rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Mój przyjaciel Mamut" to historia Mansi, nieśmiałej dziewczynki, która uwielbiała odwiedzać muzeum, a w nim mamuta włochatego. Czasem miała wrażenie, że może czuć się tu samotny - tak jak i ona.

To piękna, niespieszna, budująca opowieść. Dzieci przekonają się, że nawiązując nowe znajomości można wiele zyskać, choć czasem pierwszy krok jest bardzo trudny. Warto być po prostu sobą, pokazać innym to, co jest dla nas ważne, co lubimy, a dalej będzie już z górki. Jest to też tytuł, który porusza tematykę ochrony zwierząt - walki o to, aby żyjące dziś na Ziemi gatunki czekała lepsza przyszłość - żeby nie podzieliły losu mamutów. Dla mnie duży plus za subtelność, z jaką została ona poruszona.

Córkę po obejrzeniu książki zafascynował prehistoryczny zwierz. Chodziła i powtarzała w kółko: mamut, mamut! Pokazywała jaki on duży i robiła: tutuu! Bo przecież trąbą tak właśnie się robi. Choć to tytuł dla nieco większych dzieci - jak widzicie już roczniaki mogą być zachwycone.

"Mój przyjaciel Mamut" to historia Mansi, nieśmiałej dziewczynki, która uwielbiała odwiedzać muzeum, a w nim mamuta włochatego. Czasem miała wrażenie, że może czuć się tu samotny - tak jak i ona.

To piękna, niespieszna, budująca opowieść. Dzieci przekonają się, że nawiązując nowe znajomości można wiele zyskać, choć czasem pierwszy krok jest bardzo trudny. Warto być po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

✨ Są takie książki, których ostatnie strony zmieniają całe nasze postrzeganie historii. Takie, które na początku czytacie z lekkością, czasem nawet trochę od niechcenia, ale w pewnym momencie wszystko co poukładaliście sobie w głowie wywraca się do góry nogami. Zamykacie oczy, próbujecie cofnąć się o te kilka zdań, słów, sprawić, by one nigdy nie wybrzmiały...

✨ "Ostatni dzień lata" to właśnie taka powieść. Niepozorna, ale niosąca za sobą garść bardzo trudnych emocji.

✨ Muszę wam powiedzieć, że na początku nie mogłam się w nią wgryźć. Nie potrafiłam zrozumieć do czego autorka nas prowadzi, dostrzec sygnałów wskazujących kierunek wydarzeń. I przez to nie przykładałam większej uwagi do niuansów, nie analizowałam treści. Dopiero później, kiedy dotarłam do ostatnich stron - zaczęłam wracać. Zaczęłam kartkować, szukać, składać wszystko w całość. Bo nie mogłam przejść nad tą historią obojętnie. Nie, kiedy poznałam jej zakończenie.

✨ To powieść, w której znajdziecie wiele retrospekcji. Nie wiem czy nawet nie więcej niż bieżącej akcji. Nic w tym złego, choć wymaga nieco większego skupienia. Jeśli lubicie taki sposób przedstawienia historii, tę nutkę tajemnicy czającą się cały czas w kącie, to książka dla was.

✨ To, co urzekło mnie w niej najbardziej, to otwartość w okazywaniu sobie uczuć między bohaterami. Chciałabym tak odważnie i bez skrępowania dzielić się z innymi słowami o tym co czuję. Chciałabym tak pewnie mówić o emocjach. Bardzo podobało mi się podejście autorki do miłości - na poważnie, od samego początku, bez względu na wiek. Podobało mi się, jak podkreślała wartość i moc tego uczucia. Pięknego, wyjątkowego - i tak właśnie o nim pisała.

✨ Nie zapamiętam tej książki na zawsze, pewnie za kilka tygodni, miesięcy stanie mi się dość obojętna. Ale teraz wiem, że przez kilka dni będzie wypełniać moje myśli. Jeśli jesteście jej ciekawi - śmiało, spróbujcie!

✨ Są takie książki, których ostatnie strony zmieniają całe nasze postrzeganie historii. Takie, które na początku czytacie z lekkością, czasem nawet trochę od niechcenia, ale w pewnym momencie wszystko co poukładaliście sobie w głowie wywraca się do góry nogami. Zamykacie oczy, próbujecie cofnąć się o te kilka zdań, słów, sprawić, by one nigdy nie wybrzmiały...

✨ "Ostatni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkami V.E. Schwab zachwyciłam się już jakiś czas temu. Po lekturze "Vicious" kwestią czasu było sięgnięcie po kolejne tytuły. Na mojej półce stoją już wszystkie wydane w Polsce. Nie wszystkie jeszcze poznałam. Niektóre podobały mi się mocniej, inne mniej. Ale żadnej nie mogę odmówić jednego: KLIMATU.

Klimat - ciężki, gęsty, mroczny - to jeden ze znaków rozpoznawczych powieści Schwab. Kiedyś powiedziałabym, że to nie moja bajka... Ale wystarczyło, że spróbowałam, a szybko zmieniłam zdanie.

"Wiedźma z Bliska" jest debiutem. Podeszłam do niej bez wygórowanych oczekiwań. Szczerze mówiąc, po kilku poznanych wcześniej opiniach nie spodziewałam się niczego szczególnego. A otrzymałam genialną powieść!

Tak, jest w pewnym stopniu przewidywalna. Tak, wątek romantyczny był tu w zasadzie zbędny. Tak, autorka potrafi pisać jeszcze lepiej. Ale czy przeszkadzało mi to w jakimkolwiek stopniu czerpać przyjemność z lektury? Nie.

Uwielbiam książki, które mogę czytać niespiesznie, a które jednocześnie po odłożeniu na półkę przyciągają mnie do siebie jak magnes. Uwielbiam cichy dreszczyk emocji, towarzyszący mi podczas lektury. Uwielbiam historie, których klimat wydaje się wydostawać poza strony i przesiąka do umysłu mącąc myśli. I to wszystko w "Wiedźmie z Bliska" znalazłam.

Znalazłam też kilka dodatkowych rozdziałów, poświęconych chłopcu zrodzonemu z popiołu - świetne uzupełnienie historii!

