Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński34
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać409
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Harvey Pitcher
1
5,9/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,9/10średnia ocena książek autora
25 przeczytało książki autora
77 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Gdy panna Emmie była w Rosji Harvey Pitcher
5,9
Zawód guwernantki jest dzisiaj otulony romantyczną mgiełką. Nie zmienią tego takie książki jak "Agnes Grey" Anny Brontë, nic nie dadzą pełne pogardy słowa panny Ingram z "Jane Eyre" Charlotty Brontë czy przeżycia Sugar ze "Szkarłatnego płatka i białego" Michela Fabera. Prywatne nauczycielki są dla nas nierozerwalnie powiązane z XIX wiekiem, z jego legendą, a przede wszystkim z przeidealizowanym wyobrażeniem wiktoriańskiej Anglii.
"Gdy panna Emmie była w Rosji" Harvey'a Pitchera sprawiała wrażenie idealnego połączenia dwóch przyciągających mnie jak magnes tematów. Jeden z nich to ostatnie lata znikającej bezpowrotnie carskiej Rosji, drugi - historia angielskich guwernantek, które w drugiej połowie dziewiętnastego stulecia rozlały się po wszystkich zakątkach cywilizowanego świata. Książka okazała się nie tylko wyjątkowo ciekawa, ale przede wszystkim otworzyła mi oczy na prawdę, z której nie do końca zdawałam sobie sprawę - że wcale, ale to wcale nie byłabym zachwycona, gdyby przyszło mi pewnego dnia obudzić się i stwierdzić, że przeniosłam się jakieś 150 lat wstecz, a zza drzwi dobiega mnie właśnie głos, pytający, dlaczego jeszcze nie czekam w pokoju szkolnym, skoro dzieci moich pracodawców są już dawno na nogach!
W drugiej połowie dziewiętnastego stulecia angielski rynek pracy kipiał od nadmiaru guwernantek. Nie wystarczały już dobre chęci, żeby znaleźć miejsce za parę funtów rocznie - teraz trzeba było mieć także spore znajomości, doświadczenie i wiedzę. Ekspansja kolonialna Imperium sprawiła, że sporo dziewcząt znalazło pracę u rodaków za granicą, jednak to ciągle nie rozwiązywało problemu. Z pomocą przyszła moda - cały cywilizowany świat zapragnął spijać wiedzę o angielskich rzeczownikach, zwrotach i konstrukcjach składniowych z ust brytyjskich nauczycielek.
Niezwykle atrakcyjnym rynkiem okazała się Rosja - ze względu na dobre warunki i doskonałe wynagrodzenie. Dla kobiet, które wyprawę dopiero rozważały, daleki i zimny kraj carów wydawał się niemal obcą planetą, ale zdesperowane, nie miały wiele do stracenia. Te, które zaryzykowały i podjęły trudną decyzję o wyjeździe, nigdy tego nie żałowały. Aż do rewolucji bolszewickiej były ważną częścią rosyjskiej klasy wyższej. Traktowane jak domownicy, w najgorszym razie ich pozycja była równa wyższym rangą służącym. Sporo z nich mieszkało w pałacach, uczyło książęce dzieci. Kilka z nich wylądowało na dworze cara (polecam wspomnienia Margareth Eagar "Six years at the Russian court" - miejscami nudnawe, ale warte zgłębienia).
"Pogrążam się w coraz większej rozpaczy, Molly. Chyba spróbuję szczęścia w Rosji. Słyszałam o wolnej posadzie dla angielskiej guwernantki w Moskwie, w rodzinie posiadającej całą prowincję i chłopów pańszczyźnianych na setki. Odkładam pisanie listu, aż dotrę na miejsce, będę tam tak samo na uboczu, jak gdybym była zamężna".
Cyntia Kirkpatrick, bohaterka książki 'Żony i córki" Elizabeth Gaskell
Autor książki "Gdy panna Emmie była w Rosji" dokonał wspaniałej rzeczy - dotarł do ostatnich żyjących kobiet, które na początku XX wieku wyjechały z kraju, by uczyć angielskiego rosyjskie dzieci. Było to możliwe z kilku powodów - po pierwsze: książka Pitchera powstała w latach 70. zeszłego wieku, po drugie: okazało się, że brytyjskie guwernantki to osoby wyjątkowo długowieczne. Ich hart ducha oraz siła psychiczna i fizyczna sprawiały, że sporo z nich żyło ponad dziewięćdziesiąt lat - a każda z jasnym umysłem i niezmąconymi wspomnieniami.
