rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/05/59-thomas-erikson-otoczeni-przez.html

Thomas Erikson zasłynął książką "Otoczeni przez idiotów". Niedawno w Polsce miał premierę jego kolejny poradnik, w którym ten szwedzki coach przestrzega przed działaniem psychopatów i wskazuje, jak się uchronić przed ich manipulacjami.

Pokładałam duże nadzieje w tej pozycji, tym bardziej, że psychologia jest mi bardzo bliska. Niestety już od pierwszych stron bardzo się zawiodłam, a z każdą kolejną było tylko gorzej. Mówiąc wprost - mimo że książka nie jest gruba, to okrutnie mnie zmęczyła.

Koncepcja

Erikson swoje wywody opiera na tej samej teorii, co poradnik dotyczących idiotów, czyli na koncepcji Williama Moultona Marsyona, zakładającej istnienie czterech głównych kolorów osobowości (używając skrótu myślowego), czyli model Extend DISC, który opisał twórca opisał w 1927 roku w książce "Emocje normalnych ludzi". Najprościej mówiąc czerwony typ odpowiada dominacji, żółty - inspiracji, zielony - stabilności i niebieski - zdolnościom analitycznym. Oczywiście jest to duże uproszczenie, bo człowiek jest istotą złożoną i często kolory przenikają się, jednak według autora niemalże zawsze dominuje jeden lub dwa z nich.


Rozczarowanie

W tego typu książkach liczę na naprawdę rzetelne informacje. Wiedziałam, że nie jest to pozycja stricte naukowa, ale jednocześnie w jakimś stopniu na taką się kreuje, dlatego miałam nadzieję, że dowiem się z niej czegoś nowego, ciekawego. A jednym z moich podstawowych pytań było to, co odpowiada za to, że psychopaci nie odczuwają emocji. Liczyłam na to, że przeczytam jakieś teorie lub hipotezy na ten temat, ale on jakby w ogóle nie zaistniał w świecie autora (mimo że stwierdzenie, iż psychopaci rzeczywiście nie odczuwają emocji jak pozostali ludzie pojawiało się w książce kilka razy). Temat ten, w moim poczuciu kluczowy dla tego rodzaju literatury, nie został jednak rozwinięty. Zatem pierwsze rozczarowanie - książka nie tylko nie przyniosła odpowiedzi (co mnie nie dziwi) na tak postawione pytanie, ale nawet nie podjęła próby zmierzenia się z tym zagadnieniem.

Druga ważna kwestia - brak bibliografii. Owszem, pojawiają się pojedyncze pozycje w przypisach, jednak znowu - w takiej książce zdecydowanie na końcu powinna się pojawić szczegółowa bibliografia. Co więcej, powinny zostać zawarte w niej również dane do statystyk, bo pisanie o tym, ze w naszym otoczeniu, co któraś osoba jest psychopatą jest dla mnie równie wiarygodne, co stwierdzenie "według badań amerykańskich naukowców...", czyli nic. Brak bibliografii, odniesień do statystyk czy innych ważnych kwestii poruszanych przez Eriksona powoduje, że staje się on dla mnie niewiarygodną osobą a już na pewno nie spowoduje, że potraktuję poważnie jego teorie.

Język

Kolejna kwestia, która niezwykle mnie irytowała, to język. Oczywiście nie wykluczam, że jest to kwestia tłumaczenia (nie sięgałam po oryginał), ale nawet jeśli, to wpływa na obraz całości. Język jest prosty, nawet zbyt prosty. Po pierwsze pojawia się w nim mnóstwo uproszczeń, schematów myślowych i stereotypów. Po drugie, irytują mnie ironiczne zwroty, zwracanie się do czytelnika jak do osoby mało inteligentnej, np. "mężulek", "facet", "zamknąć dziób" i inne.

Do tego pojawiają się propozycje rozwiązań problemów, które w moim poczuciu nie są konstruktywne a nawet mogą być szkodliwe, np. zachęcanie do biernej agresji, płaczu czy przemocy.

Błędne założenia

Na deser, bawi mnie założenie autora, że po jego książkę nie sięga sam psychopata. Po raz kolejny wielokrotnie można natknąć się na wypowiedź w stylu "ale ty to wiesz, bo czytasz tę książkę" lub "oczywiście nie chodzi o ciebie, tylko o innych". No tak, bo psychopaci są za głupi na czytanie ;)

Ale żeby nie było, że jest tylko źle...

Zawsze staram się znaleźć również plusy i tutaj tez się postaram. Po pierwsze mam ogromny szacunek dla wydawnictwa, bo książka jest naprawdę ładnie wydana. Kolory zachowane na okładce utrzymują się również przez całą treść - wszystkie schematy i podtytuły pojawiające się w kolejnych rozdziałach odpowiadają kolorowi, o którym aktualnie mowa. Odbiór przez to jest zdecydowanie przyjemniejszy.

Sam temat psychopatów również jest bardzo ciekawy, w tym wypadku po prostu nie został wykorzystany jego potencjał. Nowością, o której wcześniej nie słyszałam, jest koncepcja DISC (czyli właśnie w dużym uproszczeniu dominacja koloru), z którą zetknęłam się co prawda pierwszy raz, ale chętnie poczytałam o niej cokolwiek więcej. Nie jest to co prawda koncepcja, która mnie kupiła czy przekonała, ale widzę, że cieszy się sporą popularnością i na pewno warto o niej wiedzieć.

Podsumowanie

Jeśli ktoś ma nadzieję na ciekawą książkę o psychopatii, nowe treści naukowe czy zgłębienie aspektów psychologicznych - to będzie tak samo rozczarowany, jak ja. Jeśli jednak nastawiacie się na lekką lekturę i potraktujecie ją z mocnym przymrużeniem oka, to może Wam przypaść do gustu.

Mnie rażą elementy, które uważam wręcz za szkodliwe, zwłaszcza, jeśli ktoś potraktuje je poważnie. Jako psychologowi trudno przejść mi obok tego obojętnie i zachęcić do lektury. Niestety, daleka jestem od jej polecenia, a już tym bardziej zrozumienia rzekomego fenomenu autora. Nie dowiedziałam się praktyczni nic nowego, poza tym jak skutecznie lać wodę.

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/05/59-thomas-erikson-otoczeni-przez.html

Thomas Erikson zasłynął książką "Otoczeni przez idiotów". Niedawno w Polsce miał premierę jego kolejny poradnik, w którym ten szwedzki coach przestrzega przed działaniem psychopatów i wskazuje, jak się uchronić przed ich manipulacjami.

Pokładałam duże nadzieje w tej pozycji, tym bardziej, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/04/58-sarah-j-maas-korona-w-mroku.html

Druga część przygód młodej zabójczyni. Celaena Sardothien zostaje obrończynią znienawidzonego króla. Na jego życzenie musi pozbywać się osób, które zagrażają jego władzy. Na pozór dziewczyna zdaje się być wierna królowi - przynajmniej tak sadzi jej najbliższe otoczenie. Kobieta ma jednak swój plan, który stopniowo realizuje...

Fabuła

Kontynuacja "Szklanego Tronu" jest spójna z pierwszą częścią. Akcja głównie rozgrywa się w zamku króla i jego otoczeniu. Widziałam wiele opinii twierdzących, że jest to najsłabsza część cyklu. faktem jest, że czytałam ją jakieś półtora miesiąca, ale myślę, że było to bardziej uwarunkowane tym, co działo się w moim życiu. Książka jednak faktycznie jest dosyć nierówna - ma swoje lepsze i słabsze momenty. Chwilami akcja dzieje się szybko, natomiast niektóre momenty są zbyt długie i chaotyczne, przez co nie miałam problemu, by po kilku stronach ją odłożyć. Na szczęście na koniec faktycznie ponownie nabiera tempa i zaczyna się wiele dziać, zaś samo zakończenie pozostawia nadzieję, że w kolejnym tomie będzie zdecydowanie lepiej.

Bohaterowie

Nadal głównie toczy się wszystko wokół Celaeny, Chaola oraz Doriana. Mam poczucie, że w pewnym momencie ta trójka zaczyna tworzyć jakiś dziwny trójkąt miłosny. Irytująca jest płynna zmienność głównej bohaterki, która wydaje się, że z chwili na chwilę potrafi miłość zamienić w nienawiść i vice versa. Uczucia mimo że opisywane jako głębokie sprawiają jednak wrażenie bardzo płytkich i powierzchownych. Bohaterka nie pozostawia miejsca na kompromisy i nie widzi nic poza własnym dobrem. Na szczęście to również zaczyna ewoluować, co daje nadzieję, że w kolejnych tomach będzie mniej irytująca. Pod koniec tej części, mimo mojego braku zrozumienia dla niektórych decyzji dziewczyny, zaczynałam ją nawet lubić.

Podobnie są skonstruowane pozostałe postaci. Nie do końca rozumiem, jaki był zamysł autorki, ale mam poczucie, że każdy z bohaterów nadal jest chaotyczny i chwilami mocno niespójny. Autorka z jednej strony przedstawia Chaola i Doriana jako postaci niemalże idealne, by za chwilę zupełnie zatrzeć to wrażenie jakąś idiotyczną i zupełnie niezrozumiałą decyzją czy zachowaniem. Te częste zmiany nieco mąciły mi w głowie i trudno mi było poczuć jedność z którymś z bohaterów. Pod koniec nawet pomyślałam, że chyba przydałoby się odświeżenie i wprowadzenie zupełnie nowych osób, co mam nadzieję nastąpi właśnie w kolejnych częściach.


Świat przedstawiony

Już po "Dworach" mam słabość do świata wykreowanego przez Maas - pełnego magii, nieludzkich istot, demonów i potworów a także przyrody i stworzeń, które są w niej ukryte. W cyklu o Celaenie również pojawiają się fae, magia i demony. Z tym światem, który odciąga nas od codzienności przeplatają się w tym tomie liczne intrygi polityczne, które mają miejsce na dworze króla. Co więcej czytelnikowi zostaje przybliżona historia zniknięcia magii, a co za tym idzie również zarysowuje się główny wątek, który najprawdopodobniej będzie osią dla kolejnych części cyklu.

Refleksje

W książkach Maas jest dla mnie coś naprawdę dziwnego. Przyciągają mnie jakoś magicznie do siebie, mimo że mam wobec nich wiele krytycznych uwag. A jednak chyba nie jestem w stanie się od nich oderwać i z chęcią sięgnę po kolejne. Nie mogę powiedzieć, że są znakomite, ani że ich nie polecam. Są jednak bardzo nierówne i trudno mi określić, czym to jest spowodowane. Na pewno mają w sobie coś magicznego a sam świat stworzony przez autorkę jest intrygujący. Gorzej jednak z bohaterami, u których irytujące zachowania przeplatają się z ciekawością i chęcią lepszego ich poznania. Jedno jest pewne - drugi tom jest lepszy od pierwszego. A to daje nadzieję na to, że kolejne będą jeszcze lepsze i choćby z tego powodu warto po nie sięgnąć.

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/04/58-sarah-j-maas-korona-w-mroku.html

Druga część przygód młodej zabójczyni. Celaena Sardothien zostaje obrończynią znienawidzonego króla. Na jego życzenie musi pozbywać się osób, które zagrażają jego władzy. Na pozór dziewczyna zdaje się być wierna królowi - przynajmniej tak sadzi jej najbliższe otoczenie. Kobieta ma jednak swój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/04/57-sarah-j-maas-dwor-mgie-i-furii.html

Mam taki nawyk, ze jak zacznę serię, to staram się ją skończyć. Jeśli śledzicie moje wpisy, to wiecie, że nie zapałałam miłością od pierwszego wejrzenia do twórczości Maas. Jako pierwszą jej książkę przeczytałam "Dwór Cierni i Róż" i czułam się szczerze rozczarowana. Okej, przyznaję, że miałam wysoko postawioną poprzeczkę po tych wszystkich "ochach" i "achach", dlatego do drugiego tomu podeszłam bez entuzjazmu.

Fabuła

Oczywiście postaram się Wam nie zdradzić kluczowych wydarzeń, ale skoro to kontynuacja, to odrobinę ogólnych spoilerów może się trafić w poniższym opisie. Przede wszystkim poznajemy dalsze losy Feyry, która zderza się z brutalną rzeczywistością. W jej związku z ukochanym Tamlinem zaczyna zgrzytać, gdy Książę Dworu Wiosny nie jest w stanie zapanować nad swoją zazdrością. Dla dziewczyny staje się to nie do wytrzymania, przez co coraz bardziej oddala się od ukochanego. Na horyzoncie pojawiają się jednak problemy - nad Prythianem i światem ludzi wisi wojna, ciemność zbliża się nieuchronnie, a do tego sprawy nie ułatwia coraz częstsze pojawianie się niezwykle irytującego Rhysanda, który upomina się o spłatę długu. Feyra traci orientację, kto tak naprawdę jest jej wrogiem, a kto przyjacielem, jednak szybko będzie musiała dokonać wyboru.

Bohaterowie

W pierwszej części para głównych bohaterów była mało wyrazista. W tej części na szczęście uległo to w jakimś stopniu zmianie. Oczywiście szału nie ma, ale jest dużo lepiej.

Najbardziej zaskoczyła mnie drastyczna zmiana w zachowaniu Tamlina. W pierwszym tomie był niemalże postacią idealną i bez skazy. To czyniło go poniekąd nudnym bohaterem, typowym "księciem" z bajki. Tym razem jednak poznajemy mroczną stronę doskonałego Księcia - tę zazdrosną, kontrolującą, wręcz przemocową. Trudno było mi się do tego przyzwyczaić. Tamlin był, jaki był, ale tak drastyczna różnica w jego zachowaniu gryzła mi się z tym, co było wcześniej. Tak jakby autorka nagle zmieniła zamysł, co do całości postaci. Rozumiem ten zabieg, w końcu musiało się coś dziać. Jednak zabrakło mi spójności w jego portrecie psychologicznym. Metamorfoza była zbyt drastyczna, dobry i rozsądny Tamlin nagle okazał się złym i ogłupionym przez miłość facetem,co całkowicie koliduje z jego wcześniejszym zarysem.

