Nie urzekła mnie ta książka. Czytanie jej nie sprawiło mi żadnej przyjemność.
Moim zdaniem nie jest to książka dla 4-6letnich dzieci. Raczej dla starszych.
Po pierwsze jest wszystkiego za dużo. Za dużo postaci, za dużo trudnych słów, za dużo dowcipu przeznaczonego dla dorosłych. Może i autorka miała niezły pomysł, ale przedobrzyła. Jest tu hotel prowadzony przez krowę Szarlottę. Są gadające koty, które potrafią zmienić pogodę, z deszczowej w słoneczną.W kartoniku mleka mieszka Dżino Dżinn. Pojawia się wampir Argymir Wampirzycki. Są czarodziejki, a na koniec pojawia się niewidzialny woźnica. Dla mnie zbyt dużo się dzieje w tej książce.
Po drugie, to słownictwo jakiego używa autorka jest zdecydowanie za trudne. Rozumiem, że młodsi czytelnicy powinni powiększać zasób słownictwa czytając książki. Ale tutaj jest tego za dużo i często trudno było mi wytłumaczyć co oznacza np. Bollywood,paparazzi albo diamentowe dziurki od Tifanowskiego. Jak to wytłumaczyć czterolatkowi???
Jedyne co mi się podobało, to czarny kot o imieniu Tycjan.

Nie urzekła mnie ta książka. Czytanie jej nie sprawiło mi żadnej przyjemność.
Moim zdaniem nie jest to książka dla 4-6letnich dzieci. Raczej dla starszych.
Po pierwsze jest wszystkiego za dużo. Za dużo postaci, za dużo trudnych słów, za dużo dowcipu przeznaczonego dla dorosłych. Może i autorka miała niezły pomysł, ale przedobrzyła. Jest tu hotel prowadzony przez krowę...