Superman Unchained

Okładka książki Superman Unchained Jim Lee, Scott Snyder
Okładka książki Superman Unchained
Jim LeeScott Snyder Wydawnictwo: DC Comics komiksy
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
komiksy
Tytuł oryginału:
Superman Unchained
Wydawnictwo:
DC Comics
Data wydania:
2014-12-16
Data 1. wydania:
2014-12-16
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
angielski
ISBN:
9781401245221
Tagi:
dc comics superman unchained scott snyder jim lee
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Batman Noir - Mroczne odbicie Francesco Francavilla, Jock, Scott Snyder
Ocena 9,0
Batman Noir - ... Francesco Francavil...
Okładka książki Amerykański Wampir 1976. Tom 9 Rafael Albuquerque, Scott Snyder
Ocena 6,5
Amerykański Wa... Rafael Albuquerque,...
Okładka książki Batman Noir - Batman Black & White. Pięść demona. Paul Dini, Nick Dragotta, Klaus Janson, Tom King, Andy Kubert, Scott Snyder, Joshua Williamson, Chip Zdarsky
Ocena 8,0
Batman Noir - ... Paul Dini, Nick Dra...
Okładka książki American Vampire Omnibus Volume 2 Rafael Albuquerque, Scott Snyder
Ocena 0,0
American Vampi... Rafael Albuquerque,...

Mogą Cię zainteresować

Okładka książki Batman - Detective Comics: Techniki zastraszania Tony S. Daniel, Szymon Kudrański
Ocena 6,2
Batman - Detec... Tony S. Daniel, Szy...
Okładka książki Liga sprawiedliwości: Podróż złoczyńcy Geoff Johns, Jim Lee
Ocena 6,7
Liga sprawiedl... Geoff Johns, Jim Le...
Okładka książki Batman: Mroczne odbicie Francesco Francavilla, Mark Simpson, Scott Snyder
Ocena 7,9
Batman: Mroczn... Francesco Francavil...
Okładka książki Batman: Miasto Sów Rafael Albuquerque, Greg Capullo, Scott Snyder, James Tynion IV
Ocena 7,4
Batman: Miasto... Rafael Albuquerque,...
Okładka książki Flash: Cała naprzód Brian Buccellato, Ian Herring, Francis Manapul
Ocena 6,7
Flash: Cała na... Brian Buccellato, I...
Okładka książki Batman - Mroczny Rycerz: Spirala przemocy David Finch, Gregg Hurwitz, Juan José Ryp, Mico Suayan
Ocena 6,6
Batman - Mrocz... David Finch, Gregg ...
Okładka książki Superman: Superman i ludzie ze stali Brent Anderson, Shalom M. Fisch, Gene Ha, Andy Kubert, Rags Morales, Grant Morrison, Brad Walker, Christopher Williams
Ocena 5,7
Superman: Supe... Brent Anderson, Sha...

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
303
303

Na półkach: , ,

Pierwsza naprawdę dobra historia o Supermanie w serii Nowe DC. Człowiek ze stali mierzy się w niej z tajemniczą terrorystyczną organizacją oraz tajemniczą istotą, która dysponuje jeszcze większą mocą. W tle pojawia się Batman, Wonder Woman oraz, co oczywiste, zagrożenie dla całej Ziemi. Nie jest to z pewnością dzieło wybitne, ale dobrze się czyta, a fabuła wciąga i ciekawi. Na minus mokm zdaniem Lex Luthor.

Pierwsza naprawdę dobra historia o Supermanie w serii Nowe DC. Człowiek ze stali mierzy się w niej z tajemniczą terrorystyczną organizacją oraz tajemniczą istotą, która dysponuje jeszcze większą mocą. W tle pojawia się Batman, Wonder Woman oraz, co oczywiste, zagrożenie dla całej Ziemi. Nie jest to z pewnością dzieło wybitne, ale dobrze się czyta, a fabuła wciąga i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
45
5

Na półkach:

Plus dla Snydera za zrozumienie postaci Supermana, Luthora i oczywiście Batmana(jako PRZYJACIELA) oraz plus dla Jima Lee za śliczną buźkę naszego protagonisty. Poza tym niezła fabuła i relacja między rządem USA z Samem Lane na czele. Pomysł z 75-letnim superbohaterem kierowanym przez rząd - gdyby był lepiej napisany i zniuansowany może by tak nie śmierdziało skarpetą.

Plus dla Snydera za zrozumienie postaci Supermana, Luthora i oczywiście Batmana(jako PRZYJACIELA) oraz plus dla Jima Lee za śliczną buźkę naszego protagonisty. Poza tym niezła fabuła i relacja między rządem USA z Samem Lane na czele. Pomysł z 75-letnim superbohaterem kierowanym przez rząd - gdyby był lepiej napisany i zniuansowany może by tak nie śmierdziało skarpetą.