Feyra z kolei zyskała odrobinę na wyrazistości. Tutaj już przemiana była bardziej stopniowa i zrozumiała. Czytelnik lepiej mógł zrozumieć, z czego wynikały podjęte przez bohaterkę decyzje. Oczywiście daleko jej do idealnej postaci, ale zdecydowanie służy jej metamorfoza z rozkapryszonej dziewczynki w nieco rozsądniejszą wojowniczkę. Przyznaję, że nawet polubiłam tę bohaterkę.

Oczywiście wisienką na torcie, absolutnie dominującą w tej części cyklu, staje się mroczny Rhysand, którego w końcu poznajemy bliżej. Postać najbardziej nieoczywista, początkowo budząca skrajne emocje, która stopniowo przeobraża się w zazwyczaj ulubionego bohatera rzeszy fanek. Nie ma co ukrywać - ja również wsiąkłam.

Oczywiście pojawiają się i inni ważni bohaterowie, jak np. Lucien, siostry Feyry, Mor, Cassian czy Azriel, którzy dla mnie byli miłą niespodzianką i cieszę się, że te postaci zostały rozwinięte, chociaż żałuję, że nie zostały pociągnięte ich dalsze losy, a zakończenie w pewnym sensie pozostaje otwarte.

Akcja

Na plus dla "Dworu Mgieł i Furii" jest również ciągła i nieustająca akcja. W pierwszej części miałam poczucie, że czytam głównie o słodkiej, doprowadzjaącej wręcz do mdłości miłości, rodzącym się uczuciu, pięknej krainie i jakimś tam zagrożeniu pojawiającym się w tle. Taki romans New Adult w świecie fantasy. Tutaj nareszcie akcja się rozwija. Oczywiście nadal dominuje wątek miłosny, który jednak sam w sobie również nabiera kolorytu, ale poza tym wszystko zyskuje tempa, autorka wprowadza więcej mrocznych wątków, złych postaci i niebezpiecznych wydarzeń. Ta część, mimo że trochę nadal zbyt długa, kupiła mnie całkowicie i zatarła złe wrażenie, które pozostało po pierwszym tomie.

Podsumowanie

Chyba nigdy wcześniej nie cieszyłam się tak bardzo ze swojego przyzwyczajenia, żeby doczytywać serie do końca. Mimo iż po przeczytaniu "Dworu Cierni i Róż" byłam gotowa zrezygnować z dalszych części, to jednak dałam autorce drugą szansę, którą ta w pełni wykorzystała. Bardzo polecam fanom fantastyki, którzy lubią takie połączenie gatunków fantasy i New Adult.

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/04/57-sarah-j-maas-dwor-mgie-i-furii.html

Mam taki nawyk, ze jak zacznę serię, to staram się ją skończyć. Jeśli śledzicie moje wpisy, to wiecie, że nie zapałałam miłością od pierwszego wejrzenia do twórczości Maas. Jako pierwszą jej książkę przeczytałam "Dwór Cierni i Róż" i czułam się szczerze rozczarowana. Okej, przyznaję, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/03/56-sarah-j-maas-szklany-tron.html

Z twórczością autorki nie polubiłam się od razu. Pierwszą pozycją, jaką poznałam z jej dorobku, jest seria Dworów. Po wielkich zachwytach po prostu musiałam po nią sięgnąć, by przekonać się na własnej skórze, skąd tak wiele pozytywnych opinii. Niestety, "Dwór Cierni i Róż" bardzo mnie rozczarował. Na szczęście nawyk kończenia zaczętej serii popchnął mnie w ramiona drugiego tomu, który rzeczywiście okazał się fenomenalny i szybko zapomniałam o wcześniejszym zawodzie.

Po zakończeniu Dworów tęskniłam za tym klimatem, dlatego decyzja o przeczytaniu "Szklanego Tronu" zapadła szybko. W tym wypadku również opinie są bardzo podzielone - od nienawiści po miłość. Opinie na temat pierwszego tomu nie zachęcały, jednak tym razem moje zaskoczenie było pozytywne. Być może dlatego, że również oczekiwania nie były zbyt wysokie.


Fabuła

Celaena Sardothien jest znaną, doskonale wyszkoloną i świetną w swoim fachu zabójczynią. Zdradzona dziewczyna trafia jednak do kopalni soli, w której ma odbyć dożywotnią karę. Większość nie przeżywa tam nawet roku, dlatego gdy młoda wojowniczka otrzymuje propozycję wzięcia udziału w królewskim turnieju i zostania obrończynią znienawidzonego króla, mimo moralnych oporów przystaje na propozycję. Tym bardziej, że nagrodą po czteroletniej służbie ma być odzyskanie upragnionej wolności. Razem z księciem Dorianem i kapitanem królewskiej straży - Chaolem, udaje się na dwór, by tam przygotowywać się do turnieju. Jednak podczas jego trwania niespodziewanie uczestnicy zaczynają ginąć w brutalnych okolicznościach. Dla dziewczyny rozpoczyna się wyścig z czasem, by ocalić swoje życie...

Przygody Celaeny wciągnęły mnie niemalże od pierwszej strony. Akcja cały czas nabierała dynamiki i nie miałam czasu się nudzić. Całość pierwszej części zbudowana była na osi turnieju, jednak dużo działo się również poza nim - intrygi, wątki uczuciowe i dramaty przeplatały się z osobistymi historiami bohaterów, ich przeszłością oraz tajemnicami.

Bohaterowie

W tej części prym wiodą trzy postaci: Celaena, książę Dorian i Chaol, jego najlepszy przyjaciel. Główna bohaterka początkowo jest bardzo irytująca. Jej zachowania rozkapryszonej księżniczki zupełnie nie pasowały mi do wizerunku śmiertelnie groźnej kobiety, której obawiają się nawet najsilniejsi władcy. Brakowało mi spójności tej postaci i długi czas nie byłam w stanie poczuć do niej sympatii. Jednak wraz z rozwojem wydarzeń przyzwyczaiłam się do tej postaci i chyba odpuściłam jej wszystkie niedoskonałości.

Jeśli zaś chodzi o męskie postaci, to najbardziej polubiłam wycofanego i pozornie twardego Chaola, który w moim poczuciu był najbardziej konsekwentnie zbudowanym bohaterem. Dorian przy nim był zdecydowanie bardziej chwiejny, przez co chwilami kojarzył się z rozkapryszonym księciem, zaś w innych momentach widać w nim dojrzałego mężczyznę. Póki co zabrakło mi jednak tak wyrazistej postaci, jaką w Dworach był Rhys. Na szczęście kolejne tomy nadal przede mną, więc jeszcze nie wszystko stracone.

Refleksje

Po dotychczasowych opiniach spodziewałam się zachwytu. Póki co dostałam jednak bardzo przyjemną, ale nie powalającą na kolana fantastykę. Pierwszy tom jest bardzo wypośrodkowany - mnie ani nie znudził, ani nie powalił. Z całą pewnością zachęca jednak do dalszego czytania serii.

Na pewno na wyróżnienie zasługuje świat stworzony przez pisarkę. Łatwo pogubić się w jego polityce i topografii, jednak mimo tej złożoności autorka buduje go spójnie i w rezultacie staje się on bliski czytelnikowi.

Liczę na to, że kolejne tomy wzbudzą u mnie więcej emocji a sama Maas, podobnie jak w przypadku Dworów, pozytywnie mnie rozczaruje.

Recenzja: http://www.blairczyta.pl/2018/03/56-sarah-j-maas-szklany-tron.html

Z twórczością autorki nie polubiłam się od razu. Pierwszą pozycją, jaką poznałam z jej dorobku, jest seria Dworów. Po wielkich zachwytach po prostu musiałam po nią sięgnąć, by przekonać się na własnej skórze, skąd tak wiele pozytywnych opinii. Niestety, "Dwór Cierni i Róż" bardzo mnie rozczarował....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2018/02/54-przedpremierowo-c-j-tudor-kredziarz.html

"Kredziarz" - tytuł, który zaintrygował mnie od samego początku. To jeden z tych momentów, w którym po zobaczeniu okładki nie mogłam się oprzeć przeczytaniu tej pozycji. Zapowiedź mrocznej historii jeszcze bardziej podsyciła moje oczekiwania.

Fabuła

Jest rok 1986. Dwunastoletni Eddie planuje spędzić wakacje z przyjaciółmi. Beztroski czas zamienia się jednak w koszmar, który z każdym kolejnym wydarzeniem jeszcze się pogłębia. Zachęcony przez tajemniczego nieznajomego Eddie zaczyna komunikować się z przyjaciółmi poprzez znaki rysowane kredą. Te jednak prowadzą do ciała dziewczynki a nad miastem zaczyna wisieć chmura śmierci.

Rozdziały przedstawiające początki historii paczki młodocianych przyjaciół przeplatają się z opowieścią dorosłego Edda, którego wciąż prześladują cienie przeszłości. Trzydzieści lat po traumatycznych wydarzeniach mężczyzna dostaje tajemniczą przesyłkę z narysowanym kredą ludzikiem z pętlą na szyi. Eddie ponownie musi zmierzyć się z demonami przeszłości...

Bohaterowie

Bohaterów "Kredziarza" poznajemy w chwili, w której ich życie jeszcze jest beztroskie. Chłopcy niczym nie różnią się od swoich rówieśników - unikają silniejszych starszych kolegów, pragną przeżywać przygody i snują wakacyjne plany.

Autorka zarysowuje portret każdego z nich, co pozwala czytelnikowi na lepsze zrozumienie ich późniejszych zachować. Eddie z jednej strony jest postacią, która trzyma się trochę na uboczu paczki, z drugiej zaś odgrywa główną rolę powieści. To on staje się świadkiem przerażającego wypadku, który wpłynie na życie zarówno jego, jak i kolegów. Gruby Gav jest jedną z dominujących postaci. Egoistycznemu nastolatkowi łatwo jednak przychodzi rola lidera grupy. Hoppo odgrywa rolę "tego miłego", który niezależnie od sytuacji stara się rozładowywać napięcia powstające w grupie, zaś Mickey jest uparty i złośliwy. Do męskiej bandy przynależy również Nicky - śliczna dziewczynka, która umiejętnościami i zachowaniem nie odstaje od chłopców.

Poza osobowością i charakterem, wraz z rozwojem wydarzeń poznajemy również środowisko, w którym chłopcy żyją - ich otoczenie, rodziny, sposoby funkcjonowania czy doświadczenia, które dopełniają całości portretów psychologicznych postaci.

Bohaterowie są jednocześnie intrygujący i odpychający. Napięcie, które panuje w książce sprawia, że trudno się od niej oderwać, nawet w chwilach, gdy pozornie niewiele się dzieje. Jest to zasługa właśnie sposobu nakreślenia postaci, które z każda stroną poznajemy coraz lepiej.


Narracja

Sposób narracji kojarzy mi się z Camillą Lackberg. Przeplatanie wydarzeń, które dzieli upływ czasu zdecydowanie sprawdza się w przypadku kryminałów. Z każdym kolejnym rozdziałem narasta groza i tajemnica. Klimatem natomiast mi osobiście książka kojarzy się ze Stranger Things czy "To" Kinga. Senne miasteczko otoczone lasami, lata 80-te i chłopcy jeżdżący na rowerach - to wszystko sprawiło, że przed oczami mam kadry z wyżej wymienionych produkcji. Ja akurat lubię taki klimat, dlatego z przyjemnością w nim osiadłam na czas lektury.

Mroczna strona "Kredziarza" przywołała mi w pamięci stare horrory z dzieciństwa - postać tytułowa przypomniała mi o Freddym Kruegerze z "Koszmaru z ulicy Wiązów", mimo że w rzeczywistości nie ma z nim praktycznie nic wspólnego. Wyobrażałam sobie jednak tę postać jako bohatera łypiącego okiem spod podobnego kapelusza z lekkim ironicznym uśmiechem na twarzy. W moim umyśle Kredziarz stał się postacią, która pojawia się nagle i już samą swoją obecnością wzbudza niepokój.


Refleksje

Książka pokazuje, jak drobne z pozoru decyzje potrafią zmienić całe życie. Efekt motyla oraz uprzedzenia i plotki mogą w jednej sekundzie nieodwracalnie zmienić bieg wydarzeń. Przeżycia z dzieciństwa kształtują losy i relacje bohaterów już na zawsze i mają swoje konsekwencje w ich dorosłym życiu.

Jak na debiut autorki jestem pod ogromnym wrażeniem. treść bardzo dobrze wyważona i ciekawa. Mimo powolnego budowania napięcia Tudor zaintrygowała mnie już od pierwszej strony. Przyznaję jednak, że czuję lekki niedosyt, ponieważ przepiękna minimalistyczna okładka sprawiła, że miałam nadzieję na mocną dawkę horroru. Tymczasem dostałam po prostu bardzo dobry thriller, który jednak nie zasiał we mnie strachu.

Warto raz jeszcze podkreślić świetną oprawę graficzną - piękna, zaskakująca okładka, na grzbiecie pozbawiona nawet tytułu, przez co już na pierwszy rzut oka wyróżnia się na półce. Jak widać i w tym wypadku mniej znaczy więcej.

Z niecierpliwością czekam na kolejne propozycje od tej debiutantki, a tymczasem książkę polecam każdemu fanowi thrillerów - warto zapamiętać to nazwisko.

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2018/02/54-przedpremierowo-c-j-tudor-kredziarz.html

"Kredziarz" - tytuł, który zaintrygował mnie od samego początku. To jeden z tych momentów, w którym po zobaczeniu okładki nie mogłam się oprzeć przeczytaniu tej pozycji. Zapowiedź mrocznej historii jeszcze bardziej podsyciła moje oczekiwania.

Fabuła

Jest rok 1986. Dwunastoletni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2018/02/53-sarah-j-maas-dwor-cierni-i-roz.html

"Dwór Cierni i Róż" to pierwsza część głośnej serii Sarah J. Maas, którą zachwyca się ogromna ilość osób. Nastoletnia Feyre jest łowczynią, starającą się zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie. Mimo młodego wieku przejmuje na siebie rolę głowy rodziny. Nie zniechęca jej nawet fakt, że ani jej siostry, ani ojciec zdają się nie doceniać wysiłków, jakie wkłada w ochronę najbliższych.

