rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Co mnie przyciągnęło do tej książki? Na pewno nie okładka, kojarząca się z wydawanymi teraz masowo powieściami dla młodzieży. Zaintrygował mnie za to opis z tyłu okładki i wspomnienie moich własnych 30 urodzin i związanych z nimi rozterek życiowych. Bo przyznacie, że jest to jakaś magiczna granica, zresztą jak każde „okrągłe” urodziny. Zamyka się za sobą kolejną dekadę, czując na plecach oddech związanych z tym zmian, a nierzadko też pewnych „powinności”, jakie narzuca społeczna presja. No i uwielbiam szarlotkę! Zgadzam się, że szczęście może mieć jej smak.
Mira ma już na swoim koncie kilka „odhaczonych” spraw. Przed 30-stką może pochwalić się pracą, która kiedyś była wymarzoną, ale z czasem spowodowała coś na kształt wypalenia zawodowego, ma córkę – owoc młodzieńczego, na szczęście niesformalizowanego związku (dlaczego na szczęście – przeczytajcie książkę i przekonajcie się), ma też mieszkanie, które co prawda odziedziczyła, ale przynajmniej kwestią dachu nad głową nie musi zaprzątać swoich myśli tuż przed 30-tymi urodzinami. Mira ma też wspaniałą przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć i kochających rodziców, którzy na swój, czasem pokręcony sposób, okazują jej wsparcie.
Kilka miesięcy przed swoimi 30-tymi urodzinami Mira tworzy listę rzeczy, które chciałaby zrobić, zanim osiągnie ten magiczny wiek. Już sama ta lista wiele mówi o głównej bohaterce tej powieści. Czy znajdą się tam tak szalone pomysły jak skok na bungee albo inne podnoszące poziom adrenaliny aktywności? Kolejny raz zachęcam do sięgnięcia po „Szczęście ma smak szarlotki”, bo mimo iż to z pozoru powieść, jakich aktualnie drukuje się na pęczki, to mam wrażenie, że autorka bardzo prawdziwie przedstawiła w niej dylematy współczesnych 30-latków, z jednej strony rozdartych między tym, co narzuca im kolorowy świat social mediów, a z drugiej tęskniących za tradycją i zwykłym, prostym życiem. Jeden wątek zdecydowanie dał mi do myślenia – Jacek, ojciec Mani, przedstawiany w książce jako nieudacznik i kombinator, okazuje się całkiem dobrym ojcem, wszak Mania spędza u niego bardzo dużo czasu, a dzięki temu Mira może realizować swoje pasje, że już o randkach nie wspomnę…
Językowo książka jest na całkiem niezłym poziomie i praktycznie nie znalazłam w niej błędów redakcyjnych czy korektorskich, co zdarza się ostatnio dość rzadko. Umieszczenie akcji powieści w moim ukochanym Krakowie też zaliczam na plus. I choć autorka nie stroniła w tej powieści od popularnych, żeby nie rzec wyświechtanych motywów (upierdliwy eks, poczciwa starsza ciotka, wtrącający się w życie dorosłej córki rodzice) to trzeba przyznać, że dźwignęła temat i stworzyła całkiem niezłą powieść, którą z przyjemnością można zabrać na wakacje, czy na weekendowy wypad.

*Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Muza

Co mnie przyciągnęło do tej książki? Na pewno nie okładka, kojarząca się z wydawanymi teraz masowo powieściami dla młodzieży. Zaintrygował mnie za to opis z tyłu okładki i wspomnienie moich własnych 30 urodzin i związanych z nimi rozterek życiowych. Bo przyznacie, że jest to jakaś magiczna granica, zresztą jak każde „okrągłe” urodziny. Zamyka się za sobą kolejną dekadę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam żadnej biografii, ale tej historii po prostu nie mogłam powiedzieć nie. Peter Freuchen to postać, o której nigdy wcześniej nie słyszałam (doprawdy nie wiem jakim cudem, wszak potwierdzam, że ciekawszego człowieka zapewne trudno szukać na całym świecie), ale jego życiorys sprawił, że do tej pory nie mogę się otrząsnąć. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak to jest żyć pełnią życia i wykorzystywać nieograniczone pokłady życiowym możliwości, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Jest to dość pokaźna „cegiełka”, ale mam wrażenie, że te blisko 600 stron historii wielkiego (dosłownie i w przenośni) Duńczyka wyprzedzającego swoją epokę i wymigującego się wszelkim kategoriom, warte jest każdej zarwanej nocy.
Peter Freuchen od najmłodszych lat był osobą ciekawą świata, więc decyzja dotycząca tego, czym chciałby się zajmować w życiu nie była dla niego łatwa, wszak interesowało go wiele zagadnień i trudno było mu skupić się tylko na jednej kwestii. Porzucił zatem studia medyczne na rzecz aktorstwa (przyznacie, że są to dość rozbieżne zainteresowania), by następnie rozpocząć karierę podróżnika i odkrywcy. Ponadto był dziennikarzem, antropologiem, kupcem i filmowcem. Jego przeżyciami można by obdzielić kilka osób. Miał w sobie wyraźny pierwiastek odkrywcy, a przy tym towarzyszył mu optymizm i pragnienie czerpania z życia pełnymi garściami. Historia jego życia jest wręcz nieprawdopodobna.
Książka „Najciekawszy człowiek na świecie” napisana jest niezwykle barwnym i plastycznym językiem i czytało się ją z prawdziwą przyjemnością. Naprawdę aż trudno uwierzyć z jakich sytuacji Freuchen wychodził obronną ręką i jak niezwykłych przygód doświadczał. Czy zasłużył na miano najbardziej męskiego mężczyzny, którym go określano? Koniecznie zapoznajcie się z historią tego niesamowitego człowieka i sami odpowiedzcie sobie na to pytanie. Gwarantuję, że czytając tę biografię będziecie nie raz przecierać oczy z niedowierzania i mimo zarwanych nocy ani razu nie ziewniecie.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu HI:STORY

