-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika1999
Książkę przeczytałem jako dziecko - należy chyba do najważniejszych w moim życiu... To bodaj jedyna dycha w mojej biblioteczce! Czy książka jest idealna? Pewnie nie, ale z uwagi na to, jaki wywarła na mnie wpływ i że trudno mi sobie wyobrazić, jak można by ją jeszcze ulepszyć - jednak dycha.
Opis wędrówki dwóch psów po przedwojennej Polsce - zarazem realistyczna i ciepła.
Autorka pisze językiem nietrudnym, a zarazem bardzo ładnym i sugestywnym. Doskonale potrafi wczuć się w psychologię zwierząt - może brzmi to szarlatanersko, ale rzeczywiście aż dreszcz człowieka przechodzi - a nie jestem skłonny do taniutkich wzruszeń i uczłowieczania zwierzaków. - Autorka zresztą również tego nie robi, pokazuje ograniczenia zwierzęcego myślenia, ale zarazem jak mocne i przejmujące potrafią być ich odczucia...
Zwierzęta nieraz ulegają cierpieniom przez ludzi, ale Autorka nikogo nie demonizuje - każdy ma swoje motywy, a główną przyczyną zła bywa niezrozumienie.
Psy obdarzone są szczególnymi talentami - nie magicznymi, ale raczej dużym sprytem. - W okresie, gdy napisano książkę, modne były obserwacje "sztuczek", jakie mogą wykonywać zwierzęta, jak również dyskusje, na ile owe sztuczki są mechaniczne, a na ile odsłaniają działanie umysłu zwierząt. - Również obecnie może to być temat ciekawy, na pewno szczególnie frapujący dla młodego czytelnika. - Autorka oczywiście nie obciąża swych opisów naukowymi rozważaniami - może nawet chwilami zbliża się do granicy sentymentalizmu "panienki z dobrego domu", ale chyba nigdy jej nie przekracza. Ma na to za dużo zrównoważonego rozsądku. - W czasach, gdy tak wielu uważa, że tylko czary i wampiry mogą uczynić opowieść interesującą, Autorka pokazuje, że rzeczywistość, jeśli jej się bliżej przyjrzeć, potrafi kryć fascynujące tajemnice, ciekawsze, bo realne i dostępne naszemu poznawaniu. - W tym sensie Autorka budzi nie tylko miłość do zwierząt, ale i zmysł naukowy.
Jak wspomniałem, język jest... po prostu piękny. Nie przegadany, nie przeładowany, ale plastyczny i akuratny.
Oczywiście trudno, bym nie patrzył na to dziełko przez różowe okulary - pewnie będzie obecnie najlepsze dla niezbyt dużego dziecka - jeszcze niezepsutego współczesnym, nerwowym (frenetycznym) tempem opowieści, nie narzekającego na brak technicznych gadżetów... Dla dziecka, może chowającego jeszcze w sobie nutkę owego dziecięcego entuzjazmu, który każe maluchowi z radością odkrywać nawet w gołębiach bardzo dziwnych kolegów do zabawy - miast wrzucać je bezmyślnie do kategorii "to mi się nie przyda, a jeszcze może ob... samochód".
Książka nauczyła mnie miłości do zwierząt - może nie bezwarunkowej in naiwnej, ale raczej takiego zrozumienia, że "zwierzę też człowiek". Idąc tym samym torem myślenia, zasiała we mnie chęć, by nie oceniać innych - nie tylko zwierząt - pochopnie i po pozorach. Sprawiła, że zacząłem zwracać uwagę, jak się wysławiam. Czegóż chcieć więcej?
PS polecam bardzo "Krzyżowców" pani Szczuckiej - oczywiście dla czytelników bardziej wyrośniętych. Co nie znaczy, by "Topsy i Lupus" nadawali się tylko dla dzieci - ze względu na nieprzesłodzoną fabułę i dobry język każdy chyba, poza zupełnymi mugolami, przeczyta ją z przyjemnością.
Książkę przeczytałem jako dziecko - należy chyba do najważniejszych w moim życiu... To bodaj jedyna dycha w mojej biblioteczce! Czy książka jest idealna? Pewnie nie, ale z uwagi na to, jaki wywarła na mnie wpływ i że trudno mi sobie wyobrazić, jak można by ją jeszcze ulepszyć - jednak dycha.
