rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ciężar tematyczny Zapachu malin, na szczęście dla odważnego Czytelnika, Marika Krajniewska łagodzi prostotą przekazu. Miniaturowe rozdziały. Niezwykle skąpe, za to treściwe zdania. Taki sposób posługiwania się słowem, nie narzuca jedynej, słusznej interpretacji opowieści i, co chyba ważniejsze, czyni ten proces dynamicznym, a zatem łatwiejszym do przejścia.

Utemperowany przypadkiem losowym cynizm. Oziębłość, okrywająca jak tarczą, głęboko zakorzenione cierpienie. Wyparcie, blokujące pełnię przeżywania podstawowych ludzkich emocji. Szczęście, którego się nie dostrzega, mimo, iż jest na wyciągnięcie ręki. Kalejdoskop skrajnych uczuć i okrutnych zdarzeń, zakręci w Zapachu malin losami nie tylko głównej bohaterki. Jak w cierpliwie układanym pasjansie, karta po karcie będziemy odkrywać epizody, które wpłynęły na postawy postaci. Z odkryciem każdej kolejnej, będziemy postawy te bardziej rozumieć. I mniej oceniać.

W uporządkowanym, kolorowym, idealnym jak w reklamach świecie, paradoksalnie potrzeba wstrząsu, by doznać czym jest prawdziwe życie. Utrata pozwala docenić przeszłość, a ból zrywa zasłonę iluzji teraźniejszości. Marika Krajniewska stwarza sposobność do otwarcia oczu, dusz i serc zanim los faktycznie postanowi nas doświadczyć. Poczujemy zapach malin. On znieczuli ten proces leczenia. Jedni – właśnie przez niego przechodzą. Dla innych – dopiero nadejdzie.

Ciężar tematyczny Zapachu malin, na szczęście dla odważnego Czytelnika, Marika Krajniewska łagodzi prostotą przekazu. Miniaturowe rozdziały. Niezwykle skąpe, za to treściwe zdania. Taki sposób posługiwania się słowem, nie narzuca jedynej, słusznej interpretacji opowieści i, co chyba ważniejsze, czyni ten proces dynamicznym, a zatem łatwiejszym do przejścia.

Utemperowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To wyjątkowa przyjemność natknąć się wreszcie na książkę, która zachwyci, nie znuży, zatrzyma na dłużej niż do drugiego rozdziału. I bynajmniej nie chodzi o to, że „Wchodzi koń do baru” nie posiada rozdziałów. Fabuła opiera się na pomyśle postaci ekshibicjonistycznie dzielącej się z żywą widownią uczuciami tak intymnymi, że momentami staje się to nie do zniesienia. Publika czeka na rozrywkowy stand-up, który zabierze ją z dala od szarości dnia codziennego. Zamiast tego otrzymuje porcję wyjątkowo trudnych do strawienia przemyśleń, niewygodnych wrażeń, wspomnień, o których nie zawsze chciałoby się pamiętać. I jak w prawdziwym życiu, jednych ta otwartość urzeka, innych zmusza do odwrotu. Garstka, która pozostaje, zdaje się przedstawiać jakąkolwiek wartość.

Bogata w nawiązania do żydowskiej historii, kultury, zwyczajów słodko-gorzka opowieść o życiu w trudnym świecie pokaleczonych dzieci, wychowywanych przez równie ciężko doświadczanych rodziców. Dawid Grosman w stand-up’owej formule żartuje z dramatów i dramatyzuje incydenty z pozoru komiczne. Rządzi i dzieli publicznością. Dyryguje nastrojami i choć wydaje się panować niepodzielnie nad sytuacją, nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Powieść nagrodzona Międzynarodowym Bookerem dotknie bez wątpienia każdego Czytelnika. Skłoni do szukania odpowiedzi na pytanie: nad czym tak naprawdę panujemy i na co w rzeczywistości mamy realny wpływ? Jak wielką odpowiedzialnością jesteśmy w stanie obarczyć siebie za czyny innych i jak dalece potrafimy wyprzeć ogrom nikczemności, której doświadczamy. Postawi nas przed koniecznością określenia granic lojalności i sprowokuje być może, do opracowania prywatnego systemu obrony przed zwyczajowo spotykanym złem. Receptą na sukces tej powieści, poza bezdyskusyjnym kunsztem pisarskim, jest szczerość w podejściu do ludzkiej natury i jej słabości. Żadnych uników. Żadnego krygowania się. Grosman na szczęście nie używa pudru.

To wyjątkowa przyjemność natknąć się wreszcie na książkę, która zachwyci, nie znuży, zatrzyma na dłużej niż do drugiego rozdziału. I bynajmniej nie chodzi o to, że „Wchodzi koń do baru” nie posiada rozdziałów. Fabuła opiera się na pomyśle postaci ekshibicjonistycznie dzielącej się z żywą widownią uczuciami tak intymnymi, że momentami staje się to nie do zniesienia. Publika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Emma Stonex posłużyła się „Latarnikami” nie po to, by przybliżyć Czytelnikom zagadkę zniknięcia trójki pracowników latarni morskiej, ale po to, by zamknąć ich w ciasnych obręczach klaustrofobicznych doznać. Jednostajność mijających dni służby. Rutyna ściśle określonych czynności zawodowych. Psychika zaprogramowana na rozłąkę z bliskimi i brak kontaktu ze światem zewnętrznym. Miłość do nieokiełznanego żywiołu i poczucie misji ukryte w tej niewdzięcznej profesji. Każdy kolejny rozdział będzie ociekał wszystkimi tymi aspektami, o których nie da się powiedzieć, że tworzą budzącą gorączkową ciekawość, lekturę.

„Latarnicy” nie są z pewnością zagadką kryminalną. Chociaż pytanie o przyczyny zniknięcia będzie stale nurtowało czytających, stanie się ono jedynie przyczynkiem do przyjrzenia się obliczom ludzkiej samotności, skłonności do ucieczki przed światem, a przede wszystkim skutkom przebywania w długotrwałej izolacji. Bohaterowie żyją w dwóch odrębnych światach. Na lądzie, z rodzinami i wszystkimi konsekwencjami tego faktu oraz w otoczonej ze wszystkich stron morzem, wieży. W rezultacie tej konstelacji będziemy dosłownie brnąć przez tęsknotę i poczucie straty. Miłość i wypalenie. Oddalanie się od rzeczywistości i szaleństwo. Ucieczkę od błędów i obłęd. Wolność w zamknięciu i poczucie zamknięcia na wolności.

