rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Tajemnice Zwyczajnej Farmy Deborah Beale, Tad Williams
Ocena 7,2
Tajemnice Zwyc... Deborah Beale, Tad ...

Na półkach: ,

Druga część serii Zwyczajna Farma, którą Tad Williams pisze razem ze swoją żoną. Skłonny jestem stwierdzić, że pisał, ponieważ premiera drugiego z planowanych pięciu tomów nastąpiła w 2011 roku, a trzecia z planowanych pięciu części nie ukazała się do tej pory. Jako, że jest to fantasy młodzieżowe, a bohaterowie raczej powinni dorastać razem z czytelnikami, raczej nie spodziewam się kontynuacji. Czyżby wyniki sprzedaży były zniechęcające?

Moim zdaniem dobre fantasy młodzieżowe powinno być przystępne dla czytelnika w każdym wieku. Sam sięgnąłem po serię jedynie ze względu na nazwisko na okładce, ponieważ Tad Williams to jeden z moich ulubionych autorów. Niestety, pierwszy tom do połowy był dla mnie drogą przez mękę, a później aż do końca denerwowali mnie bohaterowie. Skoro jednak tom drugi stał na półce, usiadłem również do niego. Przyznaję, że "Tajemnice Zwyczajnej Farmy" są lepsze od "Smoków ze Zwyczajnej Farmy", ale nadal nie jest to lektura najwyższych lotów. Klimat jest mroczniejszy, stawka w finale wyższa, jednak większość bohaterów nadal irytuje. Ciężko mi polecić, na pewno są lepsze serie młodzieżowe. Zwłaszcza, że Zwyczajna Farma jest niedokończona i obawiam się, że taka już pozostanie.

Druga część serii Zwyczajna Farma, którą Tad Williams pisze razem ze swoją żoną. Skłonny jestem stwierdzić, że pisał, ponieważ premiera drugiego z planowanych pięciu tomów nastąpiła w 2011 roku, a trzecia z planowanych pięciu części nie ukazała się do tej pory. Jako, że jest to fantasy młodzieżowe, a bohaterowie raczej powinni dorastać razem z czytelnikami, raczej nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po ponad dwudziestu latach autor wraca do cyklu, który przyniósł mu sławę wśród fanów fantasy, czyli trylogii "Pamięć, Smutek i Cierń". Akcja powieści rozgrywa się niedługo po wydarzeniach ostatniego tomu, "Wieży Zielonego Anioła". Wojska pod wodzą księcia Isgrimnura ścigają pokonanych wojowników rasy Nornów z zamiarem ostatecznego unicestwienia przeciwników. Akcja przedstawiana jest z trzech perspektyw: księcia, Norna Viyekiego oraz Porta, prostego żołnierza armii ludzi. Historia jest krótka, dodatkowo przyspieszana fragmentami kroniki streszczającej akcję w kilku momentach. Najmocniejszym punktem powieści jest pokazanie, że droga od decydującego do ostatecznego zwycięstwa bywa długa i żmudna, co z historii znamy najlepiej na przykładzie drugiej wojny światowej – pomimo przełamania inicjatywy III Rzeszy jej pokonanie zajęło Aliantom ponad 2 lata. Z drugiej strony uważam tę książkę za niepotrzebną. Przeczytałem ją z sympatii do autora, ale nie spieszyło mi się do powrotu do serii. Poza główną historią książka zawiera również prolog i dwa pierwsze rozdziały "Korony z Czarodrzewu", nadchodzącej powieści autora. Będzie ona pierwszym tomem kolejnej trylogii osadzonej w świecie Osten Ard, miejscu akcji "Pamięci, Smutku i Ciernia". Z chęcią zobaczę, jak uda się Tadowi Williamsowi powrót do klasycznego fantasy, bo seria urban fantasy o Bobbym Dolarze średnio przypadła mi do gustu.