Książkami V.E. Schwab zachwyciłam się już jakiś czas temu. Po lekturze "Vicious" kwestią czasu było sięgnięcie po kolejne tytuły. Na mojej półce stoją już wszystkie wydane w Polsce. Nie wszystkie jeszcze poznałam. Niektóre podobały mi się mocniej, inne mniej. Ale żadnej nie mogę odmówić jednego: KLIMATU.

Klimat - ciężki, gęsty, mroczny - to jeden ze znaków rozpoznawczych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nieoczywista, ujmująca i przesycona miłością do astronomii. Taka właśnie jest książka, którą trzymam w dłoniach.

W "Naszych Perseidach" poznajemy Kay, dziewczynę, która nigdy nie była doceniana przez rodziców, matkę. Poczuciu własnej wartości nie pomagał też fakt, że urodziła się z siwym pasmem włosów, oczami o pięknej, ale nietypowej i wyróżniającej się barwie oraz niedosłuchem. Młoda pasjonatka kosmosu snuła marzenia o odnalezieniu ciotki i ułożeniu sobie życia na nowo, razem z nastoletnią siostrą i rodziną (choćby jej drobnym kawałkiem), która będzie traktowała je godnie. Miała już plan, potrzebowała jednak czasu... Ale okazało się, że go nie mają. Z dnia na dzień dziewczyny zostały zmuszone opuścić dom rodzinny. Czekała ich wyprawa na inny kontynent, do obcego kraju, w którym nie miały nic - poza olbrzymią nadzieją na odnalezienie siostry ojca.

To powieść, która niejednokrotnie chwyciła mnie za serce. Pomimo trudnej sytuacji Kay, jej siostry Ariadne oraz innych pojawiających się w jej trakcie bohaterów - nie przytłaczała. Wręcz przeciwnie. Działała na mnie uspokajająco. Bohaterowie potrafili rozmawiać - choć musicie wiedzieć, że dla Kay rozmowy wcale nie były proste: nie rozumiała sarkazmu, często mówiła coś zbyt wprost, co nie zawsze spotykało się z pozytywnym odbiorem. Dialogi nie były może w pełni naturalne, ale przymykam na to oko. Bo ich treść była wartościowa i potrzebna.

To z pewnością powieść nieidealna, z garścią pozytywnych zbiegów okoliczności, w które ciężko mi było uwierzyć - ale przez to komfortowa i kojąca, budująca nadzieję, że z każdej sytuacji można wyjść na prostą. I to jej ogromny plus.

Jest cienka granica pomiędzy książkami poruszającymi trudne tematy w sposób nieprzytłaczający, a tymi, które wydają się nimi przeładowane za bardzo. Tutaj autorka balansowała na krawędzi - ale ostatecznie spisała się na medal.

A fabuła? Pokochałam ją całym sercem ❤️ Potrzebowałam książki takiej jak ta. I bardzo mocno ją doceniam! Jeśli macie chwilę - sięgnijcie po ten tytuł ⭐

Nieoczywista, ujmująca i przesycona miłością do astronomii. Taka właśnie jest książka, którą trzymam w dłoniach.

W "Naszych Perseidach" poznajemy Kay, dziewczynę, która nigdy nie była doceniana przez rodziców, matkę. Poczuciu własnej wartości nie pomagał też fakt, że urodziła się z siwym pasmem włosów, oczami o pięknej, ale nietypowej i wyróżniającej się barwie oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zanim wystygnie kawa" podbiło serca wielu czytelników (w tym moje), dlatego kiedy ukazała się informacja o kontynuacji książki wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. Czy sprostała moim oczekiwaniom?

Jak najbardziej! Chociaż muszę przyznać, że przez pewien moment miałam wątpliwości czy "Opowieści z kawiarni" ocenię równie mocno jak pierwszą część. Dlaczego? Dla mnie jednym z największych atutów książek Toshikazu Kawaguchiego jest ogólny pomysł na fabułę. I o ile sięgając po pierwszy tom byłam dla niego pełna podziwu - tutaj już dobrze znałam zasady panujące w kawiarni Funiculi Funicula. Miałam przez chwilę wrażenie, że autor nie będzie w stanie mnie już niczym zaskoczyć, że śledzenie historii kilku kolejnych osób, które przybędą do kawiarni, usiądą na krześle i poproszą o kawę, aby przenieść się w przeszłość nie wniesie nic nowego. A jednak się myliłam! I bardzo się z tego powodu cieszę.

Kontynuacja "Zanim wystygnie kawa" intryguje, przyciąga, wzrusza i skłania do refleksji. Pomimo dość melancholijnego nastroju panującego w książce - zasiała we mnie wiele ziarenek nadziei, radości i optymizmu. To tak naprawdę książka o ulotności chwil, przemijaniu i radzeniu sobie ze stratą, potrzebie domknięcia pewnych spraw, kiedy często jest już na to za późno. Historie nowych bohaterów rzuciły na całość nieco inne światło, pozwoliły szerzej na nią spojrzeć.

Mocno polecam! ❤️

Lektura obowiązkowa, dla wszystkich, którzy:
✨ Czytali i pokochali pierwszą część.
✨ Chcą dowiedzieć się czegoś więcej o kobiecie w białej sukience.

Jeśli jednak nie czytaliście pierwszej części - polecam zacząć od niej. Choć bez problemu odnajdziecie się w lekturze "Opowieści z kawiarni" bez jej znajomości - możecie zdradzić sobie co nieco z fabuły. A po co? 🤭

"Zanim wystygnie kawa" podbiło serca wielu czytelników (w tym moje), dlatego kiedy ukazała się informacja o kontynuacji książki wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. Czy sprostała moim oczekiwaniom?

Jak najbardziej! Chociaż muszę przyznać, że przez pewien moment miałam wątpliwości czy "Opowieści z kawiarni" ocenię równie mocno jak pierwszą część. Dlaczego? Dla...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dorosłość. Wyznania Lisa Aisato, Linn Skåber
Ocena 7,1
Dorosłość. Wyz... Lisa Aisato, Linn S...

Na półkach:

Niedługie opowieści, proste, a tak mocno poruszające czułe struny w sercu. Słowa o tym, jak może wyglądać (wygląda) dorosłość - czas, na który tak wiele z nas czekało w trakcie swojej młodości.

Bohaterowie zmieniają się co kilka stron, ukazując nam drobne fragmenty swojego życia. Dorosłego życia. Mogłoby się wydawać, że to nic szczególnego. Znajdziecie tu historie przedstawiające codziennie chwile - jak zakupy w sklepie czy wyjście do pubu. Ale to właśnie w tych niepozornych elementach życia kryje się najwięcej.

