rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka o warszawskich placach, które dużo pamiętają. Historie pisane w stylu starej, dobrej szkoły przewodnickiej. Anegdota, ciekawostki przeplatają się z wielkimi wydarzeniami. Polecam, zacna wycieczka bez wychodzenia z domu.

Książka o warszawskich placach, które dużo pamiętają. Historie pisane w stylu starej, dobrej szkoły przewodnickiej. Anegdota, ciekawostki przeplatają się z wielkimi wydarzeniami. Polecam, zacna wycieczka bez wychodzenia z domu.

Pokaż mimo to

Okładka książki Muzułmanie i islam w Niemczech. Perspektywa polityczna, prawna i kulturowa Sylwia Góra, Beata Springer, Małgorzata Świder
Ocena 8,0
Muzułmanie i i... Sylwia Góra, Beata ...

Na półkach:

Rzetelna monografia oparta na badaniach naukowych, statystykach. Perfekcyjnie ujęte odpowiedzi na wiele pytań o muzułmanów i islam w Niemczech. Tekst rzuca światło na ogromne zróżnicowanie społeczności muzułmańskiej u naszego zachodniego sasiąda oraz tło historyczne wraz z najbardziej współczesnymi wydarzeniami. Dla mnie książka była idealnym dopełnieniem reportażu Jerzego Haszczyńskiego "Rzeźnia numer jeden". Fakty i ekspertyza naukowa przedstawiają temat takim jakim jest, gdzie liczby nie kłamią. Każdy zainteresowany sprawą powinien przeczytać.

Rzetelna monografia oparta na badaniach naukowych, statystykach. Perfekcyjnie ujęte odpowiedzi na wiele pytań o muzułmanów i islam w Niemczech. Tekst rzuca światło na ogromne zróżnicowanie społeczności muzułmańskiej u naszego zachodniego sasiąda oraz tło historyczne wraz z najbardziej współczesnymi wydarzeniami. Dla mnie książka była idealnym dopełnieniem reportażu Jerzego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo potrzebna książka. Jest to głos jak najbardziej aktualny, wnoszący powiew świeżości do naszej świadomości o Niemczech. Zbiór reportaży bez jakiejkolwiek cenzury, każdy z nich dający do myślenia, historie z życia wzięte, które zasługują na publikacje. Niektóre z nich są makabryczne, większość smutna, a wszystkie przejmujące, nie trzeba nam doniesień z hen dalekich krajów, tak tak, to Niemcy.

Bardzo potrzebna książka. Jest to głos jak najbardziej aktualny, wnoszący powiew świeżości do naszej świadomości o Niemczech. Zbiór reportaży bez jakiejkolwiek cenzury, każdy z nich dający do myślenia, historie z życia wzięte, które zasługują na publikacje. Niektóre z nich są makabryczne, większość smutna, a wszystkie przejmujące, nie trzeba nam doniesień z hen dalekich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadko pozwalam sobie na tak bezpośrednią krytykę, ale ta książka była dla mnie nudna. Owszem, dowiedziałem się z niej nowych rzeczy, ale styl jest wyjątkowo nudny. Czasami odniosiłem wrażenie, jakby zblazowany autor opowiadał coś od niechcenia młodszemu pokoleniu. Ponadto wiele razy podczas lektury zaświtała mi myśl, że autor ma duże poczucie wyższości wobec opisywanych narodów i miejsc, które zamieszkują... Stwierdzenie ni stąd ni zowąd, że większość gramatyk i słowników języków słowiańskich została spisana w Wiedniu (str. 90), aż kusi mi mnie, aby sprawdzić.... A fragment o generale Bemie i oburzeniu autora na nazwanie głównej ulicy w Nowym Sadzie jego imieniem przez Węgrów, jest zastanawiający... Autor jako Austriak wyraźnie nie sprzyja naszemu generałowi (czyżby zbyt mocno dał się armii austriackiej we znaki jako dowódca wojsk węgierskich? W końcu mężne wojsko cesarskie zgłosiło się o pomoc do Rosji...) - informacje o tłumieniu wystąpień Serbów przez Bema jako dowódcy osmańskiego są wątpliwe i do sprawdzenia (Owszem był w Aleppo, była konwersja na islam i walczył z Beduinami, ale z Serbami?). Pozytywne efekty dla mnie są takie, że z pewnością niebawem przeczytam biografię gen. Bema. Ciekawe są zdania, gdzie jako sprawcy nieszczęść jedocześnie padają naziści i Węgrzy... Cóż to za naród ci "naziści" panie Gauss?
Podaję tu najbardziej rażące dla mnie punkty, ale tym samym nie odmawiam mu racji w wielu innych sprawach. Moim zdaniem ta książka jest zbiorem osobistych esejów, a nie reportażem.