Pokaż mimo to

avatar
544
540

Na półkach: ,

Przed odważną, bardzo dobrą decyzją najważniejszych osób w "DC Comics", która dała konsekwentnie jeszcze lepsze skutki w ogromnej przestrzeni wydarzeń Uniwersum tego wydawnictwa, świat jego komiksów mógł wydawać się z goła odmienny, bardziej chaotyczny niż wyglądałoby to na pierwszy rzut oka. Wszechświaty równoległe, niezliczona liczba powiązań między postaciami poszczególnych światów w "Multiversum" DC i między postaciami z "Ziemi-1" a ich wersjami z wielu innych Ziem i rozległych rzeczywistości. Dodajmy do tego Oś Czasu i przykładowo linie fabularne i genezy kilku Supermenów pochodzących z różnych równoległych Kryptonów, a dezintegracja i chaos w odczuciu fana są gwarantowane: co, gdzie, jak i dlaczego mamy taką ilość bohaterów, taką grę powiązań itp. Czy nie byłoby lepiej, gdyby istniała jedna ogromna, solidna macierz, na której rozgrywałaby się cała istota komiksowych wydarzeń, gdzie wszystko zaczęto by od nowa, pamiętając przy tym o Multiświatach? Na to pytanie nie trzeba odpowiadać. To wszystko miało już miejsce. W 2011 roku wydawnictwo "DC Comics" zrobiło swoisty restart całego "Multiversum", które istniało już od kilkudziesięciu lat. Dzięki serii komiksów "Flashpoint. Punkt krytyczny", i wydarzeniach mających po nich miejsce, w obrębie rzeczywistości DC, która tak naprawdę dopiero na nowo zaczęła się tworzyć, ukształtowała się nowa Ziemia. Można rzec, że "Multiversum" zostało zastąpione tu "The New 52" - rozległym, ba, potężnym Wszechświatem, w którym mówiąc krótko ,,wszystko zaczęło się na nowo”.

W Polsce "The New 52" przyjęło osobliwą nazwę: "Nowe DC Comics". Drogą do tego centralnego Uniwersum, którą śmiało można kroczyć, aby zrozumieć jego nową formę, czyli sposób realizacji wszystkich wydarzeń, które mają tu miejsce, jest cykl komiksów: "DC Odrodzenie" i "Droga do Odrodzenia". To trzeba przyznać, są one bardzo pomocne, wręcz stanowią czytelniczy obowiązek dla każdego geeka, który chce postawić swe pierwsze kroki w świecie tego Uniwersum, którym jest właśnie "Nowe DC Comics". Dzięki wydaniom poświęconym poszczególnym postaciom i grupom postaci, w których nakreślanie całego rysunku, wypełnianie go kolorem, podkreślanie cieniem i odpowiednio zaznaczoną ,,grą światła” jest raz dynamiczne, raz stonowane – jakby dostosowane do emocjonalnego opowiadania komiksu i samej idei, którą twórca chce przekazać, każdy fan znajdzie coś dla siebie, co również oznacza różnorodność "DC Comics" i profesjonalne podejście do kreacji macierzy "The New 52"; bo równie dobrze wszystko można było pokiełbasić i stracić w ten sposób zaufanie do miłośników historii obrazkowych.

Po solidnej lekturze co najmniej kilku pozycji z "DC Odrodzenie", jeśli chcemy sięgnąć po coś mocniejszego, zakrapianego talentem scenopisarskim i graficznym znanych z środowiska sztuki komiksowej, osobistości, powinno wybrać się coś wspólnego, czyli jednym słowem coś, co skupiało nasze gusta we wspomnianym cyklu "DC Odrodzenie" - np. jakiś bohater, wątek, grupa postaci - i na pewno skupiałoby je ponownie w "Nowym DC Comcis". W moim przypadku były to bardzo ważne, konkretne numery: "Superman. Lois i Clark", czy inne inspirujące historie o ,,Człowieku ze Stali” oraz wydania o: Batmanie lub jedno z nich o pojedynku Ligii Sprawiedliwości z Legionem Samobójców. Mimo sporego doświadczenia z "Nowym DC Comics" wybrałem takie wydanie zbiorcze z całego ogromu jego macierzy, w którym to zebrały się postacie dobrze przeze mnie poznane w klimatycznym, dobrze zaaranżowanym, dużym wątku "DC Odrodzenie". Tym szczęśliwym trafem, tą konsekwencją dobrze obranej ścieżki decyzyjnej okazał się "Superman: Wyzwolony". A takiego wyboru nie żałuję, i nigdy nie twierdziłbym inaczej.

Już na wydłużonym wstępie recenzji tego komiksu muszę przyznać, że naprawdę warto poświęcić się tej historii. Zaskoczenie, dramat decyzyjny głównych postaci, gdzie każda z nich ,,za własne błędy, za własne winy, krwawi dla siebie”, to jedne z nie przerysowanych, ale głębokich plusów "Wyzwolonego".

