Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Mieliście kiedyś tak, że trzymając w dłoniach książkę, mieliście wrażenie, że czytacie jedną z najlepszych powieści, a potem, po ostatniej kropce jedyne, co przyszło Wam do głowy do takie... WTF 😱😱😱 Pani autorko, to zakończenie, to był po prostu cios poniżej pasa 🥺🥺🥺 Och, ależ ja jestem wściekła 😡😡😡 Bo jak teraz żyć w oczekiwaniu na kolejny tom, kiedy ten skończył się w kulminacyjnym momencie? No jak ?! To jest po prostu nie na moje nerwy 🥺🥺🥺 Jednak wolę zamknięte zakończenia.

Monie w jednej chwili świat wali się na głowę.
Bolesny rozwód, śmierć matki, wreszcie straszna diagnoza. I w tym wszystkim jeszcze dziecko, o które trzeba dbać bez względu na wszystko. A gdzie w tym wszystkim jest ona? Kobieta, która ze wszystkim została niemalże sama? Która rozpadła się niczym konfetti? Czy znajdzie w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, by zawalczyć o własne zdrowie? Mam wrażenie, że gdyby nie córka, ta odpowiedź nie byłaby oczywista. Ale Mona ma dla kogo żyć i dla kogo walczyć. Tylko, czy jej się uda?

Takie debiuty chcę czytać jak najczęściej. Mocne. Poruszającego. Życiowe. Prawdziwe. Bo Mona nie jest fikcyjną postacią. I chyba właśnie to w tym wszystkim najbardziej chwyciło mnie za serce - świadomość, że to się dzieje naprawdę. Zresztą nie jedna z nas musiała zmierzyć lub mierzy się z śmiertelnie groźnym przeciwnikiem... A każda z nas, bez wyjątku codziennie mierzy się z życiem. Zakłada rękawice by przeżyć je jak najlepiej. Z jakim skutkiem? Na to pytanie każda z nas musi już sobie odpowiedzieć sama.

Nie jest to powieść bez wad, ale myślę, że to kwestia doświadczenia. To debiut, więc pewne rzeczy można wybaczyć (trochę powtórzeń itp.), ale przy drugim tomie nie będzie już taryfy ulgowej.

Prawa do ekranizacji już zostały sprzedane i mnie bardzo to cieszy, bo chętnie zobaczę losy Mony na dużym ekranie. Tymczasem pozostaje mi czekać na kolejny tom z serii "Galaktyka Mony". Jak to wytrzymam? Nie mam zielonego pojęcia. Przysięgam, że do tego czasu ciekawość żeżre mnie od środka... Och, strasznie tego nie lubię 🤭🤭🤭

Mieliście kiedyś tak, że trzymając w dłoniach książkę, mieliście wrażenie, że czytacie jedną z najlepszych powieści, a potem, po ostatniej kropce jedyne, co przyszło Wam do głowy do takie... WTF 😱😱😱 Pani autorko, to zakończenie, to był po prostu cios poniżej pasa 🥺🥺🥺 Och, ależ ja jestem wściekła 😡😡😡 Bo jak teraz żyć w oczekiwaniu na kolejny tom, kiedy ten skończył się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam to szczęście, że ostatnio w moje łapki wpadają same dobre książki . I nie omieszkam Wam ich tutaj polecać.

Wśród nich nie mogło zabraknąć powieści pt. "Bez zobowiązań". Oczywiście, żeby nie było zbyt słodko, jest jedna rzecz, do której już na samym początku muszę się przyczepić i jest to... okładka 🤭 Powiem Wam, że ostatnio gołe klaty (boki i plecy) w ogóle mnie nie ruszają 🤭

A do czego się nie przyczepię?
Po pierwsze do fabuły, która skupia się wokół Lennox Kincade, która mocno zawiodła się na rodzinie i Rusha McKenzie ,sportowca, który za maską playboya skrywa zupełnie inne oblicze. Oj, uwierzcie, ta dwójka to wbrew pozorom prawdziwa mieszanka wybuchowa. Łatwo nie będzie. Stop! Jednak jest druga rzecz, do której się przyczepię! To upartość Lennox 🤭
Po drugie nie przyczepię się do stylu autorki. Chociaż #bezzobowiązań to drugi tom serii #bezwzględnagra , było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Bromberg. I chociaż niczym nie powaliła mnie na kolana, to jednak sprawiła, że spędziłam z bohaterami kilka naprawdę owocnych godzin 🏠 To się naprawdę dobrze czytało.
Po trzecie nie przyczepię się do przesłania: pamiętajcie, że uroda i pieniądze nie zawsze równają się szczęściu. Można być pięknym i bogatym, uśmiechać się do ludzi od ucha do ucha, a w środku krwawić boleśnie każdego dnia. Pozory, pozory, pozory.

Nie będę polecać tej książki każdemu, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że zagorzali fani horrorów, już po 10 stronach spalili by ją na stosie 😅 Ale jeżeli tak jak mnie, miłosne klimaty nie są Wam straszne, to ta #historia bez wątpienia przypadnie Wam do gustu ❤️ Ja autorkę na pewno będę miała na oku 😉

Mam to szczęście, że ostatnio w moje łapki wpadają same dobre książki . I nie omieszkam Wam ich tutaj polecać.

Wśród nich nie mogło zabraknąć powieści pt. "Bez zobowiązań". Oczywiście, żeby nie było zbyt słodko, jest jedna rzecz, do której już na samym początku muszę się przyczepić i jest to... okładka 🤭 Powiem Wam, że ostatnio gołe klaty (boki i plecy) w ogóle mnie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ukrywam, że marzec pod względem czytelniczym okazał się totalną porażką 🙈 Ciężko mi się było zabrać za jakąkolwiek lekturę, a jak już to zrobiłam, to za żadne skarby nie mogłam skupić się na treści 😵 Pociesza mnie jednak fakt, że
po pierwsze : moja ukochana wiosna nareszcie puka do moich drzwi
po drugie : w moje łapki trafiła wreszcie powieść, które mnie absolutnie totalnie pochłonęła 💚 Sprawił to jednak mąż, nie mój (ja takowego nie posiadam), lecz jej, Cam Lasky...

Cam, Cam, Cam - mistrz steków, mąż, ojciec i... Właśnie! Kto? Może nigdy prawdziwe oblicze Cama nie wyszłoby na jaw, gdyby nie zamaskowany mężczyzna, który bierze Jade i dzieciaki na zakładników w ich własnym domu. I tu pojawia się kolejne pytanie : kto w tym układzie jest kim?

Dużo pytań, wątpliwości, mylnych tropów. Brak zaufania wobec bohaterów, wreszcie... zrozumienie. Mam wiele wątpliwości w swoim życiu, ale jednego jestem w 100% pewna - dla mojego syna zrobiłabym absolutnie wszystko. Oni też!