Emma Stonex przeciągnie nas z lubością przez meandry ludzkich rozterek w obliczu niewyjaśnionego. Jak wielką wyrwę w psychice każdego z nas czyni brak odpowiedzi na pytanie dlaczego ktoś znika, doświadczymy sięgając po tę niełatwą powieść. Kiedy brak logicznego wytłumaczenia, ludzka wyobraźnia jest nieograniczona. Ratując wewnętrzny spokój, na własny użytek w podobnej sytuacji stworzymy prywatną, choćby najbardziej absurdalną, wersję wydarzeń. Uprawdopodobnimy ją i w nią uwierzymy. A potem najzwyczajniej, po ludzku, odwrócimy się na pięcie i będziemy próbowali żyć dalej.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Emma Stonex posłużyła się „Latarnikami” nie po to, by przybliżyć Czytelnikom zagadkę zniknięcia trójki pracowników latarni morskiej, ale po to, by zamknąć ich w ciasnych obręczach klaustrofobicznych doznać. Jednostajność mijających dni służby. Rutyna ściśle określonych czynności zawodowych. Psychika zaprogramowana na rozłąkę z bliskimi i brak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Córkę nieboszczyka tylko częściowo można uznać za klasyczną komedię kryminalną. Rozpoczyna się niezwykle obiecująco, lekko i zabawnie. Po pierwszych rozdziałach parzymy dobrą herbatę, mościmy się wygodnie na kanapie i mniej więcej wiemy, czego w ciągu najbliższych godzin możemy się spodziewać. I tu niespodzianka. Dla otwartych na nieoczywistości i odchylenia od z góry utartych szlaków – przyjemna. Dla nastawionych wyłącznie na rozrywkę – być może zaskakująca. Faktem jest, że wątek romantyczny idzie w zupełnie nieoczekiwanym kierunku, głównej bohaterce jednak daleko do modelowo silnych, wyrazistych postaci, a zakończenie nadchodzi znienacka i wydaje się, że jest dopiero początkiem czegoś zupełnie nowego. Trudno przejść obojętnie obok tej pozycji.

Konflikt między przyrodnimi siostrami o spadek po nagle zmarłym ojcu, nie sprawia specjalnej przyjemności w czytaniu. Poza kilkoma naprawdę dobrymi scenami ciętego dowcipu na początku historii, humoru trzeba się w następnych rozdziałach mocno doszukiwać. Wraz z kolejnym trupem, sytuacja coraz bardziej się komplikuje, tropów i trudności przybywa, a Tycjana, z którą się bezwiednie identyfikujemy, nie potrafi na nie w żaden racjonalny sposób zareagować. Popełnia błąd za błędem, co prowokuje Czytelnika do wymyślania alternatywnych wersji rozwoju sytuacji.

Godne uwagi wątki historii masonerii zdecydowanie dodają uroku powieści Joanny Jodełki. Nadają charakteru całej fabule i tworzą dość skomplikowaną sieć powiązań między większością postaci. Robi się gęsto od symboli, znaków, rytuałów i tajemniczych przekazów. Nie na tyle jednak, by stracić kontrolę nad przebiegiem zdarzeń. Ostatnie zdanie zawiesza nas na moment, pobudzając do ponownej analizy wszystkiego co przeczytaliśmy. I trzeba przyznać – bez względu na efekt owej analizy i ilość możliwych rozwiązań, zdecydowanie odczuwamy potrzebę by przeczytać więcej. Na szczęście Joanna Jodełka zaspokaja tę potrzebę w drugiej części cyklu czyli Pamiętniku karła, do którego zajrzymy już niebawem.

Córkę nieboszczyka tylko częściowo można uznać za klasyczną komedię kryminalną. Rozpoczyna się niezwykle obiecująco, lekko i zabawnie. Po pierwszych rozdziałach parzymy dobrą herbatę, mościmy się wygodnie na kanapie i mniej więcej wiemy, czego w ciągu najbliższych godzin możemy się spodziewać. I tu niespodzianka. Dla otwartych na nieoczywistości i odchylenia od z góry...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eteryczna, przepełniona zapachami, smakami i kolorami przeprawa przez skomplikowane losy nieoszczędzanej przez życie bohaterki. Silnej, bezpruderyjnej kobiety, która odważnie diagnozuje własne odczucia, intencje, motywacje. Świat kobiet, świadomie lub nie, zostaje w „Zwierzęciu” bezlitośnie determinowany zachowaniami mężczyzn. Czasem sednem emocjonalnego tsunami staje się ich samouwielbienie, czasem zwykły egoizm. Bywa, że nie są w stanie ocenić sytuacji z innej, niż własna perspektywy, a następujące po dokonanym wyborze sekwencje zdarzeń, okazują się dla nich niemożliwe do racjonalnego przeanalizowania. Czasem zaś, dotykają środka kobiecej duszy i tego właśnie dotknięcia wydaje się poszukiwać główna postać powieści – Joan. A może nie tylko ona?

Z Lisą Taddeo ważne dla nas będą nie same wydarzenia, a ich scenografia, aura, kontekst. Po mistrzowsku operując słowem, Autorka ustawi nas dokładnie tam gdzie zamierza. W azylu zadumy nad skomplikowanym spektrum ludzkich reakcji na życie, do którego nic nie jest w stanie nikogo przygotować.

„Zwierzę” wydaje się idealnym wyborem w wersji audio. Paulina Holtz użyczyła nie tylko swojego głosu, ale i talentu interpretacyjnego, dzięki czemu refleksja przychodzi słuchaczowi naturalnie i bez większego wysiłku. W zagonionym świecie bodźców i niekończącego się nigdy głodu błyskawicznych, satysfakcjonujących wrażeń, duet obu tych pań pozwala cudownie zwolnić. Bez wyrzutów sumienia przyznać sobie prawo do nieśpiesznego zajrzenia w głąb własnej intymności, idealizmu – jeżeli jeszcze go w sobie nie stłamsiliśmy, a przede wszystkim do samorozgrzeszenia się z części błędów, na które być może zostaliśmy zwyczajnie, okrutnie zaprogramowani.