Czytałam jak zahipnotyzowana. Autorka w kilku przedstawionych historiach skupiła się na perspektywie - tej, od której zależy całe postrzeganie sytuacji. Przerzucała narrację między bohaterami lub niedopowiadała kilku słów... Aby potem sprawić, że nasze postrzeganie danej opowieści wywróci się o 180 stopni. W innych kierowała postępowaniem bohaterów dość nieszablonowo. Znalazło się tu także miejsce na piosenkę, odrobinę poezji...

Zresztą cała książka napisana była nieco poetycko, choć przecież zwykle prozą. Jednak nie mogłam się pozbyć wrażenia, że gdybym rozbiła kolejne słowa, zdania - na wersy, otrzymałbym przepiękny wiersz.

Całkowicie przepadałam w lekturze. Zostawiła mnie z głową pełną myśli. Z refleksjami, o które sama siebie nie podejrzewałam. Uwielbiam takie tytuły. I mocno Wam polecam ❤️

Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak tylko sięgnąć po "Młodość". I zrobię to na pewno!

Niedługie opowieści, proste, a tak mocno poruszające czułe struny w sercu. Słowa o tym, jak może wyglądać (wygląda) dorosłość - czas, na który tak wiele z nas czekało w trakcie swojej młodości.

Bohaterowie zmieniają się co kilka stron, ukazując nam drobne fragmenty swojego życia. Dorosłego życia. Mogłoby się wydawać, że to nic szczególnego. Znajdziecie tu historie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zamknęłam książkę, zamknęłam oczy. Chciałam otworzyć umysł, aby uwolnić z niego kłębiące się myśli, emocje, których nawet nie potrafię nazwać. Ale on nie pozwolił się ich pozbyć. Gdybym tylko wiedziała co mnie czeka, kiedy sięgnę po...

🍄 "Muchomory w cukrze" 🍄

Powieść jak poezja.
Napisana w tak piękny, obrazowy sposób! Czytając czułam się tak, jakbym sama była uczestniczką wydarzeń. W mojej wyobraźni pojawiały się wyjątkowo realistyczne obrazy. Miałam przed oczami bohaterów, całą scenerię. Przeżywałam razem z nimi, razem z nimi wdycham świeże, leśne powietrze.

Marta Bijan stworzyła niesamowity klimat i wykreowała bohaterów, którzy przyciągali do siebie w nieoczywisty sposób. Różnorodni, charakterystyczni, naturalni... Wrzuciła ich w przestrzeń tak różną od tego co znali na co dzień, że mogło to się skończyć tylko na dwa sposoby - albo dobrze, albo tragicznie. Nic pomiędzy.

Idylliczny Domek z Drewna i Szkła miał być dla piątki przyjaciół miejscem, w którym spędzą ostatnie wspólne wakacje. Niedługo ich drogi się przecież rozejdą, pójdą na studia, rozjadą się po świecie... Prawda? Ale jeszcze nie teraz, nie przez nadchodzące miesiące. Te miały być dla nich czymś wyjątkowym, nowym końcem i początkiem jednocześnie.

Niezapomnianym przeżyciem.
Z dala od internetu, telefonu.
Na łonie natury.

Z Adamem, który już przywykł do życia bez nowoczesnych technologii. Który uwielbia samotne wędrówki po lesie. Który... jest dla przyjaciół zagadką.

Tę powieść trzeba przeczytać. Nie potrafię oddać słowami tego, co ze mną zrobiła. Przez długi czas hipnotyzowała mnie opisami, przyciągała, umacniała więzy, aby potem wyrwać wszystko jednym gwałtownym ruchem. Sprawić, że nie będę mogła nabrać tchu, a oczy zajdą mgłą.

Przeczytajcie
Przeżyjcie
Warto

Zamknęłam książkę, zamknęłam oczy. Chciałam otworzyć umysł, aby uwolnić z niego kłębiące się myśli, emocje, których nawet nie potrafię nazwać. Ale on nie pozwolił się ich pozbyć. Gdybym tylko wiedziała co mnie czeka, kiedy sięgnę po...

🍄 "Muchomory w cukrze" 🍄

Powieść jak poezja.
Napisana w tak piękny, obrazowy sposób! Czytając czułam się tak, jakbym sama była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Lubieżność" to powieść, która przytłacza, ale też wciąga. Zanim zabrałam się za napisanie opinii z ciekawości przejrzałam, co sądzą o niej inni. Znalazłam takie określenia jak: realistyczna, szczera - i miałam tym słowom przytaknąć, ale... Nie chcę.

Autor przedstawia Polskę w wyjątkowo nieprzychylny sposób. Oczami bohatera, który po latach pracy w Londynie wraca do kraju, opisuje życie w stolicy. Warszawa ukazana jest jako miasto, które wieczorem chwyta, przeżuwa człowieka, aby nad ranem wypluć jego resztki. Miasto, które wysysa energię i prowadzi do upadku...

Ja widzę Warszawę jako mój dom. Kiedy potrzebuję - spokojną. Na spacerze wśród drzew, w poszukiwaniu kwitnących bzów. Kiedy indziej - pełną szumu i chaosu, ludzi. I w żadnym z obrazów w mojej głowie nie widzę Warszawy takiej, jaką przestawia autor. Choć nie przeczę, że taka istnieje. Po prostu obracamy się z bohaterem powieści w zupełnie różnych kręgach.

Czytając miałam wrażenie, jakby autor spoglądał na Warszawę przez okulary z filtrem wybierającym spośród tak różnorodnego miasta same przygnębiające elementy.

A o czym właściwie jest powieść? O samotności, o próbie odnalezienia się w realiach, które zupełnie do nas nie pasują, o układach, układzikach, korupcji i potrzebie rewolucji. Autor (swoją wyobraźnią) wprowadza nas do świata polskich elit i robi to w sposób niezwykle brutalny. Wiecie... Nie lubię pluć do własnego gniazda, nawet jeśli to tylko powieść. Jednak bardzo mocno osadzona w polskiej codzienności - i źle się czułam brnąc przez kolejne akapity ukazujące kraj w którym mieszkam z tak złej strony.