Kal-El z Kryptonu, to symbol prawdziwego bohaterstwa, nieustępliwości i poświęcenia, które tylko niezwykle oddany heros może ofiarować zwykłemu człowiekowi. Niniejszy komiks jednak nie jest taki ,,cukierkowy” i stereotypowy, do czego wiele dużo starszych pozycji nas przyzwyczaiło. "Superman: Wyzwolony" rozpoczyna się od specyficznego akcentu wydarzeń z 1945r., gdzie tajemnicza, emanująca energią istota wpływa na losy skutków "II Wojny Światowej"; teoretycznie niszczy jedną z bomb atomowych, które spadły na Japonię w 1945r., lecz nie jest to do końca jasne. Dopiero potem swój pierwszy bieg wrzuca główna linia fabularna komiksu. Superman zajmuje się tajemniczymi awariami satelitów rozmieszczonych na orbicie okołoziemskiej; satelity są blisko upadku na powierzchnię planety, co skutkowałoby potężną eksplozją i znaczną liczbą ofiar w ludziach. Jednak Kal-el zapobiega takiemu obrotowi spraw, gdyż niesamowitym aktem heroizmu, co podkreśla dramatyczny, dobrze rozłożony rysunek, w którym widać, jak eskalacją swoich mocy, dosłownie jedną ręką i plecami bierze on na siebie impet upadającej satelity. Chroni przy tym ewakuowanych astronautów i podkreśla swoją wartość, a co za tym idzie wartość komiksu. Co istotne, Snyder rzucił wyzwanie temu walczakowi: Superman musi sprzątać efekty chaosu, który realizuje "Wniebowstąpienie". Szczególnie kilka plansz w tym względzie, w komiksie, robi wrażenie. Prawie włos się jeży na karku i nie można wyjść z podziwu, gdy najwyższy wieżowiec świata prawie łamie się jak zapałka, a Superman w kilkanaście sekund musi zdecydować co robić, aby ocalić uwięzionych tam ludzi. Snyder wraz z rysownikami, te kilkanaście sekund, z perspektywy herosa, rozłożył na kilka stron historii. Taki akt twórczy robi wrażenie, wydłuża napięcie tak, że ciężko przełknąć z wrażenia ślinę, a to przecież komiks, a nie film. Da się? Oczywiście, że tak.

W "Superman: Wyzwolony" nie dało się nie skupić na sylwetce ,,Syna Kryptonu”. A Kal-El to pod względem waleczności i umiejętności odpierania psychicznych, mających stłamsić jego osobę ataków Luthora i Gen. Lane’a , prawdziwy ,,Badass”, jednoosobowa, odporna na wszystko armia. Wszystko, czemu czoła stawia Superman, pomagający mu Batman, Lois Lane, ledwo widoczna Wonder Woman i inne postacie znane przez alter ego Supermana, czyli Clarka Kenta, jest wynikiem działalności grupy "Wniebowstąpienia" i tzw. "Maszyny" – tajnego wydziału Armii Rządu USA. Obie instytucje wzorują się na technologii, która powstała - i wciąż powstaje w rzeczywistości wydarzeń komiksu - dzięki równaniu matematycznemu wpisanemu w wewnętrzną część kopuły statku Obcych, który spadł na teren USA w 1938r, a którą to, co logiczne, czym prędzej ,,odkryto". Wraz ze statkiem spadł wtedy "Wraith" – humanoidalna, potężna i masywna, przypominająca budową Darkseida, istota, której fizjologia ciała na poziomie komórkowym przypominała fizjologię Supermana. Wraith pochodził z prastarej rasy, dużo starszej niż Kryptończycy. W niniejszej historii, gdy ,,przypadkowo” zetknął się on z Supermanem, cóż, to dobre, jak i złe, tak już przy nim pozostał. Mocarny Wraith raz rozumiał Supermana, wręcz podziwiał i wdawał się z nim dysputę na temat trudów bycia herosem i osobliwej konsekwencji stanowienia na ,,ludzkiej” Ziemi przykładu bycia aż tak potężną istotą; drugi raz z kolei, anty-bohater z 1938r., który dodatkowo potrafił pochłaniać energię elektromagnetyczną z najbliższego otoczenia i wydalał z siebie pasma koncentrycznej otaczającej go energii, był niczym posłuszne, wytresowane psisko reagujące na zachcianki i chore wizje Gen. Lane’a. Zadziwiające jest to, że Snyder w ogóle wykreował kogoś takiego, jak Wraith; kogoś, kto teoretycznie mógłby ,,zjeść Supermana na śniadanie”, kto stał się ostatecznie męczennikiem, poświęcając swoje życie, aby odeprzeć najazd Obcej Rasy stojącej za funkcjonowaniem ,,Wniebowstąpienia”, pragnącej pozbawić cywilizacyjną myśl ludzką całej technologii, którą tak twierdziła, że tworzyła od 1938r.

Epilogi do poszczególnych rozdziałów omawianego wydania komiksowego, oraz krótki przeplatany główną historią, rozmieszczony na całej jej głównej objętości, odcinek z życia młodego Kal-Ela, jako Clarka Kenta, który graficznie opowiadany jest ciepłą ale i dramatyczną, jakby rozmytą, nostalgiczną barwą, to intymne, osobnicze uzupełnienie, dodatek do historii postaci, który nasyca je głębszym wachlarzem emocji, kreując je na nieco bardziej ,,ludzkie” i co najistotniejsze dla czytelnika ciekawsze. Bohaterowie, czy to nadludzie, czy miliarderzy z zasobem gotówki pozwalającym na uzbrojenie się w najlepszą technologię, równie skutecznie powalającą najgroźniejszych wrogów co supermoce, to również zwykłe, takie same jak my, świadome swoich celów i słabości, istoty. W życiu nie ma nic za darmo, nawet w prawym, bytowaniu bohatera. Superman, owszem podniósł się po nagonce Luthora i Gen. Lane’a na swoją osobę. Takie rany się zagoją, ale zawsze jest tak, że, gdy krwawi się nie tylko dla siebie, lecz dla innych jakiś ślad w psychice pozostaje.

