rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka z kategorii "jak żyć", pokazująca przy okazji od kuchni przygotowania do wypraw. Zawiera dużo przemyśleń na temat motywacji, postaw ludzkich, co ważne itp. Dla mnie to strawniejsza i mniej napompowana wersja Coelho.

Książka z kategorii "jak żyć", pokazująca przy okazji od kuchni przygotowania do wypraw. Zawiera dużo przemyśleń na temat motywacji, postaw ludzkich, co ważne itp. Dla mnie to strawniejsza i mniej napompowana wersja Coelho.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka, dobra historia, zasługująca na miano prawdziwej literatury, to znaczy takiej, która skłania człowieka do refleksji nad samym sobą i zastanowieniem się nad zachowaniem naszych bliskich. Podobał mi się język, niewydumany, zwięzły, dobitny, krótkie zdania, trafione. Trochę szwankuje konstrukcja fabuły, czasami nie wiadomo o co chodzi i dlatego dałam 7 gwiazdek, a nie 10. Tytuł powinien brzmieć - "O wrażliwym potworze", ale pewnie wtedy nikt by tej książki nie kupił. Ogólnie - warto przeczytać.

Krótka, dobra historia, zasługująca na miano prawdziwej literatury, to znaczy takiej, która skłania człowieka do refleksji nad samym sobą i zastanowieniem się nad zachowaniem naszych bliskich. Podobał mi się język, niewydumany, zwięzły, dobitny, krótkie zdania, trafione. Trochę szwankuje konstrukcja fabuły, czasami nie wiadomo o co chodzi i dlatego dałam 7 gwiazdek, a nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Strasznie długa ta baśń, ale akcja wartka więc to nie przeszkadza. Książka trzyma w napięciu prawie przez cały czas. Trochę za bajkowa na miano "prawdziwej" literatury, ale intrygi pomyślane super i budzą mój podziw dla autora. Język niezły, postaci wyraziste, trochę mnie denerwowała łopatologiczne wkładanie do głowy co kto myślał i przypominanie co się stało, ale pewnie przy tak długiej fabule, autor pomyślał, że można zapomnieć co się zdarzyło przedtem, i ma rację, więc go rozgrzeszam. Serial też sobie można obejrzeć... Ogólnie polecam.

Strasznie długa ta baśń, ale akcja wartka więc to nie przeszkadza. Książka trzyma w napięciu prawie przez cały czas. Trochę za bajkowa na miano "prawdziwej" literatury, ale intrygi pomyślane super i budzą mój podziw dla autora. Język niezły, postaci wyraziste, trochę mnie denerwowała łopatologiczne wkładanie do głowy co kto myślał i przypominanie co się stało, ale pewnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Michał Witkowski to górna półka. Ceniony pisarz, tłumaczony na wiele języków. Zgłaszany do nagrody Nike. Ochoczo więc kupiłam jego ostatnią książkę „Zbrodniarz i dziewczyna” mając nadzieję, na spędzenie paru wieczorów z dobrą literaturą. Faktycznie jego proza jest dobrze doprawiona – pikantne opisy, ostre sformułowania, wyraziste, trafione obserwacje naszej nowej rzeczywistości. Każdym zdaniem można się delektować, bo tak te zdania przyprawione, że mamy ochotę na więcej. Więc przewracamy kartkę, z nadzieją, że zaraz się zacznie, że autor zaserwuje nam wreszcie danie główne. Czytamy i czekamy. A tu cały czas tylko chipsy. Do końca książki! Bo jeśli odjąć te wszystkie przyprawy, to pozostają same ziemniaki - mało wyrafinowane, mdłe danie. Taka jest ta historia – to dobrze doprawiona nuda. A przecież to kryminał więc powinien trzymać, powinniśmy snuć hipotezy, kto może być zabójcą, zaczytywać się, nie być wstanie oderwać się od książki. Wątek przedwojennego, niemieckiego jeszcze Wrocławia i Międzyzdrojów, groza, geje, morderstwo, czarne gotyckie świry – z tej historii można by stworzyć dzieło na miarę „Millennium” Stiega Larssona. I talent Witkowskiego z jego ciętym językiem – aż się prosi. Ale niestety Witkowski serwuje nam ziemniaki, które, gdyby nie przyprawy językowe, byłyby niestrawne. A szkoda.

