Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że książka jest nierówna. Dwie pierwsze części są… cóż, za sprawą jednostronności autora, nudne i irytujące. Ale kiedy już miałam chęć porzucić lekturę, Bullough zmienił ton z moralizatorskiego na ten właściwszy reportażowi, zaczął opowiadać rzeczy ciekawe historycznie, a nie nękać mnie własnymi odczuciami na temat tego, co się wydarzyło w zamierzchłej, krwawej historii Czerkiesów, Bałkarów i innych ludów Kaukazu. Nie chcę umniejszać tragedii jaka ich spotkała, nie to mam na myśli, ale nachalne oceny autora, jego niezachwiana miłość do jednych (atakowanych) i nienawiść do drugich (atakujących) jest męcząca i powoduje skutek odwrotny do zamierzonego, bowiem w przeciwieństwie do tego, co pokazują nam amerykańskie filmy na wojnie nie ma wyłącznie dobrych i wyłącznie złych. O wartości człowieka nie decyduje to, po której stronie granicy (istniejącego lub nie) państwa mieszka. W ten sposób wyglądają dwie pierwsze części „Kaukazu…” (które, trzeba zauważyć, zajmują połowę sześciusetstronicowej książki, co może być poważnie zniechęcające. Czy warto przez nie przebrnąć? O tym poniżej).

Jeśli zaś chodzi o części kolejne: jak już wspomniałam autor porzuca swój oceniający ton na rzecz przedstawienia historii. Opowiada o Czeczenii i Czeczenach, styl i konstrukcja są płynniejsze, a sama historia bardziej jednolita. Tematyka również, moim zdaniem, jest ciekawsza – autor koncentruje się na wydarzeniach, które dały podwaliny Czeczenii, jaką współcześnie znamy. Ramy czasowe obejmują XIX i XX wiek, czyli wydarzenia może nie najświeższe, ale historycznie ważne. Bullough przytacza opowieści o triumfach i upadkach, o radościach i smutkach jednostek i całych armii, dodatkowo wplatając interesujące ciekawostki. Odnajduje coraz ciekawsze źródła i naocznych świadków. Opisuje zamachy w Moskwie i Biesłanie, ale wciąż powstrzymuje się od jednoznacznej oceny i podziału na „złych” i „dobrych”. W końcu przytacza losy uchodźców, ich trwającą walkę pomimo końca wojny. Brzmi lepiej? Zdecydowanie.

Mimo nie najlepszej oceny pozycja jest wciąż warta polecenia.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że książka jest nierówna. Dwie pierwsze części są… cóż, za sprawą jednostronności autora, nudne i irytujące. Ale kiedy już miałam chęć porzucić lekturę, Bullough zmienił ton z moralizatorskiego na ten właściwszy reportażowi, zaczął opowiadać rzeczy ciekawe historycznie, a nie nękać mnie własnymi odczuciami na temat tego, co się wydarzyło w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytam "Rudą Sforę", czytam i nadziwić się nie mogę... a może czytam "Anielskie Zastępy" (które, swoją drogą, też szczytem literackiego geniuszu nie są)?
Początek całkiem niezły - jest Syberia, są Jakuci, szamani, mitologia, całkiem sprytny szwarccharakter...
później zaś jest niesmak. Rozczarowanie mniej lekturą, a bardziej autorką. Bo jak to tak? Mieć JEDEN pomysł na postaci, historię, uniwersum i zrobić z niego DWIE odrębne książki?
Nie ma szans, nie zgadzam się.
Im dalej w lekturę tym tylko gorzej - jest Ellej, który wygląda i zachowuje się identycznie jak Daimon z "Zastępów"; jest gadający koń Bębenek - tę ideę też już znają ci, którzy sięgnęli wcześniej po "Zastępy"; jest Ruda Sfora, czyli niepowstrzymana armia Antykreatora z "Zastępów"; jest Tujaryma - Blanka Krammer; jest miejsce akcji podzielone na Światy: Górny, Dolny i Środkowy absolutnie tak samo, jak w "Zastępach"; są jakuckie bóstwa, których odpowiednikami - archaniołowie... zgadnijcie z czego. A to tylko luźne skojarzenia po przeczytaniu połowy książki, bo - i owszem - nie skończyłam czytać, nie wiem czy skończę, wszak trudno nie domyślać się jak to się wszystko potoczy, ale nawet nie o oczywistości chodzi, tylko o ten nieszczęsny niesmak.
Poważnie zastanowię się czy sięgać po jakąkolwiek inną pozycję, która wyszła spod pióra Kossakowskiej, bo może kolejnym razem sprzeda mi ten sam pomysł, tylko pod przykrywką, powiedzmy, mitologii Bliskiego Wschodu...

