-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel12
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2014-06
2014-02-01
To już moje drugie spotkanie z twórczością Beth Revis. Pierwsze wypadło znakomicie. Czytając "W otchłani", czułam się świetnie, co z pewnością już wiecie. Po jej skończeniu wprost nie mogłam się doczekać lektury drugiego tomu pod tytułem "Milion Słońc". Chciałam szybciutko poznać kolejne losy bohaterów i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy w końcu wylądują na Centauri-Ziemię? Zabrałam się do czytania, ponownie wyruszyłam w podróż w kosmos, by odkryć kolejne zagadki i tajemnice.
Na statku wszystko idzie jak po maśle - dyktator został obalony, wiadomo już, kto stał za morderstwami zamrożonych, zaprzestano produkcji fidusa. Jednak... wcale nie jest tak kolorowo. Załoga skrywa tajemnicę, przez co powstaje bunt wśród żywicieli. Do tego jeden z uczestników wyprawy zostawił bardzo tajemnicze wskazówki, które Amy zamierza rozwiązać. Starszy zostaje przywódcą, jednak czy jest do tego gotowy? I jeszcze jedno zasadnicze pytanie: czy mieszkańcy "Błogosławionego" wreszcie dotrą na nową planetę?
Brzmi tajemniczo, prawda? Dla mnie cała książka jest tajemnicza. Nigdy nie wiadomo, czego dowiemy się na kolejnej stronie - niespodziewanie następuje zwrot akcji. Czytało mi się ją sprawnie i naprawdę wspaniale. W drugim tomie poznajemy nowych bohaterów, głównie sterników. Moje odczucia do głównych postaci się nie zmieniły, chociaż czasami irytowała mnie Amy. Często zachowywała się oschle i udawała niedostępną szczególnie wobec Starszego. Chciałam, by byli razem. Jednak wątek miłosny nie odgrywa tutaj głównej roli. Wręcz przeciwnie - pojawia się on rzadko. Moim zdaniem jest to dobry pomysł; autorka skupia się na rozwiązywaniu zagadek i tajemnic oraz na problemach bohaterów. Częste wątki miłosne tylko by pogarszały powieść, która w okamgnieniu stałaby się kolejnym romansidłem, a nie fantastycznym kryminałem z nutą grozy. Owszem - Starszego i Amy łączy uczucie, o którym możemy od czasu do czasy przeczytać, jednak nie jest ono co rusz wspominane. W tej części jednak znalazłam wady. Tym razem nie spodobała mi się okładka. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie te postaci na niej. Trochę inaczej wyobrażałam sobie Amy i Starszego. Zdecydowanie wolałabym oryginalną, zagraniczną okładkę. Do tego liczne morderstwa bohaterów - niektórych było mi szkoda. Ale gdyby nie zbrodnie, połowa fabuły po prostu nie miałaby sensu. Na tym kończą się wady - całe szczęście!
Reasumując - cudowna książka. Autorka jest naprawdę utalentowana - potrafi trzymać w napięciu, świetnie wykreowała bohaterów, którzy dodają kolorów tej powieści. Odkryłam nowe tajemnice, jednak ich kolejna porcja jeszcze na mnie czeka. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a załoga dotrze na nową Ziemię, co ich spotka? Czy coś na nich czyha? Mam nadzieję, że na nurtujące mnie pytania znajdę szybko odpowiedź w trzecim tomie, na który jednak będę musiała jeszcze trochę poczekać. Cóż, uważam, że warto być cierpliwym, gdyż na pewno będzie obiecująco. Jeśli jeszcze nie zaczęliście swojej przygody z trylogią "W otchłani", zmieńcie to, a na pewno nie pożałujecie! Nie jestem wielką fanką gatunku science-fiction, ale dwa pierwsze tomy serii przypadły mi do gustu. Polecam!