Dawno nie czytałam żadnej biografii, ale tej historii po prostu nie mogłam powiedzieć nie. Peter Freuchen to postać, o której nigdy wcześniej nie słyszałam (doprawdy nie wiem jakim cudem, wszak potwierdzam, że ciekawszego człowieka zapewne trudno szukać na całym świecie), ale jego życiorys sprawił, że do tej pory nie mogę się otrząsnąć. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żaneta Pawlik stworzyła swój osobisty styl, który z książki na książkę staje się coraz bardziej wyrazisty. „Za zasłoną milczenia” to pozycja, która dotyka trudnych tematów (do tego autorka już nas przyzwyczaiła), a przy tym jest chyba najbardziej dopracowaną pod względem stylu i języka powieścią autorki.
Dwie zupełnie różne kobiety, niespodziewanie spotykają się po kilku latach spędzonych w kompletnie odmiennych światach. Przebywająca na warunkowym zwolnieniu z zakładu karnego Dorota i opuszczająca klasztorne mury Klara próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, przeszłość pozostawiając za tytułową zasłoną milczenia. Czy jednak takie działanie jest w ogóle możliwe? Czy da się całkowicie odciąć od tego, co było?
Choć historie Klary i Doroty różnią się tak bardzo jak to tylko możliwe, w gruncie rzeczy obie kobiety szukają tego samego – zrozumienia i poczucia, że w końcu odnalazły swoje miejsce na ziemi. Akcja powieści rozwija się niespiesznie, a my stopniowo poznajemy obie bohaterki i ich tajemnice. Lubię takie psychologiczne wątki w powieściach, jednak akurat w przypadku tej konkretnej miałam poczucie, że autorka zbyt brutalnie przerwała ten proces odkrywania kolejnych kart, za szybko zakończyła swoją opowieść. Chciałabym poznać jeszcze choć fragment historii Klary i Doroty, dołożyć jeszcze garść puzzli do ich życiowej układanki. Niestety, w moim odczuciu historia opowiedziana przez panią Żanetę zakończyła się zbyt szybko, wręcz nagle. Choć cenię sobie otwarte zakończenia, tutaj czułam ogromny niedosyt.

Żaneta Pawlik stworzyła swój osobisty styl, który z książki na książkę staje się coraz bardziej wyrazisty. „Za zasłoną milczenia” to pozycja, która dotyka trudnych tematów (do tego autorka już nas przyzwyczaiła), a przy tym jest chyba najbardziej dopracowaną pod względem stylu i języka powieścią autorki.
Dwie zupełnie różne kobiety, niespodziewanie spotykają się po kilku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki Wydawnictwa Biały Wiatr zmieniają życie i oto kolejny przykład takiej właśnie niezwykłej pozycji. Ile razy w swoim życiu słyszałyście nakaz „bądź miła”? A czy bycie miłą, ułożoną i potulną da się pogodzić z niezależnością i pozwalaniem sobie na przeżywanie różnorakich emocji? Jeśli macie w głowie mnóstwo pytań i wątpliwości, to książka „Syndrom Miłej Dziewczyny” zdecydowanie rozjaśni Wam wiele kwestii. Idę też o zakład, że praktycznie każda kobieta ma w sobie choćby cząstkę tytułowego syndromu, co jest równoznaczne z wieloma tematami do przepracowania. Na szczęście wspomniana książka krok po kroku prowadzi przez najpopularniejsze mity i stwierdzenia pokutujące we współczesnym społeczeństwie i bezwzględnie się z nimi rozprawia.
Jeśli jesteś gotowa na przemianę z „Miłej Dziewczyny” w „Silną Kobietę” to jak najszybciej sięgnij po tę niezwykłą książkę. To poradnik, który powinna przeczytać absolutnie każda kobieta.

Książki Wydawnictwa Biały Wiatr zmieniają życie i oto kolejny przykład takiej właśnie niezwykłej pozycji. Ile razy w swoim życiu słyszałyście nakaz „bądź miła”? A czy bycie miłą, ułożoną i potulną da się pogodzić z niezależnością i pozwalaniem sobie na przeżywanie różnorakich emocji? Jeśli macie w głowie mnóstwo pytań i wątpliwości, to książka „Syndrom Miłej Dziewczyny”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Robaki w ścianie” to debiut Hanny S. Białys i uważam, że jest to debiut całkiem udany. Przede wszystkim ujął mnie styl i język, w jakim napisana jest ta książka. Widać, że autorka dopracowała tak historię jak i sposób, w jaki przekazuje ją czytelnikowi. Ponad 500 stron to sporo jak na kryminał i przyznaję, że momentami trochę dłużyło mi się śledztwo prowadzone przez komisarza Bondysa i jego kolegów. Jednak sama postać komisarza zasługuje na uwagę. Autorka postarała się, by był bohaterem wyrazistym i zapadającym w pamięć. Nadwrażliwość na dźwięki i zamiłowanie do liczenia wszystkiego oraz specyficzny gust muzyczny to cechy, które zdecydowanie wyróżniają Marka Bondysa na tle bohaterów współczesnych kryminałów. No i jeszcze pies Kodeks :)

Sprawy, z którymi przyszło się mierzyć komisarzowi są intrygujące, a kolejne postaci pojawiające się w książce i ich sekrety, jakie stopniowo odkrywamy, zaczynają układać się w spójną całość. Także dokonywana krok po kroku, jakby mimochodem charakterystyka Bondysa, którego poznajemy poprzez działanie i urywki wspomnień z dzieciństwa oraz współczesne relacje, w jakie jest zaangażowany, składają się na pełny i bez wątpienia interesujący obraz tej postaci, z mocnym rysem psychologicznych. To właśnie bardzo cenię w kryminałach. Nie mogę się już doczekać kolejnej części przygód komisarza Marka!