Polecam tę książkę wszystkim wielbicielom thrillerów, ale też i miłośnikom nietuzinkowych historii. Jeżeli lubicie zastanawiać się, kto tak naprawdę jest dobry, a kto zły, koniecznie pędźcie do księgarń po "Mojego kochanego męża" 🏃
Albo skorzystajcie z powyższego porównania cen i zamówcie powieść online. Czy zakończenie Was zaskoczy? Hmm, mnie tam czegoś zabrakło, ale od czego mam wyobraźnię, prawda? 😉

Nie ukrywam, że marzec pod względem czytelniczym okazał się totalną porażką 🙈 Ciężko mi się było zabrać za jakąkolwiek lekturę, a jak już to zrobiłam, to za żadne skarby nie mogłam skupić się na treści 😵 Pociesza mnie jednak fakt, że
po pierwsze : moja ukochana wiosna nareszcie puka do moich drzwi
po drugie : w moje łapki trafiła wreszcie powieść, które mnie absolutnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wzbiera we mnie straszna złość, kiedy widzę, że autor włożył mnóstwo pracy w napisanie książki ze świetnym zakończeniem, a wydawnictwo nie raczy nawet zrobić korekty. Drogie wydawnictwo, szanujmy siebie nawzajem i wykonujmy swoją pracę najlepiej jak to potrafimy.

Dzisiaj będzie dlugo.

Zacznijmy od historii stworzonej przez Dominikę Smoleń, którą uważam za naprawdę ciekawą. Może ja nie wierzę w młodzieńczą miłość, która aż tak bardzo wpływa na dorosłe życie, ale każdy jest inny i inaczej przeżywa miłosne porażki. Uznajmy, że można zakochać się bez wzajemności w sąsiedzie i nie móc poradzić sobie z tą miłością i dopiero po wielu, wielu latach dojść do konkretnych wniosków. Jakich? Tego akurat nie napiszę, bo zdradziłabym zakończenie, ale brawo dla autorki za tak nietypowe, jak na polskie realia, zakończenie.

I kiedy wszystko idzie w dobrym kierunku, wjeżdża wydawnictwo, które chyba nawet nie raczy przeczytać książki tylko puszcza wszystko jak leci. Wiem, teraz ktoś może powiedzieć : hola, hola, a czy ty widzisz ile w tej recenzji zrobiłaś błędów?! Tak samo jak autorka jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy, tylko w przeciwieństwie do moich wypocin, czytelnicy za książkę płacą i to niemałe pieniądze. A w cenę książki korekta też jest wliczona.

Nie jestem ekspertem i nie wiem, jak dokładnie wygląda kontakt między autorem a wydawnictwem, ale wydaję mi się, że jeżeli coś się nie zgrywa, to zarówno redakcja jak i korekta powinny skontaktować się z autorką i na pewne kwestie zwrócić uwagę.

Żeby nie być gołosłowną przytoczę Wam tu teraz kilka przykładów na poparcie moich słów.

Przez całą powieść nasza bohaterka ciągle powtarza, jak to przez miłość do Igora nie mogła poradzić sobie w życiu, jak to nie mogła nikomu zaufać, jak to zamknęła się w sobie i nie dopuszczała do siebie nikogo i jak bardzo przez to jest nieszczęśliwa. Pod koniec jednak czytamy "(...) z łatwością potrafiłam się zakochiwać - a raz nawet w pełni zakochać - w moim sąsiedzie i przyjacielu z czasów dzieciństwa". Ja się pytam, gdzie była redakcja, która podpowiedziałaby autorce, że to jedno zdanie zaprzecza temu, co przez całą powieść wmawiała nam jej bohaterka, Marcelina? A wystarczyło tylko wykreślić to zdanie. Ja przez nie przestałam po prostu bohaterce wierzyć.

Kolejny przykład na brak korekty - proszę bardzo. Mamy (str. 176) taką wypowiedź : "Wiem, że tak będzie. Straciłam swoich rodziców, kiedy bardzo wcześnie. Oboje odeszli, kiedy byłeś malutki (...)" - to brzmi jak szkic. Jakby autorka sama sobie zadawała pytanie i na nie odpowiadała. Chyba, że tylko ja mam takie wrażenie.

Kolejny przykład? Mamy tu narrację pierwszoosobową z perspektywy zarówno Marceliny, jak i Igora. Bardzo swobodną, co mnie się akurat podoba. Ale czy mówiąc o własnej mamie powinniśmy użyć zwrotu "Kobieta przytaknęła"? Ja wiem, że od najmłodszych lat ciągle wszyscy nam powtarzają, żeby unikać powtórzeń i stosować różne zamienniki, ale do mnie to nie przemawia. To tak jakbym ja opisywała rozmowę, dajmy na to z moich tatą
"Wchodzę do salonu i pytam się mojego ojca
-Tato, co chcesz na obiad?
Mężczyzna się zastanawia - Może być pomidorówka- odpowiada po chwili ." Brzmi dziwnie. Ale dobra, tu się trochę czepiam na siłę.

Była jeszcze akcja z pościelą w księżniczki w rodzinnym domu Marceliny, jakby to było jakieś przestępstwo. W ogóle to była dziwna scena, bo dziewczyna będąc na studiach przecież odwiedzała rodziców, a nagle wchodzi do pokoju i się dziwi. To było bardzo dziwne. A przecież można było dodać jedno malutkie zdanie, że ona lubi księżniczki. Nie ma w tym absolutnie nic złego.

Takich przykładów jest mnóstwo. Już nawet nie wspominam o literówkach, bo i mnie czasami się zdarza napisać chciałem zamiast chciałam - uroki słownika.

Nie jestem złośliwa. Chcę tylko zwrócić uwagę, że jako czytelnicy mamy prawo domagać się rzetelnej korekty. Ja wiem, że pewnie autorka czytając po raz enty te same wersy już po prostu w pewnym momencie nie dostrzegała tych mankamentów. Dlatego tak bardzo ważne jest świeże spojrzenie profesjonalisty, które te błędy powinien wyłapać. Powinien...

Skąd zatem siedem gwiazdek w ocenie? Bo przeczytałam tę książkę w jeden dzień. Bo autorka zaskoczyła mnie zakończeniem. Bo byłam ciekawa relacji między naszymi bohaterami. Korekta jednak dostaje ode mnie jedynkę z wykrzyknikiem (jak to mawiają nauczyciele).

Na koniec zostawiam Was z moim ulubieńcem "Byłam dziewczyną z małego miasteczka, która nigdy nie miała zbyt wielu pieniędzy. Nawet ubrania kupowałam w lumpeksach, żeby za nie przepłacić".

Trzymajcie się ciepło.

Wzbiera we mnie straszna złość, kiedy widzę, że autor włożył mnóstwo pracy w napisanie książki ze świetnym zakończeniem, a wydawnictwo nie raczy nawet zrobić korekty. Drogie wydawnictwo, szanujmy siebie nawzajem i wykonujmy swoją pracę najlepiej jak to potrafimy.

Dzisiaj będzie dlugo.

Zacznijmy od historii stworzonej przez Dominikę Smoleń, którą uważam za naprawdę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Święta w Port Moody Małgorzata Falkowska, Ewelina Nawara
Ocena 6,9
Święta w Port ... Małgorzata Falkowsk...

Na półkach:

Według mnie patrzycie właśnie na powieść z najpiękniejszą okładką wśród tegorocznych świątecznych nowości. Czy to oznacza, że jest to również według mnie najlepsza zimowa opowieść 2021 roku pod względem fabuły?