Eteryczna, przepełniona zapachami, smakami i kolorami przeprawa przez skomplikowane losy nieoszczędzanej przez życie bohaterki. Silnej, bezpruderyjnej kobiety, która odważnie diagnozuje własne odczucia, intencje, motywacje. Świat kobiet, świadomie lub nie, zostaje w „Zwierzęciu” bezlitośnie determinowany zachowaniami mężczyzn. Czasem sednem emocjonalnego tsunami staje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poszukując tytułowej Zaginionej apteki, bohaterka opowieści w rzeczywistości podąża za nowym początkiem dla siebie. Dotychczasowe, wydawałoby się poukładane i spełnione życie okazuje się jedynie protezą szczęścia. Nella, bo z nią wybierzecie się w cudowną podróż w niezbadane zakamarki XVIII wiecznego Londynu, nieświadomie pomoże innej kobiecie, która kilkaset lat później znajdzie się na życiowym zakręcie.

Woń zagadki będzie nam towarzyszyć od pierwszych stron lektury. Intrygujące znaleziska, stare mapy i zapomniane zaułki. Działanie w ukryciu, kryminalny charakter poczynań głównej postaci i pragnienie odwetu za doznaną krzywdę. Surowość życia sprzed wieków w doskonale skrojonym wydaniu i siła drzemiąca w wątłych na pozór figurach. Niefortunne zdarzenia i zwroty akcji. Te wszystkie elementy składają się na przyjemną, rzetelną i ciekawą historię, przez którą przebrniemy bez większego wysiłku.

Wybór własnej drogi i postawienie na siebie bez etykietki egoizmu, szczególnie w dzisiejszych czasach okazuje się częstokroć prawdziwym wyzwaniem dla kobiety. Choć książka w głównej mierze, zajmuje się innymi zagadnieniami, umiejętnie zahacza również i o tę, niezwykle ważką aktualnie kwestię. Budzimy się ze stereotypów. Dajemy sobie przestrzeń dla mniej oczywistych wyborów. Stajemy się odporne na manipulację i schematy, które ułatwiają życie. Innym.

Poszukując tytułowej Zaginionej apteki, bohaterka opowieści w rzeczywistości podąża za nowym początkiem dla siebie. Dotychczasowe, wydawałoby się poukładane i spełnione życie okazuje się jedynie protezą szczęścia. Nella, bo z nią wybierzecie się w cudowną podróż w niezbadane zakamarki XVIII wiecznego Londynu, nieświadomie pomoże innej kobiecie, która kilkaset lat później...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która wbrew tytułowi i niestandardowej fabule jednak dokądś Czytelnika prowadzi. Dokąd, pozostaje wyłączną sprawą czytającego. Niełatwa. Nieoczywista. Momentami depresyjna i niezabiegająca zbyt nachalnie o uwagę opowieść o pustce, osamotnieniu i desperackim poszukiwaniu celu. W momentach krytycznych już tylko o rozglądaniu się za motywacją do owych poszukiwań. Głównego bohatera nie ogranicza jednak czas ani pieniądze. Ze spokojem i bez zobowiązań może oddać się rozmyślaniom nad sensem wszystkiego… Od razu brzmi bardziej kusząco.

Kiedy w książce bohaterem jest pisarz, wraz z nim pojawia się opowieść w opowieści. W Donikąd jest nie inaczej. Jedna ciekawsza od drugiej, choć nie zawsze łatwo uchwycić jej sedno. Czasem trzeba po prostu przyznać, iż owa opowieść istnieje bez wnikania w jej treść. Ufamy Autorowi i dajemy się ponieść zawiłej historii szczęśliwi tą chwilą, w której wreszcie mamy czas na przemyślenie własnych, nie do końca przepracowanych spraw. Droga, którą kroczy bohater jest na tyle symboliczna i uniwersalna, że wybrać się w nią wolno każdemu.

Oczyszczenie. To pierwsze słowo, które się nasuwa po przeczytaniu.

Strata. Pustka po niej. Pustka również przed samą stratą. Definiowanie siebie i potwierdzenie lub zaprzeczenie własnemu talentowi. Szlifowanie umiejętności kontaktowania się z drugim człowiekiem. Uczenie się uczuć. Rozpacz i depresja po kolejnych nieudanych próbach. Przypadek. Przeznaczenie. Ostatecznie odkrycie powiązań między wszystkim co się w życiu postaci Donikąd wydarza.

Mistrzowskie pióro Czerskiego zupełnie nie zdradza, iż to debiutancka powieść. Zadziwia rozmiar opisanego tymi subtelnymi zdaniami świata. Z Czerskim pole widzenia się poszerza, obnażając dotąd nieuświadomione. I pozostaje mieć jedynie zupełnie uzasadnione pretensje, że ta panoramiczna obserwacja trwa tak niemiłosiernie krótko. Za krótko by dojść. Donikąd.

Książka, która wbrew tytułowi i niestandardowej fabule jednak dokądś Czytelnika prowadzi. Dokąd, pozostaje wyłączną sprawą czytającego. Niełatwa. Nieoczywista. Momentami depresyjna i niezabiegająca zbyt nachalnie o uwagę opowieść o pustce, osamotnieniu i desperackim poszukiwaniu celu. W momentach krytycznych już tylko o rozglądaniu się za motywacją do owych poszukiwań....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Subtelnie i z humorem Ryszard Ćwirlej obnaża mechanizmy wykorzystywania naiwności i strachu przed śmiercią. Temat poważny acz potraktowany wyjątkowo lekko i z godną podziwu przenikliwością dzisiejszego obrazu zagadnienia wiary, religijności i przywiązania do tradycji. Jak płytko wierzymy, jak mało się nad tą wiarą zastanawiamy i czego kompletnie nie potrafimy ze sobą w tej wierze w logiczną całość powiązać – to wszystko wytknął nam w Niebiańskim osiedlu z przymrużeniem oka Ćwirlej. Ten swoisty rachunek sumienia ubrał w świetny i śmieszny, wakacyjny kryminał. Pozostaje jedynie posmarować się olejkiem i zalegnąć z książką na leżaku.