Wielkie brawa dla autorki, że wplotła w tę historię problemy, z jakimi mierzy się współczesne społeczeństwo – mamy tu wątek homoskesualny, problemy psychiczne, przemoc domową, alkoholizm. Zastanawia mnie natomiast, czy to faktycznie były główne problemy społeczne w latach 90. Wydaje mi się, że nie do końca i być może również dlatego zabrakło mi w tej książce klimatu tamtych czasów. Jestem świeżo po lekturze „Innej duszy” Orbitowskiego i kiedy porównuję Bydgoszcz lat 90. przedstawioną w tamtej powieści i tę z „Robaków w ścianie”, są to skrajnie różne obrazy. W „Robakach” ten klimat jest na wskroś współczesny i nie rozumiem, dlaczego autorka uparła się na umieszczenie akcji w latach 90. kiedy nie ma w książce praktycznie żadnych odwołań do tamtego okresu.
Pomijając jednak ten wątek, uważam, że „Robaki w ścianie” to świetny debiut i powieść warta przeczytania.


Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN

„Robaki w ścianie” to debiut Hanny S. Białys i uważam, że jest to debiut całkiem udany. Przede wszystkim ujął mnie styl i język, w jakim napisana jest ta książka. Widać, że autorka dopracowała tak historię jak i sposób, w jaki przekazuje ją czytelnikowi. Ponad 500 stron to sporo jak na kryminał i przyznaję, że momentami trochę dłużyło mi się śledztwo prowadzone przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem, brzmiałoby by ono „nierówna”. „Czerwony pamiętnik” jest debiutem pisarskim Eweliny Klimko i przyznaję, że sam pomysł na książkę był bardzo dobry (motyw z jarzębiną i piórem miał w sobie szczyptę magii i solidną dawkę romantyzmu). Jednak całej powieści brakuje rytmu. Nagłe przeskoki w akcji i to takie o kilka lat do przodu, sprawiały, że momentami trudno było mi się połapać w sytuacji życiowej bohaterów.
Emilia, główna postać tej powieści, prowadzi galerię dzieł sztuki wraz z pracownią ich konserwacji, w czym pomaga jej przyjaciel – Michał. Po śmierci ukochanej babci dziewczyna przejmuje w spadku jej biblioteczkę i odkrywa w niej zaskakujące treści. Okazuje się, że babcia Michalina miała wiele sekretów, a kluczem do jej tajemnic zdaje się być tytułowy czerwony pamiętnik...
Jak wcześniej wspomniałam sam pomysł na splątanie losów głównych bohaterów był świetny, jednak jako wymagającej czytelniczce zabrakło mi w tym głębi. Bohaterowie są powierzchowni, płascy, zbyt czarno-biali, mimo iż autorka próbuje nieco zagmatwać ich postrzeganie, rzucając fałszywe tropy, nadal brakowało mi w tym jakiejś dodatkowej warstwy.
Lubię historie, w których przeszłość przenika się z teraźniejszością, dlatego też z wielkimi nadziejami zabrałam się za lekturę tej powieści. I nie powiem absolutnie, że jestem rozczarowana, bo to całkiem niezła historia, jednak gdyby nieco bardziej ją rozbudować i zadbać o bardziej wyrazisty rys psychologiczny bohaterów, to mogła być o wiele ciekawsza książka.

Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem, brzmiałoby by ono „nierówna”. „Czerwony pamiętnik” jest debiutem pisarskim Eweliny Klimko i przyznaję, że sam pomysł na książkę był bardzo dobry (motyw z jarzębiną i piórem miał w sobie szczyptę magii i solidną dawkę romantyzmu). Jednak całej powieści brakuje rytmu. Nagłe przeskoki w akcji i to takie o kilka lat do przodu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ciche cuda” były bez wątpienia przełomową książką w dorobku Anny H. Niemczynow. Na fali popularności tamtej publikacji, autorka napisała „Słowa wdzięczności” i zapowiada kolejne, podobne wydawnictwa. Tymczasem ja, czytelniczka, początkowo urzeczona „Cichymi cudami”, „Słowami wdzięczności” już wyraźnie zmęczona, radziłabym poprzestać na tym, co już zostało wydane i nie rozmieniać się na drobne. Ja wiem, że żyjemy w czasach, gdy całkowite odzieranie się prywatności jest uznawane za coś normalnego, ale nawet tu warto jednak znać pewien umiar i nie pisać dla… samego pisania.
Wdzięczność to temat ostatnio popularny i szeroko omawiany. Sama od lat ją praktykuję i widzę jak bardzo zmieniło się w tym czasie moje postrzeganie świata, ale rozwlekanie tematu na 400 stron i pisanie na każdej z nich słowa „dziękuję” po kilkanaście razy zahacza co najmniej o grafomanię. Odnoszę wrażenie, że Anna H. Niemczynow zbyt mocno zainspirowała się twórczością niektórych koleżanek po piórze, jak choćby Agnieszki Maciąg, która podobnych tematów dotykała w swoich książkach już dobrych kilka lat temu i po wydaniu jednego bestsellera, notorycznie powtarzała to samo, choć napisane nieco innymi słowami w kolejnym, masowo produkowanych książkach. Do jakiej grupy czytelników to trafia – odpowiedzcie sobie sami. Ja w każdym razie nie podzielam zachwytów nad książką, czując wręcz lekkie zaniepokojenie, że zaczyna to wszystko zmierzać w stronę jakiegoś fanatyzmu, a przesada w żadnym wypadku nie jest niczym dobrym. Można przesadzić nawet z wdzięcznością, czego ta książka jest znakomitym przykładem.

