Bardzo lubię książki Bondy, ale tym razem daję jedynie ocenę "Dobra". Dlaczego?
Świetnie skrojona intryga, fajnie się czyta opis splecionych losów bohaterów, grzechów przeszłości, niewybaczonych win itd Jednak po co komu ten wątek miłosny, który absolutnie nic do książki nie wnosi? Od początku miałam co do niego wątpliwości, bo opis uczuć i wzajemnych wyobrażeń bohaterów mierziły mnie okrutnie. Z kolei gdy doszłam do sceny łóżkowej - załamałam się, bo można by pomyśleć, że autorka na papier przelewa jakieś szalone fantazje - całonocny seks bez przerwy? Czy nawet najbardziej namiętny kochanek to zniesie? Chyba tylko w Harlequinie... Opisy sceny miłosnej właśnie w dużej mierze ten typ prozy przypominają. I są fatalne - nie trzymają się rzeczywistości a do są totalnie nic do fabuły nie wnoszące.
Myślę, że autorka jest świetna jako pisarka powieści kryminalnych i wolałabym, by tak pozostało:) Książkę polecam, ale scenę miłosną lepiej przekartkować, żeby się nie zniesmaczyć.

Bardzo lubię książki Bondy, ale tym razem daję jedynie ocenę "Dobra". Dlaczego?
Świetnie skrojona intryga, fajnie się czyta opis splecionych losów bohaterów, grzechów przeszłości, niewybaczonych win itd Jednak po co komu ten wątek miłosny, który absolutnie nic do książki nie wnosi? Od początku miałam co do niego wątpliwości, bo opis uczuć i wzajemnych wyobrażeń bohaterów...