http://ksiazki-moim-zyciem.blogspot.com/2014/03/beth-revis-milion-sonc.html
To już moje drugie spotkanie z twórczością Beth Revis. Pierwsze wypadło znakomicie. Czytając "W otchłani", czułam się świetnie, co z pewnością już wiecie. Po jej skończeniu wprost nie mogłam się doczekać lektury drugiego tomu pod tytułem "Milion Słońc". Chciałam szybciutko poznać kolejne losy bohaterów i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy w końcu wylądują na...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-28
Wszechświat, kosmos, galaktyka. Wielkie gorące słońce. Duży srebrzysty księżyc. I planety. Osiem planet, zupełnie różniących się od siebie. Dookoła gwiazdy, oddalone o kilka lat świetlnych. Niedaleko znajduje się także Droga Mleczna, a gdzieś indziej jeszcze inne cuda... Ogromny metalowy statek szybuje między gwiazdami, powoli zbliżając się do nowej planety. Ludzie żyjący na statku są bardzo cierpliwi. Żyją też tam ludzie, którzy zostali zahibernowani - osoby pochodzące z Ziemi, niezbędne w misji. Lecz cóż jeszcze skrywa statek?
Amy Martin ma siedemnaście lat i wraz z rodzicami i innymi ważnymi ludźmi bierze udział w misji, polegającej na zaludnieniu nowej planety. Zostają zamrożeni na trzysta lat, ponieważ tyle ma trwać podróż. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe, jak się wydaje. Amy zostaje obudzona z długiego i mroźnego snu przed czasem. Okazuje się, że ktoś morduje zahibernowanych ludzi! Statek jest dowodzony przez Najstarszego - podstępnego, samolubnego i nieco tajemniczego władcę. Ale jest także Starszy - jego następca - miły i przyjazny nastolatek, zainteresowany Amy. Statek skrywa wiele tajemnic, czy bohaterka odkryje któreś z nich? I komu może ona zaufać?
"W otchłani" - książka, która znalazła się na pierwszym miejscu mojej majowej listy must have. "W otchłani" - książka polecana przez większość recenzentów i często oceniana na maksymalną liczbę w skali. "W otchłani" - książka, która od dawna mnie intrygowała. I tak oto nadszedł ten dzień, w którym w końcu zagłębiłam się w jej lekturze i ten dzień, kiedy było już po wszystkim, czyli caluteńka książka była przeze mnie przeczytana. W mojej głowie kłębi się teraz tyle emocji, wydarzeń, pytań i odpowiedzi, że nie mogę pozbierać i uporządkować moich myśli związanych z tą powieścią. Zacznijmy może od tego, że zazwyczaj nie czytuję książek o przyszłości, a tym bardziej o kosmosie (przyznam jednak, że owszem - jest to bardzo ciekawy temat, ogólnie kosmos jest dla mnie niepojęty, więc jeśli dowiem się o nim więcej rzeczy, tym lepiej). Ale "W otchłani" to co innego...
Historia jest naprawdę intrygująca. Akcja dzieje się w przyszłości - od razu można dowiedzieć się o wyobrażeniach autorki dotyczących przyszłych czasów. Początkowe wydarzenia mają miejsce na Ziemi, lecz od chwili hibernacji wszystko dzieje się na statku "Błogosławionym". W książce mamy dwóch narratorów - Amy i Starszego. Myślę, że to był dobry pomysł ze strony autorki, bo podejrzewam, że gdyby tylko jedna osoba opowiadała tą historię, lekko by nam się ona znudziła... Hej, ale co ja mówię?! A gdzież by się ona znudziła! ONA? Ta książka? Gdzie tam. Wciąga już od pierwszych stron. Jej lekkość, ten styl i idealne dobranie słów... ach, po prostu jestem zachwycona. Od dawna nie czytałam tak świetnej książki!
Bohaterowie... Bohaterowie są świetnie wykreowani. Każdy z nich ma swój charakter. Amy jest ciekawą osobą, silną i odważną. Jednak w niektórych sytuacjach brakuje jej tego charakteru, ale wcale się nie dziwię, gdyż bohaterka wiele przeżyła. Starszy to buntownik i zawsze stawia na swoim. Nie boi się konsekwencji ze swojego postępowania (czyli głównie przeciwstawiania się Najstarszemu). Jest odważny, a także czuły i empatyczny. Polubiłam również jego przyjaciela - Harleya - artystę, który jest naprawdę barwną postacią (nie tylko dlatego, że jest malarzem). Dodaje koloru i optymizmu powieści.