Przed odważną, bardzo dobrą decyzją najważniejszych osób w "DC Comics", która dała konsekwentnie jeszcze lepsze skutki w ogromnej przestrzeni wydarzeń Uniwersum tego wydawnictwa, świat jego komiksów mógł wydawać się z goła odmienny, bardziej chaotyczny niż wyglądałoby to na pierwszy rzut oka. Wszechświaty równoległe, niezliczona liczba powiązań między postaciami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
325
317

Na półkach: , ,

Dłuższa historia i bardziej spójna i jednolita z serii New 52. Superman tym razem musi zmierzyć się z postacią, która jest trochę jego kopią, ale podchodzi do niektórych spraw inaczej w związku z czym lepiej podbudowuje to motywacje postaci drugoplanowych, ale ogółem szału nie ma.

Dłuższa historia i bardziej spójna i jednolita z serii New 52. Superman tym razem musi zmierzyć się z postacią, która jest trochę jego kopią, ale podchodzi do niektórych spraw inaczej w związku z czym lepiej podbudowuje to motywacje postaci drugoplanowych, ale ogółem szału nie ma.

Pokaż mimo to

avatar
36
35

Na półkach: ,

Naprawdę ciekawa historia z Supermanem w roli głównej. Polecam.

Naprawdę ciekawa historia z Supermanem w roli głównej. Polecam.

Pokaż mimo to

avatar
1953
1384

Na półkach: ,

Zbiorcze wydanie dziewięcioodcinkowej historii z odnowionego uniwersum DC. W tej opowieści Superman odkrywa, iż od kilkudziesięciu lat dla amerykańskiego rządu pracuje superistota, która ma bardzo podobne moce, co on sam. Na pozór fabuła nie wydaje się specjalnie oryginalna i dosyć łatwo ją przewidzieć. Jednakże scenarzysta umieścił w historii tyle różnych fajnych elementów, że komiks naprawdę wciąga. Postacie świetnie napisane – Lex Luthor jest takim elokwentnym geniuszem (najbardziej zapada mi w pamięć jego przemowa o możliwej śmierci Supermana),a Lois to dzielna reporterka starająca się dociec nawet tej niewygodnej prawdy. Swoją drogą jeżeli już o tej bohaterce mowa, to opowieść wydaje się sugerować, że jednak coś iskrzy pomiędzy nią, a Supermanem, chociaż jest on już związany uczuciowo z Wonder Woman. Wraith, wspomniany nadczłowiek na usługach rządu, trochę kojarzył mi się z Martian Manhunterem i nie do końca podobało mi się w jakim kierunku poprowadzono tego bohatera, ale jego dialogi z Supermanem są naprawdę bardzo interesujące i zmuszają do pewnych refleksji na temat trochę smutnego losu człowieka ze stali. Bardzo dobrze wypadają też gościnne występy dwójki innych superbohaterów – nie ma ich za dużo, ale pokazują na co ich stać. Komiks w masę świetnych scen akcji, które są nie tylko dobrze przemyślane (najbardziej podobała mi się ucieczka Luthora z więzienia),ale też genialnie zilustrowane przez Jima Lee – nareszcie ten rysownik w pełni pokazał na co go stać! Żeby było ciekawiej, końcówka każdego z „rozdziału” (czyli zeszytów na które składa się to wydanie) jest rysowana trochę w innym stylu – świetnie buduje to klimat, szczególnie w scenach retrospekcji. Na obecną chwilę jest to dla mnie najlepszy komiks z Supermanem w roli głównej z New 52.

Zbiorcze wydanie dziewięcioodcinkowej historii z odnowionego uniwersum DC. W tej opowieści Superman odkrywa, iż od kilkudziesięciu lat dla amerykańskiego rządu pracuje superistota, która ma bardzo podobne moce, co on sam. Na pozór fabuła nie wydaje się specjalnie oryginalna i dosyć łatwo ją przewidzieć. Jednakże scenarzysta umieścił w historii tyle różnych fajnych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
188
107

Na półkach: , , , , ,

"Superman: Unchained" to dziewięcio-zeszytowa seria, która w 2013 roku miała przywroócić Supermanowi status absoulutnej gwiazdy. Komiks celebrował 75-lecie Supermana i w dodatku reklamował poniekąd film Man of Steel. W dodatku za projektem stanęli Scott Snyder znany z Batmana i Jim Lee znany z bycia legendą DC Comics. Słowem, ten projekt nie mógł się nie udać i moim skromnym zdaniem udał się znakomicie.
To wypakowany akcją blockbuster, który świetnie uchwyca postać Supermana. Nie ważne jak bardzo zła jest sytuacja, dla Clarka priorytetem zostaje ratowanie ludzi. W Nowym 52 nie zawsze można było odnieść wrażenie, że Superman jest kwintesencją herosa, ale tu to w końcu mamy; Clark to przede wszystkim obrońca ludzkośći. Zacząłem od tgo elementu, gdyż ostattnio rzadko kiedy dane jest nam zobaczyć takiego Supermana na dużym ekranie - zarówno Man of Steel jak i Batman v Superman dają ciała jeśli chodzi o pokazanie Clarka takim, jakim być powinien.
Fabuła daje radę. Świat stoi na krawędzi zagłady, tajemnicza grupa terrorystyczna chce cofnąć ludzkość do epoki kamienia łupanego, a Superman ma na głowie armię USA i jej najpotężniejszą broń, kosmitę o sile przewyższającej Człowieka ze Stali. Tak to wygląda w skrócie i być może jest szatmpowe, bo elementy takiej historii widzieliśmy już często, np. w Trójcy Matta Wagnera. Tu jednak narracja jest przeprowadzona w świetny sposób, łącząc humor, absurdalne sceny akcji i epickość w historię, od której ciężko się oderwać. Batman nawet tu, w komiksie wręcz czczącym Supermana musiał dołożyć swoje dwa grosze i być absoulutnym badassem... Tylko lepiej dla czytelnika.
W dodatku ten album wygląda obłędnie. Jestem fanem rysunków Jima Lee, a tu przeszedł samego siebie. Szczegółowość paneli jest niesamowita, potyczki zapierają dech w piersiach (powiem tylko, że ktoś obrywa DINOZAUREM z jaskinii Batmana, a Alex Sinclair odwalił kawał dobrej roboty przy kolorowaniu.
Podsumowująć: "Unchained" to jeden z najlepszych komiksów o Supermanie, jaki czytałem. Łączy epicką akcję z prawidłowym przedstawieniem Supermana, filmową fabułą, która nie pozwala złapać oddechu i szczyptą humoru. Polecam wydanie brytyjskie, czy polskie, ważne, żeby przeczytać Unchained, bo warto.