Na pewno jest najbardziej nietypowa 😉😉😉 Bo z wierzchu prezentuje się naprawdę niepozornie. Uroczo, ale jednak niepozornie. A wewnątrz to prawdziwy wulkan emocji 💚💚💚 Jest tak gorąco, że dziwię się , że w ogóle śnieg w Port Moody nadal leży ❄❄❄ 🔥🔥🔥

Abigail Sharpe po dziesięciu latach wraca w rodzinne strony, by zająć się schorowanym dziadkiem. Chce ten czas poświęcić również na napisanie artykułu, który przyniesie jej upragniony awans. A wiecie, jak najlepiej rozśmieszyć Boga? Powiedzieć mu o swoich planach. Nic nie układa się po myśli Abi, a już zwłaszcza unikanie swojej pierwszej miłości, Logana. I jeszcze ta wszechobecna radość ze zbliżających się Świąt - cierpliwość kobiety zostaje wystawiona na niejedną próbę.

Powiem Wam szczerze, że zbliżając się do połowy tej książki trochę się bałam, że akcja zwolni, bo miałam wrażenie, jakby wszystko wskakiwało już powoli na swoje miejsce. I miałam takie wrażenie : hola, hola, co tu się wyprawia?! A kolejne pół książki, to co?! Na szczęście autorski duet z każdą kolejną stroną tylko podkręcał temperaturę 🔥🔥🔥 Chwała Wam za to 💚💚💚

Jeżeli lubicie powieści napisane z głową, ale jednak ze sporą nutką pikanterii, jestem pewna, że Święta w Port Moody przypadną Wam do gustu równie mocno, jak mnie 🏡🏡🏡☃☃☃

Według mnie patrzycie właśnie na powieść z najpiękniejszą okładką wśród tegorocznych świątecznych nowości. Czy to oznacza, że jest to również według mnie najlepsza zimowa opowieść 2021 roku pod względem fabuły?

Na pewno jest najbardziej nietypowa 😉😉😉 Bo z wierzchu prezentuje się naprawdę niepozornie. Uroczo, ale jednak niepozornie. A wewnątrz to prawdziwy wulkan emocji 💚💚💚...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy myślimy o powieściach świątecznych, to pierwsze co przychodzimy nam do głowy, to cukierkowość. Spodziewamy się, że autorzy co prawda będą rzucać bohaterom kłody pod nogi, żeby nie było nudno, ale finalnie będzie choinkowo, lampkowo, piernikowo i barszczowo. A co gdybym Wam powiedziała, że Gabriela Gargaś postanowiła w tym roku pokazać tę drugą stronę Świąt? Pełną bólu, cierpienia, samotności, złych decyzji i straconych szans?

Borys i Zoja może i spotykają się we właściwym miejscu i czasie, ale mimo całej miłości jaką siebie darzą, nie potrafią ze sobą żyć. Podejmując decyzję o rozstaniu umawiają się, że za dwa lata, jeżeli nadal będą za sobą tęsknić znów się spotkają i zobaczą, co z tego wyjdzie. Ale dwa lata to szmat czasu i wszystko może się w tym czasie wydarzyć. Czy obydwoje dotrą na miejsce?

Nie jest tajemnicą, że łatwo się wzruszam, ale już dawano nie płakałam tyle przy książce. I żadna książka nie dała mi tyle do myślenia. Gabriela Gargaś jak nikt inny potrafi pięknie, ale i realistycznie opisać emocje, którymi nami targają. Potrafi przebić się do najdalszych zakamarków naszego serca, gdzie skrywamy nasze strachy... To jest coś niesamowitego.

Kiedy myślimy o powieściach świątecznych, to pierwsze co przychodzimy nam do głowy, to cukierkowość. Spodziewamy się, że autorzy co prawda będą rzucać bohaterom kłody pod nogi, żeby nie było nudno, ale finalnie będzie choinkowo, lampkowo, piernikowo i barszczowo. A co gdybym Wam powiedziała, że Gabriela Gargaś postanowiła w tym roku pokazać tę drugą stronę Świąt? Pełną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem dziwnym człowiekiem, który nie cierpi filmowych świątecznych komedii romantycznych, za to uwielbiam je na kartach powieści. Żeby była jasność - "ZŁOTY PŁATEK ŚNIEGU" nie jest komedią romantyczną, ale ma podobny schemat. Kilkoro bohaterów, których coś łączy - w tym przypadku rodzinna miejscowość, i którzy zmierzają w tym samym kierunku - w tym przypadku charytatywnego balu - wydarzenia, jakiegoś jeszcze w Jaworzynce nie było. 

Siedemnastoletnia Julia pragnie spędzić święta w towarzystwie swojego chłopaka, jednak zaborczy rodzice dziewczyny już na wstępie niweczą ten plan. Młodzi jednak nie zamierzają się poddać, mają bowiem wspólną tajemnicę...

Lidka, samotna matka, podkochuje się w dyrektorze szkoły, który z kolei od zawsze jest zakochany w przyjaciółce z dzieciństwa, a dziś szanowanej i niecierpiącej Świąt pani burmistrz. Ale czy Jowita jest w stanie stworzyć z nim związek skoro może mu zaoferować tylko połowę swojego serca?

Wraz z powrotem Ignacego - głównego sponsora balu - w rodzinne strony, powracają też wspomnienia. Czy to odpowiedni czas, by wszystkie tajemnice wreszcie ujrzały światło dzienne? 

Wiele można spodziewać się po bohaterach najnowszej powieści Krystyny Mirek, ale jedno jest pewne : bo balu nic już nie będzie takie samo.

Lubię twórczość pani Mirek, bo ona tworzy historie uniwersalne : i dla starszych czytelników i dla tych dopiero wkraczających w dorosłość. Ta powieść pokazuje, że nie musi być idealnie, żeby było pięknie. Bo czasami można mieć pełne kieszenie pieniędzy, wielki dom, a nic nie wiedzieć o swoim dziecku. A można też mieć malutkie mieszkanko i dać bliskim miłość i wsparcie.

W zimowej scenerii może się zdarzyć absolutnie wszystko ❄❄❄ 

Jestem dziwnym człowiekiem, który nie cierpi filmowych świątecznych komedii romantycznych, za to uwielbiam je na kartach powieści. Żeby była jasność - "ZŁOTY PŁATEK ŚNIEGU" nie jest komedią romantyczną, ale ma podobny schemat. Kilkoro bohaterów, których coś łączy - w tym przypadku rodzinna miejscowość, i którzy zmierzają w tym samym kierunku - w tym przypadku charytatywnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem chciałabym Was zabrać ze sobą w książkową podróż do Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim 🌎 I przedstawić Wam Joannę Grabowską - matkę, żonę, przyjaciółkę i kuratora sądowego w jednej osobie.
Kobietę, która po odkryciu romansu męża stara się poukładać sobie życie na nowo. Co nie jest łatwe, bo wokół niej zaczynają się dziać coraz bardziej dziwne rzeczy. Z każdą kolejną stroną nasuwają się kolejne pytania, w tym te najważniejsze : czy nasza bohaterka ściągnęła na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo? I co z tym wszystkim wspólnego ma jej nowy kolega z pracy?
Dużo pytań, i wszystkie odpowiedzi 😉 Chociaż niedosyt pozostaje 😊 Te 320 stron to było dla mnie zdecydowanie za mało.
Ta powieść ma jedną, zasadniczą zaletę - jest dla każdego : i dla wielbicieli obyczajówek, i dla fanów kryminałów, i dla zwolenników romansów. Te trzy gatunki przeplatają się ze sobą tak subtelnie, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, a z kolei elementy, które zwykle nie są przez czytelników danego gatunku mile widziane, nie wywołają zburzenia, czy niechęci. I ja to bardzo szanuję - bo to bez wątpienia nie było proste zadanie. Dogodzić każdemu 👏
Mnie ta historia porwała od pierwszych stron i byłam szalenie ciekawa zakończenia, z którego swoją drogą Sandra Cicha wybrnęła obronną ręką. Cóż mogę więcej napisać? Czekam na więcej! I chcę więcej!
Ocena końcowa 9, żeby autorka nie osiadła na laurach 😉