Ziemie, które zamieszkuje leżą w pobliżu muru oddzielającego je od Prythian - krainy zamieszkanej przez magiczne istoty. Jednak pewnego dnia popełnia błąd, który kosztuje ją utratę dotychczasowego życia. Dziewczyna wbrew swojej woli ląduje na dworze jednego z Fae wysokiego rodu - Tamlina, gdzie musi odbyć karę za złamanie panującego prawa. Od tej pory dla młodej dziewczyny wszystko się zmienia a jej dotychczasowe wyobrażenia i wartości zostają wystawione na ciężką próbę. Okazuje się, że nic, w co wierzyła dziewiętnastolatka nie jest takie, jak jej się wydaje.

Fabuła

Początkowo pomysł na fabułę zdecydowanie mnie irytował. Z reguły fantastyka, po którą sięgam jawi mi się jako coś oryginalnego i rzadko kiedy przychodzi mi do głowy porównanie z innymi pozycjami. Zdawałoby się, że jest to świat, w którym można popłynąć, puścić wodze fantazji, bo wszystkie chwyty są dozwolone. Tutaj wydarzenia mogą przeczyć logice a bohaterowie posiadać moce, jakie nam się nie śniły.

Tym większy odczułam zawód, gdy czytając "Dwór Cierni i Róż" towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ten motyw gdzieś już był. I tak oto jest to powieść, która łączy w sobie jakieś elementy "Pięknej i Bestii" i "Zmierzchu". Jest piękna, niezależna i jak na ludzką istotę bardzo przebiegła młoda dziewczyna oraz on - ukryty pod maską książę. Jest miłość i połączenie dwóch światów. Ale niestety jest też nuda a momentami nawet irytacja.

Bohaterowie

Feyra jest młoda. Klasycznie dźwiga na sobie zło świata, ale nie narzeka. Mimo że najbliżsi niemal nią poniewierają (niczym Kopciuszkiem) i nie zauważają jej potrzeb, ona wiernie jest im oddana i robi wszystko, by starszym siostrom i ojcu żyło się jak najlepiej. Z jednej strony postać kreowana na silną i niezależną, która sama musiała radzić sobie z kolejnymi nieszczęściami spadającymi na jej najbliższych, rozsądnie patrząca na rzeczywistość. Z drugiej jednak chwilami zadufana w sobie, egoistyczna i mało wiarygodna, która nie boi się nawet w sytuacji zagrożenia życia. Przyznaję, że co do jej postaci miałam mieszane uczucia i przez większość tej części zdecydowanie nie czułam do niej sympatii.

Tamlin to książę wysokiego rodu, jeden z najsilniejszych wśród magicznych istot nazywanych faerie. Mimo że jego twarz zakrywa maska, czytelnik i tak odczuwa, że pod nią kryję się niezwykle przystojna istota. W przypadku Tamlina również mamy do czynienia z pewnego rodzaju sprzecznością. Władczy, rozsądny i potężny władca Dworu Wiosny chwilami staje się słabą istotą podejmującą błędne decyzje. Jednak najgorsze jest to, że postać, która (tak mi się wydaje) z założenia miała być intrygująca i porywająca jest najzwyczajniej w świecie miałka i nijaka. Takie trochę "ciepłe kluchy".

Poza dwójką głównych bohaterów poznamy jeszcze wiele innych postaci i mam wrażenie, że niemalże każda z nich jest bardziej wyrazista od tej pary. Chociażby rudowłosy przyjaciel i prawa ręka Tamlina - Lucien czy pojawiający się póki co w tle Rhysand - Książę Dworu Nocy, mroczna postać ironicznego i pewnego siebie mężczyzny, którego otacza aura tajemniczości.

Akcja

Po wielu naprawdę rewelacyjnych opiniach spodziewałam się, że będzie to naprawdę dobra pozycja. Niestety, mocno się zawiodłam. Feyra mnie irytowała swoim ślepym oddaniem i dumą, jeszcze bardziej irytowały mnie chyba jej siostry - szczególnie Nesta, która darzyła trzecią z nich największą miłością, zaś z nie do końca wiadomych przyczyn gardziła tą, która najbardziej dbała o rodzinę. Sama akcja rozwija się bardzo powoli - przez większość książki bohaterowie robią do siebie podchody i wszystko toczy się wokół rodzącego się między nimi uczucia, któremu w moim poczuciu zabrakło głębi. Miałam wrażenie, że wystarczyło, by ktokolwiek powiedział bohaterce kilka miłych słów, by spojrzała na niego przychylnym okiem.

Czy warto po nią sięgnąć?

Gdyby nie to, że przeczytałam już drugi tom, to stanowczo bym odradzała. "Dwór Cierni i Róż" zupełnie mnie nie porwał, był raczej obojętny, a momentami nawet mnie nudził i irytował. Ale przyznaję, że po przeczytaniu drugiej części, czyli "Dworu Mgieł i Furii" moje spojrzenie na tę serię zmieniło się całkowicie. Wkrótce spodziewajcie się recenzji, ale już dziś Wam powiem, że warto przemęczyć się z pierwszą częścią i poznać całość historii!

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2018/02/53-sarah-j-maas-dwor-cierni-i-roz.html

"Dwór Cierni i Róż" to pierwsza część głośnej serii Sarah J. Maas, którą zachwyca się ogromna ilość osób. Nastoletnia Feyre jest łowczynią, starającą się zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie. Mimo młodego wieku przejmuje na siebie rolę głowy rodziny. Nie zniechęca jej nawet fakt,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2017/09/kim-holden-gus.html

"Gus" to druga część "Promyczka" (recenzja tutaj). Gus był najlepszym przyjacielem Kate, którą nazywał swoim Promyczkiem. Teraz jego życie się rozpadło. Ze szczęśliwego młodego chłopaka stał się wrakiem dążącym do samozniszczenia. Wszystko straciło dla niego sens, a jego serce rozpadło się na kawałki. Nie umie go posklejać i nawet nie próbuje. Chłopak nie potrafi się odnaleźć w nowej, tak obcej dla niego rzeczywistości, po tym, jak jego słońce zgasło.

I mimo że Gus odwrócił się od świata, to świat tak łatwo z niego nie rezygnuje. Stawia na jego drodze kolejne wyzwania i prowokuje, by na nowo zaczął żyć. To historia o odzyskiwaniu nadziei i leczeniu ran, o rozpaczy, zatraceniu i poszukiwaniu siły.


Fabuła

Bardzo się cieszę, że powstała kontynuacja Promyczka - z dwóch względów. Pierwszy, o którym pisałam przy okazji recenzji poprzedniej części - Gus stał się jedną z moich ulubionych postaci. Czułam niedosyt, że tak bardzo był wówczas na dalszym planie. Kiedy wszyscy zachwycali się Kellerem, ja byłam pełna podziwu dla Gusa. Mimo że nie mógł być z osobą, którą kochał najmocniej na świecie, to potrafił poświęcić swoje uczucie, patrzeć na jej szczęście z innym mężczyzną i nadal być dla niej najlepszym przyjacielem, gotowym porzucić wszystko, gdyby go potrzebowała.

Drugi powód jest taki, że często ciekawi mnie jak wygląda dalsze życie głównych bohaterów lub ich bliskich, a rzadko dostaję możliwość poznania ich losów. Dlatego bardzo chętnie sięgnęłam po "Gusa". Nie jest tajemnicą, że świat Gusa zmieni się również za sprawą kogoś nowo poznanego. Ta książka jest drogą przez godzenie się ze stratą i przeformułowaniem świata, uczeniem się jego piękna na nowo, pomimo ran i blizn, które pozostaną na zawsze.

Bohaterowie

Gus przechodzi metamorfozę. To nie jest już ten sam chłopak, pełny siły i energii do działania, oddany i wierny, który ma jasny w życiu cel. Teraz młody mężczyzna mierzy się z tym, co dla niego najtrudniejsze. Żal i gniew zdominowały jego codzienność i stały się dla niego formą zapomnienia. Ucieka od ludzi a swoim zachowaniem stara się odpychać od siebie tych, którzy próbują przebić się przez jego skorupę.

Scout poznaje Gusa w najgorszym momencie. Zostaje jego asystentką, której zadaniem jest pilnować, by chłopak całkiem się nie stoczył. Dziewczyna nie rozumie zachowania młodego muzyka i początkowo nie pała do niego sympatią. Potrzebuje jednak pieniędzy, dlatego zaciska zęby i stara się wykonać swoją pracę jak najlepiej. Bohaterka jest zupełnie inna od Promyczka - dla mnie bardziej realna. Nie jest doskonała, potrafi się postawić i ma swoje zdanie.

Styl

W "Gusie" Holden podtrzymała formę pamiętnika. Ten zabieg pomaga zbudować dokładniejszy portret psychologiczny postaci. Poznać ich myśli, przekonania i uczucia. Autorka ma lekkie pióro, dlatego jej książki czyta się szybko i przyjemnie. Klasycznie dla New Adult poza cierpieniem jest też dużo słodyczy. W tym wypadku jednak mam wrażenie, że jest to wyważone.

Historię Scout poznajemy stopniowo. Pojawienie się nowej bohaterki intryguje, a jej tajemnice wciągają i zachęcają do poznania dalszego rozwoju sytuacji. Autorka opisuje w lekki sposób nawet najtrudniejsze sytuacje, bardzo dobrze odzwierciedla emocje bohaterów, a sceny erotyczne są subtelne i nie emanują nachalnością. Dlatego mimo banalności i powtarzalności samej treści, z przyjemnością sięgam po kolejne książki Holden.


Refleksje

Podobnie jak w przypadku książek Jojo Moyes ("Zanim się pojawiłeś" i "Kiedy odszedłeś"), tak i Kim Holden stworzyła kontynuację, która daje nadzieję na podniesienie się nawet z najgorszej tragedii. Gus, podobnie jak Lou, toczy walkę, by powrócić z mrocznego miejsca i zbudować swój świat na nowo. Przeżywałam te emocje razem z nim. Utrata osoby, którą tak mocno się kocha, jest dla mnie czymś niewyobrażalnym.

Te emocje płyną z kolejnych stron. Gus wyrzuca swoją złość, a ja jako czytelnik odczuwam ją z kązdą kolejną stroną. Sposób pisania Kim Holden sprawił, że łatwo było mi się wczuć w sytuację chłopaka i w jego historię. Czułam, jakbym stała się niemym świadkiem jego cierpienia, rozpaczy i drogi ku ocaleniu. To nie jest łzawa historia, jak w przypadku "Promyczka". Ta część zaczyna się od ciężkiego punktu i biegnie ku odkupieniu. Koi smutek i przede wszystkim jest nadzieją dla tych, którzy stracili sens życia.

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2017/09/kim-holden-gus.html

"Gus" to druga część "Promyczka" (recenzja tutaj). Gus był najlepszym przyjacielem Kate, którą nazywał swoim Promyczkiem. Teraz jego życie się rozpadło. Ze szczęśliwego młodego chłopaka stał się wrakiem dążącym do samozniszczenia. Wszystko straciło dla niego sens, a jego serce rozpadło się na kawałki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Całość opinii: http://www.blairczyta.pl/2017/09/leigh-bardugo-krolestwo-kanciarzy.html

"Królestwo Kanciarzy" to kontynuacja "Szóstki Wron". Kaz Bekker ma cel - odzyskać Inej i pieniądze, które miał dostać po wydawałoby się niewykonalnym skoku na Lodowy Dwór. Tę misję kontynuuje również jego ekipa. Bohaterów czekają kolejne próby lojalności, podczas gdy na ulicach miasta trwa wojna. Każdy z bohaterów ma wiele do stracenia. Każdy z nich musi podjąć własne decyzje, które czasami mogą być bardzo kosztowne...

Fabuła

Będę się powtarzać, ale absolutnie uwielbiam cykl "Szóstki Wron". Fabuła jest bardzo oryginalna. Znajdziemy tu kilka wątków - misja Kaza Bekkera, który dąży do odzyskania należnych jemu i jego ekipie pieniędzy oraz przywrócenia wolności Inej, wątki miłosne między bohaterami oraz ich prywatne historie. Ta mieszanka skutkuje szybką i wciągającą akcją, mnóstwem intryg i szalonymi zwrotami akcji.

Miłość pozostaje tu wątkiem pobocznym. Dostrzeżemy ją w niedomówieniach i niedopowiedzeniach, czająca się gdzieś z boku i lekko wychylającą z ukrycia, a jednocześnie jest jednym z bardziej intrygujących uczuć, które rodzi się między bohaterami. Pobudza zmysły i wpływa na budowanie napięcia całości.

Wydarzenia zaskakują - trudno je przewidzieć. Akcja dzieje się głównie w Ketterdamie - mrocznym mieście, zdominowanym przez elity i skrajnie do nich postawione gangi z marginesu społecznego, trzymające w ryzach miasto. Po zdradzie ze strony Van Ecka ekipa Kaza nikomu nie może już ufać, tym bardziej, że na ulicach miasta trwa prawdziwa wojna.

Bohaterowie

Podobnie jak w pierwszej części, bohaterowie są bardzo wyraziści. W "Królestwie Kanciarzy" poznajemy jeszcze dokładniej historie szóstki członków ekipy oraz stajemy się świadkami ich dalszych losów i rozwijających się między nimi relacji.

Ta część w pewnym sensie należy do Wylana i Jespera. Burzliwa przeszłość miesza się z tęsknotą i próbą rozpoczęcia życia na nowo mimo trudnych doświadczeń. Jeden z nich mierzy się z odrzuceniem przez teoretycznie najbliższą mu osobę, podczas gdy drugi z tej samej strony zaznaje miłości i wybaczenia.

Również pozostała czwórka staje przed trudnymi decyzjami i rozłąkami, a niektóre z nich mogą okazać się rozstaniem na zawsze. Postacie zbudowane przez autorkę są niezwykle barwne i spójne. Wyobraźnia z łatwością maluje ich portrety - zarówno fizyczne, jak i psychologiczne a ich losy śledzi się z zapartym tchem.

Akcja

Wątki polityczne mieszają się z osobistymi. Początkowe pragnienie zemsty Kaza stopniowo przeistacza się w wojnę całego miasta, w która zaangażowane są zarówno elity, jak i gangi przestępcze. Na jaw wychodzą wzajemne powiązania, intrygi i podstępy. Akcja z każdą kolejną stroną nabiera tempa - chwilowo zapominałam z wrażenia o złapaniu oddechu.


