-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-02-11
2017-04
2015-12
2016
2013-02-16
2013-09-16
2013-01-30
2014
2014-01-06
2013-04-06
2016-02
2014-04-14
2014-05-01
2011-07-08
2007-12-30
2007-09-03
Człowiek stworzył Boga, na swój obraz i podobieństwo – uznał starożytny grecki filozof, Ksenofanes z Kolofonu. Wydaje się, że to kanwa, na której Neil Gaiman oparł powieść zatytułowaną „Amerykańscy bogowie”.
Cień, po odsiedzeniu połowy wyroku za napad i pobicie, wychodzi na wolność. Wydaje mu się, że oto, dostał od życia drugą szansę. Planuje odbudować nadszarpnięte przez ostatnie trzy lata relacje z żoną i rozpocząć uczciwą pracę w siłowni prowadzonej przez przyjaciela. Wtedy spada na niego cios. Na kilka dni przed opuszczeniem zakładu penitencjarnego dowiaduje się, że oboje bliscy zginęli w wypadku samochodowym, dodatkowo spowodowanym prostym faktem, że łączyło ich coś więcej niż czysto koleżeńskie stosunki. I tak, zobojętniały na wszystko i melancholijny do granic możliwości Cień nie ma ani dokąd się udać, ani po co. Wtedy na jego drodze staje enigmatyczny mężczyzna, każący się nazywać Wednesdayem i proponujący zatrudnienie. Choć warunki nieznajomego są niejasne, a on sam w sposób jawny narzuca się Cieniowi, ten w końcu zgadza się przyjąć ofertę. Tak zaczyna się dla niego długa i najeżona doświadczeniami podróż, gdzie pod dostatkiem będzie zarówno niebezpieczeństw, jak i niespodzianek.
W książce Gaimana bogowie istnieją tylko dzięki ludziom. Ich wierze, przywiązaniu, pamięci. Tak też przybyli do Ameryki – w sercach swoich wyznawców. Jednak Nowy Świat wcale nie okazał się tak łaskawy, jak spodziewali się tego bogowie starego kontynentu. Życie tutaj wygląda inaczej i inne są też standardy metafizyki. Starodawne wierzenia szybko tracą na aktualności, a obiekty niegdysiejszego kultu stają się jedynie marnymi cieniami samych siebie, sprzed lat niechętnie ustępującymi w ludzkich świadomościach nowym bóstwom; Mediom, Pieniądzom, Nietolerancji i Głupocie. Starzy bogowie powoli odchodzą niebyt, niedoceniani i zrezygnowani. Bogowie umierają, gdy zostają zapomniani. W trakcie swej podróży Cień spotyka wielu z nich w stanie agonalnym, wypartych przez bóstwa wszechogarniającej cywilizacji. Jak się wkrótce okaże, Wednesday, pracodawca Cienia, dołoży wszelkich starań, by ostateczna zmiana warty nie dokonała się wewnątrz ludzkich umysłów, lecz w bitewnej konfrontacji starych bogów z nowymi. Zbliżająca się nieuchronnie wojna może okazać się ostatnią deską ratunku dla podupadających bożków. Jednak, czy na pewno taki jest jej właściwy sens…?
W swej powieści Neil Gaiman zabiera czytelnika w fascynującą podróż w poszukiwaniu duszy Ameryki – kraju mnogości religii i wielości kultur, tak naprawdę nieposiadającej jednak swojej własnej. Spogląda krytycznym okiem na tożsamość tego państwa-zlepka, będącego zarówno wysypiskiem Europy, ostoją wyrzutków społecznych i wieżą Babel degeneratów, jak kolebką wolności, demokracji i praw człowieka. Połączenie tych pozornie oksymoronicznych wartości zaowocowało całkiem naturalnym zagubieniem; Cień w swej podróży zastaję Amerykę niepewną i rozdartą pomiędzy starymi, a nowymi wartościami. W którą stronę przechyli się szala zwycięstwa – to okazać się może dopiero po lekturze tej znakomicie napisanej powieści.
Oprócz dostatku akcji i mitologicznego miksu, Gaiman serwuje odbiorcy coś znacznie bardziej osobistego. Jego powieść bowiem traktuje także o tym, jak trudno jest znaleźć własne miejsce na ziemi i że jeśli nawet w pewnym momencie nam się to uda, powinniśmy pamiętać, że nic nie trwa wiecznie, a „dzisiejsze jutro to jutrzejsze wczoraj”.
Przystępując do lektury nie oczekiwałam aż tak dosłownego potraktowania tematu. Choć metafor i symbolizmu w omawianej książce z pewnością nie brakuje, niektóre kwestie [jak choćby tę tytułową] przedstawiono z rozbrajającą wręcz szczerością. Podobnie jest z dialogami. Wszelakie przemyślenia w nich zawarte, choć ukryte pod płaszczykiem fantastyki stanowią jak najbardziej trafne refleksje, sięgające zawsze meritum problemu. Jakkolwiek w powieści Neil’a Gaimana nie brakuje specyficznego poczucia humoru, ze względu na zawarte w niej opisy wizji, bywa chwilami dziwna, lub wręcz niepokojąca. Podsumowując; jest to książka osobliwa, z gatunku tych jedynych w swoim rodzaju, po które warto sięgnąć jeśli nie ze względu na przyjemność lektury, to mnogość możliwych interpretacji akcji, która rozwija się w sposób cokolwiek nieprzewidywalny. Z „Amerykańskich bogów” zadowoleni będą nie tylko miłośnicy fantastyki. Przede wszystkim dlatego, że w dobie postępującej amerykanizacji życia codziennego, skłania ona do odrobiny refleksji, być może w innych okolicznościach niemożliwej ze względu na natłok zajęć.
Człowiek stworzył Boga, na swój obraz i podobieństwo – uznał starożytny grecki filozof, Ksenofanes z Kolofonu. Wydaje się, że to kanwa, na której Neil Gaiman oparł powieść zatytułowaną „Amerykańscy bogowie”.
Cień, po odsiedzeniu połowy wyroku za napad i pobicie, wychodzi na wolność. Wydaje mu się, że oto, dostał od życia drugą szansę. Planuje odbudować nadszarpnięte przez...
2011-09-30
2013-02-19
Duet Preston & Child w szczytowej formie. Książka godna polecenia nawet tym, którzy zawiedli się na "Kręgu ciemności".
Duet Preston & Child w szczytowej formie. Książka godna polecenia nawet tym, którzy zawiedli się na "Kręgu ciemności".
Pokaż mimo to