Opis wędrówki dwóch psów po przedwojennej Polsce - zarazem realistyczna i...
Może kiedyś rozpiszę się dłużej - dla mnie książka wybitna, odcisnęła na mnie trwały ślad... Dramatyzm ludzi broniących przegranej sprawy - szaleńcza nadzieja - moralność specjalistów z fachów pogardzanych - ludzka słabość w trybach polityki, która niszczy i odbudowuje - znaczenie cywilizacji, jako szczególnego sposobu organizowania myślenia - godność w obliczu klęski... Aleo he polis!
Może kiedyś rozpiszę się dłużej - dla mnie książka wybitna, odcisnęła na mnie trwały ślad... Dramatyzm ludzi broniących przegranej sprawy - szaleńcza nadzieja - moralność specjalistów z fachów pogardzanych - ludzka słabość w trybach polityki, która niszczy i odbudowuje - znaczenie cywilizacji, jako szczególnego sposobu organizowania myślenia - godność w obliczu klęski......
więcej mniej Pokaż mimo to1986
Dłuższy opis przy pierwszym tomie - ogólnie: magia; baśnie jedyne w swoim rodzaju, które pasjonują, zostawiając w człowieku szacunek dla zwierzą i pragnienie przygody.
Dłuższy opis przy pierwszym tomie - ogólnie: magia; baśnie jedyne w swoim rodzaju, które pasjonują, zostawiając w człowieku szacunek dla zwierzą i pragnienie przygody.
Pokaż mimo to1985
Nie rozumiem, jak można nie kochać tej książki. - Czytałem jako dziecko; do dzisiaj pamiętam strach przed tygrysem, zdumienie, że inne groźne zwierzęta mogą być przyjazne, radość zabawy z misiem, napięcie ciężkiej walki o przetrwanie z hordą psów z Dekanu, błyskawiczną zwinność dzielnego ichneumona walczącego z potworną, wielokrotnie większą kobrą... Ale również zadumę nad postępkami ludzi, którzy w książce pojawiają się raczej na marginesie, jednak Kipling potrafi zasiać ziarnko namysłu nad poważnymi sprawami ludzkiej duszy... Na zawsze utkwiła mi np. w pamięci pyszna opowieść o starym wężu, który ostrzega, że bezcenny zrabowany klejnot przyniesie złodziejom zgubę - i jak to działa, nie przez magiczną klątwę, ale przez to, co w nich samych obudzi... Oczywiście nie pomnę, w którym tomie była która konkretnie opowieść. - Dodam jeszcze, że Autor nie ucieka od tematów poważniejszych , takich jak dorastanie, konieczność pogodzenia się ze stratą... Zwykle wspomina o nich tylko szkicowo, ale w sposób działający na wyobraźnię - przynajmniej na mnie, jako dziecko, działało...
Opowieści można by chyba zakwalifikować do realizmu magicznego. - Same opisy są realistyczne, wręcz sugestywne - jednak samo tło egzotycznej dzikiej dżungli, jak i główny pomysł mówiących, mocno ludzkich zwierząt, sprawiają, że gdzieś w tyle głowy wiemy, że to niemożliwe... ale tak bardzo chcemy śnić dalej!
Kipling świetnie balansuje "zwierzęcość" i człowieczeństwo swych bohaterów. - Oczywiście antropomorfizuje zwierzęta. Jednak każdemu nadaje rysy charakteru związane z jego instynktami i sposobem życia. Poza rzadkimi wypadkami jego bohaterowie nie są też całkowicie dobrzy lub źli. - Podczas lektury uczymy się więc dużo o ludziach, ale również - szacunku dla "braci mniejszych".
Zwłaszcza na początku rozdziałów pojawiają się wiersze; jakby element musicalowy; to, co różne zwierzęta mogłyby sobie śpiewać podczas swych typowych czynności... Pamiętam, że podczas lektury wzmacniały u mnie poczucie magiczności, oczarowanie... W pamięć zapadły mi także stare ilustracje - tylko czarno-białe rysunki, ale pełne wyrazu.
