-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant4
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant961
Biblioteczka
Kolejny Mankell i kolejne śledztwo komisarza Wallandera za mną. W moim odczuciu książka raczej z tych słabszych. Dużo powtórek, mało napięcia. Właściwie dopiero pod koniec zaczęłam się kręcić w fotelu z niecierpliwości i podniecenia akcją.
Sama postać komisarza też jakoś mi tym razem zupełnie nie spasowała. Jakiś taki ten nasz Kurt rozmemłany. Nie bardzo rozumiem jego depresję, w końcu jest policjantem, komisarzem i potencjalne zabicie człowieka w czasie policyjnej akcji , to, że tak powiem "normalne", a na pewno bardziej prawdopodobne niż w niemal każdej innej pracy. Zrozumiałabym bardziej, jak sądzę, gdyby Wallander był młodym nieopierzonym gliną, ale taki stary wyjadacz, a rozmiękł jak herbatnik maczany w herbacie.
Taki niby skromny, tak bardzo powtarza, że sukces w prowadzonym dochodzeniu, to wynik pracy całego zespołu, a nie tylko jego. A z drugiej strony wszystkich traktuje jakby z piedestału. Jest opryskliwy despotyczny i zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy i co ciekawe, wszyscy inni z jego komendy, łącznie z szefem, traktują go jak zgniłe jajo, z którym trzeba bardzo ostrożnie postępować, a najlepiej we wszystkim mu przytakiwać. Nie i nie, taki Kurt Wallander absolutnie mi się nie podoba.
Sama sprawa, też nie specjalnie nowatorska. Hołubiony przez wszystkich, bogacz mieszkający w zamku, filantrop zamieszany w jedno z paskudniejszych przestępstw przeciwko życiu człowieka.
Kolejny Mankell i kolejne śledztwo komisarza Wallandera za mną. W moim odczuciu książka raczej z tych słabszych. Dużo powtórek, mało napięcia. Właściwie dopiero pod koniec zaczęłam się kręcić w fotelu z niecierpliwości i podniecenia akcją.
Sama postać komisarza też jakoś mi tym razem zupełnie nie spasowała. Jakiś taki ten nasz Kurt rozmemłany. Nie bardzo rozumiem jego...
'' Każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje '' Hmmm...
W końcu jakiś '' normalny '' kryminał, bez zwłok obdartych ze skóry , wymyślnie wywleczonych flaków , czy innych '' atrakcji ''. Pełen klasyk, trupy z kulami w samym środku czaszki . Najpierw troje młodych ludzi w czasie zabawy w wigilię święta letniego przesilenia , czyli po naszemu to by była noc Kupały. Potem w pewnych , raz większych raz mniejszych odstępach kolejne trupy, które zdają się nie mieć ze sobą zupełnie nic wspólnego . W tym wszystkim prawie pięćdziesięcioletni komisarz Kurt Wallander , który, jak wielu facetów w tym wieku prowadzących niezbyt zdrowy tryb życia, zaczyna mieć zdrowotne kłopoty . Śledztwo jest trudne i żmudne i mimo iż wszyscy współpracownicy komisarza są bardzo zaangażowani i nikt się nie '' obija '', idzie to wszystko jak po gruzie . Wygląda na to że morderca to bardzo inteligentny i bardzo bezwzględny człowiek. Oczywiście w końcu udaje się go schwytać (co to byłby za kryminał, gdyby było inaczej) i powiem wam, że motywacja, czyli powód przez który zabijał spowodował opadnięcie mojej szczęki na kapciuchy, bo okazał się dość niekonwencjonalny . W całą treść książki Pan Mankell powtykał różne spostrzeżenia odnośnie szwedzkiego społeczeństwa, rządu czy policji , gdzie, według autora przestępczość rośnie niemal odwrotnie proporcjonalnie do spadku nakładów na policję . Bardzo się cieszę że wróciłam do pisarstwa tego autora . Znowu poczułam się '' jak w domu '' , czyli jak wtedy kiedy nie potrzeba nie wiem jak wymyślnych morderstw, by przeprowadzić interesujące i ciekawe śledztwo . Tych którzy znają twórczość Henninga Mankella nie muszę przekonywać że to jest naprawdę dobry kryminał . Ci którzy jej nie znają, niech żałują, albo spróbują poznać . Ja polecam :)
'' Każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje '' Hmmm...