Po ponad dwudziestu latach autor wraca do cyklu, który przyniósł mu sławę wśród fanów fantasy, czyli trylogii "Pamięć, Smutek i Cierń". Akcja powieści rozgrywa się niedługo po wydarzeniach ostatniego tomu, "Wieży Zielonego Anioła". Wojska pod wodzą księcia Isgrimnura ścigają pokonanych wojowników rasy Nornów z zamiarem ostatecznego unicestwienia przeciwników. Akcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wczoraj ukończyłem drugą część "Dawcy Przysięgi", trzeciego tomu Archiwum Burzowego Światła. Ze względu na obszerność, został on podzielony w Polsce na dwie części wydane kolejno jesienią ubiegłego roku i kilka tygodni temu. Tradycyjnie dla serii zwieńczeniem tomu jest bitwa rozpisana na co najmniej sto stron. Jestem pod wrażeniem kreatywności autora, dzięki której sceny batalistyczne nie nużą, a w kolejnych częściach Archiwum stawka zdaje się być większą. Trudno mi sobie wyobrazić, czym zaskoczy nas Sanderson w kolejnym epizodzie serii. Na stronach powieści znajdujemy odpowiedzi na część pytań, które mogły powstać w naszej głowie podczas lektury "Drogi Królów" i "Słów Światłości", a zarazem pojawiają się nowe. Na odpowiedź będziemy musieli poczekać do premiery kolejnej części. Co mi się nie podobało, to rozwleczenie historii i częsta zmiana miejsca akcji, przez co nigdzie tak naprawdę bohaterowie nie zakotwiczyli na dłużej. Nie przeżyłem również tylu momentów zachwytu i ekscytacji, jak podczas lektury poprzednich tomów. Tym razem rewelacyjne zakończenie nie było w stanie przykryć mankamentów wcześniejszych rozdziałów, stąd po 10/10 dla Słów Światłości tym razem aż trzy oczka mniej.

Wczoraj ukończyłem drugą część "Dawcy Przysięgi", trzeciego tomu Archiwum Burzowego Światła. Ze względu na obszerność, został on podzielony w Polsce na dwie części wydane kolejno jesienią ubiegłego roku i kilka tygodni temu. Tradycyjnie dla serii zwieńczeniem tomu jest bitwa rozpisana na co najmniej sto stron. Jestem pod wrażeniem kreatywności autora, dzięki której sceny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja powieści dzieje się trzysta lat po "Bohaterze Wieków". Świat poszedł do przodu, realia odpowiadają mniej więcej końcówce XIX wieku – ludzkość ma już dostęp do kolei i elektryczności, a także całkiem przyzwoitej broni palnej, ale motoryzacja jeszcze raczkuje. "Stop Prawa" rozpoczyna Drugą Erę w Układzie Scadrial i robi to kompetentnie. Poznajemy nowych bohaterów, w tym Waxa i Wayne'a - odpowiedników szeryfów z Dzikiego Zachodu, osobiście skojarzyli mi się trochę z Rewolwerowcami z "Mrocznej Wieży". Akcja jest wartka, książka liczy sobie niespełna trzysta stron, co jak na Brandona Sandersona jest szokująco niewielką liczbą. Epilog zawiera stosowny zwrot akcji, dzięki któremu z chęcią zasiądę do lektury kolejnego tomu, "Cieni Tożsamości". Czy znalazłem jakieś wady? Z początku akcja jest mało angażująca, wciągnąłem się dopiero po około stu stronach.