Oczywiście Kipling był imperialnym Brytyjczykiem z XIX w. - Jednak nie wydaje mi się, by to jakoś zatruwało te książki. - Bywa może jak na nasz gust nieco dosadny, pewne opisy charakteru mogą się wydać staroświeckie... Ale wynajduję te zarzuty na siłę; sam pozostałem z wrażeniem, że jego bujna wyobraźnia i humanitaryzm łatwo zapewniły by mu miejsce nawet wśród dzisiejszych pisarzy fantastyki (tych lepszych). Jeśli ktoś uważa, że wszystkie zwierzęta są zawsze słodkie, albo że nawet objuczenie osła jest wobec niego strasznym okrucieństwem - to może chwilami będzie zniesmaczony... ale czy nie było by to dowodem daleko większego antropomorfizowania i naiwności? Może w innych książkach Kiplinga jego domniemana staroświeckość daje się bardziej odczuć - w tych wyjątkowych baśniach raczej nie.
Podsumowując - jeśli komuś się nie podoba, to współczuję...
Nie rozumiem, jak można nie kochać tej książki. - Czytałem jako dziecko; do dzisiaj pamiętam strach przed tygrysem, zdumienie, że inne groźne zwierzęta mogą być przyjazne, radość zabawy z misiem, napięcie ciężkiej walki o przetrwanie z hordą psów z Dekanu, błyskawiczną zwinność dzielnego ichneumona walczącego z potworną, wielokrotnie większą kobrą... Ale również zadumę nad...
więcej mniej Pokaż mimo to1990
Powieść może dla wielu obrzydzona przez katowanie w szkole - jednak naprawdę głęboka. - Tak wysoka moja ocena głównie dlatego, że postacie nie są płaskie, jednowymiarowe - pozytywistyczny dydaktyzm nie jest tu wcale nachalny, a na pewno o kilka poziomów mniej natrętny, niż obecnie modne walka z antysemityzmem czy maskulinizmem. - Wbrew pozorom powieść zachowuje też swoją aktualność, choć oczywiście aby to dostrzec, trzeba patrzeć z pewnym wyczuciem. - Przy tym wszystkim czyta się całkiem nieźle; tzw. zwyczajne życie pełne jest napięć, nie brak elementów delikatnie humorystycznych... Jedyną rzeczą, która nieco mnie drażni, jest może zbyt zapamiętałe "walenie" w arystokrację. Ale pewnie Prus wiedział, co pisze...
PS Może dzięki magicznym kreacjom pań Tyszkiewicz i Braunek nie potrafię całkiem znienawidzić Izabeli... Na pewno egoistka, ale zagubiona... no i jednak było w niej coś magicznego, co pozwala zrozumieć Wokulskiego... może gdyby był bardziej cierpliwy i mniej zasadniczy, wyszłoby lepiej? Skądinąd bardzo lubię film i serial; świat belle epoque oddany pięknie i ze smakiem; oczywiście powieść jak zwykle głębsza, ale Izabela Prusa nie tchnie jednak takim magnetyzmem, jak wspomniane nasze aktorki...
Powieść może dla wielu obrzydzona przez katowanie w szkole - jednak naprawdę głęboka. - Tak wysoka moja ocena głównie dlatego, że postacie nie są płaskie, jednowymiarowe - pozytywistyczny dydaktyzm nie jest tu wcale nachalny, a na pewno o kilka poziomów mniej natrętny, niż obecnie modne walka z antysemityzmem czy maskulinizmem. - Wbrew pozorom powieść zachowuje też swoją...
więcej mniej Pokaż mimo toCzytałem z zapartym tchem. - Niezwykle plastyczne opisy i wspomnienia z perspektywy pojedynczych żołnierzy, a zarazem dramatyzm wielkiej operacji i jasne przedstawienie strategii... Przy tym zwięzła. Dla tych, co chcą zrozumieć wojnę, nie mówiąc już o lądowaniu w Normandii, lektura obowiązkowa.
