Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Samo zło. Koszmarne, nielogiczne, denne zło. Szkoda czasu, szkoda papieru, szkoda wzroku. Intryga wzorowana chyba na Christie (podejrzewam, ze przewraca się w grobie, aż furczy), jest wyspa, odcięta od świata i jest morderca. Reszta nie dość, że nie trzyma się - exceuse - moi - kupy, to także nie trzyma się logiki. Więcej nie napiszę, żeby nie spojlerować. Niemniej jednak nie polecam. Przeciwnie, omijać, omijać szerokim łukiem.

Samo zło. Koszmarne, nielogiczne, denne zło. Szkoda czasu, szkoda papieru, szkoda wzroku. Intryga wzorowana chyba na Christie (podejrzewam, ze przewraca się w grobie, aż furczy), jest wyspa, odcięta od świata i jest morderca. Reszta nie dość, że nie trzyma się - exceuse - moi - kupy, to także nie trzyma się logiki. Więcej nie napiszę, żeby nie spojlerować. Niemniej jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tragedii nie ma, choć gdzieś czytałam jakąś recenzję, że jest. Poprawny kryminał, sklejony ze wszystkiego, co pewnie gdzieś kiedyś już było, ale przecież właśnie na tym polega postmodernizm, czyż nie tak?
Akcja wartka, dość dobrze skomponowana, choć wątek poszukiwania prostytutki zdaje się zdecydowanie lepszy niż wątek seryjnego zabójcy, który gdzieś tam - detektywistycznie - rozwija się na końcu książki, choć z wcześniejszych zapowiedzi i tak wszystko (przynajmniej dla starych kryminalnych wyżeraczy) jest oczywiste.
Tło psychologiczne leży, choć widać, że autor miał aspiracje. To miło. Wyszło tak sobie. Zwłaszcza, jeśli chodzi o powrót do świata żywych wschodnich prostytutek... Tu nawet nie trzeba mieć dużej wiedzy psychologicznej, żeby wiedzieć, że życie tak nie działa... Niestety.

Zamykając - dwie rzeczy lubię w kryminałach:
a) jak jest normalny morderca, a nie system - i tu akurat to jest ok (choć spokojnie mogłoby być inaczej)
b) jak jest jakoś pokazana normalna, dedukcyjna praca.

Tu tej dedukcji niewiele. Akcją rządzi raczej przypadek. To tu to tam...

Ale, ja ją (tę książkę) przeczytałam w dwa dni, bo w sumie byłam jednak ciekawa jak to się skończy. Więc może jednak nie jest bardzo źle.

Tragedii nie ma, choć gdzieś czytałam jakąś recenzję, że jest. Poprawny kryminał, sklejony ze wszystkiego, co pewnie gdzieś kiedyś już było, ale przecież właśnie na tym polega postmodernizm, czyż nie tak?
Akcja wartka, dość dobrze skomponowana, choć wątek poszukiwania prostytutki zdaje się zdecydowanie lepszy niż wątek seryjnego zabójcy, który gdzieś tam -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobre.
O ile coraz mniej cenię Krajewskiego, o tyle coraz bardziej "pasuje mi" Wroński... Fakt, jest nierówny, jak ktoś tu wyżej napisał,ale ten - tak kryminalnie - jest dobry. I to bardzo. I smutny. Coraz bardziej smutny ten Zyga Maciejewski. I Fałniewicz. Tylko Zielny jeszcze daje radę. Ale ten fatalizm u Wrońskiego nie ma nic z sadomasochistycznej obleśności Krajewskiego, która chyba wymknęła mu się spod kontroli. Wroński nie przesadza, temu pewnie jest realistyczniejszy. Sam zresztą w zakończeniu napisał, że miał być to bardziej kryminał niż powieść historyczna i to się widzi. Choć prawda historyczna tzw. i dbałość o detale ciągle jest. Mnie tylko interesuje jeszcze, jak Maciejewski poradzi sobie po 56'. Bo coraz bliżej do tego dnia... Może choć ciut optymistyczniej będzie. Źle za sanacji, źle za wojny, źle za Stalina (Co w dwóch ostatnich przypadkach, a nawet we wszystkich trzech - jak kto antysanacyjny - nie dziwi...). Moża Gomułka da nadzieję.
Choć osobiście wątpię.
I to bardzo...