Akcja powieści dzieje się trzysta lat po "Bohaterze Wieków". Świat poszedł do przodu, realia odpowiadają mniej więcej końcówce XIX wieku – ludzkość ma już dostęp do kolei i elektryczności, a także całkiem przyzwoitej broni palnej, ale motoryzacja jeszcze raczkuje. "Stop Prawa" rozpoczyna Drugą Erę w Układzie Scadrial i robi to kompetentnie. Poznajemy nowych bohaterów, w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zwieńczenie Pierwszej Ery układu Scadrial. Muszę przyznać, że zwieńczenie z przytupem. Główni bohaterowie muszą zmierzyć się z zagrożeniem, które sami sprowadzili na świat w poprzednim tomie. Prawie do samego końca nie mieli oni pojęcia, jak sobie z nim poradzić i motyw ten powodował u mnie największe obawy związane z zakończeniem historii. Na szczęście autor umiejętnie wyprowadził bohaterów z impasu, fundując nam kilka zwrotów akcji na ostatnich kilkudziesięciu stronach. Powieść zaczyna się od fajerwerków, później akcja zwalnia, nabierając tempa w miarę zbliżania się do końca, a kolejne wątki są ze sobą splatane i zamykane. Dzięki wstępom do rozdziałów stopniowo poznajemy coraz więcej z zasad rządzących przedstawionym światem oraz odkrywana jest przed nami jego historia. Samo zakończenie jest satysfakcjonujące i trudno mi wyobrazić sobie lepsze.

Zwieńczenie Pierwszej Ery układu Scadrial. Muszę przyznać, że zwieńczenie z przytupem. Główni bohaterowie muszą zmierzyć się z zagrożeniem, które sami sprowadzili na świat w poprzednim tomie. Prawie do samego końca nie mieli oni pojęcia, jak sobie z nim poradzić i motyw ten powodował u mnie największe obawy związane z zakończeniem historii. Na szczęście autor umiejętnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

11/52 Stephen King "Jak pisać: Pamiętnik rzemieślnika" 8/10

O istnieniu tej książki wiem od około 10 lat, zakupiłem ją w zeszłym roku, a za czytanie zabrałem się dopiero kilka dni temu. Od zawsze lubiłem pisać, czy to wypracowania, czy opowiadania, fan fiction, recenzje albumów muzycznych oraz relacje z koncertów. Niestety z biegiem mojego życia przybywało mi pasji, więc czas na wcześniejsze musiałem ograniczyć lub zrezygnować z nich, ewentualnie zajmować się nimi nieregularnie. Marzenia o zostaniu pisarzem ciągle jednak we mnie siedzą i to było jedną z głównych motywacji, by sięgnąć po tę pozycję. Jestem bardzo zadowolony. Pierwsze sto stron to autobiografia pisarza skupiona na jego literackiej drodze. Przeczytałem ją z zaciekawieniem, może nie była to powalająca lektura, ale pozwoliła wczuć się w skórę początkującego pisarza. Druga część książki to właściwy poradnik podzielony na kilkanaście krótkich rozdziałów. Wszystko jest podane w jasny sposób, jest dużo przykładów. Z niektórymi poglądami Kinga na pisanie się zgadzam, z niektórymi nie, ale była to wartościowa lektura dla grafomana z zardzewiałym piórem. Polecam każdemu zainteresowanemu pisaniem.

11/52 Stephen King "Jak pisać: Pamiętnik rzemieślnika" 8/10

O istnieniu tej książki wiem od około 10 lat, zakupiłem ją w zeszłym roku, a za czytanie zabrałem się dopiero kilka dni temu. Od zawsze lubiłem pisać, czy to wypracowania, czy opowiadania, fan fiction, recenzje albumów muzycznych oraz relacje z koncertów. Niestety z biegiem mojego życia przybywało mi pasji, więc...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spod zamarzniętych powiek Adam Bielecki, Dominik Szczepański
Ocena 7,9
Spod zamarznię... Adam Bielecki, Domi...

