdy nadarzy się okazja opuszczają swe norki. Właśnie takim hobbitem jest Bilbo Baggins, który bardzo lubi pykać swoją fajkę. Kocha swoje spokojne życie, nie lubi przygód, ani żadnych innych wypraw, ale w końcu płynie w nim krew Tuków. Bowiem jego matka, zanim wyszła za mąż i stała się panią Bungową Baggins znana była jako Belladona Tuk! I ziarno Tuków, czekało tylko, aby wykiełkować. I w końcu miało okazję. Bo pan Baggins, uważany za klona swego ojca, spokojnego i ułożonego wyruszył na przygodę! I to z krasnoludami! Nie z własnej woli, oczywiście. Stało się to za namową niejakiego Gandalfa, czarodzieja znanego w całym Pagórku ze swych sztucznych ogni. A więc, mimo, iż miał się spotkać ze smokiem, goblinami, orkami, może nawet z olbrzymami, wyruszył wraz z Thorinem Dębową Tarczą, z Oinem, Gloinem, Dwalinem, Balinem, Dorim, Norim, Orim, Bifurem, Bofurem, Bomburem, Filim, Kilim i Gandalfem, aby zemścić się na smoku i odzyskać skradzione złoto krasnoludów. Nie obyło się bez niespodzianek. Spotkał tyle dziwnych, groźnych, a czasem i przyjaznych stworzeń, ile nie widział w całym swoim życiu. A Gandalf przedstawił go jako włamywacza! Naprawdę, Bilbo mógł w każdej chwili uciec od bandy krasnoludów, ale nie wycofał się i wciąż dąży na spotkanie z przygodą…
Jeszcze przed lekturą „Władcy Pieścieni” zainteresowałam się Tolkienem. Wiem, jestem okropna, ale zaciekawił mnie… film. I zaczęłam drążyć, szukać. Na początek po bibliotekach. Nie zdążyłam przeszukać wszystkich, bo akurat wyjeżdżałam z rodzicami do Krakowa – na Komunię Świętą mojego kuzyna. I co się okazało? Że wujek, który również interesuje się tymi klimatami literackimi co ja, ma tą książkę! Łiii! (Miał jeszcze prawie wszystkie tomy Harry’ego Pottera i całą sagę „Władcy Pierścieni”, więc w ogóle byłam wniebowzięta) A więc w… dość długiej drodze do domu, mogłam ją sobie przeczytać. I niestety, skończyłam ją jeszcze przed przyjazdem do domu, ponieważ mam WSPANIAŁY przekład pani Marii Skibniewskiej, kłaniam się. Ale do rzeczy. Hobbit na pewno jest książką wartą polecenia. Od pierwszego zdania Tolkien zaprasza czytelnika do dalszej lektury. Przecież, gdy przeczytasz, że w norze mieszka hobbit, snujesz tysiące wyobrażeń. Co to hobbit? Czy to zwierzę? Czy to nora, taka, o jakiej myślę, czy może normalna, podobna do mieszkanka królika? Można jeszcze zadawać tysiące pytań, ale niestety nie jestem wstanie wszystkie przytoczyć, a więc jedziemy dalej. „Hobbit – czyli tam i z powrotem” nie jest powieścią, którą możesz odłożysz w najbardziej krwawym momencie, gdyż boisz się tego, co zostanie z bohaterów, gdy choć na chwilę przestaniesz czytać. Niepewność cię zjada, że gdy ty w najlepsze pójdziesz do kuchni po kawałek placka Bilbo wpadnie w jeszcze większe tarapaty, niż te, w których jest obecnie. Niesamowite. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim. Owszem, w innych książkach nie mogłam się oderwać, ale potem, gdy gromada już była bezpieczna, mogłam odetchnąć z ulgą. A tutaj nie. Ale to wielki plus! Naprawdę, są momenty, gdy możesz odetchnąć, choć jest ich bardzo mało. W dodatku, jest to prolog do „Władcy Pierścieni”, a lektura tej powieści pomaga dostosować się do świata Śródziemia. Książce nic nie brakuje. Ja po przeczytaniu „Hobbita” zostałam hobbitoholikiem, hobbitożercą, a nie wiem jak nazywają się fani świata Tolkiena. Kojarzę Belieber, (choć nimi nie jestem!!), kojarzę Directioner (także nie jestem) i kojarzę Potterheads (aktywna członkini!). Niestety, Tolkien, z tego co wiem, nie ma takiej grupy, a więc: … Holkieniści, łączcie się! (Połączenie HO – LKIEN, cząstki Tolkiena i hobbita).
Chyba napisałam już całą swoją recenzję o tej książce i pomału opuszcza mnie wena twórcza, ale wyskrobię jeszcze parę słów, mam nadzieję, pomocnych przy czytaniu tej książki. Nie można się zrażać opisami, gdy są nudniejsze, akurat mi się podobały, ale to zależy od osoby. Koniec końców jeszcze raz zachęcam do przeczytania książki „Hobbit – czyli tam i z powrotem”, ponieważ dla mnie lektura tejże powieści była dla mnie przyjemnością, której nie omieszkam się powtórzyć. I mam nadzieję, że Ty, drogi czytelniku także sięgniesz po tą książkę, choćby z ciekawości i chęci dowiedzenia się więcej o czasach z przed podróży Froda.
Światowej sławy pisarz angielski John Ronald Reuel Tolkien, był profesorem filologii germańskiej w Oksfordzie, znawcą literatury i języka staroangielskiego, autorem wielu prac naukowych. Jako powieściopisarz dał się poznać dopiero w roku 1937 publikując „Hobbita”, który przyniósł mu ogromną popularność. W samej Anglii, książka ta miała dziesiątki wydań. Zachęcony...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-30
2013-07-30
2013-07-30
2013-07-30
2013-07-30
2013-07-28
2013-07-28
2013-07-28
Naprawdę niezwykła książka.
Naprawdę niezwykła książka.
Pokaż mimo to