Ketterdam spływa krwią i zamienia się w ruinę. Wartości zostają przewrócone do góry nogami a dobro miesza się ze złem. Bliscy się odwracają a obcy okazują się tymi, którzy niosą za sobą ocalenie. Lojalność i zaufanie zostają wystawione na próbę. W tej rzeczywistości niełatwo jest toczyć bitwę i dokonywać właściwych wyborów. Zwłaszcza gdy okazuje się, że stajesz się wrogiem publicznym numer jeden i musisz zmierzyć się praktycznie z całym miastem.

Narracja

Styl narracji autorka utrzymała zgodnie z pierwszą częścią. Kolejne rozdziały opowiadane są z punktu widzenia jednego z sześciorga głównych bohaterów. Dzięki temu czytelnik znajduje się bliżej każdej z postaci, poznaje jej osobistą historię i ma szansę poczuć to, co ona. Powoduje to, że zamiast jednego głównego bohatera, cała szóstka staje na równi.

Jako odbiorca czuję dzięki temu bogatsza. Z każdym z bohaterów miałam szansę poznać się bliżej, zaprzyjaźnić. Każdy z nich stał się na swój sposób ważny a jego losy ciekawe na równi z pozostałymi. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma szansę zajrzeć głębiej w psychikę wykreowanych postaci.

W moim poczuciu na uznanie zasługuje również tłumaczenie w wykonaniu Wojciecha Szypuły, który sprawił, że książkę czyta się bardzo dobrze. Jest staranne, logiczne i spójne, a patrząc jak nie raz już tłumaczenie psuło odbiór całości, tak w tym wypadku jet naprawdę na bardzo dobrym poziomie.


Wydanie

Obydwie części są przepięknie wydane, co zasługuje na duże podkreślenie. To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych serii na moich półkach. Pierwsza część miała czarne brzegi stron, druga zaś ma czerwone. Twarde okładki są ozdobione pięknymi grafikami. Wewnątrz znajdziemy mapy i przypomnienie poszczególnych bohaterów. Grafika jest prosta, ale pasująca do klimatu świata wykreowanego przez Leigh Bardugo.

Podumowanie

Niezwykle żałuję, że to już koniec przygód z Szóstką Wron. To jedna z najlepszych serii, jakie przeczytałam w tym roku. Pokochałam te niedopowiedzenia, tę drugoplanową miłość w tle i wzajemne zaufanie w niełatwych czasach wojny. Każdy z bohaterów podczas tej wspólnej podróży był dla mnie ważny i z zapartym tchem śledziłam jego historię.

Ketterdam to miejsce, do którego z chęcią powrócę, jeśli kiedyś autorka zdecyduje się na ponowne spotkanie z Kazem i jego ekipą. Mimo otwartego zakończenia, wszystko zostaje wyjaśnione, a każdy element łączy się w całość z poprzednimi. A po przewróceniu ostatniej strony emocje nie opadają jeszcze przez długi czas.

Całość opinii: http://www.blairczyta.pl/2017/09/leigh-bardugo-krolestwo-kanciarzy.html

"Królestwo Kanciarzy" to kontynuacja "Szóstki Wron". Kaz Bekker ma cel - odzyskać Inej i pieniądze, które miał dostać po wydawałoby się niewykonalnym skoku na Lodowy Dwór. Tę misję kontynuuje również jego ekipa. Bohaterów czekają kolejne próby lojalności, podczas gdy na ulicach miasta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2017/08/kim-holden-promyczek.html

Promyczek - zwiastuje światło, jasność, kojarzy się z ciepłym porankiem i delikatnym muśnięciem słońca. Taka jest Kate Sedgwick, dlatego też jej najlepszy przyjaciel Gus właśnie tak ją nazywa. Jego Promyczkiem. Jej niezwykłej radości życia nie zaburza nawet tragedia, z jaką przyszło jej się zmierzyć. Pomimo wielu problemów, strachu i żalu, Kate nadal czerpie radość z najdrobniejszych rzeczy a najbardziej z muzyki, którą kocha i w której rozwija swój talent. Jest tylko jedna rzecz, w którą dziewczyna nie wierzy - miłość.

Promyczek wyjeżdża na studia do Grant. W ten sposób rozpoczyna nowy rozdział w życiu. Na miejscu poznaje Kellera Banksa, mężczyznę, który również ma swoje tajemnice. Od tej pory Kate musi stawić czoła zupełnie nowemu doświadczeniu, jakim jest miłość. Jednak tajemnice, które ciążą nad ich związkiem mogą zarówno ich zniszczyć, jak i ocalić.


Fabuła

Typowa dla tego rodzaju literatury. Ona i on. I dzielące ich tajemnice, które stają na drodze do ich szczęścia. Każde z nich kocha, ale jednocześnie boi się zaufać. A gdy już to się udaje, na jaw wychodzą kolejne sprawy, które komplikują ich związek. Ten schemat się nie zmienia.

Co zatem jest innego? Poza dwójką głównych bohaterów wyłania się wyraźnie jeszcze jedna postać - Gus, najlepszy przyjaciel Promyczka. Niby na drugim planie, a jednak jest na tyle silną postacią, że zwraca uwagę i wzbudza emocje. I nieźle miesza - szczególnie mi, bo oto jest to jeden z nielicznych razów, w których wolę postać drugoplanową od głównej.

Bohaterowie

Kate, tytułowy Promyczek, to młoda, ale już bardzo doświadczona przez los dziewczyna. Kocha muzykę i gdy gra sprawia wrażenie, jakby była przedłużeniem instrumentu. Jest niezwykle pogodna i rozświetla życie każdego, kogo spotka na swojej drodze. Mimo trudnych doświadczeń i cierpienia jest osobą doceniającą piękno oraz ludzi, i wierzy w ich dobro. Postać idealna, w której zabrakło mi realnej walki, takiej emocjonalnej. Wiem, jaki jest zamysł kreowania takich postaci, ale chwilami brakuje mi pokazania realności traumatycznej sytuacji, pomieszanych uczuć, dominującej chociaż chwilami złości i strachu. Nie mówię, że ludzie tacy jak Kate nie istnieją, ale czasem warto pokazać też tę drugą stronę, w której płacz i żal jest czymś naturalnym. I najprawdziwsza była dla mnie właśnie w tych chwilach zwątpienia. I to one najczęściej wywoływały moje łzy.

Keller jest młodym i przystojnym mężczyzną, który już od pierwszego pojawienia się roztacza wokół siebie czar i ujmuje charakterem. Mężczyzna zakochuje się w dziewczynie do szaleństwa i wierzy, że ich miłość jest w stanie przetrwać wszystko.

Jest jeszcze Gus. Gus to najlepszy przyjaciel Kate od najmłodszych lat. To on nazwał dziewczynę Promyczkiem i towarzyszył jej w najtrudniejszych chwilach. Nawet teraz, oddalony o setki kilometrów, czuwa nad Kate gotowy rzucić wszystko, by przy niej być, gdyby tego potrzebowała. I to on chyba najbardziej skradł moje serce.


Styl

Historia Kate i Kellera przedstawiona została w formie pamiętnika. W znacznej większości poznajemy ją z punktu widzenia Kate, ale część historii poznajemy również oczami Kellera. Znajdziemy tu mnóstwo zabawnych dialogów, ale jednocześnie można wyłonić wiele "złotych myśli", które rzeczywiście skłaniają do refleksji.

Styl Kim Holden jest lekki i przyjemny, przez co "Promyczka" czyta się naprawdę szybko, mimo jego obszerności. W polskim tłumaczeniu znajdzie się też kilka infantylnych zwrotów i przesłodzonych sformułowań, ale nie przeszkadzają one w odbiorze całości.

Refleksje

Zakończenia "Promyczka" domyśliłam się bardzo szybko, więc nie było dla mnie zaskoczeniem. Mimo że mniej więcej od połowy wiedziałam, czego mogę się spodziewać, to nie przeszkadzało mi to w uronieniu kilku (albo kilkunastu) łez.

Lubię książki poruszające trudną tematykę, które otulone są miłością i przyjemnym stylem. To one najbardziej mnie zatrzymują, bo z jednej strony widzę te trudne emocje, z którymi mierzę się wspólnie z bohaterami, a z drugiej dają siłę i nadzieję - pokazują, że zawsze warto mieć marzenia i walczyć o siebie. Z drugiej strony, jeśli ktoś jest bardziej wymagającym czytelnikiem, to w tym wypadku może się zawieść - jest to jedna z wielu podobnych historii w przypadku tego gatunku.

Promyczek tę nadzieję zostawia. Bohaterka obdarzyła ciepłem nie tylko ludzi, którzy pojawili się w jej życiu, ale również czytelnika. Pokazuje, że nie ma przeszkód nie do pokonania, a to co najbardziej buduje, to miłość innych i miłość do innych.

Link do recenzji: http://www.blairczyta.pl/2017/08/kim-holden-promyczek.html

Promyczek - zwiastuje światło, jasność, kojarzy się z ciepłym porankiem i delikatnym muśnięciem słońca. Taka jest Kate Sedgwick, dlatego też jej najlepszy przyjaciel Gus właśnie tak ją nazywa. Jego Promyczkiem. Jej niezwykłej radości życia nie zaburza nawet tragedia, z jaką przyszło jej się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Illuminae. Illuminae Folder_01 Amie Kaufman, Jay Kristoff
Ocena 8,2
Illuminae. Ill... Amie Kaufman, Jay K...

Na półkach: , ,

Całość recenzji: http://blairczyta.blogspot.com/2017/08/amie-kaufman-jay-kristoff-illuminae.html

Rok 2575. W kolonii Kerenza siedemnastoletnia Kady Grant burzliwie rozstaje się ze swoim chłopakiem - Ezrą Masonem. Żadne z nich nie spodziewa się jednak, że już kilka godzin później przyjdzie im się zmierzyć ze znacznie większą tragedią. Nadchodzi niespodziewana inwazja, która rozdziela społeczność. Ocalałych ewakuują trzy statki kosmiczne: Alexander, Hypatia i Copernicus. Bliscy zostają rozdzieleni i nie wiedzą, czy jeszcze kiedyś uda im się spotkać. Zagrożenie jednak nie minęło, a kolejne statki stanowią kolejne cele. Jakby tego było mało, system sztucznej inteligencji kierujący Alexandrem zaczyna podejmować własne decyzje. Młodzi bohaterowie stają w centrum wydarzeń i zrobią wszystko, by ocalić ludzi, nawet jeśli kosztem będzie własne życie...


Wydajmy książkę - zróbmy to hucznie

Już sam fakt wydania książki przyczynił się do jej niezwykłej popularności. Kilka miesięcy temu Moondrive ogłosiło, że chce wydać "Illuminae" zachowując oryginalność jej formy. Ponieważ jednak nie jest to najtańsza zabawa, zrobią to gdy zbiorą w zamówieniach przedpremierowych 30 000 zł, czyli jak zostanie zamówionych 1000 egzemplarzy w promocyjnej cenie 30 zł, jeszcze przed wydaniem. Czyli kup kota w worku i zaufaj, że nie pożałujesz.

Ja się na to złapałam. Jeśli chodzi o książki, to gdy coś mnie przyciąga, chętnie wchodzę w takie akcję, w końcu do stracenia jest niewiele. Akcja przerosła oczekiwania nawet samych organizatorów. Ostatecznie udział wzięło 2 780 osób, które wsparły wydanie "Illuminae" na kwotę 96 102 zł. Niezwykłe, prawda? Fakt ten spowodował, że książka cieszyła się niesamowitą popularnością jeszcze przed jej polskim wydaniem a ja bardzo doceniam dobry PR - to był świetny pomysł.

Dzień dobry, Panie Kurierze

Po ponad miesięcznym oczekiwaniu udało mi się już w ogóle zapomnieć, że czekam na swój egzemplarz. Szybko jednak odzyskałam pamięć, gdy niespodziewanie do moich drzwi zapukał kurier. Przyznaję, że byłam trochę podekscytowana, bo nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Komisyjnie, razem z Blair (kontrola jakości) otworzyłyśmy kopertę, której zawartość była naprawdę miłym zaskoczeniem. Oryginalna torba z cytatem, urocza zakładka i kilka mniejszych dodatków, a pośród tego wszystkiego ona - książka, która narobiła tyle zamieszanie. No to zobaczmy, o co tyle krzyku.

Sci-fi - dosłownie i w przenośni

Książka porusza temat z gatunku science fiction, czyli to, co chyba czytam najrzadziej. Przyznaję, że wydanie jest piękne i bardzo dopracowane. Począwszy od okładki - biała, zapisana fragmentami książki a na niej półprzezroczysta obwoluta z grafiką przywodzącą na myśl ogniste wybuchy. Nałożone jedna na drugą dają niezwykły efekt.

Narracja przybiera formę dossier - zbiór dokumentów i akt zebranych w folder Illuminae. Składają się na niego tajne raporty wojskowe, e-maile, plany i schematy, fragmenty kodów komputerowych, przechwycone chaty, osobiste pliki, biuletyny czy opis nagrań z kamer. Pomiędzy nimi zdarzają się luki czasowe, które czytelnik automatycznie uzupełnia sobie sam. Wszystko poszatkowane, a jednocześnie spójne i logiczne. Taka forma sprawia, że odbiorca ma wrażenie, iż jest w centrum wydarzeń, wszystko dzieje się na naszych oczach.

Chapeau bas dla grafików, którzy doprowadzili moje zmysły czytelnicze do obłędu. To najpiękniej i najbardziej oryginalnie wydana książka, jaką do tej pory czytałam. Wspaniałe plany statków, maile wyglądające jak wydruki i akta w formie skserowanej dokumentacji, to tylko niektóre plusy. Graficzne rozłożenie tekstu również nie pozostaje przypadkowe. Czasami na jednej stronie znajdziemy tylko jedno zdanie lub szalone rozrzucenie wyrazów budujące swoim wyglądem jakiś kształt - i zawsze ma to swoje uzasadnienie w treści. Coś niezwykłego, z największą przyjemnością przekręcałam kolejne strony, by rozkoszować się już samym ich wyglądem.