"Podniosłam głowę i spojrzałam na migotliwe cudeńka. Były cudowne. I migotliwe" ¹
Powieść przeczytałam migiem, a ostatnie rozdziały dosłownie pochłaniałam, nie rozstając się z książką. Wiele z nich kończyło się bardzo tajemniczo, przez co po prostu musiałam czytać dalej, nie zważając na to, która jest godzina albo ile mam obowiązków. Ale dopiero w tych ostatnich rozdziałach zaczęło dziać się tyle niesamowitych rzeczy, tyle niespodziewanych wydarzeń, których nawet się nie domyślałam. Autorka umie trzymać w napięciu, oj tak! Przez prawie czterysta stron powieści czułam ten klimat; czułam, że jestem w kosmosie, na statku, że wraz z bohaterami przeżywam nieziemskie przygody. Wiele fragmentów uznałam za zabawne, kilka razy wybuchałam śmiechem. Niektóre były bardzo poważne, przy niektórych czułam, że mam gęsią skórkę. Ale i tak przy czytaniu "W otchłani" świetnie się czułam. Czytałam jej masę recenzji, które były naprawdę pochlebne, a ja teraz się z nimi zgadzam. Przygotowałam się na wyśmienitą powieść i taką też dostałam.
Ta książka jest świetna.
Ta książka jest cudowna.
Ta książka jest n i e s a m o w i t a.
¹ Beth Revis W otchłani, str. 273 | wydawnictwo Dolnośląskie, 2012
http://ksiazki-moim-zyciem.blogspot.com/2013/12/beth-revis-w-otchani.html
Wszechświat, kosmos, galaktyka. Wielkie gorące słońce. Duży srebrzysty księżyc. I planety. Osiem planet, zupełnie różniących się od siebie. Dookoła gwiazdy, oddalone o kilka lat świetlnych. Niedaleko znajduje się także Droga Mleczna, a gdzieś indziej jeszcze inne cuda... Ogromny metalowy statek szybuje między gwiazdami, powoli zbliżając się do nowej planety. Ludzie żyjący...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-06-18
Sport jest jednym z moich zainteresowań. Najbardziej cenię siatkówkę, później jest karate, na którego treningi uczęszczam, a na trzecim miejscu swojego rankingu ulubionych sportów umieściłam piłkę nożną. Lubię pooglądać sobie mecze w TV, jednak w nogę niestety grać nie umiem. A chciałabym się nauczyć, bo przecież jest to chyba najpopularniejszy sport na świecie. Tak przynajmniej ja uważam. :P A więc, żeby nauczyć się i teorii, i praktyki, potrzeba między innymi dobrych poradników oraz podręczników. Ja bardzo lubię takie, które nie są nudne i zarazem napisane zostały z humorem. W czasie, gdy było EURO 2012, natknęłam się na pewną publikację, która jest po części takowym poradnikiem - głównie skierowanym do kobiet. Cóż to takiego? Pozycja ta nosi tytuł: "Futbologika... czyli jak zrozumieć i pokochać piłkę nożną". Już po przeczytaniu tytułu można przypuszczać, o czym ona będzie.
