Skarb pana Isakowitza
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2014-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-01
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328015821
Mieszkająca w Szwecji żydowska rodzina o niemiecko-polskich korzeniach wiedzie spokojne życie na przedmieściach. Do czasu… aż siedmioletni syn Danny’ego dowiaduje się o rodzinnym skarbie, ukrytym gdzieś w Polsce przez pradziadka tuż przed transportem do obozu koncentracyjnego.
Jeśli ma się skarb – trzeba go wykopać – to przecież jasne. Ojciec i dziadek, ku uciesze chłopca, połykają bakcyla i sposobią się do drogi.
Trójpokoleniowa wyprawa do Polski to okazja do snucia wspomnień, kłótni o używanie GPS-a, podkradania sobie słodyczy, dobrych rad, jak należy napisać bestseller z ust kogoś, kto nigdy nic nie napisał – słowem konfrontacji trzech kochających się mężczyzn, nienawykłych do ciągłego przebywania razem.
Dziadek jedzie, by lepiej zrozumieć swego ojca. Wnuczek – dla smaku przygody. Ojciec zaś czuje, że nareszcie zdoła ukończyć książkę o swej rodzinie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wyprawa ważniejsza od celu
Czy powieść, dla której tłem są wydarzenia, o których teraz wstydzimy się nawet myśleć, że były udziałem ludzkości, może być zabawna i lekka? Danny Wattin, szwedzki pisarz żydowskiego pochodzenia, udowadnia, że owszem. Jego pierwsza wydana w Polsce powieść „Skarb pana Isakowitza” to niezwykle ciepła i momentami wręcz rozkoszna powieść drogi, która jednak każe nam pamiętać, że były czasy, kiedy na świecie działy się straszne rzeczy, a nasi przodkowie nie tylko byli ich świadkami, ale także na własnej skórze poczuli, co to znaczy być poniżanym i wywiezionym daleko od rodziny tylko dlatego, że ktoś uważa się za lepszego człowieka.
Któregoś dnia Danny Wattin opowiada swojemu siedmioletniemu synowi o skarbie, który rzekomo zakopał jego pradziadek w Polsce, tuż przed wywiezieniem do obozu koncentracyjnego. Opowieść ta jest w rodzinie szczególna nie ze względu na ów skarb, którym nikt zdaje się nie przejmować, ale przez to, że jest to jedyna historia dziadka Danny’ego, Erwina, który należał raczej do ludzi cichych i małomównych. To właśnie jego ojciec, Herman Isakowitz zakopać miał wszystkie cenne rzeczy, jakie posiadał, w ogrodzie pod drzewem. W mieście zwanym Kwidzyn. Leo, najstarszy syn Danny’ego, dowiedziawszy się o skarbie, nie widzi oczywiście – jak to dzieci – innego rozwiązania, jak zorganizować wyprawę po niego.
W ten sposób przedstawiciele trzech pokoleń wyruszają w wyprawę, która okaże się dla nich bardziej owocna, niż byliby sobie w stanie wyobrazić przed podróżą. Czytelnik natomiast będzie miał okazję poznać wady i zalety każdego z trzech mężczyzn (a raczej dwóch mężcyzn i dziecka), pośmiać się z niepohamowanego zamiłowania do słodyczy najstarszego z podróżników, a także z wzajemnych słownych przepychanek, jakimi będą się zajmowali w drodze. Podczas lektury „Skarbu pana Isakowitza” od razu widać, że dziadek, ojciec i syn nie są przyzwyczajeni do ciągłego przebywania w swoim towarzystwie, w dodatku na tak małej przestrzeni, jaką jest samochód. To z kolei powoduje mnóstwo zabawnych sprzeczek, spośród których jednak nawet nieuważny czytelnik wyłowi wzajemną miłość i szacunek, jakimi wbrew pozorom się darzą.
Niektórych, wrażliwszych na punkcie swojego pochodzenia, czytelników razić może opinia ojca Danny’ego na temat Polski i Polaków, cała reszta jednak powinna przyjąć rzecz z uśmiechem na ustach. Są to drobiazgi, które nadają powieści Wattina dodatkowego waloru i autentyczności. A co najważniejsze – jeśli tylko mamy dystans do siebie i do kraju, w którym przyszło nam żyć, pisarz niejednokrotnie nas rozbawi. A w obliczu tematu, który nieustannie przewija się w tle powieści, którego ukrytą powagę sugeruje już sama dedykacja zamieszczona na początku książki: Dla wszystkich ocalałych, humor jest niezwykle istotny, czasami bowiem, nie pozostaje nam nic innego.
„Skarb pana Isakowitza” to przypowieść o bogactwach, które nosimy codziennie w sercu. O rodzinie i więzach, jakimi jesteśmy z nią złączeni. Czy jakikolwiek materialny skarb może się równać z historią płynącą w naszej krwi, z opowieściami o przodkach - ich radościach i dramatach? Cel wyprawy w powieści Wattina tak naprawdę nie jest istotny. Nieważne, czy docierają na miejsce, na którym znajdują lub nie, wiele tego, co można nazwać skarbem. To właśnie powolne, lecz naznaczone determinacją dążenie do odkrycia historii swojej rodziny jest tutaj tym, co najbardziej istotne.