Czytałem z zapartym tchem. - Niezwykle plastyczne opisy i wspomnienia z perspektywy pojedynczych żołnierzy, a zarazem dramatyzm wielkiej operacji i jasne przedstawienie strategii... Przy tym zwięzła. Dla tych, co chcą zrozumieć wojnę, nie mówiąc już o lądowaniu w Normandii, lektura obowiązkowa.
Pokaż mimo to1988
Może nie jestem obiektywny - czytałem jako dziecko; książka nie tylko niesamowicie mnie wciągnęła, ale też to chyba właśnie ona zainteresowała mnie na dobre historią, a poniekąd też ludźmi... Bo ludzie są w niej opisani bardzo realistycznie - fabuła może i jest odrobinę przewidywalna, ale bohaterowie są... ludzcy właśnie. - Nawet ci dobrzy potrafią się kierować swym interesem i mieć słabości, zaś ci, których los postawił przeciwko nam, miewają dobrze wytłumaczone motywy.
Przygody są proste, ale trzymają w napięciu. Zarazem nie ma taniego efekciarstwa - obserwujemy na przykład wielogodzinny pościg na morzu, ale zamiast cudownych zwrotów akcji nasze emocje podsyca sugestywny opis rosnącego strachu bohaterów.
W książce nie brak humoru - prostego, ale bardzo życiowego.
Bardzo wysoko oceniam realizm - nie chodzi o przytłaczanie czytelnika masą szczegółów, ale o to, że autor pozwala nam niesamowicie wczuć się w to, jak ówcześni ludzie odbierali swój świat. - Parę zachwytów na temat zapamiętanej przez nich budowli, albo pełna oburzenia krytyka tego, co ich osobiście dotknęło w ustroju Sparty, działają mocniej, niż przeładowane popisy erudytów...
Powieść była pisana przez ciężko chorego pana dla jego dzieci, aby mogły oderwać się od rzeczywistości okupacyjnej. - Świadomość tego faktu z jednej strony do dzisiaj ściska mnie za gardło, ale z drugiej tłumaczy może, dlatego ta książka, mimo przeznaczenia dla młodych czytelników, nie tylko nie jest dziecinna, ale też w żadnym razie przesłodzona. - Żyjąc w mieście, w którym głód i śmierć codziennie czyhały na ulicy, nie można chyba było snuć zbyt odrealnionych, bajkowych opisów... Jednocześnie autor ustrzegł się zaciekłości - oczywiście, niektórym nacjom kibicujemy mniej, niż tym, z których pochodzą nasi bohaterowie, ale nie ma tu żadnego odpowiednika "plugawych Niemców", którzy panoszyliby się bez przerwy jako zło wcielone...
Powyższy opis pokazuje chyba, dlaczego trudno mi zachować obiektywizm. - Dla mnie osobiście to jedna z piękniejszych książek w życiu - ale myślę, że dla każdego nieuprzedzonego i niezblazowanego czytelnika (nie tylko bardzo młodego) będzie to przynajmniej miła wycieczka do tamtego świata.
Może nie jestem obiektywny - czytałem jako dziecko; książka nie tylko niesamowicie mnie wciągnęła, ale też to chyba właśnie ona zainteresowała mnie na dobre historią, a poniekąd też ludźmi... Bo ludzie są w niej opisani bardzo realistycznie - fabuła może i jest odrobinę przewidywalna, ale bohaterowie są... ludzcy właśnie. - Nawet ci dobrzy potrafią się kierować swym...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-24
Bodaj najlepsza z książek Pratchetta; też podoba się osobom, które wcześniej odbiły się od Świata Dysku...
Niby kryminał fantastyczny - ale w rzeczywistości smakowita satyra na szaleństwo władzy, wygodnictwo rządzonych, mizerię policji, jak i o tym, na ile legendy mogą i powinny odpowiadać rzeczywistości... A wszystko to lekko, z humorem, bez patetyczności. - Trudno wytłumaczyć komuś, kto nie zna Pratchetta, jak zabawnie można pisać o dość trudnych sprawach... Albo po prostu niech się czytelnik nacieszy przygodami i pośmieje z tych, którym Pratchett z kpiarskim uśmiechem zagląda pod oficjalne maski...
