Wysoki. Śmierć Camerona Doomadgee
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Reportaż
- Tytuł oryginału:
- The Tall Man: Death and Life on Palm Island
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2010-09-20
- Data 1. wyd. pol.:
- 2010-09-20
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375362183
- Tłumacz:
- Agnieszka Nowakowska
- Tagi:
- reportaż literatura australijska Aborygeni Australia rasizm dyskryminacja dochodzenie śledztwo
- Inne
„Wysoki. Śmierć Camerona Doomadgee” to przykuwająca uwagę opowieść o Palm Island, tropikalnym australijskim raju będącym od ponad stu lat polem wyjątkowo brutalnej polityki rasowej, i tajemniczej sprawie Camerona Doomadge, który zabrany rutynowo na komisariat za obrażanie policjanta, czterdzieści minut później zostaje znaleziony martwy na podłodze celi. Z oskarżeniem musi zmierzyć się Christopher Hurley, tytułowy Wysoki Człowiek, znany i darzony przez mieszkańców szacunkiem „dobry glina”, biały, który z tajemniczych powodów zdecydował się pracować w najdzikszym i najniewdzięczniejszym rejonie Australii. Reportaż o błahej, zdawałoby się, sprawie kryminalnej staje się pretekstem do przedstawienia wszechstronnego, głębokiego i napisanego z niezwykłą pasją obrazu życia Aborygenów, historii ich prześladowań, niezwykłego systemu wierzeń i złożonych relacji z białymi. To opowieść o ciągłym zdarzaniu się światów, niepokojąca i tajemnicza niczym „Jądro ciemności”.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 268
- 183
- 55
- 6
- 6
- 3
- 3
- 3
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Ciekawy temat, jednak przeszkadzał mi brak obiektywizmu autorki i jednostronne spojrzenie na problem. A problemów tam co niemiara. Bo przecież nie chodzi tu tylko o kwestię: źli, biali policjanci versus biedni, pokrzywdzeni Aborygeni. Żeby się zbytnio nie rozwodzić, polecam recenzję użytkownika adOO, z którą w pełni się zgadzam. Na pewno warto przeczytać, żeby dowiedzieć się czegoś o sytuacji społecznej w Australii, ale stronniczość autorki mnie osobiście drażniła.
Ciekawy temat, jednak przeszkadzał mi brak obiektywizmu autorki i jednostronne spojrzenie na problem. A problemów tam co niemiara. Bo przecież nie chodzi tu tylko o kwestię: źli, biali policjanci versus biedni, pokrzywdzeni Aborygeni. Żeby się zbytnio nie rozwodzić, polecam recenzję użytkownika adOO, z którą w pełni się zgadzam. Na pewno warto przeczytać, żeby dowiedzieć...
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest świetna i doskonale się ją czyta. Psuje ją jedynie naiwna - w moim przekonaniu - postawa autorki.
Autorka robi to, co każdy w obliczu jakiejś sytuacji: zajmuje wobec niej postawę. Robi też to, co każdy w obliczu konfliktu: staje po czyjejś stronie. Jako dziennikarka staje po stronie naturalnej dla siebie, czyli słabszej. I nie ma w tym nic złego. Od tego są dziennikarze, żeby dawać głos tym, którzy w inny sposób nie zostaliby usłyszani. Ale stając po stronie Aborygenów i pisząc z tego powodu w pewien określony sposób, autorka w mojej opinii sama trochę zaniża wartość opowiadanej historii. Mam wrażenie, że jest tak dlatego, iż dziennikarka nie wygłasza ani jednego słowa krytyki wobec autochtonów i opisuje ich wyłącznie pozytywnie. Nawet ich złe cechy przestawione są tu w moim odczuciu jako zarzut wobec białych. Natomiast białych autorka ocenia głównie negatywnie, rzadko tylko pozytywnie.
W opowieści czarni to ofiary, a biali to oprawcy. I mam wrażenie, że dziennikarka trochę stara się to udowodnić, jakby chciała udowodnić taką tezę. Najbardziej rzuca się to w oczy w opisie bohaterów wydarzeń. Czarni są chudzi, biali - grubi. Czarni są fizycznie wyniszczeni, biali - sprawni i pełni sił. Czarni są skromni, pełni wdzięczności i sympatyczni. Białych przepełnia pycha, snobizm i nie wywołują przyjemnych wrażeń. A co najciekawsze - czarni jako grupa i kultura są przepełnieni pewnego rodzaju mądrością. Natomiast biali w grupie to banda sekciarzy, która - ma się takie wrażenie - na wiecu policyjnym zacznie strzelać do wszystkich, którzy uważają, że człowiek pochodzi od małpy.
Nie mogę oprzeć się zdziwieniu, że autorka uznaje wiec policyjny za surrealistyczny, natomiast o społecznościach Aborygenów pisze, że "jest w nich miłość". Nieważne, że panuje w nich alkoholizm, a na porządku dziennym przyjęta jest przemoc wobec kobiet i dzieci. Autorka pisze o jednej z bohaterek, że jest bita i "wie, że będzie bita". To ma pokazywać mądrość i godność tej kobiety. Gdzie indziej autorka pisze o braku zrozumienia białych wobec czarnych i o protekcjonalnym traktowaniu tych ostatnich. A jak nazwać postawę autorki, która nawet po usłyszeniu przekonania jednej z Aborygenek, że to nie alkoholizm jest przyczyną nieszczęść młodych, a różne złe duchy, nie próbuje nawet z nią dyskutować? Dlaczego tego nie robi? Bo boi się, że kobieta jej nie zrozumie? Że urazi jej tożsamość kulturową? Czyli jednak uważa ją za mniej bystrą od siebie, bo uważa, że ta nie będzie potrafiła zrozumieć otaczającego ją świata?