Szwedzki pisarz stworzył opowieść wzruszającą i zapadającą w te zakamarki serca, do których boimy się czasem zaglądać, ponieważ nie zawsze lubimy się wzruszać. Może nie jest to historia odkrywcza, może nie jest napisana wybitnym stylem. Tym jednak, co czyni z niej powieść dobrą i godną polecenie jest to, że jest to opowieść o ludziach – taka, jaką sami moglibyśmy napisać, a więc taka, jaką chcielibyśmy, aby ktoś przeczytał. Ku pamięci. Możecie więc któregoś dnia dać się namówić na tę niedługą, lecz przyjemną wyprawę, która ważniejsza jest od samego celu.
Książka na półkach
- 92
- 72
- 29
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
Opinia
Dałam się zwieść opisowi wydawcy na okładce. Myślałam, że książka Danny'ego Wattina to ciepła powieść drogi o tym, jak to bohaterowie - przedstawiciele trzech pokoleń rodziny Wattinów - wyruszają w sentymentalną podróż śladami swoich przodków, by odnaleźć mityczny rodzinny skarb schowany gdzieś w Polsce przez pradziadka Hermana Isakowitza.
Lubię takie powieści, schemat jest wtedy prosty: podróżujący zanim dotrą do celu, przeprowadzają rekonesans całego swojego życia, dojrzewają do pewnych decyzji, odkrywają nowe perspektywy, poznają siebie, godzą się (albo kłócą) z towarzyszami podróży - generalnie następuje w nich jakaś przemiana. Cel nie jest wtedy najważniejszy, ale sama droga do niego.
Książka Dannego Wattina nie jest powieścią. To literatura faktu łącząca w sobie elementy powieści drogi i sagi rodzinnej: To moja próba opowiedzenia o krewnych i ich przyjaciołach, którzy uciekli z Niemiec, by uniknąć Holocaustu*- pisze w „Podziękowaniach" autor.
By opowiedzieć o losach swojej rodziny, szwedzki dziennikarz stosuje chwyt pożyczony od Jamesa Joyce'a - jakieś zdarzenie (zamówienie lodów przed wejściem na prom), przedmiot (cukierki lukrecjowe) zabierają czytelnika w przeszłość do przedwojennego Berlina. Obserwujemy zatem narodziny nazizmu i objęcie przez Hitlera władzy w Niemczech. W tę historię, którą autor pozwala sobie komentować, wpisane są tragiczne losy rodziny Isakowitzów (zmienili później nazwisko na Wattin).
Wattin zwraca szczególną uwagę na problem asymilacji. Jego dziadkowie urodzili się w Niemczech, ale ponieważ byli Żydami, musieli uciekać pod groźbą coraz większych represji. Co chwilę we wspomnieniach pojawiają się uczucia żalu i tęsknoty: Zawsze czuliśmy się Niemcami. Ja byłem Niemcem, mój ojciec był Niemcem. Bił się za Niemcy w pierwszej wojnie światowej, od początku do końca. I nagle przestał być Niemcem. To było nie do pomyślenia.
Tragiczne losy dziadków i krewnych, którzy przymusowo musieli emigrować do Szwecji są przeplatane współczesnymi scenkami. Oto mamy trzech facetów- ojca, syna i dziewięcioletniego wnuczka, który wprawdzie mało się odzywa, ale to właśnie on był prowodyrem całej akcji. No bo jak to, krąży w rodzinie legenda, że pradziadek ukrył w Polsce skarb i nikt go nie jedzie szukać?! A przecież skarby są właśnie po to, by je odnaleźć. Wsiadają więc w samochód i ... ciągle się kłócą. Powiem szczerze, że irytowały mnie te swoiste interludia, na szczęście autor zaraz wracał do meritum, czyli do opowieści o swoich przodkach. Te fragmenty są mocną stroną książki. Niestety, gdy Wattin bierze się za ocenianie ówczesnej szwedzkiej polityki, próby patrzenia na obcy kraj ( w tym przypadku są to Niemcy przedwojenne i współczesna Polska) zniża się do poziomu uczniaka nafaszerowanego stereotypami (bo jak Polak to antysemita i pijak oraz wielbiciel tłustej kiełbachy). A to drażni.
„Skarb pana Isakowitza" to proza w pewnym sensie rozliczeniowa. Ale tylko dla samego autora, taka forma autoterapii. Jednych może wciągnąć, innych zirytować, u mnie było różnie, fragmenty o babci Heldze bawiły, sądy autora drażniły, więc bilans wychodzi na zero.
* Wszystkie cytaty pisane kursywą pochodzą z omawianej książki.
Dałam się zwieść opisowi wydawcy na okładce. Myślałam, że książka Danny'ego Wattina to ciepła powieść drogi o tym, jak to bohaterowie - przedstawiciele trzech pokoleń rodziny Wattinów - wyruszają w sentymentalną podróż śladami swoich przodków, by odnaleźć mityczny rodzinny skarb schowany gdzieś w Polsce przez pradziadka Hermana Isakowitza.
więcej Pokaż mimo toLubię takie powieści, schemat...