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia

Mimo zachwytów spowodowanych wyglądem "Illuminae" do treści podchodziłam z dystansem (wspominałam już, że nie jest to mój ulubiony gatunek książek?). Miałam odłożyć ją w czasie, ale uwiodła mnie swoim wyglądem i zaczęłam czytać ją jako następną. Zajęło mi to dwa dni i to chyba tylko dlatego, że w międzyczasie musiała wykonywać podstawowe czynności życiowe a kilka razy nawet wyjść z domu (jednak mam życie pozaksiążkowe! ;) )

No i trzeba przyznać, że moje początki z "Illuminae" nie były najłatwiejsze. Forma mimo całego swojego uroku trochę mnie rozpraszała, do tego dorzućmy trudne słówka z zakresu technologii i mnóstwo nazw własnych i imion / nazwisk / ksywek, które przewijają się na kolejnych stronach. Niezupełnie mogłam się skupić, zastanawiałam się, co jest ważne i warte zapamiętania i kiedy zacznie wyłaniać się z tego jakaś fabuła. Na szczęście już po kilkudziesięciu stronach tak się wciągnęłam, że przestałam w ogóle o tym myśleć, co chyba najlepiej świadczy o treści samo w sobie.


Kady, Ezra i... Aidan

Główni bohaterowie są bardzo młodzi i jak to w tego typu literaturze bywa, bardzo ogarnięci. Tak więc Kady jest geniuszem technologicznym a Ezra odważnym wojskowym. Trochę to naiwne, że nastolatkowie, których dotychczas największym problemem była nieszczęśliwa miłość, nagle okazuję się jedynymi osobami dostrzegającymi, że dzieje się coś poważnego i próbującymi ocalić tysiące ludzi.

Z drugiej strony nie ma w tym nachalności i udawania, że to czterdziestolatkowie w skórze siedemnastolatków. Z ich codziennych rozmów na czacie i w mailach wyłania się obraz okraszonych naiwnością, czasami wręcz z infantylnymi zachowaniami, co uwiarygodnia bohaterów.

Specyficznym bohaterem, pozbawionym ciała, ale o nadzwyczaj rozwiniętym umyśle, jest również sztuczna inteligencja - Aidan. Sceny z systemem komputerowym stały się jednymi z moich ulubionych, dlatego uważam, że ten "bohater" również zasługuje na wyróżnienie. Jest to jeden z tych przykładów, kiedy ktoś, mimo braku własnego serca, jest w stanie poruszyć moim.

Emocjonalnie bogaty świat technologii

Z jednej strony "Illuminae" ukazuje surowy świat techniki, komputerów i kodów cyfrowych. Z drugiej jednak dotyka uczuć, porusza trudne tematy rozstania, tęsknoty, strachu i poświęcenia. Emocje nie są mu obce. Tam, gdzie wydaje się królować bezduszność nagle powstaje refleksja,a przy okazji pojawia się pytanie: gdzie jest granica między techniką a emocjami? I jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla tych, których kochamy?

"Illuminae"

Dla mnie "Illuminae" nie odpowiada na wszystkie te pytania. Historia jest prosta i ma swoje zakończenie, ale mnie sprowokowała do dalszych pytań. Można na nią spojrzeć w dwojaki sposób - jak na historię sci-fi dedykowaną głównie młodym odbiorcom lub poszukać drugiego dna, (co ja bardzo lubię robić) i zastanowić się, co więcej można z niej wynieść.

Nie brakuje tu emocji, choć nie zgniata serca. Te emocje są subtelne a ich fundamentem jest napięcie spowodowane pytaniem "jak to się skończy?". Ma też wiele minusów (choćby naiwny portret głównych bohaterów i nieporadność osób dorosłych, specjalistów), ale plusy w moich oczach je przysłaniają. Na pewno nie bez znaczenia jest forma, bo ja takie oryginalności od czasu do czasu naprawdę uwielbiam i mam nadzieję, że na polskim rynku będzie gościło ich coraz więcej.

Całość recenzji: http://blairczyta.blogspot.com/2017/08/amie-kaufman-jay-kristoff-illuminae.html

Rok 2575. W kolonii Kerenza siedemnastoletnia Kady Grant burzliwie rozstaje się ze swoim chłopakiem - Ezrą Masonem. Żadne z nich nie spodziewa się jednak, że już kilka godzin później przyjdzie im się zmierzyć ze znacznie większą tragedią. Nadchodzi niespodziewana inwazja, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Link do recenzji: http://blairczyta.blogspot.com/2017/07/tillie-cole-tysiac-pocaunkow.html

Pięcioletni Rune przeprowadza się z rodzicami z Oslo do Georgii, chociaż wcale nie ma na to ochoty. Zły, że musiał opuścić swój kraj buntuje się przeciwko rodzicom. Jego nastawienie zmienia się, gdy poznaje sąsiadującą z nim rówieśniczkę Poppy. Od tego momentu zaczyna się ich przyjaźń, która trwa przez lata, aż w końcu przeradza się w miłość. Rune jest przy Poppy w najważniejszych momentach jej życia - również wtedy, gdy umiera ukochana babcia dziewczyny. Kobieta zostawia wnuczce słoik z tysiącem pustych kartek w kształcie serduszek, które dziewczyna ma wypełnić wyjątkowymi pocałunkami.

Rune i Poppy są nierozłączni i wydaje się, że nic nie jest w stanie tego zmienić. Na piętnastoletnich bohaterów spada jednak dramatyczna wiadomość - ojciec chłopaka musi wrócić na kilka lat do pracy do Norwegii, co oznacza kolejną przeprowadzkę. Para wierzy, że nawet odległość nie jest w stanie zniszczyć ich uczucia, o które zamierzają walczyć. Jednak krótko po przeprowadzce Poppy przestaje odbierać telefony. Zrozpaczony i zdezorientowany chłopak nie jest w stanie zrozumieć, co się stało. Dwa lata później wraca do Stanów ze złamanym sercem, żalem i ogromem złości. Jednak prawda, którą pozna po powrocie, złamie go na nowo...

Fabuła

Można powiedzieć, że to wszystko już było. Typowy schemat dla tego typu powieści. Dlatego jeśli ktoś szuka czegoś zupełnie nowego, niesztampowego, to tutaj tego nie znajdzie. Jest miłość, są tajemnice i dramaty kryjące się za każdą ze stron. Wszystko kręci się wokół dwójki zakochanych ludzi, którzy walczą o swoje szczęście. Pewnym porywem świeżości jest kilkuletnie rozstanie bohaterów i ponowne spotkanie po latach (oczywiście jest to motyw powtarzalny, ale przynajmniej nie w każdej jednej pozycji).

Główną motywem, który buduje konstrukcję "Tysiąca pocałunków" jest słoik z serduszkami, na których bohaterka zapisuje te najbardziej wyjątkowe z nich. Z jednej strony jest to bardzo naiwne, z drugiej jest w tym coś uroczego i oryginalnego.


Bohaterowie

Jestem całkowicie kupiona przez Rune'a. Norweg o długich blond włosach, zbuntowany, ubierający się zwykle na czarno - przyznaję, że moja wyobraźnia poszybowała. Od zawsze miałam słabość do długowłosych mężczyzn, dopiero w dorosłym życiu zaczęłam dostrzegać również tych z krótkimi włosami, ale wspomnienia wróciły. W mojej głowie powstał obraz intrygującego, mrocznego a jednocześnie w głębi wrażliwego i oddanego faceta.

Poppy z kolei jest uroczą, wesołą i wiecznie rozmarzoną dziewczyną. Potrafi znaleźć radość życia nawet w najtrudniejszych sytuacjach i, jak większość tego typu bohaterek, przede wszystkim martwi się o bliskich, siebie stawia na dalszym miejscu. Chwilami jednak postępowała dla mnie kompletnie niezrozumiale.

Bohaterowie mają swój urok, chociaż również wpisują się w schemat. Ona nieśmiała, zwyczajna i piękna o czystym dobrym sercu. On mroczny, zły, a jednocześnie niezwykle troskliwy i pożądany przez inne dziewczyny - "typ przystojnego, niegrzecznego chłopca".


Styl

Historię miłości Rune'a i Poppy poznajemy od momentu poznania do teraźniejszości. Rozdziały są przeplatane - część z nich przedstawiana jest oczami dziewczyny, część natomiast chłopaka. Taki zabieg zbliża czytelnika do bohaterów, lepiej poznajemy ich myśli i uczucia śledząc je bezpośrednio z ich perspektywy.

Miałam wrażenie, że wiele dzieje się na początku (i to jest chyba najciekawsza część, trzymająca w napięciu) a później napięcie wraca dopiero pod koniec. Środek to w większości ciągłe powtarzanie, jaka to wielka miłość jest między bohaterami i mierzenie się z trudnościami stawianymi jej na drodze. Chwilami czekałam już pełna napięcia, żeby zaczęło się coś dziać, bo robiło się aż za słodko. Poppy i jej zachowanie również jest wyidealizowane, a przynajmniej tę stronę autorka nam ukazała.

Refleksje

"Tysiąc pocałunków" na pewno spodoba się miłośnikom literatury New Adult, którym nie przeszkadza pewnego rodzaju schematyczność i nie mają przesytu ciągle podobnymi powieściami. Nie ma w niej nic ambitnego ani nic nowego. Są natomiast emocje i chwile wzruszenia. Jest to opowieść o wielkiej miłości, która miesza się z rozpaczą i cierpieniem.

Nie płakałam na "Tysiącu pocałunków". W dwóch czy trzech miejscach delikatnie uroniłam łzę, ale nie stłukła mojego serca na kawałki, nie wdeptała w ziemię i nie zapadnie pewnie na długo w pamięci. Prawdopodobnie dlatego, ze tego typu książek przeczytałam już całe mnóstwo, i mimo że je lubię, to stawiam im już poprzeczkę coraz wyżej.

Na wyróżnienie zasługuje okładka, bo jest piękna. Książkę czyta się przyjemnie i nie żałuję, że poświęciłam na nią czas. Ale bardzo żałuję, że takie jest jej zakończenie. Niestety nie chcę zdradzać go osobom, które mają tę pozycję w swoich planach czytelniczych, ale mnie końcówka mocno rozczarowała i uważam ją za niepotrzebną. Ten zawód rekompensuje mi chociaż trochę postać Rune'a. I mimo tak wielu niedociągnięć i tak silnego oklepanego schematu, ja po prostu lubię tego typu literaturę i z pewnością dam się porwać podobnym powieściom jeszcze nie raz.

Link do recenzji: http://blairczyta.blogspot.com/2017/07/tillie-cole-tysiac-pocaunkow.html

Pięcioletni Rune przeprowadza się z rodzicami z Oslo do Georgii, chociaż wcale nie ma na to ochoty. Zły, że musiał opuścić swój kraj buntuje się przeciwko rodzicom. Jego nastawienie zmienia się, gdy poznaje sąsiadującą z nim rówieśniczkę Poppy. Od tego momentu zaczyna się ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/06/ba-paris-za-zamknietymi-drzwiami.html

Kiedy Grace spotyka Jacka jej życie diametralnie się zmienia. Mężczyzna jest przystojny, niezwykle charyzmatyczny i do tego jest wziętym prawnikiem. Grace nie może uwierzyć w swoje szczęście. Zauroczona nagłą odmianą losu ulega namowom ukochanego i bierze z nim ślub po krótkim czasie znajomości. Młode małżeństwo zamieszkuje w wymarzonym domu, który był prezentem ślubnym dla Grace. Kobieta nie spodziewa się jednak koszmaru, jaki ją czeka w mieszkaniu, które miało stać się ostoją w ich cudownym życiu.

W oczach znajomych Grace i Jack Angel uchodzą za idealne małżeństwo. Luksusowy dom, przystojny mąż i piękna żona, eleganckie ubrania, wycieczki na Tajlandię i zawsze idealnie przygotowane, wystawne kolacje. Życie jak z marzeń. W pierwszym odruchu znajomych dziwi trochę fakt, że taka młoda kobieta nie ma własnego telefonu komórkowego, nigdy nie widzieli jej bez Jacka w pobliżu, a jedyny mail, jakiego używa, jest zaadresowany na męża. Szybko jednak przyjmują tłumaczenia młodych małżonków o miłości tak wielkiej, że nie mają potrzeby prywatności. Jednak gdy tylko zostają na powrót sami, w ich domu rozgrywa się jeden z największych koszmarów...


Fabuła

Czytając tę pozycję aż trudno uwierzyć, że to debiut autorki. Wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do samego końca. Mimo ciężkiego tematu i klaustrofobicznej atmosfery, czyta się ją bardzo szybko. Kolejne wydarzenia są jednak niczym pętla, która z każdym zdaniem coraz ciaśniej zaciska się na szyi. Strach wisi w powietrzu i sprawia, że atmosfera jest coraz gęstsza, aż zapiera dech w piersiach.

"Za zamkniętymi drzwiami" to thriller psychologiczny, od którego już z daleka czuć strachem. Zabawa w kotka i myszkę, jaka rozgrywa się między Grace i Jackiem, jest coraz bardziej śmiała. Autorce udało się bardzo dobrze przekazać emocje bohaterki, jednak nie można ominąć również wielu niedociągnięć.

Najbardziej z całej historii poraziła mnie przeszłość mężczyzny, która w moim poczuciu była mało realna i w tym miejscu emocje trochę opadły a zastąpiło je lekkie rozczarowanie. W kilku innych punktach również miałam wrażenie, że autorka zdecydowała się na naiwne rozwiązania.

Bohaterowie

Jack Angel jest mężczyzną tak idealnym, że chwilami aż trudno w to uwierzyć. Bogaty, przystojny, wykształcony i szarmancki. I w dodatku jeszcze to wymowne nazwisko - anioł dosłownie i w przenośni. Mężczyzna ma jeszcze jednak drugą twarz, która wyraźnie staje w opozycji do jego zawodowego życia. Zabawa ze znaczeniem nazwiska oraz opis zawodowego życia bohatera dla mnie były już lekkim przegięciem. Rozumiem, że autorka chciała podkreślić silne kontrasty, ale i bez tych oczywistych rozwiązań byłyby one wystarczająco wyraźne, dlatego tak oczywiste zabiegi osobiście uważam za zupełnie niepotrzebne.

Grace jest piękna (czy kogoś to dziwi?) niezależna, a w dodatku ma ciekawą pracę. Ma też jeden słaby punkt - miłość do siostry chorującej na Zespół Downa. Jednak ta silna kobieta szybko zmienia się w chwilami infantylną wręcz dziewczynkę. Kolejny kontrast, który może podburzać wiarygodność bohaterów oraz irytować czytelnika. Z drugiej strony te zmiany można jeszcze jakoś wytłumaczyć jako konsekwencje traumatycznej sytuacji.