Uważam, że autorka reprezentuje w takich miejscach ten sam sposób myślenia, który u innych białych krytykuje. Pisze, że południe nie chce dostrzec północy. Ona zobaczyła północ. I ma dla niej mnóstwo zrozumienia i sympatii. O wiele mniej niż dla białych, którzy zdecydowali się tam z różnych powodów żyć. Mam wrażenie, że według autorki głównym powodem, dla którego biały decyduje się na mieszkanie wśród Aborygenów, jest chęć życia wśród słabszych i gorszych od siebie, bo wtedy od razu jest się na lepszej pozycji.
W tych białych widzi wcielenia dawnych kolonistów i misjonarzy. Nie ma zrozumienia dla obecnej sytuacji w instytucjach, w których służą biali, szczególnie dla policji. Co jej zdaniem powinni zrobić? Nie bronić jednego ze swoich? Nie zwiększać liczebności funkcjonariuszy? A może w ogóle przestać używać broni? Może powinni po prosu perswadować słowami agresywnym alkoholikom, żeby przestali bić swoje małżonki, skoro tym jednak to przeszkadza?
Autorka chyba dlatego nie chce zrozumieć białych, gdyż zapewne uważa, że za całe zło wśród czarnych odpowiedzialni są właśnie biali. Dawni i współcześni. Pewnie są. Pewnie za wielką jego część. Ale czy to oznacza, że ponieważ biali znęcali się nad czarnymi przez dwieście lat, to teraz czarni mają robić to samo z białymi, ażeby względy historyczne nie stanowiły już problemu w dyskusjach?
Nie podoba mi się taka uproszczona krytyka tej strony konfliktu. Pewnie z tego tekstu może wynikać, że ja z kolei staję po stronie białych. A mnie po prostu nie podoba się, kiedy strony w przedstawianym konflikcie nie są traktowane równo. Wtedy ta, która naprawdę jest winna - o czym wszyscy wiemy - gdzieś się wymyka. I wtedy zamiast zacząć w końcu zmieniać niekonsekwentne podejście białych do autochtonów, obie strony skaczą sobie do gardeł. Jedna - bo została skrzywdzona i dalej jest krzywdzona, a druga - bo nie chce się do tego przyznać i nie chce pracować nad tym, żeby te krzywdy się skończyły.
Autorka pisze o rzeczach trudnych, których nie da się łatwo rozwiązać. To, że w ogóle o tym pisze, a ludzie to czytają, jest wartościowe. Ale sposób tego pisania pozostanie dla mnie trochę naiwny, nieważne jak ważny jest jego cel. Ja oceniam książkę. Tylko to mogę ocenić. Bo przecież nie problem, do którego książka ta jest świetnym wprowadzeniem. A to naprawdę trzeba docenić.
Książka jest świetna i doskonale się ją czyta. Psuje ją jedynie naiwna - w moim przekonaniu - postawa autorki.
więcej Pokaż mimo toAutorka robi to, co każdy w obliczu jakiejś sytuacji: zajmuje wobec niej postawę. Robi też to, co każdy w obliczu konfliktu: staje po czyjejś stronie. Jako dziennikarka staje po stronie naturalnej dla siebie, czyli słabszej. I nie ma w tym nic złego. Od tego są...
Bardzo dobra książka na dzisiejsze czasy - napięcia rasowe, siłę białego człowieka i brak politycznej odpowiedzialności za słowa i czyny.
Bardzo dobra książka na dzisiejsze czasy - napięcia rasowe, siłę białego człowieka i brak politycznej odpowiedzialności za słowa i czyny.
Pokaż mimo toŚwietny reportaż aborygeński, pisany jak najlepszy thriller. Czyta się na jednym wdechu. O dalekim kawałka świata, w którym jest zupełnie inaczej niż u nas, a w gruncie rzeczy... jest przecież tak samo.
Świetny reportaż aborygeński, pisany jak najlepszy thriller. Czyta się na jednym wdechu. O dalekim kawałka świata, w którym jest zupełnie inaczej niż u nas, a w gruncie rzeczy... jest przecież tak samo.
Pokaż mimo tobardzo ciekawy temat Aborygenów. Od samej ksiązki spodziewałem sie ciut więcej
bardzo ciekawy temat Aborygenów. Od samej ksiązki spodziewałem sie ciut więcej
Pokaż mimo toŚwietnym podsumowaniem książki, oraz stanu ducha autorki, jest zdanie z końca reportażu: "Pragnęłam lepiej poznać swój kraj i mam teraz za swoje".
Z książki bije smutek, bo też i losy Aborygenów w zdecydowanej większości nie mają happy endu. Przygnębiający jest, moim zdaniem, brak historii ku pokrzepieniu serc. Nie przeczytamy jak życie może się odmienić -- takie rzeczy to tylko w bajkach. A Aborygeni na Palm Island żyją w świecie brutalnie prawdziwym, dalekim od perspektyw dobrych zakończeń.
Dużą wartością książki są informacje o wierzeniach Aborygenów i ogólne naświetlenie specyfiki północnych terytoriów Australii.
Świetnym podsumowaniem książki, oraz stanu ducha autorki, jest zdanie z końca reportażu: "Pragnęłam lepiej poznać swój kraj i mam teraz za swoje".
więcej Pokaż mimo toZ książki bije smutek, bo też i losy Aborygenów w zdecydowanej większości nie mają happy endu. Przygnębiający jest, moim zdaniem, brak historii ku pokrzepieniu serc. Nie przeczytamy jak życie może się odmienić -- takie rzeczy to...