„Ciche cuda” były bez wątpienia przełomową książką w dorobku Anny H. Niemczynow. Na fali popularności tamtej publikacji, autorka napisała „Słowa wdzięczności” i zapowiada kolejne, podobne wydawnictwa. Tymczasem ja, czytelniczka, początkowo urzeczona „Cichymi cudami”, „Słowami wdzięczności” już wyraźnie zmęczona, radziłabym poprzestać na tym, co już zostało wydane i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogromnie podoba mi się podejście autorki, które prezentuje w tej książce i do którego w bardzo subtelny sposób przekonuje czytelnika. Psychologia to nauka, która bardzo dynamicznie się zmienia, a psychopozytywność, czyli podejście do każdego uczucia w sposób wyważony, bez oceniania, za to pełne akceptacji i zrozumienia, to coś, co w 100% kupuję. Klasyfikacja emocji, jaką jeszcze do niedawna się posługiwano, dziś wydaje się zupełnie nieadekwatna do rzeczywistości. Kaczorowska przekonuje, że smutek może być przyjemny, a niektórzy nawet celowo szukają strachu, który też zapewnia im wyczekiwane doznania.
"Psychopozytywność" gęsto okraszona jest ilustracjami, zatem kolejne karty poradnika pochłaniamy wręcz niezauważalnie. Mam poczucie, że ta książka trochę uporządkowała mi w głowie, a na pewno dodała optymizmu i pozwoliła ze zrozumieniem spojrzeć na innych ludzi ich zachowania.

Ogromnie podoba mi się podejście autorki, które prezentuje w tej książce i do którego w bardzo subtelny sposób przekonuje czytelnika. Psychologia to nauka, która bardzo dynamicznie się zmienia, a psychopozytywność, czyli podejście do każdego uczucia w sposób wyważony, bez oceniania, za to pełne akceptacji i zrozumienia, to coś, co w 100% kupuję. Klasyfikacja emocji, jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Potrafisz odważnie obejmować wszystko z miłością? Z pewnością nie jest to łatwym zadaniem. Ale z najnowszą książką Jeffa Fostera zyskasz szereg wskazówek, które na pewno pomogą w przybliżeniu się do tego wyjątkowego stanu.

Odpoczynku potrzebujemy wszyscy. Na każdym etapie życia. Jednak rzadko sobie na ten odpoczynek pozwalamy, nauczeni pędu, odgrywania swoich ról, stawania się coraz lepszymi wersjami siebie. A pomyślałeś kiedyś o tym, że jesteś doskonały taki, jaki jesteś teraz? Że te emocje, które w tobie buzują także nie są niczym złym? Po prostu są i trzeba pozwolić im wybrzmieć.

„Odpocznij” to książka niezwykła, zaskakująca na wielu polach. Jednocześnie zadziwiła mnie, ale i urzekła definicja szczęścia według Fostera. Po głębszym zastanowieniu muszę przyznać, że całkowicie ona do mnie przemawia, podobnie jak wiele innych niesamowitych myśli zawartych w tej książce.

Pozwólmy sobie na chwilę odpoczynku. Na przeczytanie jednego krótkiego rozdziału tej książki, chwilę zadumy nad właśnie przeczytanymi słowami. Niech takie krótkie przystanki zdarzają się nam cyklicznie. Dajmy się oczarować ciepłu, spokojowi i niezwykle kojącej mocy płynącej z tej niebanalnej publikacji. Nawet jeśli nie przepadacie za rozwojowymi książkami, dajcie szansę tej pozycji. Jest absolutnie wyjątkowa.

Potrafisz odważnie obejmować wszystko z miłością? Z pewnością nie jest to łatwym zadaniem. Ale z najnowszą książką Jeffa Fostera zyskasz szereg wskazówek, które na pewno pomogą w przybliżeniu się do tego wyjątkowego stanu.

Odpoczynku potrzebujemy wszyscy. Na każdym etapie życia. Jednak rzadko sobie na ten odpoczynek pozwalamy, nauczeni pędu, odgrywania swoich ról, stawania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadko sięgam po książki autorstwa kogoś spoza naszego polskiego podwórka. Zazwyczaj zgrzytają mi tłumaczenia, trudno uchwycić styl danego pisarza. W przypadku książki Ann Napolitano obeszło się na szczęście bez zgrzytów. Porwała mnie ta historia. Choć tempo rozwoju wydarzeń na początku powieści momentami wydawało mi się zbyt szybkie, to zdecydowanie widać, że historia była przemyślana, a co najważniejsze przedstawione przez Napolitano losy sióstr Padavano i Williama Watersa wywołują ogromne emocje.

Autorka świetnie zarysowała postaci Julii, Sylvie, Emeline i Cecelii. Znakomicie przedstawiła wątek marzeń jakie dziewczęta snuły na temat swojej przeszłości i jak wyglądało zderzenie tych marzeń z rzeczywistością. Jednak najbardziej intrygującą i wywołującą najwięcej emocji postacią w tej książce był William. Być może dlatego, że od przedstawienia jego historii zaczęła się ta powieść, już na wstępie obdarzyłam go sympatią i poznając jego dalsze koleje losu, próbowałam zrozumieć jego zachowanie i motywacje, które nim kierowały. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to właśnie jego postać jest osią zdarzeń. Od czasu, kiedy pojawił się w rodzinie Padavano, błogie szczęście rodzinne zdaje się sypać jak domek z kart…

Uwielbiam książki z rozbudowanym wątkiem psychologicznym, a w tej powieści dostałam właśnie to, czego chciałam. Jest intrygująco, momentami zaskakująco, ale przede wszystkim wzruszająco. Podobno każda książka jest trochę o miłości. Ta jest o jej najróżniejszych obliczach. I o miłosnej sile – niebywałej i niepokonanej.

