-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
Jak zwykle rewelacja! Tytuł precyzuje daty - z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jedynie tytuły utworów, nad którymi Adrian pracował w tamtym okresie: mocno zaawansowany "Chlew" (przemianowany później na "Ostatnią świnię"), pierwsze akapity powieści "Larry Topper, chłopiec czarodziej" i wreszcie - sięgający do pradziejów - "Korg z Gork".
Dodatkowo ciekawostka: otóż pojawia się tajemnica życia i/lub śmierci Ivana Braithwaite'a!!! Jak powszechnie wiadomo, przez czas jakiś Ivan pozostawał w grzesznym związku z Pauliną Mole. W "Zaginionych dziennikach" historia potoczyła się następująco: 12 grudnia 2000 roku Ivan powrócił do swej prawowitej małżonki Tani, mówiąc od progu: "To było istne piekło, Taniu". Na co Tania odpowiedziała: "Teraz jesteś już w domu, Ivanie".
Tymczasem w "Broni masowego rażenia"...
Jak zwykle rewelacja! Tytuł precyzuje daty - z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jedynie tytuły utworów, nad którymi Adrian pracował w tamtym okresie: mocno zaawansowany "Chlew" (przemianowany później na "Ostatnią świnię"), pierwsze akapity powieści "Larry Topper, chłopiec czarodziej" i wreszcie - sięgający do pradziejów - "Korg z Gork".
Dodatkowo ciekawostka: otóż...
Fachowiec od sensacji z tego Clancy'ego jest nielichy - ten fakt nie ulega wątpliwości. Może odrobinę przydługawa to powieść, no ale główny bohater ma do załatwienia sprawy i w Wietnamie (obowiązki patriotyczne), i w Stanach (obowiązki społeczne).
Tak na wszelki wypadek przestrzegam jednak wszystkie Panie przed kontaktem z owym bohaterem - Johnem Kelly aka Johnem Clarkiem. Bo niby patriota i społecznik, ale wszystkie kobiety, z którymi się spotyka - padają niczym muchy. Średni czas życia wybranek jego serca oceniam na trzy tygodnie (liczone od momentu poznania Johnego).
Uwaga: jest to pierwsza książka Toma Clancy'ego w której pojawia się Jack Rayan. Co prawda tylko na jednej stronie, a dodatkowo jako młokos mający mleko pod nosem - no ale jest. Wspominam o tym, bowiem tą książką rozpoczynam ambitny projekt czytelniczy pod nazwą "Przeczytamy całego TomaClancy'ego z JackiemRyanem w roli głównej (lub pobocznej)". To - "(lub pobocznej)" - musiałem dodać dla omawianej właśnie książki. Później powinny być już tylko "role główne".
Fachowiec od sensacji z tego Clancy'ego jest nielichy - ten fakt nie ulega wątpliwości. Może odrobinę przydługawa to powieść, no ale główny bohater ma do załatwienia sprawy i w Wietnamie (obowiązki patriotyczne), i w Stanach (obowiązki społeczne).
Tak na wszelki wypadek przestrzegam jednak wszystkie Panie przed kontaktem z owym bohaterem - Johnem Kelly aka Johnem Clarkiem....
Sue Townsend cały czas w wysokiej formie! Tym razem lata 2007-2008 w życiu Adriana. Czterdziecha na karku i spore kłopoty ze zdrowiem. Rewelacyjnie się czyta.
PS. Adrian nie ustaje w swoich próbach literackich: pisze sztukę 'Zaraza!' - "elegijny dramat, w którym ma wystąpić sześćdziesięciu aktorów i kilkoro zwierząt, głównie domowych" :).
Sue Townsend cały czas w wysokiej formie! Tym razem lata 2007-2008 w życiu Adriana. Czterdziecha na karku i spore kłopoty ze zdrowiem. Rewelacyjnie się czyta.
PS. Adrian nie ustaje w swoich próbach literackich: pisze sztukę 'Zaraza!' - "elegijny dramat, w którym ma wystąpić sześćdziesięciu aktorów i kilkoro zwierząt, głównie domowych" :).