Bodaj najlepsza z książek Pratchetta; też podoba się osobom, które wcześniej odbiły się od Świata Dysku...
Niby kryminał fantastyczny - ale w rzeczywistości smakowita satyra na szaleństwo władzy, wygodnictwo rządzonych, mizerię policji, jak i o tym, na ile legendy mogą i powinny odpowiadać rzeczywistości... A wszystko to lekko, z humorem, bez patetyczności. - Trudno...
2016-08-23
Ta książka jest re-we-la-cyj-na! Kto mnie zna, wie, że rzadko piszę takie rzeczy, mimo, iż lubię czytać. Jest to doskonały wgląd w działanie mafii – w czasach minionych, ale obnaża także mechanizmy, które działają i obecnie. Z ważnym zastrzeżeniem – to nie jest powiastka dla grzecznych dzieci. Nie ma tu epatowania brutalnością, ale sam przedstawiony świat, choć pełen energii i niekiedy radości, jest skrajnie brutalny.
Jest to zbiór wspomnień Franka Sheerana; wysoko postawionego mafijnego zabójcy, spisanych w czasie, gdy zbliżał się do śmierci i nikogo nie musiał się już obawiać, a zarazem, z tego samego powodu, chciał zamknąć za sobą mroczny rozdział. - Nie o wszystkim chce mówić, ale to tylko dodaje jego opowieści wiarygodności. Widać też, że większość swych działań uważa za konieczne, nie jest w pełnym tego słowa znaczeniu skruszony – jednak to z kolei pozwala mu uniknąć hipokryzji. Wspomnienia są opatrzone komentarzami C. Brandta – to człowiek, który przeprowadzał z Sheeranem wywiady, a także – prokurator w stanie spoczynku. Powstał wręcz doskonały tandem, gdyż Brandt uzupełnia wiadomości Sheerana, pozwala zrozumieć ich szersze tło, a w sytuacjach, gdy Sheeran chciałby za bardzo wybielać siebie lub swoich przyjaciół z mafii, uwagi Brandta pozwalają nam zachować większy obiektywizm.
Książka genialnie ukazuje zazębianie się mafii i państwa. Zarazem czyta się bardzo dobrze, akcje głównego „bohatera” i autora wspomnień trzymają w napięciu. Jeśli ktoś interesuje się, jak przebiega walka o władzę w najbardziej brutalnej postaci, koniecznie powinien to przeczytać. Dlaczego jest w niej dużo polityki? Ponieważ autor dość szybko trafił wysoko w mafijnej hierarchii i, jakkolwiek nie podejmował sam żadnych ważnych decyzji, to musiał rozumieć kto, z kim i po co trzyma.
We wspomnieniach opisane jest właściwie całe życie Sheerana – od dzieciństwa, poprzez bardzo ubogie i nie do końca uczciwe, ale pełne energii życie przed wojną, dochodzimy do okrucieństw w Europie. - Przy tej okazji rozwiewa się kilka mitów o zawsze szlachetnej armii amerykańskiej, a czytelnik dostaje ważny przyczynek do zrozumienia, jak kształtuje się osobowość człowieka, któremu właściwie nie żal swych ofiar, który nie myśli o zabójstwach jako o czymś strasznym i wyjątkowym, ale „robi to, co trzeba”.
Autor przystępuje do mafii niejako przypadkowo, i nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Zarazem przekonujemy się, że mafiozi to często prywatnie mili ludzie, doskonali biznesmeni... W trudnych czasach oferują lojalność i dają pod pewnymi względami lepsze oparcie, niż tzw. porządni obywatele. Zaś politycy, wiadomo, nie są uczciwi – ideały nieuchronnie splatają się z interesami i czasem trudno jest dostrzec granicę bezwzględnego zła. Niepostrzeżenie zmienia się system wartości - uderzające wrażenie robi fakt, że Sheeran do końca nazywa kogoś „dobrym człowiekiem” głównie wtedy, jeśli ten nie „sypie”... Zarazem kierowanie się wyłącznie brutalnym cynizmem prowadzi w końcu do rozpadu systemu zbrodni od środka... Jak przyznaje Sheeran, „wszyscy krwawią”.