Już widzę, jak niektórzy myślą: "Oho, jasne, to na pewno i tak będzie skomplikowanie!" albo otwierając książkę na jakiejś tam stronie, jeszcze jej nie przeczytawszy: "Ło jeny, a co to jest?!". Nie, nie, nie! Wyrzucajmy te myśli z głowy! To wcale nie jest takie skomplikowane, jakby się wydawało. "Futbologika..." została stworzona z myślą właśnie o ludziach, którzy nie ogarniają nic kompletnie na temat nożnej. W książce znajdziemy wiele ciekawych faktów na temat tego sportu. A tak dokładniej - wyjaśnienia piłkarskich terminów, jak na przykład znaczenie spalonego, rzutu karnego i tym podobnych. Do tego jest wiele barwnych zdjęć oraz ilustracji, dzięki czemu publikacja zyskuje charakter. Jak już wyżej napisałam - książka jest adresowana głównie dla kobiet. Musi być ciekawie, kolorowo oraz zabawnie, prawda? A do tego "Futbologika..." została napisana jednocześnie w dwóch językach - polskim oraz angielskim, o! Chodzi o to, że po jednej stronie tekst jest po polsku, a ten sam tuż obok po angielsku. To według mnie bardzo dobrze, bo można i podszlifować swój angielski! Oprócz tego nie zabraknie tutaj humoru! Przy niektórych momentach dosłownie ryczałam ze śmiechu, hahaha :D Dowiedziałam się kilku nowych faktów, o których w ogóle nie miałam pojęcia. A na końcu są zdjęcia i parę słówek o futbolowych ciachach. ;)
Jeśli coś wiecie, ale chcecie pogłębić swoją wiedzę na temat piłki nożnej lub wręcz przeciwnie - nie wiecie nic na jej temat, koniecznie sięgnijcie po tę publikację! Pełno tam ciekawostek, dzięki którym, Wy, kobiety, możecie zabłyszczeć swoją wiedzą podczas oglądania meczu z grupą znajomych! A może nawet pokochacie piłkę nożną?
http://ksiazki-moim-zyciem.blogspot.com/2013/04/futbologika-czyli-jak-zrozumiec-i.html
Sport jest jednym z moich zainteresowań. Najbardziej cenię siatkówkę, później jest karate, na którego treningi uczęszczam, a na trzecim miejscu swojego rankingu ulubionych sportów umieściłam piłkę nożną. Lubię pooglądać sobie mecze w TV, jednak w nogę niestety grać nie umiem. A chciałabym się nauczyć, bo przecież jest to chyba najpopularniejszy sport na świecie. Tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-04
Oto trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii "Trylle". Bardzo polubiłam tę serię. Pierwsza oraz druga część wypadły bardzo dobrze. Jesteście ciekawi, co sądzę o trzecim tomie? Zapraszam do przeczytania recenzji! :)
Wendy Everly kończy już osiemnaście lat. Dziewczyna niedługo musi wyjść za mąż. Nie robi tego z własnej woli, tylko z przymusu, taki jest jej obowiązek jako królewny. Zaręczona jest już od dłuższego czasu. Choć Wendy kocha innego, postanawia jednak spełnić swój obowiązek. Sądzi, że poczuje się szczęśliwa i będzie jej dobrze u boku męża, który jest jej przyjacielem. Jednak sielanka nie trwa długo. Jej matka powoli słabnie, Wendy ma niedługo przejąć rolę królowej. Jednak to nie wszystko. Król Vittra ma zamiar zniszczyć osady, które zamieszkują Trylle. Wendy za wszelką cenę musi temu zapobiec...
Akcja "Przywróconej" nadal dzieje się w świecie Trylli. Podobnie jak w pierwszych dwóch częściach trylogii nie wiadomo dość dokładnie, w jakim czasie dzieją się wydarzenia. Sądząc po rozmowach i słownictwie bohaterów, dzieje się to w teraźniejszości. Postacie są te same co w poprzednich częściach; doszło tylko kilka nowych, ale tylko epizodycznych. Główna bohaterka, czyli Wendy, stała się jeszcze bardziej dojrzalsza, niż wcześniej. No tak - ma już osiemnaście lat. Musi myśleć racjonalnie i sprawiedliwie rozważać różne decyzje. Są też takie postacie, których na początku (czyli podczas czytania pierwszej części serii) nie polubiłam, ale teraz, po przeczytaniu ostatniego tomu, zaczęłam darzyć sympatią. Przykładem jednym z bohaterów jest matka głównej bohaterki. W pierwszym tomie wydała się chłodną, niesympatyczną kobietą, która nie kocha swojej córki, ale po dalszym czytaniu trylogii, okazuje się, że królowa wcale nie jest taka zła i zachowuje się całkiem w porządku, choć z czasem słabnie. Staje się milsza dla Wendy, okazuje się, że cały czas ją kochała, ale musiała ją chronić.
