cytaty z książek autora "Jennifer Rush"
Drzwi otworzyły się, i chłopak- przystojniak który zabił Samawszedł
do środka.
- To - powiedział Connor, wskazując na młodego mężczyznę - jest
Sam.
Moje usta otworzyły się, kiedy mój mózg próbował to przetworzyć.
- Ale... ten inny facet - zaczęłam, a Connor mi przerwał.
- On był zastępstwem. Częścią testu. Nazywał się Ian. Był
uzależniony od heroiny. Próbowaliśmy dostarczyć mu tych wszystkich
leków, które chciał tak długo, jak był trzeźwy, kiedy go potrzebowaliśmy.
Moje usta pracowały, ale nic z nich nie wyszło.
- Jeśli o mnie chodzi - ciągnął. - był kiepskim aktorem. Wcale nie jak
prawdziwy Sam.
Sam - prawdziwy Sam - spojrzał na mnie. Myślałam, że zobaczyłam
błysk litości albo może obawy, na jego twarzy, ale jeśli tak to zniknęło
szybko.
- Zabiłeś go. - powiedziałam, a mój głos prawie przeszedł w pisk. -
Tak po prostu.
Szczęka Sama zacisnęła się, a on patrzył na mnie pustym wzrokiem.
- Ten dzieciak podciął cię celowo. Aby zostawić cię jako przynętę.
Nie zasługiwał na twoją sympatię. Wcale.
Pokój wzrósł w plątaninie złożoności sytuacji i emocji które z tym
przyszły.
Czy Sam - albo Ian, albo kimkolwiek był - podciął mnie celowo? Czy to
był wypadek?
Connor pierwszy przerwał milczenie.
- Jak to zrobiła, Sam? - Brzmiał na naprawdę zainteresowanego
oceną Sama.
- Nadal jest napędzana przez zbyt wiele emocji i zbyt wielu
załączników, z których oba mogą stanowić zagrożenie.
Trzymał ręce za plecami.
- Musi złamać to wszystko, jeśli chce się gdziekolwiek dostać.
Mogłam czytać między wierszami. Tym co powiedział było:
Jesteśmy zbędni. Jeśli ktokolwiek z nas zostanie złapany na zadaniu,
wszyscy będą musieli zostawić tą osobę w tyle.
Ta wiadomość była głośna i wyraźna.
Ten chłopak- ten zimny, niemrugający, przystojny chłopak, który
zabił przede mną kogoś- był ze mną bardziej bezpośredni niż ktokolwiek
inny tutaj. Nie lubiłam go ani jego postawy, ale mogłam szanować jego
uczciwość.
- Hej - zawołałam. Spojrzał do góry. Na jego twarzy widniały siniaki.
Miał podbite oko. Ciemny czarny siniak był na jego dolnej szczęce.
Gojący się, pożółkły na lewym policzku.
- Co się stało? - zapytałam, zanim nawet się przedstawiłam.
Podeszłam bliżej, w przestrzeń oświetloną przez jedyne światło, które było
włączone.
- Co mi się stało? - cień uśmiechu dotknął kącika jego ust. - Czy nie
powiedziano ci nic o tym miejscu?
- Nie - przełknęłam bryłkę niepokoju rosnącą w moim gardle.- Tak
praktycznie, to szukałam cię wcześniej. Jesteś Sam, prawda?
Zawahał się, jego oczy śmignęły na dół, a potem znowu w górę.
- Kto pyta?
- Jestem Dani.
Złapał jabłko, wypolerował je o spodnią część czarnej koszulki i
spojrzał na mnie.
- Więc... - zaczęłam. - Chciałam cię znaleźć, aby zapytać o szkolenie.
Connor nic mi nie powiedział.
- Nigdy tego nie robią. Nikt nie mówił mi o tym gównie tutaj.
Wszystko co wiem, sam doświadczyłem.
Usiadłam na krześle naprzeciwko niego. Jego ciemne włosy były
przycięte na krótko z jednej strony i starannie zaczesane do tyłu. Jego
zielonkawe oczy przebijały mnie, analizując z rozbawieniem.
- Przeszedłeś już przez trening? - zapytałam i skinął. - Powiedz mi o
nim.
Wziął gryz jabłka, żując i przełykając przed odpowiedzią.
- Jest dużo walki wręcz na początku.
Pewnie to stąd dostał te siniaki.
