Okręt Lothar-Günther Buchheim 7,9

ocenił(a) na 1010 tyg. temu Doskonała lektura. Nie czytuję zbyt dużo literatury wojennej, ale nie mogłem przejść obok tego, co zachwyciło mnie w filmie: "Kompanii braci" i "Okrętu". Teraz zachwycony jestem i wersją literacką.
Jako człowiek morza, który połowę swojego obecnego życia spędza w maszynowniach statków na całym świecie, nie mógłbym i tak przejść koło tytułu obojętnie, ale myślę, że mam też specjalne przywileje, by ocenić tytuł właśnie z morskiej perspektywy. I tutaj naprawdę nie mogę mieć wiele do zarzucenia. Widać, że nie jest to historia pisana przez kogoś, co to zrobił research i prowadził wywiady, a co po prostu przeżył takie chwile.
Wszechobecny hałas, wibracje, smród (!),durne rozmowy i docinki, wulgarność, a często i obleśność - to i dziś ma się doskonale w ugrzecznionej flocie handlowej, na statkach, które w oczach podwodniaków uchodziłyby za hotele (dla nas to wciąż więzienie). Naprawdę, jedyne czego mogę im z mojej perspektywy zazdrościć, to że całe ich statkowe robactwo to ta nieszczęsna mucha - nas dziś nie zaskakują biegające po kuchni, a bywa że w kabinie, karaluchy - nasi azjatyccy marynarze swoim dbaniem o (nie)czystość stwarzają im rajskie warunki. Ktoś w opiniach jako zarzut (sic!) podał pijackie bajdurzenie i rozmowy o burdelach - i świetnie, tylko że to nie zarzut, a doskonały dowód na to jak prawdziwa jest ta historia. Rozmowy z ludźmi przeróżnego przekroju na morzu bywają tak zwierzęce, że człowiek regularnie zastanawia się co tam robi, wśród tego społecznego odpadu, a przecież jednocześnie ludzi majętnych i w domu udających herosów. Kto w dzisiejszych czasach nie rozmawiał na statku (gdy ten jest szczery) z niemieckim kapitanem, ten jeszcze nie wie co to znaczy obleśność. Tutaj rzeczywistość nieco różni się od czasów opisywanych przez Buchheima - wtedy jeszcze stary miał klasę.
Czy ja wspominałem o smrodzie? Naprawdę, to co nas tam regularnie męczy i nie daje nam żyć, na podwodniaku musiało być po prostu wielokrotnie gorsze. Choć narrator nie narzekał zbyt mocno, na pewno nie jak na warunki tam panujące, w miejscu, gdzie przebywa się w zanurzeniu cały czas w jednej przestrzeni i bez możliwości mycia się, gdzie jest jednocześnie tyle spoconego mięsa, gdzie gotuje się, sika się i załatwia większe potrzeby w tym samym miejscu... no, smród musi być niewyobrażalny. Na statku mamy cały czas działającą wentylację dostarczającą wprost do kabin powietrze z zewnątrz - wystarczy awaria, przy której wentylacja stoi przez godzinę i już się nie da oddychać.
Niewyobrażalne są też czasami wybory przed jakimi stawali w czasie konfrontacji i ich konsekwencje - wymowna jest tu scena po spotkaniu statku pasażerskiego. Daje do myślenia.
Nie ma co się rozwodzić, to po prostu trzeba przeczytać. Lektura jest świetna. Moje drobne zarzuty to, że nie bardzo poświęcono miejsce maszynie, nie bardzo wiemy co tam się działo - pamiętam jednak, że narracja miała miejsce z pozycji oficera pokładowego, a ci i dziś nie mają pojęcia co się dzieje w maszynie, a robota którą wykonujemy to wciąż jest dla nich magia.
Czasami też autor za szybko przeskakiwał w czasie, że człowiek znajduje się w jednym akapicie, w kolejnym myśli, że czyta nadal o tej samej sytuacji, a zaraz się okazuje, że to już kilka, kilkanaście godzin później. Ale to niuanse.
Mocna rzecz. Polecam.