W końcu jakiś '' normalny '' kryminał, bez zwłok obdartych ze skóry , wymyślnie wywleczonych flaków , czy innych '' atrakcji ''. Pełen klasyk, trupy z kulami w samym środku czaszki . Najpierw troje młodych ludzi w czasie zabawy w wigilię święta letniego przesilenia , czyli po naszemu to by była noc Kupały....
Porządny kryminał uznanego i mającego swoje grono fanów , zmarłego dwa lata temu , Mankella Henninga . To moja trzecia książka tego autora i przyznaję że mi się podobała . Konstrukcja całej kryminalnej intrygi i zabójstwa , wprost przednia . Jednak przyznaję że Stefan Lindman niemiłosiernie mnie irytował . Facet zachowywał się co najmniej dziwnie i wkurzająco . Chyba dość subiektywnie solidaryzowałam się z biedną '' kiwaną '' przez niego Heleną i to podwójnie . Po pierwsze , Helena to kobieta , tak jak ja i jest Polką , znowu tak jak ja :) . A ten typek wredny , łaskę robił że do niej raczył zadzwonić , okłamywał ją , ale po pocieszenie , przytulenie i z brudnymi ciuchami to do niej leciał . Nie wiem czy tak reagują i zachowują się wszyscy faceci u których lekarz stwierdzi guza na języku , ale Stefanek mocno przesadzał . Zawodowo znowu , też autor za bardzo mu '' pomagał '' . Stefan bowiem , zaznaczmy na zwolnieniu lekarskim i zupełnie nie w swoim zasięgu zawodowym , albo się włamuje , albo zupełnym przypadkiem , zawsze trafia na coś ciekawego i bardzo ważnego dla śledztwa . A to teczkę z ważnymi dokumentami , a to mundur SS w garderobie starszej pani . Jednak mimo wszystko oceniając całość , uważam że jest to niespieszny , rozbudowany , dokładny i estetycznie napisany kryminał . Zresztą , ciągle mam takie dziwne wrażenie , że wątek kryminalny jest tu tylko niejako '' tłem '' do pokazania , że mimo upływu tylu lat od czasów II Wojny Światowej , skrajnie prawicowe ugrupowania mają się całkiem dobrze i to nie tylko w Szwecji . Mankell zarzuca też swojemu krajowi , że i w czasie wojny , wcale nie był taki neutralny za jaki uchodził . Autor pokazuje też pracę szwedzkiej policji i to że to ludzie , nie roboty i też może im się zdarzyć zamoczenie notatnika na deszczu , tak że nie można odczytać notatek , czy awaria systemu rejestru pojazdów i nie można sprawdzić numeru rejestracyjnego podejrzanego auta . Spodobał mi się też epizod staruszka , który wychodził na dwór , stawał na chodniku i '' polował '' na kogoś , kogo mógłby zaprosić na kawę i pogadać . Bo był samotny i nie miał z kim rozmawiać . Nie wyobrażam sobie czegoś takiego w naszym kraju . Gdzie ludzie coraz bardziej odgradzają się od siebie , płotami , kratami w oknach i balkonach i coraz wymyślniejszymi zamkami . Książka jest gruba , moje wydanie liczy ponad pięćset pięćdziesiąt stron . Dużo się w niej dzieje i jest sporo postaci , jednak autor zadbał by czytelnik się nie pogubił . Co jakiś czas następuje pewien rodzaj hmmm...podsumowania , tego co już się zdarzyło . Nie ma więc szans na pogubienie się . Polecam więc ten dobry kryminał który zaczyna się od śmierci , jakże okrutnej , Herberta Molina emeryta , staruszka , wielbiciela argentyńskiego tanga i puzzli .