Problem społeczny

Paris w swoim debiucie porusza bardzo ważny problem społeczny, o którym słyszymy już niemalże codziennie. Z jednej strony naiwne zachowanie i sposób myślenia Grace może irytować, z drugiej jednak myślę, że jest w nich też coś z klasycznych mechanizmów psychologicznych występujących u osób znajdujących się w podobnej sytuacji. Manipulacja sprawcy i tzw. wypranie mózgu "ofiary" są charakterystyczne dla tego zjawiska.

Dziwią jednak niektóre sytuacje i reakcje innych ludzi. Z jednej strony są przerażające, wzmagają napięcie i potęgują strach. Z drugiej natomiast powodują chwilę zatrzymania i zastanowienia - czy rzeczywiście tak wygląda świat? Jak sami zareagowalibyśmy w takich chwilach?


Styl

Całą historię poznajemy z perspektywy Grace. Autorka postawiła na narrację pierwszoosobową i to był bardzo dobry wybór. Dzięki temu uczucie niepokoju rzeczywiście narasta wraz z rozwojem sytuacji i kolejnymi doświadczeniami kobiety. Czytelnikowi łatwiej wczuć się w jej postać i zobaczyć jej oczami świat, w którym się znalazła. Początkowe szczęście i wiara w uśmiech losu stopniowo zamieniają się w niedowierzanie i przerażenie.

Rozdziały dotyczące teraźniejszości przeplatają się z retrospekcjami. Dzięki tym zabiegom Paris odkrywa stopniowo całą historię, dopełnia jej obraz od pierwszego spotkania bohaterów do bieżących wydarzeń. Dwie historie, które ostatecznie splatają się i prowadzą do punktu kulminacyjnego.


Podsumowanie

"Za zamkniętymi drzwiami" mimo kilku niedociągnięć, to naprawdę bardzo dobry debiut francuskiej pisarki. Emocjonalny koncert z równie udanym finałowym utworem. Nie dziwi zatem fakt, że ta pozycja podbiła listy bestsellerów, tym bardziej, że nie jest łatwo o naprawdę dobry thriller psychologiczny, który przede wszystkim bazuje na emocjach. Tu nie ma krwi, morderstwa czy tajemnicy, a mimo to czuć dławiący strach i rosnący niepokój, od których czytelnik pragnie jak najszybciej się uwolnić.

Recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/06/ba-paris-za-zamknietymi-drzwiami.html

Kiedy Grace spotyka Jacka jej życie diametralnie się zmienia. Mężczyzna jest przystojny, niezwykle charyzmatyczny i do tego jest wziętym prawnikiem. Grace nie może uwierzyć w swoje szczęście. Zauroczona nagłą odmianą losu ulega namowom ukochanego i bierze z nim ślub po krótkim czasie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/06/maggie-stiefvater-zodzieje-snow.html

"Złodzieje snów" to druga część kruczego cyklu o chłopcach z elitarnej szkoły, którzy za wszelką cenę pragną odnaleźć legendarnego Króla Kruków - Glendowera. Ronan Lynch przypadkiem odkrywa u siebie magiczną umiejętność -potrafi ukraść przedmioty ze swoich snów. Chłopak coraz częściej korzysta z tej umiejętności, przez co granica pomiędzy snem a jawą coraz bardziej się zaciera.


W międzyczasie w mieście pojawia się tajemnicza postać. Szary Mężczyzna poluje na Ronana wierząc, że ten jest w posiadaniu artefaktu, który pozwala mu kraść przedmioty ze snu. W Cabeswater i okolicach dochodzi do coraz większej ilości zaskakujących zdarzeń, którym młodzi bohaterowie muszą stawić czoła. Tylko czy ich przyjaźń to przetrwa?

Jakiś czas temu pisałam o "Królu Kruków". Niestety pierwsza część mnie nie powaliła i nie zachwyciła. Było to tym bardziej rozczarowujące, że czytałam wcześniej niemalże same pozytywne recenzje. Ale dobrze, stwierdziłam, że dam jeszcze szansę tej serii i być może drugi tom będzie lepszy. Bardzo się jednak pomyliłam.

Fabuła

Fabuła w moim poczuciu była bardzo chaotyczna. W tej części pierwsze skrzypce gra postać Ronana. Oczywiście pozostali bohaterowie są równie ważni, ale całość kręci się przede wszystkim wokół chłopaka, który odkrywa umiejętność ingerencji w swoje sny. Panuje tutaj duży chaos, który powodował, że gubiłam główny sens (o ile taki jest) tej powieści. Czułam się tak, jakbym cały czas próbowała dogonić autorkę i jej pomysły z nadzieją, że za chwilę nastąpi długo przeze mnie oczekiwany rozwój wydarzeń. Niestety, albo jestem za słaba w bieganiu, albo tego rozwoju po prostu tu nie ma.

Bohaterowie

Nadal nie złapałam chemii z żadnym z bohaterów. Zazwyczaj jednak w jakimś chociaż stopniu wczuwam się w którąś z postaci, staram się spojrzeć na świat jej oczami, poczuć jej emocje lub też po prostu wciąga mnie jej wątek. Tutaj zupełnie nie odczuwam nic. Potwornie się zmęczyłam czytając tę pozycję i zajęło mi to dobre 2-3 miesiące. Nadal podtrzymuję, że postaci mają w sobie coś intrygującego, ale mam wrażenie, że ich potencjał nie został wykorzystany. Miotają się okrutnie i są niewiarygodne. Z jednej strony niby najlepsi przyjaciele, a za chwilę ich zachowanie zupełnie temu przeczy. Są chwile, że stają się wręcz irytujący.

Gansey nachalnie usiłuje wszystkim pomóc, niezależnie od tego, czy jego bliscy takiej pomocy w ogóle chcą. Ronan niemalże cały czas jest wściekły liczy się wyłącznie ze sobą, a Adam z pięknego i spokojnego chłopca przechodzi metamorfozę tak, że już właściwie nie wiem, czy czuję do niego sympatię czy wręcz przeciwnie, co sprowadza się ostatecznie do tego, że jest mi po prostu obojętny. No i jest jeszcze Blue, która robi na mnie wrażenie głupiutkiej i niezdecydowanej dziewczynki.

Styl

Chaos, chaos i... chaos. Zupełnie się gubiłam, zdania często traciły sens, bywało, że w ich konstrukcji i znaczeniu zupełnie nie mogłam się połapać. To samo odczuwałam czytając pierwszą część, ale miałam wówczas nadzieję, że być może to mój słabszy okres w czytaniu i dlatego tak jest. Niestety, przy drugiej części wrażenia te się jeszcze spotęgowały. Zdania mają dziwną konstrukcję i czasami trudno mi znaleźć połączenie między nimi, sens, który mają za sobą nieść. Czasami przypominają luźny strumień świadomości, który w tym wypadku nie ma żadnego uzasadnienia.

I teraz naprawdę nie wiem, czy jest to kwestia stylu autorki, czy kwestia polskiego tłumaczenia. I raczej się o tym nie przekonam, bo po oryginał na pewno nie sięgnę.

Król Kruków

Zatraciłam gdzieś zupełnie wątek poszukiwań Glandowera - mitycznego Króla Kruków. Przestałam rozumieć, jaki jest cel jego znalezienia, mam wrażenie, że ten wątek jest jakoś bardziej przy okazji, a przecież wszystko zapowiadało, że to właśnie wokół niego zbudowana będzie cała przygoda bohaterów. Czytając drugą część zupełnie traciłam go z oczu. Czułam się trochę tak, jakbym stała w przedsionku magicznego miejsca, do którego bardzo chcę wejść, a ktoś uparcie nie chce mnie tam wpuścić.

Refleksje

Czytając "Złodziei snów" często czułam się zirytowana, wręcz oszukana. Kolejne strony przynosiły za sobą zupełnie nowe wątki i postaci, które jednak pojawiały się w sposób pozbawiony kontroli i niosły za sobą rozczarowanie. Nie mogłam przez to wkręcić się w absolutnie żaden wątek. Dla mnie również dużym minusem jest brak emocji. W tej książce nie ma punktu kulminacyjnego, narastającego napięcia czy wzruszeń. Wszystko jest zwyczajnie płaskie i chwilami wieje nudą.

Są jednak również pozytywy - bohaterowie mają potencjał i cały czas żyję nadzieją, że w kolejnych tomach autorka go z nich wydobędzie. Sama fabuła kruczej serii również jest oryginalna i nie powiela schematów, co jest bardzo na plus. Jest też tutaj dużo magii, a świat Henrietty jest naprawdę magiczny. Z całą pewnością przeczytam serię do końca, bo jestem ciekawa, co dalej będzie działo się z bohaterami i czy kolejne tomy okażą się lepsze. Muszę jednak zrobić sobie od tej serii dłuższą przerwę, żeby naładować akumulatory i pozwolić sobie na świeże spojrzenie podczas czytania trzeciej części.

Recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/06/maggie-stiefvater-zodzieje-snow.html

"Złodzieje snów" to druga część kruczego cyklu o chłopcach z elitarnej szkoły, którzy za wszelką cenę pragną odnaleźć legendarnego Króla Kruków - Glendowera. Ronan Lynch przypadkiem odkrywa u siebie magiczną umiejętność -potrafi ukraść przedmioty ze swoich snów. Chłopak coraz częściej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/05/justyna-kopinska-polska-odwraca-oczy.html

"Polska odwraca oczy" to zbiór szesnastu reportaży o różnej tematyce. Łączy je jednak ważny aspekt - ułomność polskiego systemu sprawiedliwości (a raczej często jej braku). Wyłania się z nich obraz Polski burzliwej, przysłoniętej ciemnymi chmurami, wręcz mrocznej rzeczywistości. Wydarzenia w niej opisane są nie tylko szokujące, ale też trudne do zrozumienia - jak ktokolwiek mógł do tego dopuścić? Dlaczego pozwolono, by te sytuacje zdarzyły się naprawdę i by ich dalszy ciąg przybrał taki obrót?

Autorka

Ale na początek kilka słów o autorce. Justyna Kopińska jest dziennikarką, socjologiem i autorką reportaży. To pierwsza Polka, która została uhonorowana nagrodą European Press Size. Poza tym na swoim koncie ma również wiele innych prestiżowych nagród, m.in. nagrodę PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, Amnesty International Journalism Award czy Grand Press. W swoich publikacjach porusza przede wszystkim tematy kryminalne, związane z prawem karnym, sądownictwem i więziennictwem.

Tematyka

"Polska odwraca oczy" to zbiór reportaży, w których Kopińska przywołuje raz jeszcze najgłośniejsze sprawy karne ostatnich lat. Nie robi tego tylko po to, by zszokować czy rozgrzebywać stare rany. Sięga po nie przede wszystkim dlatego, że chce dociec prawdy, zrozumieć, dlaczego w ogóle do nich doszło. Pokazuje brutalną rzeczywistość, w której ci, którzy powinni chronić, pozwalają w milczeniu na dziejące się zło. Wielu przestępców trafiło do więzienia dopiero po publikacji tekstu Kopińskiej.

Znajdziemy tu zatem głośny proces dotyczący stosowania przemocy wobec podopiecznych przez siostry Boromeuszki w Zabrzu. O tym wydarzeniu Kopińska napisała również osobną publikację, pt. "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernardtecie?" W osobnym reportażu mamy wyznania Anny - żony Mariusza Trynkiewicza, skazanego za pedofilię i morderstwa, natomiast w jeszcze innym szokującą relację z pracy policji, która w swoich działaniach w znacznym stopniu kieruje się statystykami. Kopińska zajrzy również za kulisy tajemniczej śmierci minister Zdrojewskiej oraz dotrze do 17-letniej Katarzyny, która została skazana za udział w pobiciu i gwałcie w ośrodku socjoterapeutycznym. To tylko kilka przykładów poruszanych w książce problemów, ale nie sposób tu przytoczyć tematów wszystkich reportaży - warto po prostu sięgnąć po tę pozycję i samemu na chwilę zanurzyć się w ciemną stronę naszej codzienności.

Styl

Każdy tekst poprzedzony jest kilkoma wyrwanymi z całości myślami, wypowiedziami lub faktami, dotyczącymi kolejnego reportażu. Już od pierwszych zdań wprowadzają one czytelnika w poruszany temat, a przy tym intrygują i często szokują. Powodują, że chcemy poznać ich kontekst. Dodatkowo całość publikacji rozdzielona jest podtytułami. Nic w tej pozycji nie jest przypadkowe. Konstrukcja jest doskonale przemyślana i uporządkowana, przez co tę książkę, mimo jej trudnej tematyki, czyta się naprawdę dobrze i szybko.

Refleksje

Moje emocje buzowały. Podczas czytania "Polska odwraca oczy" miałam morze myśli, którego fale wzburzały się coraz bardziej wraz z każdą kolejną stroną czytania. Od zaskoczenia, zdziwienia i szoku, poprzez złość, żal i smutek, że ktoś dał ciche przyzwolenie na takie wydarzenia. Wielokrotnie pojawiała mi się myśl, której słowem-kluczem było pytanie: dlaczego? Dlaczego na to pozwolono? Dlaczego ktoś dopuścił się takiego okrucieństwa? Dlaczego nikt nie zareagował? Dlaczego w człowieku jest tyle zła? - i wiele innych.

Justyna Kopińska zmusza czytelnika do patrzenia tam, skąd zazwyczaj odwracamy wzrok. Każdy żyje własnym życiem i większość ludzi unika patrzenia na cudze tragedie - byle działy się z dala od nas. Często nie wiemy jak zareagować, myślimy, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić, przez co łatwiej jest po prostu nie widzieć. Autorka uświadamia jednak, że nawet taka reakcja, jak głośne powiedzenie "Jestem, widzę!" może zmienić czyjś świat na lepsze i zahamować cierpienie tej osoby. Nie ma nic gorszego niż brak reakcji na ludzką krzywdę. I niekoniecznie musi to oznaczać, że trzeba ryzykować własnym życiem czy przeskakiwać swoje możliwości. Czasem wystarczy sprzeciw, który w końcu zostanie głośno wypowiedziany.

Recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/05/justyna-kopinska-polska-odwraca-oczy.html

"Polska odwraca oczy" to zbiór szesnastu reportaży o różnej tematyce. Łączy je jednak ważny aspekt - ułomność polskiego systemu sprawiedliwości (a raczej często jej braku). Wyłania się z nich obraz Polski burzliwej, przysłoniętej ciemnymi chmurami, wręcz mrocznej rzeczywistości....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Klątwa przeznaczenia Sylwia Dubielecka, Monika Magoska-Suchar
Ocena 7,3
Klątwa przezna... Sylwia Dubielecka, ...

Na półkach: , , ,

Cała recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/05/monika-magoska-suchar-sylwia-dubielecka.html

"Klątwa przeznaczenia" to literacki debiut autorek. Polska fantastyka, w dodatku skierowana głównie do kobiet - brzmi ciekawie? Mnie skusiła. Akurat od jakiegoś czasu zaczęłam sięgać po ten gatunek i przyznaję, że całkiem mnie wciągnął. Miła odskocznia gdzieś pomiędzy New Adult, kryminałami i od czasu do czasu reportażami.

Główną bohaterką jest młodziutka czarodziejka Arienne, która, aby uniknąć niebezpieczeństwa, zostaje zmuszona do ucieczki z rodzinnego domu. W ten sposób trafia do siedziby Związku, w którym rządzą mężczyźni zwani Mistrzami, rola kobiet zaś ogranicza się przede wszystkim do służenia im. Dziewczyna wierzy, że tu spotka swoje Przeznaczenie, choć nie ma pojęcia, jakie ono jest. Po wielu upokorzeniach ze strony związkowców, Arienne spotyka na swojej drodze Mistrza Severo - przystojnego, ale bezwzględnego trzydziestopięcioletniego mężczyznę, którego siła przeraża niemal każdego. Czarodziejka zaczyna wątpić czy rzeczywiście wybrała dobre miejsce na schronienie...

Czas się przyznać i powiedzieć to głośno - do tej książki podchodziłam bardzo sceptycznie. Odstraszał mnie fakt, że jest to obszerny debiut, po którym nie było wiadomo czego można się spodziewać. Dodatkowo nie zachęcała mnie okładka - ponura kolorystyka nie przykuwa uwagi, na tle współczesnych okładek niczym się nie wyróżnia. Na szczęście okazało się, że moje obawy były bardzo mylne.

Fabuła

Zaczynając od fabuły - pochłania czytelnika niemalże od pierwszej strony. W "Klątwę przeznaczenia" wciąga się błyskawicznie. Mimo że książka jest bardzo gruba (i dosyć ciężka), to akcja jest wartka i nie pozwala czytelnikowi nawet na chwilę nudy. Trudno ją odłożyć na bok - jest to jedna z tych pozycji, w której powtarzałam sobie "jeszcze tylko jeden rozdział...". Na początku trochę gubiłam się w bohaterach, myliły mi się imiona i ich pozycje, ale z każdą kolejną stroną widziałam w swojej głowie coraz wyraźniej świat Ravillonu i jego postaci.

Jak dla mnie idealne są tutaj opisy. Często zdarza mi się, że ta część książki zaczyna mi się dłużyć. W tym wypadku mam jednak poczucie, że są one wyważone - z jednej strony klarownie malujące w mojej wyobraźni świat przedstawiony, z drugiej natomiast nie dłużą się nachalnie i nie zatrzymywały na sobie nadmiernie mojej uwagi. To powodowało, że emocje spowodowane akcję były ciągle żywe.

Bardzo podobały mi się też zwroty akcji - wiele elementów fabuły zaskakiwało mnie w trakcie czytania a sposób ich wprowadzania był jednocześnie logiczny i trudny do przewidzenia. "Rzucając" czytelnikowi takie niespodzianki łatwo samemu jest się pogubić i stracić sens - w tym wypadku jednak wielkie brawa dla autorek, ponieważ one zaskakiwały nie zostawiając jednocześnie niedopowiedzeń i pytań w stylu "ale jak to jest możliwe?".

Styl

W tym miejscu nie mogę pominąć narracji, ponieważ jest ona nietypowa. Całą historię poznajemy z dwóch perspektyw. Jedna z nich to narracja pierwszoosobowa, prowadzona z perspektywy głównej bohaterki Arienne, druga zaś jest trzecioosobowa. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że jej zmiana nie jest w żaden sposób zaznaczona, choćby nowym akapitem. To powoduje, że na początku nie mogłam się połapać i trochę przeszkadzało mi to w odbiorze. Później jednak szybko przyzwyczaiłam się do tego zabiegu i nie zwracałam na niego uwagi, chociaż nadal uważam, że warto by było rozgraniczyć te dwie narracje choćby graficznie. Wtedy byłoby idealnie. To jednak tylko drobny minus pośród ogromnej ilości plusów.

Autorki nie kryją, że książka ma wiele elementów erotycznych. Owszem, znajdziemy tu dużo scen seksualnych czy podtekstów erotycznych, ale nie uważam, by były przedstawione w sposób kontrowersyjny. Tak wygląda świat, w którym toczy się akcja, jego wartości nie są tożsame ze światem rzeczywistym i o tym należy pamiętać. Całość konsekwentnie wpisuje się w od początku obraną przez autorki konwencję.

Bohaterowie

Od pierwszych stron polubiłam główną bohaterkę - Arienne. Oczywiście czasem irytowała mnie jej naiwność, ale w końcu to tylko piętnastolatka, której dotychczasowe doświadczenia życiowe znacznie różniły się od tych panujących w Twierdzy Mistrzów. Momentami być może była za słodka, ale kiedy sytuacja tego wymagała potrafiła się dostosować i z małej dziewczynki stać się świadomą swoich możliwości młodą kobietą.

Przemówiła do mnie również postać Severo - zwłaszcza w chwili, kiedy wraz z rozwojem wydarzeń poznawałam jego historię. Bezwzględny mężczyzna, dla którego najważniejsza jest przysięga i majątek, na nowo musi odkryć samego siebie. Postaci zarysowane są bardzo skrupulatnie. Każda z nich ma za sobą jakąś przeszłość, która nie pozostaje bez wpływu na całość wydarzeń, a którą czytelnik powoli odkrywa wraz z ich dalszym rozwojem.

Poza głównymi bohaterami w książce jest jeszcze wiele innych postaci, których początkowe ogarnięcie może wydawać się trudne. Żaden z bohaterów nie pozostał mi obojętny - wobec niektórych odczuwałam większą lub mniejszą sympatię, innych szczerze nie znosiłam, ale żaden nie pozostawał neutralny.

Podsumowanie

"Klątwa przeznaczenia" jest dla mnie ogromnym i bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że dostanę kawał tak dobrej polskiej fantastyki, a już tym bardziej trudno uwierzyć, że jest to debiut autorek. Świat, który stworzyły jest spójny i niesamowicie wciągający. Bohaterowie są intrygujący i każdy z nich jest odrębną postacią, wyróżniającą się na tle innych. Każdy ma swój indywidualny charakter, co przy takiej ilości postaci nie jest proste. Tutaj magia przeplata się z siłą, zakazana miłość z intrygą a łamanie obowiązujących reguł można przypłacić życiem. "Klątwa przeznaczenia" wciąga tak bardzo, że nawet nie zauważycie, że to już koniec.

No właśnie, a jeśli mowa o końcu. Niemalże jak u Remigiusza Mroza - na początku nie dowierzasz. Później twierdzisz, że to niemożliwe, że to nie może być jeszcze koniec, a potem masz ochotę błagać autorki, by już dłużej nie trzymały w tej niepewności i żeby jak najszybciej wydały drugą część. Bo druga część zdecydowanie będzie!

Cała recenzja: http://blairczyta.blogspot.com/2017/05/monika-magoska-suchar-sylwia-dubielecka.html

"Klątwa przeznaczenia" to literacki debiut autorek. Polska fantastyka, w dodatku skierowana głównie do kobiet - brzmi ciekawie? Mnie skusiła. Akurat od jakiegoś czasu zaczęłam sięgać po ten gatunek i przyznaję, że całkiem mnie wciągnął. Miła odskocznia gdzieś pomiędzy New...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeszcze niedawno był wielki bum na tę książkę. Piękna okładka i historia nawiązująca do bajki "Aladyn" z mojego dzieciństwa zachęciła i mnie, by po nią sięgnąć. Tutaj jednak wszystko jest na opak. Aladyn nadal pozostaje złodziejem, jednak ludzie żyją w konflikcie z dżinami. Pewnego dnia młodzieniec trafia na lampę, w której żyje Zahra. Zgodnie z tradycją musi ona spełnić trzy życzenia swojego pana. Sprawa jednak zaczyna się komplikować, gdy mimo zakazu, między Zahrą i Aladynem rodzi się uczucie...

Tę pozycję czyta się szybko. Jej plusem jest historia, która w porównaniu do oryginału jest zupełnie odmienna. Wspólny właściwie jest tylko główny bohater i świat, w którym dzieje się akcja. Historia Aladyna została całkowicie odświeżona i odwrócona. Bardzo podoba mi się również fakt, że autorka mocno skupiła się na postaci Zahry. To z jej punktu widzenia poznajemy opowieść tych dwojga. Z jej wspomnień dowiadujemy się również, jaka historia kryje się za wojną dżinów i ludzi.

"Tak jak w przypadku wszystkich innych życzeń, również i Zakazane Życzenie wiąże się z ceną. Moja wolność musi zostać okupiona śmiercią, moje wyzwolenie musi dokonać się za sprawą ofiary."

Z jednej strony Jessica Khoury mocno skupiła się na emocjach bohaterów, z drugiej jednak są one dla mnie zbyt chaotyczne i szybkie. Niektóre ich nagłe zmiany są w moim poczuciu mało logiczne i zbyt płytkie. Jednego dnia bohaterowie kierują się rozumem, za chwilę zmieniają zdanie i tak kilka razy. Trochę zabrakło mi pogłębienia tych uczuć, targania emocjami. Tutaj niby dużo się działo, ale te nie poczułam tych emocji - pozostałam raczej na tym płytkim poziomie, czując się trochę jak kot, którego wzrok bez zastanowienia lata za piłką z lewej strony na prawą. To nie była jedna z tych książek, których nie jestem w stanie odłożyć, żeby przeczytać choć jeszcze jedną stronę.

"Aladyn wraca do komnat, a ja idę w pewnej odległości za nim, czując bolesną pustkę w piersi.
Czas się pożegnać."

Pozytywem jest to, że wyobraźnia mi szalała kolorami i tym światem pełnym magii, a to bardzo lubię. W tej sytuacji wydaje mi się, że zawiodły mnie również wysokie oczekiwania. Przed sięgnięciem po nią po przeczytaniu dużej ilości opinii nastawiłam się na coś naprawdę niesamowitego. W rzeczywistości zderzyłam się jednak ze zwyczajną przyjemnością, ale krótką, którą po kilku miesiącach raczej będę już ledwo pamiętać.

Całość recenzji: http://blairczyta.blogspot.com/2017/05/jessica-khoury-zakazane-zyczenie.html

Jeszcze niedawno był wielki bum na tę książkę. Piękna okładka i historia nawiązująca do bajki "Aladyn" z mojego dzieciństwa zachęciła i mnie, by po nią sięgnąć. Tutaj jednak wszystko jest na opak. Aladyn nadal pozostaje złodziejem, jednak ludzie żyją w konflikcie z dżinami. Pewnego dnia młodzieniec trafia na lampę, w której żyje Zahra. Zgodnie z tradycją musi ona spełnić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po przeczytaniu "Szóstki Wron" naszło mnie bardzo na fantastykę i pozostanie w tym klimacie. Na półce stała i czekała na mnie od jakiegoś czasu krucza seria. Wrony, kruki... wiedziona skojarzeniem uznałam, że to właśnie idealny moment na tę serię.

"Król Kruków" to pierwszy tom magicznej opowieści o nastoletnich chłopcach z elitarnego liceum, którzy poszukują legendarnego króla kruków - Glendowera. Na swojej ścieżce spotykają Blue, córkę wróżki, która sama również posiada nadzwyczajne moce, choć nie jest medium. Dziewczyna zaprzyjaźnia się z Ganseyem, Adamem i Ronanem. Cała czwórka odkrywa wspólnie kolejne sekrety skrywane przez ich miasto.

"Z dziennika wyzierało pragnienie. Chęć odkrycia czegoś więcej, niż dało się w nim zawrzeć, niż można wyrazić za pomocą słów, wykresów, ilustracji. Z jego kartek przemawiała tęsknota."

Tytuł "Król Kruków" jest mocno nietrafiony. W oryginale brzmi "The Raven Boys". Trudno mi czasami zrozumieć, co w takich sytuacjach kieruje tłumaczem. Jestem w stanie uszanować dowolność tłumaczenia w sytuacji, gdy oryginalny tytuł jest trudny w przekładzie lub też jego sowa nie mają polskiego odpowiednika. Ale w tym wypadku, jak i w przypadku wielu innych dzieł literackich czy filmowych, nie mogę pojąć tego zamysłu. I pewnie nie miałoby to większego znaczenia, gdyby nie fakt, że niedawno publikacji doczekała się finałowa część czwarta, której autorka nadała tytuł... "Król kruków" ("The Raven King"). Oczywiście polskie wydanie nazwano zupełnie inaczej, ale nie obeszło się bez oburzenia wśród polskich fanów i licznych dyskusji na ten temat.

Naprawdę zachwycają mnie okładki kruczej serii, a dokładniej mówiąc ich grafika. Proste i niejednoznaczne, przykuwają uwagę odbiorcy. Okładka "Króla Kruków" przedstawia oczywiście kruka w ciemnych barwach, który wygląda jak namalowany swobodnymi muśnięciami pędzla. Ma w sobie jakąś niewypowiedzianą lekkość, ale jednocześnie budzi swojego rodzaju niepokój.

Bohaterowie sagi mają w sobie coś intrygującego. Blue mieszka z matką, która jest medium oraz z innymi kobietami zajmującymi się również wróżeniem i przewidywaniem przyszłości. Jedynie Blue odstaje na ich tle, gdyż nie posiada takich zdolności. Chwilami powoduje to, że nie czuje się na właściwym miejscu. Odstaje od swoich bliskich, mimo że nie jest całkowicie pozbawiona mocy. Blue żyje też z pewnym przekleństwem, które powoduje, że dziewczyna robi wszystko, żeby się przypadkiem nie zakochać. Jednak czy będzie to możliwe, gdy spotka na swojej drodze trzech kruczych chłopców?