Czytam "Rudą Sforę", czytam i nadziwić się nie mogę... a może czytam "Anielskie Zastępy" (które, swoją drogą, też szczytem literackiego geniuszu nie są)?
Początek całkiem niezły - jest Syberia, są Jakuci, szamani, mitologia, całkiem sprytny szwarccharakter...
później zaś jest niesmak. Rozczarowanie mniej lekturą, a bardziej autorką. Bo jak to tak? Mieć JEDEN pomysł na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nuda!
Przebudzony Mag wywołał we mnie, ni mniej ni więcej, tylko irytację. Aż dziw bierze, że znalazłam tę pozycję w bibliotecznym dziale "dla dorosłych", bo spokojnie można ją włożyć między bajki - w to niechlubne miejsce przeznaczone dla wyidealizowanych, przewidywalnych, miałkich czytadeł.
Książka zaczyna się od krótkiego bezkrólewia. Może więc jakiś pucz? Może bunt? Może jakiś cwaniak ostrzący zęby na władzę, zechce ją w końcu przejąć? Tak by to wyglądało w ciekawszym wydaniu, ale nie u Miller - jej postaci żyją w królestwie utopijnym, tak idealnym, że aż przewraca się w żołądku.
Kolejne żale:
Akcja
Jaka akcja? Na kartach Przebudzonego Maga nie uświadczysz żadnej akcji. Przetrawiwszy pierwszy tom i ponad pięćset stron następnego na niesmaczny deser dostajemy kiepsko poprowadzoną, spaczoną "wielką walkę o uratowanie losów świata". Przez całą powieść autorka opisuje wszystko, sekunda po sekundzie, jakby czytelnik był kompletnym imbecylem, któremu trzeba wyłożyć treść litera po literze, nie zostawiając wiele wyobraźni...
Konstrukcja techniczna powieści
Może specem w tym temacie nie jestem, ale czy tylko mnie do szaleństwa doprowadzały te... krótkie. Urywane. Zdania. U mnie w każdym bądź razie były przyczyną mordu pojawiającego się w oczach. Mało co tak skutecznie potrafi wybić z rytmu czytania.
Bohaterowie
Dwaj główni - powierzchowni, różniący się od siebie tym, że jeden, na podobieństwo zespołu Tourett'a, wyrzuca z siebie co chwilę "cholera!", drugi zaś atakuje nasze oczy nieprzerwanym ogniem "cyżnie?czyżnie?czyżnie?". Podejrzewać też można, że Miller nie pała sympatią do płci pięknej, bowiem wszystkie kobiece postaci, które stworzyła są ultra denerwujące. Podział na czarne i białe charaktery przyprawia o mdłości - Gar taki dobry, Morg taki zły; Asher taki lojalny, Willer taki zdradziecki... bleh! A całe społeczeństwo w tle, niczym szare owce.
Śmieszne nieścisłości
Przypuszczać można, że "akcja" dzieje się w wiekach średnich. Ludzie mieszkają w zamkach, większe dystanse przebywają konno, w powozach czy lektykach, w ramach braku kanalizacji korzystają z nocników, aż tu nagle, wraz z końcem tomu wstawiają kubki do zlewu i je opłukują - hy hy hy, może się czepiam, a może ktoś dokańczał powieść na kolanie.
Religia
No właśnie religia czy tylko magia? Wierzenia niby zupełnie inne od chrześcijaństwa, wszak opierają się na kulcie do zmarłej dawno temu czarodziejki, więc z jakiego powodu wierzono, że Bral sprawuje nad nimi pieczę... skąd? Z nieba? Tam już ktoś chyba urzęduje. I znów: moje czepialstwo czy niedopracowanie uniwersum?