Rzadko sięgam po książki autorstwa kogoś spoza naszego polskiego podwórka. Zazwyczaj zgrzytają mi tłumaczenia, trudno uchwycić styl danego pisarza. W przypadku książki Ann Napolitano obeszło się na szczęście bez zgrzytów. Porwała mnie ta historia. Choć tempo rozwoju wydarzeń na początku powieści momentami wydawało mi się zbyt szybkie, to zdecydowanie widać, że historia była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilość poradników, których autorzy próbują nam wmówić jak mamy żyć jest wręcz przytłaczająca. Zewsząd zalewają nas reklamy cudownych specyfików, które mają pomóc nam na wszelkie dolegliwości. Żyjemy w czasach, gdzie liczą się sukcesy i bycie „kimś”, a coraz mniej uwagi poświęcamy innym ludziom. Na szczęście istnieją takie literackie diamenciki jak książka Mai Wąsały „Tabletki na życie”, w której w skondensowany i czasami dość dosadny sposób autorka sprowadza czytelnika na ziemię i przypomina o tym, co tak naprawdę jest w życiu istotne. Autorka nieco przewrotnie nadała każdemu z rozdziałów status „tabletki”, rozpisując się na temat powszechnych bolączek, trapiących tak naprawdę większość z nas. Wśród krótkich, ale jakże przesyconych głęboką treścią tekstów znajdziemy m.in. tabletkę na życiowe wypalenie, tabletkę na żonę doskonałą, czy tabletkę na marzenia. Każde z tych rozważań choć niewielkie objętościowo, zawiera w sobie ogromne bogactwo treści i emocji. Te „tabletki” zdecydowanie trzeba sobie dawkować, bo „łyknięcie” ich zbyt wielu na raz może wywołać niepożądany efekt w postaci gonitwy myśli. Na szczęście przed ich „zażyciem” nie musicie się z nikim konsultować, więc bierzcie i czytajcie, bo wielka jest mądrość w tych prostych, życiowych historiach.
(współpraca z Wydawnictwem Biały Wiatr)

Ilość poradników, których autorzy próbują nam wmówić jak mamy żyć jest wręcz przytłaczająca. Zewsząd zalewają nas reklamy cudownych specyfików, które mają pomóc nam na wszelkie dolegliwości. Żyjemy w czasach, gdzie liczą się sukcesy i bycie „kimś”, a coraz mniej uwagi poświęcamy innym ludziom. Na szczęście istnieją takie literackie diamenciki jak książka Mai Wąsały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rodzinne tajemnice to jeden z moich ukochanych książkowych motywów. I właśnie po niego sięgnęła w kolejnej swojej świątecznej powieści Krystyna Mirek. Autorka „Zielonej gwiazdki” ma chyba jednak wyraźne zastrzeżenia co do inteligencji swoich czytelników, bo zaplanowana przez nią intryga jest tak przewidywalna, że kiedy nadchodzi kulminacyjny moment świątecznej awantury, nie było tam żadnego elementu zaskoczenia. Przynajmniej dla mnie.

Także w przypadku głównego wątku miłosnego, czyli relacji rodzącej się w tempie błyskawicy między Lidią i Marcusem było dość przewidywalnie. Jedyne co mnie zaskoczyło to szybkość, z jaką 23-latka, niebędąca wcześniej w żadnej poważnej relacji, znalazła się w pokojowym hotelu z poznanym dzień wcześniej chłopakiem. W przypadku bohaterki kreowanej na rozważną i stateczną było to doprawdy dość zaskakujące. Miałam przez chwilę nadzieję na jakieś komplikacje uczuciowe na linii Ada (najlepsza przyjaciółka Lidii) – Marcus – Lidia, ale jakimś magicznym sposobem chłopak, którego dotychczasowym ulubionym zajęciem było granie koncertów w całej Europie i poznawanie po nich kolejnych fanek, zadeklarowany singiel-podróżnik, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przewartościowuje swoje życie natychmiast po poznaniu cnotliwej Lidii.

To oczywiste, że świąteczne powieści rządzą się swoimi prawami i sięgając po nie, oczekujemy sielankowego klimatu i wszechogarniającego spokoju. No i oczywiście happy endu. Ale jeśli autorka decyduje się trochę pokomplikować życie stworzonych przez siebie postaci, to niech to na litość boską chwyta za serce i wywołuje jakieś inne emocje poza zażenowaniem!
Jeśli szukacie zupełnie niewymagającej powieści z motywem świąt, gdzie nawet po wielkiej awanturze za moment wszyscy padają sobie w ramiona i wszystko wybaczają, to świetnie trafiliście. Dla mnie takie przesłodzenie i infantylność to jednaj trochę za dużo.