Rzadko pozwalam sobie na tak bezpośrednią krytykę, ale ta książka była dla mnie nudna. Owszem, dowiedziałem się z niej nowych rzeczy, ale styl jest wyjątkowo nudny. Czasami odniosiłem wrażenie, jakby zblazowany autor opowiadał coś od niechcenia młodszemu pokoleniu. Ponadto wiele razy podczas lektury zaświtała mi myśl, że autor ma duże poczucie wyższości wobec opisywanych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobrze napisany reportaż, jednak największe wrażenie robi na mnie fakt jego powstania. Sam autor zaznacza, że był jedynym zagranicznym dziennikarzem, który był w tym czasie świadkiem, który mógł przekazać swiatu prawdę o systemowym złu dziejącym się na pograniczu wenezuelsko-brazylijskim. Ta książka pośrednio opowiada także o tym, że nie ma takich pieniędzy, których nie da się zmarnować, przetrawić. Kraj ropy i złota w skrajnej biedzie. Ciekawy jest wątek rdzennej ludności regionu - Pemonów. Podziwiam odwagę i poświęcenie autora.

Bardzo dobrze napisany reportaż, jednak największe wrażenie robi na mnie fakt jego powstania. Sam autor zaznacza, że był jedynym zagranicznym dziennikarzem, który był w tym czasie świadkiem, który mógł przekazać swiatu prawdę o systemowym złu dziejącym się na pograniczu wenezuelsko-brazylijskim. Ta książka pośrednio opowiada także o tym, że nie ma takich pieniędzy, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przerażający obraz, który powstaje po przeczytaniu tego reportażu pozostanie na długo. Ogarnęło mnie szczere zwątpienie po tym jak czytałem o braku skruchy sprawców, braku rozsądku, wyobraźni u wszelkich postaci: szarego obywatela, czy adwokata, śmietanki kultury i oczywiście polityki. To książka dopracowana - ludzkie tragedie opisane z wielu stron - sprawców i rodzin ofiar, policji oraz drogowców przeciw związkom zawodowym kierowców, czy miłośnikom nielegalnych wyścigów. Wreszcie także o przyczynach w ogóle w szerokim aspekcie rozważania powodu wyboru samochodu zamiast komunikacji zbiorowej, o statystkach, które są bezlitosne... Dowiemy się o likwidowaniu połączeń autobusowych i kolejowych. To reportaż, który faktami powinien przekonać każdego z nas, że w ogólnym ujęciu polska kultura jazdy jest obrazem pychy. W zasadzie ciągle powtarzane są frazesy: "Znaków jest za dużo", "Znaki są źle ustawione", "Jestem świetnym kierowcą" no i tytułowe "Wszyscy tak jeżdżą". Ta książka moim zdaniem powinna być lekturą szkolną omawianą w połączeniu z filmem dokumentalnym o wypadkach na polskich drogach. Chylę czoła autorowi. Od dziś jeżdżę jeszcze wolniej, zdążę.

Przerażający obraz, który powstaje po przeczytaniu tego reportażu pozostanie na długo. Ogarnęło mnie szczere zwątpienie po tym jak czytałem o braku skruchy sprawców, braku rozsądku, wyobraźni u wszelkich postaci: szarego obywatela, czy adwokata, śmietanki kultury i oczywiście polityki. To książka dopracowana - ludzkie tragedie opisane z wielu stron - sprawców i rodzin...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brytyjczyk po rusycystyce, wieloletni korespondent, ekspert od Rosji, ale nie od Ukrainy. Rozdział opowiadający o Ukrainie obfituje w błędy i uproszczenia. Traktat wersalski nie dotyczył spraw byłego imperium rosyjskiego, a Polsce nie "przypadła przy okazji" dzisiejsza zachodnia część Ukrainy. Autor rozpisuje się o pogromach na Żydach dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich, ale nie wspomniał o Wołyniu, choć rozdział ewidentnie ma na celu pokazanie ciemnej strony banderowców i dalej problemów z obraniem drogi mitów narodowych. Wiele innych podobnych zdań, które rażą polskiego czytelnika. Jednak muszę mu to oddać, że są fragmenty w kontekście relacji polsko-rosyjskich gdzie odrobił lekcję. Z perspektywy reportażu pisanego dla odbiorcy na Wyspach z pewnością ciekawa lektura. Dla osób zainteresowanych tematyką u nas w kraju raczej sztampowe i nieodkrywcze.