Tym razem chciałabym Was zabrać ze sobą w książkową podróż do Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim 🌎 I przedstawić Wam Joannę Grabowską - matkę, żonę, przyjaciółkę i kuratora sądowego w jednej osobie.
Kobietę, która po odkryciu romansu męża stara się poukładać sobie życie na nowo. Co nie jest łatwe, bo wokół niej zaczynają się dziać coraz bardziej dziwne rzeczy. Z każdą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapamiętajcie sobie ten tytuł, bo prawdopodobnie (mimo wszystko ręki sobie uciąć nie dam 😉) patrzycie na najlepszą powieść obyczajową 2021 roku 💚

Ewa wraz z mężem dokonują życiowej rewolucji porzucając wygodne życie w mieście i przenosząc się z dziećmi do malowniczego Podgórowa. Przedłużające się w nieskończoność prace remontowe domu, brak wody i prądu niejednokrotnie doprowadzają nowych mieszkańców na skraj wytrzymałości. I kiedy wydaje się, że najgorsze mają już za sobą, los wywraca ich życie do góry nogami po raz kolejny. Czy przeprowadzka do schroniska była właściwą decyzją? 

Aż ciężko opisać mi słowami, jak przyjemnie czytało mi się tę książkę 😊 Na potwierdzenie tych słów zdradzę Wam, że w czwartek o mało co nie spóźniłam się z młodym do szkoły na 12.50 🙊 Po prostu nie sposób oderwać się od tej szalonej podróży do Podgórowa. A spotkanie z synem Ewy, Adasiem, nie raz rozbawiło mnie do łez - koniecznie musicie poznać krwiopijcę 😂

To, co urzekło mnie też w tej powieści, to autentyczność. Bohaterowie nie są jakimiś herosami odpornymi na przeciwności losu, pieniądze nie spadają im z nieba. Wręcz przeciwnie - chociaż udało im się kupić duży dom, z naprawdę pokaźną działką, nie stać ich na żadne zbędne wydatki. Mierzą się z niepewnością, zwątpieniem. Nikt tu nie jest idealny, każdy popełnia błędy, chociaż co niektórym, to może i faktycznie za bardzo przewraca się w głowie. 

A Podgórowo? Mogłabym tam być o każdej porze roku ⛅ Takich pięknych opisów przyrody nie czytałam już dawno. Wierzcie mi, lub nie - zamykając oczy naprawdę czułam się, jakbym tam była 🏡 Na szczęście Ewka nie wpadła na pomysł, żeby zagonić mnie do roboty 😉 Uff 😉

Ja z całego serducha polecam Wam tę powieść. Póki co w moim zestawieniu ląduje na samym szczycie tegorocznych powieści obyczajowych. Czy coś się do końca roku w tym względzie zmieni, zobaczymy 😉 I tak sobie myślę, że jak przeczytam sobie mój stosik hańby, to chociaż zwykle tego nie robię, wrócę sobie jeszcze na troszkę do Podgórowa 🌄 Mam nadzieję, że będziecie tam już na mnie czekać 🙋

Zapamiętajcie sobie ten tytuł, bo prawdopodobnie (mimo wszystko ręki sobie uciąć nie dam 😉) patrzycie na najlepszą powieść obyczajową 2021 roku 💚

Ewa wraz z mężem dokonują życiowej rewolucji porzucając wygodne życie w mieście i przenosząc się z dziećmi do malowniczego Podgórowa. Przedłużające się w nieskończoność prace remontowe domu, brak wody i prądu niejednokrotnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam tę książkę ponad tydzień temu i nadal nie mogę dojść do siebie. Tak długiego kaca książkowego w życiu jeszcze nie miałam!

Felicja i Nikodem to dwoje młodych ludzi, którzy w swoim życiu przeszli już naprawdę wiele. Przypadkowe spotkanie sprawia, że Niko dotrzega w dziewczynie coś, czego nie widzą inni, chociaż to oni są blisko niej, a nie on - smutek. Na pozór tak różni, mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać - samotność. Ale czy to odpowiedni czas na budowanie rodzącego się między nimi uczucia?

Rozpoczął się rok szkolny i tak sobie myślę, że po cholerę młodzi ludzie omawiają na zajęciach nic nie wnoszące do życia książki, albo zastanawiają się, co poeta miał na myśli pisząc o niebieskiej firance.
O takich historiach jak "Ukryte w ciszy" powinno rozmawiać się z młodymi ludźmi na lekcjach. O życiu młodej dziewczyny, która mimo że nie daje rady poradzić sobie z problemami, wstydzi się poprosić o pomoc i jest na skraju wyczerpania i fizycznego, i psychicznego. O chłopaku, który rozsypuje się po śmierci bliskiej osoby i nie dostrzega pomocnych dłoni, które próbują uratować go z otchłani. Bo to jest życie, które toczy się koło nas, i którego często nie chcemy dostrzegać zajęci swoimi sprawami. A może właśnie ktoś obok nas krzyczy w ciszy i woła o pomoc, ale boi się zrobić to głośno?

Chociaż nam, dorosłym, może się wydawać, że co ta młodzież może wiedzieć o życiu, prawda jest taka, że mierzą się oni z takimi samymi problemami, jak my : z samotnością, stratą bliskich osób, odrzuceniem, hejtem ...

Nie lekceważmy tego. Bo pewnego dnia okaże się, że może już być za późno na pomoc 😔

Przeczytałam tę książkę ponad tydzień temu i nadal nie mogę dojść do siebie. Tak długiego kaca książkowego w życiu jeszcze nie miałam!

Felicja i Nikodem to dwoje młodych ludzi, którzy w swoim życiu przeszli już naprawdę wiele. Przypadkowe spotkanie sprawia, że Niko dotrzega w dziewczynie coś, czego nie widzą inni, chociaż to oni są blisko niej, a nie on - smutek. Na pozór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

TAKIE DEBIUTY TO JA LUBIĘ !

Pełne pasji i zaangażowania.
Dostarczające mnóstwo rozrywki, a przy tym traktujące o poważnych sprawach.

JESTEŚ WYSTARCZAJĄCA!
Każda z nas powinna każdego poranka patrząc w lustro powtarzać sobie te dwa jakże proste, a zarazem ważne słowa, a potem z wysoko podniesioną głową kroczyć przez życie bez lęku i strachu. Każda z nas każdego dnia powinna być sobą i nie bać się mówić głośno o swoich marzeniach i pragnieniach.

Adrianna dopiero uczy się doceniać własną wartość. Latami terroryzowana przez męża psychola podejmuje wreszcie walkę o własne ja. Zmuszona okolicznościami zostawia ukochaną córkę z matką i wyjeżdża na kilka miesięcy do słonecznej Hiszpanii, by podjąć pracę w restauracji swojego wuja. Ale przeszłość nie daje jej o sobie tak łatwo zapomnieć i każdego dnia postanawia upominać się o nią od nowa. Czy Adriannie wystarczyć sił, by zacząć wreszcie naprawdę żyć?