Rodzinne tajemnice to jeden z moich ukochanych książkowych motywów. I właśnie po niego sięgnęła w kolejnej swojej świątecznej powieści Krystyna Mirek. Autorka „Zielonej gwiazdki” ma chyba jednak wyraźne zastrzeżenia co do inteligencji swoich czytelników, bo zaplanowana przez nią intryga jest tak przewidywalna, że kiedy nadchodzi kulminacyjny moment świątecznej awantury, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie czytałam jeszcze nic, co wyszło spod pióra Ałbeny Grabowskiej. Na szczęście los się do mnie uśmiechnął i dzięki akcji LubimyCzytac.pl dostałam od wydawnictwa Rebis egzemplarz tej niesamowitej powieści. I świeżo po lekturze uroczyście deklaruję, że zamierzam nadrobić zaległości i poznać całą twórczość autorki, bo "Najważniejsze to przeżyć" totalnie mnie oczarowało.
Czy można tak powiedzieć o książce, która dotyka tak trudnych tematów? Uważam, że tak, zwłaszcza jeśli mam na myśli misterną konstrukcję przeplatających się narracji, stopniową zmianę, jaką możemy zauważyć w postępowaniu bohaterów i dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach fabułę. A wszystko to napisane w doskonałym stylu.
Nie zwykłam przepisywać w recenzjach notek wydawniczych. Wystarczy przejrzeć choćby kilka poniższych recenzji, żeby wiedzieć o czym jest ta książka. Zdecydowanie wolę się skupić na tym, by napisać, co mnie w niej zachwyciło. Oprócz wspomnianych już wcześniej elementów, pokochałam postać Mirki. Jest tak genialna, że pokochałam ją od pierwszych zdań. Najbardziej dojrzała z całej rodziny, choć najmłodsza. Twardo stąpająca po ziemi, a przy tym obdarzona niesamowitą inteligencją i godną podziwu empatią. To właśnie fragmenty przedstawione z jej perspektywy czytało mi się najprzyjemniej. Jednak trzeba też oddać autorce, że historie opowiadane przez pozostałych bohaterów tworzą genialną całość i cudownie się dopełniają.
To jedna z najlepszych powieści, jakie przeczytałam w tym roku. Ogromnie, ogromnie ją polecam!

Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie czytałam jeszcze nic, co wyszło spod pióra Ałbeny Grabowskiej. Na szczęście los się do mnie uśmiechnął i dzięki akcji LubimyCzytac.pl dostałam od wydawnictwa Rebis egzemplarz tej niesamowitej powieści. I świeżo po lekturze uroczyście deklaruję, że zamierzam nadrobić zaległości i poznać całą twórczość autorki, bo "Najważniejsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam taką prywatną kategorię książek, określaną przeze mnie jako „książki zmieniające życie” i „Ciche cuda” właśnie trafiły do tej kategorii. Kiedy sięgałam po ten tytuł, zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Zakładałam, że to będzie coś w stylu książek Agnieszki Maciąg. A jednak jest to coś więcej. Anna H. Niemczynow szczerze dzieli się swoimi doświadczeniami, opowiada o tym, czego w swoim życiu doświadczyła i daje świadectwo, że każdy, nawet największy kryzys da się pokonać. Czytając tę niezwykłą książkę powiedzenie, że „wiara potrafi góry przenosić” nabiera szczególnego znaczenia. Pani Anna na swojej życiowej drodze spotkała niejedną górę, ale potrafiła na tyle poukładać swoje życie, że dziś nikt by się nie domyślił, jak dramatyczna przeszłość kryje się za jej pięknym uśmiechem.

Gorąco polecam tę książkę, zwłaszcza, jeśli akurat macie w swoim życiu jakieś chwile zwątpienia. Choć autorka dotyka wielu trudnych i bolesnych tematów, książkę tę czyta się zaskakująco lekko. Do tej pory czytałam tylko jedną książkę Anny H. Niemczynow (była to „Maleńka”), ale po lekturze „Cichych cudów” z przyjemnością sięgnę po kolejne tytuły, jakie wyszły z jej rąk, a mając w głowie jej biografię, z pewnością inaczej spojrzę na wydarzenia, jakie zamieściła na kartach swoich powieści.

Mam taką prywatną kategorię książek, określaną przeze mnie jako „książki zmieniające życie” i „Ciche cuda” właśnie trafiły do tej kategorii. Kiedy sięgałam po ten tytuł, zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Zakładałam, że to będzie coś w stylu książek Agnieszki Maciąg. A jednak jest to coś więcej. Anna H. Niemczynow szczerze dzieli się swoimi doświadczeniami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znałam wcześniej twórczości tego autora, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. "Natychmiastowe oświecenie" zaskoczyło mnie dość mocno. Chyba nigdy jeszcze nie czytałam nic równie dziwnego, niepokojącego, a zarazem dającego do myślenia.

Książka jest zbiorem ćwiczeń, jakie David Deida proponuje tym, których interesuje tytułowe "Natychmiastowe oświecenie". Tylko czy taki stan jest w ogóle możliwy? Na pewno podczas lektury czytelnik doświadcza szerokiej gamy różnego rodzaju emocji. Pojawia się zaskoczenie, zawstydzenie, gniew, odraza, ale też rozbawienie i całe mnóstwo autorefleksji. Ten tytuł zdecydowanie nie pozostawi nikogo obojętnym.

Jeśli nie boicie się trudnych ćwiczeń, duchowych, a Wasza wyobraźnia nie zna granic, to zdecydowanie jest to książka dla Was. Idę o zakład, że w kategorii rozwoju duchowego nie czytaliście nic równie mocnego, a jednocześnie tak bardzo skłaniającego do refleksji.

*Dziękuję Wydawnictwu Biały Wiatr za egzemplarz recenzencki

Nie znałam wcześniej twórczości tego autora, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. "Natychmiastowe oświecenie" zaskoczyło mnie dość mocno. Chyba nigdy jeszcze nie czytałam nic równie dziwnego, niepokojącego, a zarazem dającego do myślenia.

