O jeden most za daleko

Okładka książki O jeden most za daleko
Cornelius Ryan Wydawnictwo: Rebis powieść historyczna
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Tytuł oryginału:
A Bridge too Far
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1979-01-01
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373019089
Tłumacz:
Tadeusz Wójcik
Średnia ocen

                7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
342 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
822
63

Na półkach:

Po kilku latach ponownie zetknąłem się z twórczością Corneliusa Ryana. Pierwsza książka pisarza, którą przeczytałem, „Najdłuższy dzień”, zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Ryan przedstawił znane fakty czyniąc z nich losy zwykłych żołnierzy. Uczyniło to reportaż historyczny emocjonującą powieścią. Przy okazji „O jeden most za daleko” zostały powtórzone te same schematy. I znów: otrzymaliśmy dzieło najwyższej klasy.

Tym razem dziennikarz pokusił się opisać słynną operację „Market-Garden”. Atak odbył się w drugiej połowie września 1944 roku, w Holandii. Jego głównym celem było opanowanie ważnych mostów w Niderlandach, aby dostać się na teren III Rzeszy i tym samym szybciej zakończyć konflikt. Jednak, na skutek szeregu okoliczności, to, jak się z początku wydawało, łatwe zadanie, zamienia się w piekło. Niemal całkowity brak łączności radiowej, zacięty opór przeciwnika, problemy z kolejnymi zrzutami „odcinają” żołnierzy i skazują ich na desperacką walkę o mosty.

Tak jak w przypadku „Najdłuższego dnia”, tak i tutaj nie mamy do czynienia z typowym reportażem historycznym. Owszem, zapalony historyk z pewnością nie będzie narzekać na brak faktów czy statystyk, lecz to nie one stanowią główną oś książki. Siłą napędową są losy zwykłych żołnierzy – spadochroniarzy, czołgistów, pilotów czy nawet dowódców. Zresztą nie tylko. Ofensywa miała miejsce na terenach zamieszkanych przez ludność cywilną, która niespodziewanie znalazła się w samym środku dramatycznych wydarzeń. Zmagania Holendrów także dostarczają wielu emocji. Jestem przy tym pełen podziwu dla Ryana. Ten, niestety już nieżyjący pisarz, wykonał tytaniczną pracę. Przeprowadził rozmowy z szeregiem uczestników „Market-Garden”, przekopał się przez setki dokumentów (często wcześniej niepublikowanych), wspomnień, dzienników, by wreszcie spiąć to w jedną całość i stworzyć „O jeden most za daleko”.

Przyznam szczerze, że z początku obawiałem się, czy książka okaże się interesująca w odbiorze. Bałem się, że z powodu natłoku zdarzeń będę gubił wątek i nie zapoznam się z wydarzeniami sprzed kilkudziesięciu lat. Na szczęście myliłem się. Gdyby istniała nagroda za umiejętne łączenie poszczególnych epizodów, Ryan byłby jej wielokrotnym laureatem. W tych momentach bowiem, z reportażysty zamieniał się w powieściopisarza. Śledzimy atak jakiejś kompanii, jesteśmy z żołnierzami, zbliżamy się do ostatecznego natarcia, by w sekundę później znaleźć się kilka mil dalej, po stronie przeciwnika. Sprawdzało się to znakomicie. Wzmagało ciekawość, a dodatkowo zaistniała możność ocenienia sytuacji nie tylko przez pryzmat aliantów, ale i od strony hitlerowców. Przekonujemy się, że po stronie nazistów znajdowali się ludzie, którzy niekoniecznie popierali okrutną ideologią, a jedynie wypełniali rozkazy. Miłe są obrazy, gdy obie walczące strony pomagają nawzajem przy rannych czy gratulują sobie za heroiczną postawę.

