cytaty z książek autora "Jarosław Marek Rymkiewicz"
Siedemnasty artykuł henrycjański (..) jest bowiem jednym z najważniejszych zdań, jakie wypowiedziano w historii Polaków. (...) W dwudziestu dziewięciu słowach jest tam zawarte najważniejsze z ludzkich praw każdego Polaka, także najważniejsze z jego polskich praw - prawo do wypowiedzenia posłuszeństwa. (...) W siedemnastym artykule król Polaków (...) przemawiał tak: „A jeślibyśmy (czego Boże uchowaj) co przeciw prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom wykroczyli abo czego nie wypełnili, tedy obywatele koronne obojga narodu od posłuszeństwa i wiary nam powinnej wolne czynimy”. Co to znaczy? Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, nie wypełniają swoich obowiązków - jestem wolny od posłuszeństwa. Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, przekraczają swoje obowiązki - jestem wolny od posłuszeństwa. Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, w jakikolwiek sposób ograniczają moją wolność - jestem wolny od posłuszeństwa. (...) Jeśli Henryk d'Anjou nie dotrzyma słowa, czego Boże uchowaj, swoja przysięgą zwalnia mnie od posłuszeństwa. Jeśli nie dotrzyma słowa, mogę odebrać mu władzę - także używając siły. To niech sobie panowie zapamiętają (...) którzy teraz tutaj rządzicie.
Gdybyśmy składniej się rządzili, gdybyśmy respektowali hierarchię społeczną, gdybyśmy szanowali instytucje, które sami dla siebie ustanawiamy, historia pewnie by się z nami lepiej obchodziła
Kto decyduje się na zamieszkanie w wielkim mieście, a szczególnie w centralnych dzielnicach wielkiego miasta (wszystko jedno, gdzie, w jakim kraju, w jakiej części świata), ten musi pogodzić się z tym, że będzie mieszkał w takim miejscu, które jest czymś w rodzaju cmentarza - że będzie chodził po cmentarzu, jeździł przez cmentarz i spał na cmentarzu. Nie należy tego rozumieć w sensie metaforycznym. W każdym wielkim mieście, pod ziemią, pod jezdniami i pod chodnikami, pod supermarketami i pod kościołami, pod mieszkaniami i pod piwnicami, są całkowicie dosłowne, wcale nie metaforyczne ruiny, zgliszcza, popioły, czaszki oraz kości, i kto chodził po wielkim mieście, żyje w wielkim mieście, jest mieszkańcem wielkiego miasta - musi po tym wszystkim chodzić nie ma innego wyboru. Śmierć domów, ludzi, zwierząt jest fundamentem wielkiego miasta. Każde wielkie miasto jest wybudowane na śmierci.
Kto zło lekceważy, pomniejsza, bagatelizuje, ten ze złem raczej rady dać sobie nie zdoła.
Jeże nie wieszają jeży, nie słyszano także o kotach, które wieszałyby też inne koty. Znane są natomiast wypadki wieszania kotów przez ludzi. Wieszaliby też jeże, gdyby ich nie kłuły w palce.
(...) na czym polega atrakcyjność naszego ducha – naszej mentalności, naszej kultury – dla ludzi ukształtowanych przez innego ducha? I czy my w ogóle – w dziwactwach naszych i w szaleństwach: bo chyba tylko w tym, w czymże innym? – możemy być atrakcyjni dla innych, dla obcych? Otóż ja uważam, że my jesteśmy szalenie atrakcyjni sami dla siebie. A to nie byle jaka jest zaleta: być atrakcyjnym dla samego siebie. Przynajmniej ja sam – jako wytwór ducha polskiego – jestem dla siebie niezwykle atrakcyjny. I z wielką ciekawością sobie jako Polakowi – oraz innym wytworom tego ducha, innym Polakom – wciąż się przyglądam. Ta atrakcyjność dla siebie – an sich, ku sobie samej zwrócona – prowadzi, może, a nawet pewnie musi prowadzić do ksenofobii i megalomanii. Jeśli jesteśmy dla siebie tacy atrakcyjni, to po cóż nam inni: na pewno nie tak atrakcyjni, a więc chyba gorsi od nas? My w ksenofobii naszej od obcych wcale jednak się nie odwracamy. Przeciwnie. Chcemy być dla obcych atrakcyjni i mamy do nich pretensje, jeśli wcale im się atrakcyjni nie wydajemy. Tak atrakcyjni dla siebie, jakże dla innych moglibyśmy być nieatrakcyjni? Szalenie nas też ciekawi, co dla tych obcych jest w nas atrakcyjne. Jeśli cokolwiek jest. (...) Niech to, co w nas wedle innych najlepsze, najpiękniejsze, pozostanie dla nas samych tajemnicą. Wiedząc wszystko o sobie – o naszej polskiej istności – może i dla samych siebie przestalibyśmy być atrakcyjni? A tego bym nie chciał.