- Również trening wytrzymałościowy - kontynuował. - Wiele zadań
pamięciowych, wiesz, tak żebyś mogła zapamiętać fakty bez spisywania
ich.
- Byłeś już na takich zadaniach?
Pokręcił głową.
- Jak długo już tu jesteś?
Żuł powoli kolejny kęs owocu i myślał nad odpowiedzią.
- Kilka miesięcy.
Dla kogoś, kto trenował tak długo, nie wyglądało na to, aby był w
świetnej formie. Nie był gruby, ale muskularny też nie. Jego ramiona były
chude. Policzki puste. Może treningiem były bardziej tortury niż
cokolwiek innego.
Sam spojrzał w górę, za moje ramiona, a jego oczy na chwilę się
rozszerzyły, jego usta zacisnęły wraz ze szczękiem zębów.
- Są tu inni, prawda? - zapytałam.
- Tylko jeden.
- Chłopak, tak? - OB powiedział mi, że był jeden.
Connor pokiwał głową.
- Sam. Polubisz go.
Chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy żeby nie. Nie byłam
tutaj, aby się zaprzyjaźniać. Chciałam spłacić dług za uzyskanie pomocy
dla mojego ojca, którą potrzebował, a następnie odejść.
Wyszliśmy z sypialni i skręcił w prawo. Connor wskazał na pierwsze
drzwi, które mijaliśmy po lewej.
- To jest pokój Sama. Jesteś więcej niż mile widziana, aby go
odwiedzić, jeśli chcesz.
- Jest tu teraz?
- Nie. Jest na szkoleniu aż do wieczora.
- Żebyś mogła zostać najlepszą bronią - powiedział Connor.
Z ukłonem do Connora, Sam wyszedł z pokoju, a kiedy drzwi się za
nim zamknęły, straciłam kontrolę nad łzami w moich oczach. Kilka
spłynęło smugami po mojej twarzy, kiedy odwróciłam się do Connora, nie
martwiąc się dłużej pokazaniem mu, jaka jestem nieustraszona.
Mogłam być. Nie byłam nieustraszona. Nie byłam silna. W ogóle nie
byłam silna.
- Nie chcę tego robić - powiedziałam. - Chcę wrócić do domu.
Wyciągnął rękę i odepchnął kosmyk moich włosów z twarzy.
Skurczyłam się pod jego dotykiem.
- Dani - powiedział cicho. - Już na to za późno.
A potem już go nie było.
KONIEC:).
Łóżko pode mną było cienkie jak papier, choć nie tak cienkie jak
bawełniana sukienka, nadal owinięta wokół mojego nagiego ciała. Czułam
się dziwnie podatna w ten sposób, jak nigdy wcześniej. Jednego roku na
plaży z moim najlepszym przyjacielem Tiffany, założył się ze mną abym
przebiegła naga od jednego końca parku do drugiego.
Zrobiłam to bez namysłu.
Miałam zakaz wchodzenia do parku plażowego do końca lata, ale
było warto. Wszyscy po tym mówili, że jestem nieustraszona, aż stało się
to częścią mojego imienia. "Dani, nieustraszona dziewczyna" nazywali
mnie. Nigdy nie trudziłam się, aby ich poprawić. Nigdy nie trudziłam się,
aby podkreślić, że bieganie nago po parku było bardziej odwagą niż
brawurą, i to, że w domu po zmroku, kuliłam się w swoim pokoju jak
mysz. Bojąc się potwora którym był mój ojciec.
Wszystko w tym miejscu było takie bezbarwne.
- Nie chciałam cię przestraszyć - ciągnęła.
- Nie przestraszyłaś - odpowiedziałam, a ona posłała mi spojrzenie
które mówiło, że nie kupiła tego.
- Chodź - machnęła do mnie.- On jest gotowy na ciebie.
- Kim jest "on"?
Przytrzymała dla mnie drzwi i nic nie powiedziała.
Po jedenastu impasowych sekundach ciszy, wskazałam na moją
sukienkę.
- Mam spotkać się z nim pół nago?
Kolorowy rumieniec dotknął jej policzki.
- Och, racja.
Przebiegła obok mnie do drzwi wbudowanej szafy, z której
obecności nie zdawałam sobie sprawy. Wewnątrz były ubrania, w których
przyjechałam - czarna sukienka z krótką, plisowaną spódnicą, białym
pasem i parę skórzanych butów na płaskiej podeszwie.
- Zaczekam na ciebie na zewnątrz - powiedziała kobieta i zostawiła
mnie.