Nie sposób napisać słabej książki z Molakiem w roli głównej :). Tym razem dzienniki z lat 2002 (od października) i 2003 (do lipca). Do tego króciutka coda z lipca 2004. Ostentacyjna konsumpcja Adriana i jego tradycyjne kłopoty. Plany pisarskie ograniczone do minimum (chyba tylko planowany cykl wywiadów z gwiazdami pod roboczym tytułem "Sława i obłęd"). Za to rozwinięta epistolografia - od listu do premiera Blaira (w sprawie zwrotu 57 funtów i 10 pensów) poprzez korespondencję z przebywającym w Iraku synem (zawierającą cenne statystyki dotyczące chorób przenoszonych drogą płciową) aż do 4 lub 5 wersji listu zrywającego z narzeczoną.
Dodatkowo ciekawostka: otóż pojawia się tajemnica życia i/lub śmierci Ivana Braithwaite'a!!! Jak powszechnie wiadomo, przez czas jakiś Ivan pozostawał w grzesznym związku z Pauliną Mole. W "Broni masowego rażenia" historia potoczyła się następująco: podczas urlopu Paulina nakazała mu przepłynięcie wpław ok. 1 km na wyspę, na której rzekomo pozostawiła okulary słoneczne. W trakcie powrotu z wyspy Ivana chwycił skurcz i utonął :(. Optymistycznym akcentem jest fakt, że po pięciu minutach od wypłynięcia Ivana, Paulina znalazła okulary w plażowej torebce.
Tymczasem w "Zaginionych dziennikach 1999-2001"...
Nie sposób napisać słabej książki z Molakiem w roli głównej :). Tym razem dzienniki z lat 2002 (od października) i 2003 (do lipca). Do tego króciutka coda z lipca 2004. Ostentacyjna konsumpcja Adriana i jego tradycyjne kłopoty. Plany pisarskie ograniczone do minimum (chyba tylko planowany cykl wywiadów z gwiazdami pod roboczym tytułem "Sława i obłęd"). Za to rozwinięta...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzy recenzowaniu "Oka czerwonego cara" tego samego autora napisałem, że końcówka nieco rozczarowuje. Tu nie ma potrzeby dzielić książki na części - rozczarowuje w całości.
Przy recenzowaniu "Oka czerwonego cara" tego samego autora napisałem, że końcówka nieco rozczarowuje. Tu nie ma potrzeby dzielić książki na części - rozczarowuje w całości.
Pokaż mimo toNie była to pierwsza książka Volkoffa, ale jak sam pisze w posłowiu "była tą, która uczyniła go znanym". Zaczyna się znakomicie - byłem zdumiony porównując lekkość stylu z najbardziej znanym volkoffoskim "Montażem". Inteligentny humor, znakomicie zarysowane postaci - doprawdy wyglądało, że "Montaż" zostanie za moment zdetronizowany. Jak się okazało mógł spokojnie stać na podium. Druga część "Werbunku" jest diametralnie inna. Moim zdaniem zdecydowanie słabsza. W szczególności sceny z cerkwi wręcz przytłaczają... i nużą jednocześnie.
Nie była to pierwsza książka Volkoffa, ale jak sam pisze w posłowiu "była tą, która uczyniła go znanym". Zaczyna się znakomicie - byłem zdumiony porównując lekkość stylu z najbardziej znanym volkoffoskim "Montażem". Inteligentny humor, znakomicie zarysowane postaci - doprawdy wyglądało, że "Montaż" zostanie za moment zdetronizowany. Jak się okazało mógł spokojnie stać na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powtórzę to co napisałem przy okazji "Twierdzy szyfrów":
Powrót po latach do książek Wołoszańskiego odrobinę mnie rozczarował. "Odrobinę" to troszkę mało powiedziane - wystawiłem całą jego beletrystykę na allegro :).
Kontynuacja losów bohaterów "Twierdzy szyfrów" wypada jeszcze słabiej niż poprzednia pozycja.
Doprawdy dziwię się wszystkim tym, którzy twierdzą, że z beletrystyki Wołoszańskiego dowiedzieli się więcej o historii niż z innych "uczonych" opracowań. Rozumiem, że język takich specjalizowanych pozycji bywa nieraz "odstraszający", ale są autorzy, którzy potrafią połączyć jasność wywodu i porywający styl z odpowiednimi kompetencjami. Polecam w tym zakresie w szczególności prace Davida Irvinga...
Powtórzę to co napisałem przy okazji "Twierdzy szyfrów":
Powrót po latach do książek Wołoszańskiego odrobinę mnie rozczarował. "Odrobinę" to troszkę mało powiedziane - wystawiłem całą jego beletrystykę na allegro :).
Kontynuacja losów bohaterów "Twierdzy szyfrów" wypada jeszcze słabiej niż poprzednia pozycja.