"Superman: Unchained" to dziewięcio-zeszytowa seria, która w 2013 roku miała przywroócić Supermanowi status absoulutnej gwiazdy. Komiks celebrował 75-lecie Supermana i w dodatku reklamował poniekąd film Man of Steel. W dodatku za projektem stanęli Scott Snyder znany z Batmana i Jim Lee znany z bycia legendą DC Comics. Słowem, ten projekt nie mógł się nie udać i moim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
356
160

Na półkach:

http://superbook.blog.pl/2016/04/01/216-scott-snyder-jim-lee-scott-williams-dustin-nguyen-alex-sinclair-superman-wyzwolony/

Snyder z przytupem zaczął swój run w New 52! z Batmanem. Brawurowy „Trybunał Sów”, nowatorskie i zarazem oddające cześć wielkim dziełom historie „Śmierć Rodziny” i „Rok Zerowy” czy mające wyjść na polskim rynku „Endgame” to tematy gorących dyskusji wśród komiksowej braci. Tym razem Snyder na chwilę wziął pod swe pióro Supermana. Postać nieco kontrastową do Mrocznego Rycerza, ale z równie wielkim dziedzictwem. Rysownikiem też jest nie byle kto bo sam Jim Lee. Lecz czy „Superman: Unchained” to hit na miarę jego twórców ?

W 1938 w obliczu wojny Amerykanie wysłali prośbę o pomoc w kosmos. Rok 1945 zaś był rokiem detonacji pierwszej bomby atomowej i dokonali tego właśnie Jankesi. Druga z nich- zrzucona na Nagasaki nie była już taka jak poprzednia. I tak- miało to związek z apelem sprzed kilku lat. Ale żeby być na bieżąco. Supermana widzimy w jednej z jego niemal codziennych misji. Kal- el e jej czasie nawija o swym dzieciństwie. Czyli pokrótce- nie są to posępne monologi Batmana, a nieco wiejące nostalgią i wiejską tęsknotą wspomnienia które ukazują jakim prostym kolesiem jest Człowiek Ze Stali. Tym razem Supek ratuje spadające na naszą nieszczęsną planetę satelity. Dla niego to betka, ale przecież kosmiczne instalacje nie spadają ot tak prawda ? Problemy mnożą się i mnożą, coraz bardziej doprowadzając wszystko do ciekawej konfrontacji.



Co jeśli na Ziemi jest ktoś o mocach działających na podobnej zasadzie co te supermanowskie, ale dużo bardziej doświadczony, silniejszy i na dodatek cieszący się poparciem rządu ? I to nie w tak szlachetny sposób jak w przypadku kolegi z tarczą z konkurencyjnego wydawnictwa, ale nieco gorzej. Bo będąc na służbie pod samym generałem Lane’ em. Skądinąd nieformalnym i nieco niedoszłym teściem Supermana. Wspomniałem już o wiadomości wysłanej w przestrzeń kosmiczną. Odpowiedzią nie był Kal- el, a owe tajemnicze indywiduum które z założenia ma pełnić rolę ewentualnego egzekutora Ostatniego Syna Kryptona. Postać ta nazywa się Wraith. Nie jest to dosłowne tłumaczenie, a skrót od William Rudolph’ s Ace In The Hole ( bo ów Rudolph odpowiada za sprowadzenie i zwerbowanie kosmity ) i nie ma ( na szczęście ) nic wspólnego z jednym z mniej zacnych przeciwników Batmana. Z gęby wygląda tak, jakby jego mamuśka kumała się z Darkseidem, zaś w pewnym momencie najeża się niczym sam Doomsday. Myślę, że to celowa zagrywka autorów. Takie małe puszczenie oka w stronę czytelnika.

W zderzeniu tych dwóch postaci najciekawsze nie są ich potyczki, ale podobieństwa i relacje. Wraith i Superman na dobrą sprawę mają ze sobą sporo wspólnego, a ten pierwszy mógłby być mentorem dla Kal- ela. Sam Clark nie został ukazany przez Snydera szablonowo. Nie jest pomnikową postacią, a człowiekiem który zdaje sobie sprawę, że nie zawsze to on jest tym niepokonanym. Twórcy „Amerykańskiego Wampira” udało się uczłowieczyć przybysza z Kryptona. Zachował jego ikoniczność, ale odjął całą tą męczącą frajerszczyznę i infantylizm. Wracając jednak do Wraitha. Kosmita ten to tak naprawdę swój chłop. Może i przyłoży Supermanowi, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, iż to pozytywny bohater. Na co znalazłem zresztą później potwierdzenie.