Mogłam przeczytać tę książkę w jeden dzień, ale tego nie zrobiłam. Świadomie. Taki był mój wybór. Bo nie chciałam. Nie chciałam rozstawać się z bohaterami. Nie chciałam wyjeżdżać z przepięknej Hiszpanii. Nie chciałam opuszczać Adrianny. Bo jej kibicowałam. I tak jak ona, tak każda z nas zasługuje na wszystko, co najlepsze. Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej!

TAKIE DEBIUTY TO JA LUBIĘ !

Pełne pasji i zaangażowania.
Dostarczające mnóstwo rozrywki, a przy tym traktujące o poważnych sprawach.

JESTEŚ WYSTARCZAJĄCA!
Każda z nas powinna każdego poranka patrząc w lustro powtarzać sobie te dwa jakże proste, a zarazem ważne słowa, a potem z wysoko podniesioną głową kroczyć przez życie bez lęku i strachu. Każda z nas każdego dnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Panie i Panowie! Przed Wami Sean Arrowood w pełnej odsłonie! Wreszcie bez tajemnic i skrywanych sekretów. Stający twarzą w twarz ze swoją prawdą o strzale i życiu.

26 maja swoją polską premierę miała trzecia część przygód braci Arrowood. Po Connorze i Declanie przyszedł wreszcie czas na Sean'a - baseballistę, do którego wzdycha cała rzesza fanek, a on świata nie widzi poza swoją najlepszą przyjaciółką. I tutaj oczywiście sprawy się komplikują, bo ani Sean, ani Devney nie chcą przyznać, że przez tyle lat przyjaźń przerodziła się w miłość. I kiedy zdaje się, że los się wreszcie do nich uśmiechnął i pewne sprawy się prostują ... BUM! Autorka spuszcza na nich bombę!

Chociaż powieść skradła moje serce, to jednak z trzech dotychczasowych premier moim zdaniem była najsłabsza (chociaż broń Boże nie była zła!). Według mnie do tej pory najlepsza była część II - "Zawalcz o mnie" - wylałam przy niej morze łez 🙈 Ale i "Wróć do mnie" miało coś w sobie. Niestety "On jest dla mnie" trochę mnie na początku wymęczyło. Całe szczęście wiedziałam, że Corinne Michaels coś jeszcze wymyśli, co obudzi akcję i oczywiście się nie pomyliłam.

Nie ukrywam, że czakam teraz na zakończenie serii "Zostań dla mnie", w której pałeczkę wreszcie przejmie Jacob i nie zawaham się o niej tutaj napisać 📚📚📚 Tego możecie być pewni 😉😉😉

Ja ze swojej strony polecam Wam tę książkę. Jeżeli przeczytaliście dwie poprzednie części, to nawet nie wyobrażam sobie, żebyście nie sięgnęli po tę. Ale jeżeli lubicie takie relacje od przyjaźni do miłości też się nie zawiedziecie. Myślę też, że śmiało możecie sięgnąć po tę książkę bez znajomości wcześniejszych tomów, bo jest tutaj wzmianka o reszcie klanu Arrowood, więc w niczym się nie pogubicie 📚📚📚

Punktacja gwiazdkowa : 7/8 :)

Panie i Panowie! Przed Wami Sean Arrowood w pełnej odsłonie! Wreszcie bez tajemnic i skrywanych sekretów. Stający twarzą w twarz ze swoją prawdą o strzale i życiu.

26 maja swoją polską premierę miała trzecia część przygód braci Arrowood. Po Connorze i Declanie przyszedł wreszcie czas na Sean'a - baseballistę, do którego wzdycha cała rzesza fanek, a on świata nie widzi poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cześć! W ostatnim czasie dosyć często sięgam po książki z tematyką mafijną. Trafiają się oczywiście lepsze i gorsze egzemplarze. Jak było w przypadku "Gangsterskiej gry"?

Zacznę od tego, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Dominiki Smoleń. I powiem Wam, że mam wrażenie, że w sieci można trafić na bardzo skrajne opinie o jej powieściach. Przyszedł więc czas, aby na własnej skórze przekonać się, jak to w końcu jest. I powiem Wam, że... nie było źle. 

Schemat powieści mamy co prawda dość typowy. Jest on - następca swojego ojca, przyszła głowa mafijnej familii. Jest piękna i bogata narzeczona. Jest ona - barmanka i pisarka (!), ta, którą on za wszelką cenę chce mieć. Jest historia, której z wiadomych względów Wam nie opowiem 😉 I wreszcie jest ta najważniejsza - autorka, która miała pomysł na powieść i bardzo sprawnie (chociaż z małymi potknięciami) go zrealizowała.

I bardzo dobrze, bo takie powieści też powinny być obecne na rynku wydawniczym. Nie jest to co prawda książka, która zmieniła moje życie i mój światopogląd, ale przecież ona po to nie powstała. Powstała po to, aby na chwilę oderwać nas od rzeczywistości i dostarczyć nam rozrywki. I moim zdaniem tę funkcję jak najbardziej spełnia.

Na siłę mogłabym przyczepić się do literówek, tych troszkę niestety było.
I do kilku wydarzeń, które miały miejsce tylko po to, aby pchnąć akcję do przodu, a które dla mnie niekoniecznie były w 100% wiarygodne. Ale tę kwestię niech już każdy oceni sam.

Podsumowując : te kilka godzin spędzonych z "Gangsterską grą" na pewno nie były czasem straconym.
Myślę, ze fanom tego typu tematyki powieść ta przypadnie do gustu. A i ci, którzy na co dzień nie sięgają po tego typu książki, a chcieliby spróbować nie będą zawiedzeni.

Cieszcie się czytaniem! 

Cześć! W ostatnim czasie dosyć często sięgam po książki z tematyką mafijną. Trafiają się oczywiście lepsze i gorsze egzemplarze. Jak było w przypadku "Gangsterskiej gry"?

Zacznę od tego, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Dominiki Smoleń. I powiem Wam, że mam wrażenie, że w sieci można trafić na bardzo skrajne opinie o jej powieściach. Przyszedł więc czas,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Takie zaskoczenia to ja lubię!
Do lektury "Wystarczy chcieć" J.B. Grajdy podeszłam bardzo, baaaardzo sceptycznie. Już chyba bardziej sceptycznie nie dało się tego zrobić 🙈 Nie będę ukrywać, że w tym przypadku zwyciężyła po prostu ludzka ciekawość poznania "pełnometrażowowego" pióra autorki (którą do tej pory znałam tylko z dwóch opowiadań). Bo nie ukrywajmy, że opis nie zapowiadał jakieś górnolotnej historii. Opowieść, jakich w ostatnim czasie zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku wydawniczym pojawiło się tysiące. Tymczasem...

Tymczasem dostałam w swoje łapki niezwykle intrygującą historię Patrycji, która wciągnęła mnie w swój świat już od pierwszej strony. Dosłownie. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, jakiegoś romansidła od pierwszych zdań, a tu szok 😱 Nie byłam na to przygotowana. To się naprawdę dobrze czytało! Tak dobrze, że jakieś minimalne mankamenty, do których miałam zastrzeżenia przy całokształcie poszły w zapomnienie.