Przeszłość to jest żmut: wszystko splątane i wcale nie zależy mi na tym, żeby to co splątane rozplątać. Nawet przeciwnie. Moje odczucie czasu mówi mi, że jego sekretna istota, do której powinienem starać się dotrzeć, jest w centrum żmutu, tam gdzie przechowała się jeszcze odrobina ciepła, odrobina życia. Dlaczego więc zarazem pragnę ujrzeć czas przeszły jako linię prostą i szukam punktów, które by mi pozwoliły wykreślić tę linię.
Teraz ja podniosę ręce, a Ty je opuścisz. Albo wiesz co. Zrobimy inaczej.. Obaj będziemy stać z rękami podniesionym do góry.
Unieszczęśliwimy Czeczota, który kochał się w Zosi, no ale trudno, wszyscy nie mogą być przecież szczęśliwi. Szczęście Mickiewicza jest dla nas ważniejsze niż szczęście Czeczota.
Wszystkie wielkie wydarzenia, które miały miejsce w naszej historii ojczystej, z czasem uzyskały dla nas wartość symboliczną - i jest w dodatku jeszcze tak, że to właśnie rozpoznanie oraz przyjęcie tej wartości symbolicznej, uznanie, że to jest jakaś wartość, łączy nas w pewną całość, czyli robi z nas Polaków. Jesteśmy Polakami, ponieważ mniej więcej tak samo oceniamy i tak samo przeżywamy Batorego pod Pskowem, rzeź Humańską, bitwę pod Maciejowicami, rzeź Pragi, atak na Belweder, Olszynkę Grochowską, wymarsz Pierwszej Kadrowej i bitwę warszawską 1920 roku. Szczegóły rzezi Humańskiej (okropne) są teraz mało komu znane, co nie zmienia faktu, że to wydarzenia ma nadal wartość symboliczną - jeśli chodzi o życie polskie na Kresach. Możemy więc mniej lub więcej wiedzieć o tych wydarzeniach, mniej lub bardziej pasjonować się ich szczegółową treścią, mniej lub bardziej ją przeżywać, mniej lub bardziej współczuć z tymi, co brali w nich udział, lepiej lub gorzej rozumieć ich intencje - ale dopiero głębokie znaczenie tych wydarzeń (jeśli potrafimy je odczytać) mówi nam, że jesteśmy Polakami.
(...) może ten, co pragnie opowiadać o historii, która się nie zdarzyła, lecz zdarzyć mogłaby, pragnie w istocie być nie opowiadaczem, lecz demiurgiem historii? Może w ten sposób pragnie zaspokoić swoje pragnienie stwarzania historii, którego inaczej – czyli działając w rzeczywistej historii – zaspokoić nie mógł? (...) Wygląda na to, że ten, kto opowiada historię, ale taką, jaka mogła być, mogła była być, zapewnia sobie jakiś wybór gwarantowany czasownikiem „móc”. A jeśli mogę wybierać, jestem wolny. W tym wypadku znaczy to, że moje poznanie jest wolne. Mogę poznać historię taką, jaką była, ale moje poznanie, niczym nieskrępowane, może też zwrócić się ku jej innym, niedokonanym wariantom. Traktując to, co się wydarzyło, jako możliwe – jako jedną z wielu możliwości – utwierdzam więc moją wolność. I w poczuciu wolności daję wolność historii: nic nie jest konieczne, wszystko jest zawsze i tylko możliwe. Nauki, która by miała gwarancje empiryczne i metodologiczne, pewno z tego stworzyć się nie da. Gdzie zbyt wiele wolności, tam nauka na nic. Z tyloma możliwościami – z nieograniczoną ilością możliwości – nie da sobie rady. Ale jeśli mam wybierać między umysłem ścisłym a umysłem wolnym, to wybieram wolny.
Wieszający tłum staje się jednym człowiekiem , który wiesza. Czyli jednym wielkim, straszliwym potworem - owładniętym pragnieniem zadawania
śmierci.
Ulica Mandelsztama
A gdzie jest ta ulica Nie ma tej ulicy
Idą przez śnieg w walonkach carscy robotnicy
A gdzie jest ta ulica To wiemy my troje
Tam gdzie kości są w ziemi jako w drzewie słoje
Tam gdzie w słojach krew płynie Wszystko jedno czyja
Jak u Schuberta śpiewa długa biała szyja
Tam gdzie kości puszczają zielone gałązki
Od wieczności nas dzieli tylko chodnik wąski
Tam gdzie on sobie chodzi karmi szczygły kosy
Jak u Schuberta w pieśniach długie białe włosy
Jak długa biała szyja naszej krwi naczynie
Jak krew gdy czarną falą z ust i uszu płynie
Tam gdzie z Bogiem pod rękę co dzień spaceruje
Fufajkę ma przegniłą i w szwach mu się pruje
Za nim enkawudzista idzie w sztok pijany
A Bóg z Schubertem grają na dwa fortepiany.
Chciałbym wiedzieć, dlaczego Polacy szantażowali i wydawali Żydów. Właśnie Polacy i właśnie Żydów.