Dobre.
O ile coraz mniej cenię Krajewskiego, o tyle coraz bardziej "pasuje mi" Wroński... Fakt, jest nierówny, jak ktoś tu wyżej napisał,ale ten - tak kryminalnie - jest dobry. I to bardzo. I smutny. Coraz bardziej smutny ten Zyga Maciejewski. I Fałniewicz. Tylko Zielny jeszcze daje radę. Ale ten fatalizm u Wrońskiego nie ma nic z sadomasochistycznej obleśności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Będzie krótko - ukradłam ją z łazienki szwagierki, kiedy zajmowałam się jej mieszkaniem, gdy ona była na wakacjach. Kusiło mnie już od kilku odwiedzin. Zamierzałam odłożyć na miejsce przed jej powrotem...
Wnioski: jeśli coś długo leży w łazience, to należy przyjąć, że powinno tak być - widocznie jest to tam z jakiegoś powodu.
Przeczytałam tylko dlatego, że podkradłam i głupio było mi nie skończyć.

Samo zło. Czytanie = masochizm.

I gwoli jasności, to nie jest tak, że Dan Brown to dla mnie porażka, gniot itp. itd.... "Kod" przeczytałam, "Anioły i demony" też. I było milo.
A tu nie.
Zdecydowanie nie...

Będzie krótko - ukradłam ją z łazienki szwagierki, kiedy zajmowałam się jej mieszkaniem, gdy ona była na wakacjach. Kusiło mnie już od kilku odwiedzin. Zamierzałam odłożyć na miejsce przed jej powrotem...
Wnioski: jeśli coś długo leży w łazience, to należy przyjąć, że powinno tak być - widocznie jest to tam z jakiegoś powodu.
Przeczytałam tylko dlatego, że podkradłam i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętam, studia. Drugi, może trzeci rok. I jakąś rozmowę ze znajomą, takie: "A, wiesz, Beksiński nie żyje...". Pojęcia nie mam, dlaczego wpadła na pomysł, żeby mi o tym powiedzieć. Pojęcia też nie mam, dlaczego ja nie wiedziałam, że ona wiedziała kim jest Beksiński i że mogła wiedzieć, że ja wiem. Nie wyglądała na taką. Zresztą - na tym kierunku niewielu wyglądało. Parę rzeczy ułożyło mi się w całość - zgrabną, dodałabym gdyby nie świadomość niestosowności. Ostatnia audycja "na koniec wieku". I przede wszystkim ostatni
felieton. Czy kochałam się w Beksińskim juniorze - nie, chyba nie. Ale intrygował swoją kreacją, zresztą, to było takie modne... Hipsterskie - powiedziałabym dziś - ale wtedy nie było przecież jeszcze tego słowa.

Pora umierać. "Z portretem podwójnym" jest ten problem, że człowiek zna zakończenie. Wie, jaki jest koniec, i - wydawać by się mogło - że to, co prowadzi do owego końca wcale takie ciekawe nie jest. Błąd. Portret podwójny, który pierwotnie miał być portretem potrójnym (ale Zofii Beksińskiej tam nie uświadczysz). Wogóle kobiet tam mało. Zofia Śladowo, Tomasz Beksiński szukał, ale średnio przyjemne doświadczenia powodowały, że raczej nie lubił... Są za to mężczyźni. Ojciec i syn. Nie siedzę w psychologii, nie mam pojęcia, jak takie relacje można nazwać, ale jestem przekonana, że nazwy na to są. Syndrom taki/siaki/owaki.

Nie mogę do końca nazwać emocji, jakie kierowały mną nawet nie w czasie czytania, ale po przeczytaniu tej książki. Dawno też nic tak nie siedziało mi w głowie, nie wracało, nie drażniło. Po mojej reakcji na fb (tak, też tam istnieję), że przeczytałam i cały czas gdzieś to we mnie siedzi (co samo w sobie jako stwierdzenie jest żałosne, nastoletnie i niepowazne) przeczytałam kilkanaście uwag, że we mnie tez... Ponieważ mam nieliczne grono znajomych, niegłupich i bardzo róznych - nieco się uspokoiłam. Nieco tylko... Bo książka jest z tych, co nie uspokajają. Jak to było? Nie ma spokoju dla umysłu, który już raz został zbudzony...

Mój się zbudził już w Sanoku, lekko zapyziałym, za ciasnym dla Beksińskiego, ale jednocześnie dość bezpiecznym. Idylla, raj. Rzecz nieodbudowywalna. Mit. Potem jest już Warszawa. Już nie Beksińscy rodzinnie (choć przecież tak może się wydawać, bo do warszawskiego mieszkania trafiają ostatecznie i obie babki Beksińskiego juniora i ciągle dzieje się rytuał wspólnego spożywania posiłków i...) a osobno. Tomasz, po studiach (niedokończonych) wraca do Warszawy, mieszka niedaleko, je u rodziców.