Powyżej macie oczywiście opis tej książki, ale w tym przypadku nie warto się nim sugerować, bo on zapowiada, co zapowiada - płytką historię call girl, która za dotknięciem magicznej różdżki (czyt. męskiej) przechodzi życiową metamorfozę. A prawda jest taka, że w środku czeka na nas coś zupełnie innego. Co? Tego musicie już dowiedzieć się sami 😉

Takie zaskoczenia to ja lubię!
Do lektury "Wystarczy chcieć" J.B. Grajdy podeszłam bardzo, baaaardzo sceptycznie. Już chyba bardziej sceptycznie nie dało się tego zrobić 🙈 Nie będę ukrywać, że w tym przypadku zwyciężyła po prostu ludzka ciekawość poznania "pełnometrażowowego" pióra autorki (którą do tej pory znałam tylko z dwóch opowiadań). Bo nie ukrywajmy, że opis nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachęcona ciągłymi reklamami tej książki na fb, zdecydowałam się w końcu na jej zakup.
Mimo opisu wpisującego się idealnie w mój czytelniczy gust, podchodziłam do lektury "Koncertu" z ogromnym dystansem, bowiem nigdzie nie mogłam znaleźć polskiej opinii o tej powieści, a wiadomo, że to, co podoba się poza granicami naszego pięknego kraju, niekoniecznie sprawdzi się u nas.
Co dostałam?
Naprawdę dobrą powieść z niesamowitymi opisami krajobrazu. To, co w tej kwestii wyprawia Hannah Fielding po prostu nie mieści się w głowie! Ja po prostu czułam, jakbym naprawdę była nad jeziorem Como we Włoszech. Nie jestem co prawda fanką długich opisów, ale te mogłabym czytać bez końca.
Jest jednak rzecz, która podobała mi się jeszcze bardziej niż opisy przyrody. To przedstawienie emocji, które w naszych bohaterach wywoływała muzyka. Nie da się ukryć, że muzykę jest opisać trudno, ale z opisem emocji autorka nie miała najmniejszego problemu.
Co do samej historii miłosnej było tak, jak tego oczekiwałam.
Wystawiam tylko 8, żeby dać sobie margines i możliwość porównania przy ocenianiu kolejnych powieści Hannah Fielding.
Mam nadzieję, że któreś z naszych większych polskich wydawnictw zainteresuje się twórczością tej autorki i rozpocznie z nią współpracę dając jej taką promocję, na którą zasługuje.
Póki co o autorce jest cisza, a wiem już, że wcale na to nie zasługuje.

Ze swojej strony szczerze ją polecam.

Zachęcona ciągłymi reklamami tej książki na fb, zdecydowałam się w końcu na jej zakup.
Mimo opisu wpisującego się idealnie w mój czytelniczy gust, podchodziłam do lektury "Koncertu" z ogromnym dystansem, bowiem nigdzie nie mogłam znaleźć polskiej opinii o tej powieści, a wiadomo, że to, co podoba się poza granicami naszego pięknego kraju, niekoniecznie sprawdzi się u...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zagięcie czasoprzestrzeni.

Albo ja tej książki nie zrozumiałam, albo jestem głupia.
Piękna okładka + zachęcający opis = myślę sobie będzie super. Ale nie było.

Akcja powieści rozpoczyna się początkiem grudnia (o ile się nie mylę w Mikołajki), a potem następuje tyle dziwnych zdarzeń, że w pewnym momencie byłam przekonana, że minęłam wstawkę o tym, że minęło ileś tam czasu.

Uwaga! Spoilery!

Anna poznaje Wiktora, umawia się z nim na randkę. Córka idzie na imprezę.
Mija kilka dni (chyba!). Anna nie odbiera telefonu od Wiktora, kłóci się z córką, wychodzi na dwór, a tam córka z Wiktorem zabierają ją na romantyczny wypad, na którym facet się oświadcza. Oświadczyny odrzucone. Potem Wiktor dostaje zawału, a Natalia oświadcza Annie, że jest w ciąży. I zaszła w tę ciąże na imprezie, na którą poszła, kiedy matka miała pierwszą randkę w Wiktorem. No raczej po kilku dniach to się nie wie, że się zaszło w ciążę. Potem Wiktor jest w szpitalu, w śpiączce w ciężkim stanie. A i tak jeszcze przed Wigilią po kilku dniach w śpiączce i rehabilitacji udaje mu się dojść do siebie, a w Wigilię oświadcza się po raz drugi(!). Ja rozumiem. Porywy serca, magia świąt, ale bez przesady.
Naprawdę myślałam, że może ominęłam stronę, gdzie była informacja, że to rok później czy coś, ale Natalia nadal miała 17lat.
Nie wiem. Jak Boga kocham nie wiem, co tam się wydarzyło! Na początku to była naprawdę przyjemna, lekka powieść. Ale potem nastąpiło takie pomieszanie z paplataniem, że nawet Wigilie szykowali kilka razy. A przynajmniej ja miałam takie wrażenie.
Daję mocno naciągnięte 6 gwiazdek za dobry początek. I za potencjał.

Zagięcie czasoprzestrzeni.

Albo ja tej książki nie zrozumiałam, albo jestem głupia.
Piękna okładka + zachęcający opis = myślę sobie będzie super. Ale nie było.

Akcja powieści rozpoczyna się początkiem grudnia (o ile się nie mylę w Mikołajki), a potem następuje tyle dziwnych zdarzeń, że w pewnym momencie byłam przekonana, że minęłam wstawkę o tym, że minęło ileś tam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bike'owa czy bajkowa?
A może jedno i drugie?

Kilkukrotnie wspominałam, że do reportaży podchodzę z dystansem, ale takie jak ten, autorstwa Daniela Kocuja, mogłabym czytać i pochłaniać bez końca 📚 Bo najważniejsze jest to, żeby znaleźć temat, który nas fascynuje, a mnie szalenie kręcą rowery 🚲 Może co prawda nie mam na tym punkcie takiego fioła jak autor, ale samotna, długa przejażdżka daje mi o wiele większego kopa niż sto kaw.

W "Bike'owej" podróży z Sydney do Szczecina" towarzyszymy autorowi nie tylko podczas przygotowań i samej tyle samo fascynującej, co niebezpiecznej podróży przez Australię, Indonezję, Malezję itd., ale też i w życiowej wędrówce, co tym bardziej fascynuje.

Ja tę książkę pochłonęłam w trzy wieczory, a jej zapachem i zdjęciami upajam się do dzisiaj. Dosłownie. I jestem pewna, że długo się to nie zmieni 🌍🌍🌍

Krótko i zwięźle : Książka dla wszystkich, których fascynuje świat i rower przy okazji 😉 Idealny pomysł na prezent z okazji i bez okazji. Bo zawsze jest idealny moment na dobrą książkę 📖 A ta zdecydowanie taka właśnie jest!

Bike'owa czy bajkowa?
A może jedno i drugie?