W swej pracy Sheeran współpracował głównie z Jimmym Hoffą, najważniejszym przywódcą związkowym Ameryki. Książka pozwala nam więc również poznać od podszewki walkę pracodawców z pracownikami – w której nie było niewinnych, a możemy wręcz odnieść wrażenie, że niemal każdy krok każdej ze stron był dwuznaczny moralnie... jeśli nie jednoznacznie zły. Obie strony na każdym kroku uciekały się do szantażu i manipulacji. Smutny paradoks polegał na tym, że aby skutecznie bronić interesów zwykłych pracowników, związki zawodowe musiały stać się potężnymi, bardzo zdyscyplinowanymi organizacjami – a wtedy, z natury rzeczy, zwykli ludzie przestawali mieć w nich wiele do gadania, za to w siłę rośli bezwzględni gracze, wykorzystujący związki jako źródła pieniędzy i władzy.
W swej pracy Sheeran otarł się także o sprawę zamachu na prezydenta Kennedy'ego. Tylko się otarł – ale wszystko, co mówi na ten temat, jest bardzo wiarygodne, bardzo spójne – i pozwala wyrobić sobie jednoznaczny pogląd na sprawę.
Mimo, iż większość książki poświęcona jest opisom, nazwijmy to, mafijnej polityki i strategii, to wszystko oparte jest na codziennych działaniach Sheerana – dla mafii, ale także w związku zawodowym, gdyż pola te były ze sobą splecione. Możemy więc ze zdziwieniem zobaczyć, jak skierowany na ważną związkową posadę, z własnej woli podjął pracę w charakterze zwykłego kierowcy ciężarówki – po to, aby lepiej poznać życie zwykłych ludzi, których interesów miał bronić. Niemal nachodzi nas chęć, by westchnąć „dlaczego u nas nie ma amerykańskich gangsterów?” Mnie natomiast naszła w tym momencie refleksja, jak inaczej mogło potoczyć się jego życie, gdyby wcześniej, zwłaszcza podczas wojny, nie otrzymał zbyt wielu lekcji bezwzględności – wyraźnie widać, jaką satysfakcję sprawiała mu konstruktywna praca.
Poza tym książka jest pełna akcji – choć nie tak, jak powieści sensacyjne. Zwykle szybujemy wysoko nad opisywanym światem i z dużej wysokości oglądamy ogólną panoramę mafijnych działań. Zresztą o wielu sprawach (a zwłaszcza – sprawcach) Sheeran nie chce wszystkiego mówić – ale jednak często nurkujemy znad tej panoramy, ogniskujemy się na jakiejś konkretnej sytuacji. Wtedy nagle siadamy w samochodzie obok Sheerana, który pisze dokładnie, którędy pojechał, jakie podjął środki, aby umknąć policji... są to obrazy bardzo sugestywne.
Mimo całego okrucieństwa, opisywany świat ma pewien urok. Nieco w stylu noir, poniekąd chandlerowskim. Sam Sheeran jest inteligentny i gdybyśmy nie zachowali świadomości okropieństw, jakich się dopuszczał, łatwo by nam było mu kibicować. Mafiozi dość ściśle przestrzegają surowych reguł (na przykład takich, że raczej nie zabija się osób spoza mafii, a tych z kolei – bez zgody wspólników). Nie brak opisów miłych spotkań w atmosferze wzajemnego zrozumienia... Dość dobrze poznajemy ich zawoalowany język, pełen zabawnych skojarzeń – choć używany głównie po to, aby ewentualny podsłuch nie dostarczył przeciw nim dowodów. Sam Sheeran żywo komentuje niektóre fachowe aspekty swej niełatwej pracy, dając wręcz rady – jakiej np. używał broni i dlaczego. Komentuje też niektóre teksty na swój temat, przy czym potrafi posunąć się nawet do uwag w rodzaju: „co za bzdury ! Czytając tę książkę można pomyśleć, że autorzy chyba nigdy nie ukrywali żadnego ciała!” Cóż... w tym miejscu chyba skończę. Taka właśnie jest ta książka. Prze-ciekawa, chwilami zabawna – ale przerażająca.
