Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Aldo Palazzeschi
3
6,8/10
Urodzony: 02.02.1885Zmarły: 17.08.1974
Włoski pisarzm początkowo związany z futuryzmem. Jego twórczość cechuje skłonność do fantastyki, groteski i paradoksu. Zbiory poezji (m.in. Lanterna 1907),powieści (m.in. Sorelle Materassi 1934, Roma1953),wspomnienia Stampe dell’Ottocento (1932) ukazujące życie Florencji u schyłku XIX wieku.
6,8/10średnia ocena książek autora
21 przeczytało książki autora
19 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Chora fontanna. Wiersze futurystów włoskich
Aldo Palazzeschi, Ardengo Soffici
7,8 z 4 ocen
7 czytelników 1 opinia
1977
Najnowsze opinie o książkach autora
Doża Aldo Palazzeschi
6,0
Tę nietypową powiastkę czyta się jak tabloidową relację, a raczej spekulację, bo faktów tu w zasadzie brakuje, napisaną przez jakiegoś przemądrzałego grafomana, który zagęszcza narrację, uciekając w ciągłe, namolnie dydaktyczne dygresje o charakterze ogólnym na temat ludzkiej natury i siląc się na niezbyt zazwyczaj śmieszny dowcip, co wystawia czytelnika na poważną próbę. Nie jestem w stanie ocenić, na ile celowy to zabieg.
Są jednak i plusy. Przede wszystkim sam świat przedstawiony sprytnie zawieszony jest gdzieś między rzeczywistością a nierzeczywistością, a kolejny plus to duże pole do interpretacji, bo narzuca się ich co najmniej kilka, z parabolicznym ujęciem sprawowania rządów dusz poprzez informację i dezinformację oraz prześmiewczym podejściem do filozofii religii na czele.
Nie do końca wiem zatem, co zrobić z tym fantem, który łączy ambitne zamierzenia z irytującym wykonaniem. Mogę jedynie ostrzec tych, którzy, podobnie jak ja, szukaliby tu znakomicie oddanego klimatu Wenecji, że Palazzeschi sięgał dalej. I chyba nie dosięgnął.
Chora fontanna. Wiersze futurystów włoskich Aldo Palazzeschi
7,8
Precz z romantycznymi rekwizytami, nadchodzi nowe. Przewracając z łoskotem stare zasady, wjeżdża awangarda triumfującej poetyki. Czas rozpocząć kult maszynerii, zanegować spokojną tradycję, bluźnierczymi wystąpieniami podburzyć krew. Elektryczność i brak zasad składni w jednym. Szok na wieczność i deifikacja życia nieznanego współczesnym. A Ty czytelniku, wsiądź do maszyny pędzącej po Neapolu, który niewiele się jednak zmienił. Pomimo tej całej futurystycznej rewolucji, miłość do niego zachowuje nadal ten sam zwariowany kształt. Może tylko strumienie wrażeń płyną bardziej chaotycznie, może ciężej oddzielić rzeczywistość od halucynacji. Miasto zostało takim samym, jak za czasów klasyków i nawet futuryści tego nie zmienią. Spodziewali się, że skutecznie zmyją nagromadzony brud wieków. Przez przypadek dołożyli jego kolejną i coraz bardziej się starzejącą warstwę. Chwała im za to, włoska poezja dzięki temu jest jeszcze bardziej intrygująca.
Jalu Kurek wyciągnął mnie na przechadzkę po włoskich ulicach. A tam wszystko fosforyzuje i rozkwita drapieżnymi formami. Świetlne refleksy pieszczą kaszlącą fontannę, w tyglu lirycznych zagadek anarchizuje każdy, kto ma cokolwiek do powiedzenia. Gdzie to wszystko pędzi? W jakim celu oświadcza się naelektryzowanej publiczności śmiałymi manifestami? Wolnością się narzuca, wiarą w to, że tak jak pisze Ardengo Soffici "najszczęśliwszym człowiekiem jest ten, kto umie żyć przypadkowo jak kwiaty". Poetyckie słowo porusza się bardzo swobodnie, spojrzeniem karykaturzysty omiata anachroniczne zwroty sprzed lat. Poezja ta bywa nazywana podpalaczką muzeów. Ponieważ w uwielbianych przez nią wizjach nie ma miejsca na sentymenty. Nawet gdy włoski futuryzm spogląda w ciemność, to melancholijne tony ulegają pod wpływem ryku motorowych silników.
Swym poetyckim temperamentem ujął mnie Filip Marinetti. Był nadzwyczaj ekstrawagancki. Stanowiąc najważniejsze ucieleśnienie zbuntowanego włoskiego futuryzmu, zaczął z szaleństwem burzyć nostalgiczne chwile. Jego geometryczne figury błyszczą wyrazistymi kolorami, wiersze elektryzują, bombardują brakiem interpunkcji. W tej fascynacji materią widać pogardę dla przeszłości. Nigdy nie zgodzę się na wstrząsanie posadami poezji, jednak chwilowa odmiana jest jak łyk świeżego powietrza. Chcę chociaż przez moment wyobrazić sobie skomplikowaną maszynerię kosmosu i budować egzotyczne sieci konstelacji. Z Marinettim można popuścić wodze fantazji tak samo jak z Luciano Folgore, który przelewa na papier "wycie wezbranych ludzkich falowań wyciśniętych z szarawej, głębokiej laguny horyzontów". Ilu odbiorców, tyle interpretacji tych pokrętnych wizji człowieczeństwa.
Cieszy mnie zawarte w tej poezji nowatorskie wyobrażenie życia, ucieczka od płaczliwości i odarcie wiersza z jego starej konstrukcji. Bo pomimo tego, wzruszenie po przeczytaniu "Chorej fontanny" może istnieć bez tych wszystkich górnolotnych określeń. Bez umiłowanych przez klasyków poetyckich podstępów. Ta poezja również potrafi dotykać duszę i żeglować po snach swoich czytelników. Zawsze coś wyczaruje, jeśli w jej wysiłkach nie dostrzeżemy ziemskich akcentów, to będzie to oznaczało, że jesteśmy już wśród gwiazd. Gdy nie zobaczymy drzew, to pewnie znajdziemy się w lesie pełnym fabrycznych kominów. Ważne jest to, aby żeglować po świecie ludzkiej wyobraźni i bez żadnych przeszkód chłonąć doznania, pochodzące zarówno z nowych, jak i ze starych czasów.