Porządny kryminał uznanego i mającego swoje grono fanów , zmarłego dwa lata temu , Mankella Henninga . To moja trzecia książka tego autora i przyznaję że mi się podobała . Konstrukcja całej kryminalnej intrygi i zabójstwa , wprost przednia . Jednak przyznaję że Stefan Lindman niemiłosiernie mnie irytował . Facet zachowywał się co najmniej dziwnie i wkurzająco . Chyba dość...
więcej mniej Pokaż mimo to
'' Widocznie również ludzie noszą w swoim wnętrzu belki które mogą spłonąć ''
Po ośmiu latach , znowu odwiedziłam Fredrika Welina na jego wyspie . Po jego ośmiu latach , gdyż tyle właśnie minęło od zdarzeń opisanych w pierwszej części cyklu '' butów '' . Zastaję go w dość tragicznej sytuacji , ponieważ właśnie płonie jego dom , a on sam wyrwany ze snu w środku nocy , wybiega z palącego się domu , łapiąc po drodze tylko zielone kalosze . Jak się później okazało , oba lewe . Fredrik jednak mimo pewnego rodzaju szoku , nie załamuje się , patrzy na życie i na to co się stało ze skandynawskim chłodem i dystansem . Zastanawia się czy zdąży jeszcze odbudować dom , jednak decyzję w tej sprawie pozostawia córce . Zirytuje się trochę bardziej , kiedy okaże się że dom nie spłonął sam z siebie . Policjanci znajdują ślady podpalenia , a staruszek Welin jest pierwszy na liście podejrzanych . Robi się więc groźnie , zwłaszcza że podpalenia zaczynają się mnożyć....Oczywiście nie tylko o pożarach jest ta książka . Jest też o relacjach rodzinnych na linii ojciec córka . Jest i o Paryżu i wspomnieniach z młodości , jest też dużo o śmierci . Wciąż znajdujemy martwe i kalekie zwierzęta . A to martwa mysz , a to truchło wrony na schodach domku , a to martwa mewa , czy zabita , dryfująca w wodzie foka . Są też i martwi ludzie , chorzy , kalecy . Wszystko to jakieś smutne , chociaż sam nasz główny bohater , mimo swoich lat wykazuje się dużym wigorem . Marzy mu się romans i nawet bywa mocno wścibski grzebiąc w cudzych szafach i czytając cudze listy . Codziennie rano też , bierze kąpiel w lodowatej wodzie zatoki . Jest też w tej opowieści i wzmianka o Polsce , wojnie i niemieckich żołnierzach . Nie wiem czy autor przeczuwał swoją śmierć tak szybko , czy planował napisać jeszcze jakąś część z cyklu '' butów '' , jednak bardzo bardzo żal , że już tego nie zrobi . Polecam tę opowieść , mimo ładunku smutku , melancholii i zbliżających się lodowatych palców śmierci , warto ją przeczytać .
'' Widocznie również ludzie noszą w swoim wnętrzu belki które mogą spłonąć ''
Po ośmiu latach , znowu odwiedziłam Fredrika Welina na jego wyspie . Po jego ośmiu latach , gdyż tyle właśnie minęło od zdarzeń opisanych w pierwszej części cyklu '' butów '' . Zastaję go w dość tragicznej sytuacji , ponieważ właśnie płonie jego dom , a on sam wyrwany ze snu w środku nocy ,...