Bez smaku to wszystko. Aż szkoda mówić, ale Przebudzony Mag to zmarnowany czas - nie wyniosłam z lektury nic nowego czy wartościowego, a takie słowa skierowane przeciw literaturze to obraza.

Nuda!
Przebudzony Mag wywołał we mnie, ni mniej ni więcej, tylko irytację. Aż dziw bierze, że znalazłam tę pozycję w bibliotecznym dziale "dla dorosłych", bo spokojnie można ją włożyć między bajki - w to niechlubne miejsce przeznaczone dla wyidealizowanych, przewidywalnych, miałkich czytadeł.
Książka zaczyna się od krótkiego bezkrólewia. Może więc jakiś pucz? Może bunt?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewięć gwiazdek. Za "Wiedźmę i wilka", bo tak. Bo to najsmutniejszy kawałek prozy, jaki przeczytałam od bardzo długiego czasu. Taki, że w środku potrafi ścisnąć z bezsensu, beznadziei i braku prostego wyjścia. Bo lubię sobie czasem posmęcić, szczególnie, kiedy wiosna za oknem przypomina jesień i jej Księgę Demonów.

Dziewięć gwiazdek. Za "Wiedźmę i wilka", bo tak. Bo to najsmutniejszy kawałek prozy, jaki przeczytałam od bardzo długiego czasu. Taki, że w środku potrafi ścisnąć z bezsensu, beznadziei i braku prostego wyjścia. Bo lubię sobie czasem posmęcić, szczególnie, kiedy wiosna za oknem przypomina jesień i jej Księgę Demonów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Już na samym początku zostałam przyjemnie zaskoczona – książka bowiem miała opierać się na mitologii i kulturze serbskiej. Co za miła i egzotyczna odmiana w świecie fantazy!
W zasadzie fabuła książka zawiera to, co lubię: krótki przedział czasowy akcji, plastyczne opisy, piękne krajobrazy, niebezpieczne przygody, wielką misję i krzepkich mężczyzn ;) Niby wszystko jest, ale jakby... niedoprawione, za mało pikantne. Acz to tylko moje odczucia, a ja lubię bezkompromisową i rubaszną prozę.
Powieść jest debiutem Aleksandara Tesica, co nie znaczy, że natkniemy się w niej na marną fabułę czy płaskie postaci. Bohaterowie są dobrze zarysowani i naprawdę można poczuć, że są różni od siebie, indywidualni. Gigantyczny plus należy się tej pozycji za opisy ludowych, pogańskich wierzeń i kultury. Tom I Kosingas zdecydowanie zachęca do przeczytania następnych części.

Już na samym początku zostałam przyjemnie zaskoczona – książka bowiem miała opierać się na mitologii i kulturze serbskiej. Co za miła i egzotyczna odmiana w świecie fantazy!