Koty pisały moje wiersze
Piosenki ody tarantele
Bo miały horyzonty szersze
Ja innych zajęć miałem wiele
Koty pisały co tam chciały
Ja umierałem po kryjomu
Brzozy i wierzby im szumiały
Teraz wychodzą z mego domu
Pusty jest dom piwnice puste
Ta pustka o mnie opowiada
Ja mam na twarzy czarną chustę
Po pustych schodach ktoś się skrada.
Czy możesz mi powiedzieć (...) dlaczego ja, kiedy byłem młody, a prawdę mówiąc, jeszcze i całkiem niedawno, wcale nie czułem żadnej wdzięczności wobec tego czegoś czy tego kogoś, kto ofiaruje mi takie widoki i w ogóle to wszystko, co jest wokół mnie? A teraz jest we mnie coraz więcej takiej wdzięczności i coraz częściej też myślę, że powinienem ją jakoś wyrazić, tylko nie znajduję sposobu.
-Dojrzałeś. Nareszcie jesteś dorosły. Młodzi myślą tylko o sobie. A dorośli także i o tym, co jest wokół nich.
Byli nędzarzami wśród bogaczy, wieśniakami wśród mieszczan, niewolnikami wśród wolnych. Co więcej, byli żebrakami czekającymi na jałmużnę, której politycy europejscy nie zamierzali im oferować (..) Skończyło się na strasznych wybuchach wściekłości, dzikich okrzykach pogardy, na ogromnych eksplozjach nienawiści.
Wygnańcy – właśnie dlatego ze są wygnańcami - nie mogą ze sobą żyć; nie mogą bo muszą.
Cóż z nami będzie, gdy już nie będzie północnego imperium? Czy cześć III „Dziadów” i wiersz „Do matki Polki” staną się szacownymi i martwymi pamiątkami przeszłości? Nie będą już uczestniczyć w duchowości polskiej? Ale wobec tego jak będzie wyglądać moja duchowa przestrzeń? I czym się wypełni, czym ją wypełnię? Jakimiś zachodnimi bredniami, jakąś gadaniną o uniwersalnych wartościach, uniwersalnie bytujących w uniwersalnych umysłach? A na cóż mi te głupoty? Czy one mnie żyć nauczą? Moje miejsce tutaj, między moimi Polakami tutaj, czy pomogą mi odnaleźć? Jak ułożymy sobie nasze polskie życie? Jak będziemy się rządzić? Jakie będą nasze polskie obyczaje?
Granice twojego powiatu niech będą granicami twojego języka” (...); umysł twój niech będzie powiatowy; co najpiękniejsze w tobie to jest powiatowe.
Świtezianki do jakiego plemienia policzymy? To Litwinki? Białorusinki? Czy może Polki?
Niezwykle Kusząca jest dla mnie Taka możliwość kształtowania Pisanej polszczyzny i Mogę tylko wyrazić Żal, żeśmy z Tego zrezygnowali. Każdy ma prawo, a nawet powinien czynić ze swoio mowo, co mu się podoba.
Choć czytamy go ("Pana Tadeusza") od stu kilkudziesięciu lat, wciąż prawie nic o nim nie wiemy, bowiem nie chce on się ujawnić, nie chce nam wyjawić swej tajemniczej istoty, nie chce nam nawet powiedzieć, dlaczego tak tajemniczo tutaj istnieje.
Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie”
Za jej trumną szły koty – ale niewidzialne
Koty ułomne oraz koty parafialne
Śnieżek kładł się na grobach bez większej ochoty
Szedł niewidzialny orszak – same zmarłe koty
Zapchlony Żółtek oraz szalony kot Bończa
Z jego ramion zwisała dziurawa opończa
Kot księżej gospodyni za nim kot poety
Niewidzialnie pachniały mielone kotlety
Kot w ostrogach kot Frajszyc w żółtym kapeluszu
Kot Połowa Ogona oraz kot Bez Uszu
Niesiono garnek z kaszą i wilgotne pranie
Kto umiera ten nie wie – co po nim zostanie
Półżywy kot Nazista oraz kot garncarza
Kto umiera ten nie wie – co mu się przydarza
I nie wie kto umiera – czy się przyda Bogu
Szedł kot Skurwiel ten który sika mi na progu
Kot Utopiony w Worku kot Idź do Cholery
Niesiono niewidzialne papieskie ordery
Kot podmiejskiej kolejki stary kot Eliota
Na końcu jeśli chcecie – szła połowa kota
Koleżka naszej Psotki biały kot Półgłówek
Tu u nas każdy chciałby mieć taki pochówek.
Cały świat jest godnym widokiem dla samego siebie (...) jedni są aktorami dla drugich.
Rymkiewicz cytuje ks.Jezierskiego z "Niektórych wyrazów".
Drzewem jesteś albo w drzewo się przemienisz
Suchą korą się otulisz Dafnis biała
Drżąca w liściach drżącym liściem się ocienisz
Będziesz Dafnis ale będziesz zbyta ciała
[„Daphnis w drzewo bobkowe przemienieła się”].