Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać282
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
John Wiley Jr
1
7,3/10
Pisze książki: reportaż
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
85 przeczytało książki autora
105 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Przeminęło z wiatrem. Od bestselleru do filmu wszech czasów
Ellen Brown, John Wiley Jr
7,3 z 68 ocen
184 czytelników 16 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Przeminęło z wiatrem. Od bestselleru do filmu wszech czasów Ellen Brown
7,3
Niejednokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że bardzo trudno jest wybrać swoją ulubioną książkę. Jednak zdecydowanie się z tym nie zgadzam, nie rozumiem tego, i dlatego skieruję się teraz do osób, które niestety nie mają swoich ulubionych dzieł - już Wam tłumaczę, jakie to jest uczucie. Posiadanie ulubionej książki to obietnica śmiechu, łez i wzruszenia niezależnie od sytuacji, w której Ją czytasz. I oczywiście pocieszenia w chwilach smutku. To niezliczone wracanie do niej lub do jej fragmentów. Jest to też duma, kiedy natkniesz się na Ten tytuł w jakiejś gazecie czy telewizji. A także niepisana umowa między tobą a książką, że nigdy jej nie porzucisz i zawsze będziesz ją kochać. Jeśli brzmi to dla Was dziwnie, to musicie wiedzieć, że ulubionej książki kategorycznie nie traktuje się jak zwykłego stosu kartek, tylko jak przyjaciela od serca. Jest to zaledwie mikroskopijna część moich uczuć do "Przeminęło z wiatrem", tych prawdziwych i tak nie da się ubrać w słowa. Jeśli jednak choć w jakimś stopniu rozumiecie, jak mocno kocham tę pozycję, to możemy przejść do recenzji jej biografii wydanej na 75-lecie rocznicy premiery.
"Od bestselleru..." być może nie jest najbardziej porywającym dziełem świata. Może i faktycznie styl autorów nie należy do najciekawszych, a sama książka składa się w większej mierze z liczb (wydania, nakłady, lata, tantiemy etc). Jednakże jak dla mnie wszystko co tylko dotyczy "Przeminęło z wiatrem" jest już genialne i warte największych pochlebstw. No i rzeczywiście, ten dość rozwlekły (chyba tak go mogę nazwać?) styl doskonale wynagradzały mi różne anegdotki - na przykład, że Hattie McDaniel (filmowa Mammy) ze względu na swój kolor skóry nie mogła usiąść na widowni podczas premiery "Przeminęło...".
Wiele razy zastanawiałam się, jaką osobą musiała być Margaret Mitchell - czy podobną do Scarlett? "Od bestselleru..." bardzo przybliżyło mi jej postać. Zupełnie się ode mnie różniła - w charakterze i w poglądach o dalszych losach Scarlett i Rhetta. Zobaczyłam jednak, ile pracy musiała włożyć w swoje 1000-stronicowe dzieło. Chyba mogę zdradzić, że bardzo wątpiła w powodzenie swojego przedsięwzięcia, zastanawiała się nad "rzuceniem go w diabły"... Za to, że tego nie zrobiła, jestem jej najbardziej wdzięczną osobą na świecie.
Książka wzbogacona jest także fotografiami - co prawda niezbyt licznymi, ale nader ciekawymi. Wiele zagranicznych okładek książki, plakatów filmowych i teatralnych, a dodatkowo sporo zdjęć autorki, jej rodziny i przyjaciół, a także samego Clarka i Vivien z dnia premiery naprawdę cieszyło moje oczy.
Jak wspomniałam, może to i nie jest najbardziej wciągająca książka na świecie, ale ma jeden niezaprzeczalny, ogromny plus. Mianowicie jeszcze bardziej przypomniała mi o tym, jak mocno kocham "Przeminęło z wiatrem". I korzystając z tego, natychmiast zasiadłam do ponownej lektury. Jestem już w jednej trzeciej, i wiecie co? Ja znowu pieję z zachwytu nad urodą Rhetta, śmieję się z jego docinków pod adresem Scarlett i płaczę ze złości nad ślepotą tej ostatniej. Przeżywam wszystko po raz kolejny, już sama nie wiem który dokładnie. Dzieło Mitchell mnie ozdrawia, odnawia, odżywia i w ogóle wszystko co najlepsze. Z każdym na nowo przeczytanym fragmentem ponownie staję się nową osobą. I wciąż wynoszę coś świeżego z lektury. Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak gorąco polecić "Przeminęło z wiatrem" wszystkim, którzy jeszcze książki Margaret nie czytali, a "Od bestselleru" każdemu fanowi książki. To wszystko jest tak piękne, magiczne, że nie sposób tego ująć w słowa. Niech więc najlepszą rekomendacją będzie moje szczere wyznanie, że kocham "Przeminęło..." całym, całym sercem.
recenzja z mojego bloga: http://wpapierowymswiecie.blogspot.com/
Przeminęło z wiatrem. Od bestselleru do filmu wszech czasów Ellen Brown
7,3
To nie jest biografia,
to historia powstania książki i filmu
"Przeminęło z wiatrem". Jedyna książka, którą z czystym sumieniem nazywam ARCYDZIEŁEM. Jedyna, którą darzę największą, nieskończoną miłością. Dzieło Margaret Mitchell wywróciło mój świat do góry nogami, sprawiło, że innym książkom postawiłam bardzo wysoką poprzeczkę, której niemalże nie da się przeskoczyć. "Przeminęło z wiatrem" się nie czyta, nim się żyje.
Dla Margaret Mitchell książki były narkotykiem.
"Przeminęło z wiatrem", to było dla niej "cholerstwo", które musiała skończyć.
Bardzo obawiała się ostrej reakcji krytyki i w pewnym momencie stwierdziła, że musiała być "zdrowo pieprznięta", żeby wplątać się w tak "trudną sytuację".
Historia, w którą włożyła taki ogrom pracy stała się nieśmiertelna.
Odniosła Sukces, Sukces przez Duże "S".
Nie chciała, aby ktokolwiek pisał jej biografię, i prosiła, by dokumenty, listy, maszynopisy, kartoteki powieści, nie "zostały sprzedane, oddane, opublikowane lub w jakikolwiek inny sposób wystawione na widok publiczny".
"Chciała być oceniana na podstawie togo, co napisała, a nie tego, co powiedziała, jak się ubierała, co lubiła i czego nie lubiła".
Zabolało mnie to co napisała (strona 270 i 271) do pewnego redaktora...
Mój cały czytelniczy świat legł w gruzach kiedy przeczytałam stronę 317, więc krzyknęłam, że "nie cierpię Margaret Mitchell!". Ale wtedy akurat mnie poniosło, więc proszę o wybaczenie.
"Ta książka nadal się nie starzeje"*
Myślę, że dla każdego żarliwego fana "Przeminęło z wiatrem" najszczęśliwszy będzie dzień kiedy dostanie w swoje łapki egzemplarz "Od bestselleru do filmu wszech czasów", przewidując, że będzie to wspaniała lektura, wypełniająca niedosyt i będąca skarbnicą nowych wiadomości. Ja miałam dokładnie takie same oczekiwania i cóż, zawiodłam się trochę.
Nie podobał mi się styl jakim posługują się autorzy, straszliwie oficjalny i nieprzyjemny, przez co czułam się jakbym czytała podręcznik od historii wypełniony datami, danymi, nazwiskami i różnymi takimi informacjami. W pewnym momencie zaczęłam się już w tym wszystkim gubić. Do tego nie ma żadnego wglądu w myśli autorów, a ja chciałabym znać ich przemyślenia na temat powieści, która odniosła tak duży sukces.
Bardzo nie spodobało mi się zamieszczenie mniej więcej w środku książki dwóch wkładek ze zdjęciami, czy nie lepsze byłoby dopasowanie odpowiedniej fotografii do odpowiedniego miejsca w tekście? Mogę się założyć, że wielu czytelnikom takie rozwiązanie znacznie bardziej przypadłoby do gustu.
Jest mi bardzo smutno, bo Ellen F. Brown i John Wiley, JR stworzyli bardzo wyczerpujący utwór i niewątpliwie bardzo dobry, ale większość zwykłych moli książkowych niekoniecznie tego oczekuje, tylko tego, że książka dla fanów "Przeminęło z wiatrem" będzie napisana przede wszystkim z serca, dopiero później z pomocą rozumu. Przecież my nie chcemy dokładnych wiadomości typu - ile egzemplarzy książki gdzie sprzedano, ale tego jakimi uczuciami darzą tę powieść inni ludzie, i dlaczego odniosła tak przeogromny sukces, co takiego kryje się w prozie Mitchell?
Oczywistym faktem jest, że większość osób, która zgłębiła treść "Przeminęło z wiatrem" przeczyta "Od bestselleru do filmu wszech czasów" chociażby dla tej cudownej okładki, która, mogę się założyć, przyciąga wzrok nie jednej pary oczu. I słusznie. Najlepiej jest się przekonać na własnej skórze. Ja książkę będę wspominać miło, i tyle. Wystarczy.
*słowa zasłyszane kiedyś w księgarni.