Doprawdy dziwię się wszystkim tym, którzy twierdzą, że z...
Powrót po latach do książek Wołoszańskiego odrobinę mnie rozczarował. "Odrobinę" to troszkę mało powiedziane - wystawiłem całą jego beletrystykę na allegro :). Na plus: tematyka kryptologiczna a w szczególności podstawowy opis możliwości dekryptażu szyfrów jednorazowych - oczywiście tylko w przypadku gdy wbrew nazwie staną się "wielorazowymi"...
Kompleksowy i profesjonalny opis łamania sowieckich kodów jednorazowych znajdą Państwo w książce "Venona" Nigela Westa.
PS. W jednej z opinii znalazłem passus mówiący o tym, że "Wołoszański to najwybitniejszy historyk naszych czasów" - dawno się tak nie uśmiałem.
Powrót po latach do książek Wołoszańskiego odrobinę mnie rozczarował. "Odrobinę" to troszkę mało powiedziane - wystawiłem całą jego beletrystykę na allegro :). Na plus: tematyka kryptologiczna a w szczególności podstawowy opis możliwości dekryptażu szyfrów jednorazowych - oczywiście tylko w przypadku gdy wbrew nazwie staną się "wielorazowymi"...
Kompleksowy i profesjonalny...
Wolski pisze książki dobre, bardzo dobre i znakomite. Ta należy do kategorii "bardzo dobre". Temat ostatnio dość popularny: porozumienie polsko-niemieckie w przededniu drugiej wojny światowej. Idea pojawiająca się w publicystyce Cata-Mackiewicza (Polityka Józefa Becka), pracach profesora Pawła Wieczorkiewicza, czy wreszcie - w ostatnio wydanej książce jego ucznia Piotra Zychowicza (Pakt Ribbentrop-Beck). U Wolskiego pakt podpisuje cudownie ozdrowiały Piłsudski a gigantyczna wyobraźnia i erudycja autora pozwala na poprowadzenie skomplikowanej fabuły do optymistycznego końca. Cudowne konsekwencje zakończenia wojny i kontynuację losów bohaterki znajdziecie w kolejnej powieści Wolskiego zatytułowanej "Mocarstwo".
Wolski pisze książki dobre, bardzo dobre i znakomite. Ta należy do kategorii "bardzo dobre". Temat ostatnio dość popularny: porozumienie polsko-niemieckie w przededniu drugiej wojny światowej. Idea pojawiająca się w publicystyce Cata-Mackiewicza (Polityka Józefa Becka), pracach profesora Pawła Wieczorkiewicza, czy wreszcie - w ostatnio wydanej książce jego ucznia Piotra...
więcej mniej Pokaż mimo toCały czas pozostaję fanem Wolskiego, ale akurat w przypadku tej książki śmiem twierdzić, że zamiast powieści lepszą formą byłoby słuchowisko - takie jakimi Wolszczak zachwycał w przeszłości. Aż się prosi pomiędzy kolejnymi rozdziałami wstawić "ciąg dalszy nastąpi" :). Inna sprawa, że aktualnie Pan Marcin jest w radio niezbyt mile widzianym gościem...
Cały czas pozostaję fanem Wolskiego, ale akurat w przypadku tej książki śmiem twierdzić, że zamiast powieści lepszą formą byłoby słuchowisko - takie jakimi Wolszczak zachwycał w przeszłości. Aż się prosi pomiędzy kolejnymi rozdziałami wstawić "ciąg dalszy nastąpi" :). Inna sprawa, że aktualnie Pan Marcin jest w radio niezbyt mile widzianym gościem...
Pokaż mimo toCudowne konsekwencje zakończenia "sprytnie" prowadzonej wojny i kontynuacja losów bohaterki "Wallenroda". Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia miło jest przenieść się (przynajmniej w wyobraźni) w lepsze czasy i przeczytać o Prezydencie Tadeuszu Zawadzkim (Zośce) oraz szefie wywiadu Janie Bytnarze (Rudym) - nawet gdy występują w powieściowych rolach drugoplanowych. Tym milsze to zajęcie, że w gorszych czasach pojawiają się afiliowani przy PAN (sic!) "uczeni polscy", na nowo interpretujący "Kamienie na szaniec".