Nie mniej fabularnie wszystko zagrało i przerzucając strony - z każdą kolejną czułam się mocniej zaintrygowana.

Sięgnęłam po tę książkę trochę w ramach eksperymentu i uważam go za udany, choć w tej wybuchowej reakcji poza produktem głównym - uzyskałam garść ubocznych, nieco psujących odbiór lektury. A jednak.... Gdyby nie one, powieść nie miałaby tak mocnego wydźwięku. Tytuł daje sporo do myślenia.

"Lubieżność" to powieść, która przytłacza, ale też wciąga. Zanim zabrałam się za napisanie opinii z ciekawości przejrzałam, co sądzą o niej inni. Znalazłam takie określenia jak: realistyczna, szczera - i miałam tym słowom przytaknąć, ale... Nie chcę.

Autor przedstawia Polskę w wyjątkowo nieprzychylny sposób. Oczami bohatera, który po latach pracy w Londynie wraca do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś o książce, o której nie widziałam jeszcze złego słowa! "Wyznania rzekomo porządnej dziewczyny" to tytuł, który przyciąga, intryguje. Czy rzeczywiście pod tą żywą, barwną okładką kryje się historia, która zachwyca?

Tak! Bez dwóch zdań, to powieść, która zasługuje na swoje pięć minut. Młodzieżówka, która nie tylko wciąga, ale też przekazuje czytelnikom wiele cennych spostrzeżeń. Do tego napisana z lekkością, z humorem. Takich tytułów nigdy za wiele.

Monique wychowała się w rodzinie, w której kościół i jego zasady zawsze stawiane były na pierwszym miejscu. Jej ojciec jest pastorem, matka narzuca dziewczynie wiele rygorystycznych zasad. Nie ma mowy o jakichkolwiek rozmowach dotykających intymnych tematów... Tylko, że Mo wcale nie ma ochoty żyć tak, jak zagrają jej rodzice. Kocha ich, ale jednocześnie nie może być z nimi szczera. Kiedy chłopak rzuca ją, przez kolejną, nieudaną próbę zbliżenia, nie ma do kogo zwrócić się o pomoc. Przecież dla rodziców jedyną dopuszczalną opcją jest to, że ich córka pozostanie dziewicą do ślubu.

To książka, która w bardzo wyrazisty sposób ukazuje czytelnikom kilka ważnych kwestii.

• Na pierwszym miejscu zawsze powinien być człowiek, nie przekonania, które my sami uważamy za słuszne.

• Zawsze jest dobry czas, aby powiedzieć NIE, jeśli nie czujemy się gotowi na bliskość.

• Edukacja sēksualna jest potrzebna. Szczególnie młodym ludziom, którzy dopiero odkrywają swoje ciało.

Bardzo doceniam to, że autorka w żaden sposób nie negowała podejścia osób wierzących do sēksu, że wprowadziła postać (rodzinę) mocno związaną z kościołem, a jednocześnie otwartą na innych i z zupełnie innym podejściem do edukacji sēksualnej. To bardzo ważne!

Także pamiętajcie - tylko wy możecie decydować o własnym ciele. I nikt nie powinien narzucać wam własnych przekonań. To książka dobra dla młodzieży, ale byłoby świetnie, gdyby sięgnęli po nią również dorośli ❤️

Dziś o książce, o której nie widziałam jeszcze złego słowa! "Wyznania rzekomo porządnej dziewczyny" to tytuł, który przyciąga, intryguje. Czy rzeczywiście pod tą żywą, barwną okładką kryje się historia, która zachwyca?

Tak! Bez dwóch zdań, to powieść, która zasługuje na swoje pięć minut. Młodzieżówka, która nie tylko wciąga, ale też przekazuje czytelnikom wiele cennych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki The Agathas. Śledztwo w Castle Cove Kathleen Glasgow, Liz Lawson
Ocena 7,8
The Agathas. Ś... Kathleen Glasgow, L...

Na półkach:

"The Agathas" to kryminał, którego nie powstydziłaby się królowa gatunku. Genialnie zbudowany, niebanalny, zaskakujący! A przy tym utkany w sposób, który pozwala czytelnikom na prowadzenie własnego dochodzenia!

Młoda dziewczyna znika po halloweenowej imprezie. Dla społeczności Castle Cove (w tym policji) nie wydaje się to zaskakujące. Zeszłego lata mieli podobny incydent, zakończony happy endem... Jednak Alice wie, że takie zachowanie nie pasuje do charakteru byłej przyjaciółki. Młoda pasjonatka książek Christie postanawia działać!

Uwielbiam kryminały, w których na pewnym etapie wszelkie drobne, na pozór nic nie znaczące elementy, poutykane w różnych zakątkach fabuły - zaczynają łączyć się w całość. Nagle wszystko staje się klarowne, obraz się wyostrza, a we mnie buzuje ekscytacja! Tak właśnie było tutaj ❤️

Do rozwiązania doszłam zanim sprawa została ostatecznie wyjaśniona w książce. Mówcie mi DETEKTYW MAJA! 🕵️‍♀️

Ale przez to podziwiam powieść jeszcze mocniej. Dlaczego? To wcale nie była oczywista kwestia! Zrobiłam przerwę w czytaniu niedługo przed wydarzeniami prowadzącymi do rozwikłania zagadki. Miałam przed sobą całą noc na rozmyślanie i... Wtedy coś klikneło! W moim umyśle zaczął kształtować się alternatywny scenariusz, zaczęłam analizować poszczególne fragmenty przeczytanej historii. Kiedy wstałam rano, z głową pełną przemyśleń - byłam podekscytowana i PEWNA, że mam rację! PRZE-GENI-AL-NE uczucie! Przytrafiło mi się po raz pierwszy. Zwykle podczas czytania kryminałów snuję domysły, mam swoje podejrzenia, wiadomo. Ale tutaj... To był inny level przeżyć! 🤯

Angażująca, nieoczywista, emocjonująca, hipnotyzująca (zupełnie jak okładka)! Do tego charakterni, barwni, różnorodni bohaterowie. Sympatyczni, ale skrywający wiele tajemnic, stawiający codziennie czoła wielu trudnościom niewidocznym dla zewnętrzengoo świata.

Bardzo mocno polecam ❤️

"The Agathas" to kryminał, którego nie powstydziłaby się królowa gatunku. Genialnie zbudowany, niebanalny, zaskakujący! A przy tym utkany w sposób, który pozwala czytelnikom na prowadzenie własnego dochodzenia!