Michał Witkowski to górna półka. Ceniony pisarz, tłumaczony na wiele języków. Zgłaszany do nagrody Nike. Ochoczo więc kupiłam jego ostatnią książkę „Zbrodniarz i dziewczyna” mając nadzieję, na spędzenie paru wieczorów z dobrą literaturą. Faktycznie jego proza jest dobrze doprawiona – pikantne opisy, ostre sformułowania, wyraziste, trafione obserwacje naszej nowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam poprzednio już dwie książki Olgi Tokarczuk (B.B. i Dom Dzienny Dom Nocny) i raczej nie zamierzałam wziąć do ręki następnej. Tytuł mnie wręcz odstraszył. Cały czas szukam uzasadnienia dlaczego jest to taka wybitna pisarka i przyznam, że ta powieść wreszcie mnie przekonała. Ma wszystko co potrzeba, a przede wszystkim konstrukcję, lekkość języka, taką prawdziwą, dojrzałą, a nie naszpikowaną młodzieżowymi zwrotami, które niby mają świadczyć o potencjale intelektualnym, a są fajne tylko na krótką chwilę. Postać Duszejko jest fenomenalna. Czujemy z tą kobietą jej samotność, jej zachwyt naturą i jednocześnie bliskość tej natury i pomimo, że akcja wolna, to nie mogłam się oderwać od tej książki. I koniec - oczywiście wszytko na to wskazuje, a jednak zaskakuje. I na tym również polega geniusz tej powieści. Gorąco polecam,

Czytałam poprzednio już dwie książki Olgi Tokarczuk (B.B. i Dom Dzienny Dom Nocny) i raczej nie zamierzałam wziąć do ręki następnej. Tytuł mnie wręcz odstraszył. Cały czas szukam uzasadnienia dlaczego jest to taka wybitna pisarka i przyznam, że ta powieść wreszcie mnie przekonała. Ma wszystko co potrzeba, a przede wszystkim konstrukcję, lekkość języka, taką prawdziwą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka to terapia, tylko nie wiem, czy dla samej autorki, czy też również dla czytelników. A może kubeł zimnej wody dla walczących feministek? Cusk nie wylewa łez po odejściu męża w sensie dosłownym, ale za to rozprawia się z feminizmem. Zagoniła faceta do garów i niańczenia dzieci i jest szczerze zdziwiona, a nawet zaskoczona, że nie wytrzymał. Boli ją gdy dowiaduje się, że nienawidził swojego życia. A przecież zachowywała się tak, jak ją wychowano - wkładając do głowy, że jest równouprawnienie, że mamy dzielić się obowiązkami, że mąż to w domu nie święta krowa. Ona więc pracowała, a on zajmował się domem. TA książka to dla mnie pytanie, czy aby nie posuwamy się za daleko wychowując nasze córki na walczące feministki? Czy nie czynimy im tym więcej zła? Bo kobieta jest kobietą, a mężczyzna mężczyzną i jesteśmy bardzo inni i stworzeni do innych rzeczy. Chcemy, aby nasze dzieci miały szczęśliwe związki - może uczmy ich kompromisów? To że facet nie zmywa, to jeszcze nie znaczy, że jest złym facetem. Ja za to nie lubię myć samochodu. Temat oczywiście trudny, bo sama jestem kobietą... Ale wracając do książki. Zachwycona nią nie jestem, ale przeczytać można,

Ta książka to terapia, tylko nie wiem, czy dla samej autorki, czy też również dla czytelników. A może kubeł zimnej wody dla walczących feministek? Cusk nie wylewa łez po odejściu męża w sensie dosłownym, ale za to rozprawia się z feminizmem. Zagoniła faceta do garów i niańczenia dzieci i jest szczerze zdziwiona, a nawet zaskoczona, że nie wytrzymał. Boli ją gdy dowiaduje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Patrycja świetnie pisze. Te zestawienia słowne i lekkość operowania językiem sprawia, że chylę przed nią czoła. Myślę, że to świetna satyra na dzisiejszą rzeczywistość i książka niewątpliwie dała upust frustracjom młodego pokolenia. I byłoby super, gdyby tylko akcja bardziej trzymała. A to się jakoś rozmyło, gdzieś zagubiło po drodze i dwa razy, albo i z pięć, razy odłożyłam książkę podczas czytania, bo po prostu tak mnie znudziła. Doczytałam do końca z obowiązku, ale było warto. Koniec nadał tej powieści (a może to raczej nowelka, bo tylko jeden wątek) kształt. Mam jednak wrażenie, że autorka jakoś po drodze, dopiero w czasie pisania doszła do tego, że musi być taki koniec. Dla mnie stanowczo za mało zwrotów akcji, inteligencji innej niż tylko ta pokazująca, iż giętkość języka polskiego opanowała w stopniu odpowiadającemu je wykształceniu, jakie rozumiem, że ma, czyli magistrowi polonistyki.