Brytyjczyk po rusycystyce, wieloletni korespondent, ekspert od Rosji, ale nie od Ukrainy. Rozdział opowiadający o Ukrainie obfituje w błędy i uproszczenia. Traktat wersalski nie dotyczył spraw byłego imperium rosyjskiego, a Polsce nie "przypadła przy okazji" dzisiejsza zachodnia część Ukrainy. Autor rozpisuje się o pogromach na Żydach dokonanych przez nacjonalistów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka to potężne uderzenie w dzwon, którego głos powinien przebić się wreszcie do norweskiego społeczeństwa. To głos sprawiedliwości, który obnaża obraz dobrotliwego narodu z północy Europy. To zbiór smutnych historii o ksenofobii wśród tych, po których można byłoby się spodziewać czegoś zupełnie odwrotnego. To wreszcie dzieło, które wg mnie, pokazuje nam samym, że nie możemy czuć się gorsi. Książka ta powina była powstać już dawno temu. Chwała autorce! Ode mnie Krzyż Zasługi.

Ta książka to potężne uderzenie w dzwon, którego głos powinien przebić się wreszcie do norweskiego społeczeństwa. To głos sprawiedliwości, który obnaża obraz dobrotliwego narodu z północy Europy. To zbiór smutnych historii o ksenofobii wśród tych, po których można byłoby się spodziewać czegoś zupełnie odwrotnego. To wreszcie dzieło, które wg mnie, pokazuje nam samym, że nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z każdą natępną książką Tyrmanda utwierdzam się w przekonaniu, że jest to jeden z moich ulubionych pisarzy. Podzielam jego zachwyt nad Warszawą i jej miejskim folklorem, nad duchem sportu, przemyślenia nad wojną i ogólnie nad ludzką naturą. To wszystko razem znajduję w tym zbiorze opowiadań. W dodatku jedno z nich zupełnie mnie zaskoczyło, jeśli chodzi o historię umiejscowioną w norweskim Oslo... Nie zdradzam. Szczerze polecam.

Z każdą natępną książką Tyrmanda utwierdzam się w przekonaniu, że jest to jeden z moich ulubionych pisarzy. Podzielam jego zachwyt nad Warszawą i jej miejskim folklorem, nad duchem sportu, przemyślenia nad wojną i ogólnie nad ludzką naturą. To wszystko razem znajduję w tym zbiorze opowiadań. W dodatku jedno z nich zupełnie mnie zaskoczyło, jeśli chodzi o historię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zupełnie przypadkiem książka do mnie trafiła, gdy przyjaciel postanowił mi ją podarować zdobywając się na gest w chwili, gdy wziąłem ją do ręki... W innym razie zapewne nasze drogi by się nie skrzyżowały. Nie żałuję. Ta książka bardzo poszerzyła moje horyzonty jako człowieka nie pasjonującego się nowojorską bohemą lat 60. i 70... A to jest naprawdę ciekawy kawałek literatury. Jan Błaszczak wykonał wyjątkową pracę, aby przedstawić polski udział w niezłym fragmecie światowej kultury i wybrał chyba ostatni moment na jego ratunek od zapomnienia - większość ludzi pamiętających te szalone lata jest (była) już w podeszłym wieku. Inteligentnie ujęta historia bez zadęcia, napisana przez pasjonata i fachowca.