Stosunek Tomasza Beksińskiego do rodziców jest przynajmniej dyskusyjny, wg mojego brata - ten fragment odbrązowił mu całkowicie postać młodszego Beksińskiego. Ja takiego odczucia nie mam. W książce - podejrzewam - i tak jest on potraktowany dość delikatnie. To mi się w sumie nawet podoba, to, że ta książka jest osobista. Ot, taki Domosławski o Kapuścińskim (mam wersję nieocenzurowaną) - pełen profesjonalizm i dystans. Tu profesjonalizm jest, ale jest też ciepło. Nawet jeśli autorka napisała o sporach seniora z jego francuskim marszandem, konfliktach Tomasza z kobietami... itd...

Mnie brakuje zdjęć. Chciałabym widzieć ową nadkobietę. Swoją drogą - jaki trzeba mieć charakter, żeby zauroczyć Beksińskiego? Żeby wytrzymać? Czy to sie wiąże z doktoratem? Chciałabym więcej Ani Orthodox, bo ta wizja Tomka jest jednostronna, mimo wszystko. Wielu rzeczy bym chciała, ale nie czuję niedosytu. Raczej prowokuje mnie do do myślenia. Jak to było? Może tak, że najważniejsze jest to, co jest między wierszami.

A miedzy wierszami jest to opowieść o miłości. O tym, że jest ona trudna, bo nic nigdy nie jest dane na tacy. O nieumiejętności porozumienia się. O dobrym i złym wychowaniu. O poświęceniu (lub nie) całego siebie. Do końca.
I o cierpieniu.
Wielkim.

Myślę, że oni wiedzieli (odrzucając religię absolutnie i całkowicie), że Hiob kłamał. Nie ma prawdy, która cierpienie uszlachetnia. I nie ma niczego, co na cierpienie pozwala. Poza wolą. Wolną.
Amen.

Pamiętam, studia. Drugi, może trzeci rok. I jakąś rozmowę ze znajomą, takie: "A, wiesz, Beksiński nie żyje...". Pojęcia nie mam, dlaczego wpadła na pomysł, żeby mi o tym powiedzieć. Pojęcia też nie mam, dlaczego ja nie wiedziałam, że ona wiedziała kim jest Beksiński i że mogła wiedzieć, że ja wiem. Nie wyglądała na taką. Zresztą - na tym kierunku niewielu wyglądało. Parę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozmowy o przemijaniu. A może o życiu? Bo raczej nie o śmierci, choć jeśli jest - jawi się jako ktoś, kto nie jest wrogiem. Nie jest bardzo oczekiwana, ale budzi chyba bardziej ciekawość... Nie strach. Kilkanaście nazwisk. Intelektualiści. Ateiści (z dwoma wyjątkami) - co dla mnie jest ważne, bo pokazuje, w co mało kto w tym kraju wierzy - że bez wiary da się pięknie żyć. Książka - prezent, z dedykacją, ważną dla mnie. Dziękuję.

Rozmowy o przemijaniu. A może o życiu? Bo raczej nie o śmierci, choć jeśli jest - jawi się jako ktoś, kto nie jest wrogiem. Nie jest bardzo oczekiwana, ale budzi chyba bardziej ciekawość... Nie strach. Kilkanaście nazwisk. Intelektualiści. Ateiści (z dwoma wyjątkami) - co dla mnie jest ważne, bo pokazuje, w co mało kto w tym kraju wierzy - że bez wiary da się pięknie żyć....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bardziej gorzka niż śmierć Camilla Grebe, Åsa Träff
Ocena 6,7
Bardziej gorzk... Camilla Grebe, Åsa ...

Na półkach: ,

Dobre, nawet lepsze niż myślałam, spodziewając się jakiejś lepszej czy gorszej kopii, czegoś co już było. Nie było kopii. Więc albo nie doczytałam, albo jest to jednak książka dość oryginalna. Wychodzi jednak na to, że da się połączyć psychologię i kryminał i nie trąci to ani o amatorszczyznę ani o banał. Historia zaczyna się i kończy na pomocy psychologicznej dla ofiar przemocy domowej. I to rozbebeszanie całego tego domowego zła robi wrażenie. I opis tego, co się dzieje w domach zahaczających o patologię też. W każdym razie ja mam takie skojarzenia z jakimś z artykułów z niedawnej Polityki o dziedziczeniu takich patologii właśnie. Tylko fakt, że Skandynawowie zmagają się z takim samym problemem raczej nie jest pocieszeniem.