Książka jest zbiorem ćwiczeń, jakie David Deida proponuje tym, których interesuje tytułowe "Natychmiastowe oświecenie". Tylko czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mała wieś na Podkarpaciu wydaje się idealnym tłem dla świątecznej powieści. Jednak „Okruchy lodu” to nie jest powieść jakiej się spodziewacie. Nie ma tu świątecznych cudów (no dobra, zdarza się jeden), bajkowej atmosfery. Są za to góry przeciwności, z jakimi muszą mierzyć się codziennie mieszkańcy małej społeczności, do której w wyniku życiowych zawirowań trafia Lauri – fiński policjant na przymusowym urlopie. Mężczyzna odwiedza rodzinne strony swojej matki, by nabrać dystansu do tego, co go spotkało i na nowo poukładać swój świat. Zupełnie nie spodziewa się tego, co zastanie na miejscu…

Patrycja Żurek stworzyła powieść ze Świętami w tle, która wyłamuje się schematom. Nic nie jest tutaj proste, a życiu mieszkańców małej podkarpackiej wioski zdecydowanie daleko do bajkowości. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów, takich jak śmierć, zdrada, przemoc domowa, bezmyślna pogoń za pieniądzem i karierą. Wigilia wcale nie jest magicznym dniem, w którym znikają wszelkie dotychczasowe problemy. Każdy z bohaterów w swoim tempie musi uporać się z dręczącymi go rozterkami i na nowo zbudować własną rzeczywistość.

W tej powieści miłość nie spada jak grom z jasnego nieba, przebaczenie nie przychodzi łatwo jak pstryknięcie palcami, a od przeszłości nie można uwolnić się jednym ostrym cięciem. I właśnie takie książki chciałabym czytać – prawdziwe, nieprzekolorowane, ale jednocześnie niosące nadzieję, że wiele zależy od nas, wystarczy tylko odważyć się na postawienie pierwszego kroku ku zmianom.

Mała wieś na Podkarpaciu wydaje się idealnym tłem dla świątecznej powieści. Jednak „Okruchy lodu” to nie jest powieść jakiej się spodziewacie. Nie ma tu świątecznych cudów (no dobra, zdarza się jeden), bajkowej atmosfery. Są za to góry przeciwności, z jakimi muszą mierzyć się codziennie mieszkańcy małej społeczności, do której w wyniku życiowych zawirowań trafia Lauri –...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przeżyć raka. I co dalej? Joanna Górska, Robert Szulc
Ocena 8,0
Przeżyć raka. ... Joanna Górska, Robe...

Na półkach:

Miałam tę recenzję zacząć słowami, że nie jest to książka dla każdego, ale po głębszym zastanowieniu, uznałam, że to wcale nie jest prawdą. Bo rak to coraz bardziej powszechna choroba, a rak piersi jest najczęściej występującym nowotworem wśród kobiet. Pewnie wiele z was ma w swoim bliskim otoczeniu kogoś, kto stoczył walkę z nowotworem, a książka Joanny Górskiej i Roberta Szulca opowiada o tym, jak wygląda życie po raku. Warto zapoznać się z jej treścią, by wiedzieć, jak zachować się w obecności byłych pacjentów onkologicznych, zrozumieć, z czym się na co dzień mierzą i uświadomić sobie, że słowa lekarza informujące o zakończeniu leczenia wcale nie oznaczają powrotu do tego, co było przed rakiem.
Nie spodziewajcie się jednak łzawych historii. Joanna Górska, z dziennikarską precyzją opowiada o tym, jak różne wyglądają różne aspekty życia po wyjściu z choroby nowotworowej. Leczenie onkologiczne niesamowicie wyniszcza ludzkie ciało. Często jest tak, że pokonując raka, dostaje się w pakiecie szereg innych schorzeń. W przypadku autorki książki „Przeżyć raka i co dalej?” były to m.in. neuropatia, osteoporoza i tężyczka.
Książka jest zapisem rozmów prowadzonych przez Joannę Górską i Roberta Szulca ze specjalistami z dziedziny psychologii, seksuologii, dietetyki i onkologii. Dziennikarka wspomina także jak wyglądało jej życie tuż po usłyszeniu magicznego zdania z ust lekarza: „jest pani zdrowa”, o czym myślała, jakie miała oczekiwania i jak miały się one wobec postrakowej rzeczywistości. Choć nie jest to lekka lektura, książkę czytało się bardzo szybko i jest to jedna z tych publikacji, które może nie są przyjemne, ale za to znacznie poszerzają horyzonty.

Miałam tę recenzję zacząć słowami, że nie jest to książka dla każdego, ale po głębszym zastanowieniu, uznałam, że to wcale nie jest prawdą. Bo rak to coraz bardziej powszechna choroba, a rak piersi jest najczęściej występującym nowotworem wśród kobiet. Pewnie wiele z was ma w swoim bliskim otoczeniu kogoś, kto stoczył walkę z nowotworem, a książka Joanny Górskiej i Roberta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam wszelkie książki poruszające tematykę hormonów, próbujące wyjaśnić, jak działa ta cudowna maszyna, jaką jest nasz organizm. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok tej publikacji. „Hormony rządzą” to genialna książka, w przystępy sposób wyjaśniająca wpływ tych niesamowitych substancji na… nie będzie nadużyciem jeśli powiem, że na nasze życie. Jesteśmy poddani wpływowi hormonów właściwie od początku naszego istnienia i nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy, w dużej mierze wpływają one także na naszą osobowość. Jeśli kiedykolwiek dotknęły was zaburzenia hormonalne, co w dzisiejszych czasach nie jest wcale tak rzadkim zjawiskiem, z pewnością doświadczyliście rozmaitych wahań nastroju i okresów, kiedy nie poznawaliście sami siebie. Cóż, to w znacznym stopniu sprawka hormonów właśnie.