Młoda dziewczyna znika po halloweenowej imprezie. Dla społeczności Castle Cove (w tym policji) nie wydaje się to zaskakujące. Zeszłego lata mieli podobny incydent,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Iga i zaczarowany miś. Prawdziwa katastrofa" to książka, która porusza właśnie ten temat. Dziewczynka podczas wiosennego spaceru z dziadkiem po jej ulubionym parku dostrzega wiele porozrzucanych śmieci - są wszędzie! Postanawia więc działać - razem ze swoim pluszowym misiem wapda na pomysł, aby zorganizować wielkie sprzątanie i przywrócić czystość w parku.

🌳 To bardzo wartościowa, wesoła, pozytywna historia. Zwraca uwagę maluchów na kwestię dbania o środowisko. Może być świetnym punktem zaczepienia do rozmowy na ten właśnie temat.

🌳 Tylko jedna rzecz jakoś mi tu wadzi. Za zorganizowanie akcji sprzątania parku dziewczynka dostaje statuetkę od prezydenta miasta. Piękny gest, nie powiem, ale nie jestem pewna, czy potrzebny w książce. Warto uczyć dzieci ochrony środowiska - ale motywacją nie powinna być jakaś wygórowana nagroda :)

🌳 Iga zadaje dziadkowi bardzo ważne pytanie - dlaczego ludzie zaśmiecają parki? Można je rozszerzyć o dowolne miejsce na Ziemi. Dziadek nie zna odpowiedzi. Ja także. Choć świadomość ludzi wydaje się rosnąć, nadal wiele zużytych rzeczy ląduje w lasach, na trawnikach, w morzach. Uczmy najmłodsze pokolenie dbania o planetę, na której żyjemy od samego początku!

"Iga i zaczarowany miś. Prawdziwa katastrofa" to książka, która porusza właśnie ten temat. Dziewczynka podczas wiosennego spaceru z dziadkiem po jej ulubionym parku dostrzega wiele porozrzucanych śmieci - są wszędzie! Postanawia więc działać - razem ze swoim pluszowym misiem wapda na pomysł, aby zorganizować wielkie sprzątanie i przywrócić czystość w parku.

🌳 To bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tego tytułu - widziałam, że to lektura dla mnie!

Co prawda żadna ze mnie fizyczka (ani matematyczka), ale mimo to od początku czułam się w pewien sposób powiązana z bohaterami i potrafiłam wejść w ich świat. Tak samo jak w przypadku Evie - niełatwo mi nawiązywać nowe znajomości a publiczne wystąpienia sprawiają, że tętno przyspiesza mi do nienaturalnych wartości. Tak samo jak ona - swoje pierwsze miłosne chwile przeżywałam w liceum. Tak samo jak ona - wielu rzeczy się obawiam. Ale też tak jak ona idę do przodu mimo wszystko i dzięki osobom wokół mnie, każdego dnia otwieram się bardziej na świat.

Zazwyczaj nie lubię trójkątów miłosnych w książkach. Ale tutaj było inaczej i jestem pełna podziwu dla autorki za to, że udało jej się stworzyć tak sympatycznych i racjonalnych bohaterów! Tu wszystko było subtelne, naturalne, nic nie działo się na siłę, a przede wszystkim - nikt się nie obrażał, nie robił scen. Bohaterowie rozmawiali! Podkreślam to, bo choć nie od dziś wiadomo, że rozmowa mogłaby zapobiec niejednemu konfliktowi - rzadko w książkach znajduje się dla niej miejsce.

To powieść, która pozwoliła mi się cofnąć trochę w czasie, poczuć motyle w brzuchu na myśl o pierwszym pocałunku czy poznawaniu się nawzajem. To też książka, która pokazała jak fascynujący może być świat nauki - co ja mogę tylko potwierdzić! Bardzo się cieszę, że powstają książki, w których nauka ukazywana jest jako coś, co może zajmować młodych ludzi, coś, co jest piękne, wciągające i interesujące.

Poza tym w powieści poruszone są także problemy związane ze zdrowiem psychicznym, z lękami, z terapią. Bohaterka ma nie lada zadanie - bo poza własnymi barierami musi mierzyć się także z matką, która wydaje się jej wspomniane bariery zacieśniać, wmawiać. Ciekawa kwestia i myślę, że dobrze przedstawiona.

Co mogę powiedzieć więcej? Bardzo miło spędziłam czas przy lekturze. Czytając czułam się komfortowo, zżyłam się z bohaterami i bardzo chciałabym potowarzyszyć im trochę dłużej! ❤️ Polecam!

Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tego tytułu - widziałam, że to lektura dla mnie!

Co prawda żadna ze mnie fizyczka (ani matematyczka), ale mimo to od początku czułam się w pewien sposób powiązana z bohaterami i potrafiłam wejść w ich świat. Tak samo jak w przypadku Evie - niełatwo mi nawiązywać nowe znajomości a publiczne wystąpienia sprawiają, że tętno przyspiesza mi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie sięgać po książkowe cegiełki? Przyznam, że ja niemal za każdym razem czuję opór. Ale jednocześnie, kiedy już sięgnę po tak długą lekturę - przedstawiony w niej świat przyciąga mnie jak magnes. Bohaterowie książki stają się mi bliscy, w pewnym momencie czuję się tak, jakbym sama brała udział w opisywanych wydarzeniach.

Tak właśnie było teraz, kiedy dzień po dniu wracałam do Knockemout - do Naomi, do Knoxa. Zżyłam się z nimi. Otwierając książkę przenosiłam się w ich rzeczywistość, mierzyłam z ich problemami. Stałam tuż obok, obserwowałam, dopingowałam, gdy tego potrzebowali.

"To, co zostaje w nas na zawsze" to książka, która pozwoli wam odpłynąć, zapomnieć o realnym świecie. Momentami trudno się od niej oderwać. Ale pomimo wielu niewiadomych, przyspieszeń akcji, chwil przyprawiających o szybsze bicie serca - odebrałam ją jako dość niespieszną lekturę. Może to dlatego, że jej czytanie rozłożyłam w czasie? Ale słuchajcie - to była moja najlepsza decyzja! Każdego dnia wracałam do niej z zaciekawieniem, przepełniona myślami, chętna na śledzenie kolejnych wyzwań stawianych przed bohaterami. I każdego dnia odnajdywałam w niej nieco inny ładunek emocji. Prawdopodobnie, gdybym postanowiła przeczytać ją jednym ciągiem odczułabym niezły emocjonalny rollercoaster!