Poznajemy między innymi uroczą i niezwykle przedsiębiorczą Scottie oraz ciekawską i inteligentną Edith Kirby, która wróciła do Rosji z bezpiecznego Szanghaju, bo chciała zobaczyć czym jest rewolucja. Główną bohaterką książki stała się Emmie Dashwood, która wyruszyła w niezapomnianą podróż w 1911 roku. O swojej wielkiej rosyjskiej przygodzie opowiedziała Harvey'owi Pitcherowi, pisarzowi i tłumaczowi języka rosyjskiego, który od tamtej pory nie spoczął, dopóki nie dotarł do kilku innych uroczych starszych pań - źródeł wiedzy o życiu guwernantek w Rosji przedrewolucyjnej.
Polski podtytuł książki jest trochę mylący. Brzmi on: "Dzieje angielskich guwernantek na tle rewolucji październikowej", podczas gdy w oryginale jest bardziej adekwatny do treści: "English governesses before, during and after the October Revolution" - "przed, podczas i po"! Przedzierając się przez pierwszą połowę książki znalazłam w niej zarys historii domowych nauczycielek, które żyły i walczyły z rzeczywistością przez cały niemal XIX wiek i nijak się to miało do rewolucji październikowej. Powodów do narzekań nie miałam, bo poszerzenie tematu odpowiadało mi dużo bardziej, niemniej jednak wolałabym, żeby polskie tytuły trzymały się oryginałów.
Wróćmy do sformułowania "przedzierać się", którego użyłam wyżej. Tak właśnie było w przypadku pierwszych rozdziałów. Są ciekawe, ale pozostawiają wiele do życzenia. Miejscami przeteoretyzowane i nużące, jako całość są chaotyczne i zapełnione ogólnikami. Czytelnik, który spodziewał się, że wraz z autorem zgłębi nie tylko życie Angielek pracujących w Rosji, ale zajrzy także za kulisy i dowie się czegoś o rosyjskim społeczeństwie, będzie rozczarowany. Autor nie miał dostępu do obszerniejszych, a przede wszystkim ciekawych dziewiętnastowiecznych wspomnień z pierwszej ręki, nie mógł więc opisać ze szczegółami tego, co chciałabym w jego książce znaleźć. Pierwsza połowa książki to historia zawodu guwernantki i wyjazdów zagranicznych, w tym do Moskwy i Petersburga, ale bez gawędziarskiego pazura. Wiedzy w niej sporo, ale tak wymieszanej i niespójnej, że miejscami ciężko przez nią przebrnąć.
W chwili, gdy wkraczamy na teren dobrze znany Emmie Daswood i jej koleżankom, zaczyna być ciekawiej. Więcej tu szczegółów, obrazów, więcej polotu. Zagłębiamy się w życie na rosyjskiej wsi, wchodzimy do pałaców i dworów. Obserwujemy wszystko z perspektywy nauczycielek, które niby wiele nie widziały i nie słyszały, siedząc zamknięte w szkolnych pokojach swoich podopiecznych, jednak uszy i oczy miały otwarte, a wrodzona spostrzegawczość i ciekawość dawała im możliwość zauważać niejedno fascynujące zjawisko.
"Członkowie rosyjskiej wyższej warstwy byli biegłymi i zdolnymi lingwistami. Język ojczysty nie przydawał im się poza granicami Rosji. Potrafili doskonale porozumiewać się zarówno w języku francuskim, jak i rosyjskim, a nierzadko arystokracja mówiła płynnie także po angielsku i niemiecku. Dziwniejsze wydaje się to, że bardzo często pierwszym językiem, którego uczyło się rosyjskie dziecko z warstwy wyższej, nie był rosyjski, ale francuski albo angielski. Język narodowy miał niższy status - był to język kuchni, chwytany mimochodem od niani i służących. Odnosiło się wrażenie, że Rosja nie miała własnej kultury, ale zapożyczała ją od Europy Zachodniej, zwłaszcza Francji".
Z czasem zaczyna być naprawdę interesująco. wybucha rewolucja, niektóre guwernantki nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Wyjeżdżają same lub z rosyjskimi rodzinami, dla których pracują, by wkrótce powrócić - z ciekawości lub tęsknoty. Od tego momentu nie można się już od książki Pitchera oderwać.