Max Nieuwdorp, autor tej pasjonującej rozprawy na temat hormonów, jest doświadczonym endokrynologiem. Wieloletnie obserwacje i praca z pacjentami zaowocowały tą właśnie książką, w której szczegółowo omawia działanie poszczególnych gruczołów endokrynnych i substancji, jakie wydzielają, na każdym etapie naszego życia - od kołyski aż po grób. Nieuwdorp wspomina także o mojej ukochanej książce, od której zaczęła się u mnie fascynacja ludzkim wnętrzem, czyli „Historii wewnętrznej”. Rozdział poświęcony „magicznej szkatułce”, jak określił nasz mikrobiom autor „Hormonów…” był chyba najbardziej fascynującą częścią tej książki.

Dlaczego kobiety w ciąży najczęściej mają ochotę na słone lub kwaśne jedzenie? Czy burza hormonalna to domena wyłącznie okresu dojrzewania? Jak bardzo zbliżony może być skład mikroflory jelitowej u ciebie i twojego psa? Co to są komórki zombie i czy mamy szansę na nieśmiertelność? Brzmi interesująco? Zapewniam, że czytanie tej książki jest prawdziwą przygodą. Choć to literatura popularnonaukowa, to wciąga jak znakomita powieść i naprawdę nie sposób się od niej oderwać. Książka dosłownie naszpikowana jest ciekawostkami, zarówno historycznymi, jak i tymi dotyczącymi współczesnych medycznych odkryć. Jeśli fascynuje was ludzkie wnętrze i wszelkie zagadnienia z tym związane, to serdecznie polecam „Hormony rządzą".

Uwielbiam wszelkie książki poruszające tematykę hormonów, próbujące wyjaśnić, jak działa ta cudowna maszyna, jaką jest nasz organizm. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok tej publikacji. „Hormony rządzą” to genialna książka, w przystępy sposób wyjaśniająca wpływ tych niesamowitych substancji na… nie będzie nadużyciem jeśli powiem, że na nasze życie. Jesteśmy poddani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele osób głęboko wierzy w twierdzenie, że wszystko, czego doświadczamy ma głębsze znaczenie i zawsze dzieje się w jakimś konkretnym celu. Sama niejednokrotnie przekonałam się, że zdarzenie, które wydawało się końcem czegoś, otworzyło mnie na nowe możliwości i z perspektywy czasu okazało się wręcz błogosławieństwem. Simran Singh – pisarka, uzdrowicielka duchowa i wizjonerka w swojej publikacji „Rozmowy z Wszechświatem” przekonuje, że tytułowy Wszechświat prowadzi z nami nieustanny dialog. Musimy tylko otworzyć się na płynące od niego sygnały i przyjmować je z wielką uważnością, a będzie nam dużo łatwiej kierować swoim życiem. Zdarzało ci się kiedyś non stop napotykać te same liczby, np. na tablicach rejestracyjnych mijanych po drodze samochodów? A może jakaś książka „zawołała” cię z wystawy księgarni? Czy wiesz, że nawet zepsuty samochód, albo awaria w domu czy mieszkaniu mogą być wskazówkami wysyłanymi do ciebie przez Wszechświat? Może to brzmieć dość absurdalnie, ale po przeczytaniu tej książki i głębszym zastanowieniu, przyznaję, że zdecydowanie coś w tym jest. Jeśli lubisz nieoczywiste książki i często sięgasz po lektury, które wspomagają twój rozwój duchowy, zdecydowanie powinieneś/powinnaś zainteresować się tą pozycją.

Wiele osób głęboko wierzy w twierdzenie, że wszystko, czego doświadczamy ma głębsze znaczenie i zawsze dzieje się w jakimś konkretnym celu. Sama niejednokrotnie przekonałam się, że zdarzenie, które wydawało się końcem czegoś, otworzyło mnie na nowe możliwości i z perspektywy czasu okazało się wręcz błogosławieństwem. Simran Singh – pisarka, uzdrowicielka duchowa i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć okładkowy opis może sugerować, że to kolejna powieść o kobiecie w wielkiego miasta, która na skutek życiowych rewolucji trafia na prowincję i tam znajduje miłość swojego życia, to Żaneta Pawlik przyzwyczaiła swoich czytelników do tego, że jej książkom daleko do typowych romansideł, a i happy endy bywają oryginalne i nie zawsze „happy”. „Światło po zmierzchu” to intrygująca historia, w której przeplata się wiele wątków, poruszane są trudne, wręcz bolesne tematy, a czytelnik poznając losy kolejnych bohaterów nie raz zadaje sobie w duchu pytanie, jak on sam zachowałby się w danej sytuacji.

Autorka zadbała o mocny rys psychologiczny wykreowanych przez siebie postaci, a wśród nich prym wiedzie Julia Andrzejewska, która z pewnością nie raz zaskoczy czytelników swoimi decyzjami. „Światło po zmierzchu” to powieść pełna skrajności. Świat telewizyjnych gwiazd miesza się ze światem „zwykłych” ludzi, wielkomiejski szum przeplatany jest odgłosami pochodzącymi z serca lasu. To historia miłości w najróżniejszych wydaniach, trudnych relacji rodzinnych, to opowieść o odkrywaniu własnej tożsamości, wewnętrznej walce i trudnych wyborach. Jedno jest pewne – z tą powieścią nie będziecie się nudzić i pewnie nieprędko o niej zapomnicie.

Choć okładkowy opis może sugerować, że to kolejna powieść o kobiecie w wielkiego miasta, która na skutek życiowych rewolucji trafia na prowincję i tam znajduje miłość swojego życia, to Żaneta Pawlik przyzwyczaiła swoich czytelników do tego, że jej książkom daleko do typowych romansideł, a i happy endy bywają oryginalne i nie zawsze „happy”. „Światło po zmierzchu” to...

więcej Pokaż mimo to