Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo przystępna, popularnonaukowa książka będąca próbą diagnozy kryzysu, w którym znalazła się liberalna Europa. Autor, z perspektywy liberała socjalisty, skupia się głównie na analizie błędów popełnionych w ostatnich trzech dekadach historii Europy. Szeroko krytykuje neoliberalny kapitalizm oraz kontrrewolucyjny populizm zauważając jednak, i mocno podkreślając, że oba wynikły z błędów i pomyłek samych liberałów. Lektura obowiązkowa dla wszystkich , którzy chcieliby się więcej dowiedzieć o obecnym kryzysie i szukają dobrej pozycji startowej. Gazeta Wyborcza powinna tę książkę rozdawać swoim prenumeratorom.

Bardzo przystępna, popularnonaukowa książka będąca próbą diagnozy kryzysu, w którym znalazła się liberalna Europa. Autor, z perspektywy liberała socjalisty, skupia się głównie na analizie błędów popełnionych w ostatnich trzech dekadach historii Europy. Szeroko krytykuje neoliberalny kapitalizm oraz kontrrewolucyjny populizm zauważając jednak, i mocno podkreślając, że oba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzje w Internecie , choć w większości wydawały mi się racjonalnie i analitycznie trafne, pozostawiały we mnie pewien niedosyt. Miałem wrażenie, że czegoś mi w nich brakuje, że jakiś ważny aspekt tej prozy im umyka. Nie tyle, że są błędne czy się mylą ale, że na przykład podchodzą do niej ze złej strony albo raczej, że nie podchodzą do niej z tej dobrej, właściwej. W końcu trafiłem na wywiad z Waldemarem Bawołkiem dla Wysokich Obcasów Ekstra (specjalnie odnowiłem prenumeratę cyfrową, warto dla samego wywiadu!) i dopiero wtedy wszystko mi się w głowie poukładało. Bawołek nie tworzy literackiej fikcji, nie kreuje, on po prostu przelewa siebie i swoje życie na kartki. Jak sam mówi, nie traktuje pisania jako czynności o podłożu intelektualnym a raczej fizjologicznym. Jak oddychanie, jedzenie czy pocenie się. "Echo słońca" to jego pot, oddech, to po prostu on. Bawołek to Skrytek a Skrytek to Bawołek. Kropka. To jego wspomnienia, fantazje, strachy i rozliczenia ze samym sobą. A my możemy być tylko obserwatorami i nie ma sensu ich rozczłonkowywać i analizować. Trzeba ich tylko doświadczać i za te doświadczenia dziękować autorowi.

Recenzje w Internecie , choć w większości wydawały mi się racjonalnie i analitycznie trafne, pozostawiały we mnie pewien niedosyt. Miałem wrażenie, że czegoś mi w nich brakuje, że jakiś ważny aspekt tej prozy im umyka. Nie tyle, że są błędne czy się mylą ale, że na przykład podchodzą do niej ze złej strony albo raczej, że nie podchodzą do niej z tej dobrej, właściwej. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kwiecisty styl autora z początku mnie mocno męczył ale w końcu dałem się zahipnotyzować i przeczytałem książkę, jak w transie, praktycznie za jednym posiedzeniem. Szkoda, że ostatecznie mam wrażenie, że to tak pusta lektura, która, szczególnie pod kątem postaci, przywodzi mi skojarzenia z poprawną literaturą fantasy czy z westernami. Każdy jest okropnie przerysowany w swoim cierpieniu, pięknie, brzydocie czy w byciu złym. Nie ma tu zwykłych ludzi ani zwykłych odruchów. Co mi się podobało to przedstawienie, niejako na drugim planie, polskiego antysemityzmu z tamtych czasów. Nienachalne ale dające wrażenie, że tak właśnie to mogło wyglądać.

Kwiecisty styl autora z początku mnie mocno męczył ale w końcu dałem się zahipnotyzować i przeczytałem książkę, jak w transie, praktycznie za jednym posiedzeniem. Szkoda, że ostatecznie mam wrażenie, że to tak pusta lektura, która, szczególnie pod kątem postaci, przywodzi mi skojarzenia z poprawną literaturą fantasy czy z westernami. Każdy jest okropnie przerysowany w swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytanie tej książki jest jak tarzanie się w gęstej, kleistej substancji, która przywiera do Ciebie z każdym kolejnym obrotem. Jednak im więcej ruchów wykonujesz tym bardziej orientujesz się, że obcowanie z Dociem i psychodelą końca lat 60 w Los Angeles sprawia Ci w zasadzie przyjemność. Intryga jest zagmatwana a Pynchon nie ułatwia sprawy mieszając rzeczywiste wydarzenia z narkotycznymi zwidami bohaterów. Ostatecznie wychodzi jednak zwycięsko i czuje swego rodzaju smutek, że ta jazda bez trzymanki już się skończyła. No cóz, teraz pozostaje obejrzeć film i przeczytać książkę jeszcze raz....