Dobre, nawet lepsze niż myślałam, spodziewając się jakiejś lepszej czy gorszej kopii, czegoś co już było. Nie było kopii. Więc albo nie doczytałam, albo jest to jednak książka dość oryginalna. Wychodzi jednak na to, że da się połączyć psychologię i kryminał i nie trąci to ani o amatorszczyznę ani o banał. Historia zaczyna się i kończy na pomocy psychologicznej dla ofiar...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli to jest najlepszy polski kryminał bodajże 2012 roku, to ja się boję zaglądać do reszty. Nie, żeby było bardzo źle. Choć żarty są nadciągane i nieśmieszne, a fabuła średnio skomplikowana, niestety - z rozczarowującą mnie końcówką. Zadowalające - opisy archeologiczne - czegoś się tam douczyłam, choć jako historyk dorabiający w wakacje na wykopaliskach (polskich co prawda) - to mało. No i opisy sądowo - rozkładowe, dosadne, ale w sumie ciekawe. Tyle tylko, że nie na tym powinien polegać kryminał. Mnie rozczarowało.

Jeśli to jest najlepszy polski kryminał bodajże 2012 roku, to ja się boję zaglądać do reszty. Nie, żeby było bardzo źle. Choć żarty są nadciągane i nieśmieszne, a fabuła średnio skomplikowana, niestety - z rozczarowującą mnie końcówką. Zadowalające - opisy archeologiczne - czegoś się tam douczyłam, choć jako historyk dorabiający w wakacje na wykopaliskach (polskich co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Grobowa cisza Arnaldura Indriðasona. Lubię kryminały i czytam ich dużo. Taka miła przerwa w czytaniu tego, co muszę. Literatura popularna i banalna - zdaniem tzw. większości. Może. Ale nie w tym przypadku. Jest ludzka kość. Jest detektyw. Jest szukanie mordercy. W przeszłości - więc Erlendur Sveinsson zanurza się w latach 50-tych XX-tego wieku. I to jest jedna historia. Nieco inna od tych filmowych - wyrastających z CSI cośtam. Żmudne śledztwo, tym żmudniejsze, że dotyczy między innymi obecności amerykańskich wojsk na terytorium Islandii. Takie państwo w państwie - ichnia "Mała Moskwa", trzeba dzwonić, prosić, przedzierać się przez wojskowe tajemnice.
Ale w tle jest jeszcze druga opowieść. Wstrząsająca, porażająca, niepokojąca. Zwłaszcza w kraju Mamy Madzi, beczek po kapuście; kraju, w którym w katolickim małżeństwie nie ma gwałtu, bo obowiązkiem żony jest... Wstrząsające studium przemocy. To powinien być podręcznik - w seminariach, dla nauczycieli, prokuratorów, psychologów. I może dla posłów. Zbrodnia i śledztwo giną gdzieś w tym wstrząsającym opisie. A mimo to przewracałam kartkę za kartką, nie mogąc się oderwać.
To nie jest książka, którą można przeczytać "przy kawce". Nie znaczy to, że testów Indriðason nie da się tak czytac, da się, i "Głos" i "W bagnie" nie zrobily na mnie tak wstrząsającego wrażenia i kawa do nich pasuje.
Znam zaangażowane kryminały skandynawskie, przeczytałam chyba wszystko, co przetłumaczono na polski, ale przy banalnej Lackberg, zaangażowanym globalnie Mankellu (za czym nie przepadam, wolę bowiem, jak zbrodnia ma imię i nazwisko) i społecznym Larssonie (aż nazbyt, powiedziałabym), Indriðason mówi o sprawach najistotniejszych, tych najbliższych, za ścianą, dziejących się w każdym mieście, kamienicy, bloku. Dziejących się tu i teraz. Niestety...

Grobowa cisza Arnaldura Indriðasona. Lubię kryminały i czytam ich dużo. Taka miła przerwa w czytaniu tego, co muszę. Literatura popularna i banalna - zdaniem tzw. większości. Może. Ale nie w tym przypadku. Jest ludzka kość. Jest detektyw. Jest szukanie mordercy. W przeszłości - więc Erlendur Sveinsson zanurza się w latach 50-tych XX-tego wieku. I to jest jedna historia....

więcej Pokaż mimo to