Wojna, która nas zmieniła
W zachodnich mediach coraz rzadziej relacjonuje się dziś wydarzenia, które mają miejsce we wschodniej Ukrainie, chociaż wojna w Donbasie trwa nadal. Paweł Pieniążek od samego początku inwazji rosyjskich zielonych ludzików relacjonuje te wydarzenia dla polskiej prasy, radia i telewizji. Czasem wprost z pola największych bitew.
Bohaterowie reportażu Pieniążka, Kucha, Chachoł, Mrówa, Alina i inni, walczą po jednej i po drugiej stronie frontu. Niektórzy wyjechali z Donbasu, uciekając przed ostrzałami, inni zostali – bo tam jest ich dom. W przejmujących historiach Pieniążka poznajemy te tragiczne detale konfliktu, które umykają w zdawkowych relacjach medialnych, zrujnowane życia, heroiczne próby odbudowy codzienności i marzenia o powrocie do normalności.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 205
- 135
- 33
- 10
- 9
- 4
- 4
- 4
- 4
- 3
Opinia
Ciekawa książka, oddająca klimat konfliktu na wschodzie Ukrainy. Jest jednak pewien problem: nie do końca potrafię po lekturze zrozumieć co pchnęło separatystów do walki. Ok, w Kijowie podśmiewali się z rosyjskojęzycznych górników, to mogło sprawić, że czuli się gorsi, na miejscu szalała propaganda, która dolewała oliwy do ognia... Ale czy to samo mogło wystarczyć? Czy podziały, jakie mamy obecnie w Polsce wiele się od tego różnią? Ciekawe, że w Ługańsku separatyści, podobnie jak reszta kraju rozczarowani Janukowyczem, niemal dogadali się z Ukraińcami bez walki (s. 171). Matuszka Rosija natychmiast zareagowała, przysyłając broń i ochotników, którzy rozpalili konflikt na nowo.
Okazuje się jednak, że po początkowym dużym zaangażowaniu, Rosji przeszła ochota na budowanie Noworosji i wycofała się z wspierania separatystów. Wojna utknęła w martwym punkcie, nikt jej nie chce, nikt nie chce walczyć dalej, nikt nie wie jak ją zakończyć. Żołnierze codziennie po 19:00 dla zabicia nudy strzelają do siebie, ale nic z tego nie wynika w sensie militarnym. Jedna i druga strona siedzi w okopach i nie zamierza ruszać się ani do przodu, ani wstecz (s. 250).
Na początku wojny było inaczej. Separatyści byli mocno wspierani przez Rosjan, toczyły się walki takie jak w Iłowajsku, zdominowane pokaz siły rosyjskiej artylerii oraz wyrzutni rakietowych Grad i Uragan (s. 115). Ciekawe, że ci żołnierze rosyjscy byli przerzucani na front w taki sposób, że sami nie wiedzieli, że jadą na wojnę (s. 119). A jak wygląda ostrzał rakietowy?
"Pogawędkę gwałtownie ucinają nam wybuchające tuż obok rakiety. Jedna za drugą, przerwy między nimi wynoszą ułamki sekundy. Nie ma wątpliwości: to Grad" (s. 42).
Ciekawe, że po klęsce Ukrainy pod Iłowajskiem, propaganda szybko wykreowała mity, wg których Rosjanie wcale tam nie rozgromili Ukraińców, a zrobili to sami separatyści w liczbie 50 kałasznikowów kontra kontyngent liczący 1500 żołnierzy... (s. 130)
W książce opisany jest też los ludzi, zamieszkujących miasteczka z linii frontu. Większość z nich wcześniej czy później zmuszona jest do ewakuacji. Udają się kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów dalej, a tam życie toczy się normalnie, ludzie robią zakupy w supermarketach, bawią się w klubach... Tylko uchodźcy pozostali bez środków do życia i nie mają jak dołączyć do towarzystwa. Mieszkają u rodzin, ale chcą uwolnić je od swojego ciężaru. Gdy tylko walki na froncie milkną, oni wracają do zrujnowanych domów i ogródków warzywnych, z których mogą czerpać pożywienie. Nielicznym udaje się odzyskać pracę, np. za 1500 hrywien miesięcznie. W 2013 odpowiadało to ok. 500zł, obecnie 200-250 (s. 230).
Po stronie ukraińskiej walczy armia ukraińska oraz bataliony ochotnicze Prawego Sektora (słynni neonaziści, jednak ci na froncie nie bardzo przejmują się ideologią, raczej chcą walczyć), Ajdaru i innych. W książce zabrakło mi bliższej charakterystyki tych formacji, określenia czym różnią się od siebie, jakie wartości prezentują, co myślą młodzi ludzie, którzy udają się pod ich sztandarami na front. Ciekawe, że bataliony ochotnicze finansują wolontariusze, a armia ukraińska na początku wojny wyglądała jak stado obdartusów... Które jednak z czasem wyposażono nawet w noktowizory (s. 125 Roman po uwolnieniu z tortur dziwi się wyglądowi ukraińskich "marines").
Odnośnie warstwy redakcyjnej książki, zabrakło mi jakiegoś głębszego planu, spoiwa, które łączyłoby kolejne rozdziały. Czytając książkę, można popaść w uczucie zagubienia: przed chwilą byłem po stronie ukraińskiej, teraz jestem po stronie rosyjskiej, a dlaczego w ogóle autor wybrał tą, a nie inną miejscowość na cel swojej kolejnej wizyty?
Z innych rzeczy, do których mógłbym się przyczepić to polska transkrypcja ukraińskich imion, która była dla mnie trochę karykaturalna i opisy "przelatujących naboi" (pocisków? kul?).
Reasumując: ciekawe studium konfliktu, jednak miejscami zbyt słabo zaangażowane (motywy separatystów, omówienie przekonań prawicowych batalionów ochotniczych, różnic między nimi). Autor ma bardzo lekki styl pisania i to kolejny atut.
Ciekawa książka, oddająca klimat konfliktu na wschodzie Ukrainy. Jest jednak pewien problem: nie do końca potrafię po lekturze zrozumieć co pchnęło separatystów do walki. Ok, w Kijowie podśmiewali się z rosyjskojęzycznych górników, to mogło sprawić, że czuli się gorsi, na miejscu szalała propaganda, która dolewała oliwy do ognia... Ale czy to samo mogło wystarczyć? Czy...
więcej Pokaż mimo to