Cudowne konsekwencje zakończenia "sprytnie" prowadzonej wojny i kontynuacja losów bohaterki "Wallenroda". Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia miło jest przenieść się (przynajmniej w wyobraźni) w lepsze czasy i przeczytać o Prezydencie Tadeuszu Zawadzkim (Zośce) oraz szefie wywiadu Janie Bytnarze (Rudym) - nawet gdy występują w powieściowych rolach drugoplanowych. Tym milsze...
więcej mniej Pokaż mimo toPoziom podobny do "Nemo" i "Fantomasa". Może ciut niższy - jeżeli tamtym dałem 7 gwiazdek (w skali Nienackiego) to "Zagadki Fromborka" zasługują na 6 i pół. Jak dla mnie cały efekt psuje to mechatroniczne urządzenie "niewiadomopoco" wprowadzone do fabuły. Ten magik z białymi myszkami i zaskrońcem - też odrobinę "nadmiarowy" - ale jeszcze do zniesienia. Zagadka historyczna w miarę ciekawa, a sztuczka Pana Tomasza z ostatnią skrytką pułkownika Koeniga całkiem sprytna. Do tego wszystkiego jeden harcerz (Baśka) no i "złowrogi" Waldemar Batura.
Poziom podobny do "Nemo" i "Fantomasa". Może ciut niższy - jeżeli tamtym dałem 7 gwiazdek (w skali Nienackiego) to "Zagadki Fromborka" zasługują na 6 i pół. Jak dla mnie cały efekt psuje to mechatroniczne urządzenie "niewiadomopoco" wprowadzone do fabuły. Ten magik z białymi myszkami i zaskrońcem - też odrobinę "nadmiarowy" - ale jeszcze do zniesienia. Zagadka historyczna w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszy pełnokrwisty Pan Samochodzik, a to z tego powodu, że wreszcie posiada swój samochodzik ;). Można powiedzieć - samochodzik z rodowodem, bo historia spadku po wujku Gromille przedstawiona została z najdrobniejszymi szczegółami i wyjątkową pieczołowitością. Są też harcerze: Wilhelm Tell, Wiewiórka i Sokole Oko - wszystko tak jak być powinno. No ale do największych "przebojów" Nienackiego, tej książce jeszcze sporo brakuje.
Wplecione w opowieść wątki "jedynego słusznego ustroju" z pewnością nie przeszkadzały w lekturze 40 lat temu, teraz jednak rażą. Dziedzic uciekający przez "wyzwolicielami" z Armii Czerwonej mógł nie budzić większych wątpliwości w 1973. Inaczej jest w 2013. Kto wie czy "banda" Barabasza była w istocie bandą, czy żołnierzami podziemia? Tym ciekawsze to pytanie, że przeszłość Nienackiego wydaje się dość ponura a jego związki ze służbami jawnymi i tajnymi dość ścisłe.
Warto rzucić okiem na ekranizację powieści wyreżyserowaną w 1965 roku przez Stanisława Jędrykę. W roli Pana Samochodzika wystąpił Jan Machulski, role szwarccharakterów przypadły w udziale Ryszardowi Pietruskiemu i Mieczysławowi Pawlikowskiemu. "Zaliczkę" zagrała Joanna Jędryka.
Pierwszy pełnokrwisty Pan Samochodzik, a to z tego powodu, że wreszcie posiada swój samochodzik ;). Można powiedzieć - samochodzik z rodowodem, bo historia spadku po wujku Gromille przedstawiona została z najdrobniejszymi szczegółami i wyjątkową pieczołowitością. Są też harcerze: Wilhelm Tell, Wiewiórka i Sokole Oko - wszystko tak jak być powinno. No ale do największych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na początku myślałem, że nie przebrnę!!! Toć to "produkcyjniak" a rebours. Zamiast 300% procent normy w fabryce, ekologiczne stąpanie po mchu i chuchanie-dmuchanie na wątłe paprotki. Oczywiście wszystko w grobowej ciszy, tak by nie wystraszyć sympatycznej rodziny żuków.
Neoficka gorliwość Nienackiego (który chyba niedawno wyniósł się z miasta i zamieszkał nad jeziorami) jest wręcz niesmaczna - nie lubię tego typu gwałtownych "nawróceń".
Ale nic to - ostatecznie jakoś się przyzwyczaiłem i przeczytałem książkę - nawet z pewną przyjemnością. Ten indiański sztafaż z początku troszkę śmieszył i odstraszał, w sumie dodał jednak całości nieco uroku...