"Blue kierowała się w życiu dwiema zasadami: po pierwsze, trzymać się z dala od chłopców, bo to oznacza kłopoty. Po drugie, trzymać się z dala od chłopców w swetrach z krukami, bo to łajdacy."

Gansey to typ kujona-przewodnika, który czuje się zobowiązany do opieki nad przyjaciółmi. Sam jest rozsądny i tak stara się postępować, no chyba, że chodzi o szukanie legendarnego Glendowera, wtedy zazwyczaj nagle gdzieś ten rozsądek gubi. Szczególną opieką otacza Ronana, którego ojciec nie żyje. Ronan z całej trójki jest postacią najbardziej niesforną i zbuntowaną, typem mrocznego chłopca. Często wdaje się w bójki i sprawia wrażenie gburowatego gościa. Na końcu Adam - miły, trochę wycofany i oczywiście przystojny, skrywający brutalną rodzinną tajemnicę. Każdy inny, a jednak od lat trzymają się razem i są gotowi wiele poświęcić dla tej przyjaźni.

"Nawet tatuaż tego twardego gościa, wijący się po jego karku powyżej linii kołnierzyka, był czymś w rodzaju broni. Blue nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ta broń rani jej skórę."

Spodziewałam się wielkiego wow po tym, jak widziałam wszędzie na instagramie zachwyty nad tą książką. Dlatego też naprawdę wyczekiwałam momentu, w którym zacznie się coś dziać, moje serce zabije trochę mocniej, poczuję ekscytację - cokolwiek. Tymczasem... nic. Przyjemnie się czyta i to właściwie tyle. Trudno mi powiedzieć, co zawiniło, bo tak jak wspomniałam wcześniej bohaterowie coś w sobie mają, zamysł być może okej, ale całość po prostu nudna i sztampowa.

Postaci są zupełnie bez wyrazu i płytkie. Zupełnie nie byłam w stanie się do nich w jakikolwiek sposób ustosunkować, pozostali mi po prostu obojętni, a to się rzadko zdarza. Zabrakło mi głębszego przybliżenia bohaterów, wniknięcia w ich emocje, uczucia. Wszystko, co czytelnik dostaje, jest zaledwie muśnięciem każdej z osób. Świat, w którym żyją bohaterowie, niby jest magiczny, ale tę magię też trudno poczuć.

Całość recenzji: https://blairczyta.blogspot.com/2017/03/maggie-stiefvater-krol-krukow.html#more

Po przeczytaniu "Szóstki Wron" naszło mnie bardzo na fantastykę i pozostanie w tym klimacie. Na półce stała i czekała na mnie od jakiegoś czasu krucza seria. Wrony, kruki... wiedziona skojarzeniem uznałam, że to właśnie idealny moment na tę serię.

"Król Kruków" to pierwszy tom magicznej opowieści o nastoletnich chłopcach z elitarnego liceum, którzy poszukują legendarnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Szóstka wron" - książka, którą nieustannie widziałam na polskich i zagranicznych bookstagramach, można powiedzieć, że atakowała mnie wręcz z każdej strony. Od kilku miesięcy cały czas na nią natrafiałam. Zdjęciom towarzyszyły kolejne ochy i achy, ale starałam się pozostać niewzruszona. Udało mi się to jednak tylko do czasu. W końcu stwierdziłam, że warto sprawdzić, co takiego jest w tej książce i czy to tylko kolejny ukłon w stronę wydawnictwa, czy też rzeczywiście tak dobra pozycja fantasy.

Kaz Brekker, nastoletni przestępca, dostaje propozycję, która gwarantuje mu bogactwo. Misja jednak jest niemalże niemożliwa do wykonania, lecz to nie zniechęca chłopaka. Kaz zbiera drużynę młodych ludzi - każdy z nich ma swoje powody, dla których decyduje się przyłączyć do samobójczej wyprawy. Szóstka wron zamierza włamać się do Lodowego Dworu i uwolnić bardzo ważnego zakładnika. Mogą jednak przepłacić za to najwyższą cenę, jaką jest życie.

"Kaz widział ciałobójców w akcji. Potrafili sprawić, że komórki pękały w ciele człowieka, wybuchało serce w piersi; wykradali oddech z płuc albo spowalniali tętno tak bardzo, że człowiek zapadał w śpiączkę, a przy tym wszystkim nie musieli nawet tknąć go palcem."

Dawno nie sięgałam po fantastykę. "Szóstka wron" kusi już samym wyglądem. Mroczna okładka w ciemnych kolorach, prosta i niejednoznaczna grafika oraz czerwone akcenty kuszą, żeby zajrzeć do jej środka. Trzeba przyznać, że wydanie jest naprawdę piękne - czarne brzegi stron robią niesamowite wrażenie. Na pierwszych stronach książki znajdziemy mapę świata, w którym dzieje się akcja oraz plan Lodowego Dworu, co znacznie ułatwia czytelnikowi wyobrażenie sobie miejsc, w których dzieje się akcja.

Oprawa graficzna to na szczęście nie jedyny plus "Szóstki wron". Przyznaję, że początkowo trudno było mi się połapać w treści, poczuć bohaterów oraz ogarnąć przestrzeń świata stworzonego przez Bardugo. Jednak z każdą kolejną stroną wciągałam się coraz bardziej i mimo początkowych wątpliwości, coraz trudniej było mi się oderwać od książki.

Przy "Szóstce wron" trudno się nudzić. Mimo jej grubości, czyta się ją bardzo szybko. Akcja toczy się szybko i równie szybko zmienia swój bieg wydarzeń. Kolejne rozdziały pisane są z punktu widzenia sześciu różnych bohaterów uczestniczących w niebezpiecznym zleceniu. Każdy z nich jest inny. Autorka przybliża nam historię każdego z nich, przez co kolejne decyzje przez nich podejmowane są spójne z ich charakterami oraz doświadczeniami.

Całość recenzji: http://blairczyta.blogspot.com/2017/03/leigh-bardugo-szostka-wron.html

"Szóstka wron" - książka, którą nieustannie widziałam na polskich i zagranicznych bookstagramach, można powiedzieć, że atakowała mnie wręcz z każdej strony. Od kilku miesięcy cały czas na nią natrafiałam. Zdjęciom towarzyszyły kolejne ochy i achy, ale starałam się pozostać niewzruszona. Udało mi się to jednak tylko do czasu. W końcu stwierdziłam, że warto sprawdzić, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wydawnictwo Znak zaskakuje mnie coraz bardziej. Gdy dostałam propozycję przeczytania książki "Caraval. Chłopak, który smakował jak północ" w pierwszym odruchu zawahałam się. Z jednej strony trochę dziwny tytuł - intrygujący, ale jednocześnie jakiś taki... nierealny. Z drugiej strony fabuła - fantastyka, której ostatnio niewiele czytam, ale czymś do siebie przyciągająca. Ostatecznie, nie do końca przekonana, zaryzykowałam. I była to absolutnie doskonała decyzja!

"Niebo przybrało kremową barwę, jak masło z wanilią. Wyglądało tak, ze powietrze powinno mieć smak słodzonego mleka i lukrowanych snów, tymczasem zostawiało w ustach Scarlett tylko gorzki pył."

Ja tej książki nie przeczytałam. Ja ją dosłownie pochłonęłam. Jak zaczęłam czytać, to wręcz nie mogłam się oderwać (całe szczęście, że miałam urlop!). Scarlett i Tella to siostry wychowywane brutalną ręką ojca na małej wyspie. Od dziecka marzyły o wyrwaniu się z jedynego świata, jaki znają, dlatego też starsza z nich, Scarlett, co roku pisała listy do tajemniczego Legendy - mistrza gry Caraval. Wiadomości te od lat jednak pozostawały bez odpowiedzi.

Teraz nastoletnia Scarlett przygotowuje się do ślubu z mężczyzną, którego nie zna. Męża wybrał jej ojciec, jednak skrzętnie pilnuje, by córka nie poznała jego tożsamości aż do dnia zaślubin. Dla dziewczyny to jedyna nadzieja na zmianę życia i wyrwanie siebie oraz siostry spod tyrańskich rządów ojca - przynajmniej tak sobie to wyobraża. Na kilka dni przed ślubem Scarlett dostaje zaproszenie na Caraval od samego Legendy. Z jednej strony czuje ekscytację, z drugiej jednak nie chce ryzykować podróży w obawie, że nie zdąży wrócić na własny ślub. Niesforna Tella w konspiracji z nowo poznanym żeglarzem Julianem podstępem zmusza rozsądną siostrę do wzięcia udziału w grze.

Caraval jednak jest pełen niebezpieczeństw. Rzeczywistość miesza się w grze z fikcją. Nie wiadomo już, kto jest kim, ani co jest prawdą. Są chwile, gdy trudno nie popaść w obłęd, a strach popycha do podjęcia trudnych decyzji. Są również chwile, gdy trzeba się zmierzyć z własnymi pragnieniami, stanąć z nimi twarzą w twarz lub też wybrać pomiędzy najcenniejszymi marzeniami. Problem pojawia się, gdy można wybrać tylko jedno z nich...

Całość recenzji: https://blairczyta.blogspot.com/2017/02/stephanie-garber-caraval-chopak-ktory.html?showComment=1488393034275#c9143368900380374120

Wydawnictwo Znak zaskakuje mnie coraz bardziej. Gdy dostałam propozycję przeczytania książki "Caraval. Chłopak, który smakował jak północ" w pierwszym odruchu zawahałam się. Z jednej strony trochę dziwny tytuł - intrygujący, ale jednocześnie jakiś taki... nierealny. Z drugiej strony fabuła - fantastyka, której ostatnio niewiele czytam, ale czymś do siebie przyciągająca....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyznaję, że do przeczytania tej książki skusiła mnie... okładka. Czasem ulegam ładnej grafice, trafiającej do mnie kolorystyce czy intrygującemu tytułowi. Tutaj wszystkie te elementy zagrały razem. I nawet po przeczytaniu zarysu fabuły nie przyszło mi do głowy, że będzie to taka trudna lektura.

Książka opowiada o przemocy, jakiej w dzieciństwie doznawały dzieci ze strony własnej matki. Nie jest to jednak przemoc widoczna gołym okiem. Matka z zaburzeniami psychicznymi krzywdzi własne dzieci w taki sposób, że przez długi czas nikt tego nie zauważa. Jednocześnie często sama je ratuje stawiając się w roli bohaterki. Wywołuje u dzieci różne schorzenia, zadaje im cierpienie twierdząc, że to dla ich dobra.

Jest to opowieść dorosłej kobiety, która nagle dostaje telefon od siostry o złym stanie matki. Mimo ogromnej niechęci Indie musi powrócić do miejsca swojego dzieciństwa i zmierzyć się z jego koszmarami. Na miejscu spotyka się również z młodszą siostrą, z którą nie ma bliskich relacji. W dzieciństwie mała Lily była ulubienicą matki, jednak w dorosłym życiu Indie zaczyna zestawiać fakty i dociera do niej, że to, co widziała jako dziecko, było aktami brutalnej przemocy fizycznej i psychicznej, która w szczególnym stopniu dotknęła właśnie Lily.

"A kiedy matka opowiada własną wersję tej historii, jej słowa smakują jak asfalt. Jak kamień. Jak cokolwiek, tylko nie jak prawda."

Książka mówi o niezwykle ważnym temacie. Przemoc w rodzinie to wciąż ogromny problem, z którym współcześnie nadal się mierzymy. Przemoc fizyczna widoczna jest gołym okiem, jednak psychiczną udowodnić jest niezwykle trudno. Dziecko, które od najmłodszych lat doznaje przemocy, bardzo często stosuje ją również w dorosłym życiu. Jest to zazwyczaj jedyny sposób osiągania własnych celów, jaki zna, bo taki schemat postępowania wyniosło z domu. Indie zaczyna podejrzewać, że Lily robi to samo własnej córce, co jej robiła matka.

"Ta delikatność była w niej, zanim piorun podniósł mnie do nieba i rzucił na ziemię. Potem delikatne palce ponownie zacisnęły się w pięści. Wyciągnięte wzdłuż jej boków. Groziły mi za każdym razem, gdy moje palce chciały dotknąć tej części jej ciała, która przypominała mi wiatr. "

Niestety nie poczułam tych emocji, na które miałam nadzieję. W wielu miejscach książka mi się po prostu dłużyła, a jej czytanie zajęło mi naprawdę dużo czasu. Gdyby nie moja złota zasada że czytam zaczętą książkę do końca, to prawdopodobnie w połowie odłożyłabym ją na bliżej nieokreślony, lepszy czas. Sam temat jest bardzo ciekawy, ale sposób pisania niezupełnie do mnie trafił.

Myślę czasem, że mój zawód i codzienna praca skutkują znajomością tak tragicznych historii, że takie treści już mnie nie zaskakują i nie szokują. Wiem, że człowiek niestety jest zdolny nawet do wiele gorszych okrucieństw. W książkach często szukam jakiegoś odreagowania, ukojenia, wzruszenia i nadziei na lepsze jutro, bo świat realny jest przepełniony cierpieniem.

"- Ja nie przetrwałam, Peter. Ja uciekłam. - Poczułam, jak zbiera mi się na płacz, jak staje mi w gardle, niczym węzeł liny. - Uciekłam i pożyczyłam sobie cudze życie."

Indie utknęła gdzieś między tęsknotą za ojcem, szukaniem miłości matki i pragnieniem szczęśliwego dzieciństwa u boku brata Bena i młodszej siostry a koszmarem niezrozumiałych dla dziecka widoków, nieobecnością rodziców i próbą udawania normalności.

Całość recenzji: https://blairczyta.blogspot.com/2017/02/t-greenwood-blizej-niz-niebo.html

Przyznaję, że do przeczytania tej książki skusiła mnie... okładka. Czasem ulegam ładnej grafice, trafiającej do mnie kolorystyce czy intrygującemu tytułowi. Tutaj wszystkie te elementy zagrały razem. I nawet po przeczytaniu zarysu fabuły nie przyszło mi do głowy, że będzie to taka trudna lektura.

Książka opowiada o przemocy, jakiej w dzieciństwie doznawały dzieci ze strony...

więcej Pokaż mimo to