Całkiem przyjemna książka , autora kryminałów . Ta książka jednak nie jest kryminałem . Czym jest więc ? Jest swoistą podróżą . Podróżą tą rzeczywistą , w czysto fizycznym wydaniu wyruszenia do leśnego jeziorka w środku zimy . Jest też podróżą w głąb siebie , rozliczeniem ze swoim życiem samotnika na jednej z bałtyckich wysp . Życiem w cieniu popełnienia kilku sporych błędów i odżegnania się od odpowiedzialności za nie . Życiem kogoś komu w tej głuszy i samotności nic wielkiego i wstrząsającego nie powinno się zdarzyć . Ale jednak się przydarza...Do naszego '' wyspowego samotnika '' Fredericka Welina pewnego zimowego dnia przybywa kobieta . Kobieta równie wiekowa i na dodatek poruszająca się za pomocą balkonika . Okazuje się że jest to dawna kochanka Fredericka , Harriet którą bez wyjaśnień i nagle po prostu opuścił wiele lat wcześniej . Kochanka chce by Welin spełnił daną jej kiedyś obietnicę i zabrał nad leśne jeziorko , chce je zobaczyć zanim umrze . Frederick z oporami , ale godzi się na tę wyprawę . Po drodze zdarza im się sporo różnych sytuacji , jedne trochę zabawne inne wcale nie wesołe . Ale jakie to już sami sobie poczytajcie .Ja tylko powiem iż ta podróż , wprowadzi spore zmiany w życiu naszego staruszka i sprawi iż znajdzie siłę by...poprosić o wybaczenie . Czy je uzyska ? to też już musicie sami sobie przeczytać :) Ja polecam tę naprawdę zajmującą i ciekawą lekturę .
Całkiem przyjemna książka , autora kryminałów . Ta książka jednak nie jest kryminałem . Czym jest więc ? Jest swoistą podróżą . Podróżą tą rzeczywistą , w czysto fizycznym wydaniu wyruszenia do leśnego jeziorka w środku zimy . Jest też podróżą w głąb siebie , rozliczeniem ze swoim życiem samotnika na jednej z bałtyckich wysp . Życiem w cieniu popełnienia kilku sporych...
więcej mniej Pokaż mimo to
'' Victor pomyślał , że światem rządzą tajne organizacje i ludzie tacy jak jego songoma . Że wszystko kształtuje się i zmienia pod ziemią . ''
Z przykrością stwierdzam że '' Biała lwica '' nie specjalnie mi przypadła do gustu . Henninga Mankella jak do tej pory znałam jedynie z książki '' Włoskie buty '' , która to książka dla odmiany , bardzo mi się spodobała . Wiedziałam że autor jest przede wszystkim pisarzem sensacyjnych kryminałów i thrillerów i obiecałam sobie że na pewno kiedyś po któryś z jego dość obszernej twórczości sięgnę i stało się . Mam nadzieję że po prostu zaczęłam nie od tego tytułu co powinnam i że inne książki pana Mankella są lepsze . Co mi się nie podobało w '' Białej lwicy '' ? Po pierwsze , nie wiem jakie są inne ale ta jest do bólu polityczna . Po prostu zamachy stanu , tajne służby , szkolenia zabójców światowych przywódców , to nie jest to co '' kręci '' mnie w kryminałach , nie tego się spodziewałam . A zaczęło się tak obiecująco , kiedy zaginęła Louise Akerblom agentka nieruchomości , która miała pojechać i obejrzeć pewien dom . Przykładna żona , mocno wierząca i praktykująca wierna i kochająca matka dzieciom , konkretnie dwóm dziewczynkom . Niestety to od czego się zaczęło i na co ja miałam nadzieję okazało się jednym z wielu pobocznych i mało znaczących wątków . Niejako tłem do politycznej rozgrywki , ponieważ Louise wkrótce zostaje odnaleziona z dziurą od kuli w czole . Wszelka polityka to nie jest mój ulubiony typ literacki . Dłuuugie rozważania Zulusa Victora Mabashy i jego rozmowy z songomą nudne jak flaki z olejem . Trochę sytuację ratował komisarz Kurt Wallander sterany życiem i pracą śledczy . Ale też polubiłam tylko jego '' prywatną '' stronę . Człowieka z lekką nadwagą , zmęczonego i niedogadującego się za dobrze ani z własnym ojcem , ani z córką Lindą . Ponieważ to co wyprawiał zawodowo , też nie bardzo mi się podobało , zwłaszcza to jak postąpił z Victorem Mabashą . Totalna lekkomyślność , aż dziwna u takiego zdawałoby się doświadczonego policjanta . Zresztą , cała Szwecja pokazana piórem Mankella , jawi się jako kraj dość , mówiąc bardzo delikatnie , liberalny i przychylny dla wszelkiej maści uchodźców i imigrantów . Co w obecnych czasach nabiera swoistego znaczenia . Naiwne i mało bezpieczne procedury (patrz zdobycie paszportu w urzędzie) oraz ukazany przez autora dziwny bałagan i niedopilnowanie w jakże ważnych przecież papierach i dokumentach woła wręcz o pomstę . Jest też pewnego rodzaju ostrzeżeniem , pokazującym że czynnik ludzki może zawieść w najmniej odpowiednim momencie . Ale dość narzekania , przeczytałam tę książkę do końca , bo nie ośmielam się oceniać i opiniować książki której nie udaje mi się dokończyć , gdyż uważam , że wtedy ocena jest dość marnie miarodajna . Więc tę książkę też doczytałam i ze spokojnym sumieniem odniosłam się do niej , natomiast nie zmienia to faktu że na pewno coś jeszcze tego autora przeczytam , chociażby w celach porównawczych .