Uparci, milicyjni emeryci z pistoletami ukrytymi w PRL-owskich meblościankach. Wędkarze odnajdujący zwłoki. Irytujące przelewy na radio, które przez całą dobę snuje wizje niebiańskiej szczęśliwości. Irytacja mężów, naiwność steranych życiem seniorów i determinacja policyjnych adeptów. Specyfik wstrząśnięty ironią i lekko zmieszany humorem. Jest dowcipnie, ale realnie. Śmiesznie lecz wiarygodnie. Proporcje Ćwirlej dobiera idealnie.

Jednych obraża tęcza innych błyskawica. Niebiańskie osiedle nikogo obrazić nie może. Demaskuje przebiegłość “fałszywych proroków” i naiwność owieczek karmionych nadzieją. Można się przy nim rozerwać, z uznaniem uśmiechnąć lub przejrzeć jak w lustrze, o ile Czytelnikowi starczy odwagi. Na lato, na chandrę, na odmianę po serii ociekających krwią i trupami kryminałów. Dajcie się Ćwirlejowi rozbawić. Zrobi to z wdziękiem.

Subtelnie i z humorem Ryszard Ćwirlej obnaża mechanizmy wykorzystywania naiwności i strachu przed śmiercią. Temat poważny acz potraktowany wyjątkowo lekko i z godną podziwu przenikliwością dzisiejszego obrazu zagadnienia wiary, religijności i przywiązania do tradycji. Jak płytko wierzymy, jak mało się nad tą wiarą zastanawiamy i czego kompletnie nie potrafimy ze sobą w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Łańcuch zabójstw wydaje się w Sekcie nie mieć końca. Trupy powieści Stelara będą się zresztą pojawiać nie tylko jako ofiary. Będą również zwyczajne ciała do przygotowania przed pogrzebem. Dużo ciał. Niemal czujemy nieświeży zapach śmierci na każdej stronie. O tym, że Sekta jest przyjemną lekturą na weekend raczej nie można powiedzieć.

Nieszczęście goni nieszczęście. Nieprzystosowanie do życia. Brak perspektyw i niezgodne z obowiązującymi standardami motywacje do pracy i życia. Ucieczka od świata wprost w ramiona ludzi o nie do końca czystych intencjach. Niespełnione nadzieje i samotność. Zakazana miłość i brak akceptacji bliskich. Bezlitośnie wykorzystywana naiwność i trudny do powstrzymania gniew. Szczypta przypadku i okrucieństwa. Nieodwracalnie zniszczona ludzka psychika w efekcie wszystkich wymienionych wcześniej uczuć i okoliczności. Może doczekamy się namiastki happy endu w kolejnej książce serii?

Sekta jest powieścią bez fajerwerków. Jak wcześniejsze Blizny wyróżnia się, być może niezbyt efektownym, ale z pewnością wiarygodnym odbiciem szarej, znajomej rzeczywistości. Odnajdziemy w niej swojskie absurdy, mocno ograniczone perspektywy i wyjątkowo skomplikowane życiowe sytuacje. Z Sektą będziemy silnie poddawani ziemskiej grawitacji. Jeżeli przed sięgnięciem po lekturę świadomie przyjmiemy takie założenie, czeka nas tylko i wyłącznie przyjemność bycia rzetelnie potraktowanym Czytelnikiem.

Łańcuch zabójstw wydaje się w Sekcie nie mieć końca. Trupy powieści Stelara będą się zresztą pojawiać nie tylko jako ofiary. Będą również zwyczajne ciała do przygotowania przed pogrzebem. Dużo ciał. Niemal czujemy nieświeży zapach śmierci na każdej stronie. O tym, że Sekta jest przyjemną lekturą na weekend raczej nie można powiedzieć.

Nieszczęście goni nieszczęście....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na bazie dostępnych współcześnie przekazów o rzymskim mówcy i filozofie, Robert Harris stworzył świetnie czytającą się powieść, którą śmiało można nazwać elementarzem skutecznej polityki. Cyceron, człowiek marzący o najwyższych funkcjach w Państwie, swoją determinacją, niewątpliwym talentem oratorskim i umiejętnością przekuwania porażek w sukcesy jest postacią, której chętnie kibicujemy. A ten doping będzie naprawdę potrzebny do ostatniej strony.

W starożytnym Rzymie przyjrzymy się małżonkom z rozsądku, którzy z biegiem lat staną się prawdziwymi partnerami. Poznamy niewolników, którzy przebywając w głębokim cieniu staną się osią i niezbędnym elementem najważniejszych wydarzeń. Zadrżymy na spotkaniach z potężnymi wodzami dokonującymi niewiarygodnych czynów na ówczesnych polach bitew. Najważniejszą bitwę jednak podążając za Cyceronem stoczymy w senacie zabiegając z zasady o sprawiedliwość, ale jednak i trochę również o własny interes. Polityka jest brudna choć przyświecają jej szczytne idee i to za nimi idą ludzie. Jest powodem do dumy, a czasem do wstydu. Pochodnią, która rozpala nadzieje i żywym ogniem gniewu i rozczarowania. Wynosi na szczyty i sprowadza na dno. Uwodzi, ale ma ogromne wymagania. Trzeba niezwykłej mądrości by się w niej poruszać. I przeżyć.

Powieść Roberta Harris’a pozwala poznać zasady rzymskiej demokracji, hierarchię ówczesnych wartości, reguły współżycia i zwyczaje zwykłych obywateli na kilkadziesiąt lat przed rozpoczęciem naszej ery. Wyprawa w tę zamierzchłą przeszłość potrafi zauroczyć. Cyceron to gratka dla poszukiwaczy niebanalnych historii i świetnego pióra, które historię traktuje jak osnowę do opowiedzenia uniwersalnej prawdy o ludzkiej naturze.