Powieść zaliczyć można zarówno do gatunku fantasy, jak i paranormal romance. W książce występuje dużo wątków miłosnych, jednak wydarzenia bardziej skupione są na częściach nierealistycznych, takich jak na przykład ruszanie przedmiotów siłą umysłu. Również wykreowane przez autorkę istoty, to znaczy niejakie hobgobliny, czyli niskie stworki, są przykładem do stwierdzenia, iż trylogia "Trylle" zalicza się do literatury fantasy.
Na końcu książki zamieszczono słowniczek, w którym znajdziemy znaczenie terminów wymyślonych przez autorkę.
Nie będę powtarzać tego co pisałam w recenzjach poprzednich części - napiszę tylko, że styl pisania jest świetny, książka również wypadła znakomicie, jest chyba najlepsza z całej trylogii. Ogółem, wszystkie trzy części są wspaniałe. Rzadko mi to się zdarza, że powieści fantasy, które czytam, przypadają mi do gustu. Zwykle niewiele różnią się od siebie, niektóre zaś od pierwszych rozdziałów (a czasami nawet stron) już nudzą. Ta trylogia zaś mnie zauroczyła i zaliczyć ją mogę do moich ulubionych lektur.
Podsumowując całą trylogię: ta seria jest wspaniała! Wszystkie części mi się spodobały, przeczytałam je jednym tchem. Książki zasługują na uwagę. Na pewno wyróżniają się na tle innych - nie tylko okładkami, które przyciągają uwagę, ale także oryginalnością treści. Autorka wymyśliła świat Trylli, który wyróżnia się na rynku wydawniczym: pełno teraz książek zwłaszcza o wampirach, a ta jest oryginalna. Cała trylogia ma w sobie to coś; akcja jest wartka i bardzo wciągająca. Szkoda że to już ostatni tom tej serii, ponieważ bardzo miło mi się ją czytało. Być może sięgnę po inne książki tej autorki - mam nadzieję, że są równie ciekawe i o intrygującej fabule! :)
Jeśli lubicie powieści fantasy, ta trylogia jest dla Was idealna! Chociaż nie tylko fani tego gatunku mogą sięgnąć po "Przywróconą" i poprzednie jej części - dla innych też mogą stać się ciekawymi książkami. Może nawet ci, którzy nie przepadają za powieściami fantasy - po przeczytaniu całej trylogii "Trylle" zmienią zdanie? :) Naprawdę polecam tę serię!
http://ksiazki-moim-zyciem.blogspot.com/2013/01/amanda-hocking-trylle-przywrocona.html
Oto trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii "Trylle". Bardzo polubiłam tę serię. Pierwsza oraz druga część wypadły bardzo dobrze. Jesteście ciekawi, co sądzę o trzecim tomie? Zapraszam do przeczytania recenzji! :)
Wendy Everly kończy już osiemnaście lat. Dziewczyna niedługo musi wyjść za mąż. Nie robi tego z własnej woli, tylko z przymusu, taki jest jej obowiązek jako...
"Gwiazd naszych wina"
Wychwalana przez wiele recenzentów książka autorstwa Johna Greena w końcu musiała znaleźć się w moich rękach. Nie przepuściłabym jej tak łatwo, o nie! Naczytałam się tyle jej recenzji, które były tak pochlebne, że po prostu musiałam, m u s i a ł a m ją przeczytać. W wielu z nich była wzmianka o tym, że jest wzruszająca, że jeśli chcesz po nią sięgnąć, musisz również zaopatrzyć się w chusteczki. To wydało mi się jednocześnie fascynujące i dziwne: jakaż to musi być książka (napisana przez autora, którego wcześniej nie znałam), że jest taka cudowna i wzruszająca?
"Gwiazd naszych wina"
Książka, która jest do bólu prawdziwa
Rzadko czytam o chorobach. Ten temat jest dla mnie zbyt straszny i smutny. Ale tak naprawdę ta książka wcale o niej nie jest. Owszem, główna bohaterka choruje na raka, ale... można powiedzieć, że to co innego. Rak nie jest na pierwszym planie. Na pierwszym planie jest przyjaźń, miłość, Hazel i Augustus. Nie choroba. Nie rak. Ta książka jest strasznie prawdziwa. Nie jest to żaden gatunek fantasy, science fiction, tylko po prostu wspaniała, życiowa powieść. Miłość odgrywa tu ważną rolę. Jest opisana w piękny sposób, a wszystko wskazuje na to, że nic jej nie pokona. Miłość jest wieczna. Miłość Hazel i Augustusa jest wieczna.