W zasadzie fabuła książka zawiera to, co lubię: krótki przedział czasowy akcji, plastyczne opisy, piękne krajobrazy, niebezpieczne przygody, wielką misję i krzepkich mężczyzn ;) Niby wszystko jest, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiedzieć, że książka mi nie podeszła, to jakby nic nie powiedzieć. Dokończyłam ją tylko dlatego, że niedoczytane książki gryzą moje sumienie ;)
Historia jest po prostu... wtórna, do bólu i znudzenia. Sami przyznajcie ile filmów obejrzeliście, ile książek przeczytaliście o: odważnej pani inspektor, która w swojej pracy kieruje się tylko nauką i dowodami; która trafia na trop niewyjaśnionych zbrodni; która, jak za dotknięciem różdżki, zaczyna wierzyć w nadprzyrodzone moce; i w końcu, która ratuje świat w beznadziejnie nadzwyczajny sposób i to wszystko, oczywiście, z pomocą swojej "upośledzonej" córki, która jako jedna z niewielu wie co się święci (i której, oczywiście, nikt nie wierzy przez 3/4 książki). Aaa no tak jest jeszcze cena, jaką nieustraszona inspektor musi ponieść za swoje bohaterstwo... Brzmi znajomo? Dla mnie, niestety, tak.
Nie przemawia to do mnie zupełnie, jest za bardzo schematyczne i przewidywalne i ta przewidywalność odbiera całą radość czytania i poznawania losów bohaterów. I, co gorsza, nawet nie straszy!
Jest jeszcze jednak rzecz, która mnie denerwowała, a mianowicie opisy egzorcyzmów. I to nie dlatego, że jestem zbyt wrażliwa, a dlatego, że czasem niedopowiedzenie zrobi większe wrażenie niż dokładny opis.
To chyba koniec moich żali ;) Nie wiem komu polecać tę pozycję... wielbicielom gatunku czy laikom, hmm?

Powiedzieć, że książka mi nie podeszła, to jakby nic nie powiedzieć. Dokończyłam ją tylko dlatego, że niedoczytane książki gryzą moje sumienie ;)
Historia jest po prostu... wtórna, do bólu i znudzenia. Sami przyznajcie ile filmów obejrzeliście, ile książek przeczytaliście o: odważnej pani inspektor, która w swojej pracy kieruje się tylko nauką i dowodami; która trafia na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z TAKIM Pilipiukiem. Wcześniejsze opowiadania, które czytałam zawierały dużą dawkę Jakuba, były więc zupełnie innej kategorii. Ze strony technicznej tom to zbiór opowiadań, niektóre z nich łączą ci sami bohaterowie, ale nie jest to chronologicznie ułożona całość. Za to opowiadania są nie byle jakie. W tym tomie Pilipiuk ukazał mi się jako prawdziwy gawędziarz, w dodatku pierwszej klasy! Opowiadania czyta się płynnie albo nawet więcej: przepływa się przez nie. I nie jest to wcale bezrefleksyjne unoszenie się na wodzie. Jestem pełna podziwu, że z takiego kuriozalnego tematu, jak ten z „Oślej opowieści” dało się stworzyć wartościowe opowiadanie, z którego nie chce się śmiać z zażenowaniem. Indywidualny klimat każdej historii, świetne opisy sytuacji, postaci i te tajemnice... Można poczuć arktyczne zimno Morza Barentsa, melancholijny klimat umierającego Lwowa, zło czające się w okolicach Archangielska. Rewelacyjna pozycja! Przeczytaj, a poznasz inne oblicze świata, w którym żyjesz ;)

Moje pierwsze spotkanie z TAKIM Pilipiukiem. Wcześniejsze opowiadania, które czytałam zawierały dużą dawkę Jakuba, były więc zupełnie innej kategorii. Ze strony technicznej tom to zbiór opowiadań, niektóre z nich łączą ci sami bohaterowie, ale nie jest to chronologicznie ułożona całość. Za to opowiadania są nie byle jakie. W tym tomie Pilipiuk ukazał mi się jako prawdziwy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ani dobra, ani zła - przeciętna.
Dobrzy ludzie, którzy lubicie wartką akcję, przyda się wam dużo cierpliwości, bardzo dużo. Odnoszę wrażenie, że przeszło pięciuset stronicowa książka jest tylko wstępem do następnej części - czy to aby nie za dużo? Nie wiem czy książka bardziej zachęciła mnie, czy zniechęciła do sięgnięcia po następny tom: z jednej strony mogę mieć nadzieję na jakiś boom!, z drugiej jednak... cóż w omawianym tomie także było kilka okazji na interesujące rozwinięcie wydarzeń, ale zupełnie niewykorzystanych.
"Nieświadomy mag" to dobra pozycja po ciężkim dniu pracy, ale kiedy mamy ochotę na intelektualną rozrywkę, sięgnijmy po coś innego :]

Ani dobra, ani zła - przeciętna.