Pani Patrycja świetnie pisze. Te zestawienia słowne i lekkość operowania językiem sprawia, że chylę przed nią czoła. Myślę, że to świetna satyra na dzisiejszą rzeczywistość i książka niewątpliwie dała upust frustracjom młodego pokolenia. I byłoby super, gdyby tylko akcja bardziej trzymała. A to się jakoś rozmyło, gdzieś zagubiło po drodze i dwa razy, albo i z pięć, razy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jaka fajna książka! I do pociągu i jak w telewizji nic nie ma. Łatwo się czyta, wciągająca akcja i ciekawe postaci. Prawdziwe sytuacje, z którymi coraz więcej Polaków ma do czynienia, jak wyjazd zagranicę, ale nie do sprzątania, tylko do dobrze płatnej pracy w firmie farmaceutycznej. Rozłąka z żoną, niewierność, miłość i intryga korporacyjna. Wszystko bardzo realistycznie przedstawione i jeszcze można się coś o Brukseli dowiedzieć, jak ktoś się tam wybiera. I ten George Ayres - zagadkowa postać, którą trudno do końca ocenić... Doprawdy nie wiem, dlaczego ta książka nie doczekała się większego rozgłosu, bo uważam, że naprawdę jest dobra. Oczywiście w swojej kategorii. Gorąco polecam.

Jaka fajna książka! I do pociągu i jak w telewizji nic nie ma. Łatwo się czyta, wciągająca akcja i ciekawe postaci. Prawdziwe sytuacje, z którymi coraz więcej Polaków ma do czynienia, jak wyjazd zagranicę, ale nie do sprzątania, tylko do dobrze płatnej pracy w firmie farmaceutycznej. Rozłąka z żoną, niewierność, miłość i intryga korporacyjna. Wszystko bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za duża kalka z Haruki Murakami "Kafka on the Shore".

Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, głównie z powodu nagrody Nike. To co od razu uderza to bardzo wyrafinowany, poetycki i barwny język, który dobrze się czyta, i tu duża gwiazdka dla autorki. Świetnie budowana atmosfera grozy, czegoś złego co się stało, a z czym trzeba nauczyć się żyć. Tylko dlaczego ta świetna fabuła nie została należycie wykorzystana? Ta książka to jak źle skrojona kiecka (ktoś to już przede mną napisał i bardzo mi się to określenie podoba). Wyszedł ni to horror (brutalność jest ledwie muśnięta, a wręcz pominięta), ni to thriller (czasami było tyle dłużyzn, że zmuszałam się do czytania), ni to powieść psychologiczna (postacie ledwie zarysowane, ale nie rozwinięte, brak zrozumienia ich i jakiejś głębszej analizy) i w końcu najbardziej mi pasuje określenie, że to jakaś baśń, szkoda tylko, że przynudnawa. Na pewno autorka ma wyobraźnię i rzemiosło, ale na Boga pani Joanno, niech pani lepiej spożytkuje swój talent! W szkole mnie uczono, że po wielkiej literaturze, człowieka nachodzą życiowe refleksje, ma jakieś większe zrozumienie rzeczywistości, świata, jakieś refleksje, przemyślenia. A jedyne jakie ja mam po tej książce to pytanie, dlaczego dostała nagrodę Nike. Za język? To jak dostać nagrodę za ładne opakowanie. Dla mnie za mało. I w końcu za dużo podobieństw do Haruki Marukami. Nawet te koty i bieganie. To prawie jak plagiat. Sorry.

Za duża kalka z Haruki Murakami "Kafka on the Shore".

Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, głównie z powodu nagrody Nike. To co od razu uderza to bardzo wyrafinowany, poetycki i barwny język, który dobrze się czyta, i tu duża gwiazdka dla autorki. Świetnie budowana atmosfera grozy, czegoś złego co się stało, a z czym trzeba nauczyć się żyć. Tylko dlaczego ta świetna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowna wędrówka po historii Polski. Sledząc poplątane losy trzech rodzin po prostu "płyniemy" w czasie, mijąjąc kolejne dekady i wydarzenia hiostoryczne.

Cudowna wędrówka po historii Polski. Sledząc poplątane losy trzech rodzin po prostu "płyniemy" w czasie, mijąjąc kolejne dekady i wydarzenia hiostoryczne.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga część tak samo dobra jak pierwsza. Czasami zdarzają się dłużyzny, ale "uzasadnione" dłużyzny - świetna wędrówka po historii Polski.

Druga część tak samo dobra jak pierwsza. Czasami zdarzają się dłużyzny, ale "uzasadnione" dłużyzny - świetna wędrówka po historii Polski.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Z tych książek, które ostatnio przeczytałam, tę mogę z ręką na sercu polecić. Dobrze napisana, świetna literatura.