Książka, którą pokochało miliony czytelników
Nie można powiedzieć, że "Gwiazd naszych wina" nie odniosła fenomenu. Bo odniosła. Pokochało ją mnóstwo osób, co można stwierdzić po pochlebnych opiniach i jej popularności. Wcale się temu nie dziwię. Czytało mi się ją wyśmienicie. Od razu wciągnęłam się w lekturę, a lekkie pióro autora spowodowało, że znalazłam się w innym świecie. Właśnie za to uwielbiam książki. Że dzięki nim, nie ruszając się z kanapy, możesz być wszędzie - na innym kontynencie czy nawet w kosmosie. Uwielbiam to uczucie. Tym razem jednak odwiedziłam Amerykę i Holandię, czułam zapach tulipanów oraz bąbelki szampana. Cudownie.
Książka, przez którą wybuchałam śmiechem
Na szczęście nie zabrakło tutaj zabawnych momentów. Kocham książki, w których bohaterowie znają się na żartach, ich dialogi nie są nudne i zawsze mogą mnie rozbawić, nawet w lekkim stopniu. Najśmieszniejszą postacią wydał mi się przyjaciel głównych bohaterów, a mianowicie Isaac. To ciekawa postać i mimo swej choroby, dodawał kolorów tej książce.
Książka, przez którą płakałam
Muszę się przyznać: wzruszyłam się przy niej. Chusteczek jednak nie potrzebowałam, bo to było małe wzruszenie, ale jednak. Kiedy ją czytałam, targały mną różne emocje: radość, smutek, współczucie. Czasami robiło mi się smutno, kiedy czytałam tę książkę, po prostu domyślałam się zakończenia. Współczułam bohaterom ich przykrego losu, ale jednak cieszyłam się, że Hazel poznała kogoś, kogoś tak wspaniałego jak Augustus. On nie jest zwykłym chłopakiem. Nie jest typowy. Jest niezwykle romantyczny. Używa wielu metafor, co mi się spodobało. Ogólnie Augustus mi się spodobał. Polubiłam również Hazel. Bohaterowie wydali mi się w porządku, na co w książkach głównie zwracam uwagę. To właśnie postaci albo psują powieść, albo ją ratują.
Książka, która jest wspaniała
Oficjalnie dopisuję się do listy czytelników, którzy uważają "Gwiazd naszych wina" za niesamowitą książkę. Jest po prostu cudowna. John Green miał naprawdę trudne zadanie - wcielenie się w szesnastoletnią dziewczynę, w dodatku chorą na raka to nie lada wyczyn! Jednak poradził sobie doskonale. Pierwszoosobowa narracja przybliżyła mi postać Hazel - wiedziałam dokładnie, co czuje w danej sytuacji. Książkę pochłonęłam w dość krótkim czasie, po czym zorientowałam się, że to już koniec. Koniec książki, koniec całej historii. Przez to czułam mały niedosyt - wydawało mi się, że powieść zakończyła się jakby w połowie. Było mi z tym dziwnie. Ponadto sądziłam, że pozostanie ona w mojej głowie jak najdłużej, ale tak się nie stało. Mimo tych malusieńkich wad, uważam, że jest ona godna uwagi. Historia jest jak najbardziej wspaniała. Teraz słowo "okay" nabrało dla mnie zupełnie innego znaczenia.
http://ksiazki-moim-zyciem.blogspot.com/2014/07/john-green-gwiazd-naszych-wina.html
"Gwiazd naszych wina"
więcej Pokaż mimo toWychwalana przez wiele recenzentów książka autorstwa Johna Greena w końcu musiała znaleźć się w moich rękach. Nie przepuściłabym jej tak łatwo, o nie! Naczytałam się tyle jej recenzji, które były tak pochlebne, że po prostu musiałam, m u s i a ł a m ją przeczytać. W wielu z nich była wzmianka o tym, że jest wzruszająca, że jeśli chcesz po nią...