Co by tu napisać o Jim’ ie Lee i pracy jaką wykonał w tym tomie ? Że jest świetna i trzyma wysoki poziom do jakiego przyzwyczaił nas rysownik ? Że umiejętnie ukazał nadludzkość zarówno Kal- ela, jak i jego oponenta/ sojusznika ? Że Lee ujął idealnie ogromną widowiskowość i skalę działań i nie pozbawił czytelnika rysunków które pozostaną na długo w jego pamięci ? Jak choćby ten poniżej. Superman w pełnym rynsztunku. Siła w pełnej okazałości.



Ale nie zapominajmy, że oprócz Jima Lee jest tu ktoś taki jak Dustin Nguyen. Twórca ten odpowiada za retrospekcje z młodzieńczych lat Kal- ela, gdy ten dopiero odkrywał swe zdolności. Ale też ukazywała się jego dobroduszność i poczciwość. Jeżeli poczciwym można nazwać kogoś niemal niezniszczalnego.

Pojawiają się też Batman i Wonder Woman. Snyder trzymał ich na dystans, dzięki czemu nie było szablonu „pomocy przyjaciół w ostatniej chwili”, ani usilnego wciśnięcia całej Trójcy w jeden komiks. Ot są sobie i tyle. Lecz nie znaczy to, że są postaciami całkowitego tła. Specjalny kostium Batmana ukazujący ponownie jego paranoję na punkcie Supermana która mogłaby konkurować tylko z fiziem Luthora robi wrażenie. A skoro mowa o Luthorze. Arcyprzeciwnik Supka dodaje swoje bardzo cenne pięć groszy. Irytował mnie natomiast generał Lane. Klasyczny model trepa bez wyobraźni. Ktoś kto z wypiłby tysiące hektolitrów napojów wyskokowych z bardzo podobnym zresztą wojskowym z konkurencji- generałem Ross’ em/ Red Hulkiem. Obaj są zazdrośni o swe córki, a swych niedoszłych zięciów zapakowali by za kratki.

Podsumowanie: Po Snyderze oczekiwałem czegoś innego w przedstawieniu postaci Ostatniego Syna Kryptona. I to właśnie dostałem. Co prawda bohaterów o bliźniaczych zdolnościach, a nawet przewyższających go mocą było kilku, ale tylko ten porzucił swą drogę, by podążyć drogą Supermana. Supermana który był wyraźnie słabszy, w swoim światopoglądzie nieco naiwny i nie ma wsparcia Wujka Sama. Ale który jest też ucieleśnieniem szlachetnych ideałów. Prostym, wiejskim chłopakiem który ma dużą moc. Scott Snyder i Jim Lee wraz z innymi stworzyli dzieło które wyrywa Supermana ze stuporu w jaki ma skłonność popadać. Nie jest to rewolta na miarę „Czerwonego Syna”, ale ukazuje, że można ukazać Kal- ela i klasycznie, i ciekawie.

http://superbook.blog.pl/2016/04/01/216-scott-snyder-jim-lee-scott-williams-dustin-nguyen-alex-sinclair-superman-wyzwolony/

Snyder z przytupem zaczął swój run w New 52! z Batmanem. Brawurowy „Trybunał Sów”, nowatorskie i zarazem oddające cześć wielkim dziełom historie „Śmierć Rodziny” i „Rok Zerowy” czy mające wyjść na polskim rynku „Endgame” to tematy gorących dyskusji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
523
35

Na półkach: , ,

Superman nigdy nie należał do bohaterów, których przygody łatwo pisać. Jest herosem dysponującym ogromną potęgą, a przy tym postacią o charakterze stawianym za wzór. Cechy te sprawiają, że niezwykle trudno jest stworzyć wiarygodną i emocjonującą opowieść z jego udziałem. Niektórzy scenarzyści wiedzą jednak, że aby powstał dobry komiks z synem Kryptonu, warto zadbać o dwie rzeczy – świetnego przeciwnika oraz odpowiednio wyeksponowane pozaziemskie pochodzenie Supermana.

Scott Snyder to obecnie jedno z najgorętszych nazwisk komiksowego światka. Napisał na tyle dobre historie z Nietoperzem, że ukoiły one wściekłych po restarcie uniwersum fanów DC. Jeszcze przed New 52 zaprezentował się z dobrej strony, w niezwykle udany sposób obsadzając w roli Batmana Dicka Greysona („Mroczne Odbicie”). Jego „Amerykański Wampir” okazał się na tyle ciekawy, że część scenariusza do pierwszego tomu napisał sam Stephen King. Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo, ale sami już pewnie zauważyliście prawidłowość: czego się nie dotknie, zamienia w złoto. Nic więc dziwnego, że kiedy DC postanowiło przywrócić blask swemu największemu bohaterowi w siedemdziesiątą piątą rocznicę jego powstania, pisanie scenariusza zaproponowano właśnie Snyderowi.