To powieść o solidnych podstawach, bardzo dobrze wykreowanych bohaterach, z klimatem. Choć ma ponad sześćset stron - nie czuć tej objętości. Szczerze mówiąc, chętnie przeczytałabym kolejne tyle, byle jeszcze trochę pobyć w tym świecie. A to u mnie nieczęste odczucie.

Co prawda były momenty, w których... Chciałabym poczuć coś więcej, a nie potrafiłam odpowiednio wejść w przeżycia bohaterów. Ale to dość indywidualna kwestia, więc nie będę jej oceniać.

Była złość, smutek, radość, wzruszenie, nadzieja. Były motylki w brzuchu i szeroki uśmiech. Było wszystko czego potrzeba, aby wspaniale spędzić czas!

Z przyjemnością sięgnę po kolejny tom serii. A was zachęcam do przeczytania historii ❤️

P.S. Nie wiem, jak można nie lubić Knoxa 🥹

Lubicie sięgać po książkowe cegiełki? Przyznam, że ja niemal za każdym razem czuję opór. Ale jednocześnie, kiedy już sięgnę po tak długą lekturę - przedstawiony w niej świat przyciąga mnie jak magnes. Bohaterowie książki stają się mi bliscy, w pewnym momencie czuję się tak, jakbym sama brała udział w opisywanych wydarzeniach.

Tak właśnie było teraz, kiedy dzień po dniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z pewnością jest to tytuł, którym warto się zainteresować, jeśli szukacie książki w lekko fantastycznym klimacie.

Morowia to wyspa, na której wspólne życie toczą alkonosty i istoty człowiecze. A przynajmniej - toczyli. Od momentu zatonięcia statku z mieszkańcami wyspy, spowodowanego przez wielką falę, wszystko zaczęło się rozpadać. Alkonosty (dysponujące śpiewaczą magią, będące ludźmi, jednak posiadające ptasie pióra) zostały wygnane na bagna - podejrzewano, że to ich czary spowodowały wypadek.

Makolągwa jest nastolatką, alkonostem - i razem z ojcem mieszka od trzech lat na bagnach. Dziewczyna tęskni za przyjaciółmi, za domem, za normalnym życiem. Niczego nie pragnie bardziej od zjednoczenia wszystkich mieszkańców Morowii. Kiedy jej ojciec zostaje aresztowany postanawia działać.

"Zaklinaczka burz" to hipnotyzująca powieść. Przyciągająca, trzymająca w napięciu. Nieoczywista, przepełniona ciekawymi zwrotami akcji. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła!

Przez pierwsze kilkadziesiąt stron wdrażałam się w opisywany świat, poznawałam panujące zwyczaje, próbowałam zrozumieć kim były alkonosty i jak działała ich magia. Na początku miałam trochę wątpliwości, czy to wszystko nie jest zbyt zagmatwane, czy wymyślanie postaci takich jak one było konieczne? I powiem wam, że nadal te wątpliwości mam. Ale jednocześnie bardzo dobrze spędziłam z tą książką czas, nie mogłam - nie chciałam się od niej odrywać!

To opowieść o przyjaźni, przywiązaniu, trosce, niesamowitej odwadze, budowanej na pragnieniu dobra dla wszystkich mieszkańców wyspy. Cieszę się, że wpadła w moje ręce! Polecam waszej uwadze ❤️

Z pewnością jest to tytuł, którym warto się zainteresować, jeśli szukacie książki w lekko fantastycznym klimacie.

Morowia to wyspa, na której wspólne życie toczą alkonosty i istoty człowiecze. A przynajmniej - toczyli. Od momentu zatonięcia statku z mieszkańcami wyspy, spowodowanego przez wielką falę, wszystko zaczęło się rozpadać. Alkonosty (dysponujące śpiewaczą magią,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co znajdziecie w środku? Bajki, legendy, podania ludowe z przeróżnych zakątków świata. Autorki prowadzą nas przez kolejne krainy, przedstawiając związane z nimi pradawne opowieści i wierzenia. Znajdziecie tu mnóstwo ciekawostek związanych z mitycznymi stworzeniami czy innymi istotami jakby nie z tego świata - zamieszkującymi lasy, morza i oceany, góry, wzgórza i doliny, a także rzeki, jeziora czy mokradła.

Przyznam, że zawsze wolałam trzymać się realnych historii. Fantastyka, mitologie czy legendy nigdy nie były moim pierwszym wyborem. Raczej ich unikałam. Ale ta książka zasiała we mnie ciekawość i chyba częściej będę sięgać po tytuły w takich klimatach!

Bardzo doceniam fakt, że przedstawione zostały wierzenia z najróżniejszych miejsc na Ziemi. I że każde zostało barwnie zilustrowane! To niełatwe zadanie - przedstawić wiarygodnie tak wiele dzikich stworzeń, których nigdy nie widziało się na oczy!

Krótkie opowieści przyciągają, hipnotyzują, rozbudzają chęć zagłębienia tematu, poznania legend z najodleglejszych krain. Intrygująca książka! Można dzięki niej cofnąć się o tysiące lat i przekonać jak dawniej ludzie tłumaczyli sobie rzeczywistość i mechanizmy rządzące światem - i jak różniło się to podejście w zależności od miejsca, w którym żyli.

Świetny tytuł ❤️ Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to kreska - może trochę nie w moim guście. Ale o gustach się nie dyskutuje, a całość sprawia obłędne wrażenie!

Serdecznie polecam waszej uwadze! 🌱

Co znajdziecie w środku? Bajki, legendy, podania ludowe z przeróżnych zakątków świata. Autorki prowadzą nas przez kolejne krainy, przedstawiając związane z nimi pradawne opowieści i wierzenia. Znajdziecie tu mnóstwo ciekawostek związanych z mitycznymi stworzeniami czy innymi istotami jakby nie z tego świata - zamieszkującymi lasy, morza i oceany, góry, wzgórza i doliny, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nieczęsto sięgam po książki tego rodzaju, zwykle nie umiem się w nich odnaleźć, a zamiast cieszyć się lekturą błądzę gdzieś pomiędzy znudzeniem a irytacją - ale nie tutaj. Ten tytuł czytałam z przyjemnością!

Znajdziecie tu trochę teorii, badań naukowych, ale też przykładów wziętych prosto z życia - dotyczących rozwoju i wychowania maluchów (chodzi to głównie o dzieci 2-5 lat, ale i nieco młodsze). Autorki zachęcają do spojrzenia na świat oczami dziecka - przyznam, że niejednokrotnie znacznie rozjaśniło mi to zachowanie maluchów - wyjaśniają kierujące dziećmi mechanizmy, tłumaczą w jakim wieku szkraby są w stanie zrozumieć określone kwestie.

To była wyjątkowo ciekawa przygoda! Na pewno wyciągnęłam z niej wiele dobrego dla siebie (i Łucji), zrozumiałam kiedy mogę spodziewać się określonych reakcji małej na konkretne wydarzenia i jak sobie z nimi radzić, aby wyszło to nam obu na dobre. Nie powiem, żeby ten tytuł był dla mnie wyjątkowo odkrywczy pod względem głównej treści, ale okraszenie jej wieloma ciekawostkami, poparcie wynikami badań, a też sam sposób przedstawienia tematu sprawił, że czytałam z dużym zainteresowaniem i utrwaliłam się w przekonaniu, że budowanie więzi z dzieckiem jest dla mnie ważne.

Znajdziecie tu trochę wskazówek, gotowych pomysłów na zachowanie w kryzysowych sytuacjach z maluchem, ale przede wszystkim na spokojnie ułożycie sobie w głowie to, co dla was samych jest ważne przy wychowaniu dzieci. Autorki wiele sugerują, ale do niczego nie zmuszają. Sama przyznam, że nie wszystkiepropozycje chciałabym wcielać w życie. Ale nie o to tu chodzi.

To książka, przy której odetchnęłam i przy której zdobyłam garść bardzo ciekawych informacji (którymi teraz będę obsypywać innych we wszelkich rozmowach dotyczących dzieci). Widzieliście na przykład, że niechęć do zielonych warzyw jest w nas ewolucyjnie zakodowana? Albo, że dopiero w wieku około 4 lat dzieci są w stanie spojrzeć na daną sytuację z perspektywy innej osoby?

Bardzo polecam, jeśli szukacie lektury, która odrobinę wesprze was w wychowaniu maluchów ❤️

Nieczęsto sięgam po książki tego rodzaju, zwykle nie umiem się w nich odnaleźć, a zamiast cieszyć się lekturą błądzę gdzieś pomiędzy znudzeniem a irytacją - ale nie tutaj. Ten tytuł czytałam z przyjemnością!

Znajdziecie tu trochę teorii, badań naukowych, ale też przykładów wziętych prosto z życia - dotyczących rozwoju i wychowania maluchów (chodzi to głównie o dzieci 2-5...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niuniusia czeka dzień pełen wrażeń. To właśnie dziś po raz pierwszy, razem ze swoim tatą, wybiera się do muzeum zobaczyć na własne oczy dinozaury! Mały prosiaczek bardzo przeżywa to wydarzenie. Nie może się doczekać wyprawy! Piękne ukazana jest tu radość dziecka z nowych przeżyć. Ta fascynacja światem, zapał do odkrywania kolejnych ciekawych miejsc.

Już sama droga do muzeum okazuje się dla Niuniusia wyjątkowo ciekawa. Na nosy kapie im deszcz, pod nogami mnożą się błotniste kałuże, po których można skakać. W dodatku maluch znajduje na ścieżce same skarby - tutaj kamyk, tam patyk!

Z przyjemnością przyglądałam się poczynaniom szkraba i uśmiechałam na myśl o moich przyszłych spacerach z Łucją, które pewnie już niedługo będą wyglądały podobnie! Bardzo podobała mi się tutaj postawa taty prosiaczka, który wyrozumiale spoglądał na poczynania synka, przypominając jednocześnie o celu ich wyprawy.

W muzeum Niuniusia spotyka jednak niemiłe rozczarowanie, a właściwie - niemiły pan. Stoi z ponurą, poważną miną i tylko burczy czego tu robić nie wolno. A musicie wiedzieć, że... niewiele wolno. Maluch szybko traci początkowy zapał, uśmiech mu przygasa, radość z dotychczasowego spaceru też gdzieś ulatuje...

Opowieść pokazuje, że dzieci chłoną otoczenie, nowe miejsca, rzeczy, wydarzenia całymi sobą, a uczą się poprzez zabawę. Nie można wymagać od maluchów powagi, tłumienia emocji, które aż buzują w ich ciałkach. Lecz aby było to możliwe potrzeba przychylnego spojrzenia ze strony dorosłych. Czasem jeden krzywy uśmiech, niemiłe słowo - może zepsuć nastrój na długo. A przecież wystarczy odrobina dobrych chęci. Czasem sam uśmiech na twarzy, zamiast ponurego spojrzenia.

"Niuniuś i niemiły pan" to bardzo przyjemna bajka. Przepięknie ilustrowana, prosta, ciekawa dla maluchów. Napisana dynamicznym językiem, wypełniona wieloma emocjami. Jestem pozytywnie zaskoczona! Ale to też bajka, z której wiele mogą wynieść dorośli. Zresztą - na końcu znajduje się kilka słów skierowanych właśnie do nich. Świetny pomysł!

Polecam! ❤️

Niuniusia czeka dzień pełen wrażeń. To właśnie dziś po raz pierwszy, razem ze swoim tatą, wybiera się do muzeum zobaczyć na własne oczy dinozaury! Mały prosiaczek bardzo przeżywa to wydarzenie. Nie może się doczekać wyprawy! Piękne ukazana jest tu radość dziecka z nowych przeżyć. Ta fascynacja światem, zapał do odkrywania kolejnych ciekawych miejsc.

Już sama droga do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To bardzo naturalna książka, jeśli mogę określić powieść w ten właśnie sposób. Spokojna, pozytywna i konkretna. Bez zbędnego zamieszania, bez przerysowania. Otuliła mnie jak miękki koc, rozgrzała serce i przepełniła je ciepłem.