Na bazie dostępnych współcześnie przekazów o rzymskim mówcy i filozofie, Robert Harris stworzył świetnie czytającą się powieść, którą śmiało można nazwać elementarzem skutecznej polityki. Cyceron, człowiek marzący o najwyższych funkcjach w Państwie, swoją determinacją, niewątpliwym talentem oratorskim i umiejętnością przekuwania porażek w sukcesy jest postacią, której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto nigdy nie poczuł chłodu klasztornej posadzki i półmroku zakonnych korytarzy ma szansę nadrobić tę niedopuszczalną zaległość sięgając po najnowszą powieść Krzysztofa Bochusa. Pisana w czasach współczesnej nam pandemii odniesie się, jak to u Bochusa, do zamierzchłej czasem historii. Nie zabraknie klaustrofobicznych korytarzy, tajemnych przejść i naprawdę starych woluminów. Siostry zakonne będą się dzieliły na gorliwe, wątpiące, konserwatywne i nieco bardziej postępowe. W tym tyglu ludzkich charakterów i przekonań rozegra się zaskakująco pogmatwana historia z trupami w tle. Lucyferiada godna autora Czarnego manuskryptu – tropiciela powiązań między sacrum i profanum.

W poszukiwaniu złodzieja i zabójcy zabłądzimy do samej Chorwacji, spotykając ciągle żywe demony jugosłowiańskiej wojny domowej. Poznamy trudne losy pacjentów szpitala psychiatrycznego, hipokryzję ludzi kościoła, kulisy niełatwego życia w zgromadzeniu zakonnym i zalążki nieśmiało rodzącego się związku, który nosi wszelkie znamiona mocno zakazanego owocu. Tajemnice. Zdrady. Niespełnione marzenia o idylli i bezwzględna pogoń za ich spełnieniem. Dopiero ostatnie strony zbliżą nas do rozwiązania zagadki i do tego momentu wcześniejsze typowanie sprawcy będzie jak szukanie szóstki w totka – nieosiągalne.

I niby Bochusa już znamy. Wiemy czego pisarz używa by zamieszać nam kryminalnie w głowach. A jednak ciągle udaje mu się nas zwieść, zaciekawić, zatrwożyć. Klątwa Lucyfera jest resetem po ciężkim dniu, rozrywką gdy już nie ma ochoty na rozrywanie się i motywacją do zgłębienia, już poza lekturą, bliższych i dalszych, poruszonych w niej wątków historycznych, o których zawsze możemy przecież dowiedzieć się więcej.

Kto nigdy nie poczuł chłodu klasztornej posadzki i półmroku zakonnych korytarzy ma szansę nadrobić tę niedopuszczalną zaległość sięgając po najnowszą powieść Krzysztofa Bochusa. Pisana w czasach współczesnej nam pandemii odniesie się, jak to u Bochusa, do zamierzchłej czasem historii. Nie zabraknie klaustrofobicznych korytarzy, tajemnych przejść i naprawdę starych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawka słów u Stelara wymierzona jest z aptekarską dokładnością. Razem z Tomaszem Rędzią, główną postacią rozpoczynającej się Bliznami serii, ślęczymy nad materiałem dowodowym, przesłuchujemy świadków, próbujemy szukać motywów. Z pozoru niezapowiadająca głębszych podtekstów sprawa odnalezienia niezidentyfikowanych zwłok, niebawem ujawni barwny korowód podejrzanych, zamieszanych, pokrzywdzonych oraz bardziej lub mniej wiarygodnych świadków dramatycznych zdarzeń z przeszłości. Jak wymagającym cierpliwości uczniom, Stelar da nam czas na samodzielne dochodzenie do rozwiązania zagadki, ale proces ten nie zawsze będziemy mogli określić mianem komfortowego.

Zaboli nas chłód kalkulacji. Sponiewiera świadomość, że przyjaźń to farsa, lojalność to frazes, a zaufanie czyni z nas ofiarę. Żałoba po stracie odbierze nam rozum, zaś wiara w poczucie misji zaprowadzi na manowce. Stanie się tak dlatego, że trudno przy tej lekturze znaleźć się z boku. Jest realnie. Czerstwo wręcz. Ustalenia. Fakty. Wnioski. Intuicja i czytanie mowy ciała. Pojawiają się i wątki poboczne, ale jak już wspomniano na wstępie, jest ich tylko tyle ile trzeba.

Wybierając Blizny musimy mieć świadomość, że nie sięgamy po czystą rozrywkę. Decydujemy się na rzetelny kryminał. Napisany ze znawstwem gatunku i precyzją w przekazie. Przyglądający się mrocznym stronom ludzkiej natury, jednak bez brodzenia w jeziorze krwi i bez efektownych, literackich fajerwerków. Marzenia o tropieniu przestępców spełniają się Czytelnikom Blizn. Przynajmniej na ten jeden, nieco dłuższy wieczór. Łatwo Stelarowi uwierzyć, chociaż … przyjaźń to farsa, a lojalność to frazes….

Dawka słów u Stelara wymierzona jest z aptekarską dokładnością. Razem z Tomaszem Rędzią, główną postacią rozpoczynającej się Bliznami serii, ślęczymy nad materiałem dowodowym, przesłuchujemy świadków, próbujemy szukać motywów. Z pozoru niezapowiadająca głębszych podtekstów sprawa odnalezienia niezidentyfikowanych zwłok, niebawem ujawni barwny korowód podejrzanych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Otwierając pierwszą stronę powieści Ken’a Follett’a, wyrażasz bezwarunkową zgodę na udział w operacji wojskowej na terenie okupowanej Francji. Czytając, trudno się oprzeć wrażeniu pobytu na szkoleniu operacyjnym dla agentów wywiadu. Zaczynamy zastanawiać się w jaki sposób zmienić błyskawicznie swój wygląd, którędy przemknąć pod nosem patrolu gestapo lub czego użyć by “zgubić ogon”. Świadomość ryzyka staje się nieodłącznym towarzyszem dnia, a determinacja w realizacji zadania wypełnia sens istnienia. Z Follett’em jesteśmy tam, na miejscu, między ludźmi i zdarzeniami. W akcji.

Zbliżająca się inwazja aliantów wymaga wsparcia w wielu drobniejszych akcjach sabotażowych na terenach okupowanych przez Niemców. Należy uderzyć od środka, minimalną liczbą ludzi, w jak najkrótszym czasie i przy maksymalnej sile rażenia. Wojna pochłania najlepszych ludzi, zatem pojawia się konieczność wykorzystania ochotników o, delikatnie mówiąc, znikomym wyszkoleniu. Więźniarka, arystokratka, tajemnicza piosenkarka i włamywaczka będą wkrótce oddziałem, który dokona rzeczy niemal niemożliwych.