Ta książka jest re-we-la-cyj-na! Kto mnie zna, wie, że rzadko piszę takie rzeczy, mimo, iż lubię czytać. Jest to doskonały wgląd w działanie mafii – w czasach minionych, ale obnaża także mechanizmy, które działają i obecnie. Z ważnym zastrzeżeniem – to nie jest powiastka dla grzecznych dzieci. Nie ma tu epatowania brutalnością, ale sam przedstawiony świat, choć pełen...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-23
Eh... to naprawdę trzeba przeczytać, żeby docenić. - Akcja nie gna wprawdzie na złamanie karku, ale przygód w bród - jednocześnie Dumas mistrzowsko zarysowuje bardzo różne odcienie dusz swych bohaterów. - Tak naprawdę nieraz pokazuje mroczne strony szlachetnych zabijaków. - Zarazem robi to z tak pogodną satyrą, że nijak nie nurzamy się w moralistycznej udręce. - Ta powieść to świetny dowód, że książka przygodowa może też stanowić prawdziwą literaturę.
Książka może zaskoczyć tych wszystkich, którzy oglądali prostackie ekranizacje i uważają, że muszkieterowie to idealni bojownicy o prawa wszelakie, zaś kardynał Richelieu to zło wcielone. W książce postacie zyskują wspaniałą głębię - może tylko Milady jest faktycznie zła bardzo... choć mało który nie umówił by się z nią na randkę...
A jak lekko to się czyta! Może z tym tylko zastrzeżeniem, że trzeba czasem smakować sceny, a nie tylko wyglądać stosów trupów.
Może i wiele późniejszych książek lepiej opisuje walkę, ma bardziej dosadne opisy, więcej akcji i zwięzłości - ale to bez "Trzech muszkieterów" świat byłby uboższy. - Nie zapominamy o d'Artagnanie, rzecz jasna :-)
Eh... to naprawdę trzeba przeczytać, żeby docenić. - Akcja nie gna wprawdzie na złamanie karku, ale przygód w bród - jednocześnie Dumas mistrzowsko zarysowuje bardzo różne odcienie dusz swych bohaterów. - Tak naprawdę nieraz pokazuje mroczne strony szlachetnych zabijaków. - Zarazem robi to z tak pogodną satyrą, że nijak nie nurzamy się w moralistycznej udręce. - Ta powieść...
więcej mniej Pokaż mimo to1985
Tyle już o Puchatku napisano - zresztą, ilu czytelników (zwłaszcza małych), tylu Puchatków... Nie widzę sensu analizowania artystycznych zalet tej książki - to jest po prostu coś, co zostaje w człowieku na zawsze... ot, takie małe co nieco, chyba prosto z nieba...
Tyle już o Puchatku napisano - zresztą, ilu czytelników (zwłaszcza małych), tylu Puchatków... Nie widzę sensu analizowania artystycznych zalet tej książki - to jest po prostu coś, co zostaje w człowieku na zawsze... ot, takie małe co nieco, chyba prosto z nieba...
Pokaż mimo to2020-07-20
Książka absolutnie niesamowita. Można się na siłę doszukiwać lekkich dłużyzn lub fragmentów słabo zrozumiałych dla laika - ale tylko na siłę, bo ta książka chyba naprawdę może zmienić życie... Opowieść o przygodach pierwszych polskich marynarzy po odzyskaniu niepodległości... anegdoty takie, że zaśmiewałem się do łez (a zwykle tylko się lekko uśmiecham)... zdumienie nad obecną jeszcze wtedy epoką żaglowców - i nad tym, że krótko przed II Wojną marynarze byli jeszcze narażeni na szkorbut... Ale w miarę lektury rozumiemy, że wszystko to tylko dodatki do zachwytu - nad tym, jak można żyć pięknie. -To znaczy: z fantazją, pełnią marzeń, a zarazem spełniając się w dyscyplinie i ku pożytkowi... Znaczy, kapitan. Znaczy, dziękuję.