Na początku myślałem, że nie przebrnę!!! Toć to "produkcyjniak" a rebours. Zamiast 300% procent normy w fabryce, ekologiczne stąpanie po mchu i chuchanie-dmuchanie na wątłe paprotki. Oczywiście wszystko w grobowej ciszy, tak by nie wystraszyć sympatycznej rodziny żuków.
Neoficka gorliwość Nienackiego (który chyba niedawno wyniósł się z miasta i zamieszkał nad jeziorami)...
Całkiem niezła przygoda Pana Samochodzika - poziom mniej więcej "Fantomasa", "Nemo" czy "Fromborka". Z harcerzy niestety tylko "Baśka" i jego nieco irytujące relacje z pobytu w Bieszczadach. Wspominam o tym, bo dla odmiany pansamochodzikowy opis Pragi bardzo udany. Ciekawa zagadka (ikony/alchemicy), sympatyczna czeska rodzinka no i sam dyrektor Marczak w akcji. Złowrogiego Waldemara Batury nie stwierdzono.
Całkiem niezła przygoda Pana Samochodzika - poziom mniej więcej "Fantomasa", "Nemo" czy "Fromborka". Z harcerzy niestety tylko "Baśka" i jego nieco irytujące relacje z pobytu w Bieszczadach. Wspominam o tym, bo dla odmiany pansamochodzikowy opis Pragi bardzo udany. Ciekawa zagadka (ikony/alchemicy), sympatyczna czeska rodzinka no i sam dyrektor Marczak w akcji. Złowrogiego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwotnie napisana i wydana jako "Uroczysko", z czasem trafiła do serii "Pan Samochodzik..." - w tym wypadku jako "... i święty relikwiarz". Jednak sporo brakuje do klimatu właściwych "Panów Samochodzików". Zresztą o jakich "samochodzikach" mówimy skoro Pan Tomasz nie otrzymał jeszcze spadku po wujku Gromille a jedyny samochodzik, który jeździ na kartach powieści to wschodnioniemiecka IFA? (Tak na marginesie: ta IFA to tak naprawdę DKW - dekawka - zaprojektowana jeszcze za Hitlera).
Co ciekawe, Nienacki swoim "Uroczyskiem" zasłużył na ciepłe słowa Pawła Jasienicy (patrz jeden z esejów w jego "Tylko o historii"), który mocno promował wówczas wartościowe książki popularyzujące historię, w szczególności te związane z archeologią.
Pierwotnie napisana i wydana jako "Uroczysko", z czasem trafiła do serii "Pan Samochodzik..." - w tym wypadku jako "... i święty relikwiarz". Jednak sporo brakuje do klimatu właściwych "Panów Samochodzików". Zresztą o jakich "samochodzikach" mówimy skoro Pan Tomasz nie otrzymał jeszcze spadku po wujku Gromille a jedyny samochodzik, który jeździ na kartach powieści to...
więcej mniej Pokaż mimo to
A to się nam Pan Tomasz rozhulał!!! Jeździ po świecie bez opamiętania, nie omijając nawet złowrogiego NRF-u. (Jest rok 1977 przypominam, a więc czas gdy dla co lepiej sytuowanych tubylców bratnia Bułgaria była Florydą :). No ale widać Pan Tomasz (alter ego autora) ma odpowiednie "wejścia" - o co zresztą zawsze Nienackiego podejrzewałem.
Niezbyt ciekawa część przygód Pana Samochodzika, rozgrywająca się w międzynarodowym światku przestępczym "łowców antyków". Pojawiają się bohaterowie poprzedniej książki ("i... Winnetou") ze swoimi dziwnymi obyczajami i swoim dziwnym językiem. Jest też złowrogi Batura - może nie tak złowrogi jak NRF, ale jednak.
Obserwuję Pana Tomasza od poprzedniej książki i widzę, że w tym zatwardziałym kawalerze zaczynają buzować hormony. Nie wiem co będzie dalej, ale już w tym odcinku Pan Tomasz zaprosił pewną pannę do swojego mieszkania na herbatę "Earl Grey" [*]. Robi się gorąco...
[*] jak sam pisze - herbatę "UDAŁO MU SIĘ ZDOBYĆ" - wielkie brawa za socjalistyczną zaradność :).
A to się nam Pan Tomasz rozhulał!!! Jeździ po świecie bez opamiętania, nie omijając nawet złowrogiego NRF-u. (Jest rok 1977 przypominam, a więc czas gdy dla co lepiej sytuowanych tubylców bratnia Bułgaria była Florydą :). No ale widać Pan Tomasz (alter ego autora) ma odpowiednie "wejścia" - o co zresztą zawsze Nienackiego podejrzewałem.