Motorem działań dywersyjnych żołnierek bywają poza wyższymi celami również prywatne rachunki do wyrównania. Dla innych, choć może trudno w to uwierzyć, pragnienie odwiedzenia pięknego kraju. Różnorodność charakterów będzie przyczynkiem wielu zaskakujących i trudnych sytuacji. Dowodzenie operacją wojskową w takich warunkach wymagać będzie stalowych nerwów, wyjątkowej kreatywności i odwagi w podejmowaniu decyzji. Na szczęście Follett nie zostawia nas z trudnym do wykonania zadaniem samych. Przydziela nam dowódcę, za którym w rzeczywistości wielu z nas podążyło by bez wahania. Nie ma co ukrywać, że dajemy się wciągnąć w kreowaną przez niego historię i tylko dźwięk telefonu, którego zapomnieliśmy przed lekturą wyłączyć powstrzymuje nas przed włożeniem leżącego w piwnicznym kufrze munduru dziadka z epoki i wyjściem na ulicę w celu dokonania rozpoznania terenu.

Ostatnia scena jedynie utwierdza w przekonaniu, że sięgając po Kryptonim Kawki, dokonaliśmy świetnego wyboru. Wyobraźnia działa odtwarzając doskonale nakreśloną scenerię. Przed ciarkami na plecach się nie ustrzeżecie. Ale to dla tych właśnie dreszczy czytamy. Czytamy Follett’a.

Otwierając pierwszą stronę powieści Ken’a Follett’a, wyrażasz bezwarunkową zgodę na udział w operacji wojskowej na terenie okupowanej Francji. Czytając, trudno się oprzeć wrażeniu pobytu na szkoleniu operacyjnym dla agentów wywiadu. Zaczynamy zastanawiać się w jaki sposób zmienić błyskawicznie swój wygląd, którędy przemknąć pod nosem patrolu gestapo lub czego użyć by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maciej Siembieda jest mistrzem w budowaniu napięcia. W Kukłach każe nam się non stop przemieszczać między latami oscylującymi wokół II wojny światowej, a czasami następującymi krótko po procesie transformacji w Polsce. Początkowo może to stwarzać lekką trudność. Z czasem robi się fascynujące. Jakbyśmy się nie starzeli… I o to zachowanie młodości w najnowszej książce Autora głównie chodzi.

Jakub Kania, którego znamy z poprzednich powieści Siembiedy, jest tu dopiero na progu swojej prokuratorskiej kariery. Bystry, śmiały, elokwentny, skupia na sobie uwagę Czytelnika choć konkurencja jest równie zajmująca. Piękne, zagraniczne dziennikarki, liderzy tajnych, nielegalnych stowarzyszeń a nawet postaci historyczne. Akcja toczy się wartko i nie pozwala od siebie odetchnąć, no chyba, że na czas parzenia naprawdę szybkiej herbatki.

Mroczne ludzkie pragnienia, zwykła zawiść i parcie po sukces i uznanie. Tajemnice z przeszłości i garść wspomnień o czarach z ludowych przekazów. I choć czasem powieść uderza w tony niemal bajkowe, niezwykły talent Siembiedy do uprawdopodobniania nawet najbardziej nieprawdopodobnych historii, sprawia, że chcemy być czarowani ciągle od nowa. Nawet przez chwilę, książka nie traci rytmu. Poczucie humoru pozwala przejść sprawnie nad bardziej wymagającymi fragmentami, dając oddech, kiedy akcja gęstnieje i dystans, kiedy treść robi się mniej realistyczna.

Kukły to wyjątkowa mieszanka faktów i zdarzeń prawdopodobnych. Starannie dla nas dopieszczona w ten sposób, by od szarej codzienności odlecieć, ale z zachowaniem prawa do powrotnego lądowania, kiedy tylko zatęsknimy za znajomą grawitacją.

Maciej Siembieda jest mistrzem w budowaniu napięcia. W Kukłach każe nam się non stop przemieszczać między latami oscylującymi wokół II wojny światowej, a czasami następującymi krótko po procesie transformacji w Polsce. Początkowo może to stwarzać lekką trudność. Z czasem robi się fascynujące. Jakbyśmy się nie starzeli… I o to zachowanie młodości w najnowszej książce Autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mankell w “Mózgu Kennedy’ego” nie jest tym, którego znamy z serii kryminalnej z Kurtem Wallanderem. Tutaj szwedzki pisarz bez uprzedzenia sprzedaje nas światu bez nadziei, zasad moralnych i choćby odrobiny poczucia panowania nad realiami życia. W tej mrocznej historii o samotności i małości człowieka w obliczu wszechobecnego zła, skazani jesteśmy na własne, uparte pozostawanie po jaśniejszej stronie mocy. Dobro nie zwycięża. Nadzieja nie dodaje sił. Mamy tylko pewność doświadczania czegoś nowego o nas samych.

Osią opowieści jest pojedyncza śmierć, która zmusi matkę do szukania prawdy o synu. Sprowokuje ojca do odegrania niechcianej nigdy roli. Zbudzi demony tajemnych spisków i ludzi, którzy żerują na cierpieniu i niedoli bezimiennych. Szalejący wirus AIDS, pozostawiona samej sobie Afryka, niedostatek i brak perspektyw przy cichej zgodzie pozostałej części globu. Uparcie nie dająca się rozwiązać zagadka i życie wywrócone nagle do góry nogami.

Co najmniej kilka razy przerwiemy lekturę, by zastanowić się nad analogią do własnych przeżyć. Będziemy się uganiać za dojściem do prawdy, marząc jednocześnie o tym, by pozostała jednak w jakiś sposób ukryta. Złudnie przeświadczeni o tym, że okrucieństwo i obojętność już znamy, zmarzniemy od chłodu, którym zionie wykreowana w tej historii rzeczywistość. Warto jednak narazić się na nieprzyjemne skutki tego przeziębienia i odchorować podłość świata, która ma się dobrze również dzięki nam. By jeszcze raz się na nią nie zgodzić. By jeszcze raz zasmakować rozkoszy sprzeciwu. By naiwnie uwierzyć, że być może jednak … ludzi dobrej woli, jest więcej?…

Jak napisał w posłowiu Mankell, do napisania tej książki, napędzał go gniew. Zagadką pozostaje do czego Was napędzi jej lektura.