Kilkukrotnie wspominałam, że do reportaży podchodzę z dystansem, ale takie jak ten, autorstwa Daniela Kocuja, mogłabym czytać i pochłaniać bez końca 📚 Bo najważniejsze jest to, żeby znaleźć temat, który nas fascynuje, a mnie szalenie kręcą rowery 🚲 Może co prawda nie mam na tym punkcie takiego fioła jak autor, ale samotna, długa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiele osób myśli, że recenzent ma fajne życie, bo dostaje darmowe egzemplarze książek. A ja Wam powiem, że jest od tego coś dużo fajniejszego - mamy możliwość poznania opowieści, po które w "normalnych warunkach" może z różnych powodów byśmy nie sięgnęli.

Cenię sobie szczerość, więc sama wobec Was, autorki i wydawnictwa też taka będę. Istnieje prawdopodobieństwo, że gdyby nie nabór u autorki, Anny Tuziak (do którego zresztą zgłosiłam się co prawda mocno zaintrygowana, ale też i święcie przekonana, że nie zostanę wybrana) nigdy po tę książkę bym nie sięgnęła. Czemu? Naturalna selekcja. Prawda jest taka, że chciałabym mieć sejf pełen kasy i możliwość kupowania każdej książki, którą chcę przeczytać, ale póki co mogę tylko o tym pomarzyć. Wracając do tematu - teraz już wiem, jak strasznie wielką głupotę bym zrobiła nie czytając tej książki.

Nie jest to książka, która zmieni Wasze życie, ale jest to powieść, przy której będziecie się świetnie bawić i miło spędzicie czas. Jest to historia, dzięki której traficie w sam środek naprawdę niebezpiecznych wydarzeń. Jest to opowieść, która być może kilkukrotnie przyspieszy bicie Waszych serc 💟

Więcej! Jest to książka, dzięki której przekonacie się ,że rodzima autorka może osadzić akcję powieści poza granicami naszego kraju, z obcokrajowcami w rolach głównych i wyjdzie z tego naprawdę smaczna mieszanka 😉 Do tej pory nie byłam przekonana do takiego rozwiązania, ale zmieniłam zdanie, bo wszystko w powieści Anny Tuziak było swobodne i naturalne.

Pamiętajcie jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy. "Gra cieni" to książka weekendowa (już w trakcie lektury obiecałam sobie, że właśnie tak ją nazwę). Dlaczego? Każdy z nas prowadzi inny tryb życia. Ale jeżeli nie możecie pozwolić sobie na zarwanie nocy, czy po prostu nie lubicie czytać wieczorami, nie sięgajcie po nią w tygodniu, bo nie da się jej przeczytać, powiedzmy, po godzince każdego dnia, z jednej prostej przyczyny - za bardzo wciąga 📚 I ciężko Wam będzie wytrzymać do końca 😉 Chyba, że macie wolny dzień, wtedy śmiało możecie wybrać się w kilkugodzinną podróż z Azurą i Loganem w kierunku przyszłości, której chyba żadne z nas nie chce. Tylko zabierzcie ze sobą zimne napoje, bo czasami będzie baaaardzo gorąco.

Wiele osób myśli, że recenzent ma fajne życie, bo dostaje darmowe egzemplarze książek. A ja Wam powiem, że jest od tego coś dużo fajniejszego - mamy możliwość poznania opowieści, po które w "normalnych warunkach" może z różnych powodów byśmy nie sięgnęli.

Cenię sobie szczerość, więc sama wobec Was, autorki i wydawnictwa też taka będę. Istnieje prawdopodobieństwo, że gdyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą wydawnictwo ochrzciło mianem najbardziej romantycznej powieścią tego roku, czyli "Evvie zaczyna od nowa" Lindy Holmes. Czy tak jest też według mnie?

Evvie Drake postanawia spakować walizki, wyprowadzić się od męża, którego wszyscy oprócz niej uważają za chodzący ideał i zacząć życie od nowa. Jednak jeżeli myślicie, że to kolejna powieść o zapłakanej rozwódce, która po odejściu od małżonka wreszcie rozwija skrzydła i zaczyna żyć pełną piersią, to już na początku muszę Was rozczarować. Czemu tak się dzieje?
Wiele dziewczyn zdradza u siebie, dlaczego finalnie nasza główna bohaterka nie zostaje rozwódką, ale ja Wam tego nie zdradzę, bo chcę, żeby ten zwrot akcji zaskoczył Was równie mocno, jak mnie 😉
Drugim bohaterem jest Dean - upadła gwiazda sportu. Znienawidzony przez kibiców zaszywa się w małej mieścinie i wynajmuje pokój właśnie u Evvie. Chce dać sobie trochę czasu, by ochłonąć, wszystko przemyśleć i wrócić do ukochanego baseballu. Czy powrót na szczyt jest w ogóle możliwy?

Nie jest tajemnicą, że między tym dwojgiem coś zaiskrzy, inaczej w ogóle by ta powieść nie powstała. Ale jeżeli oczekujecie gorącego romansu, ukradkowych spotkań, to nie tędy droga 😉

Powieść tę zaczęłam czytać w sobotę późnym wieczorem, a w niedzielę po przebudzeniu nie robiłam już nic innego, tylko czytałam tę książkę. Byłam niesamowicie ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
Pierwsze pytanie : czy bliscy Evvie wreszcie dostrzegą prawdę? Bo rozbieżność między tym, jak Evvie postrzegali inni, a jak ona czuła się naprawdę była naprawdę ogromna.
Pytanie drugie : co z przyjaźnią z Andy'm, czy przetrwa najtrudniejszą z prób, gdy kłamstwa Evvie wreszcie wyjdą na jaw?
Pytanie 3: co tak naprawdę dzieje się w głowie Dean'a? Wiem, dziwnie to zabrzmiało 🙈 Ale jeżeli sięgnięcie po tę książkę, zrozumiecie.
Pytanie 4 - najważniejsze : czy Evvie faktycznie zacznie wszystko od nowa?

I tutaj zbliżamy się do meritum. Czy to najbardziej romantyczna powieść tego roku?
Jakiś czas temu jedna z autorek (wybaczcie, ale nie pamiętam, która 🙈) poruszyła temat tego typu haseł na książkach w swojej grupie. I wiecie co? Faktycznie, to troszkę taki strzał wydawnictwa w kolano. Bo jeżeli już teraz (premiera Evvie zaczyna od nowa miała miejsce w lipcu) dostajemy najbardziej romantyczną powieść tego roku, to z góry możemy założyć, że już nic lepszego w tym roku od tego wydawcy się nie ukaże. Że wszystko i tak będzie gorsze, prawda?
Ja Wam powiem, że ja w ogóle jestem przeciwniczką jakichkolwiek haseł na okładkach. Przyznam się Wam, że nawet polecajki autorów mnie troszkę drażnią i uważam, że jeśli już, to powinny się one znajdować na czwartej stronie okładki, a nie pierwszej, bo ja nie zawsze ufam takiej formie wspierania.
Kiedy widzę hasło "To najlepsza powieść tej autorki", albo dajmy na to "Już dawno tak dobrze się nie bawiłam", to tak naprawdę po pierwsze : nic mi to nie mówi, a po drugie : mam wrażenie, że takie zdanie można napisać bez znajomości treści. Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, ale ja po prostu lubię, kiedy okładka jest okładką, a nie reklamą.