Niezbyt ciekawa część przygód Pana...
Sentyment do tej książki posiadam "podwójny". Raz, gdy wspominam ją jako pacholęcą lekturę własną. Dwa, gdy przypominam sobie jak czytałem ją swoim kilkuletnim dzieciom, a one zamiast zasypiać - siadały w łóżeczkach próbując przeniknąć tożsamość Kapitana Nemo.
Jednak obiektywnie rzecz biorąc, książka raczej słaba. W zasadzie brak istotnej "zagadki historycznej". Brak również najfajniejszych harcerzy - owszem, Baśka obecny, ale umówmy się: druh Krogulec nie jest w stanie zastąpić Wiewiórki czy Sokolego Oka.
Razi tania dydaktyka i moralizatorstwo mające na dobrą drogę sprowadzić Czarnego Franka. Swoją drogą, potulnych rzezimieszków mieliśmy za komunistów. (Wyobraźcie sobie współczesnego "byczka", którego można by "nawrócić" obietnicą pracy w rybołówstwie ;).
Plotkując i ujawniając tajemnice alkowy warto zauważyć, że Nienacki o całe dziesięciolecia wyprzedził słynnego Kazimierza 'Kaza' Marcinkiewicza, bowiem Marta "w realu" to odpowiednik współczesnej Isabell, dla której Pan Samochodzik porzucił rodzinę.
Z sentymentu 7 gwiazdek...
Sentyment do tej książki posiadam "podwójny". Raz, gdy wspominam ją jako pacholęcą lekturę własną. Dwa, gdy przypominam sobie jak czytałem ją swoim kilkuletnim dzieciom, a one zamiast zasypiać - siadały w łóżeczkach próbując przeniknąć tożsamość Kapitana Nemo.
Jednak obiektywnie rzecz biorąc, książka raczej słaba. W zasadzie brak istotnej "zagadki historycznej". Brak...
Pomimo braku harcerzy (widać nie dostali paszportów ;) - jedna z fajniejszych przygód Pana Samochodzika. Harcerzy zastępuje dwójka sympatycznych francuskich dzieciaków, a uroku całości dodaje ciotka "caramba porca miseria". Metodyka kradzieży dzieł sztuki z zamków nad Loarą też całkiem interesująca...
U Nienackiego historia zawsze była obecna, ale w wypadku tej książki obudził się w nim prawdziwy dydaktyk, starający się przekazać maksimum informacji o dawnych dziejach Francji. Chyba troszkę za dużo. Ciekaw jestem odbioru takiego przekazu u współczesnej młodzieży - o ile rzecz jasna da się ona oderwać od kompów i zechce zerknąć na słowo pisane (nie będące streszczeniem).
Chronologicznie, w serii, "Fantomas" znajduje w odpowiednim miejscu - zaraz przed "Fromborkiem". Świadczy o tym początkowy fragment "Fromborka", w którym Pan Samochodzik wspomina swoje francuskie przygody. A jednak obie książki pisane były w odwrotnej kolejności (najpierw "Frombork" w 72 a później "Fantomas w 73 roku). W międzyczasie musiała ulec zmianie także koncepcja "Fantomasa" - pierwotnie, tajemnice zamków nad Loarą Pan Tomasz miał rozwiązywać w duecie z Karen Petersen...
Pomimo braku harcerzy (widać nie dostali paszportów ;) - jedna z fajniejszych przygód Pana Samochodzika. Harcerzy zastępuje dwójka sympatycznych francuskich dzieciaków, a uroku całości dodaje ciotka "caramba porca miseria". Metodyka kradzieży dzieł sztuki z zamków nad Loarą też całkiem interesująca...
U Nienackiego historia zawsze była obecna, ale w wypadku tej książki...
Nierówna - robi wrażenie pisanej etapami, w pewnych odstępach czasowych. Oczywiście miło spotkać znowu Zygmunta Gnackiego i Tomcia Okista, ale jak mówię: fabuła nieco rwana.
Nierówna - robi wrażenie pisanej etapami, w pewnych odstępach czasowych. Oczywiście miło spotkać znowu Zygmunta Gnackiego i Tomcia Okista, ale jak mówię: fabuła nieco rwana.
Pokaż mimo to