Na półkach: , ,

Dawno nie czytałem tak pasjonującej lektury. Nie pamiętam, kiedy ostatnio trafiłem na książkę, która czytałaby się sama, a tak właśnie było z autobiografią himalaisty Adama Bieleckiego. Głównym punktem opowieści jest sześć wypraw na ośmiotysięczniki – Makalu, Gaszerbrum I (pierwsze zimowe wejście), K2, tragiczny pierwszy zimowy podbój Broad Peak, Kanczendzongę oraz nieudane pierwsze zimowe wejście na Nanga Parbat zimą 2016 (w tamtym roku udało się to jednak Simone Moro z dwoma towarzyszami). Poza tym miałem okazję poznać początki Adama, jego własną wersję wydarzeń z Broad Peak i dziesiątki anegdot. Na kilkunastu stronach przedstawił historię ś.p. Artura Hajzera oraz jego projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, dzięki któremu Polacy wrócili zimą w Himalaje i Karakorum. Lektura pozwoliła mi również wyrobić w sobie własną opinię nt. decyzji o zakończeniu tegorocznej wyprawy na K2. Denis Urubko zarzuca partnerom z Polski opieszałość i asekuranctwo. Mogło tak być. W końcu w wyjeździe brali udział uczestnicy wydarzeń spod Broad Peak, w tym kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki. Wydaje mi się, że po medialnym linczu, jaki spotkał wówczas ocalałych (Vae victoribus...), nie chciał podejmować niepotrzebnego ryzyka i ryzykownie wysyłać ludzi w górę. Autobiografia Adama Bieleckiego jest wartościową lekturą choćby dlatego, że opowiada o historii, która pisze się na naszych oczach. Niedawne biografie Jerzego Kukuczki, Wandy Rutkiewicz czy Wojciecha Kurtyki opowiadają o czasach pionierskich, mają wartość raczej historyczną. Tymczasem przed Bieleckim jeszcze kilkanaście, może dwadzieścia lat wspinania. Oby zejść miał tyle samo, ile wejść. Chętnie przeczytam podobną pozycję napisaną za n lat.

Dawno nie czytałem tak pasjonującej lektury. Nie pamiętam, kiedy ostatnio trafiłem na książkę, która czytałaby się sama, a tak właśnie było z autobiografią himalaisty Adama Bieleckiego. Głównym punktem opowieści jest sześć wypraw na ośmiotysięczniki – Makalu, Gaszerbrum I (pierwsze zimowe wejście), K2, tragiczny pierwszy zimowy podbój Broad Peak, Kanczendzongę oraz nieudane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziewiąty tydzień roku skończył się w ubiegłą niedzielę, tak więc póki co mam 3 dni obsuwy, ale niektóre książki nie czytają się tak szybko, jak by się chciało. W przypadku "Czterech pór roku" kluczowym problemem była forma wydania – kieszonkowe, małe marginesy, mała czcionka, dość sztywna oprawa utrudniająca pełne otwarcie książki. Przyznam, że z tego powodu momentami czytało mi się jak za karę, ale na szczęście historie motywowały, by przez nie przebrnąć. Sama książka jest zbiorem czterech opowiadań plus dość obszerne, bo dziesięciostronicowe posłowie. Skazani na Shawshank – inspirująca opowieść o harcie ducha. Zdolny uczeń – historia młodego człowieka, który w starszym mieszkańcu swojego miasteczka rozpoznaje hitlerowskiego zbrodniarza. W kontekście bieżących wydarzeń na scenie politycznej lektura ta zdała mi się trochę ironią losu. Ciało – opowieść o czwórce dwunastolatków, którzy udają się w podróż wzdłuż torów kolejowych, by odnaleźć ciało zaginionego chłopaka. Mam tak dziwnie z Kingiem, że często perypetie jego młodocianych bohaterów przywołują we mnie wspomnienia z okresu przed- oraz gimnazjalnego. Metoda oddychania traktuje o tajemniczym klubie twórców opowieści i jego spotkaniach, w trakcie których członkowie prezentują na głos owoce swojej pracy. Mottem klubu jest inspirująca maksyma "Ważna jest opowieść, nie opowiadający". W tomiku najbardziej podobało mi się, że prezentowane są opowiadania fabularne, pozbawione elementów nadprzyrodzonych. Najmniej zaś forma wydania, o której wspomniałem na początku.