Zupełnie przypadkiem książka do mnie trafiła, gdy przyjaciel postanowił mi ją podarować zdobywając się na gest w chwili, gdy wziąłem ją do ręki... W innym razie zapewne nasze drogi by się nie skrzyżowały. Nie żałuję. Ta książka bardzo poszerzyła moje horyzonty jako człowieka nie pasjonującego się nowojorską bohemą lat 60. i 70... A to jest naprawdę ciekawy kawałek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest to. Książka dzięki której możemy poczuć futbol w pełni - jako zjawisko społeczne, szerzej niż jedynie jako dyscyplinę sportową. Autor idealnie przybliża kontekst wybranych meczów i ukazuje ich wagę dla ówczesnego polskiego widza. Dla jednych będzie to sentymentalna podróż w czasie, dla drugich fascynująca lekcja historii - co ważne, nie tylko futbolu. Nie ukrywam, że Stefan Szczepłek stanowi dla mnie autorytet w dziedzinie piłki nożnej i dziennikarstwa, lecz co więcej poza sferą merytoryczną jest to niewątpliwie człowiek wysokich wartości. To połączenie pozwala na zachowanie dla szerszego grona tego co ważne i wielkie, do ocalenia od zapomnienia wielu wybitnych postaci, istotnych faktów, miejsc... Ta książka jest przedstawieniem polskiej kultury piłkarskiej na przestrzeni lat przy pomocy przykładów - subiektywnego wyboru meczów pod względem ich szerokiego kontekstu socjologicznego. To esencja przeżyć rodzimego widza. Dodatkowo wrażenia z lektury wzmacnia świadomośc, że autor sam był świadkiem większości z opisywanych wydarzeń. Dla mnie rewelacja.

To jest to. Książka dzięki której możemy poczuć futbol w pełni - jako zjawisko społeczne, szerzej niż jedynie jako dyscyplinę sportową. Autor idealnie przybliża kontekst wybranych meczów i ukazuje ich wagę dla ówczesnego polskiego widza. Dla jednych będzie to sentymentalna podróż w czasie, dla drugich fascynująca lekcja historii - co ważne, nie tylko futbolu. Nie ukrywam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby spojrzeć na przekrój autorów przedwojennych i sprawdzić którego z nich książki są czytane i co więcej wznawiane w druku to pośród tych najbardziej znanych znaleźlibyśmy przedwojennego przestępcę Icka Farbarowicza - szerzej znanego pod pseudonimem Urke Nachalnik. Za namową Stanisława Kowalskiego, więziennego pedagoga postanowił spisać swoje wspomnienia. To niebywałe wydarzenie literackie II RP było ewenementem wykraczającym poza skalę kraju... Nachalnik odniósł życiowy sukces, który zapewnił mu miejsce w ludzkiej pamięci, a nam pewne pojęcie o przestępczym światku. Jednak ta lektura daje nam coś jeszcze więcej, mianowicie na tym przykładzie widzimy jak łatwo jest dać się zapędzić w życiowy, kozi róg. Niezależnie od majątku i przyzwoitości rodziców, czy dobrych wyników w nauce, los człowieka potrafi zależeć od jednorazowych wyborów, krótkich momentów i płytkich uniesień. Dodam, że brałem poprawkę na relacje autora, niektórzy koledzy po fachu zarzucali mu zbytnie koloryzowanie. Niemniej jednak, moim zdaniem, warto przeczytać.

Gdyby spojrzeć na przekrój autorów przedwojennych i sprawdzić którego z nich książki są czytane i co więcej wznawiane w druku to pośród tych najbardziej znanych znaleźlibyśmy przedwojennego przestępcę Icka Farbarowicza - szerzej znanego pod pseudonimem Urke Nachalnik. Za namową Stanisława Kowalskiego, więziennego pedagoga postanowił spisać swoje wspomnienia. To niebywałe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała, a zarazem opowiadająca o zwykłym życiu książka z akcją osadzoną w jednej z moich ulubionych epok - przełomie XIX i XX wieku. Tydzień z życia małej, węgierskiej rodziny opisany tak dobrze, że sprawia trudną do oddania przyjemność i pozostaje w pamięci na dłużej. Polecam, dla mnie piękne odkrycie.