'' Victor pomyślał , że światem rządzą tajne organizacje i ludzie tacy jak jego songoma . Że wszystko kształtuje się i zmienia pod ziemią . ''
Z przykrością stwierdzam że '' Biała lwica '' nie specjalnie mi przypadła do gustu . Henninga Mankella jak do tej pory znałam jedynie z książki '' Włoskie buty '' , która to książka dla odmiany , bardzo mi się spodobała . Wiedziałam...
"Pajęczyna oplata pająka miłością i troską"
Z Mankellem mam często kłopot w ocenie. A właściwie ściślej mówiąc, nie z Mankellem, tylko z jego głównym śledczym komisarzem Kurtem Wallanderem. Jak ten typ mnie irytuje, to nie macie pojęcia. Niby to bardzo "ludzki" policjant, ma prawie 50 lat, więc i zdrówko mu już niedomaga (okulary do czytania) i jakaś żałoba się "przypląta", a jednocześnie czasami zachowuje się jak rozkapryszony bachor (Baiba). Bardzo piętnuje grupy tak zwanych "Gwardii obywatelskich", które, według niego przekraczają granice prawa, a sam kłamie osobom, z którymi rozmawia, zastrasza ich, zupełnie bezprawnie i bez nakazu przeszukuje ich mieszkania, bo ma "przeczucie". Coś tam "zobaczył", coś "usłyszał", ale do końca nie wie co, ale coś mu nie dawało spokoju, lub "coś było nie tak".
Niestety taki Wallander zupełnie mi się nie podoba. Za to wszyscy jego współpracownicy, łącznie zresztą z samą szefową, patrzą w niego jak w obrazek i tam, gdzie nikt nie może poradzić, poradzi cudotwórca Wallander, patrz scena z policjantem, który z pewnych powodów chciał odejść z policji. Nasz Kurt zamienił z nim raptem 2 zdania i co, oczywiście policjant zostaje. Śledztwo powolne i mozolne bardziej oparte na "przeczuciach Kurta niż na jakichkolwiek dowodach, których pojawia się tyle, co kot napłakał. Akcent polski obecny. W zasadzie kunszt pisarski Mankella też widać gołym okiem i trudno się mi do czegoś więcej doczepić, niż do postaci detektywa. W mojej ocenie to dobra książka, ale nie bardzo dobra.
"Pajęczyna oplata pająka miłością i troską"
więcej Pokaż mimo toZ Mankellem mam często kłopot w ocenie. A właściwie ściślej mówiąc, nie z Mankellem, tylko z jego głównym śledczym komisarzem Kurtem Wallanderem. Jak ten typ mnie irytuje, to nie macie pojęcia. Niby to bardzo "ludzki" policjant, ma prawie 50 lat, więc i zdrówko mu już niedomaga (okulary do czytania) i jakaś żałoba się...