Czytanie tej książki jest jak tarzanie się w gęstej, kleistej substancji, która przywiera do Ciebie z każdym kolejnym obrotem. Jednak im więcej ruchów wykonujesz tym bardziej orientujesz się, że obcowanie z Dociem i psychodelą końca lat 60 w Los Angeles sprawia Ci w zasadzie przyjemność. Intryga jest zagmatwana a Pynchon nie ułatwia sprawy mieszając rzeczywiste wydarzenia z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezależnie od tego ile książek o wojnie przeczytamy i tak każda kolejna będzie co najmniej równie wstrząsająca co poprzednie. Choć tym razem jest pewna różnica. Poznajemy wojnę oczyma służących w Armii Czerwonej kobiet. Głównie młodych dziewczyn pełnych zapału, przesiąkniętych ideologią i nienawiścią do wrogów ojczyzny, które, z początku bardzo ochoczo, chcą być częścią pierwszej linii frontu. Ich spojrzenie jest stereotypowo "kobiece". W otaczającym ich horrorze chcą być choć trochę piękne, kochane. Ich historie są przerażające ale równie niesamowite jest dla mnie to, że ich perspektywa oraz cała idea tej książki wydaje mi się tak niedzisiejsza. Zmieniłem się i zmienił się świat. Wojna nie ma nic z człowieka.

Niezależnie od tego ile książek o wojnie przeczytamy i tak każda kolejna będzie co najmniej równie wstrząsająca co poprzednie. Choć tym razem jest pewna różnica. Poznajemy wojnę oczyma służących w Armii Czerwonej kobiet. Głównie młodych dziewczyn pełnych zapału, przesiąkniętych ideologią i nienawiścią do wrogów ojczyzny, które, z początku bardzo ochoczo, chcą być częścią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy jest to opowieść, która wnosi coś nowego do zbiorowego portretu ludzi dobiegających czterdziestki? Nie, choć widać, że autor lubi wspominki i ma spory sentyment do rzeczywistości początku wieku. Czy jest to opowieść drogi skupiająca się na przemianie głównego bohatera? Nie, wprawdzie akcja przenosi się z miejsca na miejsce ale w każdym z nich mamy doczynienia z zupełnie nowym bohaterem, który ową przemianę przechodzi gdzieś poza kartami książki. Każde kolejne miejsce, do którego trafia to nowa historia bardzo luźno powiązana z poprzednią. Czy jest to opowieść o radzeniu sobie z tragedią? O poczuciu winy? Moim zdaniem nie, Janek bardzo szybko sobie radzi i, z co najmniej zaskakującą precyzją, realizuje błyskawicznie poczęty plan ucieczki. No i z jaką winą? Przed czym on ucieka? Chce po prostu zniknąć? Jeżeli tak, to robi to jak całkowity psychopata, bez skrupułów włącza przycisk 'reset'. Z retrospekcji nie wynika, żeby tragedia zabrała jedyną rzecz, która trzyma go w tym świecie. W jego ucieczce jest coś nieprawdopodobnego. No i to zakończenie, które przychodzi znikąd i w moim odczuciu potwierdza tylko jego skrajny egocentryzm. Orbitowski umie pisać i mi osobiście bardzo dobrze się go czyta. Widać też, że włożył w tę książkę bardzo dużo pracy. Czasem miałem wręcz poczucie, że stara się zrobić wszystko, żeby mnie przekonać, że rzeczywiście był i widział opisywane miejsca. Niestety całość nie składa się w moim odczuciu w przekonywującą całość i jest, szczególnie po obiecującej "Innej duszy" bolesnym rozczarowaniem.

P.S. W oczy kole mnie okładka, która jest, moim zdaniem, bardzo słaba. Nieczytelna, chaotyczna, całkowicie gubi się w tłumie innych pozycji na półce i zupełnie nie zachęca do lektury.

Czy jest to opowieść, która wnosi coś nowego do zbiorowego portretu ludzi dobiegających czterdziestki? Nie, choć widać, że autor lubi wspominki i ma spory sentyment do rzeczywistości początku wieku. Czy jest to opowieść drogi skupiająca się na przemianie głównego bohatera? Nie, wprawdzie akcja przenosi się z miejsca na miejsce ale w każdym z nich mamy doczynienia z zupełnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za długa, zbyt przegadana. Autorka porzuca większość bohaterów praktycznie na samym początku opowieści, efektywnie skupiając się tylko na jednym. Odnoszę przez to wrażenie, że fabułę tworzyła dopiero w trakcie pisania książki, zmieniając na bieżąco kierunek opowieści pod wpływem tego co do tej pory napisała. Całośc jest przejaskrawiona, emocjonalnie wyolbrzymiona przez co zupełnie nierzeczywista. Główny bohater to z jednej strony człowiek zniszczony, poddający się przy pierwszej oznace nacisku, a z drugiej strony bezwzględny prawnik, przed którym wszyscy współpracownicy i klienci czują respekt. Pozostałe postaci też w większości dzielą się na bezwzględne potwory lub altruistyczne anioły. Jedynym wyjątkiem jest JB, który jest zdecydowanie najbarwniejszą i najciekawszą, i co za tym idzie, najrealniejszą postacią choć zupełnie niezrozumiale w pewnym momencie traci zupełnie na znaczeniu w oczach autorki. Ostatecznie mam wrażenie, że "Małe Życie" to baśń, fantazja, rodzaj przypowieści fałszywie ubranej w szaty realistycznej powieści obyczajowej.
P.S. Oryginalna okładka , zdjęcie Petera Hujar'a "Orgasmic Man" o wiele lepiej oddaje charakter ksiązki niż kolaż użyty na polskim wydaniu

Za długa, zbyt przegadana. Autorka porzuca większość bohaterów praktycznie na samym początku opowieści, efektywnie skupiając się tylko na jednym. Odnoszę przez to wrażenie, że fabułę tworzyła dopiero w trakcie pisania książki, zmieniając na bieżąco kierunek opowieści pod wpływem tego co do tej pory napisała. Całośc jest przejaskrawiona, emocjonalnie wyolbrzymiona przez co...

więcej Pokaż mimo to