Opisywane przez Ryana historie wywołują skrajne emocje. W ponad pięciusetstronicowym tomie umieszczono różnego rodzaju opowieści pojedynczych osób. Komiczne momenty przeplatane są z chwilami autentycznej grozy. Czytając o różnicach w postawie Brytyjczyków i Amerykanów uśmiech samoistnie pojawia się na twarzy. Rozbawia spadochroniarz, który w kolejnym już skoku zabiera ze sobą... kurę. Wzrusza natomiast ranny szeregowy, gdy widząc granat w tłumie wojskowych bez namysłu „rzuca się” na niego i ratuje kolegów przed niechybna śmiercią (pośmiertnie otrzymał Medal Honoru; najwyższe amerykańskie odznaczenie). Spodobało mi się też nieustanne powracanie do pewnych postaci po niekiedy kilkuset stronach. Najpierw pojawia się wzmianka o emocjach np. towarzyszących podczas lotu, by wiele rozdziałów dalej znaleźć się z danym spadochroniarzem w środku walki. Z pewnością przyda się korzystanie z zamieszczonego na końcu indeksu osób. Dzięki temu spadochroniarze stają nam się bliżsi, a my jesteśmy bardziej przejęci ich losem. Na tyle, że nawet wiedząc jak zakończy się „Market-Garden” kibicujemy żołnierzom w ich zaciętych zmaganiach. Tu wysuwa mi się na myśl bohaterska próba utrzymania północnej strony mostu w Arnchem przez pułkownika Frosta i jego podopiecznych. Autentyczny żal ludzi, którzy zmagali się ze śmiercią niemal pięćdziesiąt godzin bez wytchnienia.

Ryan popisał się świetnym językiem i wyczuciem. Przypisy opisujące powojenne losy żołnierzy czy proces zdobywania materiałów do książki dodatkowo uatrakcyjniają czytanie. Autor nie szczędził relacji z „pierwszej ręki”. Często po prostu oddawał głos swoim rozmówcom, czyli uczestnikom operacji. Każda strona dawała satysfakcję; muszę nawet napisać, że z pewną dozą smutku brnąłem do końca. Chciałem zostać ze spadochroniarzami; nie opuszczać ich w tych trudnych momentach. Kiedy nadszedł komunikat radiowy z Arnhem: „Brak amunicji. (hymn Wielkiej Brytanii).”, żal i poczucie przegranej nie były mi obce.

Dla polskiego czytelnika na pewno interesujące okaże się, że w „Market-Garden” brała udział 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława Sosabowskiego. „Nasi” mieli być zrzucani kilka dni po rozpoczęciu inwazji do, miejsca już wielokrotnie wspominanego, do Arnhem (czyli w najcięższe rejony walk). Również wśród batalionów amerykańskich czy brytyjskich pojawiają się polskie akcenty. Nieraz przeczytamy wspomnienia Sosabowskiego jak i pozostałych Polaków dotyczące omawianych zmagań. Warto sięgnąć po książkę choćby dlatego.

„O jeden most za daleko” spełnił moje oczekiwania. Z nawiązką. Ryan powtórzył sukces „Najdłuższego dnia”. Wykorzystał sprawdzony schemat, ale znacznie go poszerzył. Lektura wybitna, a co najważniejsze prawdziwa. Heroiczne zmagania żołnierzy opowiedziane przez pisarza trzeba poznać. Książka nie tylko dla miłośników historii.

Po kilku latach ponownie zetknąłem się z twórczością Corneliusa Ryana. Pierwsza książka pisarza, którą przeczytałem, „Najdłuższy dzień”, zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Ryan przedstawił znane fakty czyniąc z nich losy zwykłych żołnierzy. Uczyniło to reportaż historyczny emocjonującą powieścią. Przy okazji „O jeden most za daleko” zostały powtórzone te same schematy....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    452
  • Chcę przeczytać
    407
  • Posiadam
    176
  • Ulubione
    23
  • Historia
    16
  • II wojna światowa
    11
  • Teraz czytam
    8
  • historia
    5
  • Wojenne
    5
  • II Wojna Światowa
    4

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki O jeden most za daleko


Podobne książki

Przeczytaj także