Wspaniała, a zarazem opowiadająca o zwykłym życiu książka z akcją osadzoną w jednej z moich ulubionych epok - przełomie XIX i XX wieku. Tydzień z życia małej, węgierskiej rodziny opisany tak dobrze, że sprawia trudną do oddania przyjemność i pozostaje w pamięci na dłużej. Polecam, dla mnie piękne odkrycie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Drogi Panie Autorze Kochany... Wszystko na pozór w tym reportażu jest technicznie dopracowane, narracja, świadkowie, tło historyczne. A jednak ile razy czytam, że Lwów to Polsce przypadł, tak przypadkiem... po pierwszej wojnie, tak jakby historia zaczynała się od 1795 lub 1918, to przekonuje się, że zbytnio się Pan skupił na ukraińskim punkcie widzenia. A już to, że Polacy nadali po wojnie niemieckiemu miastu nazwę Wrocław, tak jakby ją wymyślili nagle w 1945 zmieniąc z Breslau... Uuu.. Nieładnie. A myślałem, że jednak przeczytam więcej rzetelnie o Donbasie. I dodam dla sprawiedliwości, że to nie jest zła książka. Jest napisana dobrym językiem, obrazuje tragedię Ukrainy jako kraju mocno podzielonego, zróżnicowanego i o skomplikowanej historii. Warto ją przeczytać. Jednak te parę zdań... tak swobodnie rzuconych, dyskwalifikuje Pana z mojej osobistej, wysokiej oceny. Nie twierdzę, że byliśmy święci, niczemu co jest prawdą, jako normalny człowiek, nie zaprzeczam. Tylko tak trudnej historii upraszczać na potrzeby pisania tego reportażu nie wolno. Braknie tu wyczucia. Nie nadrobił za Pana ani redaktor ani tłumacz serią przypisów, aż wstyd, że były konieczne. Obawiam się, że nieświadomie dotknął Pan, Panie Autorze spraw dla Polaków niezwykle ważnych i czułych, a dla niektórych, jak moi przodkowie, wręcz świętych. A Ukrainie i Ukraińcom, to życzę jak najlepiej. I w tym, myślę, że się zgadzamy.

Drogi Panie Autorze Kochany... Wszystko na pozór w tym reportażu jest technicznie dopracowane, narracja, świadkowie, tło historyczne. A jednak ile razy czytam, że Lwów to Polsce przypadł, tak przypadkiem... po pierwszej wojnie, tak jakby historia zaczynała się od 1795 lub 1918, to przekonuje się, że zbytnio się Pan skupił na ukraińskim punkcie widzenia. A już to, że Polacy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziękuję, postoję.
"Jedna z najważniejszych powieści XX wieku" a Joseph Heller "wielkim poetą był" - możliwe. Żaden ze mnie autorytet i krytyk, ale ta książka to dla mnie wielki zawód. Wymęczyłem przez pół miesiąca i nie wyolbrzymiając zasnąłem 3 razy. Może na lata 60-te absurd na jendo kopyto z II wojny to było coś, ale wolę się śmiać z żołnierki przy CK Dezerterach a dotkliwe przeżywać bezsens wojny u Remarque'a. Uważam, że to nudna pozycja, którą dokończyłem, ponieważ ją zacząłem. Proszę wielbicieli tej książki o wybacznie, ale niestety ja zgodnie z sumieniem - nie polecam.

Dziękuję, postoję.
"Jedna z najważniejszych powieści XX wieku" a Joseph Heller "wielkim poetą był" - możliwe. Żaden ze mnie autorytet i krytyk, ale ta książka to dla mnie wielki zawód. Wymęczyłem przez pół miesiąca i nie wyolbrzymiając zasnąłem 3 razy. Może na lata 60-te absurd na jendo kopyto z II wojny to było coś, ale wolę się śmiać z żołnierki przy CK Dezerterach a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma" - taki alternatywny tytuł można byłoby zaryzykować dla książki niezwykłej polskiej autorki, wykładowcy akademickiego Uniwersytetu w Oslo i Oxfrodzie - Niny Witoszek. Każdy kraj posiada swoje problemy, nawet taki, który przoduje we wszelkich statystykach obrazujących dobrobyt, wolność i społeczną równość. Norwegia, będąca na świecie symbolem tych wartości oraz wspierająca jako autorytet procesy pokojowe na świecie, została w rzeczowym stylu podsumowana, jak sama autorka zaznacza we wstępie "z punktu widzenia outsider'a". Proszę się jednak nie dać zniechęcić i pozwolić sobie na zburzenie stereotypu tego kraju. Wiele faktów może okazać się szokujących dla polskiego czytelnika w odniesieniu do Norwegii (np. wątek partii marksistowsko - leninowskich, ruchów maoistycznych; zakaz wjazdu dla Żydów i wiele innych, których tu nie zdradzę). Nina Witoszek w niektórych momentach obnaża wręcz przerażające wady systemu "idealnego", w którym z pozoru niegroźne precedensy oznaczają stały trend. Często za pomocą suchych faktów, pokazuje socjologiczne paradoksy życia w raju. Co dla mnie równie ważne, z książki możemy się dowiedzieć, skąd się wziął pomysł na kształt norweskiego społeczeństwa, kiedy zaczął się w historii ten proces i co tak naprawdę miało na niego kluczowy wpływ. Dobór słów i styl jest typowy dla dość swobodnej wypowiedzi akademika, akurat dla mnie był odpowiedni, ale rozumiem, że nie musi być dla każdego przyjemny w czytaniu. Mogę się mylić w ocenie, ale czasami odnosiłem wrażenie podczas czytania, jakby autorka wpadała w potok myśli (wiele odniesień i dygresji) i dany pogląd emocjonalnie z siebie wyrzucała. Trzeba jednak jej to oddać, że krytyka jest jak najbardziej konstruktywna. Pozycja jest niewątpliwie cenna dla polskiego czytelnika, bo napisana przez Polkę żyjącą w Norwegii i w dodatku przez człowieka, który w zawodowy sposób analizuje społeczeństwo. Podobało mi się ujęcie stereotypu Norwegii na świecie jako pracy norweskiego państwa nad swoją marką. Rola postrzegania w świecie i praca dyplomacji niosą ze sobą ogromną, wymierną wartość. Co wiemy i myślimy o Norwegii? Zadajmy sobie to pytanie przed i po przeczytaniu tej książki. Nie zapominajmy jednak, że Norwegia wciąż ma swoje zalety. Miłej lektury.

"Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma" - taki alternatywny tytuł można byłoby zaryzykować dla książki niezwykłej polskiej autorki, wykładowcy akademickiego Uniwersytetu w Oslo i Oxfrodzie - Niny Witoszek. Każdy kraj posiada swoje problemy, nawet taki, który przoduje we wszelkich statystykach obrazujących dobrobyt, wolność i społeczną równość. Norwegia, będąca na świecie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobre książki otrzymują dużo recenzji i przy tej okazji możemy przeczytać wiele ciekawych wrażeń, a pomimo tego nie mogłem się tym razem powstrzymać i Państwo pozwolą na tę krótką pochwalną notę.
To niewątpliwe dzieło jest dla wielu, a napewno dla tych wszystkich wrażliwych na losy bohaterów o zagmatwanych losach przez ciężkie wydarzenia XX wieku, dla tych również, którzy wielbią francuską kulturę i jej paryską esencję – możemy poczuć się gośćmi hoteli, restauracji, znanych i tych bardziej podrzędnych lokali, smakować wyobraźnią wyjątkowo dobrze oddanego świata u jego schyłku zaraz przed tragedią II wojny. Uznają też zapewne tę książkę za piękną Ci Państwo, którzy doceniają wyczucie w opisie skomplikowanych damsko – męskich relacji, jak pewnie w większości wiemy, miłość to wielkie, ale czasem niełatwe uczucie, ale tak szczerze to jest dzieło dla wszystkich, którzy dopiero te pasje poczują.
Ravic i Joanna, główni bohaterowie oraz poboczne postacie Łuku Triumfalnego Remarque’a pozostaną z czytelnikiem na o wiele dłużej niż czas lektury, bowiem w otoczeniu symbolu wielkości Francji toczy się życie o wszelkich profilach i o wielu postawach, które nas wzbogacają o doświadczenie. Postacie są nakreślone w mistrzowski sposób i trudno nie domyślać się, że w ich tworzeniu pomogła rzeczywistość, która otaczała autora. To właśnie jego osobisty los sprawił, że mamy okazję do wytrawnej literackiej uczty ze środka XX stulecia. Książka wywarła w swoim czasie wpływ na społeczeństwa Europy i to za oceanem... do tego stopnia, że sprzedaż calvadosu w USA po prostu się potęgowała po premierze. A i nasz Wojciech Młynarski zafascynowany napisał w piosence: „bo Calvados to nie trunek, to sposób bycia...”. Na zdrowie. Miłej lektury.

Dobre książki otrzymują dużo recenzji i przy tej okazji możemy przeczytać wiele ciekawych wrażeń, a pomimo tego nie mogłem się tym razem powstrzymać i Państwo pozwolą na tę krótką pochwalną notę.
To niewątpliwe dzieło jest dla wielu, a napewno dla tych wszystkich wrażliwych na losy bohaterów o zagmatwanych losach przez ciężkie wydarzenia XX wieku, dla tych również, którzy...

więcej Pokaż mimo to