Wyzwanie z innego świata H.P. Lovecraft 5,9
Książka stanowiąca dość niefortunne połączenie część opowiadań grozy Lovecrafta „zabrudzonych” współudziałem innych autorów oraz opowiadań humorystycznych w drugiej części książki.
Opowiadania grozy różnią się bardzo jakością i typem.
Dzieła takie jak: „Pradawny lud”, „Nocny ocean” i „Drzewo na wzgórzu”, są niezłe i skupiają się bardziej na sugestywnym ukazaniu pewnej scenerii w czasie, aniżeli przedstawieniu jakiejś historii. Wymagają skupienia i głębokiej próby wyobrażenia sobie przedstawionej sytuacji.
„Ekshumacja” jest przerażającą i dobra fabularnie. Podobnie jak sztandarowe „Wyzwanie z innego świata” – chyba najlepsze opowiadanie ze zbioru.
Reszta posiada iskrę czegoś niezłego lub jest po prostu słaba.
Druga część zawierająca opowiadania humorystyczne jest nie warta wspomnienia. Nie jest ani dobra, ani nie pasuje do tej książki. Zupełnie tak, jakby ktoś pozbierał wszystko co pozostało z Lovecrafta, a nie zostało opublikowane wcześniej, i starał się to upchać w formie suplementu. Czyniąc to sprawił, że całość nie jest ani spójna, ani najlepszą pozycją do rozpoczęcia przygody z mistrzem grozy.
Chwilami dochodziłem do wniosku, że autorom brakuje czegoś, co pozwala wnieść się na naprawdę wysoki poziom. Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że może to być kwestia forsowania, niejednokrotnie w sposób zbyt jawny i sztampowy, powtarzającego się motywu starożytnego okultyzmu, choć odniosłem jednocześnie wrażenie, że Lovecraftowi (lub towarzyszom jego pióra) nieźle idzie tworzenie nowych form przy ciągłym utrzymywaniu utartych przez siebie motywów, dobre wprowadzanie w nowe historie, tworzenie napięcia. Brakować tu może umiejętności sugestywnego opisywania najstraszniejszych, kulminacyjnych momentów historii. Autorzy nie są chwilami w stanie wykrzesać autentycznego przerażenia zbudowanego we wcześniejszych etapach opowiadań, w jego finałowych momentach. Szczególnie mam na myśli te historie, gdzie chodzi o ukazanie jakiejś przerażającej istoty lub scenerii. Brakowało mi tego szczególnie w „Drzewie na wzgórzu” „Skarbie czarnoksięskiej bestii” i „Pułapce”.
Doszedłem do wniosku, że literacka forma z jakiej korzysta autor nie ułatwia mu zadania dzisiaj, w czasach kinematografii, do której przyzwyczajeni są dzisiejsi miłośnicy horrorów, a która ma przewagę, bo operuje dźwiękiem i obrazem.
Czy warto sięgnąć po ten zbiór opowiadań? Tak, należy jednak dać tu nieco kredytu zaufania i spróbować autentyczne wczuć się w opowiadane historie. Wsiąknąć w nie swoją uważnością i wyobraźnią (szczególnie wyobraźnią). Niektóre z nich stają się wtedy naprawdę przerażające i sugestywne.
Polecam nie kształtować swojej opinii o Lovecrafcie na podstawie tego zbioru.