Ale ciągle nie napisałam, czy było romantycznie, czy nie. Otóż było! I to bardzo, chociaż akcja rozwijała się powoli. Czy to najbardziej romantyczna książka roku? Tak myślałam, póki nie sięgnęłam po kolejną powieść, która z całym szacunkiem i sympatią dla Evvie, rozbiła bank i moim zdaniem zgarnęła w tym roku wszystko (zobacz tutaj).
Wracając jednak do powieści Lindy Holmes - ekranizację właśnie tej powieści chciałabym zobaczyć na dużym ekranie. Ja nie przepadam generalnie za komediami romantycznymi, ale jestem pewna, że przy filmie z Evvie, Dean'em, Andy'm i jego dziewczynkami w rolach głównych bawiłabym się wyśmienicie, bo byłoby tam wszystko, co być powinno : i miłość, i radość, i śmiech, ale też i łzy. Troszkę kłamstwa, troszkę niepewności i troszkę pięknego ciała 😉

Ja ze swojej strony szczerze Wam tę powieść polecam. Póki co ląduje ona na 2 miejscu w moim top5 najlepszych książek przeczytanych w tym roku 📚

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą wydawnictwo ochrzciło mianem najbardziej romantycznej powieścią tego roku, czyli "Evvie zaczyna od nowa" Lindy Holmes. Czy tak jest też według mnie?

Evvie Drake postanawia spakować walizki, wyprowadzić się od męża, którego wszyscy oprócz niej uważają za chodzący ideał i zacząć życie od nowa. Jednak jeżeli myślicie, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdarza Wam się czytać książkę od końca?

Już widzę Wasze miny i jestem pewna, że właśnie szykujecie stosy, na których jeszcze dziś za to spłonę 🙈 Ale zanim oficjalnie rozpoczniecie moje poszukiwania, przeczytajcie ten wpis do końca, a być może wtedy mnie zrozumiecie. A jak nie - trudno, jestem skończona i nie napiszę już więcej dla Was żadnej recenzji, a zaznaczę tylko, że mam jeszcze w zanadrzu kilka naprawdę dobrych książek więc mam cichą nadzieję, że mimo wszystko mnie oszczędzicie 😉

''To tylko przyjaciel'' Abby Jimenez to opowieść o Kristen, która prowadzi własną firmę, którą prężnie rozwija i wiecznie czeka na swojego chłopaka, Tylera, który zajęty robieniem kariery w armii przebywa na kolejnym zagranicznym kontrakcie. Właśnie trwają przygotowania do ślubu jej najlepszej przyjaciółki, Sloan.
Zbieg okoliczności sprawia, że panna Peterson zaprzyjaźnia się z drużbą pana młodego, Joshem. Znajomość ta sprawia, że Kristen coraz częściej zamiast o chłopaku myśli o nowym znajomym, co jest szczególnie trudne, bo jednego jest pewna- nigdy z nim nie będzie.
Josh ma 6 sióstr i nie wyobraża sobie życia bez dużej rodziny. Sam otwarcie mówi, że chciałby mieć kilkoro dzieci. Kiedy między dwójką nowych znajomych zaczyna rozkwitać uczucie, Kristen wie, że to już koniec, bo ona nigdy nie spełni jego marzenia o gromadce dzieci, bowiem wkrótce ma przejść operację, po której będzie bezpłodna. I chociaż łudzi się, że może być inaczej, słowa Josha sprowadzają ją na ziemię.

" - Mogę zadać ci pytanie?
- Tak - wyszeptałam, otwierając oczy.
- Co Sloan myśli o Tylerze?
(...)
- Nienawidzi go.
- Dlaczego?
- Ponieważ uważa, że poszłam na kompromis.
Zmarszczył czoło.
- Na jaki kompromis? Coś z nim nie tak? Jest dupkiem?
Powoli wypuściłam powietrze.
- Nie. Po prostu nie chce mieć dzieci.
Josh parsknął z wyraźną dezaprobatą.
- No właśnie. Przecież dzieci są ważne. Jak można związać się z kimś takim?
Poczułam, jakbym dostała pięścią w brzuch. Ścianęło mnie w gardle i odwróciłam wzrok, by nie zobaczył, że zbiera mi się na płacz.
Teraz wszystko jasne. Powiedział to prosto z mostu."

Czy dla tej dwójki naprawdę nie ma szans na wspólną przyszłość?

Już dawno żadna powieść tak mnie nie wzruszyła i nie rozbawiła zarazem. Czytanie tej powieści było niczym jazda na rollercoasterze- albo się śmiałam, albo... płakałam. Co ja mówię! Ja nie płakałam. Ja wyłam! Aż normalnie bolała mnie głowa. Do tego stopnia, że w pewnym momencie już po prostu nie mogłam wytrzymać i zajrzałam na koniec. A potem tak czytałam po jednym rozdziale od końca. Wiem, wiem. To największy grzech książkoholika, ale ta powieść po prostu rozwaliła mnie emocjonalnie na kawałki. To, z czym musieli zmierzyć się bohaterowie literackiego debiutu Abby Jimenez po prostu rozbudziło we mnie takie emocje, że aż sama się sobie dziwię.

UWAGA!!! SPOILER!!! Nie jest tajemnicą, że po przeczytaniu opisu wiemy, jak ta powieść się skończy. Ale po drodze wydarza się tyle różnych rzeczy, że po prostu nie byłam w stanie oderwać się od tej książki. A to, co spotyka na koniec przyjaciół Kristen, Sloan i Brandona, to jest po prostu nie do opisania.

Mogłabym pisać o tej książce jeszcze długo, ale nie chcę odbierać Wam przyjemności z czytania. Za to napiszę Wam, co zrobiłam szalonego po skończeniu tej historii, a co, według mnie, będzie dla niej najlepszą rekomendacją. I dla autorki zresztą też.

Zamówiłam... jej kolejną książkę The Happy Ever After Playlist. A że w Polsce jeszcze jej nie ma, będę ją czytała w oryginale (co będzie dla mnie prawdziwym wyzwaniem), bo nie jestem w stanie wytrzymać do momentu, aż ukaże się ona na polskim rynku wydawniczym. Tym bardziej, że z tego, co wyczytałam w Internecie powieść ta skupia się na losach... Sloan!

Kiedy w głowie układałam sobie tę recenzję, w tym momencie planowałam napisać, że teraz to już wydawnictwo nie ma absolutnie żadnego wyboru i musi zakupić prawa autorskie do następnej książki Abby Jimenez, bo nie ukrywam, że orłem z angielskiego nie jestem i nie wiem, jak mi pójdzie, a w jakiś sposób będę musiała sprawdzić ile naprawdę zrozumiałam, a ile sobie dopowiedziałam. Ale tego nie napiszę. Wiecie dlaczego? Bo zaglądam wczoraj sobie na fp autorki i widzę informację, że oto prawa do publikacji The Happy Ever After Playlist w Polsce zostały sprzedane. Hurrrrraaaaaa!!!! Nie muszę chyba dodawać, jaka jestem z tego powodu przeszczęśliwa, prawda?

Zdarza Wam się czytać książkę od końca?

Już widzę Wasze miny i jestem pewna, że właśnie szykujecie stosy, na których jeszcze dziś za to spłonę 🙈 Ale zanim oficjalnie rozpoczniecie moje poszukiwania, przeczytajcie ten wpis do końca, a być może wtedy mnie zrozumiecie. A jak nie - trudno, jestem skończona i nie napiszę już więcej dla Was żadnej recenzji, a zaznaczę tylko,...

więcej Pokaż mimo to