Dziewiąty tydzień roku skończył się w ubiegłą niedzielę, tak więc póki co mam 3 dni obsuwy, ale niektóre książki nie czytają się tak szybko, jak by się chciało. W przypadku "Czterech pór roku" kluczowym problemem była forma wydania – kieszonkowe, małe marginesy, mała czcionka, dość sztywna oprawa utrudniająca pełne otwarcie książki. Przyznam, że z tego powodu momentami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spotkałem się z paroma nieprzychylnymi opiniami na temat tej książki, ale moim zdaniem był to raczej owoc przerostu oczekiwań. Napisana jest potocznym, najeżonym kolokwializmami językiem, Mieciu nie skąpi również wulgaryzmów, chociaż używane są raczej z wyczuciem. Jeśli można mieć o coś pretensje do autora to o to, że zabiegi pasujące do filmu na youtube niekoniecznie sprawdzą się w słowie pisanym. Co do zawartości książki, była ona dla mnie lekką, łatwą i przyjemną powtórką z języka polskiego niecałe 9 lat po maturze (jak ten czas leci...). Wiele przytoczonych przez Miecia faktów wciąż pamiętałem lub mniej więcej kojarzyłem, dowiedziałem się też kilku nowych rzeczy, więc "Wykłady..." stanowiły dla mnie mimo wszystko jakąś wartość dodaną. Nie można również zarzucić autorowi pisania z głowy, co ślina na język przyniesie, ponieważ na ostatnich stronach znajduje się całkiem pokaźna bibliografia. Koniec końców spędziłem w towarzystwie profesora Niczego kilka miłych godzin.

Spotkałem się z paroma nieprzychylnymi opiniami na temat tej książki, ale moim zdaniem był to raczej owoc przerostu oczekiwań. Napisana jest potocznym, najeżonym kolokwializmami językiem, Mieciu nie skąpi również wulgaryzmów, chociaż używane są raczej z wyczuciem. Jeśli można mieć o coś pretensje do autora to o to, że zabiegi pasujące do filmu na youtube niekoniecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od kilku lat nie czytałem Kinga, ale "Komórka" jest już chyba 18 lub 19 jego książką, z którą miałem do czynienia. Spędziłem z nią kończący się weekend i nie żałuję tego czasu, ponieważ lektura była lekka, a jednocześnie momentami skłaniała do refleksji. Z drugiej strony miałem wrażenie, że czytałem twór wypluty przez "Stephen King Generator", ponieważ nie będzie to jedna z tych pozycji, które szczególnie mnie ubogaciły (w przeciwieństwie do "Tego", "Bastionu", "Czarnoksiężnika i Kryształu"). Momentami raziły mnie zastosowane zabiegi językowe, a opisy mające być naturalistyczne wydały mi się raczej obsceniczne. Sama opowieść przypominała trochę "Bastion", ale jest jakieś 3 razy mniej obszerna. Z tego powodu skala jest dużo mniejsza, bohaterów mniej, a główny wątek w zasadzie jeden. Pomimo, iż moja minirecenzja zawiera więcej narzekania, niż chwalenia, jest to bardziej wina mojego obycia z twórczością Kinga. Gdyby "Komórka" była jedną z jego pierwszych książek, jakie przeczytałem, na pewno wymieniłbym więcej zalet, a mniej wad. Mimo wszystko Stephen King to jakaś tam gwarancja jakości. W sumie polecam, ale jako 20 książka Kinga nie wniesie nic nowego. No i książka łapie WIELKIEGO plusa za Canon in D Pachelbela <3