Czerpałam radość z każdej kolejnej strony. Przerzucałam je z błyskiem w oku i uśmiechem w kąciku ust. Czytając, czułam się pewnie. Miałam poczucie, że wszystko będzie tak jak być powinno, że autorka poprowadzi opowieść w najlepszy możliwy sposób. Już dawno nie zaznałam podobnego uczucia podczas lektury. A to takie wspaniałe i przyjemne!

Cieszę się, bardzo się cieszę, że sięgnęłam po ten tytuł. Pozwolił poczuć, a jednocześnie ostudził kłębiące się gdzieś emocje, ukoił. Na pewno przeczytałam "Listę szczęścia" w odpowiednim momencie - to zawsze ma ogromne znaczenie przy odbiorze książki, ale wiem, że bez względu na moment - to jest po prostu...

Wspaniała
Ciepła
Otulająca
Urocza
Piękna
Poruszająca
Prawdziwa
Szczera
Pozytywna

...młodzieżówka i wiem, że oceniłabym ją równie mocno za każdym innym razem. Nie mogłabym inaczej, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym spojrzeć na nią mniej przychylnie. Rzadko się to zdarza. Bardzo rzadko. Ale tutaj po prostu przepadałam!

To bardzo naturalna książka, jeśli mogę określić powieść w ten właśnie sposób. Spokojna, pozytywna i konkretna. Bez zbędnego zamieszania, bez przerysowania. Otuliła mnie jak miękki koc, rozgrzała serce i przepełniła je ciepłem.

Czerpałam radość z każdej kolejnej strony. Przerzucałam je z błyskiem w oku i uśmiechem w kąciku ust. Czytając, czułam się pewnie. Miałam poczucie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mieliście w dzieciństwie swojego najlepszego pluszowego przyjaciela? Ja miałam kilku - zabierałam ich ze sobą na różne wyjazdy, na zmianę. Pilnowałam ich jak oczka w głowie, ale pewnego razu mój miś zbyt dobrze ukrył się w hotelowej pościeli i...

Czytając "Misiu, wróć" wielokrotnie wracałam myślami do tych chwil, kiedy byłam przekonana, że mój mały przyjaciel przepadł na zawsze. Doskonale rozumiałam małą Marysię, która przez chwilę zapomnienia zgubiła swoją przytulankę.

To piękna opowieść o sile przywiązania, o trosce, o przyjaźni, w dodatku ze szczyptą magii... Tak! Ale takiej magii pięknie dostosowanej do wieku odbiorców: mały miś za sprawą słów dziewczynki niesionych przez wiatr nagle otwiera oczka i ożywa! Szybko orientuje się, że coś jest nie tak - jest trochę brudny, siedzi samotnie, nigdzie nie ma znajomej rączki, która zawsze go trzymała... I choć na początku trochę się smuci i złości na swoją opiekunkę - postanawia odnaleźć drogę do domu. Bo przecież kocha Marysię najmocniej na świecie! A wypadki się zdarzają. I w ten sposób rozpoczyna swoją pierwszą w pluszowym życiu samodzielną podróż ❤️

Ta piękna, ciepła, przepełniona nadzieją, wypełniona pięknymi ilustracjami książka rozgrzała moje serce, wzruszyła i pozwoliła cofnąć się do lat dzieciństwa. Nietrudno się domyślić, że małego misia i Marysię czekało szczęśliwe zakończenie - a od siebie dodam - w prawdziwym życiu też się takie zdarzają! Mój miś też w końcu wrócił do domu! 🥰

To książeczka ze sporą ilością tekstu, myślę, że najlepiej trafi do maluchów w przedszkolnym wieku. Ale na moim przykładzie możecie zauważyć - że do starszych również!

Pięknie wydana i ujmująca. Serdecznie polecam!

Mieliście w dzieciństwie swojego najlepszego pluszowego przyjaciela? Ja miałam kilku - zabierałam ich ze sobą na różne wyjazdy, na zmianę. Pilnowałam ich jak oczka w głowie, ale pewnego razu mój miś zbyt dobrze ukrył się w hotelowej pościeli i...

Czytając "Misiu, wróć" wielokrotnie wracałam myślami do tych chwil, kiedy byłam przekonana, że mój mały przyjaciel przepadł na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem Poirot zaczął śledztwo, mając na uwadze zaledwie niepozorne kradzieże. Ale za to jakie istotnie z jego punktu widzenia! To przez nie właśnie, jego niezawodna dotychczas sekretarka zrobiła błąd podczas przepisywania listu. Tak więc wniosek był prosty: trzeba sprawę rozwikłać i zwrócić niezastąpionej pani Lemon niezawodność.

To taki typ historii kryminalnej, jaką lubię najbardziej - akcja budowana jest wokół toczonego śledztwa, a wraz z rozwojem dochodzenia pojawiają się nowe - nie tylko dowody, ale przede wszystkim - zbrodnie! Lubię przyglądać się rozwojowi wydarzeń, analizować, dociekać, postawić się w roli detektywa i nie tylko budować własne zdanie na temat tego, co już się wydarzyło, ale próbować przewidzieć możliwe tego konsekwencje.

I choć tym razem jako detektyw sprawdziłam się marnie - bawiłam się świetnie! Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić - za mało tu było Poirota. Choć to od niego śledztwo się rozpoczęło i on doprowadził je do końca - brakowało mi jego czynnego udziału w przesłuchaniach, zdań rzucanych mimochodem, które sprawiałyby, że wydarzenia przybierają niespodziewany obrót. Ale to już kwestia moich własnych preferencji, a nie historii jako takiej.

"Entliczek pentliczek" nie trafi do mojej topki powieści Agathy Christie - nie mniej, czas spędziłam przy nim bardzo dobrze. Miło było wrócić do Poirota po (niedługiej co prawda, ale jednak) przerwie.

Chyba za sprawą tej pozycji znów wpadnę w szał czytania powieści autorki! 🤭

Tym razem Poirot zaczął śledztwo, mając na uwadze zaledwie niepozorne kradzieże. Ale za to jakie istotnie z jego punktu widzenia! To przez nie właśnie, jego niezawodna dotychczas sekretarka zrobiła błąd podczas przepisywania listu. Tak więc wniosek był prosty: trzeba sprawę rozwikłać i zwrócić niezastąpionej pani Lemon niezawodność.

To taki typ historii kryminalnej, jaką...

więcej Pokaż mimo to