Opowiedziana w „Superman: Wyzwolony” historia charakteryzuje się dużym rozmachem, widocznym już od pierwszych stron. W prologu możemy zobaczyć jak naprawdę wyglądał wybuch bomby atomowej nad Hiroszimą, a chwilę później przeskoczyć do czasów współczesnych, gdzie na Ziemię spadają satelity. Dalej będzie tylko lepiej – gigantyczny robot, wyposażona w nowoczesny sprzęt armia, tajemniczy kult, wiecznie knujący Lex Luthor, a także zagadkowy Wraith. Supermanowi na pewno nie zabraknie roboty- przeciwko niemu obróciło się nie tylko jego pozaziemskie pochodzenie, które jest solą w oku wielu Ziemianom. Snyder przeciwstawił Clarkowi wszystko o co ten zawsze walczył: ratowanie życia, nie zabijanie wrogów, szukanie pokojowych rozwiązań – każda z tych zasad niesie ze sobą określone konsekwencje. I chociaż nie jest to najbardziej oryginalna historia jaką świat komiksu widział, świetnie spełnia powierzone zadanie: nie przesłania nam ciekawych bohaterów, których charaktery i relacje Snyder przedstawił bezbłędnie. Clark, Lois, Luthor, Batman (scena w jaskini!) - każde z nich dostaje szansę, by zabłysnąć. Fabuła cały czas trzyma odpowiednie tempo, dzięki czemu nie zabraknie zarówno akcji, jak i interesujących dialogów. Snyder prowadzi narrację w charakterystyczny dla siebie sposób – z dużą ilością retrospekcji oraz wewnętrznych monologów (na szczęście zawsze zmierzających do pointy). W pewnym momencie dość absurdalnie zaczynają jednak wyglądać relacje pomiędzy Wraithem a Supermanem – Clark wykazuje się w nich zadziwiającą nawet jak na niego tolerancją i/lub amnezją. Nie podoba mi się także to, jak powierzchownie i skrótowo pokazano główne zagrożenie dla Ziemi w zakończeniu „Superman: Wyzwolony” - ten wątek aż prosił się o rozwinięcie!

Odpowiadający za ilustracje panowie Jim Lee, Scott Williams i Dustin Nguyen wykonali fantastyczną robotę. Rysunki są szczegółowe i realistyczne, dzięki czemu jeszcze łatwiej wciągnąć się w przedstawioną historię. Pomimo dużej ilości szczegółów, ilustracje są w niezwykle dynamiczne. Choć autorzy przez większość czasu pokazują bohaterów z bliska, nie obraziłbym się, gdyby częściej stosowali szeroki plan – jak na opowieść o ogromnym rozmachu robią to zadziwiająco rzadko. Dobrze jednak komponuje się to z warstwą fabularną, która także na pierwszym planie stawia bohaterów.

„Superman: Wyzwolony” to opowieść w której czuć miłość, jaką autorzy darzą Człowieka ze Stali. Na szczęście szacunek do Supermana ich nie paraliżuje, ale pozwala opowiedzieć pełną rozmachu historię, , która na równi z akcją stawia bohaterów . To album, który powinien przypaść do gustu zarówno fanom przygód Kal-ela, jak i przekonać nowych czytelników, że ten nie jest wcale nudnym harcerzykiem.

Więcej recenzji na http://funtastyka.blogspot.com/

Superman nigdy nie należał do bohaterów, których przygody łatwo pisać. Jest herosem dysponującym ogromną potęgą, a przy tym postacią o charakterze stawianym za wzór. Cechy te sprawiają, że niezwykle trudno jest stworzyć wiarygodną i emocjonującą opowieść z jego udziałem. Niektórzy scenarzyści wiedzą jednak, że aby powstał dobry komiks z synem Kryptonu, warto zadbać o dwie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1268
998

Na półkach: ,

Scott Snyder jest scenarzystą, który przeżywa ostatnimi czasy swoje chwile chwały. To jedno z najgorętszych nazwisk w komiksie superbohaterskim, a dzieje się tak, rzecz jasna, nie bez powodu – to właśnie Snyder jest twórcą odświeżonej wersji Batmana i to w znacznej mierze za sprawą brawurowych scenariuszy do Mrocznego Odbicia, Trybunału Sów czy Śmierci Rodziny, autor zyskał taką renomę. Podarowanie mu kolejnej serii, tym razem traktującej o następnym ikonicznym amerykańskim bohaterze, czyli Supermanie, było kwestią czasu. Taki ruch decydentów jest zresztą ze wszech miar zrozumiały. Przy nie najlepszych recenzjach głównej serii o Człowieku ze Stali, trzeba było przedsięwziąć pewne kroki, które pozwoliłyby przywrócić eSowi należny mu blask.

Wszystko zaczyna się zgodnie z hitchcockowską regułą, czyli na początek otrzymujemy trzęsienie ziemi. Ktoś strąca z przestrzeni kosmicznej orbitujące wokół Ziemi satelity. Superman co prawda zapobiega większej katastrofie, ale pojawiają się pytania – kto doprowadził do tej sytuacji, jakie są jego cele, do czego się posunie w następnej kolejności? To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej, zaczynają się bowiem pojawiać kolejne komplikacje, a los zetknie Supermana z przeciwnikiem równie silnym co on sam, w tle zaś pojawi się stary, lecz wciąż śmiertelnie niebezpieczny wróg. Wyjść cało z tylu zagrożeń będzie niezwykle trudno.