Od kilku lat nie czytałem Kinga, ale "Komórka" jest już chyba 18 lub 19 jego książką, z którą miałem do czynienia. Spędziłem z nią kończący się weekend i nie żałuję tego czasu, ponieważ lektura była lekka, a jednocześnie momentami skłaniała do refleksji. Z drugiej strony miałem wrażenie, że czytałem twór wypluty przez "Stephen King Generator", ponieważ nie będzie to jedna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka to mój największy literacki wyrzut sumienia – czekała na przeczytanie 13 lub 14 lat. Jest również czwartym moim spotkaniem z historią Polski, po podręcznikach do historii, "Bożym igrzysku" Normana Daviesa oraz cyklu Pawła Jasienicy. "Dzieje Polski" to pozycja licząca sobie już 140 lat. Powstała w czasie, gdy polskie nauki historyczne dopiero raczkowały, a powszechną doktryną wśród historyków był polski mesjanizm dziejowy. Tymczasem autor postarał się napisać dzieło możliwie obiektywne, nie pozbawione jednak głosów ubolewania nad kolejnymi działaniami prowadzącymi pierwszą Rzeczpospolitą do upadku. Świetnie zostało przedstawione, jak od początku XVI wieku marnowane były kolejne próby poprawy ustroju Polski, jak z upływem czasu coraz mniejszej liczbie ludzi zależało na poprawie kondycji państwa. Nieraz ogarniała mnie złość, jak marnowane były kolejne okazje dziejowe lub w kluczowym momencie brakowało uporu, by opisywaną sprawę doprowadzić do końca. Jako, że historia XVI i XVII wieku streszczona została na około 140 stronach, szybko wymieniane są kolejne niewykorzystane szanse, aby Polska nie znalazła się w tak rozpaczliwym położeniu przed rozbiorami, a w czytelniku rodzi się złość na krótkowzroczność lub gnuśność przodków. Książka napisana jest lekkim, ale bogatym słownictwem, nad mało którym tematem autor rozwodzi się tak, żeby zaczynało to nużyć, tak więc nie ma co się jej bać. Krótko mówiąc – polecam wszystkim zainteresowanym historią Polski.

Ta książka to mój największy literacki wyrzut sumienia – czekała na przeczytanie 13 lub 14 lat. Jest również czwartym moim spotkaniem z historią Polski, po podręcznikach do historii, "Bożym igrzysku" Normana Daviesa oraz cyklu Pawła Jasienicy. "Dzieje Polski" to pozycja licząca sobie już 140 lat. Powstała w czasie, gdy polskie nauki historyczne dopiero raczkowały, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miało być 100 stron dziennie w 2018, ale wciągnęło mnie tak, że całość pękła w 4 dni. Kolejny ciekawy świat wykreowany przez autora, kolejny pomysłowy system magii i interesujący, wyróżniający się na tle pozostałych bohater – Vasher. Z początku podchodziłem do opowieści z rezerwą znając opinie, jakoby "Rozjemca" był najsłabszą z powieści wchodzących w skład uniwersum Cosmere. Rzeczywiście, pierwsze 150-200 stron jest dość niemrawe, a styl przywodził mi na myśl raczej Tada Williamsa w "Marchii Cienia", niż Brandona Sandersona w "Archiwum Burzowego Światła". Kiedy jednak udało już się zawiązać wszystkie wątki, akcja ruszyła z kopyta i ciężko było się oderwać. Zwłaszcza, że co kilka rozdziałów autor odsłaniał zasady rządzące światem oraz skrawki jego historii, czyniąc lekturę jeszcze bardziej interesującą. Nie mogę doczekać się lektury kolejnych powieści – "Elantris" oraz cyklu "Z mgły zrodzony".

Miało być 100 stron dziennie w 2018, ale wciągnęło mnie tak, że całość pękła w 4 dni. Kolejny ciekawy świat wykreowany przez autora, kolejny pomysłowy system magii i interesujący, wyróżniający się na tle pozostałych bohater – Vasher. Z początku podchodziłem do opowieści z rezerwą znając opinie, jakoby "Rozjemca" był najsłabszą z powieści wchodzących w skład uniwersum...

więcej Pokaż mimo to