Bałaganiarski charakter opowieści ma źródło w tym, że autor postanowił przeskakiwać od jednej bohaterki do drugiej bez wyraźnego zaznaczenia tego faktu, wymieszał je ze sobą, dorzucając do garnka wielkie ilości znajomych i członków rodziny każdej z nich, przez co dopiero po dłuższym czasie byłam w stanie odróżnić jedną od drugiej i pojąć, dlaczego teraz przebywam na Krymie, a nie, jak jeszcze przed momentem, w Petersburgu. Do tego dochodzą zbyt szybkie i zaskakujące retrospekcje oraz gwałtowne wybieganie w przyszłość - trzeba cierpliwości, żeby z tego chaosu wysupłać wspaniałości, których mimo wszystko książka jest pełna.
Jestem szczęśliwa, że trafiłam na "Pannę Emmie", bo zawarta w niej wiedza jest nieoceniona. Prawdziwy pasjonat machnie ręką na fabularny zamęt i znajdzie w nim moc intrygujących i ważnych informacji. Jest wśród Was sporo osób, które kochają historię Rosji tak samo jak ja - nie wolno Wam przejść obok tej książki obojętnie! ;)
Zapraszam: http://zielonowglowie.blogspot.com/
Gdy panna Emmie była w Rosji Harvey Pitcher
5,9
Żyjemy w czasach, kiedy kultura anglojęzyczna zalała nas jedną wielką falą, nie pozostawiając nawet chwili na oddech. Angielskie filmy, seriale, książki, gwiazdy... A nawet historia ukazywana na małym czy wielkim ekranie. Ale czy ktoś jeszcze pamięta, jak ciekawą historią pochwalić się mogą nasi wchodni sąsiedzi? Rosjanie stworzyli prawdziwe imperium, którym władała jedna osoba. Car. Umiłowany batiuszka, który w opisywanych przez Pitchera latach został zesłany na Syberię i rozstrzelany wraz z rodziną. Święty diabeł, Rasputin, który przeżył otrucie arszenikiem, a nawet postrzały i dopiero topiel rzeki wyrwała mu ostatnie tchnienie. Wielkie, sławne postacie, a pomiędzy nimi szary rosyjski lud i energiczne angielskie guwernantki. Jak wyglądało ich życie? O tym właśnie opowiada nam Harvey Pitcher.
Autor w bardzo lekki, przyjemny i dowcipny sposób opisuje trudną sytuację guwernantek w Anglii oraz powody, które skłoniły je do opuszczenia rodzinnego kraju i udania się w daleką podróż do mroźnej Rosji. Nie jest łatwo przedstawić w logiczny sposób, dlaczego nastoletnia dziewczyna pozostawia rodzinę (i dlaczego owa rodzina się na to zgadza),by wyjechać w nieznane, ale panu Harvey'owi się to udało. W perfekcyjny sposób zapoznaje on czytelnika z realiami tamtych czasów, co pozwala na lepsze zrozumienie opisywanych historii.
Gdy panna Emmie była w Rosji opowiada nie tylko historię tytułowej bohaterki, ale też przedstawia nam losy kilku innych młodych guwernantek. Ktoś mógłby pomyśleć, że będzie to nudna opowieść o życiu codziennym młodych dziewczątek w obcym kraju. Że będziemy czytać o ich obawach, żalach i miłościach. O nie! Żadnej z tych rzeczy w książce Pitchera nie uświadczymy. On zabiera nas do Rosji ogarniętej rewolucyjnym szałem, gdzie Angielki pracujące najczęściej u rosyjskiej arystokracji wykazywały się nie tylko rozsądkiem i inteligencją, ale też lojalnością i odwagą, jakich wielu mogłoby im pozazdrościć.
Z wielkim zainteresowaniem poznawałam życie codzienne Rosjan, jednak czasami miałam wrażenie, że zaprezentowane mi relacje są trochę przekoloryzowane. Rola angielskich guwernantek miejscami wyolbrzymiona, codzienność ocierająca się o absurd. Bo czy naprawdę młodzi szlachcice prędzej uczyli mówić się po angielsku niż w ojczystym, rosyjskim języku? W tej kwestii pozostaję sceptyczna. Z kolei wspomnienia z tego, jak wyglądała rewolucja są znacznie bardziej przekonujące. Surowe, by nie powiedzieć brutalne, wydarzenia. Czytało się o nich z napięciem, jak podczas zagłębiania się w dobry kryminał.
Pomimo tych drobnych mankamentów wymienionych wyżej, uważam, że książka Harvey'a Pitchera jest warta poznania. Naprawdę trudno było mi się z nią rozstać, dlatego też polecam ją gorąco Wam wszystkim z nadzieją, że tak samo zawładnie Waszymi sercami!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka!