Drzwi otworzyły się, i chłopak- przystojniak który zabił Samawszedł do środka. - To - powiedział Connor, wskazując na młodego mężczyznę - je...
Drzwi otworzyły się, i chłopak- przystojniak który zabił Samawszedł do środka. - To - powiedział Connor, wskazując na młodego mężczyznę - jest Sam. Moje usta otworzyły się, kiedy mój mózg próbował to przetworzyć. - Ale... ten inny facet - zaczęłam, a Connor mi przerwał. - On był zastępstwem. Częścią testu. Nazywał się Ian. Był uzależniony od heroiny. Próbowaliśmy dostarczyć mu tych wszystkich leków, które chciał tak długo, jak był trzeźwy, kiedy go potrzebowaliśmy. Moje usta pracowały, ale nic z nich nie wyszło. - Jeśli o mnie chodzi - ciągnął. - był kiepskim aktorem. Wcale nie jak prawdziwy Sam. Sam - prawdziwy Sam - spojrzał na mnie. Myślałam, że zobaczyłam błysk litości albo może obawy, na jego twarzy, ale jeśli tak to zniknęło szybko. - Zabiłeś go. - powiedziałam, a mój głos prawie przeszedł w pisk. - Tak po prostu. Szczęka Sama zacisnęła się, a on patrzył na mnie pustym wzrokiem. - Ten dzieciak podciął cię celowo. Aby zostawić cię jako przynętę. Nie zasługiwał na twoją sympatię. Wcale. Pokój wzrósł w plątaninie złożoności sytuacji i emocji które z tym przyszły. Czy Sam - albo Ian, albo kimkolwiek był - podciął mnie celowo? Czy to był wypadek? Connor pierwszy przerwał milczenie. - Jak to zrobiła, Sam? - Brzmiał na naprawdę zainteresowanego oceną Sama. - Nadal jest napędzana przez zbyt wiele emocji i zbyt wielu załączników, z których oba mogą stanowić zagrożenie. Trzymał ręce za plecami. - Musi złamać to wszystko, jeśli chce się gdziekolwiek dostać. Mogłam czytać między wierszami. Tym co powiedział było: Jesteśmy zbędni. Jeśli ktokolwiek z nas zostanie złapany na zadaniu, wszyscy będą musieli zostawić tą osobę w tyle. Ta wiadomość była głośna i wyraźna. Ten chłopak- ten zimny, niemrugający, przystojny chłopak, który zabił przede mną kogoś- był ze mną bardziej bezpośredni niż ktokolwiek inny tutaj. Nie lubiłam go ani jego postawy, ale mogłam szanować jego uczciwość.