Jak wspomniałem we wstępie, biorąc pod uwagę kto jest autorem scenariusza do Supermana Wyzwolonego, można się tu było spodziewać historii na nieco wyższym poziomie niż standardowa opowieść o superbohaterze. I w istocie, poziom jest dosyć wysoki, choć podstawowe założenia fabularne są jednak standardowe – mamy tu przeciwnika o możliwościach zbliżonych do naszego bohatera (choć jednak nieco wyższych, co ma spowodować pełną mobilizację),mamy problemy z akceptacją Supermana przez element wojskowy, mamy też starego przeciwnika, który nie porzuca planów zniszczenia swojego arcywroga. Jednak ton co najlepsze, zasadza się w sposobie przedstawienia Supermana. W interpretacji Snydera widzimy go jako postać całkiem realną. Nie jest to ściągający koty z drzewa harcerzyk, ale bohater muszący zmierzyć się z odpowiedzialnością za własne czyny i dokonujący trudnych wyborów.

Uwagę zwracają zwłaszcza świetnie opisane dylematy związane ze służbą konkretnemu krajowi, w tym przypadku Stanom Zjednoczonym. Zawarte tu zarzuty komiksowych oponentów superbohatera wobec jego postępowania są naprawdę dużego kalibru. Superman jako masowy morderca? Nierealne? Nie do końca, bo argumentacja generała Lane’a ma swoją siłę i pewne podstawy, bo czy przez brak angażowania się w światową politykę, ktoś o podobnych możliwościach, jakie posiada Superman, nie przyczynia się do śmierci wielu osób? Idea, że liczbę ofiar konfliktów zbrojnych można było ograniczyć, gdyby bohater był na służbie kraju, który go przygarnął, jest celna i dająca do myślenia. To ciekawa wariacja na temat znanej myśli, nieodłącznie towarzyszącej komiksowi superbohaterskiemu – wielka władza wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Na szczęście Snyderowi udało się uniknąć największego zagrożenia, które ta idea niesie, czyli przewidywalności i sztampowości. Scenariusz podchodzi do tych zagadnień w całkiem kreatywny sposób.

Autorem ilustracji do Supermana Wyzwolonego jest weteran w swoim fachu, Jim Lee, artysta, który współpracował zarówno z Marvelem, jak i DC. Tym razem jego prace trafiły do tego drugiego molocha. Na znacznej przestrzeni wydania zbiorczego ilustracje robią całkiem dobre wrażenie, jednak zdarza się tu trochę plansz, zwłaszcza w początkowych rejonach albumu, na których rysunki są mało klarowne. Bywa, że konkretne kadry zlewają się ze sobą, co powoduje, że dosyć ciężko wyodrębnić szczegóły. Jak jednak wspomniałem, problem ten nie dotyczy całego tytułu, najczęściej Lee serwuje nam rysunki przejrzyste, dobrze wypełnione kolorami. I, na szczęście, to one zostają w pamięci na dłużej. Warto też dodać, że na łamach albumu mamy do czynienia również z krótkimi epilogami, które ilustrował inny artysta, Dustin Nguyen. Jego styl diametralnie różni się od prac Lee. To dosyć mroczne prace, ciemne i nastrojowe, świetnie sprawdzające się jako krótkie uzupełnienia po głównych historiach. Ogólnie rzecz biorąc – warstwa ilustracyjna albumu prezentuje się bardzo dobrze.

Superman Wyzwolony to tytuł, dzięki któremu postać Człowieka ze Stali ponownie nabiera należnego jej blasku. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą bardzo dobrego scenariusza i, w znacznej mierze pasującym do tej konkretnej historii, ilustracjom. Wygląda na to, że Scott Snyder faktycznie jest twórcą wszechstronnym. Niby było to wiadomo już przed premierą tego albumu, jednak potwierdzenie tego faktu przynosi czytelnikowi dużo satysfakcji. Wyzwolony to nie tylko dobra zabawa, ale i nieco głębsze spojrzenie na kwestię moralności i dokonywanych wyborów. Przede wszystkim jednak jest to po prostu wciągająca i interesująca opowieść.


Recenzja do przeczytania także na moim blogu - http://zlapany.blogspot.com/2016/02/superman-wyzwolony.html
oraz na łamach serwisu Szortal - http://szortal.com/node/9118

Scott Snyder jest scenarzystą, który przeżywa ostatnimi czasy swoje chwile chwały. To jedno z najgorętszych nazwisk w komiksie superbohaterskim, a dzieje się tak, rzecz jasna, nie bez powodu – to właśnie Snyder jest twórcą odświeżonej wersji Batmana i to w znacznej mierze za sprawą brawurowych scenariuszy do Mrocznego Odbicia, Trybunału Sów czy Śmierci Rodziny, autor zyskał...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    83
  • Posiadam
    35
  • Chcę przeczytać
    26
  • Komiksy
    14
  • Ulubione
    7
  • DC Comics
    4
  • Komiks
    3
  • Komiksy DC
    2
  • 2021
    2
  • DC COMICS
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Superman Unchained


Podobne książki

Okładka książki Siostry Niezapominajki: 4. Kozica i kometa Alessandro Barbucci, Giovanni Di Gregorio
Ocena 8,0
Siostry Niezap... Alessandro Barbucci...
Okładka książki Pan Borsuk i pani Lisica. Talizman Brigitte Luciani, Eve Tharlet
Ocena 10,0
Pan Borsuk i p... Brigitte Luciani, E...
Okładka książki Thorgal Saga: Wendigo. Tom 02 Fred Duval, Corentin Rouge
Ocena 7,0
Thorgal Saga: ... Fred Duval, Corenti...

Przeczytaj także