Książka absolutnie niesamowita. Można się na siłę doszukiwać lekkich dłużyzn lub fragmentów słabo zrozumiałych dla laika - ale tylko na siłę, bo ta książka chyba naprawdę może zmienić życie... Opowieść o przygodach pierwszych polskich marynarzy po odzyskaniu niepodległości... anegdoty takie, że zaśmiewałem się do łez (a zwykle tylko się lekko uśmiecham)... zdumienie nad...
więcej mniej Pokaż mimo to2008
Czytałem dość dawno temu - nie pamiętam już za dobrze faktów (pora odświeżyć!), ale pamiętam, że Autorce w sumie udało się przybliżyć mi zdumiewającą psychologię tej niezwykłej kultury. Niezwykle krwawej, a przecież żyjącej bujnym życiem... Okrutnej, ale najbardziej może wobec samej siebie - a jednocześnie pełnej żywotności. - Książka składa się z opisu typowych ról w społeczeństwie Azteków, oraz tego, w jaki sposób pojmowali oni swe dzieciństwo, obowiązki w życiu dorosłym itd. Pojawiają się również odniesienia do szoku kulturowego związanego z przybyciem Europejczyków - i o tym, w jaki sposób przyczynił się on do upadku wielkiego imperium...
Książka nie jest pisana zbyt łatwym językiem, choć nie ma w niej raczej specjalistycznego żargonu. Oczywiście, siłą rzeczy, nie brak w niej spekulacji, skoro opowiada o kulturze dawno zgładzonej. - Autorka jest jednak naukowcem, daje mnóstwo faktów i jej rozważania są nimi bardzo solidnie podbudowane. Zarazem udaje jej się zachować "człowiecze" podejście, książka nie zmienia się w żmudną wyliczankę wykopalisk.
W moim wydaniu jest jedna kolorowa wkładeczka z kilkoma zdjęciami azteckich dzieł sztuki. - Dobrze, ale mało...
Za tę obfitość faktów dodaję gwiazdkę, pomimo żmudnego chwilami przebijania się przez rozdziały. - Osobom zainteresowanym kulturami pre-kolumbijskimi, albo modelami cywilizacji, zdecydowanie polecam.
PS nie ma tu epatowania przemocą, ale w końcu mówimy o narodzie, który lubił wyrywać żywcem serca... bardzo wrażliwi niech to wezmą pod uwagę
Czytałem dość dawno temu - nie pamiętam już za dobrze faktów (pora odświeżyć!), ale pamiętam, że Autorce w sumie udało się przybliżyć mi zdumiewającą psychologię tej niezwykłej kultury. Niezwykle krwawej, a przecież żyjącej bujnym życiem... Okrutnej, ale najbardziej może wobec samej siebie - a jednocześnie pełnej żywotności. - Książka składa się z opisu typowych ról w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bodaj najlepsza z serii "Historyczne bitwy" (od tej pory wyszła lekko rozszerzona wersja w wyd. Attyka). To niesamowite, jak w stosunkowo małej książeczce można pomieścić dokładna analizę wielodniowej bitwy, ale także genezę wojny secesyjnej, krótki, ale bardzo rzeczowy opis całych w zasadzie zmagań, dołożyć zapadające w pamięć przeżycia osobiste żołnierzy i rozważania generałów, jeszcze anegdoty z życia Lincolna, Lee itd. To "tylko" książeczka o wojnie, z natury rzeczy nie jest to metafizyczna analiza wszystkiego - jednak w swojej kategorii doskonała. Moja pierwsza dycha... NB: najnowsze wydanie, acz dołożono doń pewne treści i więcej zdjęć, z jakiegoś powodu zostało też pozbawione kilku bardzo ciekawych ujęć, a co gorsza, także faktów; wydaje się również gorzej zredagowane... Wyjątkowo zachowam na półce dwa wydania.
Bodaj najlepsza z serii "Historyczne bitwy" (od tej pory wyszła lekko rozszerzona wersja w wyd. Attyka). To niesamowite, jak w stosunkowo małej książeczce można pomieścić dokładna analizę wielodniowej bitwy, ale także genezę wojny secesyjnej, krótki, ale bardzo rzeczowy opis całych w zasadzie zmagań, dołożyć zapadające w pamięć przeżycia osobiste żołnierzy i rozważania...
więcej Pokaż mimo to