Z tych książek, które ostatnio przeczytałam, tę mogę z ręką na sercu polecić. Dobrze napisana, świetna literatura.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kaja pisze cudownym, wręcz poetyckim językiem, szkoda tylko, że nie bardzo ma o czym pisać. Ta literatura bardziej przypomina pisanie jako formę terapii - przelanie na papier emocji (w tym jest dobra), ale zdecydowanie brakuje dobrej, wciągającej historii. Żeby nie powiedzieć, że nie ma jej w ogóle. W rezultacie wyszedł emocjonalny bełkot, i niewiele więcej. Następna "książka dla kucharek", tylko napisana ładniejszym językiem. Nie rozumiem doprawdy dlaczego autorka została zauważona przez krytykę literacką (coś takiego przeczytałam na okładce książki i dlatego po nią sięgnęłam). Już wiem, dlaczego wiele moich koleżanek jest znudzonych polską literaturą i jeżeli już do czegoś sięga, to po dzieła autorek zagranicznych.

Kaja pisze cudownym, wręcz poetyckim językiem, szkoda tylko, że nie bardzo ma o czym pisać. Ta literatura bardziej przypomina pisanie jako formę terapii - przelanie na papier emocji (w tym jest dobra), ale zdecydowanie brakuje dobrej, wciągającej historii. Żeby nie powiedzieć, że nie ma jej w ogóle. W rezultacie wyszedł emocjonalny bełkot, i niewiele więcej. Następna...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nasz mały PRL. Pół roku w M-3 z trwałą, wąsami i maluchem Izabela Meyza, Witold Szabłowski
Ocena 6,8
Nasz mały PRL.... Izabela Meyza, Wito...

Na półkach:

Zaczyna się nawet interesująco. Fajny jężyk, dobrze sie czyta, myślałam, że sobie odpłynę w świat mojej młodości i poprzypominam różne chwile i niestety ... nie można cofnąć zegarka. A na pewno nie może to zrobić ktoś kto nie żył w tamtych czasach. Jeżeli autorzy chcieli pokazać trudne warunki życia - to w pewnym sensie im sie udało, chociaż mogliby sprawdzić ze swoimi rodzicami i nie robić błędów typu, że "Pani Walewska" to dezodorant - to od zawsze był świetny polski krem, który woziłam koleżankom za granicę również w latach 80. (jak i inne polskie kremy do twarzy i pomadki Celii). Witamimy również były (słynny Vitaral), a ja sama rok 80 i 81 przeżyłam na jajkach i serze żółtym (edamskim za 44 zł/kg) i białym (6 zł/kg chudy i 12 zł/kb tłustym - ceny pamiętam jeszcze te z lat 70. ale nie o to chodzi.) Ser był, a jeśli go nie było to sporadycznie i na pewno nie po ser sie stało w kolejkach. Jeżeli nowoczesność to dla nich depilacja krocza - to też się nie zgadzam. Albo też żyję w zapadłej komunie. Ale to tylko detale, które mogą zdenerwować kogoś kto żył w tamtych czasach i pamięta. Wracam do pytania - o co chodziło autorom? Czy chcieli pokazać, że można żyć bez komórek? Można. Bez Internetu? Można. Ale te rzeczy są trochę jak winda w wysokim bloku. Można wchodzić na 10 pietro po shodach i jest zdrowiej, ale można wjechać windą i jest wygodniej i szybciej. I myślę, że właśnie do tego to ten problem sie sprowadza. A ludzie? Ludzie sie wcale nie zmienili, jak pokazują autorzy na przykładzie pracy w korporacji. Są pracowici, są obiboki, tylko teraz ci pracowici są mniejszymi frajerami niż wtedy i dalej mogą zajść. Aha, jeszcze a propos tego - czy ludzie w socjaliźnie nie pracowali? Otóż pracowali i to ciężko. A to że mało efektywnie i nic z tego nie mieli - to niestety przykra prawda.
Tego co zabrakło mi w książce, co atmosfery tamtych lat - gorących dyskusji politycznych, napięcia, rozmów do rana, uzdrawiania Polski (każdy miał na to receptę), nie było wyścigu szczurów, była za to solidarność ludzka, ściągania na egzaminach, ale tego się nie da odtworzyć, chyba, że w teatrze. Z drugiej im większy dystans, tym bardziej widzę, jak okropne i upadlające cżłowieka to były czasy. I w jakie okropne kompleksy nas wpędziły...
W rezultacie myślę, że autorzy to produkt czystego kapitalizmu - zaaranżowali ekperyment, aby napisac ksiazke i zrobic na tym kase. I to im się udało. Jak zwolenniczka nowych czasów powinnam im pogratulować, ale jakoś nie umiem. Bo tak się zastanawiam - czy o taką Polskę walczyliśmy?

Zaczyna się nawet interesująco. Fajny jężyk, dobrze sie czyta, myślałam, że sobie odpłynę w świat mojej młodości i poprzypominam różne chwile i niestety ... nie można cofnąć zegarka. A na pewno nie może to zrobić ktoś kto nie żył w tamtych czasach. Jeżeli autorzy chcieli pokazać trudne warunki życia - to w pewnym sensie im sie udało, chociaż mogliby sprawdzić ze swoimi...

więcej Pokaż mimo to