Trzeci tom trochę różni się od poprzednich, przede wszystkim brak tu brutalnych scen. A raczej brak ich szczegółowych opisów, bo chociaż ofiar jest ponad 140, McFadyen nie zawraca sobie głowy szczegółami ich śmierci. Tym razem ważniejsze jest, to co morderca ma do powiedzenia...A ma bardzo wiele. Nazywa siebie "Kaznodzieją" i wypełnia słowo boże...
McFadyen zagłębia się w pojęcia takie jak prawda, grzech, wiara. Nie daje jednoznacznych odpowiedzi, ale skłania do przemyśleń.
Tak jak w poprzednich jego książkach nic tu nie jest czarne, albo białe. Mamy całe morze szarości. Zło jest zawsze złem, chociaż kryje się pod płaszczykiem wiary w Boga.
A dobro? No cóż...
Tym razem autor prawie nie pisze o prywatnym życiu agentki Barrett, jak to miało miejsce w dwóch poprzednich częściach, ale to tu dowiadujemy się o niej najwięcej. Poznajemy jej grzechy i sekrety. Już nie jest idealną agentką FBI, na jej wizerunku pojawiają się rysy i pęknięcia. Zastanawiamy się, co ją skłania do tej pracy? Dlaczego jest taka dobra w ściganiu seryjnych zabójców? Co sprawia, że tak dobrze ich potrafi zrozumieć?
Czasami nawet mamy chęć ją potępić, ale...czy mamy prawo?
"Dewiant" nie jest rewelacyjną książką, nie jest lepsza niż poprzednie, ale autor w końcu przestaje szokować brutalnością a zaczyna treścią.

Trzeci tom trochę różni się od poprzednich, przede wszystkim brak tu brutalnych scen. A raczej brak ich szczegółowych opisów, bo chociaż ofiar jest ponad 140, McFadyen nie zawraca sobie głowy szczegółami ich śmierci. Tym razem ważniejsze jest, to co morderca ma do powiedzenia...A ma bardzo wiele. Nazywa siebie "Kaznodzieją" i wypełnia słowo boże...
McFadyen zagłębia się w...