Mankell w “Mózgu Kennedy’ego” nie jest tym, którego znamy z serii kryminalnej z Kurtem Wallanderem. Tutaj szwedzki pisarz bez uprzedzenia sprzedaje nas światu bez nadziei, zasad moralnych i choćby odrobiny poczucia panowania nad realiami życia. W tej mrocznej historii o samotności i małości człowieka w obliczu wszechobecnego zła, skazani jesteśmy na własne, uparte...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ekonomiczniej byłoby zapisać mniej niż 900 stron. Oszczędność czasu Pisarza, Czytelnika, papieru. Na szczęście J.K. Rowling nie poszła na skróty i zaserwowała nam maksimum przyjemności obcowania z cudownie przez nią wykreowanym światem zagmatwanych zagadek i niebezpiecznych postaci. Wypieki na twarzy czekają nas na każdej ze stron tej opasłej księgi.

Biuro detektywistyczne się rozrasta, a wraz z tym procesem pojawiają się kolejne ciekawe postaci i ich indywidualne historie. Nowe zlecenie, które zajmie Cormoranowi i Robin ponad rok wytężonej pracy pojawia się właściwie przez przypadek. Potem już nic nie będzie przypadkiem. Ku rozwiązaniu sprawy podążymy w brawurowym tempie, pozbawieni zupełnie czasu na oddech od ogromu wydarzeń, podejrzanych, świadków i zwrotów akcji.

Powrót do tajemnicy sprzed ponad czterdziestu lat. Obyczajowe i społeczne zależności i uprzedzenia. Astrologia i nadprzyrodzone wizje. Dramaty związane z utratą zdrowia fizycznego i psychicznego. Niedomówienia i wstydliwe sekrety. Czasem nędza, czasem bogactwo. Gangi rządzące dzielnicami i niespełnione pragnienia, od których już zupełnie niedaleko do obsesji i zbrodni.

Prywatne rozterki i rozstania z przeszłością głównych bohaterów, będą stanowiły niemal równie zajmującą sferę zainteresowań Czytelnika, co wątek kryminalny. Bohaterowie i owszem, są oddani swojej pracy, ale życie poza dochodzeniem będzie mocno i boleśnie dawało im o sobie znać. O odkładaniu książki na bok możecie raczej zapomnieć. Zawiłości śledztwa w sprawie niewyjaśnionego zaginięcia będą z każdą stroną tylko potęgować ciekawość, a pragnienie poznania sprawcy, a przede wszystkim jego motywów, odbierze Wam sen na co najmniej kilka najbliższych nocy.

Na szczęście jest Robert Galbraith.

Ekonomiczniej byłoby zapisać mniej niż 900 stron. Oszczędność czasu Pisarza, Czytelnika, papieru. Na szczęście J.K. Rowling nie poszła na skróty i zaserwowała nam maksimum przyjemności obcowania z cudownie przez nią wykreowanym światem zagmatwanych zagadek i niebezpiecznych postaci. Wypieki na twarzy czekają nas na każdej ze stron tej opasłej księgi.

Biuro detektywistyczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W krótkich, nieprzegadanych rozdziałach mamy wrażenie bycia częścią opowieści. Postawy bohaterów wydają się nam zrozumiałe i dobrze uzasadnione. Proza w tej książce przechodzi miejscami w język tak piękny jak poezja. Fragmentów godnych zapisania w naszych sekretnych kajecikach na szczególne cytaty będzie w książce Piotra Adamczyka doprawdy wiele, a najbardziej zachwycające jest to, że pojawiają się nagle i bez ostrzeżenia. Tym mocniej zapadają w pamięć. Tym chętniej wertujemy stronnice w przeciwnym kierunku. Żeby jeszcze raz dotknąć. Żeby jeszcze silniej przeżyć. Żeby zapamiętać wachlarz wzruszeń, zdziwieni, że jeszcze ciągle nas na nie stać.

https://wiedziennik.pl/dom-tesknot-piotr-adamczyk/

W krótkich, nieprzegadanych rozdziałach mamy wrażenie bycia częścią opowieści. Postawy bohaterów wydają się nam zrozumiałe i dobrze uzasadnione. Proza w tej książce przechodzi miejscami w język tak piękny jak poezja. Fragmentów godnych zapisania w naszych sekretnych kajecikach na szczególne cytaty będzie w książce Piotra Adamczyka doprawdy wiele, a najbardziej zachwycające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Christian Abell w ostatniej częściej serii kryminalnej Krzysztofa Bochusa, którą otwiera Czarny Manuskrypt, nie wychodzi z roli upartego, wnikliwego i myślącego poza wszelkimi schematami, detektywa. Wali się wokół świat. Wojna dotyka również Gdańska i ludności, która dotąd żyła w euforii przywróconego do Rzeszy miasta. Morale wojska dramatycznie spada. Gwałty, spiski i walka o przetrwanie stają się esencją codzienności, w której śledczy jest zmuszony prowadzić dochodzenie w sprawie zabójstw niemieckich oficerów. Do końca niemal powieści, zasadniczym będzie tu pytanie: czy warto być jeszcze przyzwoitym?

Ratując życie własnego dziecka Abell, zostanie doprowadzony do kresu możliwości fizycznych oraz psychicznych. Stres trzymający w ryzach od śniadania po późną kolację. Presja nieznanego losu ukochanego dziecka stanie się dla niego jednocześnie motorem działań i pokusą do przekroczenia granic moralnych i etycznych. Jak wielokrotnie wcześniej, bohater Krzysztofa Bochusa pozostanie jednak wierny zasadom, które w czasach wojennej zawieruchy wydawać się mogą niezbyt racjonalne.

Poza kunsztownie skonstruowaną historią, podziwiać będziemy świetnie oddany klimat ostatnich miesięcy wojny. Zawiedzione nadzieje rdzennych mieszkańców niemieckiego Gdańska. Strach przed rosyjskim oblężeniem i nieprzewidywalnością wschodniego żołnierza. Potęga miejsca obrócona w ruinę zniszczonych kamienic i rzeczywistość racjonowanej żywności. Rozpaczliwe poszukiwanie drogi ucieczki z miasta, przypominającego z każdym dniem bardziej – miasto duchów.