Dobrzy ludzie, którzy lubicie wartką akcję, przyda się wam dużo cierpliwości, bardzo dużo. Odnoszę wrażenie, że przeszło pięciuset stronicowa książka jest tylko wstępem do następnej części - czy to aby nie za dużo? Nie wiem czy książka bardziej zachęciła mnie, czy zniechęciła do sięgnięcia po następny tom: z jednej strony mogę mieć nadzieję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trudno jest oceniać książki opowiadające takie historie mianem "rewelacyjna", "bardzo dobra" czy jakakolwiek-inna. Ta pozycja, te wspomnienia to coś, co należy znać i już. Bez rozwodzenia się nad stylem, nad brutalnością, nad ciągnącymi się wątkami, bad naiwnością i irracjonalnością. To szkolna lektura - i dobrze, bo konieczna.

Trudno jest oceniać książki opowiadające takie historie mianem "rewelacyjna", "bardzo dobra" czy jakakolwiek-inna. Ta pozycja, te wspomnienia to coś, co należy znać i już. Bez rozwodzenia się nad stylem, nad brutalnością, nad ciągnącymi się wątkami, bad naiwnością i irracjonalnością. To szkolna lektura - i dobrze, bo konieczna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie, nie, nie!
Co przede wszystkim przemawia na nie?
W moim odczuciu książka była kreowana na bardzo naturalną i prawdziwą, ale w odbiorze wyszła sztuczna i zupełnie nierealna (nie mam nic przeciwko nierealności, ale nie w takim wydaniu). Została przesłodzona to tego stopnia, że zrobiła się gorzka i lepka.
Męczyła odgrzewanymi wątkami i próbą zaszokowania (co się nie udało) erotycznymi ekscesami k-paxianki.
Była "nieświeża" i czytało się ją po prostu źle.

Mocny akcent przy końcu książki. Szkoda, że krótki i pojedynczy. Gdyby całość została utrzymana w takim klimacie "Nowy gość z konstelacji Liry" byłby bardzo pouczającą i zostającą w pamięci lekturą.

Nie, nie, nie!

Co przede wszystkim przemawia na nie?

W moim odczuciu książka była kreowana na bardzo naturalną i prawdziwą, ale w odbiorze wyszła sztuczna i zupełnie nierealna (nie mam nic przeciwko nierealności, ale nie w takim wydaniu). Została przesłodzona to tego stopnia, że zrobiła się gorzka i lepka.

Męczyła odgrzewanymi wątkami i próbą zaszokowania (co się nie udało)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zgodnie z ilością gwiazdek - książka bardzo dobra w swojej kategorii. Oprócz całkiem wartkiej akcji, ma jeszcze coś, co przemawia na jej korzyść - bohaterów, którzy nie są anonimowi, jak to często bywa w thrillerach czy sensacjach. Bohaterowie, których naprawdę można polubić, pomimo tego, że czasem irytują albo wydaja się zbyt doskonałym małżeństwem ;) Choć książka nie powala objętością, a autor nie raczył nas nudnymi rozdziałami o każdej postaci, czytając odnosiłam wrażenie, że rzeczywiście znam tych ludzi. Dodając do tego wypracowany warsztat i doświadczenie w branży Knootz'a otrzymujemy wartą przeczytania pozycję.

Zgodnie z ilością gwiazdek - książka bardzo dobra w swojej kategorii. Oprócz całkiem wartkiej akcji, ma jeszcze coś, co przemawia na jej korzyść - bohaterów, którzy nie są anonimowi, jak to często bywa w thrillerach czy sensacjach. Bohaterowie, których naprawdę można polubić, pomimo tego, że czasem irytują albo wydaja się zbyt doskonałym małżeństwem ;) Choć książka nie...

więcej Pokaż mimo to