Ciekawa, wielowątkowa i mądra powieść, w której wątek kryminalny wydaje się jedynie przyczynkiem do przybliżenia zupełnie innej, ważniejszej historii o nieprzewidywalności człowieczego losu oraz o sile i niestety również słabości ludzkiego charakteru.

Christian Abell w ostatniej częściej serii kryminalnej Krzysztofa Bochusa, którą otwiera Czarny Manuskrypt, nie wychodzi z roli upartego, wnikliwego i myślącego poza wszelkimi schematami, detektywa. Wali się wokół świat. Wojna dotyka również Gdańska i ludności, która dotąd żyła w euforii przywróconego do Rzeszy miasta. Morale wojska dramatycznie spada. Gwałty, spiski i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czarny manuskrypt to perełka wśród kryminałów w stylu retro. Nie dość, że sięga do historii lat 30-tych ubiegłego wieku to jeszcze pokazuje, przy okazji fascynującej historii tajemniczych zbrodni, sytuację społeczną i polityczną terenów Prus Wschodnich z perspektywy naszych zachodnich sąsiadów. Perspektywa o tyle cenna, że poruszane w niej kwestie narodowości tych ziem, nie wydają się bynajmniej oczywiste. Wiele wątków. Wiele racji. Złożoność problemu i trudna, wspólna historia. Jest zatem i przyjemnie i pouczająco.

Krzysztof Bochus nie zamyka pomysłu na ciekawą opowieść w scenerii lat poprzedzających największą z wojen naszego globu. W poszukiwaniu rozwiązania zagadki tajemniczych morderstw księży, przeniesie nas w zapierający dech w czytelniczych piersiach, czas budowania potęgi zakonu krzyżackiego. Bochus nie oszczędzi nam mrocznych sekretów ani historycznych niuansów. Przejdziemy wraz z jego bohaterami przez ukryte tunele wprost do tajemniczych komnat. Od świętych za życia do demaskowanych po śmierci. Od opętanych utopijnymi wizjami do stąpających twardo po ziemi postaci, które jeszcze na długo po lekturze, pomieszkiwać będą w naszej wyobraźni.

Kobiecych figur w powieści nie znajdziecie zbyt wielu. Te zaś, które dostąpiły zaszczytu pojawienia się w Czarnym manuskrypcie są albo świetnymi gospodyniami albo paniami niezwykle lekkich obyczajów. Istnieją też jako niewierne żony lub obiekty niespełnionych w młodości miłosnych uniesień. Świat powieściowy Bochusa jest rzetelny historycznie, wiarygodny w kreowaniu portretów psychologicznych, intrygujący w procesie dochodzenia do sprawców zbrodni i jednorodnie męski. Powieść jest jednak na tyle dobra, że ostatni z wymienionych elementów, wytrawny Czytelnik, a nawet Czytelniczka (!), jest w stanie zaakceptować 🙂

Przemycająca wraz z opowieścią kryminalną również wiedzę historyczną, nietuzinkowa, szalenie zajmująca lektura. Pochłaniana podczas wakacji, pod malborskim zamkiem, może być przysłowiowym gwoździem tegorocznego urlopu.

Czarny manuskrypt to perełka wśród kryminałów w stylu retro. Nie dość, że sięga do historii lat 30-tych ubiegłego wieku to jeszcze pokazuje, przy okazji fascynującej historii tajemniczych zbrodni, sytuację społeczną i polityczną terenów Prus Wschodnich z perspektywy naszych zachodnich sąsiadów. Perspektywa o tyle cenna, że poruszane w niej kwestie narodowości tych ziem, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi sen to świetnie zapowiadająca się fabuła. Na tym można by zakończyć wrażenia z lektury książki Roberta Harrisa. Pomysł na historię o czasach po apokalipsie najpierw rozpala ciekawość Czytelnika, by zaraz potem rozmyć się w odmętach zwalniającego tempa i ulotnej myśli przewodniej opowiadanej historii. I kiedy ciągle jeszcze łudzimy się, że Autor z pewnością bawi się z nami, celowo przeciągając chwilę, w której poszczególne fragmenty zagadki zaczną się wyjaśniać, przechodzimy niechcący w przestrzeń nierozwiniętych wątków i braku odniesień do znajomej nam poniekąd rzeczywistości. Finalny chaos powieści tylko pogłębia niestety owo wrażenie.

Epoka rozwoju, w której obecnie żyjemy, znika bezpowrotnie. Dlaczego tak się dzieje – nie wiemy. Grzebanie w odległej przeszłości jest zakazane. Kościół w ścisłej symbiozie z państwem wykorzystują, jak zwykle zresztą, niewiedzę i pompują społeczeństwu pozbawionemu edukacji i możliwości rozwoju teorię o apokaliptycznym scenariuszu biblijnego zakończenia cywilizacji XXI wieku. Odwrócenie się od Boga na rzecz wiary w naukę sprowadza na ludzkość zasłużoną karę. Cofamy się zatem do drugiego w historii średniowiecza z całą scenerią tego mrocznego okresu.

Mimo niezaspokojonego głodu ciekawie zapowiadającej się przygody czytelniczej warto sięgnąć po Drugi sen, być może po to, by znaleźć swój własny pomysł na jej rozwinięcie. Albo zakończenie. A może po to, by z refleksją spojrzeć na czas, w którym żyjemy i na idee, które przyświecają naszej współczesności. Jaka będzie rzeczywistość po nas? Jaką ocenę wystawią nam przyszłe pokolenia? Stawianie sobie tego typu pytań może się wreszcie okazać ciekawe.

Drugi sen to świetnie zapowiadająca się fabuła. Na tym można by zakończyć wrażenia z lektury książki Roberta Harrisa. Pomysł na historię o czasach po apokalipsie najpierw rozpala ciekawość Czytelnika, by zaraz potem rozmyć się w odmętach zwalniającego tempa i ulotnej myśli przewodniej opowiadanej historii. I kiedy ciągle jeszcze łudzimy się, że Autor z pewnością bawi się z...

więcej Pokaż mimo to